Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 22 maja 2017

III RZECZPOSPOLITA JAK KRÓLESTWO KONGRESOWE - Cz. I

PUNKTY WSPÓLNE I RÓŻNICE

POMIĘDZY DZISIEJSZĄ

POSTKOMUNISTYCZNĄ POLSKĄ 

A KRÓLESTWEM POLSKIM

(KONGRESOWYM) 

Z LAT 1815-1830





Często pisałem już o tym, że historia lubi się powtarzać, że pewne dziejowe procesy, jakie niegdyś miały miejsce, potrafią zatoczyć koło i powrócić do punktu wyjścia (inna sprawa, że czas nie jest jakąś bliżej nie sprecyzowaną linią wiodącą od przeszłości do przyszłości, tylko najprawdopodobniej zbliżony jest do elipsy, co powoduje że pewne procesy, zdawałoby się dawno zapomniane, powracają w nowej formie zewnętrznej). Teraz zastanawiając się zaś nad historią i przyszłością III Rzeczypospolitej - czyli tej Polski w której obecnie żyjemy, taka myśl pojawiła mi się w głowie - jakże wiele wspólnego ma ta dzisiejsza Polska z okresem Królestwa Kongresowego z lat 1815-1830, czyli zaraz po upadku Cesarza Napoleona i wykrystalizowaniu się nowego ładu międzynarodowego na kongresie w Wiedniu. Myśl taka, pojawiła mi się, gdy obejrzałem filmik ze spotkanie KOD-u z posłem Stefanem Niesiołowskim, na którym pewien starszy pan, oficer Wojska Polskiego - jak sam twierdził, powiedział że Żołnierze Wyklęci to tak naprawdę byli dezerterzy z Wojska Polskiego, którzy uciekli do lasu na przełomie 1944 i 1945 r. i że wyroki wykonywane na nich przez ówczesny komunistyczny aparat represji, były normalnym procesem sprawiedliwości prawno-sądowej. Słuchając wypowiedzi tego "oficera" (oficerowie to byli w Katyniu, ty fornalu - wypadałoby dodać - tutaj link do tego filmiku), zacząłem się zastanawiać jak wiele było przypadków takiej zdrady wśród oficerów Wojska Polskiego w przeszłości i od razu pojawił mi się przed oczami okres ponapoleoński, czyli czas po klęsce Cesarza i początkach tworzenia Królestwa Polskiego w unii z Rosją i pod berłem dynastii Romanowów. Ilu wówczas było oficerów, którzy wcześniej walczyli o niepodległość Polski wraz z Napoleonem, a potem łagodnie przeszli pod rozkazy jego wroga - cara Aleksandra I. Myśl ta doprowadziła mnie do poszukania dalszych wspólnych punktów między ówczesną Kongresówką, a dzisiejszym pokomunistycznym państwem polskim. 




"BÓG JEST Z NAPOLEONEM, 
NAPOLEON Z NAMI"





Ten fragment 11 Księgi z "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza (w całości ów fragment brzmi następująco: "Bitwa! gdzie? w której stronie? - pytają młodzieńce, Chwytają broń; kobiety wznoszą w niebo ręce; Wszyscy, pewni zwycięstwa, wołają ze łzami: "Bóg jest z Napoleonem, Napoleon z nami"), dość dobrze oddaje nastroje, panujące w Polsce porozbiorowej (po roku 1795), na wieść o zwycięstwach Cesarza Francuzów w walkach z naszymi zaborcami (Austrią, Rosją i potem Prusami). Postaram się pokrótce zaprezentować sytuację, jaka nastąpiła w Rzeczpospolitej zaraz po rozbiorach i nadzieje, jakie żywiła osoba owego "Boga Wojny" - Bonapartego w Polsce. "Polska zachowała serce dla Napoleona. Cokolwiek o tym sądzić, - tak jest; rzecz sama nie podpada wątpliwości. Nie znaczy to, żeby z błędów jego i win nie zdawano sobie sprawy, żeby mu ich nie stawiano w rachubę aż z ostrością i żalem. Lecz na ogół, bądź co bądź, zachowano dlań serce. Wizerunek jego po dziś dzień widnieje w Polsce po rezydencjach pańskich, dworach szlacheckich, domach mieszczańskich, a nieraz i na ścianie izby chłopskiej i robotniczej. Wspomnienie jego po dziś dzień grzeje i zapala duszę polską. Dlaczego? Dlaczego ten mąż obcy (...) tak "potrafił oczarować Polaków, że dziś nawet imię jego w pałacu bogacza i ubogiej chacie wieśniaka jest wspominane z błogosławieństwem? Dla dwóch podobno prostych powodów. Naprzód dlatego, że Polska od obcych, od wszystkiej Europy mocarstwowej, tyle doznała zła. A powtóre dlatego, że od tego jedynego mocarza cudzoziemca, jedynego wielkiego Europejczyka, jakowegoś zaznała dobra" - pisał w 1918 r. Szymon Askenazy. No cóż, trudno nie zgodzić się z tymi słowami.


KRYZYS RZECZPOSPOLITEJ 

I PRÓBY RATUNKU






Rzeczpospolita była potęgą, prawdziwą siłą i zaporą zarówno przed wojującym i agresywnym islamem, jak i przed barbarzyństwem Wschodu. Mieliśmy znakomitych hetmanów, wśród których wymienić tylko można: Konstantego Ostrogskiego - hetmana wielkiego litewskiego, pogromcę całej prawie 80 tysięcznej armii w bitwie pod Orszą w 1514 r. (sam dysponował zaledwie 30 tys. żołnierzy), i pogromca czambułów tatarskich na Ukrainie, Jan Tarnowski - hetman wielki koronny, w bitwie pod Obertynem w 1531 r. rozbił całkowicie 17 tys. Mołdawian hospodara Piotra Raresza, sam dysponując zaledwie 5500 żołnierzy, Roman Sanguszko - hetman polny litewski, zwycięzca Rosjan w bitwie pod Czaśnikami w 1564 r. (30 tys. Rosjan kontra 4 tys. Litwinów), Krzysztof Radziwiłł "Piorun" - hetman wielki litewski, wykonawca wielkiego rajdu wgłąb Rosji z 1580 r. w wyniku którego o mały włos do polskiej niewoli nie wpadł sam car Iwan IV Groźny, Jan Zamoyski - hetman wielki koronny, zwycięzca w bitwach pod Byczyną w 1588 r. z niemieckimi wojskami najemnymi arcyksięcia austriackiego Maksymiliana Habsburga, zdobywca wielu miast i twierdz w Rosji, Stanisław Żółkiewski - hetman wielki koronny, zwycięzca Rosjan w bitwie pod Kłuszynem z 1610 r. (ponad 35 tys. Rosjan i Szwedów kontra ok. 6500 polskiej jazdy, głównie husarii (Rosjanie zostali zmieceni z pola w przeciągu kilku godzin), zdobywca Moskwy (1610-1612), pogromca Tatarów, zginął w przegranej bitwie z Turkami pod Cecorą w 1620 r. sam walcząc do końca, Jan Karol Chodkiewicz - hetman wielki litewski, pogromca Szwedów w bitwach pod Kokenhausen 1601, Białym Kamieniem 1604 i Kircholmem 1605 (11 tys. Szwedów kontra 3500 Polaków i Litwinów), zdobywca wielu twierdz moskiewskich, zwycięzca Turków w bitwie pod Chocimiem z 1621 r. (gdzie pomścił klęskę cecorską Żółkiewskiego), Stanisław Koniecpolski - hetman wielki koronny, zwycięzca Tatarów w bitwach pod Martynowem - 1624 r., Sasowym Rogiem - 1633 r. i Ochmatowem - 1644 r., oraz Szwedów w bitwach pod Czarnem - 1627 r., Trzcianą - 1629 r., Stefan Czarniecki - hetman polny koronny, odznaczył się w walkach w czasie powstania Chmielnickiego (1648-1657) i w czasie "Potopu" szwedzkiego (1655-1660), autor słów: "Jam nie z soli ani z roli, ale z tego co mnie boli", co miało świadczyć że swych zasług nie zawdzięcza urodzeniu ani majątkowi, ale własnym czynom i wreszcie Jan Sobieski - hetman wielki koronny, pogromca Turków i Tatarów, zwany przez nich: "Lwem Lechistanu", zwycięzca w bitwach pod Chocimiem w 1673 r. gdzie zniszczona została cała turecka 35 tys. armia - cała, doszczętnie, oraz pod Wiedniem w 1683 r. gdzie ocalił Cesarstwo Austriackie od tureckiego podboju i Parkanami w 1683 r. Został wybrany królem Rzeczypospolitej w 1674 r.




Wojska nasze brały Moskwę, państwa naddunajskie i Inflanty jednym podchodem, a polscy Kozacy palili przedmieścia Konstantynopola (i innych miast Morza Czarnego), zmuszając do ucieczki sułtana wraz z jego haremem. Nie mówiąc już o tym że przodkowie nasi wytworzyli prawdziwy demokratyczny i wolnościowy system polityczny, grupujący "Wolnych z Wolnymi, Równych z Równymi". Ale potem przyszły czasy prawdziwej ruiny, i to zarówno militarnej jak i politycznej, a przede wszystkim... moralnej. W czasach saskich (pierwsze 60 lat XVIII wieku), nastąpiła degeneracja szlachty i magnaterii, która miała też ogromny wpływ na morale wojska i jego wartość bojową. Rzeczpospolita słabła, nękana wewnętrznymi waśniami (często podburzanymi przez obce dwory), wzmacniały się za to mocarstwa sąsiednie, przede wszystkim zaś Rosja, Prusy i Austria. Już w 1717 r. (Sejm Niemy) Rzeczpospolita stała się (nieoficjalnym jeszcze) protektoratem Rosji. Na owym sejmie z lutego 1717 r. (zwanym "Niemym", gdyż żadnego z posłów nie dopuszczono do głosu, a teren obrad sejmowych ubezpieczały wojska rosyjskie), zatwierdzono co prawda stałe podatki na wojsko, ale w śmiesznej liczbie 24 tys. oraz uporządkowano sprawy wojskowo-skarbowe, ale jednocześnie ustalono budżet na poziomie drugorzędnego państewka Rzeszy Niemieckiej, a nie jednego z najrozleglejszych państw Europy. Sejm Niemy ustalił ustrój Rzeczypospolitej na kolejne 50 lat, Rosja zaś stała się "gwarantem" uchwał podjętych na tym sejmie. Kolejne dekady to czasy anarchii politycznej, zrywanych sejmów i upadku administracji. Ruina armii pogłębiała się wraz z coraz większą demoralizacją szlachty i magnaterii. Magnaci potworzyli sobie własne mini-państewka, utrzymywali prywatne wojska i własne dwory, przy czym nie gardzili wcale pieniędzmi od obcych dworów. Dochodziło nawet do tak absurdalnych sytuacji, w których król, chcąc przywołać do porządku własnych poddanych, musiał zwracać się o poparcie do ambasadorów obcych mocarstw.

Wielkie rody magnackie uzależniały od siebie mniejszą szlachtę, tak iż na sejmach, a nawet sejmikach ziemskich, byli oni jedynie wyrazicielami woli swych magnackich patronów. Stworzyło to sytuację w której magnaci będąc sami opłacani przez obce dwory, utrzymywali w szachu (za pomocą pieniędzy i protekcji), praktycznie całą szlachtę w Rzeczypospolitej. Także jakiekolwiek próby naprawy tego chorego systemu uzależnień, szybko były tłumione na sejmach i sejmikach, poprzez donośne - "veto", wykrzyczane przez jednego z członków szlacheckiej braci, która straciła już jakąkolwiek rolę w polityce, a stała się jedynie czymś w rodzaju kukiełki pociąganej za sznurki, a owymi "pociągającymi" często byli ambasadorowie obcych państw. Oczywiście winnym temu był praktycznie całkowity upadek systemu sądownictwa oraz oświaty. Taki szlachcic, doznawszy szkody od jednego z "panów braci", nie widział innej drogi naprawienia szkody, jak zwrócenie się z protekcją do jednego z wielkich rodów magnackich. Ci oczywiście bardzo chętnie pomagali, lecz w zamian żądali odwzajemnienia się podczas obrad sejmowych. Oczywiście dodatkowo hojnie opłacali jeszcze ów trud owego szlachciury. Upadek oświaty zaś dobitnie wyrażał się w powszechnym wręcz przekonaniu iż: "słabość państwa jest najlepszą gwarancją jego bezpieczeństwa, bowiem słabego nikt się nie boi więc nie będzie go też napadał". Przyszłość pokazała iż wcale nie trzeba było napadać na Rzeczpospolitą by ją "rozebrać". Do walki doszło dopiero wówczas gdy Polak przejrzał wreszcie na oczy, widząc iż wrogowie są już praktycznie w jego domu, i to nie w "przedpokoju", lecz zwalają się z buciorami do "salonu".




Szlachtę jednak mało obchodziła kwestia braku stałej, silnej armii, uzależnienie państwa od obcych dworów, nawet fakt iż rosyjski ambasador przechodząc obok polskiego króla (Stanisława Augusta Poniatowskiego), a mając do niego jakąś sprawę, po prostu przywoływał go gwizdem niczym psa. Zaś w polskim sejmie wisiał w najbardziej eksponowanym miejscu - portret carycy Katarzyny II. Jedyne czego "brać szlachecka" się obawiała to reform i ataku na swą "złotą wolność" i swe uprawnienia, których "obrońcami" stawali się obcy monarchowie ościennych krajów. Katastrofalny przez te wszystkie lata, począwszy od końca XVII wieku, był także stan mieszczaństwa, przeżywało ono bowiem w tym okresie bardzo poważny regres gospodarczy. Dlaczego tak się stało? Miejscy kupcy nie mieli bowiem zbytu swych towarów, przede wszystkim miasta i ich mieszkańcy były bardzo biedne. Towarów miejskich nie kupowali chłopi z dwóch przyczyn. Po pierwsze byli zbyt biedni by sobie na to pozwolić a po drugie, wielki magnat czy szlachcic, sam zaopatrywał swoją wieś w najniezbędniejsze towary. Oczywiście miejskich towarów nie kupowali również magnaci oraz duża część szlachty, bowiem ci uważali je za zbyt "prymitywne" i woleli zaopatrywać się głównie poza granicami kraju. Dola chłopstwa była jeszcze gorsza.

Warszawa stała się miastem prowincjonalnym, gdyż dwór królewski doby Sasów, przebywał w Dreźnie. Po śmierci ostatniego z Sasów - Augusta III w 1763 r. panująca w Cesarstwie Rosyjskim (od 17 lipca 1762r.), 34-letnia Katarzyna II, wymyśliła sobie że zainstaluje na polskim tronie kogoś, kogo mogłaby kontrolować. Wybór padł na jej dawnego kochanka, stolnika litewskiego - Stanisława Augusta Poniatowskiego. Poniatowski był siostrzeńcem przywódców stronnictwa Czartoryskich (Familia), Michała i Augusta. Czartoryscy więc oficjalnie oparli się od teraz na rosyjskiej protekcji, mieli jednak zamiar przede wszystkim zreformować skostniały ustrój coraz słabszego państwa.
W latach 1760-1763, ukazywały się kolejne tomy dzieła Stanisława Konarskiego (będącego na usługach Familii), zatytułowanego: "O skutecznym rad sposobie". W dziele tym Konarski postulował zlikwidowanie liberum veto i przekształcenie polskiego systemu politycznego na model brytyjskiego parlamentaryzmu, opartego na głosowaniu większościowym, nie zaś na zasadzie jednomyślności. Czartoryscy zamierzali (opierając się na Rosji), przeprowadzić gruntowną reformę systemu polityczno-ustrojowego Rzeczypospolitej, napotkali jednak na swej drodze silny opór. Jednak wybór Poniatowskiego na króla we wrześniu 1764 r. jeszcze bardziej uzależnił kraj od rosyjskiej protekcji, zaś w 1768 r. Rzeczpospolita realnie, zaś w 1775 r. zostało to oficjalnie usankcjonowane - stała się rosyjskim protektoratem. Podjęto się więc próby poszukania sojuszników na Zachodzie Europy przeciwko zarówno Austrii (szczególnie po pierwszym rozbiorze ziem polskich w 1772 r., w wyniku których do Austrii została włączona tzw.: późniejsza Galicja), jak i Rosji







 CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz