Łączna liczba wyświetleń

sobota, 14 września 2024

SUŁTANAT KOBIET - Cz. XLVII

HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY
DO ABDUL HAMIDA II





SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO

Cz. XXXVI







ŻONA
SERAJ POD RZĄDAMI
ROKSOLANY/HURREM
(1534-1558)
Cz. XX






GDZIE TRZECH SIĘ BIJE... - CZYLI WOJNA NA ZACHODZIE
Cz. V


 W drugiej połowie 1544 r. wojna w Zachodniej Europie (tuż nad granicą z Francją) praktycznie już dogasała, aczkolwiek niebezpieczeństwo upadku Paryża wciąż było bardzo duże. Włoski kondotier na służbie cesarskiej -  Ferranto Gonzaga (któremu Karol V nadał w 1535 r. tytuł wicekróla Sycylii), 25 maja zdobył Luksemburg, gdzie też wydał proklamację, iż cesarz Karol V "przybył aby obalić tyrana, sprzymierzonego z Turkami" (czyli właśnie króla Francji Franciszka I). Na froncie włoskim francuski sukces pod Ceresole (14 kwietnia 1544 r.), został szybko zaprzepaszczony po zwycięstwie armii cesarskiej w bitwie pod Serevalle (2-4 czerwca), czego efektem było zdobycie przez Alfonsa z Avalos całej Lombardii wraz z Mediolanem. Front pirenejski zaś praktycznie został zamrożony i nie działy się tam żadne poważniejsze ruchy wojenne. Natomiast wraz z przeprawą angielskich żołnierzy na francuskie wybrzeże (dowodzonych przez Henryka VIII, chociaż dwoma armiami wydzielonymi dowodził bezpośrednio książę Suffolk (Karol Brandon) i książę Norfolk (Tomasz Howard), które miały połączyć się pod Paryżem. 19 lipca rozpoczęło się oblężenie francuskiej twierdzy Boulogne (której zdobywaniem osobiście przypatrywał się król Henryk VIII). Franciszek I nie miał wystarczających sił aby wspomóc Boulogne, tym bardziej że obawiał się ataku cesarza na Paryż (zresztą Karol V był niezadowolony z oblężenia Boulogne i w listach do Henryka pisał, że jest to złamanie ich uzgodnień i namawiał króla Anglii do jak najszybszego marszu na Paryż). Henryk VIII jednak nie zamierzał rezygnować z oblężenia Boulogne, chociażby dlatego że już raz (21 lat wcześniej) został namówiony przez swego kardynała Wolsey'a i ambasadora Hiszpanii aby odstąpił od oblężenia Boulogne (gdy w północnej Francji wówczas operowała angielska armia Karola Brandona, księcia Suffolk). Teraz Henryk i Suffolk postawili sobie za cel zdobycie tej francuskiej twierdzy.

W sierpniu armia cesarska (stacjonująca w północnej Francji) zdobyła kilka twierdz na drodze do Paryża, ale chroniczny brak pieniędzy dawał o sobie znać, co powodowało znaczne opóźnienia, a realnie uniemożliwiło Karolowi V atak na francuską stolicę. Z początkiem września 1544 r. do obozu cesarza przyszedł list od jego syna, regenta Hiszpanii - don Felipe, w którym pisał on, iż nie jest w stanie zebrać więcej pieniędzy i radzi ojcu aby jak najszybciej zawrzeć pokój "co jest szczególnie miłe Bogu". Karol V podejrzewał że list ten tak naprawdę podyktowany został przez prymasa i wielkiego inkwizytora Hiszpanii, kardynała Juana Pardo de Tavera (co akurat było prawdą), ale pozbawiony pieniędzy, nie był w stanie realnie dalej toczyć wojny. Mimo to armia cesarska podeszła tak blisko Paryża, że w samym mieście doszło do wybuchu paniki. Ludność miasta (czym tylko mogła) uciekała na południe lub na zachód, przy bramach miejskich zaczęły tworzyć się prawdziwe korki, wybuchały niepokoje, byli ranni a nawet zabici. Król Franciszek starał się położyć kres panice, deklarując że on nie zamierza opuszczać Paryża i że cesarz nie ośmieli się zaatakować miasta, ale przywrócenie spokoju trwało ładnych kilka dni. Rzeczywiście, cesarz nie był w stanie uderzyć na Paryż i 11 września zawrócił stamtąd. Trzy dni później Karol VIII zdobył Boulogne. Wkrótce potem w Crépy doszło do spotkania posłów króla Franciszka z Karolem V. Francuzi zażądali przede wszystkim zawarcia małżeństwa pomiędzy młodszym synem Franciszka, Karolem II - księciem Orleanu, a infantką Marią (córką Karola V), lub też arcyksiężniczką Anną (córką Ferdynanda I - króla Czech i Węgier, brata Karola V). Tak otwarcie aroganckie żądanie Francuzów (w końcu armia cesarska nadal stacjonowała w północnej Francji) brało się stąd, że Franciszek doskonale zdawał sobie sprawę z kłopotów finansowych Karola, i z tego, że zadłużył się on u niemieckich bankierów: Fucara i Welsera. To żądanie nie spodobało się Karolowi, dlatego też (choć gotowy był podpisać separatystyczny rozejm z Francuzami nie oglądając się na Anglików), teraz powiadomił listownie Henryka VIII że jeśli nie połączy się w ciągu kilku dni z jego armią i nie ruszą wspólnie na Paryż, to on podpisze z Francuzami rozejm. Tak się nie stało i 18 września w Crépy podpisano rozejm cesarsko-francuski, na mocy którego Franciszek wycofywał się ze swych zdobyczy w Sabaudii i Piemoncie, zrzekał się Flandrii i Artois, a w tajnej klauzuli obiecywał wspierać politykę cesarską wobec Turków i papiestwa (szczególnie wobec projektowanego przez papieża Pawła III soboru trydenckiego), a także wobec protestanckich książąt Rzeszy. W zamian zaś Karol II Walezjusz miał poślubić jedną z Habsburzanek (Karol V miał zdecydować która to będzie, jedna miała wnieść Flandrię w posagu, druga Mediolan). Tak też dumał nad tym zagadnieniem aż do śmierci księcia Orleanu, która nastąpiła we wrześniu 1545 r.




Ale przenieśmy się teraz nad Bosfor, bo też tam działy się dość ciekawe rzeczy. Haremem sułtana Sulejmana Wspaniałego zarządzała oczywiście jego małżonka Roksolana/Hurtem. Jej władza tam była bezdyskusyjna, a jej frakcja wydawała się być jedyną która istnieje. Hurrem była przede wszystkim nastawiona na konfrontację z księciem Mustafą, który od czerwca 1541 r. był gubernatorem Amasyi (wcześniej zaś od maja 1533 r. zarządzał Saruhanem, znacznie lepszą, sułtańską prowincją, gdyż gubernatorzy Sarahanu byli uważani za następców osmańskiego tronu, ale utracił tę prowincję dzięki knowaniom Hurrem). Książę Mustafa miał prawie 30 lat, był niezwykle popularny w wojsku (szczególnie w korpusie janczarów), a także kochany przez ludność prowincji którymi zarządzał (o czym świadczyły chociażby listy pochwalne, wysyłane do Konstantynopola. Chociaż takie listy mogły zadziałać zupełnie na odwrót niż było to w intencjach ich autorów, sułtan bowiem mógł się poczuć zagrożony, a trzeba pamiętać że w osmańskiej Turcji władza nie była dziedziczna, to znaczy była dziedziczna tylko w obrębie męskich członków dynastii Osmanów, natomiast nie istniała zasada primogenitury, czyli następstwa tronu dla najstarszego z synów, a to powodowało że sułtanem mógł stać się ten, który zyskał wsparcie możnych, ludu a przede wszystkim armii - dokładnie jak w cesarskim Rzymie). Hurrem zdawała więc sobie sprawę z zagrożenia jakie stanowił Mustafa, tym bardziej że okrutna tradycja następstwa tronu Osmanów powodowała, że nowy sułtan (czy chciał, czy nie chciał) musiał zamordować swoich braci, przede wszystkim dlatego aby zaprowadzić spokój w państwie (każdy bowiem brat, który pozostał by przy życiu, stanowiłby automatycznie pokusę dla możnych, którzy przy każdym niepowodzeniu sułtana mogliby wysunąć jego brata lub syna do władzy. Innymi słowy pozostawienie braci przy życiu było jak siadanie na tronie pełnym szpilek i oczekiwanie jak długo jesteś w stanie wytrzymać siedząc w taki sposób (a jak wiadomo nie każdy jest fakirem 😂). Hurrem (po śmierci swego najstarszego Mehmeda - listopad 1543 r.) miała jeszcze trzech synów, przy czym najmłodszy - Dżihangir (ze względu na swoje kalectwo, czyli posiadanie sporego garba na plecach) był wykluczony z dziedziczenia tronu, a przez to traktowany jak kobiety w rodzie Osmanów, czyli całkowicie bezpieczny i nie muszący obawiać się że zostanie zamordowany w walce o władzę. Zostało więc dwóch synów: starszy Selim i niewiele młodszy Bajazyd, obaj wzajemnie się nie znosili i na każdym kroku konkurowali ze sobą aby zyskać względy ojca lub też wsparcie matki. I tutaj właśnie dochodzimy do clou, gdyż Hurrem w tym momencie stawiała właśnie na Selima jako przyszłego sułtana. Ale wbrew pozorom frakcja sułtańskiej małżonki nie była jedyną w haremie. Mniejszą (i działającą w ukryciu) była frakcja jej córki - Mihrimah oraz jej małżonka Rustema Paszy. Oni bowiem wspierali Bajazyda jako przyszłego sułtana. 




Teraz zaś, w drugiej połowie 1544 r. zaistniała okoliczność aby te dwie frakcje ponownie się zjednoczyły w walce przeciwko Mustafie (oczywiście wsparcie udzielane Bajazydowi było nieoficjalne - jak wspomniałem wyżej - także na zewnątrz matka i córka stanowiły jedność w swych politycznych zamierzeniach). Od kwietnia 1541 r. czyli od momentu gdy wielki wezyr Imperium Osmańskiego Lutfi Pasza uderzył w twarz swoją małżonkę, a siostrę Sulejmana - sułtankę Sah (co automatycznie oznaczało karę śmierci, choć akurat w tym przypadku - ze względu na dzieci - sułtanka Sah poprosiła brata aby skazał go jedynie na wygnanie), piątym wielkim wezyrem od czasu wstąpienia na tron Sulejmana Wspaniałego (koniec września 1520 r.) był Sulejman Pasza. Jednak ten prawie 80-letni mężczyzna był już słabego zdrowia, co powodowało że Hurrem postanowiła zastąpić go kimś znacznie młodszym, kto będzie bardziej skory reprezentować jej interesy w walce z Mustafą. Tym kimś miał być właśnie Rustem Pasza. Wpływ Hurrem na sułtana był tak wielki, że z końcem listopada 1544 r. dopięła swego i szóstym wielkim wezyrem Imperium Osmańskiego (za rządów Sulejmana) został jej protegowany Rustem Pasza. Rustem liczył że zostanie wielkim wezyrem już po upadku Lutfi Paszy, ale wtedy jeszcze okazało się to niemożliwe (trzeba bowiem pamiętać że Sulejmana Paszę wystawili do tego urzędu ludzie wspierający księcia Mustafę). Teraz osiągnął to czego pragnął, stał się największym (zaraz po sułtanie) władcą Imperium (oczywiście los Ibrahima Paszy był przestrogą dla każdego wezyra, którego ego podążało w zbyt daleko, przesłaniając zdrowy rozsądek). Oczywiście musiał się liczyć także z Hurrem, gdyż to dzięki niej został wezyrem i to dzięki niej mógł tym wezyrem przestać być, tracąc przy tym również życie). Jednocześnie wraz z otrzymaniem pieczęci wielkiego wezyra przez Rustema Paszę, wzrosły również nadzieje księcia Bajazyda do objęcia tronu po ojcu, a jednocześnie wzajemna niechęć pomiędzy Selimem a Bajazydem przerodziła się praktycznie w nienawiść.




6 października 1544 r. król Polski i wielki książę litewski Zygmunt I przekazał swemu synowi Zygmuntowi II Augustowi władzę na Litwie (na razie dość okrojoną, gdyż zachował dla siebie tytuł wielkiego księcia, jednak realnie Zygmunt August przejął realnie pełnię władzy na Litwie) a 22 października 24-letni Zygmunt August, wraz ze swą małżonką Elżbietą Habsburżanką wjechali uroczyście do Wilna. To małżeństwo nie było szczęśliwe od samego początku. Zygmunt nie pragnął tego związku, a Elżbieta dodatkowo cierpiała na epilepsję i do tego miała częste ataki. Małżeństwo miało miejsce dnia 6 maja 1543 r a wkrótce potem nastąpiła również koronacja Elżbiety (Zygmunt II August był bowiem oficjalnie królem - od 20 lutego 1530 r. - chociaż realne rządy sprawował jego ojciec również król Zygmunt I. Była to jedyna w polskich dziejach sytuacja, gdy realnie panowało dwóch władców ojciec i syn). Zygmunt August urodził się w Krakowie dnia 1 sierpnia 1520 r. jako syn panującego od 8 grudnia 1506 r. Zygmunta I Jagiellończyka (zwanego również "Starym") i królowej Bony z włoskiego rodu Sforzów. Zaś jego przyszła małżonka Elżbieta, urodziła się 9 lipca 1526 r. w Linzu, jako córka króla Czech i Węgier Ferdynanda I Habsburga oraz Anny Jagiellonki (prawnuczki Władysława II Jagiełły). Zygmunt był jedynym synem i następcą tronu (jego brat Olbracht zmarł zaraz po narodzinach, we wrześniu 1527 r. w czasie gdy królowa Bona uczestniczyła w polowaniu na niedźwiedzia w Niepołomicach. Wówczas niedźwiedź zaatakował jej orszak, a ona spadła z konia rodząc przedwcześnie martwe dziecko. Do końca życia nie mogła sobie wybaczyć tego, że uczestniczyła wówczas w tym polowaniu). Matka zadbała o jego gruntowne wykształcenie, szczególnie w języku łacińskim i włoskim (zresztą w Rzeczypospolitej język łaciński był bardzo powszechny, włoski {który jest zwulgaryzowaną formą łaciny} również, natomiast z językiem niemieckim już był kłopot i na przykład na sejmach trzeba było szukać tłumaczy dla posłów przybyłych z Prus Książęcych). Za młodu przyjmował hołdy mieszkańców Bari i Rosano (dziedzicznych księstw Bony w Italii, których był spadkobiercą). Królewicz od młodości otoczony był zbytkiem i niczego mu nie odmawiano (Bona natomiast znacznie surowiej traktowała swoje córki, których miała z Zygmuntem Starym łącznie cztery). Młody August miał wiele zabawek (nawet swój własny gołębnik na Wawelu) i liczną służbę. Matka już wkrótce po jego narodzinach postarała się o to, aby był on następcą swego ojca (w polskich warunkach co prawda w tamtym czasie jeszcze istniała dziedziczność tronu, ale tylko w ramach rodu Jagiellonów, natomiast nie było pewności czy panowie wybiorą właśnie syna, czy może brata króla). Bona (dzięki swemu uporowi i niespożytej energii) wymogła 4 grudnia 1522 r. na dostojnikach i szlachcie litewskiej uznanie Zygmunta Augusta za następcę tronu wielkoksiążęcego. Teraz przyszła trudniejsza batalia, bo należało przekonać panów polskich, ale gdy 18 października 1529 r. Zygmunt August został oficjalnie ogłoszony w Wilnie wielkim księciem litewskim, również z Polakami poszło szybciej. 18 grudnia tego roku wybrali oni Zygmunta Augusta na króla, a 20 lutego 1530 r. nastąpiła oficjalna koronacja w Krakowie na Wawelu (od tej chwili w Polsce panowało dwóch monarchów: ojciec i syn).


BONA SFORZA d'ARAGONA



Królowa Bona chciała wyswatać Zygmunta Augusta z jedną z córek króla Francji Franciszka I, ale ostatecznie padło na ślub z córką Ferdynanda Habsburga, do czego ona nie chciała w żadnym razie dopuścić, uważając zarówno Habsburgów jak i rządzących w Prusach Książęcych (jako lenników Królestwa Polskiego) Hohenzollernów, za śmiertelnych wrogów dynastii Jagiellonów (a przede wszystkim wrogów jej księstw włoskich: Bari i Rosano). Ostatecznie w tym temacie jej wysiłki spełzły na niczym i 11 listopada 1530 r podpisano w Poznaniu specjalną umowę przedślubną w imieniu 10-letniego króla Zygmuntem II Augusta i 4-letniej Elżbiety Habsburżanki. Oficjalne zaręczyny odbyły się w 1538 r., a do ślubu doszło 6 maja 1543 r. w Krakowie. Zygmunt August (choć chowany przez matkę i przez to obawiano się że wyrośnie na słabego i niemrawego maminsynka), okazał się dorodnym i przystojnym mężczyzną, brunetem o ładnej, pociągłej twarzy, oraz ciemnych, dużych oczach. Miał szczupłą, zgrabną figurę ciała. Bardzo rzadko chorował, cieszył się dobrym zdrowiem i był odporny na trudy oraz zahartowany. Był rannym ptaszkiem, wstawał codziennie między 5:00 a 7:00 rano, codziennie brał kąpiel i dbał o sprawność ciała. Znał trzy języki (oprócz polskiego oczywiście) łacinę, włoski i niemiecki. Poza tym otrzymał dosyć dobrą wiedzę w dziedzinie geografii, przyrody, matematyki i alchemii. Uwielbiał książki (jego księgozbiór, który zachował się po dziś dzień, liczył prawie 1300 woluminów). Poza tym uwielbiał muzykę i polowania (a także kobiety). Natomiast jego przyszła małżonka Elżbieta, większość swego dzieciństwa spędziła w Innsbrucku, czasem odwiedzając Wiedeń i Pragę. Jej rodzice Ferdynand i Anna bardzo się kochali (Ferdynand nazywał swą małżonkę: "po Bogu największym skarbem". Elżbieta była oczkiem w głowie swego taty i podobnie jak w przypadku Bony (która była surowa dla swych córek, a synowi pozwalała na wiele), tak samo Ferdynand Elżbiecie pozwalał na bardzo wiele, natomiast swych synów trzymał krótko (w jego obecności nie wolno im było nawet usiąść). Anna Jagiellonka była w tym w tej kwestii znacznie surowsza i wszystkim swym dzieciom wpajała rygorystyczną dyscyplinę (swoją drogą stosunki Zygmunta Augusta z ojcem też nie były łatwe). Matka swoje dzieci przygotowywała do różnych kolei losów. Co prawda urodzili się w rodzinie królewskiej, ale starała się pokazać im, że zbytek jest jedynie darem Boga i można go utracić,  dlatego też podawano dzieciom bardzo proste pożywienie (czarny chleb, kwaśne wino, zwykłą wodę i bardzo cienkie piwo). Nie wiadomo też kiedy u Elżbiety wystąpił pierwszy przypadek padaczki, ale zapewne stało się to w młodym wieku (choć rodzice skrzętnie to ukrywali).

Oczywiście w domu Elżbiety mówiono po niemiecku, aczkolwiek znała ona również łacinę (wciąż jeszcze wówczas język międzynarodowy). Lubiła również muzykę i śpiew. Gdy jeszcze przed jej wyjazdem do Polski, na początku 1543 r. do Innsbrucku przybył jej stryj - cesarz Karol V aby ujrzeć rodzinę brata, podarował Ferdynandowi niektóre z klejnotów Montezumy, zrabowanych w 1521 r. z Tenochtitlan. Dla młodej Elżbiety był to pierwszy kontakt z tak odległym światem zniszczonego już wówczas królestwa Azteków. 21 kwietnia 1543 r. arcyksiężniczka Elżbieta opuściła Innsbruck, a do Kronenburgu odprowadzała ją matka (gdzie rozstały się we łzach). W dalszej drodze arcyksiężniczce towarzyszył margrabia Brandenburgii - Jerzy, biskup wrocławski i ołomuniecki, oraz wiele innych książąt i panów. W Ołomuńcu napotkano delegację polską z podkanclerzym Maciejowskim i wojewodą poznańskim -  Latalskim. W Oświęcimiu dołączyły księżne: oleśnicka Krystyna z Szydłowieckich i kasztelanowa krakowska Zofia z Szydłowieckich, po drodze jeszcze dołączali senatorowie. Zygmunt August powitał swą przyszłą małżonkę na łące pod Krakowem, gdzie rozbito trzy czerwone namioty. Na drodze arcyksiężniczki wyłożono czerwone sukno, po którym kroczyła u boku margrabiego Jerzego i księcia legnickiego. Młodzi tam powitali się wzajemnie ukłonem, po czym Elżbieta wsiadła do swej złocistej karocy (zaprzężonej w osiem koni), a Zygmunt August towarzyszył jej konno. Miasto było odświętnie udekorowane, a wjazd wspaniale przybranych magnatów i szlachty powodował, że rok 1543 zapisał się w dziejach Korony Polskiej bodajże jako rok ostatniej wielkości Jagiellonów. Najbardziej wyróżniał się 224-osobowy oddział husarii prymasa Piotra Gamrata, hiszpańska piechota hetmana Jana Amora Tarnowskiego i tatarskie hufce Radziwiłłów (nie zabrakło także Turków, a również i Murzynów). Cały wjazd trwał 3 godziny, następnie orszak udał się na Wawel, gdzie w Katedrze Zygmunt i Bona oczekiwali synowej. Bona starała się jak mogła aby nie dopuścić do tego małżeństwa i jeszcze w tym samym 1543 r. podniosła sprawę zaręczyn Zygmunta Augusta z francuską królewną Małgorzatą, córką Franciszka I Walezjusza (w tej sprawie napisała list do Hurrem i uzyskała poparcie samego Sulejmana. Ciekawe jak bardzo była zdeterminowana aby jej syn nie poślubił Habsburżanki). Jej wysiłki spełzły jednak na niczym, król bowiem pragnął aby doprowadzić to małżeństwo do końca i tak też się stało. Ślub odbył się 6 maja 1543 r. a wkrótce potem Bona Sforza stała się dla swej synowej prawdziwą teściową z piekła rodem.




CDN.

piątek, 13 września 2024

ZAPRZAŃSTWO JAKICH MAŁO! - Cz. XII

CZYLI HISTORYCZNA REFLEKSJA JAKO MEMENTO DLA WSPÓŁCZESNOŚCI





POWSTANIE i WOJNA
Cz. XII





 Rok 1650 przyniósł niepewność co do wydarzeń przyszłości. Na Ukrainie co prawda obawiano się nowej wojny z "Łachami" ale jednocześnie mówiono o niej non stop i był to temat wszechobecny. W Koronie (jak również na Litwie) też radzono o wojnie, ale raczej tak, jakby była ona gdzieś daleko, nie tu i nie teraz, aczkolwiek zdawano sobie sprawę że nadciąga. Pytanie tylko było czy wojna w ogóle wybuchnie, a jeśli tak, to jaka wojna. Niekoniecznie bowiem musiała wybuchnąć kolejna wojna z Kozakami, tym bardziej że zamyślano o wojnie zarówno z Imperium Osmańskim jak i z Moskwą, i tak naprawdę przez większą część roku 1650 pomiędzy Warszawą, Kijowem, Bakczysarajem (a także Wiedniem i Sztokholmem) krążył listy przygotowujące się do nowej wojny, czy to z Osmanami czy też z Moskalami. 30 marca król Jan II Kazimierzw swym liście do Chmielnickiego pytał, jak szybko gotowy jest zorganizować wojsko zaporoskie do kampanii moskiewskiej, ale odpowiedź uzyskał wymijającą (Chmielnicki prosił też listownie króla aby wojsko koronne nie wkraczało na Ukrainę, by nie prowokować tamtejszego ludu). Sądy też miały co robić, bowiem szlachta wytaczała sprawy tym ze swych dawnych poddanych, którzy brali udział w wydarzeniach lat 1648-1649, w zniszczeniach, mordach, gwałtach i rabunkach domagała się ich przykładnego ukarania. W ogóle wciąż wrzało zarówno na Ukrainie jak i w Koronie, tylko nie było wiadomo jaki upust ostatecznie dany zostanie nagromadzonej energii. W marcu i kwietniu 1650 r. na Krymie przebywał poseł Rzeczpospolitej Wojciech Bieczyński, który przywiózł chanowi Islam III Girejowi zaległe "upominki" i propozycję wojny z Moskwą. Ten był bardzo entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu i wręcz pytał się by tylko powiadomiono go kiedy Polacy i Litwini będą gotowi do wojny, sam zaś deklarował uczestnictwo w tej kampanii Kozaków, twierdząc że Chmielnicki (dzięki jego protekcji) niczego nie uczyni wbrew Rzeczpospolitej. W połowie maja Bieczyński powrócił do Rzeczpospolitej, a już 9 czerwca do Warszawy przybył poseł chana - Mustafa aga, który notabene spotkał również na dworze królewskim (przebywających tam już od trzech miesięcy) moskiewskich posłów - braci Puszkinów: Grigorija i Stiepana. Ten znieważał ich regularnie, gdy tylko napotkał na swej drodze.

Posłowie moskiewscy mieli wówczas jeszcze jeden problem, a mianowicie w otoczeniu Chmielnickiego przebywał (od 1649 r.) zbiegły z Rosji, niejaki Timofiej Ankudinow - awanturnik nieznanego pochodzenia, który podawał się za Iwana, syna (a czasami wnuka) dawnego cara Wasyla IV Szujskiego (panującego w latach 1606-1610, obalonego podczas polskiej interwencji w Rosji, po zwycięstwie w bitwie pod Kłuszynem i zajęciu Moskwy przez Polaków). Co prawda Ankudinow był to człowiek wybitnie niestabilny, do tego lubił zaglądać do kieliszka, aczkolwiek to nie miało żadnego znaczenia (w końcu Chmielnicki też upijał się do nieprzytomności), tym bardziej że pamięć "dymitriad" wciąż była silna wśród Moskali i nie chcieli powtórzenia tego samego scenariusza obecnie. Król Jan Kazimierz (na prośbę posłów moskiewskich) napisał więc list do Chmielnickiego, aby ten odesłał Ankudinowa pod strażą do Warszawy, ale list ten pozostał bez odpowiedzi. 20 czerwca 1650 r. w Czerkasach wojewodzie kijowskiemu - Adamowi Kisielowi udało się przekonać Chmielnickiego do wojny z Moskwą. Co prawda twierdził że możliwa ona będzie dopiero po żniwach, ale był pewien iż szybko zdoła zebrać Zaporożców, jedyną obawę miał co do bezpieczeństwa żon i rodzin Kozaków uczestniczących w tej kampanii, gdyż pozostawali oni bez ochrony. Chmielnicki miał też powiedzieć Kisielowi (co ten zakomunikował zaraz królowi w liście), że gotów jest przywrócić stan posiadania szlachty sprzed 1648 i uczyni to zaraz po rozpoczęciu wojny z Moskwą (dlatego też Kisiel radził aby nie prowokować Zaporożców, nie wprowadzać wojsk koronnych na Ukrainę i nie walczyć z prawosławiem, a także zalecał królowi obdarowanie Chmielnickiego 2 000 czerwonych złotych na zachętę). Czerwiec i lipiec 1650 r były miesiącami swoistej niepewności, aczkolwiek przygotowywano się na coraz bardziej oczywistą wyprawę na Moskwę. W czerwcu na dwór chana w Bakczysaraju przybyli posłowie zarówno ze Szwecji jak i od cesarza rzymsko-niemieckiego Ferdynanda III Habsburga, przywożąc bogate dary i propozycję nowych wojen (Szwedzi planowali wojnę z Moskwą, Austriacy zaś z Imperium Osmańskim - czyli z suwerenem chana krymskiego). Wyprawa moskiewska była oczywista, aczkolwiek również ta druga stanowiła dosyć ciekawy pomysł, który Islam Girej podjął, wysyłając do Wiednia swego posła Gazi beja, który 17 lipca został przyjęty na audiencji u cesarza (niestety nieznana jest treść tych rozmów).




1 lipca 1650 r. (jak wspomniałem w poprzedniej części), królowa Ludwika Maria powiła dziewczynkę, która otrzymała imiona Maria Anna Teresa i była pierwszym dzieckiem królewskiej pary. Poród był bardzo ciężki, doszło nawet do powikłań które mogły zakończyć się śmiercią Ludwiki Marii. Ostatecznie jednak wszystko skończyło się szczęśliwie, dziecko urodziło się zdrowe (przynajmniej tak wówczas sądzono) a królowa zajęła się przygotowywaniem do chrzcin małej księżniczki. Zorganizowano jej mały dwór i wybrano ochmistrzynię (którą była Polka), oraz piastunkę (matka wybrała do tej roli swoją rodaczkę Francuzkę). Para królewska więc - pomimo zawirowań politycznych i przygotowań do nowej wojny - przeżywała wówczas szczęśliwe dni. Również w pierwszych dniach lipca przybył do Warszawy Tyburcy Bartliński - wysłany jeszcze w marcu do Moskwy, aby uzyskać oficjalne stanowisko cara Aleksego na temat książek, które ponoć (według braci Puszkinów) godziły w jego autorytet i majestat (domagali się on ich spalenia i ukarania śmiercią autorów, a także zwrotu Smoleńska i wbicia na pal kniazia Jeremiego Wiśniowieckiego). Bartliński przywiózł oficjalne pismo cara, w którym ostro ganił on swoich posłów za niestosowne zachowanie, za nie stosowanie przez Polaków pełnej tytulatury carskiej (zapewne w Moskwie wówczas zdawano sobie sprawę z niebezpieczeństwa zawiązania koalicji, która była dosyć głośna, a która składała by się z Rzeczpospolitan - czyli Polaków i Litwinów, Kozaków, Tatarów a być może również i Szwedów). Jednocześnie Aleksy Romanow żądał, aby z owych książek wyrwano te stronice, w których jest on (i jego przodkowie) bezpośrednio obrażany (a jeśli nie da się tego uczynić to książki te powinny zostać spalone) autorzy zaś solidnie ukarani. Bracia Puszkinowie żądali wypełnienia w całości życzenia cara, na co nie godziła się strona polska, ostatecznie ów spór rozwiązano tak, że w prywatnych zabudowaniach marszałka wielkiego koronnego Łukasza Opalińskiego spalono kilka kart wyrwanych z książek w których obrażano cara i urządzono pokaz dla moskiewskich posłów. Aby też ostatecznie udobruchać Puszkinów, nakazano, że wszyscy którzy posiadają te książki, powinni je przekazać specjalnemu urzędnikowi królewskiemu, co - jak wiadomo w Polsce - spowodowało skutki odwrotne od zamierzonych, po prostu ludzie (i to zarówno szlachta jak i mieszczanie) rzucili się teraz do kupna tych książek, aby sprawdzić co tak naprawdę uraziło cara (🤭).

Moskiewscy posłowie domagali się również zawarcia sojuszu z Rzeczpospolitą wymierzonego w Chanat Krymski, na co Polacy nie zamierzali się godzić twierdząc że w tych sprawach potrzebna jest zwłoka (tak naprawdę wejście w sojusz z Tatarami przeciwko Moskwie mogło doprowadzić do inwazji moskiewsko-szwedzkiej na Rzeczpospolitą, natomiast sojusz z Moskwą przeciwko Tatarom mógł ponownie rozpętać wojnę z Kozakami na Ukrainie). Król zgodził się jednak na usunięcie tablic sławiących polskie zwycięstwa nad Moskwą, w tym zdobycie Smoleńska i wzięcie do niewoli cara Wasyla Szujskiego oraz jego braci (ich ciała zostały ekshumowane i wydane Moskwie już w 1635 r.). Bardzo nie spodobało się to w warszawskiej ulicy, która buczeniem żegnała wyjeżdżających ze stolicy Moskwicynów (25 lipca), nazajutrz po bankiecie urządzonym przez króla, na którym pito również za zdrowie cara Aleksego. Jednak na buczyniu się nie skończyło i doszło wówczas do poważnego incydentu, który mógł zakończyć się nową wojną polsko-moskiewską. Mianowicie rotmistrz wojsk kwarcianych, niejaki Okoń, wdał się w bójkę z diakiem z moskiewskiego poselstwa, mocno go pobił i poranił szablą. Chociaż wina Okonia była ewidentna (to on sprowokował bójkę), warszawska ulica stanęła po jego stronie i nie chciała (na żądanie posłów) wydać go sędziom królewskim w celu ukarania. Ostatecznie okonia skazano na dwa lata i 12 tygodni wieży, oraz zapłacenie 240 grzywien poszkodowanemu Moskalowi. To wydarzenie spowodowało zwłokę w wyjeździe Puszkinów z Warszawy i ostatecznie opuścili oni miasto 31 lipca, obdarowani przez króla cennymi podarkami, wartymi 12 000 zł. (po przyjeździe do Moskwy car nagrodził ich równie dostojnie, uznając ich misję za swój sukces). W ten sposób plany wojny z Moskwą poszły się (że tak powiem kolokwialnie) chędożyć, a w Warszawie zaczęto rozmyślać nad wojną z Imperium Osmańskim, osłabionym wewnętrznymi buntami, oraz długoletnią wojną z Wenecją o Kretę (obrona Kandii będzie trwała 20 lat, od 1649 do 1669 i zakończy się co prawda zwycięstwem Osmanów, ale ich straty będą ogromne). Nim jednak przejdziemy do tematów osmańskich, tatarskich i kozackich, przenieśmy się na moment do Moskwy, bo tam też zaszły pewne kluczowe zmiany.




Majowo-czerwcowe rozruchy w Moskwie (1648 r.) które zakończyły się ostatecznie upadkiem wszechwładnego bojara i doradcy młodego cara Aleksego (ożenił on cara z jedną z sióstr Miłosławskich Marią, a sam poślubił jej młodszą siostrę Annę, stając się powinowatym Alekego), nie zakończyły sprawy ewentualnych następnych buntów i powstań w całym kraju (właśnie myśl o owych buntach, powstrzymywała Aleksego przed zdecydowanym poparciem rebelii Chmielnickiego na Ukrainie). Usunięcie skorumpowanych urzędników i ich ukaranie również nie rozwiązywało sprawy, gdyż następni robili dokładnie to samo co ich poprzednicy (car Piotr Wielki miał potem powiedzieć, że w całym jego państwie tylko on sam nie bierze łapówek, i to tylko dlatego że nie musi - bo całe państwo należy do niego). W kraju Moskwicynów nie istniały przepisy prawa przed rokiem 1479, kiedy to na polecenie Iwana III opracowano pierwszy kodeks prawny ("Subiednik"). Ale z biegiem lat ów kodeks obrósł gąszczem nowych przepisów, uzupełnień, przypadków precedensowych i rozmaitych komentarzy, a poza tym osobny porządek prawny obowiązywał Cerkiew prawosławną i rozeznanie się w tym gąszczu prawnym było wówczas już praktycznie niemożliwe, Rosja potrzebowała więc nowego kodeksu prawa. Opracowanie nowego subiednika car Aleksy zlecił kniaziowi Odojewskiemu. Ten zabrał się do pracy i już z końcem grudnia 1648 r. przedstawił carowi nowy kodeks prawny, składający się z 25 rozdziałów i 967 paragrafów. Nad każdym z nich głosował (zebrany już od września 1648) Sobór Ziemski i został on przyjęty na początku 1649 r. Kodeks ten został tak ułożony, że przede wszystkim chronił interesy szlachty (czyli bojarów), warstwy średniej (czyli ludzi służebnych), oraz mieszczan, natomiast najbardziej po tyłku (i to dosłownie) dostawali w nim chłopi, którzy zostawali już oficjalnie zamienieni w niewolników państwowych. Do tej pory bowiem zbiegły z majątku pana chłop mógł być ścigany jedynie przez kilka pierwszych lat po ucieczce, następnie (jeśli nie został odnaleziony lub skutecznie się ukrył), jego poddaństwo ulegało przedawnieniu. Natomiast w kodeksie księcia Odojewskiego, ten warunek został zniesiony, teraz zbiegły chłop był już ścigany aż do śmierci (mało tego, realnie został przywiązany do ziemi i za każde, nawet najmniejsze przewinienie wobec pana - jak choćby powiedzenie złego słowa o swoim właścicielu - skazywany był na karę śmierci i to tak okrutną jak spalenie na stosie). Majątek chłopa był tak naprawdę majątkiem jego pana, również żona chłopa była własnością pana, który mógł ją seksualnie wykorzystywać na wszelkie możliwe sposoby (i tak też czyniono, moskiewscy bojarzy tworzyli sobie bowiem prawdziwe haremy z chłopek im podległych, które traktowano jak niewolnice seksualne i prostytutki). 




Uszczuplono też pozycję prawną Cerkwi prawosławnej, zabraniając władzom kościelnym wszelkich starań o ziemię posiadaną dziedzicznie, a ludziom świeckim zabraniano przepisywania ziemi na poczet klasztorów. Odtąd duchownych miał też sądzić nowy urząd Monastyrskij Pritaz, a na jego czele car Aleksy umieścił "drugiego Lutra" - jak nazywał go złośliwie patriarcha Nikon, czyli kniazia Nikitę Odojewskiego. Nowy Subiednik likwidował też (prawnie) dotąd niepłacących podatki mieszkańców tzw. "białych słobod", czyli takich miejsc w miastach które należały do bojarów i duchownych wyższej rangi. Teraz mieszkańcy tych obszarów przechodzili bezpośrednio pod jurysdykcję cara i musieli już płacić podatki. Innymi słowy mieszkańcy tych terenów stawali się miejskimi niewolnikami cara, a opuszczenie miejsca zamieszkania było teraz praktycznie niemożliwe, natomiast ci, którzy stamtąd zbiegli, byli ścigani bezwzględnie podobnie jak chłopi (organizowano nawet specjalne grupy poszukiwawcze, które trudniły się ściganiem chłopów zbiegłych ubogich mieszczan, co powodowało że wielu z nich po prostu uciekało do Rzeczpospolitej, widząc tutaj znacznie większą wolność dla chłopów niż w Rosji. Proceder ten trwał aż do końca istnienia państwa polskiego czyli do 1795 r.). Kodeks ten (w 1649 r.) wydrukowano w ponad 2 000 egzemplarzy i rozesłano po całym państwie moskiewskim, ale nie przyniosło to spokoju w kraju, a wręcz przeciwnie. Teraz te najbardziej upośledzone grupy społeczne (głównie chłopi i najubożsi mieszczanie), zaczęli wszczynać prawdziwe bunty. Drożyzna jaka zapanowała od roku 1650, spowodowała wybuch buntów społecznych w Nowogrodzie Wielkim i Pskowie (bowiem kupcy którzy handlowali zbożem i wysyłali je głównie do Szwecji, jednocześnie podnosili jego cenę na rynku wewnętrznym). Co prawda Nowogród szybko poddał się wojskom carskim, a Psków (choć bronił się przez kilka miesięcy dzięki swoim solidnym murom - bodajże najlepszym murom w całym państwie moskiewskim), ostatecznie też musiał skapitulować, to jednak na wsiach trwała prawdziwa rebelia chłopska. Palono i atakowano posiadłości bojarów, zabijano tych których udało się spotkać, a było tego tak wiele, że władze carskie nie były w stanie uporać się ze wszystkimi buntami, dlatego też wprowadzono amnestię dla tych, którzy złożą broń i wrócą do pracy. Ci, którzy tak postąpili, najczęściej potem tego żałowali, ponieważ większość ze składanych im obietnic nie zostawała dotrzymana, a oni byli potem brutalnie karani. W każdym razie ferment w państwie moskiewskim postępował, i to było powodem niechęci Aleksego do udzielenia wsparcia Chmielnickiemu w Rzeczpospolitej, a także niepewność, co do powstania ewentualnej krucjaty przeciwko Moskwie.




15 sierpnia 1650 r. odbyły się w Warszawie chrzciny księżniczki Marii Anny Teresy Wazówny. Jej rodzicami chrzestnymi zostali cesarz rzymsko niemiecki Ferdynand III Habsburg i jego małżonka Eleonora Mantuańska, których to zastępowali (syn cesarza) król Czech, Węgier i Rzymian Ferdynand IV i podkanclerzyna Sapieżyna. A tymczasem po fiasku projektowanej wyprawy na Moskwę, zaczęto teraz w Rzeczpospolitej przygotowywać się do wojny z Imperium Osmańskim.


CDN.

środa, 11 września 2024

ZJEDNOCZENIE PRUS I INFLANT Z POLSKĄ - Cz. III

POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO PRZYŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)





KONRAD I MAZOWIECKI
Cz. III





 Po zakończeniu konfliktu braci w roku 1142 i przywróceniu pierwotnego brzmienia testamentu Bolesława III Krzywoustego, sytuacja zdawała się normalizować. W krajach niemieckich również w tymże roku ostatecznie zawarto we Frankfurcie pokój pomiędzy Staufami i Welfami, uznające dotychczasowe status quo (czyli Saksonia i Bawaria pozostały w rękach rodu Welfów, czyli syna i brata zmarłego w 1139 r. Henryka X Pysznego - głównego konkurenta króla Konrada III z rodu Staufów do tronu Cesarstwa). Ale pokój pomiędzy braćmi nie mógł trwać długo, tym bardziej że już w roku 1144 zmarła Salomea z Bergu, matka juniorów, a ci nie zamierzali oddawać Władysławowi jej oprawy wdowiej. Według testamentu Krzywoustego, Salomea otrzymywała tereny ziemi żarnowskiej i łęczyckiej w dożywotnie władanie, a po jej śmierci miały one wrócić do domeny senioralnej (czyli zarządzanej z Krakowa przez Władysława II). Juniorzy jednak nie zamierzali oddawać tych ziem gdyż traktowali jej jako dziedzictwo po matce. Oczywiście Władysław nie mógł i nie chciał ustąpić, gdyż ogłosił się obrońcą testamentu ojca i wyruszył przeciwko braciom, rozpoczynając drugą wojnę domową w ciągu zaledwie dwóch lat. Najpierw uderzył na Sandomierz który szybko zdobył (Wszebor -  wojewoda sandomierski władający tym księstwem w imieniu małoletniego Henryka, jednego z synów Krzywoustego, musiał się stamtąd pospiesznie wycofać). Następnie Władysław ruszył aby odebrać ziemie Salomei, lecz nad Pilicą czekały już na niego hufce Bolesława Kędzierzawego i Mieszka (zwanego potem Starym). Wojskami juniorów dowodził oczywiście Wszebor, który nad Pilicą zadał klęskę rycerstwu Władysława, oraz ściągniętych jako wsparcie Rusinów. Sukces juniorów nie trwał jednak długo, gdyż wkrótce nadeszły kolejne posiłki z Rusi (w tym przybyli również Połowcy), co znacznie wzmocniło siły Władysława i teraz bez oporu zajął już Wolbórz oraz Łęczycę, a następnie ruszył na Mazowsze przeciwko Kędzierzawemu. Młodszy książę wolał się stamtąd wycofać gdy Władysław zajął Płock prawie bez walki, a tym samym opanował całe Mazowsze i ziemię Kujawską (w zamian za wsparcie musiał oddać Rusinom gród Wizna). Zbiegli ze swych dzielnic bracia (Henryk i Bolesław) schronili się teraz w Poznaniu, w wielkopolskiej dzielnicy Mieszka, przygotowując się do obrony i oczekując nadejścia wojsk brata. Ten bezwzględnie dominował (zjednoczył prawie 2/3 kraju) i ruszyłby na Poznań, gdyby nie wydarzyła się pewna nieprzyjemna dla niego okoliczność. 

Oto bowiem wojewoda wrocławski - Piotr Dunin (zwany również Włostowicem lub Włastem - o którym wspomniałem w poprzedniej części) jawnie zaprotestował przeciw tej wojnie domowej i wycofał swoje poparcie dla Władysława II. Wówczas ten nakazał swoim ludziom (1145 r.) porwać go, uwięzić, oślepić i odciąć język (ponoć miało się to stać na prośbę Agnieszki - małżonki Władysława, którą Piotr Dunin-Włostowic wcześniej oskarżył o niemoralne prowadzenie się). Taki czyn, nie był wcale wyjątkowy (już przecież w 1117 r. ojciec Władysława -  Bolesław III Krzywousty podobnie postąpił ze swym palatynem Skarbimirem), ale tym razem niezadowolenie ogarnęło cały kraj. Oczywiście głównie oburzyli się feudałowie świeccy i duchowni, którzy nie godzili się na takie postępowanie księcia. Juniorów wsparł też arcybiskup gnieźnieński - Jakub za Żnina, a bunt społeczny stał się tak wielki, że uniemożliwił Władysławowi ostateczne pokonanie jego braci. Musiał też zgodzić się na powrót Bolesława i Henryka do ich dzielnic, oraz na zakończenie wojny domowej (znów wojna nie miała rezultatu). Bolesław wyczekiwał więc kolejnej chwili by po raz trzeci i ostatni pozbawić braci ich dzielnic i ostatecznie zjednoczyć kraj, natomiast w tym samym 1144 r. na Bliskim Wschodzie wydarzyły się rzeczy, które doprowadziły do kolejnej wielkiej gorączki krucjatowej, jaka opanowała wówczas Europę, a mianowicie wojska Maurów zdobyły (24 grudnia) chrześcijańskie hrabstwo Edessy. Paradoksalnie nie miało to nic wspólnego z wydarzeniami dziejącymi się w odległej Polsce, ale jeżeli odnieść mamy się do krzyżowców, a przede wszystkim do Krzyżaków (którzy zaproszeni przez Konrada I Mazowieckiego przybędą w roku 1228 do ziemi Chełmińskiej po to, aby podbić pogańskich Prusów), wydaje się że warto przedstawić również i tamten kontekst krucjatowy, tym bardziej że książę Henryk Sandomierski (a także przebywający wówczas w Niemczech Władysław II wraz ze swym z synem Bolesławem Wysokim) wziął udział w II Wyprawie Krzyżowej do Ziemi Świętej z lat 1147-1149 (w tym zaś czasie Mieszko, a być może również Bolesław Kędzierzawy, wzięli udział w wyprawie Albrechta Niedźwiedzia i Konrada Wettyna przeciwko pogańskim plemionom Słowian nadłabskich w 1147 r. do czego jeszcze powrócę).




Walka bowiem o odzyskanie Grobu Chrystusowego, a następnie o umocnienie królestw i księstw chrześcijańskich na obszarze Orientu, była prawdziwym dopalaczem w XII i XIII stuleciu i to nie tylko dla rycerstwa, ale również dla chłopów i mieszczan. Trudno się bowiem temu dziwić, gdyż perspektywa zbawienia w walce o sprawę Chrystusową, a także zdobycia bajecznych łupów o których opowiadał Kościół ustami swoich kapłanów we wszystkich chrześcijańskich miastach, mocno dawał ludziom do myślenia i mobilizował ich do podjęcia dalekiej i niebezpiecznej wyprawy, aby poprawić swój byt (często dosyć ciężki i żałosny) zdobycie bowiem wielkich łupów w Ziemi Świętej, było prawdziwym dopalaczem i afrodyzjakiem dla tysięcy ludzi (głównie w zachodniej) Europie. Nim jednak papież Eugeniusz III zaapelował 1 grudnia 1145 r. o podjęcie nowej wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej, warto pokrótce (czyli tak jak ja potrafię 🤭) wyjaśnić dlaczego w ogóle doszło do wypraw krzyżowych i co było tego powodem. Aby zbyt daleko się nie cofać (bo nie wydaje mi się to konieczne i właściwe), wystarczy cofnąć się jedynie o 70 kilka lat, do roku 1071 i klęski bizantyjskiej armii w bitwie pod Manzikertem poniesionej z rąk oguzyjskich Turków Seldżuckich (choć pewien drobny kontekst należy również nakreślić z lat wcześniejszych, nic bowiem nie dzieje się w próżni i wszystko z czegoś wynika). Początkowo to plemię zasiedlało ziemie Dżandu i Buchary, ale już w XI wieku przeszli oni pod władzę Mahmuda z Gazny i osiedlili się w Chorasanie. Po śmierci Mahmuda w roku 1030 (421 ery muzułmańskiej), zbuntowali się przeciwko jego synowi Masudowi i w roku 1040 zadali mu klęskę pod Dandanakanem (nieopodal Merwu). Prowadził ich wówczas wódz Tughrilbek, który w ciągu kolejnej dekady powiększył ziemie Seldżuków (głównie kosztem Bujidów, ale również innych lokalnych muzułmańskich emirów). To spowodowało że kalif al-Kaim (rezydujący w Bagdadzie), który wcześniej nazywał się panem Tughrilbeka, teraz uznał go jako sułtana, a nawet przyznał mu tytuł asz-szahanszah ("król królów") - grudzień 1050 r. (ramadan 447 roku ery muzułmańskiej). W tym też czasie w samym Bagdadzie dochodziło do konfliktów i sporów pomiędzy sunnitami i szyitami (tym bardziej że Bagdad oficjalnie kontrolowali sułtani Bujidów będący szyitami). Tughrilbek postanowił to wykorzystać i działając (przynajmniej oficjalnie) w obronie kalifa al-Kaima, 18 grudnia 1055 r. (ramadan 447 r.) wkroczył do "Miasta Pokoju" (jak też zwano Bagdad), przejmując oficjalnie "opiekę" nad kalifem z rąk Bujidów.




Oczywiście Seldżukowie deklarowali się teraz jako obrońcy duchowej władzy rodu Abbasa, starając się (przynajmniej propagandowo) ukazać jako strażnicy "Świętego Przybytku" i ochroniarze abbasydzkich kalifów. Zresztą zamiana szyickich Bujidów na sunnickich Seldżuków była korzystna dla Abbasydów (w końcu ich dynastia również wyrosła na ideologii sunnickiej, choć początkowo w roku 750 w czasie buntu przeciwko Omajjadom, wsparli oni szyitów - o czym zresztą pisałem już w innym temacie). Ale al-Kaim starał się wszędzie podkreślać że to on jest tutaj rzeczywistym władcą, nawet jeśli tylko duchowym to i tak potężniejszym od ziemskiej władzy sułtana Tughrilbeka. Dowodem na to, że kalif starał się (przynajmniej oficjalnie) rozdawać karty w tym układzie, był fakt, że przez 13 miesięcy przebywania Tughrilbeka w Bagdadzie (18 grudnia 1055 - 19 stycznia 1057 r.), ani razu nie przyjął go na audiencji w swym pałacu. Jakże upokarzającą praktyką było dla rzeczywistego władcy (rzeczywistego, gdyż posiadał realną siłę zbrojną której nie miał kalif) bagdadu, kontaktowanie się z al-Kaimem za pośrednictwem posłów, chociaż to Tughrilbek przecież kontrolował całe miasto (kalif nie spotkał się z nim nawet wówczas, gdy omawiano warunki zaślubin al-Kasima z bratanicą Tughrilbeka). W styczniu 1057 r. Tughrilbek musiał opuścić Bagdad aby rozprawić się z siłami byłego głównodowodzącego wojskami Bagdadu Turka Arslana al-Basisiri (szyitę notabene, zwolennika egipskich, szyickich Fatymidów - prawdopodobnie również przez nich opłacanego, które operował w rejonie Mosulu). Seldżucki sułtan do końca 1057 r. opanował Mosul i cały północny Irak, usuwając stamtąd siły al-Basisiri'ego. Po tym zwycięstwie i powrocie do Bagdadu, 4 stycznia 1058 r. Tughrilbek wreszcie dostąpił zaszczytu spotkania z kalifem. Stało się to oczywiście w pałacu kalifa, gdy siedział on na swym tronie ubrany w czarne szaty, zaś wielka kotara odgradzała jego osobę od reszty sali. Gdy tylko Tughrilbek wszedł do owej sali, kotara została podniesiona, a on upadł na ziemię u stóp tronu al-Kaima (notabene obok stał drugi, mniejszy tron, na którym siedział wezyr - Ibn Maslam, przed którym Tughrilbek również składał pokłony). Po takim powitaniu kalif zezwolił sułtanowi Seldżuków wejść na podwyższenie, gdzie przebrano go w siedem czarnych szat, a na skronie nałożono koronę, na szyję zaś założono naszyjnik, a na dłonie kosztowne bransolety. Otrzymał on również od al-Kaima pieczęć sułtanatu i dwa purpurowe sztandary ze złotymi napisami, a kalif polecił mu stać na straży "czystości islamu" w walce zarówno z niewiernymi (czyli głównie z chrześcijanami) jak również z tymi muzułmanami, którzy odeszli od "światła kalifatu". Kalif ofiarował mu również dwa miecze, które przypasał do jego boku (co symbolizowała władzę nad Wschodem i Zachodem). Tak oto seldżucki sułtanat otrzymał oficjalne potwierdzenia swej suwerennej władzy.




Notabene obrońcą arabskiej religii muzułmańskiej, miał być teraz człowiek, który nie znał języka arabskiego (z al-Kaimem porozumiewał się za pomocą tłumacza), ale miał wojsko i chronił Kalifat przed interwencją Fatymidów z Egiptu, których to wspierał Arslan al-Basisiri (który latem 1058 r. ponownie zajął Mosul). We wrześniu 1058 r. wojska Tughrilbeka odzyskały Mosul i znów wypędziły al-Basisiri'ego z północnego Iraku, a ten wycofał się do Damaszku, będącego pod władzą egipskich Fatymidów. Ale gdy (październik-listopad 1058 r.) wybuchł bunt brata Tughrilbeka - Ibrahima Inala, sułtan Seldżuków opróżnił ze swych wojsk (również Bagdad) miasta Iraku i wyruszył za nim na Wschód, a tymczasem 27 grudnia al-Basisiri (na czele armii złożonej głównie ze słabo wyekwipowanych jeźdźców) wkroczył do zachodniego Bagdadu i już w najbliższy piątek 1 stycznia 1059 r. tamtejsi muezinowie wzywali muzułmanów do modlitwy (w meczecie al-Mansura) według rytu szyickiego, uroczyście wymieniając również imię sułtana al-Mustansira z Egiptu. Wkrótce potem przeprawiono się na łodziach do wschodniego Bagdadu i również padł on łupem zwycięskiego Arslana al-Basisiri. Kalif al-Kaim zamknął się w swym pałacu, niczym w twierdzy i gotował do obrony. Do bitwy doszło (19 stycznia) w pobliżu toru wyścigowego (budowanego na kształt rzymskich i bizantyjskich cyrków na których odbywały się wyścigi rydwanów). Grupa uzbrojonych Haszymitów i eunuchów pod wodzą wezyra Ibn Maslama próbowała stawić czoło jeźdźcom prowadzonym przez al-Basisiri'ego, nadaremnie - zostali okrążeni i zmuszeni do ucieczki. Teraz al-Basisiri doskonale obeznany w pomieszczeniach pałacu (wcześniej służył przecież jako głównodowodzący armii Kalifatu), wtargnął przez Bramę Nubijską prosto do haremu kalifa. Wjechał tam konno, po czym wszystkie tamtejsze kobiety zabrał ze sobą. Następnie zapukał do bramy głównej rezydencji al-Kaima, żądając aby ten wyszedł i gwarantując mu bezpieczeństwo. Straciwszy nadzieją na jakąkolwiek odsiecz kalif tak też postąpił i został umieszczony w twierdzy Al-Hadisa w Bagdadzie, zaś jego wezyra Ibn Maslama (którego al-Basisiri nienawidził) upokorzono w taki sposób, że posadzono go na ośle którego prowadził Żyd i ten Żyd co jakiś czas bił Ibn Maslama po twarzy, ciągał go za brodę i kpił z niego, mówiąc: "Panie nasz, podpisz ten dekret". Następnie Ibn Maslam został stracony w publicznej egzekucji. Z pałacu usunięto również czarne sztandary i szaty Abbasydów, za to powieszono białe sztandary (które pierwotnie kojarzyły się z Omajadami, ale w tamtym czasie przyjęte zostały również przez szyickich sułtanów z rodu Fatymidów władających Egiptem). al-Basisiri przejął również insygnia kalifa (turban - czyli koronę, płaszcz Proroka, kunsztowne okno z jego pałacu, a także miniaturowy tron) i wszystko to odesłał do Egiptu, czyniąc sułtana al-Mustansira realnym władcą Bagdadu.

To co nastąpiło, czyli realne zrzucenie  tronu kalifa, nie miało wcześniej precedensu od ponad 300 lat (czyli od powstania dynastii Abbasydów), gdyż nawet jeśli kalifowie ci uznawali władzę tych czy innych zdobywców Bagdadu jako swoich obrońców i opiekunów, to nigdy jednak żaden z nich nie został pozbawiony duchowej władzy nad miastem i nad sunną. 29 stycznia 1059 r. już oficjalnie w całym Bagdadzie modlono się w piątek za pomyślność Fatymidów, przy rozwiniętych egipskich sztandarach. Ale pro-fatymidzka frakcja w Bagdadzie szybko zaczęła tracić na popularności, szczególnie gdy sułtan al-Mustansir zobaczył ile pieniędzy rocznie kosztuje go finansowanie al-Basisiri'ego i innych zwolenników jego rodu na obszarze Iraku. Potencjalne wpływy jakie dzięki temu uzyskał okazały się jednak zbyt wysokie, koszty były bowiem ogromne, wychodziło na to że koszty generowane przez al-Basisiri'ego pochłaniają tak duży procent skarbu Fatymidów, że realnie staje się to nieopłacalne, nawet jeśli Bagdad został zdobyty. Gdy więc egipski sułtan się o tym dowiedział, pierwsze co zrobił, to skazał na śmierć swego wezyra (otwarcie wspierającego al-Basisiri'ego) Abu Muhammada al-Hasana Jazuri. Był to więc czytelny przykład dla jego następcy Ibn al-Maghribi aby mocno ograniczyć finansowanie irackiej polityki. Nie od dziś zaś wiadomo że pieniądze są najlepszym spoiwem, pozwalającym dochować wierności danemu władcy, i tak też stało się w Bagdadzie - gdy pieniądze przestały przypływać, zaczęły się pomruki niezadowolenia które wykorzystał Tughrilbek (który w lipcu 1059 r. ostatecznie pokonał swego zbuntowanego brata Ibrahima Inala), proponując al-Basisiri'emu przywrócenie do władzy kalifa al-Kaima i wyrzeczenie się niewdzięcznych Fatymidów. Ten był gotów na taki krok, aczkolwiek nie chciał uzależniać się od Seldżuków, dlatego też zaproponował że przywróci władzę al-Kaimowi, pod warunkiem że odzyska dawne stanowisko dowódcy wojsk Bagdadu i kalif zerwie wszelkie kontakty z Tughrilbekiem oraz Seldżukami. Kalif odmówił tego typu żądaniu, więc al-Basisiri przeniósł go na jedną z wysp na Eufracie, gdzie przebywał pod strażą. Gdy zaś jesienią 1059 r. armia Tughrilbeka wyruszyła na Bagdad, strzegący kalifa Ukalida Mucharisz uwolnił go (zapewne uczynił to na żądanie Tughrilbeka), a al-Basisiri musiał się wycofać z Bagdadu. 3 stycznia 1060 r. doszło w Nahrawanie do spotkania kalifa i sułtana Seldżuków, które to ponownie miało niezwykle uroczystą obsadę. Kalif podjął sułtana w swym namiocie, rzucił mu poduszkę którą ten ucałował i na niej usiadł, a następnie wręczył mu drogocenny kamień ofiarowany przez żonę kalifa - Chadidżę-hatun. 4 stycznia zaś sułtan i kalif w uroczystym pochodzie wkroczyli do Bagdadu.




14 stycznia pod Sak al-Furat (niedaleko Kufy) doszło do bitwy wojsk Tughrilbeka z oddziałami al-Basisiri'ego. Co prawda Arslan walczył bardzo dzielnie, ale jego wojska (nie opłacane i o bardzo słabym morale), poniosły klęskę, natomiast sam al-Basisiri zginął w tej bitwie (zabity przez niejakiego al-Kunduri'ego). Kalif liczył teraz że Tughrilbek postanowi ostatecznie zlikwidować to zarzewie wszelkich buntów, czyli sułtanat Fatymidów, ale gorzko się zawiódł, gdyż ekspansja Seldżuków poszła w kierunku północnym, ku Zakaukaziu i posiadłościom bizantyjskim w Anatolii. Kolejno więc padały miasta likwidowanych emiratów, a zwycięski Tughrilbek stał się na tyle bezczelny (w mniemaniu kalifa), że zażądał od niego ręki jego córki - Sajjidat. Początkowo kalif odmówił, uznając tę prośbę za potwarz wobec rodu Abbasa, poczynioną przez jakiegoś koczowniczego wodza, którego on sam uczynił sułtanem. Czasem jednak okazało się że Kalifat jest całkowicie zależny od Seldżuków i nie mając wyjścia, na początku 1063 r. al-Kaim zgodził się na ten ożenek (doszło do niego w Tebryzie, który niedawno został zdobyty przez Seldżuków). Jednak Tughrilbek niedługo cieszył się nową żoną, gdyż już 4 września 1063 r. (18 ramadan 455 r.) zakończył swój ziemski żywot (w tym miejscu mała wcinka i zmiana tematu - chciałbym mianowicie potwierdzić fakt - choć "potwierdzić" może nie jest w tym momencie adekwatnym sformułowaniem - że o ile żyjąc i funkcjonując na tym świecie jesteśmy tak bardzo zżyci z naszym ciałem, tak bardzo jesteśmy z nim skomponowani, że wręcz nie wyobrażamy sobie, że możemy w jakikolwiek sposób istnieć poza ciałem. Ale jakże zmienia się nasza percepcja w chwili śmierci, gdy to ciało staje się dla nas czymś - i to mówię całkowicie otwarcie - obrzydliwym, swoistym więzieniem które nas dławiło i my tego nie chcemy, nie chcemy na to ciało nawet patrzeć, gdyż ono nas brzydzi, odbiera wolność, a po śmierci jesteśmy już wolni. Mówienie też że śmierci w żaden sposób nie należy się bać, bo to jest najprzyjemniejsze czego możemy doświadczyć jeszcze na tym świecie - to zwykły banał, ale większość z nas realnie boi się śmierci - choć robiła to już tyle razy 😂. Droga życia jest tylko grą, zabawą w doświadczenia i nie jest realna. Realne są tylko nasze doświadczenia, nasze myśli i nasze postępowanie, cała reszta jest zabawą, lub też czymś na zasadzie snu. Czasem zdarzy się nam że wiemy że śnimy {ja kiedyś praktykowałem świadome śnienie przez dłuższy czas, a potem... nie miałem żadnych snów, a przynajmniej już ich nie pamiętałem i to trwało też jakiś czas}. Choć wydaje nam się że jest przyjemnie w tym śnie, to od razu z tyłu głowy wiemy, że śnimy i że nic stąd nie zabierzemy na jawę, tak samo nic z tego świata nie zabierzemy do naszego prawdziwego Domu 🤔).


CDN.
 

poniedziałek, 9 września 2024

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CLXXXVIII

TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI SŁOWIANIE I CELTOWIE





PIERWSZE EUROPEJSKIE CYWILIZACJE

SŁOWIANIE

(POD SKRZYDŁAMI ASYRII - UPADEK IZRAELA)

(ok. 738 r. p.n.e. - ok. 635 r. p.n.e.)

Cz. VIII






FILISTEA
PONOWNIE ODRODZENIE
(738 r. p.n.e. - ok. 635 r. p.n.e.)
Cz. VIII



DEWARIM
(738 r. p.n.e. - 586 r. p.n.e.)
Cz. X


 Po zakończeniem swych zwycięskich kampanii przeciwko Urartu (714 r. p.n.e. - zwycięstwo na przełęczach górskich które doprowadziło początkowo do rozpadu administracji tego państwa i zdobycia twierdzy Musasir) oraz Palestynie (712 r. p.n.e. - upadek Aszdod i ponowne podporządkowanie Asyrii Edomu, Moabu oraz Judei) Sargon II postanowił wreszcie wyprawić się na południe przeciwko Babilonii (wspieranej od dziesięciu już lat przez Elamitów - czyli proto-Persów). W roku 710 p.n.e. wyruszyła wielka wyprawa w celu odzyskania Babilonu i przywrócenia asyryjskich wpływów w Kraju Nadmorskim. Władający od dwunastu już lat Babilonem Chaldejczyk z plemienia Bit-Jakini z Kraju Nadmorskiego - Mardukpaliddina II (zwany też w niektórych źródłach Merodach-Baladan), doskonale zdawał sobie sprawę z grożącego mu niebezpieczeństwa, dlatego też wspomógł militarnie lud Gambulu (leżący północno-wschodniej Babilonii), z jego stolicą w Dur-Athara, siłami 4 000 piechoty i 600 jeźdźców. Bowiem to właśnie tam spadło pierwsze uderzenie Sargona II w jego kampanii babilońskiej. Mieszkańcy Dur-Athara bronili się dzielnie, odpierali kolejne szturmy Asyryjczyków, wzmacniali niszczone przez nich mury, a także zalali oblegających poprzez zerwanie tam. Nie zdało się to jednak na wiele, gdyż miasto wkrótce padło (Sargon w swej inskrypcji chwalił się iż: "Obległem miasto i zająłem je przed zachodem słońca", następnie wymienia że uprowadził w niewolę 16 490 mieszkańców miasta wraz z całym ich dobytkiem i zwierzętami gospodarskimi oraz jucznymi). Dur-Athara nie zostało jednak zniszczone, a zasiedlone przez inny lud sprowadzony przez Sargona z północy,  zmieniło zaś nazwę na Dur-Nabu. Następnie "Pan z Kalchu" podporządkował sobie szczepy leżące nad rzeką Uknu, których szejkowie upadli do jego stóp deklarując całkowitą lojalność i posłuszeństwo. Sargon stworzył tam nową prowincję i mianował jej gubernatora, a następnie ruszył przeciwko miastom leżącym na pograniczu Elamu, które również szybko mu się podporządkowały (wywiózł stamtąd 12 000 ludzi). Szutruknahhunte tym razem nie interweniował. Być może przeraził się szybkości działań asyryjskich, a być może wolał nie prowokować wojny, zdając sobie doskonale sprawę że Sargonowi i tak zależy jedynie na Babilonie, Elamici więc w tej kampanii pozostali neutralni.

Teraz główne siły Sargona skierowały się bezpośrednio na Babilon, przekraczając Tygrys i Eufrat, a Syryjczycy weszli na ziemię chaldejskiego plemienia Bit-Dakkuri (mającego swe siedziby na południe od Babilonu). Gdy wiadomość o tym dotarła do Mardukpaliddiny ogarnął go strach, porzucił myśli o obronie (chociaż mury Babilonu były potężne i mógł się tutaj bardzo długo bronić), wyprowadził z miasta swoich wojowników, swoje kobiety i dzieci, i zamierzał udać się do Elamu (wcześniej wysłał posła z bogatymi darami do króla Szutruknahhunte z prośbą o przyjęcie go do siebie, ale ten odmówił przygarnięcia go, twierdząc że Elam pozostanie neutralny). Skierował się więc Mardukpaliddina na ziemie swego plemienia Bit-Jakini, do Kraju Nadmorskiego, licząc że tam Sargon nie będzie go już ścigał. A tymczasem "Pan z Kalchu" wkroczył do Babilonu, witany tam niczym prawdziwy wyzwoliciel, a nie zdobywca (jakim realnie był). Na całej długości Świętej Drogi (wiodącej od Bramy Isztar aż do Esagilii - świątyni boga Marduka), wylegli mieszkańcy miasta z gałązkami palmowymi w dłoniach, ubrani odświętnie, witając Sargona jako swego nowego władcę. Nastrój chwili udzielił się również samemu Sargonowi, który doskonale wszedł w rolę, jaką napisali dla niego Babilończycy, zaczął więc ich pozdrawiać jako ich nowy król, a w Nowy Rok (709 p.n.e.) wszedł do Esagilii, gdzie dotknął dłoni ogromnego posągu boga Marduka (co było równoznaczne z objęciem władzy nad miastem. Oczywiście kapłan tego bóstwa następnie wręczał królowi koronę i bicz -  jako symbole jego nowej władzy). Wydaje się że działania Babilończyków nie były podyktowane tylko chęcią uniknięcia rabunku i zniszczenia miasta, oraz ewentualnych przesiedleń czy mordów na ludności. Jest bowiem kilka przekazów (co prawda asyryjskich, ale wydają się realnie oddawać atmosferę tamtej chwili, oczywiście poza typowo propagandowym kontekstem całego wydarzenia, co oczywiście było naturalne w takich wypadkach). Radość Babilończyków była bowiem powszechna, najwięcej zaś cieszyli się kupcy babilońscy, którzy w Sargonie widzieli swego wybawiciela jako pogromcy rządów anarchii panującej przez ostatnią ponad dekadę rządów Mardukpaliddina. Majątki wielu z nich mocno ucierpiały, szczególnie po utracie ośrodka handlowego w Sippar (zdobytego przez plemię Hamaranu), które to napadało na karawany handlowe, rabowało je, albo też nakładało wysoki haracz na kupców, w zamian za bezpieczny przejazd. Ci ludzie teraz skarżyli się swemu nowemu królowi Sargonowi, iż nie są w stanie robić interesów właśnie przez bandytów z Hamaranu. Ten postanowił interweniować (tym bardziej że Sippar leżał na północ od Babilonu, na drodze wiodącej do Asyrii i Syrii). Wojska asyryjskie szybko zdobyły Sippar, uniemożliwiając ludowi Hamaranu ucieczkę stamtąd, a następnie zamieniając wszystkich w niewolników (i sprzedając ich tym, od których wcześniej brali haracze).




Nic więc dziwnego że taką polityką Sargon zaskarbił sobie ogromne przywiązanie Babilończyków do siebie, a przede wszystkim wierność. Znów bowiem mieli króla który jest sprawczy, który wspiera ich interesy i dba o pomyślność oraz bogactwo "Wrót Boga, Siedziby Życia" (jak zwano wówczas Babilon). Sargon jednak nie zakończył jeszcze kampanii, gdyż nie spacyfikował Kraju Nadmorskiego i nie dostał w swe ręce Mardukpaliddiny, dlatego też wkrótce po zdobyciu Sippar wyprawił się na południe, aby ostatecznie rozbić plemię Bit-Jakini. Asyryjczycy podeszli pod miasto Dur-Jakin (gdzie schronił się zbiegły z Babilonu Chaldejczyk) i przystąpił do jego oblężenia. Obrońcy oczywiście dzielnie walczyli (tutaj bowiem chodziło o ich życie), również zerwali tamy, zniszczyli wszystkie mosty zalewając całą okolicę i zamieniając ją w bagno. Ale stworzona przez Tiglat-Pilesara III nowa armia asyryjska, posiadająca doskonałych inżynierów, szybko doprowadziła do zawalenia się murów Dur-Jakin, a następnie asyryjska piechota wdarła się do środka siejąc tam spustoszenie. Mardukpaliddina uciekł z miasta w przebraniu, pozostawiając cały swój harem i majątek, zbiegł do Elamu (a w zasadzie na pogranicze, gdyż Szutruknahhunte nie wpuścił go do Suzy), dzięki czemu ocalił życie. Natomiast 90 000 jego ziomków zostało wysiedlonych z Kraju Nadmorskiego (na ich miejsce sprowadzono z górnego Eufratu lud Kumuhu). Asyryjczycy zdobyli też ogromne łupy (głównie w postaci trzody, koni i wielbłądów). Sargon zamienił Kraj Nadmorski w prowincję, wyznaczając tam namiestnika, pod którego rozkazami było 10 000 żołnierzy piechoty, 20 000 łuczników, 1500 jeźdźców oraz 150 rydwanów bojowych (sprawa oczywiście nie zostanie ostatecznie rozwiązana, bowiem już w trzy dekady później na tych ziemiach ponownie dominować będą Chaldejczycy - trwał tam bowiem niekończący się napływ Ckaldyjczyków z południa, z czym Asyryjczycy w żadnym razie nie potrafili sobie poradzić w dłuższej perspektywie, a wciąż od nowa ponawiamy kampanie na niewiele się w gruncie rzeczy zdawały, poza tym że w krótkim w przedziale czasowym rozwiązywały lokalne kłopoty związane z ludem Chaldi). Sargon pozostał w Babilonie jeszcze przez rok, doglądając całkowitego podporządkowania się tej krainy pod jego zwierzchność, po czym powrócił do Kalchu.

Teraz, po kampanii lat 710-709 p.n.e. Asyria była u szczytu swej potęgi. Daniny słali jej nawet władcy odległych krain, jak choćby wyspy Dilmun (król Uperi - o którym Asyryjczycy mawiali że: "Żyje niczym ryba na środku morza"), siedmiu władców Cypru (Cypr był nazywany wyspą leżącą "Za morzem zachodzącego słońca"), a król Midas (Mita) władca plemienia Muszku w Anatolii,  zaproponował Sargonowi sojusz przeciwko wojownicze mu plemieniu Gimirraja (biblijny Gomer z Proroctwa Ezechiela) czyli po prostu Kimmerów, nadciągających z rejonu Kaukazu. Król Muszku (Meszek - czyli po prostu antyczna Frygia), miał wszelkie powody aby obawiać się tych najeźdźców, którzy w roku 707 p.n.e. napadli na odradzające się Królestwo Urartu (pod rządami następcy Rusy - Argisztiego). Kimmerowie rozbili wojska Argisztiego i otworzyli sobie drogę do wschodniej Anatoli, plądrując handlowe miasto  Synopa nad Morzem Czarnym. Oczywiście Kimmerowie zapewne stanowili jakieś niebezpieczeństwo dla Asyrii, ale z Sargon nie uważał że zagrażają mu oni bezpośrednio, a wręcz przeciwnie - sądził że przede wszystkim zagrażają jego potencjalnym wrogom, czyli właśnie Urartyjczykom i Frygijczykom (podżegane bowiem przez Frygijczyków bunty musiał Sargon tłumić w latach 718 p.n.e. w Karkemisz i w 716 p.n.e. w prowincji Kue). Nie postrzegał więc Midasa jako swego sojusznika, tym bardziej że ten sprzymierzył się Urartyjczykami. W 712 r. p.n.e. to właśnie knowania Midasa doprowadziły do wybuchu rebelii władcy kraju Tabal (który to został spacyfikowany przez Sargona i bezpośrednio włączony do Asyrii jako prowincja, oddzielają tym samym Frygię od Urartu). W roku 709 p.n.e. również doszło do konfliktu w prowincji Kue, co tym bardziej wzmacniało nieufność Sargona do Midasa i Frygijczyków. Ale z chwilą gdy odniósł on zwycięstwo nad Chaldejczykami, a szczególnie od roku 707 p.n.e. gdy Argiszti poniósł klęskę w bitwie z Kimmerami (którzy przedarli się do Anatolii), Midas wysłał do Kalchu bogate dary, proszą Sargona o sojusz. Pan z Kalchu był jednak nieufny, ale (być może pod wpływem swego syna Sannacheriba - którego wysłał na dwór króla Midasa) zgodził się na sojusz (w liście do syna pisze że to bardzo dobrze iż Midas wreszcie uznał "naszą siłę" i zdecydował się na sojusz). Sannacherib wysłany został więc do Gordium stolicy kraju Meszków (Frygów) i dopełnił zawarcia sojuszu.




A tymczasem rok 707 p.n.e. był bardzo ważny dla samego Sargona. W tym bowiem właśnie czasie po 10-letniej budowie ostatecznie oddano do użytku dzieło jego życia - miasto Dur-Szarrukin (Twierdzę Sargona), leżące 20 km. na północ od Niniwy. Przez 10 lat budowały ją tysiące niewolników, ściąganych w to miejsce z ogromnych obszarów asyryjskiego Imperium. Miasto i nowa stolica Asyrii, miało kształt kwadratu o boku ponad jednego kilometra. Otoczone było potężnym murem z wieżami po zewnętrznej stronie, do samego miasta zaś można było dostać się jedną z siedmiu bram. W północnej części Dur-Szarrukin znajdowała się twierdza, chroniona odrębnym, jeszcze silniejszym murem (tam też znajdował się - wzniesiony na sztucznym wzgórzu - Pałac Królewski, który imponował swym przepychem i majestatem, a liczył 30 dziedzińcu i 200 komnat). Można sobie wyobrazić ilu ludzi zginęło podczas budowy samego tylko Pałacu, jako że trzeba było najpierw usypać sztuczne wzgórze, a to oznaczało niekończące się potoki ziemi wnoszone przez niewolników. W każdym razie Pałac był imponujący - podobnie jak samo miasto i do końca nie wiadomo co skłoniło Sargona do jego budowy. Czy za ciasno mu było w Kalchu? A może pragnął uczynić swoje imię nieśmiertelnym, tworząc własne, nowe miasto? A może chciał tym właśnie aktem pozbawić wpływu politycznego potężnych kapłanów boga Assura z Aszur i Kalchu? A może wszystko to razem wzięte było prawdziwym powodem zaspokojenia ogromnej pychy Sargona i potrzeby swoistego wylansowania się, poprzez własne miasto-twierdzę i nową stolicę Asyrii. W każdym razie przeniósł się tam w drugiej połowie 707 r. p.n.e., ale byt Dur-Szarrukin jako stolicy był bardzo krótki, już bowiem po śmierci Sargona (w roku 705 p.n.e.)) jego syn i następca Sannacherib opuścił to miasto i... nie, nie wrócił już do Kalchu, a nową stolicą uczynił Niniwę (była to już ostatnia stolica asyryjskiego państwa przed jego ostatecznym upadkiem w sto lat później).


ODTWORZONY MODEL PAŁACU SARGONA W DUR-SZARRUKIN



A tymczasem Sargon przygotowywał się do konfrontacji z Kimmerami, jednocześnie nie dostrzegając że poważne zmiany zaszły w Egipcie (tak pogardzanym wcześniej przez Sargona). Tam bowiem do władzy doszła dynastia czarnych faraonów (Nubijczyków) która położyła kres libijskiemu rozbiciu dzielnicowemu i ponownie wzmocniła kraj, stanowiąc zagrożenie dla asyryjskich posiadłości w Palestynie i w Syrii. Głowę zaczęli też podnosić judzcy zwolennicy wyrwania się spod wpływów Asyrii, którzy namawiali króla Ezechiasza do kolejnego buntu w oparciu o Egipt (prorok Izajasz zaklinał go aby tego nie czynił, strasząc przede wszystkim gniewem Bożym i deklarując że wszelki sojusz z Egiptem nie ma żadnego znaczenia, gdyż realnie Egipt jest jak ta "złamana łodyga papirusu", na której nawet nie można się oprzeć. Ale prośby i ostrzeżenia Izajasza mnie poskutkowały).


CDN.

niedziela, 8 września 2024

POWYBORCZY HUMOR - Cz. X

POLITYCZNE MEMY



KOLEJNA ODSŁONA POLITYCZNYCH MEMÓW NA NIEDZIELĘ 



SĘDZIOWSKA Z SAMOKRYTYKA 
CZYLI BIAŁORUŚ 2-0



FÜHRER



BIAŁORUŚ - ROSJA... KOREA PÓŁ...

 

MAMY TO - CPK JEDNAK BĘDZIE BUDOWANE, CO PRAWDA W NIEMCZECH ALE JAKA TO RÓŻNICA DLA UŚMIECHNIĘTYCH JEBAĆPISÓW?





ORLEN UTOPIONY?!



REPARACJE ZAORANE?!



ALE ZA TO NIEMCY FINANSUJĄ KAMPUS "CZASKOSKIEGO"



O, I ZAPOMNIAŁBYM - ODNALAZŁY SIĘ DZIECI Z MICHAŁOWA. JADĄ WŁAŚNIE PIERWSZĄ TRANSZĄ Z NIEMIEC 🤭

 

DONALD T...






I JESZCZE JEDNO