"CIEKAWA"
KORESPONDENCJA
"TY KACIE NARODU LUDZKIEGO, NIE PANIE, KTÓRY PODDANYM SWOIM JAKO BYDLĘTOM, NIE JAKO LUDZIOM ROZKAZUJESZ"
Fragment odpowiedzi, wysłanej carowi Iwanowi Groźnemu przez kanclerza Jana Zamoyskiego, na list tamtego oczerniający króla Stefana Batorego
(1581)
Doprawdy ciekawa była korespondencja dyplomatyczna polsko-moskiewska (szczególnie od czasu panowania Stefana Batorego), która w te żaden sposób nie przypominała normalnej międzynarodowej korespondencji, którą wysyłały do siebie europejskie monarchie. Próżno było w niej bowiem szukać jakichkolwiek zwrotów grzecznościowych, czy chociażby szacunku dla tytułów i sprawowanej władzy. Wcześniej nie było z tym większych problemów, ale gdy w 1472 r. moskiewski kniaź - Iwan III Srogi poślubił wnuczkę cesarza bizantyjskiego Manuela II Paleologa - Zoe (Zofię) Paleolog, a biorąc pod uwagę że w 1453 r. Turcy Osmańscy zdobyli Konstantynopol - rozpoczęła się swoista moskiewska "wojna na tytuły". Już w 1474 r. Iwan (w korespondencji z biskupem Dorpatu - wówczas w państwie Kawalerów Mieczowych) ogłosił Nowogród Wielki swą "dziedziczną ojcowizną" i nazwał się: "Z Bożej łaski carem Wszechrusi". Tak powstała koncepcja "Trzeciego Rzymu" której uznanie moskiewscy władcy próbowali wymusić na sąsiednich krajach (głównie na polsko-litewskiej Rzeczpospolitej i na Szwecji).
Moskiewskich kniaziów wspierali w tym cesarze rzymscy z rodu Habsburgów rezydujący w Wiedniu, którzy (szczególnie Maksymilian I Habsburg) nęcili Iwana III i jego syna Wasyla III, przyznaniem tytułu królewskiego (co akurat kniaziów nie zadowalało, jako że sami uważali się za następców cesarzy bizantyjskich). Taka jednak polityka cesarzy rzymsko-niemieckich drażniła polskich monarchów, którzy nie uznawali wymuszonego tytułu moskiewskich władców. W 1514 r. na niemiecką propozycję ukoronowania Wasyla, odpowiedział Zygmunt I Jagiellończyk, nakazując zamontować na kopule kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu zamkniętą koronę królewską, otoczoną stylizowaną literą "S" (od łacińskiego imienia Sigismundus - czyli Zygmunt) z Białym Orłem w środku. Miało to symbolizować równorzędną pozycję króla i cesarza i potęgę Polski wobec cesarza rzymskiego narodu niemieckiego i "cara Wszechrusi". Prawdziwe problemy zaczęły się jednak, gdy w styczniu 1547 r., młody (16-letni) Iwan IV Groźny oficjalnie koronował się na pierwszego cara Wszechrusi i jednocześnie nazwał się "namiestnikiem Boga na ziemi". Strona polska nie zamierzała tych tytułów uznawać, gdyż Iwan nadał je sobie sam, godzono się jedynie uznać go za cara Kazania i Astrachania - gdyż już wcześniej tamtejszych chanów tatarskich zwano w Rzeczpospolitej carami, ale to wszystko i też nie w oficjalnej korespondencji.
Prawdziwa wojna na tytuły wybuchła jednak dopiero po wymarciu dynastii Jagiellonów (1572 r.) i wstąpieniu na tron Rzeczypospolitej Stefana Batorego (1575 r.). Wojny z Moskwą, jakie prowadził ten król, miały bardzo sprawne przygotowanie propagandowo-informacyjne, a królewska kancelaria słała listy na europejskie dwory, informując o konieczności prowadzenia wojny cywilizacyjnej ze wschodnią barbarią (do czego kiedyś jeszcze zapewne powrócę, teraz jednak skupię się na korespondencji pomiędzy tymi dwoma władcami - Stefanem i Iwanem). Polacy nauczyli się już, że w korespondencji dyplomatycznej że wschodnim sąsiadem nie ma sensu powoływać się na podstawy prawne tytułów czy ziem i że najlepszym sposobem aby do Moskali cokolwiek dotarło, jest używanie ostrego, a często obraźliwego języka. Tak więc królewska kancelaria pisała m.in.: " Moskiewski kniaziu (...) oddaj Smoleńsk, Połock, Inflanty całe (...) i inne zrabowane przez ciebie i przodków twoich ziemie i (...) wróć na stepy swoje, skąd cię diabeł z łańcucha wyrwał (...) ty niewolniku bisurmanow". Iwan nie pozostawał dłużny, pisząc do Batorego list rozpoczynający się od słów: "Ty, sosied". Słowo "sąsiad" bardzo rozgniewało Batorego i w kolejnym liście użył on już sformułowania: "Iwanie moskiewski" bez tytułu kniazia. W 1581 r. Iwan zarzucił polskiemu królowi iż pochodzi z wyboru, a nie z dziedzicznego nadania jako "pomazaniec Boży", zatem nie jest mu równy pozycją i dostojeństwem. Zarzucał mu też zanik uczuć chrześcijańskich i stosowanie "ognistych kul" podczas bitew - "wynalazek nowy i nieludzki" jak twierdził Iwan. Na list ten, w imieniu Batorego odpowiedział kanclerz Zamoyski, pisząc: "Tobie byłoby ciężko, gdybyś się był tym sposobem nie urodził, bo byś państwa żadnego nigdy nie dostał, musiałbyś być albo pasterzem, albo zbójcą". Batory i Zamoyski posłali Iwanowi również łacińską "Kronikę Sarmacyjnej" Aleksandra Gwagnina, w której autor jasno dowodził że moskiewscy kniazie byli hołdownikami chanów perekopskich, a nie "potomkami Oktawiana Augusta" jak twierdził Iwan. Radzili mu też czytać pięćdziesiąty psalm Dawida, w którym chrześcijanin miał poznać samego siebie.
Iwan, aby zdyskredytować polskiego monarchę, wysłał kopie jego listów na dwór wiedeński i do książąt niemieckich, gdzie zyskał zrozumienie i poparcie. W odpowiedzi Zamoyski posłał jego listy do papieża, dodając iż moskiewski władca "odpisy nasze po Niemczech rozsyła". Papież Grzegorz XIII uznał że język, jakim posługiwał się w dyplomacji Iwan, jest niedopuszczalny. Obraźliwa korespondencja trwała jednak w najlepsze przez cały okres wojny (1578-1581). Doszło nawet do tego, że po jednym z takich listów od Iwana, król Batory wyzwał go na pojedynek (1581 r.), pisząc: "Usiądź na swój koń, a porozumiemy się między sobą o czasie i miejscu, tam pokaż się mężem, jako sprawiedliwości ufasz, sami ze sobą uczynimy dwa, tak mniej krwi chrześcijańskiej będzie przelane". Oczywiście do pojedynku takiego nigdy nie doszło. Wojna została wygrana przez Rzeczpospolitą, zdobyto Połock, Wielkie Łuki i oblężono Psków, dokonano dalekiego rajdu w głąb państwa moskiewskiego i siły hetmana Krzysztofa Radziwiłła "Pioruna" rozbiły Moskali w bitwie pod Toropcem (sierpień 1581) i doszli do Wołgi. Pod Staricą do niewoli dostałby się sam car Iwan - ocalili go moskiewscy agenci, którzy poinformowali Polaków, że Iwan dysponuje tam ogromną armią, podczas gdy w rzeczywistości był bezbronny.
W czasie podpisywania pokoju w Jamie Zapolskim w styczniu 1582 r. Moskwicyni starali się wymusić tytulaturę Iwana jako: wielkiego pana i cara. Gdy Polacy odmówili użycia takiej tytulatury, moskiewscy posłowie zaproponowali, aby nazwano go przynajmniej carem Kazania i Astrachania, powołując się, że tak tytułował go jeszcze król Zygmunt II August. Polacy zażądali więc dokumentów potwierdzających ten fakt, ale Moskale stwierdzili że zapomnieli je wziąć. Na to wystąpił Michał Haraburda, pokazując dokumenty przymierzy z wcześniejszych dekad, gdzie nie było o tym ani słowa. Poza tym Moskale domagali się dopisania do traktatu, że Iwan przekazuje Polsce nie tylko zajęte Inflanty, ale również Rygę i zamki w Kurlandii. Problem polegał na tym, że Ryga od 1561 r. była w polskich rękach (a raczej była wolnym miastem pod opieką polskiego władcy), a Kurlandia była księstwem lennym Rzeczypospolitej. Dopisanie ich do traktatu stwarzałoby okazję występowania w przyszłości o ich zwrot przez Moskwę, dlatego też strona polska nie zgodziła się na ich umieszczenie. Gdy traktat zawarto (15 stycznia 1582 r. późno w nocy) jeden z posłów królewskich Michał Haraburda - wyznania prawosławnego - namawiany przez Moskali do ucałowania prawosławnego krzyża wielkiego księcia, wybrał katolicki krzyż. Oczywiście nie dlatego, jak błędnie sądził papieski wysłannik - Possevino, iż bliżej mu było do katolicyzmu. Polski Rusin był poddanym króla polskiego - władcy, który twierdził: "Nie będę królem waszych sumień", niż prawosławnego moskiewskiego satrapy, traktującego własnych poddanych jak zwierzęta, które można upokarzać i zabijać do woli (nic zatem dziwnego że Stalin bardzo lubił Iwana Groźnego, widząc w nim zapewne personifikację własnej osoby).
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz