Łączna liczba wyświetleń

sobota, 15 grudnia 2018

SALARYJSKIE STOŁY I LUKULLUSOWE UCZTY - Cz. I

CZYLI CO JEDZONO W 

ANTYCZNEJ GRECJI I 

STAROŻYTNYM RZYMIE 

I OD CZEGO UGINAŁY SIĘ 

TAMTEJSZE STOŁY PODCZAS UCZT?



"JAKBYŚ W PIASEK LAŁ"

SŁOWA NIEWOLNIKA Z "ODLUDKA" MENANDRA O 
"BABSKICH WIECZORACH" ZAKRAPIANYCH DUŻĄ ILOŚCIĄ WINA






Postanowiłem wreszcie powrócić do tematów kulinarnych, jako że po pierwsze zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a po drugie - choć co prawda bardzo rzadko gotuję, tym bowiem zajmuje się moja Pani Domu, gdyż po prostu nie mam na to czasu - mimo to lubię od czasu do czasu coś "upichcić", a szczególnie coś takiego wyjątkowego, jak choćby dania ze staropolskiej kuchni kresowej (tutaj mam kilka swoich ulubionych potraw, do których zamierzam jeszcze powrócić w kolejnych tematach). Teraz jednak zastanawiam się nad reaktywacją dań z kuchni... starożytnych Greków i Rzymian. Oczywiście w nieco zmodyfikowanej i uwspółcześnionej formie, jako że nie wszystkie serwowane wówczas potrawy przypadłyby mi do gustu, ale sama myśl o podjęciu się tego zadania jest dość ciekawa. Tak więc (pomijając całą współczesną otoczkę wydarzeń ze świata, w tym quasi-rewolucję "żółtych kamizelek" we Francji, kolejnym ataku terrorystycznym w Strasburgu, rozprzestrzeniający się wciąż neomarksizm ze wszystkimi jego konsekwencjami, w tym wprowadzaniem ideologii gender do szkół - szczególnie Kanada jest pod tym względem krajem totalnie chorym - i seksualizacji dzieci w zasadzie już od... narodzin, tak OD NARODZIN! Propagowanie patologizacji życia w postaci tzw.: "parad równości" czyli afirmacji homoseksualizmu szczególnie wśród dzieci. Poza tym dochodzą wydarzenia na Ukrainie, to co dzieje się w Rosji, w USA i oczywiście w Polsce  - jest więc kilka tematów którymi powinienem się zająć i być może jeszcze się zajmę, ale na razie nie chcę sobie psuć weekendu), dlatego też postanowiłem zająć się kwestiami kulinarnymi, jako pewną odskocznią od tego co na zewnątrz, zaś temat o antycznej kuchni grecko-rzymskiej nie był jeszcze podejmowany na tym forum, więc może czas to zmienić?

Mam kilka przepisów antycznych potraw wraz ze składnikami jak je przyrządzić i postaram się (do świąt) je (przynajmniej niektóre) zaprezentować. Teraz nim jednak przejdę bezpośrednio do samych potraw, chciałbym na początku skupić się na kilku rzeczach nieco pobocznych, ale jednak również ważnych w przypadku antycznych uczt, a mianowicie w wyjaśnieniu gdzie i jak biesiadowano, dlaczego przyjęcia (w wiekszości przypadków) odbywały się oddzielnie (oddzielnie mężczyźni i kobiety) w Helladzie, jak zachowywano się przed ucztą w jej trakcie i po jej zakończeniu. Wejdę też do antycznej kuchni i (przynajmniej wirtualnie) opiszę produkty, jakie tam przygotowywano do uczt, oraz aromaty jakie się wokół unosiły. Pokażę również iż kobiety wcale nie bywały gorsze od mężczyzn w piciu alkoholu (głównie wina) i jak się zachowywały będąc już pod jego wpływem (Arystofanes pisze w "Tesmoforiach" że "pijane baby" planowały zgładzenie Eurypidesa za jego często antykobiece wypowiedzi za pomocą trucizny, gdyż "przez tego podłego szczura" mężowie tracili do nich szacunek i zaufanie). Opis wydarzeń poprzedzających ucztę jest ważna dla zrozumienia niektórych antycznych zwyczajów, które z naszego punktu widzenia byłyby raczej dość dziwne. Opowieść ta (jeśli można ją nazwać "opowieścią") podzielona zostanie na dwie części. W pierwszej opowiem o ucztach Antycznej Hellady, toczonych w cieniu posągów Apolla, Zeusa i Demeter, przy zamkniętych drzwiach dla części męskiej i żeńskiej (przy czym ciekawe są też informacje jak siadano do uczt, bowiem inaczej posiłki spożywali mężczyźni a inaczej kobiety, nawet wówczas, gdy wyjątkowo spożywano wspólne obiady). W drugiej zaś przejdę do owych "lukullusowych uczt" starożytnego Rzymu i zaprezentuję wszystko to, co wcześniej opisywałem na temat Grecji (oczywiście z uwzględnieniem zmian zarówno kulturowych jak i późniejszych zmian obyczajowych) i faktu iż mężczyźni i kobiety spożywali wspólne ze sobą posiłki.

Temat ten chciałbym jednak rozpocząć od kształtu i wyglądu greckiego domostwa, tak aby uzmysłowić sobie gdzie urządzano uczty (greckie "sympozjony" które w Rzymie zmienią się w "orgie"), gdzie przebywali ucztujący mężczyźni a gdzie ucztujące kobiety? Gdzie z reguły była kuchnia i gdzie mieszkali niewolnicy, usługujący (oczywiście w zamożnych domach) do owych uczt. Potem przejdziemy do aromatów kuchni i pracy niewolników zajmujących się przygotowywaniem potraw (wraz z niemiłymi zajęciami, jak zarzynaniem prosiąt, ubojem świń czy duszeniem kozłów) i wreszcie zajmę się bogactwem stołów i urozmaiceniem biesiad (przy czym koncentrowano się jedynie na urozmaiceniu męskich biesiad, gdzie prócz fletnistek i tancerek pojawiały się też i hetery - czyli wszystko dla potrzeb ducha i ciała, natomiast uczty niewieście odbywały się bez akompaniamentów muzyki - chyba że któraś z pijanych kobiet zagrałaby na kitarze lub lirze, lub niezadowoleni z opłaconej flecistki mężczyźni, kazaliby jej udać się do pomieszczeń kobiecych, by tam grała: "Wnoszę, żeby sobie precz poszła flecistka, która dopiero co weszła; niech sobie samej gra, jeżeli ma ochotę, albo niewiastom, tam w dalszych pokojach" - jak to opisuje Platon w swojej "Uczcie". Innymi słowy kobietom przygrywała muzyka tylko wówczas, gdy mężczyźni nie byli zadowoleni z flecistki, lub po prostu chcieli ze sobą porozmawiać na tematy polityczne czy też filozoficzne). Zacznijmy więc:



 

GRECKI DOM 

(GDZIE SIĘ PODZIAŁY KOBIETY - 

CZYLI : "DZIEŃ DOBRY, ZASTAŁAM JOLKĘ?")

Cz. I

 




"CZY PRAKSINOA W DOMU?"
"W DOMU GORGO MIŁA! DZIW ŻEŚ NARESZCIE PRZYSZŁA. TAK DAWNO NIE BYŁAŚ! (...) SIADAJ"
JESTEM CAŁKIEM BEZ SIŁY. WPÓŁŻYWA TU WPADAM"

FRAGMENT "IDYLLI" TEOKRYTA Z SYRAKUZ, OPISUJĄCY SPOTKANIE JEGO ZNAJOMEJ PRAKSINOI Z ALEKSANDRII Z JEJ PRZYJACIÓŁKĄ GORGO
 

Aby opisać grecki dom i to w jakiej jego części mieściły się męskie i kobiece uczty, należy wyjaśnić sobie po pierwsze okres w jakim umieszczam owe sympozjony, jak i miejsce akcji. Otóż przyjmijmy więc iż jest rok 440 p.n.e. czyli czas rządów "pierwszego obywatela" (jak Peryklesa nazywa Tukidydes, twierdząc że: "wprawdzie z imienia panowała demokracja, w rzeczywistości jednak były to rządy pierwszego obywatela"), który (przynajmniej w założeniu) miał przywrócić "patrios politea" - czyli mityczny "ustrój przodków" (który rozumiano bardzo różnie, raz nazywając go demokracją, raz porównując do oligarchii a innym razem znów do monarchii, tak więc choć Ateńczycy w V wieku p.n.e. szumnie posługiwali się hasłem "patrios politea" w rzeczywistości rozumieli go każdy na swój sposób). Realnie okres po 462 r. p.n.e. aż do 404 r. p.n.e. to czasy istnienia radykalnej demokracji (choć niektórzy historycy uważają że prawdziwa demokracja w Atenach zrodziła się dopiero w IV wieku p.n.e. gdy ujednolicono ustrój i spisano prawa - wcześniej wszystko bowiem podlegało niepisanemu zwyczajowi). Tak więc jest to koniec lat 40-tych V wieku p.n.e., zaś miejscem akcji niech będą owe Peryklesowe Ateny (tuż po wyprawie na Samos). Otóż na początek stwórzmy sobie dwie bohaterki. Pierwsza o imieniu Thais zamieszkuje w Pireusie, druga zaś Myrrina mieszka w Atenach w dzielnicy Skambonidaj. Obie są przyjaciółkami i jedna postanawia teraz odwiedzić tą drugą. A przejście z Pireusu do bogatej dzielnicy Skambonidaj, położonej nad rzeczką Eridanosu, musi być monotonne i uciążliwe, zapewne więc obie panie niezbyt często się spotykają. 

Thais zamieszkuje przy Agorze Hippodamosa, dużym, marmurowym i pięknym rynku, otoczonym zielenią cyprysów. Skoro mieszka w tej części miasta, to zapewne jej mąż jest majętnym Ateńczykiem, ale nawet to w niczym jej nie pomaga, gdyż całą drogę do Aten  Thais musi przebyć pieszo (zapewne towarzyszy jej w tej podróży osobista niewolnica, która chroni swoją panią przed nadmiarem słońca za pomocą specjalnej trzcinowej parasolki). Teren który muszą przebyć obie kobiety, jest jednak rozległy i nawet wybierając krótszą, północną drogę, wiodącą z samej agory, przejście do Aten zajmie im nie mniej niż jakieś 3-4 godziny. Po wyjściu z bramy Astikosa, wchodzą one w obręb tzw.: "Długich Murów", ciągnących się z Pireusu do południowo-zachodniej ateńskiej dzielnicy Koele i składają się z trzech długich i potężnych linii murów - muru północnego, muru południowego (zwanego również "medyjskim") i muru falerońskiego, prowadzącego do drugorzędnego, bo piaszczystego portu ateńskiego - Faleronu. Teren jest w większości pusty, ale im bliżej rzeki Kefizos, tym więcej roślinności, drzew i krzewów. Droga jest długa, zatem pomyślano i o odpoczynku dla wędrowców z Pireusu, znajduje się tutaj też (tuż przy moście przez rzekę) tawerna z altaną chroniącą przed słońcem, w której można się pożywić i odpocząć przed dalszą drogą (w czasie wojny peloponeskiej, gdy pomiędzy Długimi Murami urósł las namiotów i schronów ludności chłopskiej, mieszkającej poza Atenami, którzy uciekli tutaj chroniąc się przed Spartanami i ich sojusznikami cyklicznie najeżdżającymi Attykę, tawerna ta w zasadzie przestała istnieć, gdyż odór piętrzących się między murami ludzi był tak wielki iż nikt tu nie chciał się zatrzymywać. Zresztą owa słynna zaraza w Atenach, wzięła się właśnie tutaj, wśród koczującej ludności pomiędzy Pireusem a Atenami). Jedzenie poza domem też było częścią spożywanego przez Greków posiłku (o tym również napiszę). 


 PIREUS - DŁUGIE MURY I ATENY



Po krótkim odpoczynku, obie kobiety ruszają więc w dalszą drogę, dochodząc w końcu do Ilisosu (maleńkiej rzeczki, dopływu Kefizosu). Tam jest drugi most, który przekraczają. Stąd już prawie z górki, już widać pierwsze zabudowania dzielnicy Koele. Przechodząc przez bramę medyjską obie kobiety muszą być już bardzo zmęczone, a przecież to dopiero połowa drogi, jaką muszą przejść. Aby przedostać się z Koele do Skambonidaj to trzeba maszerować idąc drogą wiodącą bezpośrednio z bramy medyjskiej, przechodząc przez całą dzielnicę Melite i wchodząc w Cydatheneum, mijając po lewej stronie górzyste zabudowania Areopagu. Następnie wchodzą na świętą drogą panatenajską (na której odbywają się Wielkie i Małe Panatenaje ku czci bogini Ateny), po czym z konieczności najprostszą droga muszą dojść do Agory. Kierując się następnie jedną z bocznych uliczek ku kwietnym tarasom Eridanosu, dochodzą wreszcie (choć zapewne totalnie wyczerpane) na zamożną dzielnicę Skambonidaj, gdzie odnajdują dom owej Myrriny. Teokryt z Syrakuz w swym utworze pokazuje iż droga Gorgo do domu Praksinoi (mieszkających w Aleksandrii), zajęła jej tyle czasu, iż gdy wreszcie niewolnica Praksinoi - Eunoa, otwiera jej drzwi, Gorgo (i jej nieznana z imienia niewolnica) jest tak wymęczona iż mówi: "Jestem całkiem bez siły. Wpółżywa tutaj wpadam". Myrrina również musi mieć majętnego męża, jako że domy z tej dzielnicy należą do okazalszych od reszty, pokażmy zatem jak wyglądają poszczególne pokoje tego domu i gdzie Myrrina będzie mogła przyjąć swoją przyjaciółkę? (zakładając że męża Myrriny nie ma w domu - gdyż mężczyźni dość rzadko przebywali w domach w ciągu dnia, wówczas panie zapewne mogły sobie spokojnie poplotkować, jak czyni to chociażby owa Praksinoa, która wylewa swe pretensje na męża iż kupił dom tak daleko od Gorgo, pewnie po to aby przyjaciółki się ze sob nie spotykały. Gorgo uświadamia jej że rozmowie przysłuchuje się jej mały synek - Zosimos, który może donieść o wszystkim ojcu).

Większość greckich domów była raczej kiepskiej jakości i dość tania (nic więc dziwnego, że zagrożeni spartańskim atakiem mieszkańcy attyckich wsi, bez żalu palili swoje domy i uciekali do Aten, w obręb Długich Murów, by tam uzyskać schronienie). Jeszcze w III wieku p.n.e. pewien podróżnik który odwiedził Ateny stwierdzał iż: "większość domów ateńskich jest raczej kiepska, jedynie nieliczne są odpowiednie". Tylko w najzamożniejszych też były oddzielne pomieszczenia na kuchnie, większość domostw bowiem nie posiadała kuchni wewnątrz budynku, a raczej oddzielne palenisko na podwórzu (w chłodniejszych dniach gotowanie potraw musiało więc być nie lada wyczynem, choć i tak w Grecji nie było znanych nam tradycyjnych zim ze śniegiem i mrozem). Zatem jak wyglądał przekrój ateńskiego domu z zamożnej dzielnicy Skambonidaj? Otóż wchodząc do takiego domu, przechodziło się najpierw przez ciasną sień, do której wiodły drzwi wejściowe z tzw.: obdaszkiem (niewielkim daszkiem). Przechodząc dalej, wychodzimy na większy dziedziniec czyli peristilion, otoczony portykami (bardzo często były to portyki drewniane, podtrzymujące równie drewniane balkony z pierwszego piętra). Na środku peristilionu stał zazwyczaj ołtarz ofiarny, na którym składano ofiary bóstwom domowym (w naprawdę bogatych domach, obok ołtarza stała też studnia domowa, z której czerpano wodę). Pomieszczenia pierwsze po lewej i prawej zaraz od wejścia, przeznaczone były albo na stajnie dla koni, albo na warsztaty rzemieślnicze, albo na pomieszczenia dla niewolników obsługujących pana. Dopiero mijając peristilion i wchodząc do mniejszej "otwartej sali", można było wejść do głównych pomieszczeń domu. 


ATENY w V i IV wieku p.n.e. 
(DROGA, KTÓRĄ THAIS WESZŁA DO MIASTA, WIODŁA PRZEZ BRAMĘ MEDYJSKĄ, UKAZANĄ JAKO PIERWSZA NA SAMYM DOLE ILUSTRACJI PO PRAWEJ STRONIE. DZIELNICA SKAMBONIDAJ MIEŚCIŁA SIĘ ZAŚ PO LEWEJ STRONIE OBRAZKA, CZYLI NA PÓŁNOCY MIASTA)



Z reguły po lewej stronie sali otwartej od wejścia, pierwszy pokój był pokojem przeznaczonym dla mężczyzn, zwanym andron. Jeśli właściciela było na to stać to podłoga była tam wyłożona mozaikami, oraz stały tam duże sofy (co najmniej na dwie osoby jedna), lampy oliwne i przenośne piecyki na węgiel drzewny (na chłodniejsze noce). Był to właśnie ów pokój uczt, gdzie biesiadowano w towarzystwie (półnagich, gdyż na większości figurek są one albo półnagie, albo całkiem nagie) fletnistek, tancerek oraz heter. Do męskiego pokoju nie wolno było wejść żadnej obcej kobiecie, jak również żonie czy córkom pana domu, bez wyraźnego z jego strony wezwania (notabene, do pokoju kobiecego też nie mógł wejść żaden obcy mężczyzna, pod groźbą ciężkich kar). Za nim zaś, również po stronie lewej z reguły ulokowany był pokój dla chłopców. Po stronie prawej zaś, naprzeciwko pokoju andron, mieścił się pokój rodzinny, poświęcony bogini Hestii (opiekunce ogniska domowego). To tutaj modlono się przed figurką Hestii o każdy kolejny szczęśliwy dzień (tu również często przebywały córki właściciela domu i tutaj zapewne też sypiały. Swoją drogą gdy w naprzeciwległym andronie odbywały się uczty, córki musiały udać się na piętro do pokoju dla kobiet zwanego gynecejonem). Obok pokoju dziewczynek (czyli pomieszczenia bogini Hestii), była łazienka, w której (tylko w naprawdę bogatych domach) stała terakotowa wanna, zaopatrzona w rurę odprowadzającą wodę na zewnątrz budynku. Była tam też kamienna balia z wodą, służąca do obmycia rąk i twarzy, a także stolik z pewnymi toaletowymi przyborami. 

Kuchnia z reguły była umieszczona w północnym skrzydle budynku, bezpośrednio od z sali otwartej idąc do przodu. Do kuchni jeszcze powrócę, zatem pominę ją i skieruję się na drewniane schody, wiodące na pierwsze piętro budynku. Wchodząc na górę, bezpośrednio przed sobą mamy pomieszczenia dla niewolnic, które obsługują panią domu (w praktycznie każdym greckim domu był co najmniej jeden niewolnik, a jedynie najbiedniejsi wysługiwali się podczas posiłku pracą swych żon i córek). Niewolnicy i niewolnice sypiali na matach, położonych bezpośrednio na podłodze, a wystroje ich pokoi były raczej bardzo ubogie (często nie było tam nawet stolika). Po lewej stronie (idąc wzdłuż balkonu), mieścił się ów gynecejon - czyli pokój dla kobiet. Tu przez większość dnia przebywała pani domu w otoczeniu swych córek i niewolnic, tu stały krosna do tkania odzieży, tu leżały jednoosobowe sofy dla kobiet, tu wreszcie bawiły się dzieci pod okiem pani domu. Tylko w gyneceum żona właściciela domu mogła podejmować swoje przyjaciółki, zatem też Thais musiałaby udać się do tej części domu, gdzie przebywała właśnie Myrrina. Natomiast po prawej stronie na piętrze, była sypialnia pana i pani domu. Ogród przydomowy z reguły mieścił się od strony kuchni i był dość mały, jako że domy w Atenach (jak i w ogóle w Grecji) stawiano raczej blisko siebie, tak że czasem jedna ściana przylegała bezpośrednio do drugiej, a często w ogóle była tylko sedna ściana, oddzielająca oba sąsiedzkie domy, tak, że można było wybić dziurę w ścianie aby przejść do sąsiada (nic więc dziwnego że szczególnie w Atenach była istna plaga kradzieży). Kobiety bowiem nie mogły opuścić swojego pokoju bez zgody pana domu (żyjąc w gyneceach niczym w haremach). Wyjątkiem był czas, gdy mężczyzny nie było w domu, wówczas mogły swobodnie przemieszczać się z jednego pokoju do drugiego. 




Przed domem stały zaś hermy (statuy boga Hermesa), często obsceniczne (np. z fallusami w stanie wzwodu), co również było przedmiotem kultu. Dlatego też złamanie fallusów Hermesa w nocy z 7 na 8 czerwca 415 r. p.n.e. stało się powodem powszechnego oburzenia, które przerodziło się w walkę stronnictw ateńskich i prawdziwą polityczną aferę, gdzie wieszczono zaistnienie nawet tajnej, wrogiej państwu organizacji i postulowano by każdy, czy to człowiek wolny czy niewolnik, donosił o najmniejszym przejawie niepokoju jaki rzucił mu się w oczy (przeszło to do historii pod nazwą "sprawy Alkibiadesa"). Hermy były więc także bardzo ważną cześcią nie tylko domowego wystroju (stały na zewnątrz domostw, wprost na ulicy), ale również kultu i opieki, jakim bogowie mieli otaczać rodzinę. 



 

GYNECEUM W TESMOFORIE 

(CZYLI W KRÓLESTWIE - PIJANYCH - KOBIET)

Cz. II






"TO ONE BĘDĄ PIĆ, MY BĘDZIEMY CZUWAĆ" 

ODPOWIEDŹ OJCA DO SYNA, KTÓRY PYTA SIĘ CZY JAK MY BĘDZIEMY PIĆ, 
TO KOBIETY BĘDĄ CZUWAĆ NAD NAMI.
"ODLUDEK" - MENANDRA
  


Jak już wspomniałem, gyneceum to było miejsce, gdzie kobiety musiały przebywać i tylko tam mogły przyjmować przyjaciółki i doglądać dzieci w czasie gdy mężowie byli w domu. Nawet otaczając się wieloma niewolnicami, którym zlecała pracę (jako despoina - czyli pani domu), sama sama też często przygotowywała potrawy (choć cięższe prace, takie jak mielenie zboża w żarnach, rozcieranie mąki czy pieczenie mięsa na rożnie wykonywały niewolnice), lub też przędła, tkała, haftowała oraz szykowała szaty dla siebie, swych dzieci i męża. Dużo czasu przeznaczała również na upiększanie swojej urody i dbanie o ciało oraz włosy (Greczynki kąpały się codziennie i codziennie usuwały owłosienie z intymnych partii ciała). Tylko w gyneceach kobiety mogły też położyć się na sofach, jako że podczas bardzo nielicznych, ale zdarzających się wspólnych damsko-męskich przyjęć, tylko dorośli mężczyźni oraz chłopcy którzy osiągnęli wiek męski (ok. 18 lat) mogli leżeć na sofach podczas posiłku, kobiety i dziewczęta mogły wyłącznie siedzieć na krzesłach (choć dziś na wielu freskach widać leżące obok siebie pary damsko-męskie, ale są to raczej erotikony z lat późniejszych czyli z okresu hellenistycznego, natomiast w V i IV i wieku p.n.e. kobiety nie mogły w towarzystwie innych mężczyzn położyć się na sofie podczas posiłków). Żona musiała też dokładnie słuchać i wypełniać polecenia swego męża aby go nie zdenerwować i by nie mieć pretekstu do najróżniejszych form kar, jakie małżonek mógł zastosować (z czego wygnanie żony, czyli rozwód były najgorszymi z możliwych, gdyż nie tylko z tą chwilą kobieta traciła bezpowrotnie prawa do widywania swych dzieci, aż do uzyskania przez nie pełnoletności, ale również spadało na nią społeczne odium winy za zerwanie małżeństwa. Z taka kobieta często nikt potem nie chciał się żenić, co oznaczało że do końca życia pozostawała pod opieką swego ojca, a potem swoich braci). 

Ischomach twierdził, iż nim powiedział swej żonie o obowiązkach pani domu, wcześniej: "złożyłem ofiarę i pomodliłem się, abym ją nauczył, a ona mych nauk słuchała z jak największym dla nas obojga pożytkiem". Zdarzali się też mężowie, którzy wychodząc z domu... zamykali pokój dla kobiet na klucz, aby żona i córki nie chodziły same po domu pod jego nieobecność (ale takie praktyki raczej należały do rzadkości). Kobiety mogły co prawda wychodzić z domu (mam na myśli oczywiście kobiety zamożne, jako że te z biedniejszych domów, nie tylko że musiały codziennie wychodzić na zakupy, ale i często jeszcze same pracować, aby utrzymać rodzinę) w towarzystwie przynajmniej jednej niewolnicy, np. na zakupy. Ale takie wyjścia odbywały się dość rzadko i trwały też krótko. Prawdziwe zaś powody do wyjścia z domu miały kobiety greckie (a w szczególności Atenki), podczas publicznych świąt, z czego były trzy najważniejsze takie święta, przy czym dwa szczególnie niepokojące dla mężów. Święta owe to: Wielkie i Małe Panatenaje (Wielkie Panatenaje odbywały się co cztery lata, Małe co roku ku czci bogini Ateny, gdy Drogą Świętą szła bogata procesja z Bramy Dipylońskiej na Akropol, by w Partenonie złożyć nową szatę dla Ateny), Antesterie - lutowe święto wiosny ku czci Dionizosa, podczas którego pito dużo wina, oraz Tesmoforie - święto kobiet zamężnych, podczas którego kobiety cały dzień przebywały poza mężowską kontrolą oraz mogły pić i jeść do woli. Podczas owych Tesmoforiów niekiedy dochodziło też do zdrad małżeńskich, dlatego też mężowie tak bardzo się ich obawiali, gdyż nie mogli uczestniczyć w tych uroczystościach.




Podczas święta Tesmoforiów, kobiety zamężne już od rana myły się i stroiły przed wyjściem z domu. Pomagały im oczywiście w tym niewolnice, które również towarzyszyły im podczas przechadzki. Włosy szlachetne damy rozplatały tylko podczas świąt, zatem właśnie Tesmoforie były ku temu doskonałą okazją (dziewczęta zaś obwiązywały włosy wstążkami tworząc warkocze). Wychodząc z domu, kobieta mogła udać się do każdego stoiska do jakiego chciała i zakupić dowolną ilość kosmetyków i ubrań (myropoliony - czyli perfumerie, ulokowane na Agorze, w rejonie Lenajonu na Limnae oraz pod Akropolem musiały w tych dniach pęcznieć od natłoku najróżniejszych niewiast). Tam kupowały kosmetyki (ołowianą biel do rozjaśniania twarzy i ciała, róż na policzki, czarne kredy do podkreślania brwi, lusterka i kreski do malowania ust). Kupowały również stroje, począwszy od biustonoszy (strofiony), podtrzymujące piersi, po peplopsy i wymyślne chitony oraz himationy. Mężowie musieli zgodzić się nie tylko na opuszczenie domów przez żony tego dnia, ale również na zapłatę za wszystkie ich zakupy. Potem udawały się do świątyni Demeter, wokół której zakładano prowizoryczne "miasteczko kobiet" złożone z namiotów. Mężczyźni mieli kategoryczny zakaz uczestniczenia w tym święcie (podobnie jak kobiety lekkich obyczajów, oraz te, które parały się pracą zarobkową). Tak więc skoro nie było mężczyzn (co prawda czasem organizowano tajemne schadzki kochanków), co mogły robić kobiety podczas tego święta (oczywiście już po zakończeniu wszystkich uroczystości ku czci bogini), jeśli nie zanurzyć się w odmętach pijaństwa? I rzeczywiście, wino było nieodłącznym elementem tego święta. Kobiety upijały się w sztok, a niektóre próbowały jeszcze przeszmuglować amfory z winem do "miasteczka kobiet", o czym właśnie w "Tesmoforiach" pisze Arystofanes. Niektóre miały bardzo ciekawe pomysły, jak choćby takie, aby amforę z winem przebrać za... dziecko i trzymać otulone na rękach. Pewien mężczyzna demaskuje jedną z takich kobiet, pytając się jej: "A co to? Bukłak zrobił się z dziewczynki, pełniutka wina i w perskich buciczkach! O, winożłopki! O baby pijaczki! Zawsze znajdziecie sposób by się napić".

Aby zapobiec więc tego typu praktykom wśród płci pięknej, część mężów wolała aby tego dnia pozostały w domach, ale nie mogąc im tego nakazać, obiecywali im spędzenie tylko we dwoje "romantycznego wieczoru" (istnieją wiadomości że część mężów postępowała właśnie w taki sposób, organizując przyjęcia u siebie, podczas których mąż i żona spędzali wspólnie wieczór, sami delektując się winem). Często odbywały się owe "domowe Tesmoforie" w taki sposób iż mąż leżał na sofie, żona obok siedziała na krześle, z tyłu stała niewolnice, usługujące parze podczas posiłku (jedne nalewają wino, inne podają półmiski z jedzeniem). Obok niewolnic siedzą małe dzieci i bawią się, a wierny pies leży u ich stóp. Tak owe Tesmoforie zostały przedstawione na pośmiertnym reliefie nagrobnym. Takie święta były też okazją do zbliżenia pomiędzy małżonkami, o czym pisze chociażby Arystofanes w "Osach". Żona przysiada się do męża i: "żoneczka przymila się, miękkie paluszki przynosi, pod nos mi podtyka i siada obok, przytula się i mówi: skosztujże tego mężulku, i tego spróbuj. To jest uciecha!" Cały ten opis dobitnie więc pokazuje, że nawet podczas świąt typowo kobiecych, jeśli żona chciała się zbliżyć do męża, musiała najpierw zadbać o jego dobre samopoczucie, łącznie z przyniesieniem mu dobrego jedzenia (przez żołądek do serca). A tak w ogóle, to jeśli taka niewiasta liczyła na coś więcej w nocy, to musiała praktycznie zrezygnować z jedzenia i picia. Zresztą w Grecji istniał zwyczaj (szczególnie w biedniejszych domach), że pierwszy zawsze jadł mąż, dopiero gdy on był już najedzony, to co zostało zjadali żona i dzieci. Tak było zresztą również i w biednych rodzinach rzymskich (o czym w innym temacie). W każdym razie Tesmoforie to było prawdziwe greckie "święto kobiet", a niektóre z nich wolały je spędzić z mężem, licząc na jakieś erotyczne doznania (mąż bowiem zawsze mógł sobie sprowadzić na ucztę kurtyzany i hetery, żona musiała się przymilać by zaciągnąć męża do łoża). Skoro to już mamy pokrótce wyjaśnione, przejdźmy zatem do greckiej kuchni, nim z niej przejdziemy zarówno do andronu jak i do gynecejonu.         






ACT 447 IS NOT APPLICABLE 

AND NEVER WILL APPLY TO POLAND



 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz