CZYLI DAWNA POLSKA UCHWYCONA NA
KLISZY APARATU FOTOGRAFICZNEGO
CZĘŚĆ PIERWSZA
WOJNA OBRONNA
(15-16 września 1939)
OBRONA I BOMBARDOWANIE WARSZAWY
Życie mieszkańców zniszczonych domostw
(WRZESIEŃ 1939)
WARSZAWA
Szpital przy ulicy Żelaznej
(ofiary niemieckich bombardowań leżą wraz z kobietami, które niedawno urodziły. Część nowo narodzonych dzieci już została zraniona potłuczonym szkłem szpitalnych okien, które pękły w wyniku wybuchu bomby)
(ok. 15 WRZEŚNIA 1939)
WARSZAWA
Zniszczenie domu przy ulicy Żelaznej, stojącego nieopodal Szpitala
(Julien Bryan tak oto relacjonował to wydarzenie: "250-funtowa bomba trafiła w nowoczesny, pięciopiętrowy budynek. Stało się to przed chwilą (...) przed Miejskim Szpitalem Położniczym, gdzie nie było ani jednego okna. (...) To był piękny, nowoczesny dom, z około czterdziestoma mieszkaniami, a teraz wyglądało to tak, jakby wielka łyżka do lodów zajmowała całą centralną część budynku".
Znaleziono tam zwłoki czternastu kobiet i dzieci i ok. dwudziestu rannych)
(WRZESIEŃ 1939)
WARSZAWA
Ulica Żelazna
(10-latek uciekł ze zniszczonego domu,
ratując jedynie klatkę ze swymi kanarkami)
(WRZESIEŃ 1939)
WARSZAWA
Bródno, ulica Julianowska
(Dom tej rodziny przestał istnieć po bombardowaniu,
więc życie przeniosło się na podwórze)
(WRZESIEŃ 1939)
WARSZAWA
Mieszkańcy miasta przy kopaniu rowów przeciwczołgowych
(WRZESIEŃ 1939)
WARSZAWA
Dojenie krowy przed budynkiem ambasady USA,
przy Alejach Ujazdowskich 29
(WRZESIEŃ 1939)
WARSZAWA
Więzienie na Pawiaku
(Amerykański korespondent - Julien Bryan kameruje grupę wziętych do niewoli niemieckich jeńców w więzieniu na Pawiaku)
(WRZESIEŃ 1939)
WARSZAWA
Ofiary niemieckich bombardowań
(WRZESIEŃ 1939)
Z PAMIĘTNIKA WITOLDA GIEŁŻYŃSKIEGO
(PISARZA I PUBLICYSTY)
"15 września. Ani bombardowania, ani braki wyżywienia nie są tak męczące, jak zupełna nieświadomość, co się dzieje na frontach. Nawet komunikaty Naczelnego Dowództwa nie dochodzą do Warszawy. Polega się na niepewnych i przypadkowych wiadomościach radiowych oraz na plotkach. Gdyby im wierzyć - wszystko jest jak najlepiej, nasza obrona okrzepła: Gdynia broni się, bitwa pod Kutnem przybiera pomyślny obrót, Niemcy mieli odstąpić od oblężenia Warszawy. Rzeczywiście, dzisiaj naloty słabsze, ostrzał armatni też... Byle przetrwać! Tak brzmią codzienne przemówienia radiowe Starzyńskiego (prezydenta miasta) i płk. Lipińskiego, który zastąpił Umiastowskiego. Tak głoszą odezwy dowodzącego armią warszawską gen. Rómmla, znakomitego kawalerzysty, znanego z zawodów hipicznych, lecz zupełnie nie znanego z talentów strategicznych (notabene spolonizowanego Niemca, wywodzącego się z gałęzi rodowej von Rummel z Inflant, ale zupełnie nie spokrewnionego z niemieckim generałem Erwinem Rommlem).
Według źródeł niemieckich rząd polski miał już udać się do Rumunii. Co gorzej, to samo miał zrobić Naczelny Wódz! Nie do wiary..."
"16 września. Noc okropna. Jakiś nieustający szczęk żelaziwa, jakby tanki nacierały na tanki. Nie słychać już oddzielnych strzałów, tylko ciągły grzmot. Trudno zdać sobie sprawę, czy to odgłosy oddalającej się bitwy, czy przeciwnie - pod samą Warszawą walka wręcz.
Na krótkiej fali warszawskiej przedstawiciele państw neutralnych, którzy jeszcze pozostali w Warszawie, apelowali we wszystkich językach o pomoc dla Warszawy i możliwość jej ewakuacji. Mają w najbliższych dniach opuścić stolicę na podstawie porozumienia z oblegającymi. Od południa bombardowanie wzmogło się. Nie ominęło naszego domu redakcyjnego. Pocisk zburzył balkon i wyrwał kawał muru, posypały się szyby. Na ulicy byli ranni, nam się nic nie stało, ale postanowiliśmy przenieść pracę do przedpokoju, nie mającego okna."
15 września rozpoczęło się silne niemieckie natarcie na wybrzeżu Bałtyku, lecz pod Oksywiem siły niemieckie zostały odparte przez oddziały Obrony Wybrzeża (jako ciekawostkę powiem, że moja zmarła babcia twierdziła - zapewne tak poinformowana - że jej drugi mąż, walczył właśnie w oddziałach Obrony Wybrzeża. Potem okazało się - mój dziadek od strony ojca, który sam miał niemieckie korzenie, znalazł jego zdjęcie w niemieckim mundurze, a dziadek był konkretny facet i nie lubił jak się go okłamywało - że tak naprawdę to "Janek", bo tak się nazywał - walczył wtedy w szeregach Wehrmachtu. 😏 Cóż, takie koleje losu). Zbombardowany został port w Jastarni, gdzie znajdowały się jeszcze polskie stawiacze min i kilka mniejszych statków - które zostały zatopione. Tego dnia nalot Stukasów niszczy też największy na Helu skład amunicji.
Nad Bzurą Niemcy zaczynają zyskiwać przewagę, dzięki skierowaniu w ten rejon wycofanych spod Warszawy dywizji, oraz dzięki nieustannemu bombardowaniu lotniczemu. Nasi jednak - pomimo tego piekielnego ciążenia, braku map terenu na którym walczą, jedzenia i paszy dla koni - nie dawali łatwo za wygraną; po bitwie o Brochów (część Bitwy nad Bzurą) rotmistrz Szacherski z 7 Pułku Strzelców Konnych, tak oto pisał o sytuacji z 15 września: "Na drodze i wśród gruzów leżały trupy Niemców, obok walały się karabiny i hełmy. Nasi strzelcy zaczęli właśnie przenosić poległych w jedno miejsce, aby ich pochować. Kazałem starannie przeszukać mapniki i kieszenie zabitych w nadziei, że znajdzie się tak bardzo potrzebna nam mapa. (...) Nasze poszukiwania zostały wreszcie uwieńczone pomyślnym rezultatem. U poległego podoficera znaleźliśmy mapę rejonu Brochowa i Sochaczewa. Była to dla nas najcenniejsza zdobycz wojenna". Tego dnia, rozkazem gen. Tadeusza Kutrzeby Wielkopolska i Podolska Brygada Kawalerii miały się połączyć w jedną Grupę Operacyjną Kawalerii i oczyścić Puszczę Kampinoską z Niemców, otwierając sobie drogę ku Warszawie.
Gen. von Brauchitsch rozkazuje 3 Armii ponowne podjęcie szturmu Warszawy. Tego dnia po raz pierwszy Niemcy podchodzą pod Twierdzę Modlin - atak zostaje odparty. Warszawa jest już prawie całkowicie otoczona, z wyjątkiem północnego odcinka frontu od Palmir po Modlin - ale łączność z Twierdzą jest utrzymana.
Hitler przybywa na przedpola Pragi i wieży kościelnej w Glinkach na prawym brzegu Wisły obserwuje walki pod Warszawą.
Ciężkie walki toczą się też pod Twierdzą Brześć nad Bugiem, ale XIX Korpus Pancerny Guderiana nie jest w stanie opanować miasta.
4 Dywizja Lekka (gen. Ritter von Hubicki) złożona głównie z Austriaków, dociera do Włodzimierza Wołyńskiego - najdalej na wschód wysuniętego przyczółka, do którego dotąd dotarł Wehrmacht.
Niemcy wkraczają do Przemyśla.
Pod Lwowem koncentruje się polska obrona Frontu Południowego.
W Moskwie zostaje podpisane zakończenie walk w Mandżurii między Japonią a Związkiem Sowieckim. Stalin tylko na to czekał, teraz ma już wolną rękę do wspólnego z Hitlerem uderzenia na Polskę (notabene, w zawarciu tego porozumienia ogromny wkład miała niemiecka dyplomacja, która chciała przyspieszyć interwencję Związku Sowieckiego w Polsce).
16 września niemiecki pierścień wokół Bzury się zaciska, ale dywizje Armii Poznań przebijają się przez dolną Bzurę ku Warszawie, ten manewr nie udaje się jednak dywizjom Armii Pomorze, które zostają odcięte.
Tego dnia niemiecki I Korpus Armijny (gen. Petzel) ostatecznie zamyka okrążenie Warszawy od strony Modlina. Z niemieckich samolotów prócz bomb lecą teraz także ulotki z propozycją ewakuacji z Warszawy ludności cywilnej i korpusu dyplomatycznego. Pojawiają się też niemieccy parlamentariusze z żądaniem kapitulacji stolicy. Gen. Rómmel nawet ich nie przyjmuje, ale godzi się na opuszczenie miasta przez dyplomatów obcych państw. Po odmowie kapitulacji, Niemcy przeprowadzają silne natarcie z zamiarem zawładnięcia mostami na Wiśle. Atak zostaje odparty.
Ciężkie walki toczą się tego dnia pod Lwowem, Biłgorajem i Brześciem nad Bugiem.
Gen. Piskor - dowódca Armii Lublin, obejmuje także dowództwo nad Armią Kraków i przebija się w kierunku Lwowa.
W sztabie Naczelnego Wodza w Kołomyi, rysuje się plan przeprowadzenia dużego kontruderzenia od strony Przedmościa Rumuńskiego siłami już zebranych wojsk Frontu Południowego i Frontu Środkowego (które mają wyjść na tyły wojsk niemieckich). Front Północny ma zaś przeciwdziałać niemieckim atakom z kierunku Brześć nad Bugiem- Międzyrzecz-Dęblin. Do Lwowa wciąż zmierzają kolejne dywizje, co daje szansę na skuteczne skumulowanie sił i przeprowadzenie uderzenia, podobnego do tego znad Bzury. W każdym razie nastroje w sztabie Naczelnego Wodza są wielce optymistyczne.
Tego dnia, o godz. 18:00 ambasador Niemiec w Moskwie - hrabia von der Schulenburg dowiaduje się od ministra Matołowa Mołotowa, że Sowieci uderzą jutro lub najpóźniej pojutrze. Mołotow twierdzi, że w ciągu kilku kolejnych godzin poda Schulenburgowi dokładną datę sowieckiej interwencji.
A tymczasem sekretarka szefa Wydziału Operacyjnego Frontu Białoruskiego (który ma w dniu jutrzejszym uderzyć na Polskę) Leonida M. Sandałowa - mdleje, po przeczytaniu pierwszych linijek otrzymanego do przepisania na maszynie rozkazu ataku na Polskę. Sowieci są już gotowi do wojny.
Cóż, jak pisał (w 1946 r.) Aleksander Bregman o 17 września 1939 r.: "Prawdopodobnie przez lata całe będziemy analizowali tę straszliwą klęskę i dociekali, czy można jej było uniknąć. Jest to dyskusja konieczna. Ale, rzecz jasna, nie może to być tylko obrachunek błędów i szukanie ewentualnych winowajców. Rzeczą stokroć ważniejszą jest wyciągnięcie wniosków na przyszłość. Musimy analizować niedawną przeszłość, aby znaleźć odpowiedź na pytanie, jakie są warunki odzyskania utraconej niepodległości i - nieutracenia jej znowu. W ciągu dwudziestu lat niepodległości i jeszcze w pierwszych latach wojny polska myśl polityczna wychodziła na ogół z założenia, zrodzonego z doświadczeń rozbiorów, wydarzeń wieku XIX i pierwszej wojny światowej, że o ile współpraca niemiecko-rosyjska oznacza nieuniknioną klęskę Polski, o tyle konflikt i rywalizacja niemiecko-rosyjska niemal automatycznie prowadzi do odrodzenia i umocnienia niepodległego państwa polskiego. Najdosadniej ujął tę tezę Stanisław Mackiewicz, który w r. 1941 pisał: "Jak istnieją prawa ekonomiczne, jak istnieje prawo popytu i podaży, tak istnieje prawo rządzące polityką polską. Znaczenie polityczne Polski jest funkcją stosunków rosyjsko-niemieckich. Z chwilą kiedy stosunki te są złe, znaczenie Polski urasta, Polska odzyskuje polityczną samodzielność. Kiedy stosunki rosyjsko-niemieckie naprawiają się, samodzielność polityki polskiej pada. W chwili niemiecko-rosyjskiej jedności działania niepodległość Polski zamiera. (...) Dziś, w świetle wydarzeń ostatnich sześciu lat, cała teza ta wymaga zasadniczej rewizji. Okazała się ona słuszna tylko w swojej negatywnej części: porozumienie niemiecko-rosyjskie jest oczywiście zabójcze dla Polski. Natomiast konflikt niemiecko-rosyjski nie stanowi jeszcze gwarancji wzmocnienia stanowiska Polski. Tragizm naszej sytuacji wyraża się w tym, że podczas gdy porozumienie Rosji i Niemiec z 23 sierpnia 1939 oznaczało rozbiór Polski, wojna tych dwu państw prowadziła - bez względu na jej wynik - do zaboru Polski przez państwo zwycięskie. Różnica zaiste niewielka. Tezę o "prawie rządzącym polityką polską" musimy więc poddać rewizji. Znaczenie polityczne Polski jest nie tyle funkcją stosunków między Niemcami a Rosją ile raczej siły tych państw. Znaczenie Polski rośnie, gdy Niemcy i Rosja są słabe, i to bez względu na to, czy współdziałają ze sobą czy też walczą ze sobą. Natomiast niepodległość Polski jest zagrożona, gdy któryś z tych sąsiadów staje się na tyle potężny, by móc wznowić tradycyjną politykę ekspansji i podbojów. (...)
W stosunkach niemiecko-rosyjskich istnieje osobliwe wzajemne przyciąganie, dla którego trudno znaleźć analogię w stosunkach między jakimikolwiek innymi mocarstwami na świecie. Grają tu jakieś podświadome instynkty masowe, obopólna wiara, że - wszystko jedno czy przez porozumienie czy też przez walkę - dwa te narody muszą się zlać ze sobą, złączyć się i... władać światem. Mówi się, że zbrodniarza ciągnie na miejsce zbrodni. Można by bodaj twierdzić, że te dwa narody rozbójnicze ciążą ku sobie nawet wówczas gdy dzieli je wszystko, nawet gdy wiedzą, że ich cele nawzajem się wykluczają. Wszystko jedno czy współpracują ze sobą, czy też przygotowują się do walki - zawsze dążą do bezpośredniego kontaktu. Jakiekolwiek są w danej chwili ich stosunki, Polska przeszkadza i Niemcom i Rosji. Jeżeli pragną - z tych czy innych względów - współpracować, przeszkadza im, rozdzielając ich terytoria. Jeśli jedno z nich czuje się na siłach by poddać sobie drugie i urzeczywistniać siłą plan imperium od Renu (czy Atlantyku) po Władywostok, tak jak Hitler wczoraj, a Stalin dzisiaj - znowu Polska przeszkadza mu, stanowiąc zaporę, którą trzeba zniszczyć. (...) Polska nie może być niepodległa o ile jeden lub obaj jej sąsiedzi są w stanie budować imperium euroazjatyckie. W jakim wypadku warunek ten będzie spełniony? Kiedy zarówno Rosja jak Niemcy nie będą w stanie urzeczywistniać swego snu o bloku od Renu po Władywostok. Wydaje się, że pełną gwarancję dawałoby jedynie rozbicie Niemiec i Rosji na kilka mniejszych państw, przy jednoczesnym sfederowaniu się państw międzymorza bałtycko-czarnomorskiego. Tylko wówczas tragiczna dysproporcja sił między Niemcami, Polską i Rosją, wyrażająca się w stosunku, mniej więcej, 70:30:180, uległaby radykalnej zmianie".
I do tego właśnie potrzebujemy Ukrainy i Białorusi, a Białoruś i Ukraina potrzebują Polski. Jesteśmy na siebie skazani, na wspólną przyszłość (co oczywiście nie znaczy, że od razu mamy żyć w jednym kraju, nie o to chodzi) i im więcej zmierza ku temu faktów, tym lepiej, a serce me raduje się z każdym kolejnym tego typu zwiastunem odrodzenia wspólnoty dawnych Rzeczpospolitan:
TO UKRAIŃSKI PLAKAT MÓWIĄCY:
"BILIŚMY MOSKWĘ WTEDY, BĘDZIEMY BIĆ I TERAZ"
Podkreślam, to jest ukraiński plakat, a to co szczególnie rzuca się w oczy, to husarz i żołnierz w rogatywce. Rodzi się nowy naród, nowa Ukraina, która jest i będzie nam przychylna. To jest nieprawdopodobny kapitał na przyszłość, który jednak zapoczątkowali sami Polacy, przyjmując pod swój dach kilka milionów ukraińskich uchodźców. Odbudujemy Rzeczpospolitą w nowej formie, a Jej fundamentem już jest wsparcie i pomoc Polaków dla Ukraińców w tej wojnie, która tworzy nową jedność. Dziś, bogatsi o błędy przeszłości...
Stworzymy siłę, która w tej części Europy będzie stanowiła opokę dla wszystkich krajów Międzymorza, od Skandynawii po Grecję.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz