Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 4 kwietnia 2019

REFORMY AUGUSTA - Cz. IV

CZYLI JAK ZMIENIAŁA SIĘ

RZYMSKA REPUBLIKA

U PROGU NARODZIN

JEZUSA Z NAZARETU

 


DIONIZOS I IZYDA

Cz. III

 




"RÓD KOBIET NIECHBY NIE ISTNIAŁ NIGDY - 
CHYBA DLA MNIE"

EURYPIDES

 
 Gdy więc królowa Kleopatra VII wpływała do portu w Tarsie, tłumy mieszkańców tego (tak wcześniej złupionego przez Kasjusza) miasta, wybiegły obejrzeć to wspaniałe widowisko. Gdy jej złocisty okręt zakotwiczył, ona wysłała wiadomość dla Marka Antoniusza iż oto przybyła bogini Afrodyta i pozdrawia oraz wita boga Dionizosa. Sytuacja niby normalna, niby zwykłe spotkanie polityków którzy mają konkretne interesy do załatwienia, jednak wszystko zostało utrzymane w konwencji boskości, można wręcz powiedzieć w "zabawie w bogów" - a autorką tej zabawy była właśnie Kleopatra. Imponowało to Antoniuszowi (który sam wjeżdżając do Efezu ogłosił się "Nowym Dionizosem"), również wywodzącego swój ród z boskich tradycji (Antoniusze uważali się za potomków Antona - jednego z synów Herkulesa i wnuka samego Zeusa/Jowisza). Marek Antoniusz otrzymawszy wiadomość o przybyciu Kleopatry jako wcielonej Afrodyty, zaprosił królową na ucztę do swego pałacu, jednak jego propozycja (gdy została jej przedstawiona) nie spotkała się z akceptacją, wręcz przeciwnie - to Kleopatra zapraszała Antoniusza do siebie, na swój królewski okręt i na królewską ucztę. Nagromadziło się bowiem sporo tematów które należało przynajmniej wyjaśnić a każda ze stron miała tutaj coś do ugrania. Jednak to właśnie Kleopatra swym zaproszeniem Antoniusza do siebie od razu rozłożyła akcenty, dając jednocześnie do zrozumienia że nie przybyła tutaj błagać o łaskę jak pokutnica, ale jak boska Izyda, egipska Afrodyta, bogini piękna, mądrości i siły która jest władczynią nawet z dala od swojego kraju. Antoniusz potulnie zaakceptował jej zaproszenie, co już oznaczało jej duży sukces.

Uczta miała się odbyć pod wieczór, a drogę do okrętu oświetlały Antoniuszowi i jego towarzyszom wspaniałe konstelacje świateł - zawieszone na gałęziach pobliskich drzew i wokół samego okrętu - o kulistych i kanciastych kształtach, które wszystkie razem tworzyły niesamowite zjawisko. Sam okręt też był niesamowity, królowa kazała przygotować dla gości 36 łóżek (Rzymianie jak i Grecy kolację spożywali na leżąco, nie na siedząco. Siedząc spożywano jedynie poranne śniadanie - obiad, a często obiado-kolacje były już odbywane na leżąco) i przeznaczyła na to 12 sal swego okrętu (czyli tradycyjnie po trzy łoża w jednej sali). Gdy goście zasiedli już do posiłku (a raczej rozłożyli się na łożach), pojawiła się ona, Kleopatra - przystrojona w śnieżnobiałą suknię ozdobioną perłami, ametystami, granatami, lapis-lazuli, złotymi wisiorami i naszyjnikami oraz bransoletami w kształcie węży. Na uszach królowa miała zawieszone wykonane ze złota i przetykane szmaragdami i rubinami, długie zwisające kolczyki. Tak ubrana zajęła miejsce w tej sali, w której przebywał Antoniusz. Gdy podano potrawy, niewolnicy wnosili je na złotych i wysadzanych drogimi kamieniami naczyniach. Na początku Kleopatra miała przeprosić gości, mówiąc im że nie zdążyła jeszcze wszystkiego do końca przygotować i że następnym razem spisze się jeszcze lepiej. Antoniusz i obecni w jego orszaku Rzymianie byli oczarowani blaskiem i bogactwem jakie biło nawet z poduszek na których leżeli (przetykanych złotymi nićmi). Byli wprost nieziemsko zachłyśnięci tym przepychem co nie uległo uwadze Kleopatry. Stwierdziła ona że po zakończeniu uczty mogą sobie wsiąść wszystko to, co tylko im się spodoba. Antoniusz był oczarowany, zarówno samym przyjęciem, jak i osobą egipskiej władczyni, można wręcz powiedzieć że to właśnie wówczas zakochał się w niej niczym zwykły uczniak. 




Podczas uczty podjęto oczywiście również i tematy polityczne (które stały się głównym powodem spotkania obu tych postaci). Królowa Kleopatra do mistrzostwa opanowała sztukę okazywania pochlebstw. Stwierdziła więc że od początku pragnęła pomóc cezarianom w pokonaniu "wyzwolicieli" (jak sami siebie nazywali mordercy Cezara, taki trochę antyczny Komitet Obrony Demokracji), pod wodzą Brutusa i Kasjusza. Wydała też pod tym względem odpowiednie rozkazy. Niestety, zarówno cztery legiony pod wodzą Dolabelli (które stacjonowały w Egipcie od czasów wizyty Cezara w tym kraju na przełomie 48/47 r. p.n.e.) przejął Kasjusz, jak również siły, które miały pójść na pomoc cezarianom, naczelnik Cypru wysłał Brutusowi i Kasjuszowi (czym miał złamać królewski rozkaz). Wreszcie królowa zorganizowała flotę i pragnęła osobiście popłynąć do Grecji, ale uległa ona zagładzie podczas burzy, a ona sama też ledwo uniknęła śmierci w morskich odmętach (być może właśnie od tamtego czasu tak bardzo bała się morskich podróży). Dodała również że ani Kasjusz ani Brutus nie otrzymali od niej nawet jednego ziarna zboża. Antoniusz zauroczony iluminacjami, bogactwem i samą królową, oczywiście przyjął te wyjaśnienia i zażądał jedynie wydania egipskiego naczelnika Cypru, celem ukarania go za pomoc udzieloną mordercom Cezara. Oczywiście Kleopatra mu to obiecała, po czym... sama przystąpiła do żądań. Przede wszystkim pragnęła by Antoniusz uznał ją za jedyną królową Egiptu (panującą wraz ze swym synem, zrodzonym z Cezara - Ptolemeuszem XV Cezarionem, jako że w Egipcie Ptolemeuszy każda królowa musiała mieć jako współrządcę "męskiego opiekuna", bez względu na to czy był to jej syn czy mąż czy brat i czy miał jakikolwiek wpływ na realną władzę - musiał być obecny. Te królowe, które chciały panować samodzielnie - jak choćby Kleopatra II - kończyły tragicznie). Natomiast uznanie Kleopatry VII za królową, oznaczało realną "eliminację" wszystkich innych ewentualnych pretendentów do tronu. Tak wiec w owym Tarsie, Kleopatra uzyskała zgodę Antoniusza na zabicie swej siostry - księżniczki Arsinoe, która od kilku już lat przebywała pod opieką kapłanów Świątyni Artemidy w Efezie i do której dzięki temu dostęp był prawie niemożliwy.

Ponieważ wiadomo było że Kleopatra będzie chciała pozbyć się konkurentki do władzy, kapłani Artemidy stworzyli wokół Arsinoe IV (która uważała się za legalną królową Egiptu) prawdziwą osłonę. Póki ona sama przebywała w samej Świątyni lub na przyświątynnych dziedzińcach - była nietykalna, nikt bowiem nie mógł popełnić morderstwa w świętych murach bogini (nie narażając się na jej gniew i karę). Zresztą Arsinoe bardzo dbała o to, aby przebywać w towarzystwie kapłanów i wraz z nimi udawać się po skończonych modłach z powrotem do Świątyni. Każdy nasłany przez Kleopatrę zabójca, nie miał praktycznie szans nie tylko zbliżyć się do Arsinoe, ale (gdyby jakimś cudem mu się to udało), wypełnić swe zadanie. Należało więc wymyślić coś innego. Teraz, gdy Antoniusz przystał na prośbę Kleopatry i wziął na siebie zadanie "zlikwidowania" jej siostry, musiał podejść do tego z rozwagą. Ponieważ nie można było realnie zbliżyć się do Arsinoe w dzień, podczas modłów - należało to zrobić w nocy. Problem polegał na tym, że w nocy Świątynia była zamknięta dla wiernych, więc jedynym rozwiązaniem okazało się przekupienie kogoś, kto już sprawował tam jakąś funkcję. I rzeczywiście znaleziono takiego człowieka. Opłacono go i miał on wysłanym mordercom Antoniusza, wystawić tę dziewczynę. Tak też się stało. Mordercy weszli do Świątyni rano, podczas modłów, udając wiernych. Następnie zostali ukryci w terenie przyświątynnym przez tego, kogo przekupiono i mieli tam pozostać do nocy. Po zapadnięciu zmroku ów zdrajca miał wyprowadzić Arsinoe ze Świątyni pod byle pretekstem i tam miano ją porwać, wynosząc poza mury Świątyni, gdzie swobodnie można było ją zabić. I tak się stało - Arsinoe została wyprowadzona na dziedziniec po czym pochwycona przez ludzi Antoniusza. Skrępowano ją i zakneblowano, następnie przerzucono przez ramię i wyniesiono poza mury Świątyni Artemidy. Najwidoczniej jednak Arsinoe musiała się nazbyt wyrywać, gdyż zasieczono ją mieczami jeszcze na świątynnych schodach. Tam się wykrwawiła. To było świętokradztwo, ale nikt nie protestował (tym bardziej że ludzie Antoniusza pochwycili również głównego kapłana Świątyni i przywieźli go do Tarsu, gdzie Kleopatra łaskawie... przebaczyła mu winy).

 



Pozostała jeszcze sprawa domniemanego uzurpatora z Fenicji, podającego się za "cudownie ocalałego" Ptolemeusza XIII.. Z nim już jednak Kleopatra poradziła sobie sama po powrocie do kraju. Mając wsparcie Antoniusza, nakazała mieszkańcom miasta Arados w Fenicji (gdzie przebywał ów uzurpator), wydać go w jej ręce pod groźbą kary. Tak też się stało, podający się za Ptolemeusza XIII nieszczęśnik został następnie rzucony krokodylom na pożarcie. Natomiast egipski namiestnik Cypru, ściągnięty z Tyru do Tarsu na rozkaz królowej i tam był ukarany śmiercią przez Antoniusza (wcześniej schronił się w jednej ze świątyń i tak kurczowo trzymał posągu boga, że musiano wywlec go stamtąd siłą wraz z ową figurką i zabito poza świątynią). Takie właśnie były uzgodnienia jakie podjęto podczas owych biesiad w Tarsie, choć oczywiście przyjęcie na okręcie Kleopatry nie było jedynym. Po zakończeniu biesiady królowa obdarowała gości taką ilością prezentów (każdy mógł zabrać co mu się spodobało), że przy każdym z nich niewolnicy nieśli lektykę, obładowaną kosztownościami. Na drugi dzień to Antoniusz zaprosił Kleopatrę do siebie na ucztę. Próbował przebić olśniewający przepych jej przyjęcia, ale poległ na tym już na starcie. Kolejnego dnia znów Kleopatra zaprosiła do siebie, a drogę na okręt, którą miał przemierzyć Antoniusz ze swymi towarzyszami, usypała płatkami świeżych róż - rachunek za te kwiaty wyniósł 1 talent (suma wręcz astronomiczna - tyle bowiem wówczas zarabiało rocznie sześciu lekarzy razem wziętych, choć akurat poszczególni kapłani w Egipcie za rządów Kleopatry zarabiali rocznie 10-15 talentów). Kleopatra ponoć miała śmiać się z żartów Antoniusza i starała się by w jej towarzystwie poczuł się swobodnie. Rozpracowała Antoniusza już wcześniej rozpytując o jego upodobania i romanse, chciała stać się dla niego swoistą przyjaciółką i powierniczką, tak aby całkowicie go sobie podporządkować. Swoją drogą ciekawe co by było, gdyby Wschód przypadł nie Antoniuszowi a Oktawianowi? Czy Kleopatra potrafiłaby przekonać tego sztywnego i opierającego się na starorzymskich zasadach chłopaka do siebie? Zapewne miałaby znacznie utrudnione zadanie (tym bardziej że podjęła taką próbę po klęsce pod Akcjum, zajęciu Aleksandrii i śmierci Antoniusza. Wówczas to upadła przed Oktawianem na kolana, nazywając go swym panem i protektorem. Czytała listy Cezara (które niegdyś do niej pisywał) aby zmiękczyć serce Oktawiana, od czasu do czasu dodając: "Czemu mnie opuściłeś, czemu nie zabrałeś mnie ze sobą" - wszystko po to, aby ocalić życie swego syna Cezariona, który był realnym konkurentem Oktawiana do władzy jako naturalny syn Cezara. Nic to jednak nie dało, Oktawian słuchał w milczeniu jej listów, prosił ją by wstała i nie klękała przed nim oraz... kategorycznie żądał by uświetniła jego triumf w Rzymie, idąc w pochodzie jako jeniec, zaś o Cezarionie nie wspomniał nawet słowem, co było dobitnym przykładem że chłopiec musi jednak umrzeć, bez względu na to jak jeszcze upokorzy się jego matka).

 


Kleopatra przebywała w Tarsie kilka tygodni. Zapewne ten czas urozmaicała sobie nie tylko biesiadami ale również spacerami wraz z Antoniuszem nad brzegiem rzeki Kydnos (w której to ponoć trzysta lat wcześniej miał się wykąpać sam Aleksander Wielki. Woda była jednak tak zimna, że wyłowiono go z niej na wpółprzytomnego, potem dochodził do siebie przez kolejne trzy dni). Opuszczając Tars zaprosiła Antoniusza do Aleksandrii, na co ten bardzo chętnie przystał. Appian pisze że Antoniusz zachowywał się nieracjonalnie, zupełnie stracił zarówno swoją energię, która nie opuszczała go w działaniu, jak i rozsądek i podążył niczym sługa za swą panią do Aleksandrii. A przecież miał tyle planów - z których najważniejszymi było wypłacenie wojsku zaległych pieniędzy (to zamierzał uczynić ze skarbu Kleopatry), oraz wojnę z Partami, którzy dwanaście lat wcześniej zadali Rzymowi upokarzającą klęskę w bitwie pod Carrhae (53 r. p.n.e.), gdzie uśmiercono rzymskiego wodza - Marka Licyniusza Krassusa (tego który stłumił Powstanie Spartakusa w 71 r. p.n.e.), wlewając mu do gardła płynne złoto, a następnie obcinając głowę i używając jej jako rekwizytu do gry w teatrze. Już Cezar pragnął zmyć hańbę spod Carrhae, odzyskać "Orły" (czyli utracone znaki legionowe - największą świętość każdej formacji zbrojnej) i uwolnić rzymskich legionistów, sprzedanych następnie na partyjskich targach niewolników. Cezarowi to się nie udało, (przeszkodzili mu w tym Brutus, Kasjusz i inni zamachowcy), teraz jednak Antoniusz uznał, że to na nim spoczywa dopełnienie tego obowiązku. Ale jak miał go dopełnić... gdy się zakochał? Podążył więc do Aleksandrii, niczym niewolnik swej pani, która oczarowała go i podbiła swym charakterem i osobowością. Żadna inna kobieta ani żadne wydarzenie od tej chwili nie miało już dla Antoniusza znaczenia - ani przygotowania do wojny z Partią, ani poświęcenie żony - Fulwii, która w Rzymie walczyła jak lwica w obronie jego interesów - liczyła się tylko ona, królowa Egiptu - Kleopatra. Tak więc z końcem 41 r. p.n.e. Marek Antoniusz udał się w drogę do Aleksandrii ku przyjemnościom ciała, ducha i umysłu. Tak oto rozpoczęła się ostatnia, choć najsławniejsza dekada jego życia.    





 CDN.
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz