Łączna liczba wyświetleń

piątek, 4 sierpnia 2017

PRUSY CHCIAŁY DO POLSKI - WIĘC SIŁĄ ZOSTAŁY ZNIEMCZONE - Cz. I

WALKA O CZARNEGO 

PRUSKIEGO ORŁA, 

POMIĘDZY CZERWONYM 

ORŁEM BRANDENBURCZYKÓW 

A BIAŁYM ORŁEM

POLAKÓW/RZECZPOSPOLITAN






"JEDNOGŁOŚNIE, DOBROWOLNIE I ZE STANOWCZĄ ROZWAGĄ (...) PODDALIŚMY SIĘ I OBECNIE PODDAJEMY SIĘ NAJJAŚNIEJSZEMU KRÓLOWI I KORONIE POLSKIEJ JAKO NAJWYŻSZEMU PANU I OD NIKOGO INNEGO NIE POWINNIŚMY BYĆ UZALEŻNIENI I JEMU POSŁUSZNI I PODDANI"

NIEMIECCY POSŁOWIE STANÓW PRUSKICH
1525 r.


Wielokrotnie już na tym blogu opisywałem sytuacje, gdy jakieś wschodnie miasto lub ziemia, należące do Rzeczypospolitej Obojga Narodów kurczowo trzymało się przynależności do państwa polsko-litewsko-ruskiego, za żadne skarby świata nie chcąc być włączonym do Carstwa Rosyjskiego. Działo się tak pomimo bliskości językowo-religijnej wschodnich ludów Rzeczpospolitej z Rosjanami - jak choćby w 1645 r. gdy król Władysław IV w ramach reorganizacji granicy wschodniej, zapragnął wymienić się z carem rosyjskim na okoliczne miasta, wówczas to mieszkańcy Nowogrodu Siewierskiego - które miało zostać wymienione - poczęli umacniać swoje miasto i uzbrajać się, jednocześnie śląc swych przedstawicieli do króla, na sejm i do senatu, wszędzie prosząc o nieoddawanie ich grodu Moskwie. Dlaczego, należałoby zapytać, skoro w większości zamieszkiwali to miasto sami Rusini, blisko spokrewnieni językowo i religijnie z Moskalami.Ano dlatego, że przebywając w granicach Rzeczypospolitej, wiedzieli że żyją w kraju wolności, gdzie bez zgody obywateli (czyli szlachty, zgromadzonej na sejmach), król nie jest w stanie niczego wymusić i niczego zmienić, natomiast ci ze wschodu, to była zupełnie inna cywilizacja. Cywilizacja bezwzględnego posłuszeństwa carowi i totalnego upodlenia obywatela, który stawał się poddanym. Różnica była wiec dla tych ludzi znacznie ważniejsza pod względem cywilizacyjno-mentalnym, niż bliskość językowo-religijna. Rusini po prostu nie chcieli wchodzić z Rosjanami w żadne bliższe, polityczne relacje, zdając sobie sprawę że każda tego typu próba, skończyłaby się odebraniem im wolności, i sprowadzeniem do roli bijących czołem o ziemię poddanych gosudara.

Na wschodzie więc tego nie chciano, ale dlaczego na Zachodzie niemieckie (a przynajmniej w dużej mierze zniemczone, bowiem ludność polska w Prusach też była dość liczna) Prusy Wschodnie również nie pragnęły połączyć się z zachodnimi przecież Brandenburczykami, i woleli pozostać pod lenną władzą króla polskiego, a nawet (w ostateczności) włączyć się w granice Rzeczypospolitej, wszystko byle nie do Brandenburczyków. Notabene ten właśnie stan pokazuje w dość ciekawy sposób, że nawet jeśli istniał niemiecki język, którego mieszkańcy posługiwali się na sporym terenie Europy, to jednak nie istniała zupełnie niemiecka świadomość wspólnotowa, która zaczęła się tworzyć dopiero w początkach XIX wieku (wraz z wybuchem wojen napoleońskich), wcześniej bowiem niemiecki patriotyzm nie istniał, istniały zatem niemieckie lokalne patriotyzmy, którym nie w głowie było powstanie zjednoczonego państwa niemieckiego, a jedynie przetrwanie. Prusacy bowiem uważali się za znacznie lepszych ludzi niż Brandenburczycy, których mieli za zwykłych pastuchów świń - bowiem w Berlinie w centrum miasta pasły się świnie (aż do 1690 r. gdy zostało to oficjalnie zakazane). Berlin zresztą był miastem tylko z nazwy, w dużej mierze bowiem o zabudowie drewnianej i dachach krytych słomą (zabroniono tego w 1680 r. ze względu na liczne pożary). Porównanie tego prowincjonalnego miasteczka (które było stolicą kraju pragnącego zapanować nad Prusami), z Królewcem, budziło w Prusakach uczucie odrazy i lęku. Czym bowiem nazwać prośby, kierowane do polskiego monarchy, aby ponownie roztoczył swoją władzę nad Prusami, czym były nawoływania płynące z kręgów szlachty pruskiej, skierowane do hetmana Stefana Czarnieckiego, zapraszające go z wojskiem polskim: "na śniadanie do Prus", jeśli nie próbą powstrzymania kurfirsta (czyli elektora Brandenburgii), przed planami całkowitego podporządkowania sobie Prus i zdławienia oporu Królewca? 




I trudno się też temu dziwić, bowiem Prusy aspirowały do roli bogatego i dynamicznie rozwijającego się kraju, o republikańskich korzeniach (niemiecki parlamentaryzm w Prusach, jak i potem w Brandenburgii pojawił się w tych krajach właśnie z Polski), natomiast Brandenburgia to był elektorat pod władzą dziedzicznego monarchy. Czy można więc się dziwić, że zarówno szlachta, jak i mieszczanie pruscy spoglądali w stronę Rzeczpospolitej, spodziewając się stamtąd ratunku? Można by w nieskończoność wymieniać opinie o naszym kraju w tamtych (i próżniejszych) czasach, ale nie to jest tematem posta, więc pozwolę sobie ograniczyć się do zaledwie kilku opinii. Bonifacio Giovanni Bernardino markiz d'Oria, pisał w XVI wieku: "Ziemia ta w moim przekonaniu nie ustępuje Niemcom, w niektórych rzeczach je nawet wyprzedza (...) Wielką, co mówię największą miałbyś tu wolność życia wedle swej myśli i upodobania, także pisania i publikowania. Nikt tu nie jest cenzorem". Helmut von Moltke, pruski feldmarszałek z XIX wieku, autor zwycięskiej wojny z Francją w latach 1870-1871, która doprowadziła do zjednoczenia Niemiec, tak pisał: "Przez długi przeciąg czasu przewyższała Polska wszystkie inne kraje Europy swą tolerancją (...) Pierwsi Żydzi, którzy tu osiedli, byli wygnańcami z Czech i Niemiec (...) schronili się oni do Polski, gdzie wówczas daleko większa tolerancja panowała niż we wszystkich innych państwach Europy". Henry de Brougham, lord-kanclerz Wielkiej Brytanii: "Oni byli pierwsi, którzy, wkrótce po reformacji, dali przykład prawdziwej wolności (...) sam naród żydowski, na całej kuli ziemskiej wzgardzony, znalazł na tej gościnnej ziemi drugą ojczyznę". I Stanisław Witkiewicz: "Bajeczny, choć szelmowski, był ten nasz naród! Był to naród naprawdę wolny!"

Prusy stały się lennem Królestwa Polskiego dnia 10 kwietnia 1525 r. w czasie ceremonii nazwanej następnie "Hołdem Pruskim", podczas którego ostatni wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego - Albrecht Hohenzollern, złożył na Rynku w Krakowie hołd lenny przed polskim monarchą - Zygmuntem I. Wielki mistrz stawał się odtąd świeckim księciem Prus i dziedzicznym władcą tego obszaru, będącym jednak lennikiem króla polskiego i jego następców. W Prusach miała władać dynastia Hohenzollern z linii Albrechta, po nim mieli więc władać (również jako lennicy) jego synowie i potomkowie, a w przypadku wymarcia męskich potomków Albrechta, sukcesja miała przypaść potomkom jego braci Jerzego, Kazimierza i Jana, natomiast w razie całkowitego wymarcia tego rodu, Prusy miały zostać włączone do Królestwa Polskiego. Niemiecki władca Prus stawał się tym samym politycznie Polakiem, otrzymał pierwsze miejsce w polskim senacie. Musiał się też stawiać z pomocą zbrojną w razie gdyby "Korona Polska była wojną zagrożona". Poza tym król Polski miał możliwość (poprzez mieszane polsko-pruskie sądy operujące na terenie księstwa pruskiego), wpływać na politykę wewnętrzną Prus. Albrecht zmieniał też wyznanie z katolicyzmu na luteranizm, co spowodowało że było to pierwsze państwo w Europie, które stało się państwem protestanckim. Z dziedziczenia tronu został wykluczony władca Brandenburgii i jego potomkowie (choć tam też panowała dynastia Hohenzollernów). Czarny orzeł, dawny herb Zakonu Krzyżackiego, otrzymał teraz również królewską koronę na szyi i literę "S" (od imienia Sigismundus - Zygmunt) na piersi. Tak oto niemieckie Prusy podporządkowane zostały Polsce.

 
KRÓL ZYGMUNT I JAGIELLOŃCZYK 
i KRÓLOWA BONA SFORZA



Albrecht, uklęknąwszy przed siedzącym na tronie królem Zygmuntem, taką oto złożył przysięgę: "Obiecuję i przysięgam, że Najjaśniejszemu władcy i panu, Jego Mości Zygmuntowi królowi Polski, wielkiemu księciu Litwy, Rusi i wszystkich ziem Pruskich panu i dziedzicowi, jako memu naturalnemu dziedzicznemu zwierzchnikowi, i jego Majestatu dziedzicom i sukcesorom, królom i Królestwu Polskiemu będę wierny i posłuszny, o dobro Jego Majestatu i spadkobierców będę zabiegał, a szkody ich unikał, i będę wszystko wypełniał, co należy do obowiązków dobrego wasala". Podporządkowanie Polsce Prus spotkało się z niechęcią w całej Europie, ale nie dlatego że dokonano tego czynu, tylko dlatego że... okazano Albrechtowi (który nie miał już żadnych sojuszników) takiej łaski. Na wielu dworach - w Paryżu, Londynie, Wiedniu, Madrycie, Rzymie, Kopenhadze, uważano że król Polski popełnił wielki błąd pozwalając przetrwać Prusom, miast bezpośrednio wcielić te ziemie do Korony. Król Danii - Chrystian II powiedział: "Jeśliby teraz król Polski chciał podjąć wojnę z wielkim mistrzem, to nie będzie miał żadnych trudności, gdyż opuszczony on jest przez wszystkich przyjaciół i nikt mu nie wierzy, tak że los Prus jest przesądzony", cesarz rzymski i król Hiszpanii - Karol V w rozmowie z polskim posłem Janem Dantyszkiem, stwierdził: "Jeśli wasz król to uczynił, to pewną jest rzeczą, że powagę wszelką i dobre mniemanie u wszystkich utracił". Mniej kategoryczni w tej kwestii byli król Francji - Franciszek I i Anglii - Henryk VIII, ale również ich opinie były w tej kwestii negatywne. Dlaczego tak się stało? Otóż dlatego że w katolickiej Europie nagle pojawiło się pierwsze państwo protestanckie i to pod opieką króla który sam także określał się jako katolik. 

W Polsce też byli i tacy, którzy uważali ten krok za wielki błąd, jak chociażby właśnie Jan Dantyszek, który pisał: "Nie powinno się pominąć żadnej sposobności ażeby wejść w posiadanie tego kraju, skąd tyle nieszczęść od dawnych czasów spadło na Polskę (...) okazywanie łaskawości i miłosierdzia, zwłaszcza wrogom, często przynosiło niepowetowane szkody". Hołd Pruski co prawda wzmocnił wewnętrznie rozpadające się państwo zakonne i skoncentrował miejscową ludność wokół księcia, czyli dziedzicznego władcy, a poza tym stwarzał zagrożenie połączenia się dwóch linii Hohenzollernów. Mimo to w pewnym sensie był korzystny do ówczesnej Polski, chociażby dlatego że eliminował antypolskie państwo zakonne, którego władcy nie mogli już prowadzić polityki, godzącej w interesy Rzeczpospolitej, a musieli wszystko ustalać z polskim monarchą, senatem i posłami, dodatkowo pruscy władcy musieli się karnie stawiać na wszelkie wezwania wojenne polskiego monarchy i udzielać mu zbrojnej pomocy (traktat lenny mówił o pomocy w sytuacji ataku innego państwa, natomiast w sytuacji gdy to Rzeczpospolita podejmowała zbrojne wyprawy, książę pruski miał wysłać jedynie symboliczną siłę - 100 żołnierzy). Polska też nie wyrzekała się ostatecznie pretensji do Prus, z tym że teraz aby przyłączyć ten kraj, należało albo czekać na wymarcie wszystkich męskich potomków Albrechta i jego trzech braci, albo też na... odmowę złożenia hołdu lennego przez któregoś z kolejnych książąt pruskich, co byłoby równoznaczne z utratą lenna i wcieleniem kraju w granice Rzeczpospolitej (z tym że żadem następny pruski władca nie był na tyle głupi, aby taki krok uczynić, wiedząc jakie mogą być tego konsekwencje). Należało więc po prostu czekać. 






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz