CZYLI JAK WŁADCY MUCHOMORZA DOTARLI DO NOWEGO ŚWIATA
HALFDAN JASNOWŁOSY
Cz. VI
Po śmierci pierwszego kalifa z rodu Abbasydów - Abu al-Abbasa al-Saffaha (sprawującego władzę w latach 750-754), syna Muhammada ibn Alego "Imama" (będącego prawnukiem Abbasa ibn Abd al-Muttaliba - wuja Mahometa), władzę nad kalifatem przejął jego starszy brat - Abu Dżafar al-Mansur. Nie był to jednak spokojny czas dla nowej dynastii, gdyż co chwila wybuchały najróżniejsze bunty, mające swe oparcie w religii - czy to w islamie, czy też w... zoroastryzmie. Przywódcą pierwszego takiego buntu religijnego był założyciel sekty łączącej w sobie zarówno islam jak i zoroastryzm Bihafarid - syn Mahwarwardina, który zaczął budować swój ruch religijny jeszcze w latach 40-tych VIII wieku (czyli podczas trwania antyomajadzkiej rebelii). Twierdził że siedem lat swego życia spędził w Chinach, że tam zginął i ponownie wrócił do życia z Zaświatów (ciekawe czy doświadczył czegoś, co można by dziś sklasyfikować jako śmierć kliniczna, czy też po prostu to sobie wszystko wymyślił?). Na dowód tego że nie kłamie, pokazywał ciemnym chłopom perskim zwitek jedwabnego materiału, który ponoć miał dostać w Zaświatach (czyli najprawdopodobniej był to zwykły hochsztapler, który chciał połączyć kwestie religijne z przywództwem politycznym, a przynajmniej tak mi się wydaje). Głosił równość społeczną wszystkich ludzi i twierdził, że ci, którzy mają więcej, powinni oddawać 1/7 swych dochodów na utrzymanie ludzi biednych i upośledzonych umysłowo. Swoje tezy ponoć zawarł w spisanej przez siebie księdze, która się nie zachowała. Swoich zwolenników zebrał w okolicach Niszapuru (dzisiejszy Iran) i tam też działał. W młodym wieku przyjął islam, ale potem porzucił go i wrócił znów do religii przodków, czyli zoroastryzmu (w końcu był Persem, a należy pamiętać że perska świadomość narodowa w tamtym czasie już mocno zakiełkowała. W Europie ten proces zacznie się dopiero od X wieku, a szczególnie w wieku XI, XII i XIII). Praktykował więc tradycyjną perską modlitwę szeptaną (zamzam) i kult ognia. Wyznawał też z pewnością wiarę i oddawał cześć Ahura Maździe, ale potrafił to w jakiś dziwny sposób łączyć z islamem. Jego zwolennicy modlili się siedem razy dziennie z twarzą zwróconą w kierunku słońca, nosili długie włosy i rezygnowali z krwawych ofiar (chyba że bydło ofiarne było już stare i zniedołężniałe, to zabijano je tylko po to, aby je zjeść). Jednak według tego co twierdził arabski historyk i filozof al-Biruni, zwolennicy Bihafarida dopuszczali się zbrodni i atakowali okolicznych pobożnych Arabów i Persów. Nie wiadomo na ile jest to prawdą, a na ile maiało być potwierdzeniem tego, iż ruch ten należało zlikwidować, czyli trzeba było go przedstawić w jak najgorszym świetle. W każdym razie ową sektę (bo tak należy ją nazwać) zlikwidował gubernator Chorasanu - Abu Muslim (Bihafarid został stracony w Niszapurze) zanim jeszcze sam został zabity z rozkazu kalifa al-Mansura (755). Spora część zwolenników Bihafarida zbiegła w góry i tam stworzyła nową społeczność zoroastryjską (w wydanej w 982 r. arabskiej księdze geograficznej "Hudud al-alam", wymieniona została miejscowość Barakdiz leżąca nad rzeką Marw, nad którą górowała silna twierdza. Opis sugerował "Zorastryjczycy, nazywani Bih-Afridi żyją tutaj").
Drugą sektą religijną jaka wytworzyła się w tamtym czasie w kalifacie, to byli abumuslimijczycy, czyli wyznawcy Abu Muslima. Jak już pisałem w poprzedniej części, Abu Muslim był głównym autorem zwycięstwa rewolucji Abbasydów i upadku rodu Omajadów. Ponieważ jednak urósł zbytnio w siłę, kolejni kalifowie (al-Saffah i jego brat al-Mansur) obawiali się że ogromne poparcie jakim cieszył się zarówno wśród żołnierzy jak i ludu, może przerodzić się w coś poważniejszego i Abu Muslim sam może sięgnąć po tytuł kalifa. Dlatego też został zgładzony (uduszony) w rodowej rezydencji Abbassydów w al-Haszymiji (755). Ale poparcie jakim się cieszył nie osłabło, a wręcz przeciwnie, jeszcze się spotęgowało, przeradzając się w prawdziwy kult zamordowanego. Od razu też pojawiły się dwie grupy jego wyznawców. Jedna twierdziła że Abu Muslim tak naprawdę nie został zabity, lecz w jego zastępstwie zginął sam szatan, który przybrał postać Muslima (ten zaś żywcem wstąpił do Nieba). Druga grupa godziła się z jego śmiercią, ale również uważała go za wybranego przez Boga imama, który ponieważ nie pozostawił po sobie synów a jedynie córkę, to właśnie ją - Fatimę widzieli jako kolejnego imama i następcę wybranego przez Boga Abu Muslima. Jeszcze w 755 r. do Fatimy jako kolejnego imama (przynajmniej dla niektórych, bo nie wszyscy ją uznawali) przybył perski szlachcic o imieniu Sindbad (Sunbad). Pragnął on podnieść sztandar buntu przeciwko nikczemnym Abbasydom, którzy nie potrafili uszanować tego, co Abu Muslim uczynił dla ich rodu. Nie wiadomo czy prosił o błogosławieństwo? Nie wiadomo też, czy w ogóle wyznawał islam, gdyż pociągnął za sobą ogromne masy perskiego chłopstwa (w większości wyznające zarówno zorastryzm jak i jego zreformowane kierunki - manicheizm i mazdakizm). Powodem buntu było zadośćuczynienie i ukaranie sprawców, którzy przelali krew Abu Muslima (czyli automatycznie bunt godził we władzę kalifa). W krótkim czasie Sindbad opanował cały Chorastan i Taberastan, a w Reju w jego ręce wpadł pokaźny skarbiec namiestnika Chorasanu. Kalif al-Mansur natychmiast wysłał tam swoje wojsko pod dowództwem Dżauhara i doszło do starcia pomiędzy Hamadanem a Rejem, które to zakończyło się całkowitą klęską wojsk Sindbada, jego ucieczką z pola bitwy i wybiciem jego w większości chłopskich, a co za tym idzie nie wyćwiczonych i nieprzygotowanych do otwartej walki w polu żołnierzy. Bunt Sindbada trwał 70 dni. On sam zdołał uciec, ale wkrótce potem został rozpoznany przez jednego z Persów i przez niego zabity (odciętą głowę Sindbada jego morderca przywiózł osobiście na dwór kalifa do al-Haszymiji w pobliżu Kufy).
Wydawało się teraz że bunt ów został ostatecznie stłumiony, ale nie do końca, ponieważ zwycięski Dżauhar wszedł teraz w posiadanie licznego skarbu namiestników Chorosanu i postanowił przywłaszczyć go sobie, a co za tym idzie - stanąć na czele nowego buntu przeciwko kalifowi. Zaczął więc gromadzić wokół siebie nie tylko Arabów i muzułmanów perskich, ale również zoroastryczyków z dawnej armii Sindbada. Wiele mu z tego nie przyszło, ponieważ wkrótce potem został zamordowany a zgromadzeni przez niego buntownicy zbiegli gdzie tylko mogli. Było oczywiste teraz, że kalif będzie mieścił się na wszystkich, którzy wsparli bunt Sindbada i Dżauhara. Abumuslimijczycy musieli więc dobrze się ukryć. Przeniesiono się teraz w rejony górzyste, tak aby dobrze się zakonspirować. Fatima, która przez część zwolenników Abu Muslima uważana była za kolejnego imama, również została dobrze ukryta, a jej los odtąd pozostał nieznany. Ale stłumienie buntów zwolenników Bihafarida i Abu Muslima nie zakończyło tego niespokojnego okresu dla kalifatu. Już bowiem w 756 r. biały sztandar buntu (w odróżnieniu do czarnego, używanego przez Abbasydów) podniósł w prowincji Mawarannahr (inaczej Międzyrzecze, czyli Mezopotamia - dzisiejszy Irak) niejaki Ishaqa, podający się za syna zajdyckiego imama Jahji bin Zajda - zabitego jeszcze za Omajadów w 743 r. Ci ubrani na biało (co miało być symbolem ich czystości i jedności z Bogiem) rewolucjoniści Ishaqa, łączyli w sobie zarówno elementy islamu, jak mazdakickiego programu reform społecznych. Ishaq głosił też równość wszystkich ludzi i to nie tylko w oczach Boga, ale również tu, na Ziemi, a co za tym idzie twierdził, że wszyscy powinni posiadać tyle samo - stworzył więc społeczeństwo proto-komunistyczne. Ishaq działał nieco jak taki Robin Hood, atakował wszystkich, którzy mogli zagrozić jego społeczności i zgromadzone w ten sposób dobra rozdawał pomiędzy członków swojego zgromadzenia. Sam przybrał tytuł "Turk" (Turek), nawiązując tym samym do innych niż arabskie ludów (ponoć oprócz Allaha oddawał cześć również Ahura Maździe, co miało jednoczyć zarówno muzułmanów jak i zorastryjczyków z jego wspólnoty). Oczywiście działalność Ishaqa długo nie trwała. Został zabity jeszcze w tym samym 756 r. a jego zwolennicy rozpędzeni, ale... nie zniszczeni. Już w roku następnym zwolennicy Ishaqa zamordowali wysłanego przez kalifa nowego gubernatora Chorasanu - Abu Dawuda, dając tym samym do zrozumienia że przetrwali i gotowi są do dalszych buntów.
Równie niebezpiecznym - choć w tamtym czasie jeszcze nie aż tak bardzo jak wyżej wymienione bunty - był ruch niejakiego Haszima bin Hakima, zwanego Muqanna ("Zawoalowanym"). Brał on wcześniej udział w rewolucji Abu Muslima przeciwko Omajadom i dosłużył się w tej "Czarnej Armii" rangi niższego dowódcy. Jednak z chwilą gdy do władzy doszli Abbasydzi, Haszim porzucił służbę i zaczął działać na własną rękę. Z żołnierza przerodził się teraz w proroka i swoistego reformatora religijnego. Swoim zwolennikom również nakazywał ubierać się na biało. Propagował równość społeczną i podział majątków pomiędzy wszystkich, tak aby każdy miał po równo. Przyciągało to do niego oczywiście najbiedniejszych, zaś oddalało tych, którzy posiadali większy majątek. Działał on w okolicach swojego rodzinnego Marwu i z czasem zaczął się coraz bardziej radykalizować. Wreszcie odpalił ostateczną bombę (przebijając tym samym wszystkich jemu podobnych i wymienionych przeze mnie wcześniej) głosząc, iż jest... samym Bogiem 👍. Twierdził też że był biblijnym Adamem, Noem, Abrahamem, Mojżeszem, Jezusem, Mahometem i Abu Muslimem. Kalifat oczywiście nie mógł tolerować temu podobnych bluźnierstw, dlatego też władze pochwyciły i uwięziły Mugannę. Było oczywiste że czeka go śmierć, bo nic innego nie przysługiwało za bluźnierstwo wobec samego Boga. Udało mu się jednak uciec z więzienia (prawdopodobnie dzięki swoim zwolennikom, którzy albo opłacili straże, albo też w inny sposób doprowadzili do uwolnienia go z lochu). W każdym razie zbiegł i przez kilka lat następnych lat zaszył się gdzieś, nie dając znaku życia. Powróci do Marwu dopiero ok. 770 r. ponownie głosząc swoje teorie, a w 776 r. stanie na czele buntu przeciwko Abbasydom. Do jego osoby jeszcze wrócimy, teraz zaś zajmijmy się innymi przedstawicielami ówczesnych zgromadzeń religijnych w kalifacie Abbasydów. W latach 758-759 w Sistanie wybuchło wielkie powstanie pod wodzą Husajna bin ar-Ruqady, przywódcę charadżytów (odłączonych). W tamtym czasie charydżyci byli już jedną z wielu sekt, a ich początki sięgają konfliktu pomiędzy Alim, a gubernatorem Syrii Muawiją (założycielem rodu Omajadów) w latach 656-661. Początkowo należeli oni do zwolenników Alego, którego uważali za wybranego przez Allaha do przewodzenia ummie (czyli muzułmańskiej społeczności). Jednak gdy w 657 r. Ali zdał się na arbitraż w sporze z Muawiją, uznali iż jednak nie posiada on Bożego namaszczenia i jeden z charydżytów w 661 r. zamordował Alego. Od tej pory Charydżyci wierzyli, że każdy muzułmanin któremu pod względem moralnym i religijnym nie można niczego zarzucić, może zostać klifem, gdyż wszyscy wyznawcy Allaha są sobie równi. Nie uznając i nie godząc się na kolejnych kalifów z rodu Omajadów (ale i wcześniejszych następców Mahometa) charydżyci realnie izolowali się od całej reszty muzułmanów i zamykali w swoistej sekcie fanatycznych Beduinów. Po wielkiej klęsce i pogromię charydżytów w bitwie z szyitami (zwolennikami Alego) w 658 r. pod Nahrawanem, opuścili oni Irak i przenieśli się do Iranu (do Chorasanu, a potem do Sistanu). W 697 r. Qatari bin al-Fudża odrodził charydżytyzm w Sistanie, tworząc tam bardzo prężną i silną społeczność, która stamtąd właśnie sprzeciwiała się Omajadom a potem Abbasydom. W latach 758-759 właśnie w sistanie wybuchło powstanie charydżytów ar-Ruqadyego, które co prawda zostało krwawo słumione, ale nie zniszczone. A wręcz przeciwnie. Charydżyci nauczyli się żyć w ukryciu, rozbudowując swoje siatki wpływów i struktury organizacyjne, tak, że choć oficjalnie nie istnieli, realnie każda kolejna władza zależała od ich poparcia.
Szyici również przetrwali rządy Omajadów i wraz z Abbasydami wystąpili przeciwko nim. Ale już za al- Mansura stali się coraz bardziej prześladowani przez kalifat. Ich początki oczywiście wywodzą się od Alego ibn Abi Taliba (kuzyna i zięcia Mahometa, którego ten prawdopodobnie wyznaczył na swego następcę, a przynajmniej tak właśnie uważali szyici). Ali został zamordowany przez jednego z charydżytów w 661 r. a jego następcą został 36-letni syn Hasan (zrodzony ze związku z Fatimą, córką Mahometa). Ten jednak obawiając się potęgi gubernatora Syrii - Muawiji, zrzekł się swych praw jako kalif na jego rzecz, w zamian zaś uzyskał gwarancję bezpieczeństwa i swobodnego życia w Medynie. Hasan zmarł w roku 670 (szyici twierdzili że został otruty przez swoją żonę na polecenie kalifa Muawiji). Dziesięć lat później zmarł Muawija i zwolennicy Alego przekonali brata Hasana - Husajna, aby teraz to on przejął władzę nad kalifatem. Wyruszył on więc po władzę, ale 10 października 680 r. został wraz ze swoimi zwolennikami (w tymi kobietami i dziećmi) otoczony w obozie pod Karbalą i poniósł k śmierć na miejscu, trzymając na rękach swego małego synka, który również został zabity (Omajadzi oszczędzili jedynie kobiety i dziewczynki). Teraz kolejnym imamem szyickim (i uznawanym przez nich kalifem) został 22-letni Ali, syn Husajna, który nie uczestniczył w bitwie pod Karbalą i pozostał w Medynie. Omajadzi pozwolili mu żyć, gdyż nie występował on bezpośrednio przeciwko ich rządom (i to pomimo tego, iż był z synem Szahrbanu - córki ostatniego sasanidzkiego szacha Persji i jednocześnie żony Husajna). Zmarł w 712 r. w wieku 54 lat. Kolejnym, piątym już szyickim imamem został syn Alego - Muhammad, który również nie podważał władzy Omajadów. Mimo to został otruty na rozkaz kalifa al-Malika w Medynie w roku 732 w wieku 55 lat. Po śmierci Muhammada pojawiły się konflikt wśród samych szyitów na temat tego, czy warto dalej utrzymywać imamat oderwany od kalifatu, oraz kogo ewentualnie wybrać na następcę. Jedni twierdzili że nowym imamem powinien zostać Hasanida an-Nafs az-Zakija ("Czysta Dusza"). Inni twierdzili że Muhammad po swej śmierci objawił się jako Mahdi ("Zbawiciel" - pierwotnym bowiem w islamie nie istniał ktoś taki jak Mahdi, natomiast pojawił się on wówczas, gdy islam wszedł w bliższe kontakty z chrześcijaństwem) i cykl imamów szyickich dobiegł już końca. Jeszcze inni zaś jako nowego imama uznawali syna Muhammada - Dżafara as-Sadiqa ("Prawdomównego"). Istniało co prawda jeszcze jedno stronnictwo - najmniejszej i najsłabsze, uznające za nowego imama przyrodniego brata Muhammada - Zajda bin Alego. Konflikt trwał długo, a poszczególne strony nie mogły dojść do porozumienia, okopując się na swoich stanowiskach. Wreszcie marginalizowany Zajd bin Ali postanowił przejąć inicjatywę i w roku 740 wywołał w Kufie anty-omajadzkie powstanie. Nie miał jednak większych szans i wojska kalifatu szybko rozprawiły się z tym buntem, a Zajda spotkał taki sam los, jak wcześniej jego przodka Husajna pod Karbalą. Dżafar as-Sadiq od razu odciął się od tego buntu i zapowiedział że nie wystąpi przeciwko Omajadom, co też ocaliło mu życie. Jednocześnie jego konkurent do imamatu został usunięty. Mimo to ruch Zajdytów przetrwał w osobie syna bin Alego - Jahji, który wkrótce potem wywołał kolejne powstanie w Chorasanie (740-743) i w 743 r. poległ w bitwie w okolicach Dżurdżanu. Jednak Zajdyci byli pierwszymi szyitami którzy przenieśli ten odłam islamu do Chorasanu, co spowodowało że kilka lat po stłumieniu tego buntu, nadal wszystkim chłopcom w tej prowincji nadawano imię albo Jahja albo Zajd. Natomiast rezydujący w Medynie Dżafar as-Sadiq nie wykazywał ambicji politycznych i to zarówno podczas rządów Omajadów jak i później. Co prawda poparł bunt Abbasydów i po jego zwycięstwie wydawało się nawet, że to właśnie Dżafar stanie na czele nowego kalifatu. Ostatecznie jednak sytuacja potoczyła się inaczej, a mający wsparcie wojska Abbasydzi szybko przyjęli pełnię władzy, bez większego sprzeciwu ze strony Dżafara. Wyglądało na to, że - przynajmniej na razie - w kalifacie zapanuje spokój z szyitami.
Kalifat al-Mansura był okresem w którym kulturę arabską zdominowały całkowicie (lub prawie całkowicie) wpływy irańskie. Nic to zresztą dziwnego, skoro punkt ciężkości kalifatu został przeniesiony z Syrii (która wciąż była uważana za ośrodek wpływów Omajadów) do Persji. Nową stolicą z chwilą zwycięstwa Abbasynów w roku 750 została Kufa, a skompromitowany Damaszek (w którym zresztą przelano krew ostatnich Omajadów) stał się teraz miastem prowincjonalnym. Jednak pierwszy kalif nowej dynastii al-Saffah, rezydował w mieście Anbar nad Eufratem. Jego brat al-Mansur przeniósł w 754 r. swą siedzibę do al-Haszymiji, rodowego miasta Abbasydów. Jednak bliskość dawnych perskich miast - Seleukii i Ktezyfontu, oraz silne oddziaływanie kultury perskiej na Arabów, spowodowało, że już za drugiego kalifa abbasydzkiego, całkowicie zmienił się sposób bycia dworskiej elity kalifatu. Pojawiają się wezyrowie, dywany (czyli ministerstwa), wyłania się osobista ochrona kalifa, a także wpływy zyskuje nadworny kat. Wszystko to razem wzięte wywodzi się z dawnej tradycji politycznej Persów. Było jednak coś, co Arabowie nie zawdzięczali Persom, natomiast co się upowszechniło również w Europie i przetrwało do naszych czasów. Tym czymś są arabskie cyfry, których dzisiaj używamy znacznie częściej (a w zasadzie jedynie) niż np. cyfr rzymskich. Jest to więc ogromny wkład Arabów do kultury i cywilizacji Świata. Problem tylko polega na tym, czy rzeczywiście cyfry których używamy są arabskie. Oficjalnie tak, ponieważ to właśnie Arabowie rozpowszechnili ten system liczenia, który wydaje się najprostszy. Ale... i tutaj wchodzę już w tematy nieco oderwane od tego, co opisuję, a mianowicie - najprawdopodobniej cyfry których używamy i które powszechnie przyjęły się na Ziemi... nie są ziemskiego pochodzenia. Jak to możliwe? Przypomniał mi się pewien szczegół, z książki Michela Desmarqueta pt.: "Misja", opowiadającej o jego podróży w roku 1987 na planetę TJehooba. Był tam taki fragment który zapadł mi w pamięć, a mianowicie Desmarquet miał się zdziwiony spytać - widząc że TJehooba używają ziemskich cyfr - 1 2 3 4 5 6 7 8 9, czy też używają arabskich cyfr, na co uzyskał odpowiedź że to nie są cyfry arabskie. Zdumiony tym, usłyszał kolejną odpowiedź "Jak myślisz, kto przekazał im (czyli Arabom) ten system liczenia?" Oczywiście pragnę przypomnieć - co już wcześniej też pisałem w temacie"Historii Życia, Wszechświata Wszelkiej Cywilizacji", że TJehooba jest rodzinną planetą Jezusa Chrystusa, a Ziemia znajduje się pod ich (między innymi ich) swoistą opieką ("swoistą" ponieważ głównym ich celem nie jest ingerencja - nawet w negatywne tendencje, a jedynie naprowadzanie na właściwą drogę, wskazywanie właściwego kierunku i temu też miała służyć misja "Syna Człowieczego"), podobnie zresztą jak planeta remu o której też już kiedyś pisałem, a która została zniszczona w wyniku wojny nuklearnej i cywilizacja tam cofnęła się do epoki pierwotnej. TJehooba wspiera mieszkańców planety Aremo chociażby zsyłając im mannę z nieba, lub też niszcząc kolonie ogromnych mrówek i karaluchów które w wyniku promieniowania znacznie zwiększyły swoje rozmiary. Aremonianie uważają te wszystkie działania za interwencję wielkich bogów, całkowicie zapomniawszy swoją przeszłość (gdy stali się twórcami jednej z ziemskich cywilizacji - Cywilizacji MU, na nieistniejącym dziś kontynencie Lamar)
Wracając jednak do tematu, szybko okazało się że zarówno Kufa jak i al-Haszymija jest za mała, a raczej niegodna nowej dynastii. Teraz kalif al-Mansur postanowił założyć nową stolicę i to nieopodal miejsca, gdzie już znajdował się arabski obóz-miasto al-Madain. Tam bowiem powstać teraz miało "Miasto stworzone przez Boga" - czyli Bagdad.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz