Łączna liczba wyświetleń

sobota, 17 marca 2018

AB URBE CONDITA - Cz. II

FRAGMENT POWIEŚCI

STEVENA SAYLORA pt.: "RZYM"





754 r. p.n.e.





Ojciec Potycjusza nie zawiódł się, licząc na chęć syna do nauki i jego naturalne predyspozycje do wróżbiarstwa. W kwestii przyszłych losów bliźniaków nie mógłby się bardziej pomylić. Potycjusz był pierwszym chłopcem, który uległ ich urokowi, ale bynajmniej nie ostatnim. Dzięki hecy z wilkami cieszyli się estymą niespokojnych duchów Romy, z których wielu aż się paliło, by zostać ich kompanami. Romulus i Remus szybko zyskali liczne grono zwolenników. Zwłaszcza wśród tych, których Potycjusz senior zaliczyłby do szumowin ‐ młodzieńców z nic nie znaczących rodzin, którzy nie widzieli nic złego w porwaniu od czasu do czasu czyjejś krowy z pastwiska lub ostrzyżeniu owcy i sprzedaniu wełny bez wiedzy jej właściciela.
‐ Ci dwaj źle skończą ‐ prorokował zadowolony, że jego jedynak siedzi bezpieczny w Tarkwiniach, zajęty nauką. ‐ Romulus i Remus wraz z całą swoją ferajną myślą, że ich wybryki są nieszkodliwe... że ludzie, których okradają są albo zbyt bogaci, by się przejąć stratą, albo zbyt bojaźliwi, by szukać odwetu. Ale prędzej czy później nadepną na odcisk niewłaściwemu człowiekowi i tyle będziemy ich widzieli!    

Proroctwo omal się nie spełniło; pewnego dnia Remus z kilkoma towarzyszami zapuścił się dalej niż zwykle i wdał w potyczkę z grupą pasterzy w pobliżu Alby Longi, miasta w górzystym regionie na południowy wschód od Romy. W przeciwieństwie do mieszkańców Siedmiu Wzgórz Albanie już dawno temu zostali zmuszeni do posłuszeństwa przez najsilniejszego z nich, który nazwał się królem i nosił żelazną koronę jako oznakę swej władzy. Obecny król, Amuliusz, zgromadził wielkie bogactwo ‐ cenne metale, misternej roboty biżuterię, egzotyczne naczynia gliniane i tkaniny najwyższej jakości ‐ które trzymał w specjalnej zagrodzie za wysokim płotem, strzeżonej przez najemnych wojowników. Sam mieszkał nie w zwykłej chacie jak inni, lecz w dużym drewnianym dworze. Nad przyczynami potyczki często później rozprawiano. Wielu ludzi z góry przyjęło, że awanturnicy próbowali ukraść kilka owiec, a albańscy pasterze ich przyłapali na gorącym uczynku; sam Remus miał oświadczyć, że to tamci zaczęli, prowokując ich szyderstwami i zniewagami wobec ludu Romy. Jakikolwiek był casus belli, zawadiaka wyszedł na tym najgorzej. Część jego kompanów zginęła, część dostała się do niewoli, nielicznym udało się uciec. Remus był wśród jeńców; skutego łańcuchami doprowadzono przed oblicze króla Alby, a że zamiast spotulnieć, wciąż trzymał się hardo, Amuliusz kazał go powiesić za ręce pod stropem i osobiście zabrał się do torturowania ogniem, mieczem i biczem.

Kiedy wieść o niewoli brata dotarła do Romulusa na Palatyn, niezwłocznie zaczął zwoływać do boju całą młodzież Romy, głosząc wszem i wobec, że gra idzie nie tylko o Remusa, ale o honor ich miasta. Nawet mężczyźni z najlepszych rodów, którzy nigdy nie przestawali z bliźniakami, garnęli się teraz pod jego komendę. Wiedząc, że najemnicy Amuliusza będą dobrze uzbrojeni, zabrali wszelką dostępną broń ‐ od pasterskich kijów po rzeźnickie noże, proce i myśliwskie łuki ‐ i wyruszyli z odsieczą. Stanąwszy pod wałami Alby, Romulus zażądał od króla uwolnienia brata i pozostałych jeńców. Amuliusz popatrzył z góry na nieskładny szyk i byle jaki oręż napastników i odmówił z pogardą.
‐ Czy chcesz okupu? ‐ spytał Romulus.
Amuliusz parsknął śmiechem.
‐ Na jaki okup stać takich jak wy? Kilka przeżartych przez mole owczych skór? Nie, kiedy już mi się znudzi torturowanie twojego braciszka i jego kompanów, utnę im łby i zatknę je na ostrokole, aby służyły za przestrogę wszelkiej hołocie waszego pokroju. A jeśli jutrzejszy świt zastanie cię jeszcze w moim królestwie, ty głupcze, to i twoja głowa dołączy do tamtych!

Oddział wycofał się spod miasta. Wysokość chroniącej je palisady z początku zbiła ich z tropu, podobnie jak widok gotowych do walki łuczników Amuliusza. Wydawało się, że nie ma sposobu na przełamanie obrony, zanim wszyscy padną pod gradem strzał. Jednakże pod osłoną nocnych ciemności Romulusowi udało się podłożyć ogień pod najsłabiej strzeżony odcinek wału. Wysuszone pale zajęły się szybko. Dalej poszło już łatwo. W bitewnym chaosie ludzie z Romy okazali się dzielniejsi i bardziej żądni krwi od królewskich najemników i położyli ich pokotem. Romulus wkroczył dumnie do dworu bezceremonialnie pochwycił Amuliusza i kazał się zaprowadzić do brata. Struchlały król skwapliwie powiódł go do izby, gdzie Remus wciąż wisiał w okowach, i bez słowa rozpiął łańcuchy. Zbyt słaby, by utrzymać się na nogach, jeniec osunął się bezwładnie na kolana i patrzył, jak Romulus powala jego gnębiciela, kopie go i bije do nieprzytomności, a w końcu podcina mu gardło. Korona ‐ prosty żelazny diadem ‐ potoczyła się z brzękiem na podłogę i zatrzymała u stóp Remusa.
‐ Podnieś ją, bracie ‐ zachęcił go Romulus. ‐ Teraz już jest nasza.
Pokryty ranami Remus nie miał jednak nawet tyle siły, by unieść koronę. Ze łzami w oczach Romulus uklęknął przy nim i chciał ją mu nałożyć, ale się zawahał, a po chwili cofnął rękę.
‐ Wspólnie ją zdobyliśmy, bracie, i równe mamy do niej prawo, ale nie możemy jej obaj nosić naraz. Pozwól, że pierwszy ją nałożę, abym mógł w niej stanąć przed tymi, którzy wespół ze mną dzisiaj walczyli, i pokazać im, że odtąd królestwo Alby do nas należy. Romulus w żelaznej koronie Amuliusza podniósł podniósł się i wyszedł na dziedziniec obwieścić swym ludziom zwycięstwo.


***



Zagarnąwszy skarbiec Alby, Romulus i Remus w jednej chwili stali się o wiele bogatsi od najzamożniejszych nawet mieszkańców Romy. Gdy tylko Remus odzyskał siły na tyle, by móc podróżować, na czele lojalnych towarzyszy i całego taboru wozów wyładowanych łupami wrócili triumfalnie do domu. Ich sukces nie wszystkim w mieście był w smak. Ojciec Potycjusza spotkał się z innymi przedstawicielami starszyzny i wyraził swoje wątpliwości.
‐ Jeżeli Remus został złapany przez pasterzy Amuliusza na próbie kradzieży, to król miał pełne prawo go uwięzić i wystąpić o okup. W takim razie atak Romulusa na Albę nie bł usprawiedliwiony, zabicie króla zaś było morderstwem, a przejęcie jego skarbu rabunkiem. Czy mamy bandytów uczynić bohaterami?
Pinariusz senior był odmiennego zdania.
‐ Nieważne, czy Remus był winien. Amuliusz po jego uwięzieniu nie domagał się okupu ani zadośćuczynienia i wyraźnie stwierdził, że zamierza go uśmiercić. Chcąc ratować brata, Romulus nie miał innego wyjścia, jak chwycić za broń. Amuliusz był głupcem i jak głupiec umarł. Bogactwa Alby słusznie się Romulusowi należą.
‐ Albanie mogą się z tobą nie zgodzić ‐ odparł Potycjusz. ‐ Taki incydent może się stać przyczyną waśni na całe pokolenia, a poza tym bliźniacy obrazili także bogów. Powinniśmy zasięgnąć rady haruspika, żeby nam objaśnił ich wolę w tej sprawie.

‐ Pewnie! ‐ głos Pinariusza ociekał sarkazmem. ‐ Niedługo zasugerujesz, żeby pytać Etrusków, czy i kiedy możemy się wysiusiać!
‐ Tak się składa, kuzynie, że nie potrzebujemy etruskiego haruspika. Mój syn ukończył naukę i lada dzień powinien wrócić do domu. Potycjusz może odprawić odpowiednie obrzędy
‐ Jak to się szczęśliwie złożyło, że twój że twój chłopak był daleko podczas bitwy o Albę i nie musiał się narażać ‐ zjadliwie odpowiedział Pinariusz, którego syn walczył pod komendą Romulusa.
‐ Twoje słowa są niesprawiedliwe, Pinariuszu, i niegodne kapłana Herkulesa! ‐ żachnął się Potycjusz. Istotnie czuł ulgę, że syn nie zdążył wrócić na czas, by wziąć udział w wyprawie Romulusa, niemniej insynuacje kuzyna dotknęły go do żywego. Musiał wziąć głęboki oddech, żeby się uspokoić.
‐ Musimy poznać wolę bogów.
‐ A jeśli wróżba wypadnie niepomyślnie dla Romulusa, co wtedy? ‐ spytał Pinariusz.
‐ Nie, kuzynie, ja myślę, że trzeba znaleźć lepszy sposób, by przekonać wszystkich zainteresowanych z Albanami włącznie, że miał prawo odebrać Amuliuszowi koronę i skarb.  
Po chytrym błysku w oczach krewniaka Potycjusz poznał, że nie tylko ma on gotowy plan działania, ale zapewne już zaczął go realizować.    


 ***

Potycjusz młodszy przybył do domu z Tarkwiniów następnego dnia. Rodzina powitała go z wielką radością i nie mniejszym zaciekawieniem, miał bowiem na sobie ceremonialne szaty etruskiego haruspika. Na żółtą tunikę nałożył długi, plisowany płaszcz spięty na ramieniu brązową agrafą, na głowie zaś miał stożkową czapkę umocowaną rzemieniem pod brodą. Ojciec był dumny, widząc amulet Fascinusa na jego szyi. Kiedy mu go wręczał, nazwał syna mężczyzną, mimo że w duchu nie bardzo w to wierzył. Potycjusz bardzo jednak przez lata nieobecności wydoroślał. Jego pewna siebie postawa i wyważony sposób wysławiania się nie pozostawiały w ojcowskim sercu żadnych wątpliwości: oto zaprawdę miał przed sobą już nie chłopca, lecz mężczyznę. Słuchając relacji o oblężeniu Alby i triumfalnym powrocie bliźniaków, Potycjusz zamiast dać się ponieść fascynacji męską przygodą, bardziej się przejął odniesionymi przez Remusa ranami ‐ tym kolejnym dowodem dojrzałości jeszcze bardziej radując ojcowskie serce.
‐ Wiem, synu, że przyjaźniłeś się z nimi, choć tego nie aprobowałem. Odwiedź ich, porozmawiaj... postaraj się przemówić im do rozumu. Ukaż im wolę bogów. Cała Roma teraz śpiewa im peany, a głupcy w rodzaju Pinariusza tylko zagrzewają ich do dalszych szalonych eskapad. Twoi przyjaciele będą sobie poczynać coraz zuchwalej, aż w końcu ściągną na nas wszystkich gniew jakiegoś potężnego wodza. Roma nie ma takich murów, jakimi Amuliusz otoczył Albę. Nasze bezpieczeństwo zależy wyłącznie od dobrej woli i zdrowego kupieckiego rozsądku tych, którzy chcą robić z nami interesy. Jeżeli bliźniacy nadal będą przelewać krew i łupić sąsiadów, a naszą młodzież zamieniać w bandę rozbójników, to prędzej czy później ugryzą w ogon wilka większego i silniejszego od nich... a wtedy cały nasz lud zapłaci za to straszliwą cenę.

Na drugi dzień rano Potycjusz wybrał się odwiedzić starych przyjaciół. Mimo świeżo zdobytych skarbów bliźniacy wciąż mieszkali w chacie świniopasa na Palatynie. Młodzieńca ogarnęła fala nostalgii, kiedy stawiał nogi na pierwszych stopniach Schodów Kakusa i jak zwykle wypowiadał słowa dziękczynnej modlitwy do Herkulesa, mijając miejsce po jaskini. Wkrótce stanął pod znajomym rozłożystym figowcem, którego gałęzie uginały się nisko od ciężaru dojrzałych owoców. Cień rzucały tak głęboki, że z początku nie zauważył trzech postaci siedzących kołem przy pniu. Usłyszał jednak cichy szept:
‐ Widzisz? Mówiłem ci, że wrócił. I jeszcze większy teraz z niego ważniak. Spójrzcie tylko na tę fikuśną czapę!
Do Potycjusza dotarło, że słowa te wyszły nie z ust któregoś z bliźniaków, lecz jego kuzyna Pinariusza. Romulus zerwał się na nogi. Miał teraz gęstą brodę i wyglądał jeszcze bardziej krzepko niż przed trzema laty. Z udawanym podziwem obejrzał szaty Potycjusza, pstrykając palcem w stożkową czapkę. Ten odwzajemnił mu się równie teatralnym zdziwieniem, wskazując na żelazną koronę na jego głowie. Obydwaj wybuchnęli śmiechem. Remus podniósł się ostrożnie z bladym uśmiechem. Lekko utykając , podszedł do Potycjusza i objął go serdecznie. Pinariusz nie ruszył się z miejsca, mierząc krewniaka ironicznym spojrzeniem.    

‐ Miło cię znowu widzieć, kuzynie. Jak ci szła nauka?
‐ Jak najlepiej, gdy tylko moi nauczyciele wbili mi do głowy dość etruskich słów, abym rozumiał ich lekcje.
‐ No, to się dobrze spisali. A nas tutaj bliźniacy uczyli zupełnie innej sztuki... Jak obalać króla i zdobywać koronę!
‐ Wiem, ojciec mi opowiedział. Dzięki niech będą Herkulesowi, żeś ocalał, Remusie!
‐ Herkules może i pomagał, ale to mój brat podciął gardło Amuliuszowi.
Romulus się uśmiechnął.
‐ Właśnie o tym sobie gwarzyliśmy z Pinariuszem ‐ powiedział.
‐ Może ja już sobie pójdę, a do tej rozmowy wrócimy kiedy indziej ‐ rzekł Pinariusz, zerkając czujnie na kuzyna.
Spojrzenie było tak lodowate, że Potycjusz bez słowa odwrócił się, by odejść, ale Remus ujął go za ramię.
‐ Zostań, Potycjuszu. Potrzebujemy twojej rady.
Cała czwórka usadowiła się pod figowcem i Romulus wrócił do przerwanej dyskusji.
‐ Mamy pewien problem. Są w Romie tacy, którzy nam zarzucają, że w Albie dopuściliśmy się przestępstwa, i zabicie Amuliusza nazywają morderstwem, a zdobycie jego korony i skarbca rabunkiem. Nieważne, że to tylko głupie gadanie. Jeżeli ludzie będą o nas źle myśleć, może to nam w przyszłości przysporzyć kłopotów. Nikt nie chce waśni z rodem Amuliusza ani dalszych zwad między Romą i Albą. Nie zrozumcie mnie źle. Będę się bił z każdym, kto nas zaczepi, i jestem gotów zabić, jeśli będzie trzeba. Byłoby nam jednak łatwiej, gdyby ludzie uznali, że postąpiliśmy słusznie. Ale jak mamy ich do tego przekonać, skoro nas podejrzewają? Zastanawialiśmy się nad tym z Remusem od kilku dni i do niczego nie doszliśmy, aż tu nagle dziś raniutko zjawia się Pinariusz ze wspaniałym pomysłem. Prawda, Remusie?    

‐ Może i prawda ‐ odrzekł z wyraźnym sceptycyzmem Remus.
‐ My dwaj nie jesteśmy od myślenia, tylko od działania, dlatego cenimy przyjaźń takich ludzi jak nasz Pinariusz. W Albie walczył jak lew, a przy tym ma głowę nie od parady!
Pinariusz rzucił Potycjuszowi triumfujące spojrzenie.
‐ O czym ty mówisz, Romulusie?
‐ O jego planie! A raczej o prawdzie, którą Pinariusz przed nami odkrył, a którą my z kolei przekażemy światu. Mam mu opowiedzieć całą historię czy ty to zrobisz, Remusie?
‐ Opowiadaj, opowiadaj, braciszku. ‐ Remus uśmiechnął się słabo. ‐ Boję się, że mógłbym coś pominąć.
‐ Dobra. A więc, Potycjuszku, pamiętasz, jak to było z nami i Faustulusem? To się zdarzyło w roku wielkiej powodzi. Remus i ja zostaliśmy puszczeni na rzekę w drewnianej kołysce, która osiadła na stoku Palatynu... o, gdzieś tam. I Faustulus nas znalazł. Ponieważ wtedy wielu ludzi utonęło, wszyscy myśleli, że jesteśmy kolejnymi sierotami, więc dlaczego Faustulus i jego żona nie mieliby nas wychować jak własne dzieci? Zawsze byli dla nas dobrzy, temu nikt nie zaprzeczy. Nazywam ich ojcem i matką i jestem z tego dumny.
Odwróciwszy twarz od bliźniaków, Pinariusz wyszczerzył zęby w uśmiechu; Potycjusz wiedział, że kuzyn przypomniał sobie któryś z wulgarnych dowcipów na temat "wilczycy". 

‐ Ale Pinariusz odkrył coś nowego, zadając temu i owemu w Albie kilka pytań. Przypominam, że mówimy o roku wielkiej powodzi. Amuliusz nie był jeszcze królem. Panował tam wtedy jego brat Numitor. Amuliusz jednak... ten krwiożerczy sukinsyn... zabił go i sam nałożył koronę. To ci dopiero było morderstwo i rabunek! Nie ma chyba gorszej zbrodni... Zabił własnego brata! Pozostała tylko jedna osoba, która mogła sprawiać mu problem: jego bratanica Rea Sylwia. Co by było, gdyby urodziła syna, a on któregoś dnia postanowiłby pomścić dziadka i odebrać uzurpatorowi królestwo? Aby takiej ewentualności zapobiec, Amuliusz zmusił Reę, aby wstąpiła na służbę Westy... to taka ich bogini ziemi. Jej kapłanki, nazywane w Albie westalkami, ślubują wieczyste dziewictwo, a za złamanie ślubów czeka je kara śmierci. Łajdak musiał się mieć za wielkiego spryciarza... Pozwolił bratanicy żyć, uniknął więc splamienia sobie rąk jej krwią, a jednocześnie zabezpieczył się przed potencjalnym rywalem i na dodatek mógł głosić, że uczynił to na chwałę bogini! Plan jednak niezupełnie się powiódł... Mimo przysięgi, mimo odosobnienia w gaju poświęconym bogu wojny, Mamersowi, Rea Sylwia zaszła w ciążę. Część Alban twierdziła, że musiał ją zniewolić Amuliusz, jako że nikt inny nie miał do niej przystępu, a człowiek, który zgładził własnego brata, nie zawahałby się wszak przed gwałtem na bratanicy. Inni jednak opowiadają o wiele dziwniejszą historię... Jeśli im wierzyć, to dziewczynę wykorzystał nie kto inny jak sam Mamers... bo przecież żyła w jego świętym gaju. Kim naprawdę był ojciec, nikt się nigdy nie dowie, albowiem Rea zmarła w połogu. Może zamordował ją Amuliusz, a może takie już było jej przeznaczenie. Dopiero teraz dochodzimy do najciekawszego wątku. Otóż według mieszkańców Alby Rea Sylwia urodziła... bliźnięta! Czyż nie ciekawi cię, mój Potycjuszu, co też się mogło stać z owymi dwoma chłopczykami, wnukami zamordowanego króla Numitora?  


 AMULIUSZ I REA SYLWIA

  

Potycjusz patrzył na niego z niedowierzaniem.
‐ Co ty sugerujesz, Romulusie?
‐ Wielka powódź, pamiętaj, przyjacielu! A kiedy ja i Remus zostaliśmy znalezieni przez Faustulusa, co?
‐ I myślisz, że...
‐ Noworodki zniknęły... ale jak Amuliusz się ich pozbył? Mógłby zgodnie z prawem doprowadzić do zgładzenia Rei Sylwii, skoro złamała swoje kapłańskie śluby, ale nawet taki drań jak on nie chciał mieć na rękach krwi niewiniątek. Chodzą słuchy, że zrobił to, co ludzie zwykle robią, gdy chcą się pozbyć kalekich lub niechcianych dzieci: kazał słudze wynieść bliźnięta w jakieś odludne miejsce i zostawić na pastwę losu.
‐ Nikt nie ponosi odpowiedzialności za śmierć niemowlęcia porzuconego na pustkowiu. ‐ Potycjusz skinął poważnie głową. ‐ Umierają z woli bogów.
‐ Ale czy zawsze umierają? Wszyscy słyszeliśmy opowieści o noworodkach wychowanych przez dzikie zwierzęta albo w inny sposób uratowanych, ponieważ jakiemuś bogu czy numenowi podobało się je ocalić. Kto może powiedzieć, że tych dwoje dzieci, ułożonych obok siebie w kołysce na jakiejś pustej nadrzecznej łące, wielka woda nie poniosła daleko od Alby, gdzie nikt ich nie znał i gdzie dorastały w skromnej chacie przybranych rodziców, bezpieczne przed Amuliuszem... do chwili, kiedy bogowie uznali za stosowne poprowadzić je ku ich przeznaczeniu?
‐ Romulusie, wygadujesz wierutne bzdury! ‐ Potycjusz pokręcił głową. ‐ Toż to szalona historia!
‐ I to jak jeszcze! Genialnie szalona. Cała zasługa po stronie Pinariusza. To on zebrał te wszystkie fakty, dostrzegł oczywiste między nimi połączenie i był tak dobry, że przyszedł tu i nas oświecił.    

Remus drgnął i skrzywił się. Zabolało go coś czy też nie w smak był mu entuzjazm brata?
‐ Trudno to nazwać faktami, bracie. To tylko spekulacje.
‐ Możliwe. Ale czyż ludzie właśnie takim szalonym historiom nie dają chętnie wiary?
‐ A ty wierzysz w to, Romulusie? ‐ wtrącił Potycjusz.
Studiowanie wróżbiarstwa zaszczepiło w nim wielki szacunek dla poszukiwania prawdy. To często trudne i niewdzięczne zajęcie; człowiek nie zawsze może polegać na własnych oczach i uszach, a cóż dopiero mówić o relacjach innych, a nawet w najlepszych okolicznościach wola bogów może być niezbyt czytelna i w konsekwencji dość dowolnie interpretowana. Zręczna manipulacja prawdą w wykonaniu jego przyjaciela wprawiała go w zakłopotanie, a i Remus musiał mieć podobne wątpliwości.
‐ Może i wierzę ‐ odrzekł Romulus. ‐ Czy możesz mi powiedzieć, jak miała na imię kobieta, z której łona wyszliśmy? Nie? To dlaczego nie mogła to być Rea Sylwia?
‐ Ale... w takim razie... waszym ojcem musiałby być Amuliusz. Człowiek, którego zabiliście dla korony!
‐ Niewykluczone. Ale może spłodził nas bóg wojny Mamers? Nie krzyw się tak, Potycjuszu! Ty sam twierdzisz, że pochodzisz od boga, którego wizerunek dynda ci na szyi, i że w twoich żyłach płynie krew Herkulesa. Dlaczego więc ja i Remus nie możemy być synami Mamersa? Tak czy owak, ta historia czyni nas wnukami i dziedzicami króla Numitora. Pozbywając się Amuliusza i przejmując jego skarb, dokonaliśmy jedynie zemsty na mordercy dziadka i odzyskaliśmy, co nam się prawnie należało!




Nastąpiła długa cisza, którą przerwał Remus.
‐ Ja też, jak Potycjusz, mam zastrzeżenia wobec tego pomysłu. Muszę jednak przyznać, że przypisanie sobie królewskiego pochodzenia rozwiązałoby nam wiele problemów. Nie tylko teraz, dla udobruchania mieszkańców Alby, ale i później, na wypadek gdyby nasi ziomkowie przestali być wobec nas lojalni albo zaczęli zazdrościć nam powodzenia.
Romulus położył bratu dłoń na ramieniu i się uśmiechnął.
‐ Mój brat jest najmądrzejszym z ludzi. A ty, Pinariuszu, najsprytniejszym ‐ dodał, co tamten skwitował chytrym uśmieszkiem. ‐ I jakże jesteśmy szczęśliwi, że możemy dzisiaj powitać po długiej nieobecności naszego najstarszego i najwierniejszego przyjaciela.
Obdarzył Potycjusza tak ciepłym, pełnym uczucia spojrzeniem, że cały niepokój młodzieńca ulotnił się jak poranna mgiełka nad Tybrem roztapia się w promieniach wschodzącego słońca.                      



 GERMAN DEATH CAMPS

NEVER POLISH



CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz