Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 grudnia 2018

"RUSKI WALC"

NIEWIEDZA - PASZKWIL - PROPAGANDA!





Kochani święta, święta i po świętach, wracamy więc do codzienności z wszelkimi tego typu konsekwencjami. Otóż dziś chciałbym się krótko odnieść do pewnego paszkwilu, na jaki natknąłem się na jednym z rosyjskojęzycznych (czy raczej po prostu rosyjskich) blogów. Myślę że nie ma sensu wymieniać jego nazwy (jeśli ktokolwiek będzie chciał bym podał tytuł owego bloga, niech napisze o tym w komentarzu), w każdym razie przez jakiś czas go przeglądałem, uważając za dość ciekawy (cóż, najwidoczniej nie przeglądałem go wystarczająco szczegółowo, bowiem takich typowo antypolskich tekstów, jak ten o którym piszę, jest tam okazuje się znacznie więcej). Przyznam się szczerze że nie sądziłem, aby w dzisiejszych czasach ktoś mógł pisać takie rzeczy i gdy to przeczytałem (niestety nie znam rosyjskiego, więc musiałem posłużyć się translatorem), złapałem się za głowę i długo nie wiedziałem co mam zrobić, wpatrując się jak bałwan w piętrzące się przede mną ruskie hieroglify. Gdy nieco ochłonąłem, postanowiłem napisać co o tym myślę i nieco spróbować wyprostować te kalumnie, jakie tam padały, ale dziś znów się zastanowiłem, czy realnie miało to jakiś sens? W każdym razie jeśli Rosjanie maja takie wyobrażenie o Polsce (sądzę że jest to margines, który jednak poddał się skutecznie propagandowej obróbce ideologicznej, a całą resztę Rosjan to po prostu... nic nie obchodzi), to znaczy że antypolonizm jest tam wciąż mocno osadzony. Aby nie przedłużać, zaprezentuję (oczywiście przetłumaczone) wywody autora owego bloga, proponuję jednak usiąść wygodnie w fotelu (aby nie stracić równowagi) i przygotować sobie coś mocniejszego na poprawę humoru, bo rzecz jest wprost niesamowita. Tak oto co autor zaprezentował na temat Marszałka Józefa Piłsudskiego, II Rzeczpospolitej, faszyzmie, obozach koncentracyjnych itd. itp. Zacznijmy więc:



"POLSKA I FASZYZM"

(Tytuł doprawdy zwala z nóg - mnie przynajmniej zwalił 😉)

 (Następnie jest zdjęcie Marszałka Piłsudskiego - zapewne sugerujące jako by Piłsudski był jakimś faszystą 😲. Następnie podpis pod fotografią - "Józef Piłsudski - pierwszy dyktator Europy". 😂 Brak mi słów, aby to skomentować, po prostu wszystko mi opadło, łącznie ze szczęką 😉 I dalej:)



"Polski rząd zakazał propagandy ideologii Bandery i celebrowania ukraińskich nazistów. A także usprawiedliwienia masakry wołyńskiej. Co jest słuszne i naturalne. Tylko w tym samym czasie zakazano wzmianki o poczuciu winy i odpowiedzialności polskich nazistów (😵) i polskiego reżimu w latach 20-30. I nadal (polski rząd) twierdzi, że obecny ukraiński rząd jest jego przyjacielem i sprzymierzeńcem w walce przeciwko wspólnemu wrogowi - Rosji. Zakazano wzmianki o frazie "polskie obozy śmierci". Nikt nie myśli, że Auschwitz to polska nazwa. Ale obóz, nazwany przez Niemców Auschwitz, nie został zbudowany przez nich, ale przez Polaków: Polacy zbudowali przyszłe obozy śmierci, by zatruć komunistów, socjalistów i demokratów (UWAGA - BEŁKOT).

Tak, masakra wołyńska była zbrodnią ukraińskiego nazizmu, którą dziś popierają i uzasadniają kraje zachodniej koalicji. A Polska ma rację, nazywając ją ludobójstwem. Nikt jednak nie pamięta, że ​​zbrodnie wojenne na Wołyniu nie powstały od zera, ale były odpowiedzią na polską politykę "pacyfikacji" na Zachodniej Ukrainy, politykę, która sama w sobie była przynajmniej bliska ludobójstwa (😬) - na ziemiach ukraińskich osiedlili się w polscy "osadnicy", spalili domy Ukraińców, ściśnili i przesiedlili ludność ukraińską z ich ziem. Setki wiosek na zachodniej Ukrainie zostały oczyszczone. Obóz koncentracyjny w Birch-Kartuzskaya (zapewne chodzi o Berezę Kartuską) został stworzony przez Polaków na długo przed tym, jak Niemcy zaczęli budować swoje obozy. Tak, jak Auschwitz - był obozem polskim. Który zaczął być budowany jeszcze przed wojną przez Polaków i Niemców. W jednym celu również i dla niemieckich sojuszników.

Nic z tego nie usprawiedliwia ani zbrodni Bandery, ani zbrodni obecnego ukraińskiego reżimu. Ale nazywanie Polski niewinną ofiarą ukraińskiego (i niemieckiego) nazizmu jest tym samym, co nazywanie żołnierzy Rzeszy, którzy zginęli w Stalingradzie, "niewinnymi ofiarami wojny".
Dyktatura Piłsudskiego z drugiej połowy lat 20., i pierwszej połowy lat trzydziestych, dla wielu przypominała dyktaturę Hitlera. Różnica polegała być może na tym, że Hitler formalnie doszedł do władzy w ramach "demokratycznej procedury", Piłsudski przejął władzę w wyniku wojskowego zamachu stanu: zebrał właściwe jednostki i przeniósł się do Warszawy (😄).

Polski reżim Piłsudskiego obejmuje zakaz działalności partii politycznych, antykomunizm, propagandę "kryzysu demokracji", procesy polityczne nad opozycją, obozy koncentracyjne, bicie demonstrantów, ograniczenia wolności prasy i zgromadzeń, antysemityzm, militaryzację społeczeństwa, internowanie bez orzeczeń sądowych. pozasądowe zabójstwa (😂). W Polsce był na ogół ten sam faszystowski reżim. Podobnie jak w Niemczech - dostosowany do tradycyjnego polskiego nieładu, w Niemczech tylko prawa pracownicze były lepiej chronione. I była to walka między dwoma faszystowskimi państwami. W tym samym czasie Polska od 1920 r. prowadziła z nami stałą wojnę graniczną, czego Niemcy nie zrobiły (😍).

Jednocześnie, współcześni polscy nacjonaliści starają się uwypuklić różnicę swoich poprzedników z tamtej epoki z ukraińskimi nazistami i zobaczyć, że jeśli ci ostatni współpracowali z nazistami, oni, Polacy, walczyli przeciwko nim - i kiwając głową na Kraków (nie wiem o co tutaj autorowi chodzi, ale to bez znaczenia, bowiem ten tekst jest doprawdy stokiem propagandowego bełkotu). Tak, była. Tak, była (Polska) bohaterem, nawet pod wieloma względami ale w Polska Ludowa, dlatego nigdy nie opowiedziano o niej całej prawdy. To, co nazywano Armią Krajową, było pozostałością po reżimie faszystowskim polskim, podporządkowanym "rządowi na uchodźstwie", czyli następcom dyktatury Piłsudskiego. Ta edukacja wojskowa była bardzo zróżnicowaną jednostką, ale znaczna jej część, której szkieletem byli polscy naziści, była taka sama jak wojska Bandery na Ukrainie (szkoda słów, idźmy dalej).

Nie ma różnicy. Ukraińscy i polscy naziści dokonali uboju, ale jeszcze bardziej zniszczyli ludność cywilną: ukraińską - polską, polsko - ukraińską. I ta część Armii Krajowej, która zgromadziła normalnych ludzi, którzy naprawdę chcieli oprzeć się Niemcom, weszła później do Wojska Polskiego, po wyzwoleniu - poszła do domu, zjednoczona z nami, ale rdzeń nazistowski, spadkobiercy Piłsudskiego, walczyli przeciwko wyzwolicielom (?). Ci historycy badający jednostki wojskowe w Polsce uznają, że ci ostatni "walczyli trochę z nazistami, a przede wszystkim przeciwko nam". Armia Krajowa walczyła nie tyle z okupującymi Polskę nazistowskimi władzami, ile z "przygotowaniami do powstania", gdy upadała Trzecia Rzesza. Oznacza to, że nie walczyli z Hitlerem - czekali, aż Hitler zostanie złamany przez innych, i "podniosą się", zawłaszczając czyjeś zwycięstwo.

Antysemici, nacjonaliści w przeważającej części, czekający na wyzwolenie swojego kraju - kosztem życia innych ludzi. Dla nich zawsze istniała koncepcja "dwóch wrogów", a ona czekała, gdy Niemcy i ZSRR, osłabione wojną, według jej ideologów, stracą szansę na dalsze działania militarne, które umożliwią polskim nazistom z AK przy wsparciu Zjednoczonego Królestwa i Stanów Zjednoczonych podniesienie "zwycięskiego obywatelskiego" buntu (ciekawa słowna ekwilibrystyka). Formalnie, maksymalna liczba Armii Krajowej wynosiła do 400 tysięcy ludzi, tylko jej kierownictwo nieustannie odmawiało prowadzenia wojny partyzanckiej, w 1942 roku całkowicie, w 1943 roku - starało się ją zminimalizować i nie angażować się w walkę z Niemcami. 

Plan strategiczny "Burza" zakładał, że oddziały Armii Krajowej przejdą bezpośrednio do działań wojennych przeciwko wojskom niemieckim tylko wtedy, gdy te zostaną pokonane przez Armię Czerwoną i wycofają się pod jej naciskiem, a przedstawiciele Armii Krajowej wejdą w kontakt z Armią Czerwoną, aby ogłosić władzę prawną na terytorium przez nią uwolnionym. Z 400 tysięcznej Armii Krajowej w 60 oddziałach partyzanckich było około jednej dziesiątej, a główna część nigdy nie prowadziła czynnych operacji i składała się z "milicji", która musiała czekać na "godzinę X". Jednocześnie kategorycznie nie dopuszczali Żydów do swoich szeregów i, według wielu źródeł, niszczyli żydowskie oddziały partyzanckie, zdradzając schwytanych Żydów Niemcom (nie według wielu, a według kilku propagandowych paszkwilantów - ale idźmy dalej).

Według ekspertów Armia Krajowa niszczyła okupantów niemieckich znacznie słabiej niż zabijała  żołnierzy sowieckich, a znacznie mniej niż zniszczenie nazistów, niszczyli prorosyjską Armię Ludową, kilka razy gorszą od nich w oficjalnym przekazach. Właśnie Armia Ludowa - walczyła, a Armia Krajowa - przygotowywała się do przejęcia władzy, gdy wróg zostanie pokonany przez innych.
Od około 1922 r. Polska stopniowo odchodziła od Francji, z którą miała sojuszniczy traktat, i skierowała się ku Niemcom, co stało się szczególnie widoczne po dojściu Hitlera do władzy. Niemcy stały się atrakcyjne dla Polski, kiedy ustanowiono tam faszystowski reżim - właściwie podobny do polskiego reżimu drugiej połowy lat dwudziestych.

Po rozdzieleniu władzy po śmierci Piłsudskiego w 1935 r. Grupa Zamkowa i Grupa Pułkowników  niemal wzięli kurs na coraz intensywniejszą współpracę z Niemcami, doradcy hitlerowscy i instruktorzy pomagali budować polskie obozy koncentracyjne, niekiedy stając się dokładnymi kopiami nazistów (Boże - widzisz to i nie grzmisz?).
W drugiej połowie lat 30-tych, Polska działała jako sojusznik Niemiec w Europie, wspierając ich pozycję w sytuacji porozumienia monachijskiego i, wspólnie z Niemcami, dzieląc Czechosłowację. A potem, jak wiadomo, przez przyłączenie części Litwy, która została uratowana z polskiego podboju tylko w wyniku ochrony przez ZSRR (O ku..a).

Tak, obecna Polska słusznie potępia ukraiński nazizm i jego zbrodnie. Ale jednocześnie chce zapomnieć lub usprawiedliwić polski nazizm i jego zbrodnie. Oficjalnie uznając następcę przedwojennej Polski lat 30. XX wieku. To jest oficjalny następca polskiego faszyzmu tamtej epoki. Dlatego, gdy dziennikarze są zaskoczeni odbywającymi się w Polsce imprezami młodzieżowymi pod nazistowskimi symbolami, są oni zaskoczeni na próżno. To - w nazizm i sojusz z hitleryzmem - był esencją przedwojennej Polski, obecne państwo polskie uważa się za jego spadkobiercę. A ich kłótnia w 1939 r., która drogo kosztowała Polaków, była tylko epizodem, krwawym starciem między dwoma przestępczymi drapieżcami, którzy walczyli między sobą w kłótni o plany dzielenia zdobyczy. Dokładnie tak, jak walka między nazistowskim brygadami Bandery a nazistami z Armii Krajowej.

I jeszcze jeden znaczący moment: gdyby 400 tysięcy Polaków, którzy się "uratowali", podczas gdy antyfaszyści z różnych krajów walczyli z nazistami i uważali się za formalnie walczących z Hitlerem, prawie pół miliona Polaków po prostu służyło mu w różnych organizacjach okupującej władzy - od bezpośredniej służby w Wehrmachcie do służby w tzw. "Niebieskiej policji".


 KONIEC!


 DAJCIE TU JAKĄŚ MUZYCZKĘ, MOŻE BYĆ COŚ LEKKIEGO:





"TRZEBA ŁYSYCH POKRYĆ PAPĄ, 
A CZARNYCH ASFALTEM"




"POLNISCHE RASSISTEN - RAUS"

"SŁYSZYCIE - ON MÓWI DRUTEM KOLCZASTYM"




Ok. Odreagowałem ten stok bzdur i w zasadzie nie ma co tutaj wyjaśniać, bo wszystko jest wyłożone metodą łopatologiczną na wierzch i widać od razu poziom ideologicznego szaleństwa autora tego, tego czegoś. Tak się zastanawiam czy to w ogóle można zakwalifikować do propagandy, bo to jest tak głupie w swej wymowie, tak prostackie że wręcz nieprawdopodobne. Ale, z drugiej strony chyba przeceniam możliwości pojęciowe wielu ludzi. Bowiem dla ogromnej większości Rosjan (i nie tylko Rosjan), to ,co zamieścił na swoim blogu autor, jest po prostu zwykłą informacją i nawet jeżeli przesadził to i tak dla większości napisał prawdę. Problem polega jednak na tym, że aby odpowiedzieć na poszczególne fekalia, które tam zostały umieszczone w antypolskim artykule, należałoby poświęcić na to sporo czasu. Nie chce mi się jednak tego czynić i dlatego spróbuję w kilku słowach, w sposób lakoniczny odnieść się do tego (choć z drugiej strony to strata czasu, gdyż każdy kto chce poznać prawdę, może nie tylko znaleźć na ten temat odniesienia na tym blogu, ale również po prostu poszukać wiadomości w niezależnych źródłach i je skonfrontować. Wiele nie trzeba, tylko nieco wysiłku by odsiać prawdę od... kału). Postaram się jednak dla ułatwienia wszystko zamknąć w podpunktach. Tak więc:

1) "Polska i faszyzm" - ta zbitka jest tak prawdziwa, jak określenie "latająca świnia", czy "osiodłana krowa". W Polsce bowiem nigdy faszyzm realnie nie zaistniał, choć oczywiście zdarzały się organizacje, które popierały i nawet chciały przenieść na polski grunt praktyki faszystowskie z Włoch. Ale w porównaniu z tym, co działo się w latach 30-tych w całej Europie, wręcz przesiąkniętej faszyzmem i nazizmem (gdy francuscy, greccy, holenderscy, belgijscy szwedzcy sportowcy na ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Berlinie w 1936 r. weszli na stadion z... hitlerowskim pozdrowieniem), w Polsce te ruchy były w większości marginalne i w ogóle nie sposób je porównać do żadnych tego typu odpowiedników z Europy Zachodniej (w tym, z państw oficjalnie demokratycznych, jak Francja, Wielka Brytania czy USA). 

2) "Piłsudski był pierwszym dyktatorem w Europie" - tej bredni chyba nie trzeba nawet komentować? W każdym razie wystarczy sobie sprawdzić ilu było dyktatorów po 1920 r. aby wyrobić zdanie o poziomie tego tekstu. Zresztą Piłsudski nie był żadnym dyktatorem, Piłsudski był szczerym demokratą i choć te słowa mogą wydawać się dziwne to należy je powtórzyć - BYŁ SZCZERYM DEMOKRATĄ. Niestety, w sytuacji w jakiej znalazła się Polska po 1920 r. gdy wokół naszego kraju wzmacniały się totalitarne reżimy, trwanie w systemie demokracji parlamentarnej, takiej jaka była w pierwszej połowie lat 20-tych, było niemożliwe na dłuższą metę. Polska leżała bowiem w "strefie zgniotu", gdzie było pewne że z chwilą wzmocnienia się zarówno Niemiec jak i Rosji Sowieckiej po klęsce I Wojny Światowej i krwawej rewolucji, kraje te będą dążyły do rozszerzenia swoich stref wpływów - głównie kosztem Polski. Ale przecież nawet ów zamach majowy z 1926 r. nie był zamachem sensu stricte. Miał być jedynie demonstracją wojskową, mającą wymusić na rządzie Wincentego Witosa pozostawienie Piłsudskiemu kontroli nad wojskiem, które przecież stworzył od podstaw. Upór prezydenta Wojciechowskiego (który również nie cierpiał Witosa i doskonale znał się z Piłsudskim jeszcze z laT konspiracji, gdy razem działali w partii socjalistycznej), który obraził się iż Marszałek dał mu słowo że nie będzie próbował zbrojnie wymusić żadnych zmian, mimo iż wcześniej ten chciał się z nim spotkać i porozmawiać w Pałacu Prezydenckim, ale go tam akurat nie zastał. Cały ten, trwający trzy dni zamach majowy, miał się więc sprowadzić do demonstracji wojskowej wyrażającej poparcie dla Marszałka. 

Prezydent się jednak zbiesił i uznał że Piłsudski dąży do wojskowego zamachu stanu, więc zmobilizowano oddziały wierne rządowi i doszło do krwawych starć na ulicach Warszawy. Starć, które Piłsudski o mało nie przypłacił życiem. Nie zamierzał bowiem walczyć o władzę i był gotowy na śmierć (co chociażby wyłania się z opisu jego współpracowników, którzy wraz z nim wówczas przebywali). Nie był nawet zdolny do wydania żadnego sensownego rozkazu, cały czas przeznaczał na wspomnienia z lat walki o Niepodległość i Wojny z bolszewikami. Był gotów ponieść karę, w tym karę najwyższą, karę śmierci. Ale takiej gotowości nie mieli jego najbliżsi współpracownicy, którzy sami pokierowali walkami.Piłsudski był totalnie siwy, w ciągu tych trzech dni (12-15 maja 1926 r.) postarzał się o co najmniej dziesięć lat i to do tego stopnia, że jego żona Aleksandra Piłsudska nie była w stanie go rozpoznać. Potem Piłsudski stwierdził: "Nie mogę długo mówić - jestem bardzo zmęczony zarówno fizycznie jak moralnie, gdyż będąc przeciwnikiem gwałtu, czego dowiodłem podczas sprawowania urzędu Naczelnika Państwa, zdobyłem się, po ciężkiej walce z samym sobą, na próbę sił z wszystkimi konsekwencjami. Całe życie walczyłem o znaczenie tego, co zowię imponderabilia, jak - honor, cnota, męstwo i w ogóle siły wewnętrzne człowieka, a nie dla starania o korzyści własne czy swego najbliższego otoczenia".

3) "Polski rząd zakazał propagandy ideologii Bandery (...) Tylko w tym samym czasie zakazano wzmianki o poczuciu winy i odpowiedzialności polskich nazistów" - że co? Szkoda słów na komentowanie tego szlamu, bo to tak, jak ze ślepym rozmawiać o kolorach czy z głuchym o muzyce. Napiszę więc krótko i mam nadzieję że dobitnie: "U NAS NAZIZMU NIE BYŁO! - Вы понимаете, товарищ

4) "Zakazano wzmianki o frazie "polskie obozy śmierci". Nikt nie myśli, że Auschwitz to polska nazwa. Ale obóz, nazwany przez Niemców Auschwitz, nie został zbudowany przez nich, ale przez Polaków: Polacy zbudowali przyszłe obozy śmierci, by zatruć komunistów, socjalistów i demokratów" - To już jest czysta nienawiść i to się powinno podciągać pod tak lubianą przez marksistów mowę nienawiści, zresztą za takie słowa gdyby autor mieszkał w normalnym kraju w Europie, a nie na dzikim wschodzie, czekałby go co najmniej proces o zniesławienie (i to zarówno indywidualne, jak i o zniesławianie narodu polskiego). Choć bez wątpienia w jednym ma rację. Obóz koncentracyjny i zagłady w Auschwitz był od początku budowany dla... Polaków, nie dla Żydów, tylko właśnie dla Polaków, którzy byli ostatecznie drugą najbardziej mordowaną tam nacją. Obóz zaprojektowali i zbudowali Niemcy na ziemiach polskich w 1940 r. i służyć miał od początku eksterminacji narodu polskiego. Żydów zaczęto zwozić do Birkenau dopiero po konferencji w Wannsee w styczniu 1942 r. i decyzji która tam zapadła o "ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej". Zresztą obóz Birkenau był budowany od 1941 r. początkowo dla jeńców sowieckich, potem dopiero stał się miejscem masowej eksterminacji (głównie polskich) Żydów. 



I tyle, nie mogę więcej, gdyż mam odruch wymiotny musząc ścierać te resztki kału. Zresztą każdy, kto czyta ten blog (albo komu w ogóle zależy na prawdzie historycznej i potrafi samodzielnie szukać informacji na te tematy, które przecież często są ogólnie dostępne, chociażby na Wikipedii), nie potrzebuje wyjaśnień że nie jesteśmy wielbłądami. Na te moskiewskie kalumnie odpowiedzi można znaleźć w wielu moich postach na tym blogu, wystarczy tylko chcieć. Ja na zakończenie powiem tak: tak bardzo kocham Rosję iż chciałbym aby Rosjanie mieli nie jeden a aż... z 200 krajów. Rozpad Rosji to jedyna szansa aby tych ludzi wreszcie wyrwać ze szponów odwiecznej przemocy i propagandy. To samo zresztą tyczy się Niemiec - także nie jeden a co najmniej z 20 krajów niemieckich powinno powstać w Europie XXI wieku. I głęboko wierzę że ten dzień wreszcie nadejdzie.


POZDRAWIAM  






ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER

WILL APPLY TO POLAND



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz