Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 grudnia 2018

WŁADYSŁAW IV I PLANY WIELKIEJ WOJNY Z IMPERIUM OSMAŃSKIM - Cz. XXIV

CZYLI JAK TO KRÓL

RZECZYPOSPOLITEJ WŁADYSŁAW IV

PLANOWAŁ ODBUDOWAĆ DAWNE

CHRZEŚCIJAŃSKIE PAŃSTWO

W KONSTANTYNOPOLU






 1645-(48)

RZECZPOSPOLITA

Cz. VIII


"NIE FRANCUZI I NIEMCY, NIE WŁOSI I POLACY SĄ CUDZOZIEMSKIEMI I OBCEMI DLA SIEBIE LUDY: WSCHODNI I ZACHODNI - OTO SĄ DWA WIELKIE NA KULI ZIEMSKIEJ NARODY. W EUROPIE, JEDNA WIARA I TEŻ SAME OD NIEJ ZAJĘTE PRAWIDŁA DZIAŁANIA SERCA (...) Z DRUGIEJ STRONY, NA WSCHODZIE , RÓŻNORODNE NIEGDYŚ PIERWIASTKI, PRZETOPIONE I ZLANE W JEDNĘ OGROMNĄ MASĘ W STRASZLIWEM WYBUCHNIENIU ISLAMIZMU, STANOWIĄ DZISIAJ OSOBNE, ZUPEŁNIE RÓŻNE CIAŁO. (...) WIARA, PRAWA, OBYCZAJE, NAŁOGI I WYOBRAŻENIA, ZGOŁA WSZYSTKO JEST ODMIENNE(...) Z NASZEMI"

JÓZEF JULIAN SĘKOWSKI
 




 Król Władysław IV od początku maja roku 1646 r. już z pogwałceniem prawa zaczął dążyć do wywołania lub sprowokowania wojny, najpierw z Chanatem Krymskim, a potem z całym Imperium Osmańskim. Król wiedział doskonale że popełnia wyraźne nadużycie konstytucji, i to zarówno tej osobistej (koronacyjnej) z 1632 r. (czyli pacta conventa), jak i tej z 1607 r. konstytucji: "O cudzoziemcach", w której było zapisane (co zostało potem powtórzone w artykule 44 i 46 pacta conventa z 1632 r.): "Wojsk cudzoziemskich (...) wprowadzać w państwa koronne i Wielkiego Księstwa Litewskiego (...) ani suplementów żadnych (...) nie będziemy i (...) nie pozwolimy", oraz: "Cudzoziemców wszelakiej kondycyi (...) do żadnych rządów przypuszczać (...) i urzędów dawać nie będziemy". Natomiast król już od końca kwietnia 1646 r. wszelkie swe kontakty ograniczał praktycznie do samych ambasadorów i legatów obcych państw (głównie posła weneckiego Tiepola i posła francuskiego de Torres i de Bregy). Władysław wiedział jednak że jego pozycja w państwie jest tak słaba, że bez poparcia stanów Rzeczpospolitej, wszelkie te jego plany i knowania z przedstawicielami obcych państw, mogą co najwyżej pozostać w kwestii marzeń, gdyż nie uzyskawszy zgody zarówno szlachty na sejmie jak i możnowładztwa w senacie, nie ma szans na jakąkolwiek, nawet niewielką wyprawę wojenną. Przeto na 14 maja król planował zwołanie posiedzenia senatu. Wcześniej, jeszcze w kwietniu (24 kwietnia), zażądał od kanclerza wielkiego koronnego - Jerzego Ossolińskiego, by ten złożył swą pieczęć na listach przepowiednich, rozsyłanych przez króla, na co Ossoliński nie wyraził zgody. Senatorowie poinformowani o królewskich planach wojny z Osmanami (m.in.: przez hetmana wielkiego koronnego - Mikołaja Potockiego), zaczęli tworzyć szereg kontradykcji, co spowodowało iż król przeświadczony o fiasku rozmów, postanowił je odłożyć na lipiec, do czasu koronacji królowej Ludwiki Marii. 

20 maja do posła weneckiego Tiepola, przybył wysłany przez kanclerza Ossolińskiego jego sekretarz Roncalli, który w imieniu kanclerza jawnie... zażądał od Tiepola pieniędzy za ewentualną zmianę stanowiska swego pryncypała w kwestii wojny z Turkami. Oczywiście Ossoliński nie potrzebował żadnych pieniędzy i nie musiał uciekać się do brania łapówek za rzecz, którą notabene popierał (tak, popierał plany wojenne Władysława IV), tylko uznał że jego godność została w tym wypadku podeptana, jako że każdy poseł, który czegokolwiek pragnąłby załatwić w imieniu swego dworu, miał obowiązek przyjść do niego z należytą zapłatą za fatygę. To, iż on tej zapłaty wcale nie potrzebował a nawet nie pragną nie miało znaczenia - uznał jednak że został upokorzony i kazał osobiście o tym przekazać posłowi weneckiemu. Tiepolo poinformował jednak Roncalli'ego iż Signoria Wenecji (czyli rada miasta) nie dała mu upoważnienia do rozdawania jakichkolwiek gratyfikacji. Odmowa posła weneckiego nieco osłabiła zapał Ossolińskiego do planów wojny tureckiej, ale go nie wygasiła. Nawet odmowa złożenia pieczęci pod królewskimi listami, była w pewnym sensie grą polityczną Ossolińskiego niż realnym działaniem i odmową. Wiedział on bowiem że senat jest przeciwny królewskim zamierzeniom, a on uznał że znacznie łatwiej jest sprzeciwić się królowi (którego względy szybko może potem odzyskać), senatowi złożonemu z możnowładców.

A owi możnowładcy, którzy posiadali ogromne wpływy (choć rządy należały do szlachty, szczególnie konstytucja z 1601 r. dała mniejszej szlachcie znacznie większe możliwości kontrolowania politycznych poczynań możnowładztwa), to w czasach o których piszę, byli: w Małopolsce - biskup krakowski - Piotr Gembicki, kasztelan krakowski - Jakub Sobieski i wojewoda krakowski - Stanisław Lubomirski. W Wielkopolsce i Prusach Królewskich: wojewoda poznański - Krzysztof Opaliński, biskup warmiński - Wacław Leszczyński, biskup chełmiński - Jędrzej Leszczyński i biskup poznański - Jędrzej Szołdrski. Ruś (czyli Ukrainę) kontrolował - wojewoda Jeremi Wiśniowiecki. W Wielkim Księstwie Litewskim zaś ogromną władzę posiadała familia Radziwiłłów. Wielkie znaczenie mieli również Adam Kazanowski - marszałek nadworny koronny, który stał na czele senatu, oraz oczywiście sam kanclerz Jerzy Ossoliński. Oni wszyscy byli niezadowoleni z odwołania rady senackiej (król usprawiedliwiał się chorobą), ale okazja do zjazdu szybko znów się pojawiła, gdyż jeszcze 20 maja w Warszawie swoje zaślubiny świętował starosta bracławski, który zaprosił na swój ślub zarówno króla jak i wielu możnych panów. Ci zjechali się i przez kolejne dwa dni starali się przekonać króla iż pomysł wojny z Osmanami jest im niemiły. 21 maja dochodzi do bardzo nieprzyjemnej sceny, gdy wzburzony król, każe opuścić stolicę Jakubowi Sobieskiemu, który wielokrotnie napomina Władysława aby porzucił swe plany. 22 maja kanclerz wielki litewski - Albrecht Stanisław Radziwiłł wręcz wymusza na Ossolińskim by ten porozmawiał z królem w tej kwestii. Ten dnia następnego informuje Radziwiłła że choć zastał króla "twardym i głuchym", ale opuścił "zachwianym w pierwotnym uporze" i uzyskał królewskie przyrzeczenie iż na razie ekspedycja artylerii na południe zostanie wstrzymana.




23 maja Radziwiłł wyjechał więc z Warszawy na Litwę, jednocześnie wcześniej każąc wysłać odpowiedź baszy Sylistrii, który przysłał list z zapewnieniem utrzymania pokoju. Odpowiedź miała być zawarta w podobnym tonie. Król był załamany, prysnęła ostatnia nadzieja, przeciw wojnie byli wszyscy, łącznie z Leszczyńskim, Sobieskim, Radziwiłłem, Lubomirskim a także Ossolińskim. Mimo to nie zamierzał nawet na chwilę zaprzestać przygotowań wojennych i prace wciąż toczyły się swoim rytmem. Król jednak dał słowo że z ostateczną decyzją wstrzyma się do 15 lipca, czyli wyznaczonego terminu koronacji królowej Ludwiki Marii, co miało spowodować liczny zjazd do Warszawy panów i szlachty z całego kraju. Był to warunek o jaki zabiegali senatorowie, bowiem dzięki temu zyskiwali dużo czasu na wzajemne porozumienie się i opracowanie wspólnego stanowiska w kwestii królewskich planów wojennych o czym Władysław doskonale wiedział. Ale nie miał wyjścia, tym bardziej że już kończyły się pieniądze wydane na zaciągi i artylerię. Aby uzyskać dalsze środki, należało zwołać sejm, aby zwołać sejm i uzyskać co się pragnęło, należało najpierw przekonać do siebie kilku możnowładców, a to jak na razie zakończyło się kompletnym fiaskiem. Król zwrócił się więc do swojej żony - Ludwiki Marii, by ta, w jego imieniu poprosiła o pieniądze posła weneckiego Tiepola. Uczyniła to lecz kwota którą otrzymała, była wybitnie niewystarczająca. Król zamyślał o 230 000 talarów, a uzyskał tylko 40 000. Tiepolo co prawda przekonywał że pozostała suma wkrótce zostanie wypłacona, ale czas naglił, a te 40 000 rozeszło się momentalnie.

Ponieważ jednak pieniądze nie nadchodziły, król 30 maja napisał ponaglający list do doży weneckiego, a 2 czerwca wysłał swoich posłów do Wenecji, Francji i kilku innych chrześcijańskich krajów Europy, starając się zbadać jaki jest ich stosunek co do planów wojny z Osmanami. Poinformował też Tiepola że ze względu na zwłokę Signori, jest obecnie zmuszony zawiesić plany wojny i pomocy Wenecji w walce z Turkami na Morzu Śródziemnym. Tiepolo starał się przekonać Władysława że rząd Wenecji wkrótce całą kwotę wypłaci, ale gdy król pozostał głuchy na te zapewnienia, 4 czerwca wenecki poseł zwrócił się do królowej z żądaniem... zwrotu pożyczonych 40 000 talarów, jako że król odmówił realizacji planów wojny z bisurmanem. Ludwika Maria szybko poinformowała o wszystkim Władysława, który to nieco się rozgniewał. Król spotkał się z posłem i starał się go przekonać że kwota zostanie mu zwrócona w późniejszym terminie, ale Tiepolo żądał zapłaty teraz, co spowodowało iż król mu jawnie odmówił i przez kilka kolejnych tygodni zakazał  mu pojawiać się na audiencji. Tiepolo mocno podupadł na zdrowiu i wręcz pisał do Signori aby ze względu na stan zdrowia mógł powrócić do Wenecji. 9 czerwca 1646 r. przyszła z Wenecji oficjalna nagana dla Tiepola, w której doża zarzucał mu iż wziął na siebie dodatkowo obciążenia finansowe i wypłacił pieniądze, które nie były przyrzeczone. Doża nakazywał mu więc aby poinformował króla iż Wenecja żadnych dodatkowych obciążeń na siebie wziąć już nie może i że umówione 250 000 talarów zostanie wypłacone, ale dopiero po wybuchu wojny z Osmanami. Stwierdzał również że Wenecja nie może dać narzucić sobie żadnych zobowiązań politycznych (jak choćby zobowiązanie do niezawierania pokoju bez zgody króla polskiego). Nic dziwnego że Tiepolo starając się wydostać z kłopotliwej sytuacji, prosił rząd Wenecji o dymisję z zajmowanego stanowiska. 

Król przez cały czerwiec nie chciał widzieć Tiepola, spotkał się z nim dopiero pod koniec tego miesiąca, tylko po to by powtórzyć swoje wcześniejsze napominania o jak najszybszą wypłatę obiecanych pieniędzy (notabene - obiecanych przez Tiepola a nie przez Wenecję, co w jeszcze gorszym położeniu stawiało tego posła), po czym wyjechał z Warszawy do Krakowa (na pożegnanie z posłem miał rzec: "Do widzenia się w Krakowie") dnia 27 czerwca. Król też stawał się coraz bardziej rozdrażniony i szybko wpadał w gniew. Tę zmianę nastawienia małżonka zauważyła również Ludwika Maria, która pisała iż jej mąż: "zmienił się nie do poznania". Wszystkie jego tematy ograniczały się teraz jedynie do planów wojny z Turkami i kwestii finansowych, które jeszcze bardziej go denerwowały. Król przede wszystkim miał problem co zrobić z już zmobilizowanym wojskiem, które przecież też należało opłacić i nakarmić. Postanowił więc rozwiązać ten problem choć w połowie następująco, a mianowicie wydał rozkazy by wojska stacjonujące po wsiach uznać za jego gwardię i zmuszając przez to zarówno duchowieństwo jak i lokalną szlachtę do łożenia na ich utrzymanie (oddziały te przeniosły się głównie do dóbr klasztornych). Jednocześnie kazał wstrzymać kolejne nabory, które Kirschbaum i Walderode organizowali dla niego na Śląsku i w Rzeszy. Było to kolejne naruszenie prawa, jako że gwardia królewska według konstytucji mogła wynosić tylko 600 żołnierzy, a sam oddział któremu król nakazał wyruszyć do Lwowa pod koniec czerwca 1646 r. , liczył 3 000 żołnierzy piechoty. A tymczasem król i królowa w bogatym orszaku dworu, zmierzali w drogę do Krakowa, na zapowiedzianą koronację. Jechano wolno, cała podróż zajęła im 17 dni.

 



3 lipca para królewska przybyła do Częstochowy, gdzie 5 lipca biskup chełmiński Andrzej Leszczyński poświęcił na Jasnej Górze przy ołtarzu Bogarodzicy oręż królewski. Do Krakowa królewska para wjechała 14 lipca w godzinach wieczornych. Mimo iż spodziewano się zjazdu panów i szlachty z całego kraju, uroczystość koronacji królowej (15 lipca) nie była zbyt liczna (przy królowej nie zebrało się nawet dwudziestu senatorów), ale Ludwika Maria wreszcie oficjalnie została koronowana na królową. 17 lipca do Łobzowa król zwołał posiedzenie senatu (miejsce zjazdu nie było przypadkowe, w Łobzowie bowiem 9 czerwca 1595 r. urodził się właśnie król Władysław IV, i sądził że miejsce to zdoła pojednać z nim senatorów). Król wystąpił tam z mową iż wszystko co do tej pory czynił, czynił dla zabezpieczenia granic i bezpieczeństwa państwa i że sam pragnie dalej postępować w zgodzie z prawem i zwyczajem Rzeczypospolitej. Senatorowie po wspólnym posiedzeniu 18 lipca przedłożyli królowi swoje stanowisko, a mianowicie: porzucenie planów wojny tureckiej, wstrzymanie zaciągów, wierność zaprzysiężonym przez stany paktom, ale przede wszystkim starano się wybić królowi z głowy, pomysł wyjazdu do Lwowa. Obawiano się bowiem że wizyta która w tym mieście jeszcze bardziej przyspieszy przygotowania do wojny, której oni nie pragnęli. Nie uzyskano kompromisu, ale wyznaczono termin zebrania sejmu, na którym miano zadecydować o dalszych planach wojny tureckiej. Termin ten wyznaczono na 25 października 1646 r. Król więc następnego dnia (19 lipca) wyjechał z królową do Pałacu w Niepołomicach.

Ponoć król tam ponownie odzyskał dawną radość i na krótko przestał myśleć o wojnie i problemach finansowych, królowa Ludwika Maria ponoć miała o to zadbać. Ale były to krótkie dni, bo król czasem chciał zostać sam i zamykał się na kilka godzin w swych komnatach, zamyślając co dalej też czynić. 29 lipca para królewska wyjechała w podróż do Lwowa. Obrali trasę przez Wiśnicz, Tarnów, Rzeszów i Łańcut (w Wiśniczu i Łańcucie król i królowa zabawili kilka dni, starając się odnaleźć spokój, choć senatorowie obecni na tamtejszych uroczystościach, nie dawali królowi zapomnieć o swojej dezaprobacie wobec jego planów wojennych, co powodowało iż król znów uciekał z przyjęć zamykając się sam w prywatnych komnatach). 10 sierpnia para królewska wjechała wreszcie do Lwowa, gdzie król odebrał przegląd wojsk (16 sierpnia). Nie było tego dużo, we Lwowie zebrało się raptem nieco ponad 4 500 żołnierzy, a cała reszta, rozlokowana teraz głównie po klasztorach, liczyła nie więcej niż niecałe 4 000 ludzi. Za to do Lwowa zjechało wielu oficerów, którzy spodziewali się uzyskać od króla umówione pieniądze na opłacenie zaciężnych oddziałów. Król jednak był zupełnie bez kasy, sam nie miał pieniędzy na opłacenie własnych kosztów (poprzedni sejm nie przyznał mu bowiem odpowiednich środków, a kolejny sejm, został wyznaczony dopiero na październik), musiał więc wszystkich odprawić z kwitkiem. Niewątpliwie jednak kłopoty finansowe króla, bardzo odpowiadały wielu możnym i szlachcie, którzy mawiali że: "król wojować - pozbawiony pieniędzy - nie może". Ten wiec wyładowywał się na Tiepolu (od którego wciąż żądał umówionych pieniędzy) i na kanclerzu Ossolińskim (któremu jeszcze w Niepołomicach zamknął drzwi przed nosem, tak, iż ten prawie został nimi uderzony), a to dlatego że Ossoliński na zjeździe senatu poparł opozycję. 

Teraz, wyczekując obrad sejmu, który jak mniemał uwali jego plany w całości, Władysław postanowił zwołać do Lwowa zjazd hetmanów, którzy poparli by jego wojenne plany. i tak z końcem sierpnia do Lwowa zjechali: hetman Mikołaj Potocki, Jeremi Wiśniowiecki, Stanisław Rewera Potocki, Aleksander Koniecpolski Mikołaj Ostroróg. Nie przybyli zaś z Litwy Janusz Kiszka i Janusz Radziwiłł (który przebywał wówczas w Siedmiogrodzie). Zjazd hetmanów jednak niewiele zmienił, gdyż (szczególnie Potocki) zaopatrzył się w listy od senatorów (w których ci napominali aby niczego nie czynił a zachowywał się wymijająco). Potocki więc stwierdził iż w jego gestii nie są kwestie polityczne, a jeno obrona Rzeczypospolitej, więc niczego nie może postanowić wobec planów królewskich. Za jego przykładem poszli inni hetmani. Mocno wzburzony król zostawił więc wszystkich i (wraz z królową) wyjechał do Warszawy.      





ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER

WILL APPLY TO POLAND



 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz