HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY
DO ABDUL HAMIDA II
SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO
Cz. XXIX
ŻONA
SERAJ POD RZĄDAMI ROKSOLANY/HURREM
(1534-1558)
Cz. XIV
GDZIE DWÓCH SIĘ BIJE...
Antonio de Rincón był dobrym dyplomatą, nad wyraz sprawnym i to pomimo swej znacznej nadwagi, która często uniemożliwiała mu szybkie i sprawne poruszanie się. Z pochodzenia był Hiszpanem, ale nie przeszkadzało mu to podjąć służbę na paryskim dworze króla Franciszka I. Król ten, ceniąc sobie zasługi jakie wyświadczał mu Rincón, mianował go w 1538 r. następcą Jeana de La Foresta na stanowisku francuskiego ambasadora w Konstantynopolu (Jean de La Forest rozpoczął swą służbę dyplomatyczną przy dworze sułtana Sulejmana w czerwcu 1535 r. jako pierwszy w dziejach francuski ambasador w Imperium Osmańskim). Rincón był jednak jeszcze sprawniejszy od Foresta, w przekonywaniu wezyrów i baszów a także i samego sułtana, w niezachwianą wierność króla Francji i konieczność utrzymania dalszego sojuszu (który został nadwątlony po wizycie cesarza Karola V w Paryżu - o czym pisałem w poprzednich częściach). Sulejman szybko dał się przekonać Rincón'owi i odesłał go nawet do Paryża, aby stamtąd przywiózł dokładne instrukcje swego monarchy co do nowego sojuszu w zbliżającej się nieuchronnie, nowej wojnie z Hiszpanią. Tak też się stało i po długiej audiencji u sułtana (czego - jak twierdził sam ambasador - Sulejman nie uczynił nigdy wcześniej "ani dla chrześcijanina, ani dla człeka tej samej wiary") Rincón opuścił Konstantynopol i przez Włochy udał się do Francji (początek 1541 r.). Tam, przyjęty przez Franciszka niczym bohater antyczny z wszelkimi honorami, uzyskał od króla dokładne instrukcje co do odnowienia aliansu z Portą i wspólnymi siłami zaatakowania hiszpańskiej floty. Wracając do Turcji, jechał tą samą drogą (czyli przez północną Italię), mimo że otrzymał ostrzeżenie iż nie będzie ona dla niego bezpieczna. Towarzyszący mu w podróży genueński kapitan - Cesare Fregoso doradzał pójście dłuższą, ale w jego mniemaniu bezpieczniejszą drogą przez Alpy, lecz Rincón chciał jak najszybciej znaleźć się w Konstantynopolu i postanowił płynąć łódką Padem ku Morzu Adriatyckiemu. Gdy jednak minęli Mediolan, ich łódź przechwycili ludzie markiza del Vasto (cesarskiego gubernatora Księstwa Mediolanu) i pozbawili życia zarówno Rincón'a jak i kapitana Fregoso, wrzucając ich ciała do Padu (lipiec 1541 r.).
Wiadomość o tym morderstwie dotarła do Paryża a potem do Konstantynopola jakieś dwa miesiące później i w jednej, jak i w drugiej stolicy spowodowała wybuch niechęci do Karola, którego i król i sułtan obwiniali o to morderstwo. Franciszek kipiał ze złości, a Sulejman chciał nawet nabić na pal austriackich posłów, którzy przybyli doń z Wiednia (choć się od tego powstrzymał). Zresztą morderstwo to wkrótce stało się głośne w całej Europie i wszyscy kolejni monarchowie (z papieżem Pawłem III na czele) zgodnie potępiali ów czyn. Cesarz zdawał sobie sprawę, że w tych warunkach nowa wojna z Francją i Imperium Osmańskim jest nieunikniona, a to oznaczało że należało się do niej dobrze przygotować. Cóż jednak najbardziej potrzebne jest na wojnie? Oczywiście pieniądze (Napoleon mawiał, że do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: "pieniądze, pieniądze i raz jeszcze pieniądze"), dlatego też z początkiem 1542 r. zwołał kastylijskie Kortezy, na których uchwalono podatek w wysokości 450 milionów hiszpańskich maravedis. Gdy to osiągnął, zabrał ze sobą syna (don Felipe) i udał się do Nawarry (gdzie przyglądał się umocnieniom Pampeluny), a następnie do Monzon w Aragonii, gdzie uzyskał na Kortezach kolejne 66 milionów maravedis (w tym mniej więcej czasie Calvete de Estrella zakupił dla 15-letniego już następcy tronu, co najmniej trzy książki: "Przysłowia", "Querella pacis" i "Pochwałę głupoty" Erazma z Rotterdamu - jako że książę Filip bardzo uwielbiał czytać książki, słuchać i komponować muzykę i polować - miał też własne mini zoo, złożone ze swoich ulubionych zwierzaków. Ciężka praca wychowawcza jego guwernera - Don Juana de Zuniga przyniosła nadspodziewane efekty i to do tego stopnia, że cesarz Karol - który tak często wyjeżdżał z kraju na wojny i podróże, że bardzo rzadko miał sposobność widywać swego syna - już w 1543 r. stwierdził w rozmowie z Filipem: "Dotychczas, chwała Bogu, nie rzuca się w oczy nic, co należałoby w tobie zganić". I rzeczywiście, chód, postawa, maniery przyszłego króla były nienaganne i biła z nich godność i to do tego stopnia, że nawet człowiek, który by go nie znał i spotkał go samego w lesie, musiałby przyznać iż jest to wielki pan. Don Felipe był do tego przystojny - o czym świadczą chociażby obrazy z pierwszych lat jego panowania, wykonane ręką Tycjana czy Antonisa Mora - choć już od najmłodszych lat cierpiał na pewne niedyspozycje żołądkowe. Może dlatego, że prawie nie jadał owoców, a warzywa bardzo rzadko; jadał zresztą dwa razy dziennie - przed południem i pod wieczór i z reguły takie same dania: smażone lub pieczone kurczęta, kuropatwy czy gołębie, dziczyznę, sarninę i wołowinę - z wyjątkiem piątków, kiedy były ryby. Filip jednak i w tym przypadku - ze względu na problemy żołądkowe - uzyskał od papieża dyspensę na jedzenie mięsa także w piątki, może tylko z wyjątkiem Wielkiego Postu. Nie znaczy to jednak, że owoce i warzywa [np. sałatki] nie gościły na jego stole, tylko że wydatki kuchni królewskiej pokazują że sprowadzano ich bardzo niewiele i wydaje się że Filip też za nimi nie przepadał).
Podróż do Nawarry i Aragonii pozwoliła ojcu i synowi pobyć ze sobą dłużej, czego po śmierci matki szczególnie brakowało młodemu następcy tronu, a i Karol - jako człowiek bardzo kochający swą rodzinę, jednak ze względu na obowiązki, nie poświęcający jej wystarczającego czasu i uwagi - też wykorzystał ten czas, do lepszego poznania dorastającego syna. Był on już w tym wieku, kiedy należało pomyśleć nad wybraniem mu odpowiedniej kandydatki na żonę i zaraz po powrocie do Toledo, Karol V natychmiast się tą kwestią zajął, wybierając dla syna księżniczkę portugalską - Marię Manuelę (rówieśniczkę Filipa). Szybko, bo jeszcze w 1542 r. doszło do podwójnych zaręczyn: Filipa i Marii Manueli a także Joanny i Juana Manuela (syna i następcy króla Portugalii - Jana III), śluby miały się odbyć w kilka miesięcy później. Owe matrymonia miały zapewnić cesarzowi Karolowi sojusznika i spokój na Półwyspie Iberyjskim, gdy przyjdzie czas ruszyć zbrojnie na wojnę. Szczególnie korzystny był związek Joanny z dom Juanem (nie ma tutaj błędu językowego, bowiem o ile w Hiszpanii następców tronu i przedstawicieli wyższej szlachty zwano "donami", o tyle w Portugalii zastępowano spółgłoskę "n" literą "m"), a to z tego powodu, że król Jan III od razu zapłacił posag za córkę w wysokości 300 tysięcy dukatów. Te pieniądze bez wątpienia bardzo przydały się Karolowi w nadchodzącej wojnie, tym bardziej że królewski skarbiec ciągle świecił pustkami.
A tymczasem śmierć Rincóna wcale nie powstrzymała Franciszka i Sulejmana od ponownego zawarcia sojuszu. Nowym ambasadorem Francji w Konstantynopolu został teraz młody (25-letni) kapitan francuskiej floty - Antoni Escalin des Aimars, znany też jako kapitan Polin (a później jako baron de la Gardie). Szybko (wrzesień/październik 1541 r.) przedostał się na Węgry (gdzie wówczas przebywał Sulejman ze swą armią, kończąc podbój tego kraju i utworzenie węgierskiego pasaliku) i stanął przed obliczem sułtana, wioząc ze sobą propozycje króla Franciszka, wspólnego ataku na posiadłości cesarza. Polin okazał się jeszcze skuteczniejszy od Rincóna (jak pisał Brantome: "Chodził, kręcił się, nadskakiwał, negocjował, monopolizował i wszystko robił tak dobrze, tak skutecznie pozyskał sobie kapitana janczarów Porty, że mógł przemówić do Wielkiego Pana, jak tego pragnął, często z nim rozmawiał i jego towarzystwo było dlań tak miłe, że w końcu uzyskał od niego to, czego chciał"). Sułtan ponownie posłał go do Paryża, aby Franciszkowi przedstawił jego propozycje kampanii i tak też uczynił, przemierzając drogę z Konstantynopola do Zamku w Fontainebleau w zaledwie trzy tygodnie (notabene, Zamek w Fontainebleau był oczkiem w głowie króla Franciszka, który planował przenieść tam siedzibę rządu - jak w sto czterdzieści lat później uczynił Ludwik XIV, przenosząc siedzibę francuskiego rządu do Wersalu. Fontainebleau było też królestwem "blondynki o niebieskich oczach" Anny de Pisseleu d'Heilly księżnej d'Etampes - królewskiej metresy. Anna miała już wówczas 34 lata, była więc kobietą jak na owe czasy dość sędziwą, szczególnie że królowie gustowali w młodych dziewczętach - np. hiszpański ambasador w Londynie radził Henrykowi VIII po śmierci Jean Seymour w październiku 1537 r., aby na nową żonę wziął sobie młodą dziewicę, która nie posiadając doświadczenia, będzie mogła być "ukształtowana na królewską miarę" - dokładnie miał rzec: "Wasza Królewska Mość ukształtuje ją sobie podług swego rozmiaru" 😉 Starzejący się - miał 48 lat - król Franciszek bardzo jednak miłował swą kochankę i na wiele jej pozwalał; jednak na dworze w Luwrze z jej koterią konkurowała silna koteria, skupiona wokół stronników kochanki królewskiego syna, 23-letniego księcia Henryka - Diany de Poitiers.
Co prawda, od 1533 r. Delfin Francji żonaty był ze swoją rówieśnicą, włoską szlachcianką pochodzącą z rodu Medyceuszy, bratanicą papieża Klemensa VII - Katarzyną Medycejską, to jednak bez wątpienia gustował w starszych od siebie kobietach, a Diana de Poitiers była od niego prawie o dwadzieścia lat starsza i mogła być jego matką. Spotkali się po raz pierwszy na turnieju rycerskim 7 lipca 1530 r., w tydzień, po powrocie do Francji z hiszpańskiej niewoli jego i jego starszego brata - Franciszka. Podczas tego turnieju obaj bracia stanęli przeciwko sobie w szranki: 12-letni Franciszek walczył w imieniu kochanki swego ojca madame d'Etampes, zaś 11-letni Henryk pochylił kopię właśnie u stóp Diany de Poitiers, żony wielkiego seneszala Normandii - Louisa de Braze. Był on czterdzieści lat starszy od swej małżonki i zmarł w 1531 r. a Diana - wzorem antycznej królowej Halikarnasu Artemizji - wystawiła mu piękne mauzoleum na zamku w Anet i przywdziała kolor sukni biały i czarny. Młody książę zakochał się w Dianie, a ta, wiedząc o tym, pozwalała, by miłował ją platonicznie, z daleka. Trwało to pięć lat, ale gdy w sierpniu 1536 r. zmarł w Tournon w Prowansji następca tronu, starszy brat Henryka - Franciszek [zmarł po wypiciu w upalny dzień jednym haustem kubka wody z lodem, twierdzono jednak potem , że został otruty] teraz 17-letni Henryk stał się następcą tronu, a wówczas to Diana de Poitiers po raz pierwszy mu się oddała na zamku Ecouen w całkowitej tajemnicy, i tak 36-letnia, ale wciąż piękna kobieta, całkowicie zawładnęła sercem 17-letniego młodzieńca i stan ten utrzymywał się praktycznie aż do śmierci Henryka w niefortunnym turnieju w lipcu 1559 r.).
Wojna wybuchła 12 lipca 1542 r. gdy Franciszek I wypowiedział ją cesarzowi (jako powód wojny wymieniał zamordowanie Rincóna i Fregoso, oraz niezwrócenie Francji pewnych niewielkich terytoriów, obiecanych wcześniej w traktacie z Aigues-Mortes z 1538 r.). Papież Paweł III starał się jeszcze zapobiec temu konfliktowi, wysyłając do obu władców swoich przedstawicieli, ale nadaremnie; król Franciszek i dwór francuski pałał wielką nienawiścią do cesarza, a i ten nie pozostawał im dłużny. Delfin Henryk (pożegnawszy się ze swą kochanką Dianą, a zupełnie pominąwszy żonę) wyruszył teraz na południe ku twierdzy Perpignan, leżącej za Pirenejami, której bronić miał książę Alba (notabene, Henryk był duży i silny, ale jak mawiali jemu współcześni "bez blasku", twarz miał bez wyrazu, często też popadał w melancholię i sprawiał wrażenie zadumanego lub zaspanego. Król Franciszek - jego ojciec - nie lubił takich ludzi, sam był bowiem kipiącym gejzerem i osoby zbyt melancholijne doprowadzały go do pasji, dlatego też nie przepadał za swym młodszym synem, całą miłość przelewając na zmarłego w 1536 r. starszego syna Franciszka. Henryk wyczuwał niechęć ojca i często specjalnie go prowokował. W każdym razie na królewskim dworze w Paryżu powstały dwie koterie: pierwszą reprezentował książę Henryk i Diana de Poitiers, drugą księżna d'Etampes do której zbliżyła się - odtrącana przez męża - Katarzyna Medycejska i tą drugą koterię wspierał sam król Franciszek, który Katarzynę lubił, bo potrafiła go rozweselić rozmową i swą śmiałością. Katarzyna bardzo chciała również przynależeć do królewskiej kompanii myśliwskiej, w której kobiety uczestniczyły równie licznie, jak mężczyźni [choć nie zawsze ich celem było polowanie na grubego zwierza, większość z nich bowiem polowała raczej na posażnego i dobrze ustosunkowanego męża, ale i kobiety dawały radę podczas polowań; nawet zakonnice - a i takowe znajdowały się w królewskim orszaku - wyśmienicie strzelały z łuku lub rzucały oszczepem w zająca, sarnę czy dzika]. Królewska kompania myśliwska podróżowała wraz z monarchą po całym kraju - a wraz z nimi kilkanaście tysięcy ludzi, głównie żołnierzy, kucharzy, praczek oraz pań lekkich obyczajów. Dla króla i możnych rozbijano przestronne namioty, reszta chroniła się i sypiała na wozach i pod wozami. Tak więc młoda Katarzyna Medycejska pragnęła dołączyć do tego elitarnego "klubu", a gdy już jej się to udało, ciągle przytrafiały jej się jakieś niemiłe wypadki, które tylko rozbawiały monarchę i jednocześnie budziły w nim sympatię do tej dziewczyny; np. raz spadła z konia tak niefortunnie, że złamała sobie nogę, innym razem uderzyła się w głowę o grubą gałąź i musiała być przewieziona do zamku. Nie były to jedyne "atrakcje" młodej małżonki następcy tronu, bowiem podczas pobytu męża na wojnie, ona znalazła sobie sympatię, w postaci rycerza o imieniu Vendome de Chartres i starała się zwrócić na niego swą uwagę, a ponieważ on nieustannie otaczał się wianuszkiem wielbicielek, było to dość trudne. Ostatecznie jednak po Nowym Roku 1543 r. wpadła na ciekawy pomysł - o którym to opowiem w kolejnej części).
A tymczasem w Konstantynopolu sułtan Sulejman ostatecznie zdecydował (październik 1542 r.) kto obejmie namiestnictwo nieobsadzonej już od prawie półtora roku prowincji Manisy. Nie było żadnego zaskoczenia, że po Mustafie namiestnictwo to przejmie najstarszy syn Sulejmana i sułtanki Hurrem - książę Mehmed. Był to niewątpliwie policzek dla Mustafy, ale wrogowie Hurrem mogli się spodziewać, że przynajmniej teraz, gdy jej syn otrzymał swoją prowincję, ona opuści wreszcie harem i wyjedzie (jak nakazywała tradycja) wraz z synem, wspierać go w rządach. Tak się jednak nie stało. Hurrem zapewne wiedziała, że prawdziwa władza jest w haremie, u boku sułtana, jeśli więc wyjedzie, straci wpływ na bieg wydarzeń (np. takich, że sułtan weźmie sobie nową nałożnicę do alkowy, czego dotąd - z szacunku dla Hurrem - nie czynił; co też potem było powodem oskarżeń Roksolany o czary i rzucenie uroku na Sulejmana). W każdym razie Mehmed w listopadzie 1542 r. wyjechał do Manisy bez matki. Ta bowiem postawiła na swoim - została w haremie, swoim królestwie, którego nie zamierzała opuszczać.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz