Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 7 maja 2017

SUKCESY ODRODZONEJ, NIEPODLEGŁEJ II RZECZPOSPOLITEJ A SUKCESY "TRANSFORMOWANEJ" III RZECZYPOSPOLITEJ

PODSUMOWANIE 

ZYSKÓW I STRAT Z LAT 

1918-1939 i 1989-2017




Począwszy od XV wieku, poprzez cały wiek XVI i XVII Rzeczpospolita Obojga Narodów była jednym z najpotężniejszych państw Europy. Jak pisze Antoni Wacyk: "Od bram Kremlinu po Karpat Łuki, od łach kurlandzkich po ujścia Istru - słowo Polska znaczyło moc, władztwo, budziło szacunek i poważanie". Prawie cztery wieki potęgi politycznej, militarnej i gospodarczej, państwo stworzone przez wolnych obywateli dla dobra powszechnego wszystkich w nim żyjących narodowości i grup religijnych pod przemożnym wszakże przewodem narodu polskiego, istniało w świadomości ludzi żyjących na tych terenach (Rzeczpospolitan), nawet wówczas gdy Polski już nie było, gdy agresywni sąsiedzi podzielili między sobą Jej ziemie, gdy Rzeczpospolita znacznie osłabła w XVIII wieku. Nasza potęga w wiekach wcześniejszych uwidaczniała się również w demografii, bowiem w XVI wieku Rzeczpospolita liczyła sobie 10 milionów mieszkańców, podczas gdy ówczesna Rosja (Wielkie Księstwo Moskiewskie i później Carstwo Rosyjskie), jedynie... 4,2 miliony, a Prusy (które potem zjednoczą niemieckie państewka w jedną niemiecką Rzeszę) zaledwie 1 milion mieszkańców. Jednak już w dwa wieki później, w latach 70-tych XVIII wieku Rzeczpospolita liczy zaledwie 12 milionów mieszkańców, podczas gdy Rosja 19 milionów a Prusy 4 miliony. Polska utraciła już wówczas pozycję mocarstwa i stała się państwem podległym Rosji (od 1768 r. realnie a od 1775 r. oficjalnie). W XVIII wieku staliśmy się więc prawdziwą rosyjską kolonią, a polscy posłowie na sejmach przysięgali na wierność... imperatorowej Wszechrusi Katarzyny II, mimo iż byliśmy oddzielnym państwem i mieliśmy własnego króla. Wprost NIE DO POMYŚLENIA, ale tak właśnie było. 

Posłowie, którzy wówczas płaszczyli się przed rosyjskim ambasadorem (będącym de facto prawdziwym władcą kraju), niepomni tego, że ich przodkowie uważali Moskali za barbarzyńców i sami chcieli ich cywilizować, rozbijając ogromne armie rosyjskie w pył i zdobywając Moskwę, czyniąc tam co tylko chcieli. Dziś Rosjanie ustanowili swoim świętem narodowym rocznicę wypędzenia Polaków z Kremla (1612 r.) - ja przyznam się szczerze że jestem dumny z tego faktu, że Rosjanie czczą wydarzenie, gdy kopyta polskich koni słychać było na kremlowskim bruku i Placu Czerwonym i gdy rosyjski car, bił pokłony przed majestatem polskiego tronu, ściągnięty do Warszawy jako pobity władca pokonanego kraju. Tylko Polakom, ze wszystkich Europejczyków, udało się opanowanie rosyjskiej stolicy. Dokonał tego co prawda jeszcze cesarz Napoleon Wielki, ale należy pamiętać że wkroczył on do opustoszałego i niebronionego miasta, oraz że wówczas to nie Moskwa a Petersburg był stolicą Rosji (zresztą, pierwszą formacją Wielkiej Armii, która wkraczała do Moskwy w 1812 r. był pułk polskich huzarów). Przez kolejne dziesięciolecia niewoli, ta pamięć dawnej wielkości i jedności narodów Rzeczpospolitej, przetrwała wśród Rzeczpospolitan i wielokrotnie dawała o sobie znać, podczas kolejnych powstań narodowych (1830-1831, 1846, 1848, 1863-1864). Dopiero po roku 1864 postawiono na pracę organiczną i budowanie potęgi ekonomicznej Polaków w podzielonym między trzech zaborców kraju, aby mieć fundusze na przyszłą, kolejną, ostateczną już walkę.

Należy też przecież pamiętać że marazm ekonomiczny, polityczny i militarny, jaki dosięgną kraj w XVIII stuleciu (gdzie szlachta cieszyła się że kraj jest słaby, bowiem rozumowała w tak dziecinny sposób że skoro jesteśmy słabi to nikt się nas nie musi obawiać i dzięki temu nikt nas nie zaatakuje), utrzymywany przez dziesięciolecia za rosyjskie, pruskie i austriackie pieniądze, zakończył się dziełem samych Polaków. Rzeczpospolita póki była słaba, rzeczywiście nie toczyła wojen, ani też nikt na Nią nie napadał, bowiem była realną kolonią rosyjską, a rosyjskie wojska hulały sobie tutaj jak u siebie. Problem zaczął się z chwilą, gdy Polacy zapragnęli zmienić ten niekorzystny i w konsekwencji zabójczy model polityczno-ustrojowy, przeprowadzając na Sejmie Wielkim (1788-1792) szereg najróżniejszych reform, przede wszystkim ustanawiających stałe podatki i wzmacniających armię, oraz regulujących stosunki pomiędzy stanami. Kwintesencją tych reform było ogłoszenie 3 maja 1791 r. pierwszej w Europie i drugiej na świecie (po USA) nowoczesnej Konstytucji. Konstytucja definitywnie znosiła system podległości Polski Rosji z 1768 r. co godziło przede wszystkim w rosyjskie interesy. Nic wiec dziwnego że wojna wybuchła nie wtedy, gdy byliśmy słabi i nic nie znaczyliśmy, ale właśnie wtedy, gdy obudziliśmy się z tego marazmu i postanowiliśmy zawalczyć o należne nam miejsce w Europie - wówczas to Rosja zaatakowała (1792 r.). Wojna ta została przegrana, ale nie na froncie (polskie zwycięstwa pod Zieleńcami, Dubienką czy Markuszowem), ale w gabinetach polityków, szczególnie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który obawiając się gniewu carycy Katarzyny, poddał się i zakończył wojnę. 

Tak więc pamięć dawnej potęgi i tego, że w dniach totalnego upadku, gdy wydawało się że już gorzej być nie może, Polacy sami naprawili wiodący ku katastrofie system polityczny, uchwalając reformy i zmiany, których kwintesencją była właśnie Konstytucja 3 Maja (zauważmy że np. Hiszpanie, którzy również w XVII/XVIII stuleciu przeżywali załamanie polityczno-gospodarcze, sami przez długie dziesięciolecia nie potrafili z tego wyjść. Potrzebna była dopiero inwazja Francji w 1808 r. aby zaczęto myśleć o konstytucji i jakichkolwiek zmianach skostniałego, wręcz średniowiecznego systemu politycznego Kortezów i wszechwładzy inkwizycji). I właśnie z tej pamięci wciąż odradzała się konieczność odbudowy Rzeczypospolitej w dawnej potędze i mocy.


   SUKCESY 

II RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ 

Cz. I

 
 
PODTRZYMAĆ PAMIĘĆ - PODTRZYMAĆ NADZIEJĘ,
ZBUDZIĆ KRÓLA-DUCHA




 Ogromną rolę w kształtowaniu pamięci Rzeczpospolitan o dawnej potędze i dawaniu nadziej na przyszłość, pełnili pisarze i kompozytorzy (bardowie narodowi). Wśród nich do najpopularniejszych należeli: Adam Mickiewicz, autor takich narodowych epopei jak: "Dziady" (II, IV, III i I część pisane w latach 1823-1860, z czego niewątpliwie najważniejsza jest III część Dziadów z 1832 r.), "Konrad Wallenrod" (1828 r.), "Pan Tadeusz" (1834 r.), Juliusz Słowacki: "Kordian" (1833 r.), "Król Duch" (1845-1849), "Balladyna" (1834 r.), "Lillia Weneda" (1839 r.), "Sen Srebrny Salomei" (1843 r.), Aleksander Fredro: "Zemsta" (1838 r.), Józef Ignacy Kraszewski: cykl "Dzieje Polski" 29 części (1876-1889), w tym "Stara Baśń" (1876 r.), Henryk Sienkiewicz: laureat Nagrody Nobla z 1905 r. - "Trylogia" czyli "Ogniem i Mieczem" (1884 r.), "Potop" (1886 r.) i "Pan Wołodyjowski" (1888 r.), opowieść o starożytnym Rzymie i cierpieniach pierwszych chrześcijan "Quo Vadis" (1896 r.), "Krzyżacy" (1900 r.), "W pustyni i w puszczy" (1912 r.), Bolesław Prus: "Placówka" (1886 r.), "Lalka" (1890 r.), "Faraon" (1897 r.), Maria Konopnicka: "Rota" (1908 r.), Eliza Orzeszkowa: "Nad Niemnem" (1888 r.), "Gloria Victis" (1910 r.), a także Fryderyk Chopin, Adam Asnyk, Aleksander Świętochowski, Maria Skłodowska-Curie czy wielu, wielu innych.

Ich praca była niezwykle ważna dla podtrzymania Ducha w narodzie, ale i tak trafiała głównie do elit arystokratycznych lub ludzi wykształconych, większość zaś narodu żyła jakby poza tymi wydarzeniami. Ok. 1900 r. analfabetyzm był prawdziwą plagą, szczególnie na ziemiach zabranych przez Austrię (tzw.: Galicja). Nie potrafiło tam czytać i pisać ponad dwie trzecie ludności, a tamtejsi chłopi polscy uważali się za cesarskich, gdyż określenie "Polak", traktowali jako obrazę. Wincenty Witos, późniejszy polityk i założyciel partii ludowej, tak oto pisał o polskich chłopach przełomu XIX i XX wieku: "O Polsce na wsiach nie wspominano (...) Wszyscy z niesłychanym szacunkiem i zaufaniem odnosili się natomiast do cesarza Franciszka Józefa, uważając go za wcielenie sprawiedliwości. W wieczornych pogwarkach chłopi najwięcej mówili o czarach i demonach (...) Na wszystkie choroby ludzkie używano tych samych leków, a to: zaklęć,wody z plebańskiej studzienki, kwiatu lipowego, rozparzonego owsa, świeżego chleba (...) smarowania spirytusem albo gorącą śmietaną. Pomagało. Pożaru od pioruna nie powinno się gasić, pod grozą grzechu śmiertelnego". Znacznie lepiej pod tym względem było w zaborze rosyjskim, czyli i Kongresówce, gdzie praktykowano kursy rolniczo-gospodarskie. Kongresówka była jednym z najbogatszych prowincji Imperium Rosyjskiego, dostarczającym swe towary na ogromny rosyjski teren (dochodziło nawet na tym tle do konfliktów pomiędzy przedsiębiorcami rosyjskimi a polskimi, gdyż ci pierwsi domagali się od cara wprowadzenia cła, na towary polskie z Kongresówki - zwano to w latach 70-tych, 80-tych i 90-tych XIX wieku: "Wojną łódzko-moskiewską"). Rosyjscy przedsiębiorcy nie w stanie gospodarczo konkurować z Polakami, gdyż byli po prostu zalewani przez znacznie lepsze towary polskie z Kongresówki. Nic więc dziwnego że wielu ziemian oraz przemysłowców polskich, była przeciwna powstaniom, gdyż niepodległość Polski i odłączenie się od Rosji, godziło w ich interesy.
Najbogatsze były jednak polskie ziemie zachodnie, te będące pod zaborem prusko-niemieckim.

W takich też warunkach, rodziło się podglebie pod kolejny narodowowyzwoleńczy zryw, który tym razem miał już przynieść wymarzoną wolność. Jej prekursorem po upadku Powstania Styczniowego 1863 r. był niejaki Zygmunt Miłkowski, który w Szwajcarii w 1887 r., na zamku Hilfikon pod Zurychem założył Ligę Polską. Organizacja ta, za swój cel główny stawiała sobie dalszą walkę zbrojną z zaborcami (głównie z Rosją) o odrodzenie Ojczyzny. W 1893 r. Liga Polska przekształciła się w Ligę Narodową pod przewodnictwem Romana Dmowskiego, który coraz częściej zaczął iść na ugodę z rosyjskim zaborcą i widział korzyści płynące dla Polski i Polaków, we wspólnej zgodzie i jedności z Rosją. Nie podobało się to Miłkowskiemu, więc wycofał się z życia politycznego w organizacji i teraz działał na własną rękę dla sprawy Niepodległości (w 1900 r. rozmawiał nawet w tej sprawie z prezydentem USA - Williamem McKinleyem). Aktywni stali się też socjaliści, którzy od 1892 r. zaczęli głosić przede wszystkim kwestię niepodległości, a dopiero w dalszej kolejności socjalizmu. Bez wątpienia główny ton w tej organizacji wiódł Józef Piłsudski, dla którego kwestia niepodległości Polski była kwestią kluczową, a socjalistą został właśnie dlatego, że to ta organizacja była najbardziej aktywna w walce z rosyjskim zaborcą (Po latach Piłsudski wspominał, że kilkukrotnie w tym czasie próbował zebrać się, aby przeczytać "Kapitał" Karola Marksa, ale nigdy mu się to nie udało i odrzucił tę książkę. Natomiast zawsze, w każdą podróż zabierał ze sobą Trylogię Sienkiewicza, choć najbardziej lubił twórczość Juliusza Słowackiego. W 1918 r. stwierdził zaś że wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku: "Niepodległość" i oto chodziło - chodziło tylko o Niepodległość, nic innego nie zaprzątało głowy Piłsudskiego. Zresztą, do socjalistów, którzy się do niego zwrócili o utworzenie rządu w listopadzie 1918 r. odpowiedział: "Wam panowie, kury szczać prowadzać, a nie za politykę się brać").

Piłsudski zaczął być szczególnie aktywny ok. 1904 r. organizując kontakty w Japończykami i dążąc do przy ich pomocy wybuchu powstania narodowego w Polsce przeciwko Rosji. W Tokio w lipcu 1904 r wręczył władzom japońskim memoriał, w którym m.in. pisał: "Siła Polski i jej znaczenie wśród części składowych państwa rosyjskiego daje nam śmiałość stawiania sobie jako celu politycznego - rozbicie państwa rosyjskiego na główne części składowe i usamowolnienie przemocą wcielonych w skład imperium krajów (...) Stawiając sobie tan poważny cel, partia nasza zdaje sobie jasno sprawę, że uskutecznić go inaczej jak drogą rewolucyjną niepodobna". Potem wybuchła Rewolucja 1905 r. Piłsudski założył w łonie Polskiej Partii Socjalistycznej - Frakcję Rewolucyjną (listopad 1906 r.) a potem były dalsze próby wybudzenia narodu z coraz bardziej powszechnego uśpienia i swoistego pogodzenia się z zaistniałą sytuacją niewoli. Następnie założył "Związek Walki Czynnej" (czerwiec 1908 r.) - tajną organizację wojskową, mającą szkolić i przygotowywać przyszłą kadrę oficerską Wojska Polskiego. Potem był "Rozkaz dany na Bezdany" - akcja pod Bezdanami, przeprowadzona 26 września 1908 r. i mająca na celu opanowanie rosyjskiego pociągu pocztowego, pełnego pieniędzy i kosztowności, które miały wesprzeć budżet Związku Walki Zbrojnej. Akcja zakończyła się sukcesem, zdobyto pieniądze (niektóre miały państwowe stemple rosyjskie, tych więc nie brano), 50 worków ze srebrem, i złoto, oraz pakunki i skrzynie pełne kosztowności i pieniędzy. Mimo to do Piłsudskiego na lata przywarło określenie: "Bandyta z Bezdan", rozgłaszane głównie wśród niechętnych mu endeków i ziemian.


"W KOLORZE KRWI OBJAWIŁ DIABEŁ SIĘ,
CZERWONA GWIAZDA JEGO ZNAK"
 (...)
PROWADZĄ BÓG-OJCZYZNA-HONOR I GNIEW,
DOPÓKI SZABLA W DŁONI A W ŻYŁACH KREW,
DOPÓKI SAM KOMENDANT WIEDZIE NAS NA BÓJ,
NIE ZGINIESZ POLSKO - KRAJU MÓJ!"



Piłsudski żalił się w 1912 r.: "Nie tylko myśl zbrojna upadła u nas, nawet myśl o niepodległości Polski zanikła w środowiskach i zjazdach kulturalnych, znikła nawet u socjalistów. Naród zaniemógł i opuścił ręce". W 1910 r. powołano (m.in.: z inicjatywy Piłsudskiego) do życia Związek Strzelecki, będący paramilitarną organizacją mającą przygotowywać i szkolić żołnierzy do przyszłej wojny światowej, która w założeniach miała doprowadzić do odrodzenia się Polski. Przygotowanie bojowe miało być gruntowne, a trzon przyszłego Wojska Polskiego jednocześnie oddani kwestii Niepodległości (zresztą zgłaszali się tam ludzie gównie o takich właśnie przekonaniach, jak we "Wspomnieniach" pisał Józef Piłsudski: "Ludzie porzucali szkoły, uniwersytety doskonałe, posady, pracując od piątej rano na błoniach podmiejskich nad żołnierzami, potem na strzelnicy, wykładach dla podkomendnych, wieczorem zaś słuchając wykładów dla siebie, późną nocną godziną rozwiązywali zadania lub pracowali nad regulaminem, lub instrukcjami, tak że czasem nie było czasu na zjedzenie obiadu"), ale Piłsudski przestrzegał przed zbytnim popadaniem w euforyczne złudzenia co do gotowości i siły: "Należy się wystrzegać, aby praca nie zeszła na tory złe łatwych popisów publicznych i zewnętrznych czysto efektów". Efektem tej tytanicznej pracy (wielu podkomendnych późniejszego Marszałka, mówiło wprost: "Porwaliśmy się z motyką na słońce"), było stworzenie Pierwszej Kompanii Kadrowej, już po wybuchu I Wojny Światowej - 3 sierpnia 1914 r. Jeszcze wcześniej, bowiem w nocy z 2 na 3 sierpnia, granicę austriacko-rosyjską przekroczyła tzw.: "Siódemka Beliny" o której obszerniej pisałem tutaj

6 zaś sierpnia ruszyła Pierwsza Kompania Kadrowa, entuzjazm w tych młodych chłopakach, którzy byli zalążkiem przyszłego Wojska Polskiego, był ogromny, major Roman Starzyński (brat prezydenta Warszawy z lat 1934-1939 Stefana Starzyńskiego), pisał po latach: "Dostaliśmy karabiny i po 120 ładunków. Karabiny był bez pasów i trzeba je było ze sznurka zaimprowizować, ładownic nie było, trzeba było ładunkami wypychać plecak i kieszenie (...) Nie wszyscy mieli mundury, niektórzy maszerowali w bucikach spacerowych. Ale humor był, bo mieliśmy nareszcie broń! Słup z dwugłowym orłem. To granica! Każdy czuje się w obowiązku słup ów kopnąć, walnąć kolbą i... runął, by już nigdy więcej nie powstać. Polska jest teraz wszędzie tam, gdzie stąpnął nogą żołnierz polski. Braliśmy 12 sierpnia przed świtem w posiadanie tę ziemię umęczonego narodu w przekonaniu, że Polska niepodległa już jest i nigdy swej niepodległości stracić nie może". Ale bardzo szybko przyszło otrzeźwienie, okazało się bowiem że Polakom w Kongresówce znacznie bliżej jest do Rosjan, niż do Polaków z Galicji. Przykre, wręcz bolesne było to doświadczenie, gdy się słyszało że okoliczni Polacy uciekają przez wkraczającymi Legunami "do swoich" - czyli do rosyjskiego wojska. Uczestnik tych wydarzeń - Michał Sokolnicki tak o tym pisał: "Z terenów, przez które przechodziliśmy, uciekali ludzie do swoich, do rosyjskiego wojska. Wielkie dwory są bezwzględnie wrogie; po wsiach panuje strach zabobonny i ślepe przywiązanie do istniejącego dotąd panowania i bata (...) Pustka na ulicy; okna i drzwi domów zabite deskami; ani jednego człowieka, ani bydlęcia czy kury".

Jan Dąbrowski zaś dodawał: "W Warszawie panuje orientacja rosyjska - aż boleśnie (...) Ludzie przybyli z Warszawy opowiadają, że panie obsypują kwiatami wojsko rosyjskie, ochotnicy idą do szeregów rosyjskich (...) Są ludzie, którzy wierzą, że Rosja da nam po wojnie autonomię. Rosja zwycięska! Rosja, która miesiąc temu nie pozwalała radzić po polsku o zamiataniu ulic". I znów Roman Starzyński: "Nikt nie wita, nikt nie pozdrawia.Nikt nie wyniesie szklanki wody, nikt nie poda kromki chleba. To już nie Krakowskie, nie polska Galicja, to Rosja, zaludniona szczepem mówiącym po polsku, ale czującym po rosyjsku (...) Traktowano nas jak okupantów. Portrety carskie starannie pochowano, abyśmy ich nie zniszczyli, starano się zachować język rosyjski w aktach, zachować 100 % lojalności wobec rządu rosyjskiego". Zdarzały się też czynne napaści na legionistów, jak na przykład we wsi Bolesław pod Sławkowem, gdzie grupa chłopów z kijami i widłami napadła na batalion uzupełniający Legionów. Padły strzały - dwóch napastników zostało zastrzelonych. Wkrótce też Austriacy uznali że cała ta operacja poniosła klęskę, bowiem nie udało się zorganizować antyrosyjskiego powstania w Kongresówce i dążyli do rozwiązania Legionów Polskich Piłsudskiego, tym bardziej że nie spodobała im się odezwa, wystosowana przez najbliższych współpracowników Piłsudskiego - Walerego Sławka i Leona Wasilewskiego do Polaków w Kongresówce, która brzmiała: "Niesiemy całemu narodowi rozkucie kajdan (...) cały naród skupić się winien w jednym obozie pod kierownictwem Rządu Narodowego". Austriacy pytali: "Co to jest? Bunt przeciwko monarchii austro-węgierskiej?", dlatego też wówczas trzeba było zmienić retorykę i dalsze działania. 

Ale rozgoryczenie Legionistów co do rodaków w Królestwie Kongresowym pozostało i wyraziło się w ostatniej zwrotce "Pierwszej Brygady" (potem zresztą usuniętej): "Nie chcemy już od was uznania, ni waszych słów, ni waszych łez. Skończyły się dni kołatania do waszych serc - jebał was pies". Piłsudski również dał wyraz swemu rozczarowaniu atmosferą w Kongresówce i stosunkiem miejscowych Polaków do Rosji i wkraczających Legionów Polskich. Kwaterując w grudniu 1914 r. w majątku państwa Rudzińskich, zapytany przez panią domu, w czasie poobiedniej pogawędki: "I co będzie, panie brygadierze, z naszą kochaną Polską, po wojnie?", Piłsudski odpowiedział z wyraźnym gniewem: "I co właściwie ma być, proszę pani, z Polską, z tym narodem, który nigdy nie jest zdolny do żadnego czynu, który jest hańbą Europy i trzydziestomilionową plamą na ludzkości?". Piłsudski nie był też zwolennikiem uzyskania jakichkolwiek politycznych gwarancji dla Polski ze strony Austrii czy Niemiec, zapytany dlaczego, stwierdził wprost: "A na jakiego diabła potrzebne mi gwarancje, jeśli oni tę wojnę przegrają?". Podsumowując wiec ów pierwszy sukces II Rzeczypospolitej - było nią ponowne odrodzenie Ducha w narodzie, zbudzenie owego Króla-Ducha o którym pisał Słowacki i danie narodowi polskiemu nadziei nie tylko na Niepodległość, ale również na przetrwanie. Przecież z pokolenia owych młodych chłopaków, wyrosła późniejsza, zwycięska kadra Wojska Polskiego, która w 1920 r. spuściła taki łomot Sowietom, że ci nie wiedzieli w którą stronę mają uciekać (do niemieckich Prus Wschodnich czy w kierunku Moskwy). Ich zaś dzieci, wychowane już w Niepodległej Polsce i wyrosłe na bohaterskich czynach swych ojców i wiary w potęgę odrodzonego państwa, zapisały piękna kartę zarówno podczas Wojny Obronnej 1939 r. jak i później podczas całej II Wojny Światowej. 






To pokolenie, które walczyło przeciwko dwóm morderczym totalitaryzmom - niemieckiemu nazizmowi i rosyjskiemu bolszewizmowi - było kwintesencją cudu, jaki się stał wówczas na ziemiach polskich. Cudu, w wyniku którego społeczeństwo, które już zaczynało "czuć po rosyjsku" i uważać rosyjskie wojsko za swoje własne - wystawiło czwartą największą armię w koalicji antyniemieckiej z lat 1939-1945 i stworzyło jedyne w swoim rodzaju Państwo Podziemne, nie mówiąc już o całej liście bohaterów, których działania w taki lub inny sposób doprowadziły albo do uratowania życia niewinnych ludzi (w tym Żydów - Polacy są przecież najliczniejszą grupą obdarowanych tytułem "Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata", a przecież należy pamiętać, że okupacja w Polsce nie przypominała ani okupacji Francji czy Danii, tutaj za ukrywanie Żydów nie ryzykowało się utratą pracy, lecz karą śmierci - natychmiastowej śmierci dla całej rodziny, na miejscu, bez sądu. A należy też pamiętać, że aby ukryć jednego Żyda, musiało ze sobą współpracować kilku a nawet kilkunastu Polaków), albo też do szybszego zakończenia II Wojny Światowej (to polski wywiad dostarczył do Londynu plany niemieckiej broni V-1 i V-2, a wcześniej przekazał Brytyjczykom i Francuzom rozszyfrowane kody niemieckiej maszyny szyfrującej - Enigma, którą Niemcy uważali za nie do rozpracowania i używali do końca wojny. Polacy rozszyfrowali Enigmę już w... styczniu 1933 r. Trzech polskich matematyków tego dokonało, co zresztą pokazuje że polska szkołą matematyczna - dzieląca się na Szkołę Lwowską i Warszawską, była jedną z najlepszych na świecie). 

Takich właśnie ludzi zarówno Niemcy jak i Rosjanie/Sowieci skrupulatnie mordowali, obawiając się (słusznie zresztą), że jeśli pozwolą im żyć, nie uda im się skutecznie podbić Polski. W latach 1939-1963 byli ścigani niczym zwierzyna łowna, choć sami potrafili skutecznie uderzyć i to w takich miejscach, w których nieprzyjaciel wcale się nie spodziewał. Katowani i mordowani w katowniach Gestapo, Abwehry, NKWD, Urzędu Bezpieczeństwa i Informacji Wojskowej - mieli przepaść na wieczność, a pamięć o Nich miała zostać skutecznie wymazana. To się nie udało i dziś młode pokolenie wraca do swych bohaterów, ludzi którym przyświecały najwyższe cnoty, takie jak Bóg-Honor- Ojczyzna, Męstwo i Poświęcenie. Ale to już jest temat nie o II ale o III Rzeczpospolitej.



CHWAŁA BOHATEROM I CZEŚĆ ICH       
NIEŚMIERTELNEJ PAMIĘCI



"ŻOŁNIERZU NIEZŁOMNY, NAGRODĄ CI BLIZNY
DROGOWSKAZEM ZAWSZE BÓG-HONOR-OJCZYZNA"
 



"O BOŻE SKRUSZ TEN MIECZ CO SIECZE KRAJ
DO WOLNEJ POLSKI NAM POWRÓCIĆ DAJ,
BY STAŁ SIĘ TWIERDZĄ NOWEJ SIŁY
NASZ DOM, NASZ KRAJ!"




"65 LAT ABY PRZYWRÓCIĆ GODNOŚĆ"
 UROCZYSTOŚCI POGRZEBOWE PUŁKOWNIKA ZYGMUNTA SZENDZIELARZA "ŁUPASZKI" Z UDZIAŁEM PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ - ANDRZEJA DUDY

24 kwietnia 2016 r.

 (TAK KOŃCZYLI ŻOŁNIERZE NIEZŁOMNI, KTÓRZY NIE GODZILI SIĘ NA NIEMIECKIE A POTEM SOWIECKIE ZNIEWOLENIE - ZAMORDOWANI I WRZUCENI DO BEZIMIENNYCH DOŁÓW, W KTÓRYCH MIELI SCZEZNĄĆ A PAMIĘĆ O NICH MIAŁA ZOSTAĆ DOSZCZĘTNIE ZATARTA)
 






"ZA TO ŻE WOLNYM CHCIAŁEM BYĆ, 
ŚCIGAJĄ MNIE JAK SFORA PSÓW,
CI CO NA SMYCZY WOLĄ ŻYĆ 
I NIE PODNIOSĄ NIGDY ŁBÓW.
MOJA WOLNOŚCI NIE ZNAŁ CIĘ
ŻADEN NIEWOLNIK, ŻADEN PIES.
OBROŻA DLA NICH ZWYKŁA RZECZ, 
DLA MOJEJ SZYI PĘTLĄ JEST.
 DLA MEJ WOLNOŚCI - MOJEJ WOLNOŚCI"



CDN.

3 komentarze:

  1. Lukasie,
    czy jest Ci lub innej osobie, czytającej Twój blog, znana taka osoba - Jan Zbigniew hrabia Potocki ?

    Co jakiś czas trafiam na jego wypowiedzi, jak ostatnio taka:

    https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/2017/05/10/polskie-rzady-po-roku-1945-sa-dobrze-zorganizowanymi-grupami-przestepczymi/

    Będę musiała poczytać więcej na temat tego Pana.

    Pozdrawiam, Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałem kiedyś o tym panu, ale zbytnio się nie wgłębiałem w badanie jego osoby i wypowiedzi. Mogę powiedzieć tylko tyle, że słuchałem kilku minut jakiejś z jego wypowiedzi i muszę stwierdzić że gdy usłyszałem co on mówi o Rosji, straciłem ochotę na dalsze słuchanie tego pana. Zresztą podobnie miałem z niejakim panem Jabłonowskim.

      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Tak, o panu Jabłonowskim wiele razy się wypowiadałeś na swoim blogu. A jest jeszcze pan Adolf Kudliński. Wiele razy go oglądałam ale bardziej filmiki o tematyce kulinarnej niż o tematyce państwowej.

      Pozdrawiam. Justyna

      Usuń