Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 sierpnia 2019

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. IX

NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII




40 r.

GWAŁTY W CESARSKIM PAŁACU

Cz. VII


 SZALONY "BUCIK"

Cz. II

  



"EXPEDIT ESSE DEOS"
 ("WYPADA ABY BOGOWIE ISTNIELI")

OWIDIUSZ


 16 marca 37 r. w Misenum zakończył życie stary cesarz Tyberiusz. Ponoć pierwotnie jedynie zemdlał, co jego otoczenie (w tym obecny tam Gajusz Kaligula) wzięło za zgon. Makron - prefekt pretorianów wręczył wówczas cesarski pierścień Gajuszowi, deklarując że odtąd jest nowym panem Imperium. Składano mu już życzenia szczęścia i długich lat życia, gdy okazało się nagle że Tyberiusz się przebudził. Wszystkich ogarnęło przerażenie a najbardziej Gajusza. Ściągnął z palca cesarski pierścień wołając: "Zabierzcie go ode mnie, nie chcę go!" Sytuację "opanował" prefekt Makron, który wziąwszy do ręki poduszkę, nachylił się do Tyberiusza i przytknąwszy ją do jego twarzy, trzymał tak póki ten nie przestał się ruszać. Było po wszystkim i Gajusz Kaligula mógł już bez przeszkód ponownie przyjąć pierścień i władzę nad całym rzymskim światem. Co prawda Tyberiusz nie wyznaczył swego następcy, a raczej pozostawił losowi wybór tego, kto ma zostać władcą: jego zaledwie 18-letni wnuk - Tyberiusz Gemellus, czy też właśnie 24-letni Gajusz Kaligula (ponoć cesarz całując swego wnuka rzekł do Gajusza ze łzami w oczach: "Wiem że go zabijesz... ale ktoś inny zabije ciebie"). Testament nic nie mówił który z chłopców ma przejąć władzę. Prawdopodobnie wzięło się to z faktu że Tyberiusz, choć Gemellus był jego wnukiem, to jednak jeszcze zbyt  młodym do objęcia rządów, poza tym cesarz podejrzewał że może również być dzieckiem zrodzonym ze związku Liwilli z Sejanem - który dążył do zgładzenia wszystkich ewentualnych kandydatów do władzy z dynastii julijsko-klaudyjskiej, po to aby samemu po śmierci Tyberiusza objąć rządy. Gajusz zaś był bardzo przystojnym młodzieńcem, przypominał w tym odbicie swego ojca - sławnego Germanika, miał też ogromne poparcie w senacie, wśród ludu i w armii. Było pewne że to właśnie on zostanie następcą Tyberiusza, ale stary cesarz zapewne nie chciał tego zadeklarować wprost i tym samym pozbawiać swego wnuka cienia tej szansy, którą jeszcze posiadał. 

Inną kwestią było, iż Tyberiusz liczył że jeszcze pożyje, przynajmniej tak długo, aby Gemellus osiągnął wiek męski (co prawda wdział togę męską w wieku 14 lat, a Kaligula w wieku lat 18) i miał czas zdobyć sobie stronników. Ponoć tak brzmiała przepowiednia niejakiego Trazyllosa, który stanąwszy niegdyś przed Tyberiuszem wywróżył mu że umrze w dziesięć lat po jego śmierci. Trazyllos zmarł zaś w styczniu lub lutym 37 r. czyli kierując się przepowiednią, cesarz miał przed sobą jeszcze dekadę życia. Oczywiście Tyberiusz zapewne nie wziął pod uwagę że Trazyllos tę przepowiednię... zmyślił. Uczynił tak ze strachu, z obawy że cesarz może odebrać mu życie, dlatego też przedstawił mu opowiastkę, iż umrze w dziesięć lat po nim - innymi słowy, im dłużej żył Trazyllos, tym dłuższe były rządy Tyberiusza. Cesarz w chwili śmierci miał już 78 lat, z czego panował przez lat 23. Gajusz Kaligula natychmiast zgromadził wokół siebie urzędników i stając razem z Gemellusem zadeklarował im że zgodnie z wolą zmarłego cesarza, pragnie aby jego kuzyn miał udział we władzy, choć zaraz też dodał: "sami widzicie jednak iż jest on niepełnoletni i potrzebuje opiekunów, nauczycieli oraz doradców". W tym samym czasie, wysłany do Rzymu Makron, przedstawił senatowi wybór  właśnie Gajusza Kaliguli na następcę Tyberiusza i domagał się od nich zatwierdzenia tejże nominacji (jednocześnie, choć nie mówił o tym wprost - w przypadku odmowy mógłby wyprowadzić żołnierzy i siłą ich mieczy wymusić władzę dla Kaliguli). Senatu jednak nie trzeba było do niczego zmuszać, zatwierdził Kaligulę jako nowego princepsa od razu, jeszcze tego samego dnia (w którym Makron przywiózł informację o śmierci Tyberiusza) - 18 marca 37 r. Nic w tym dziwnego, był to przecież syn wielkiego Germanika o którego lud tak się upominał przed jeszcze dwudziestoma laty. Młody Gajusz był jego lustrzanym odbiciem i w nim pokładano szczęście i pomyślność ludu rzymskiego oraz całego państwa. Gemellus zaś był za młody, a poza tym był wnukiem znienawidzonego Tyberiusza, to wystarczyło aby jego kandydatura została odrzucona.

Rzym jeszcze przed przybyciem Gajusza Kaliguli żył w szale radości, lecz prawdziwą euforię spowodował dopiero przyjazd młodego władcy do stolicy - 28 marca 37 r. Lud wyległ na ulice z gałązkami mirry i wawrzynu, miasto było odświętnie przystrojone w girlandy, wstążki i kwiaty. Ludzie oczekiwali godzinami aby tylko ujrzeć oblicze nowego władcy i gdy się pojawił, krzyczano do siebie: "Jedzie! Jedzie syn Germanika!", "Niech żyje młody Gajusz", "Nasza Gwiazda, Nasza Przyszłość", przeplatały się one z okrzykami: "Tyberiusz do Tybru!", było to o tyle niekomfortowe, że przed rydwanem Gajusza niesiono urnę z prochami Tyberiusza. Wszyscy, zarówno lud, ekwici jak i senatorowie poczuli się wreszcie wolni, wolni od przytłaczającej atmosfery ostatnich lat rządów Tyberiusza, od tej grozy niepewności co do dalszych posunięć żyjącego z dala od Rzymu, na maleńkiej wyspie Capri - starca. Rzymianie chcieli więc odmiany, chcieli kogoś innego niż był Tyberiusz, a jeśli los dawał im jeszcze syna tak umiłowanego Germanika, uznali że bogowie są im przychylni, a życie będzie teraz znacznie lepsze, łatwiejsze i przyjemniejsze. I choć rządy Tyberiusza znacznie poprawiły zarówno stan bezpieczeństwa mieszkańców Rzymu (patrole dzienne i nocne kohort miejskich), oraz (dzięki jego polityce oszczędności) napełniły skarb państwa po brzegi, lud pragnął zmiany ponad wszystko, chciał innego życia, często nie pojmując iż meandry polityki muszą z czasem zdjąć aureolę z nawet najpopularniejszego polityka, bowiem taki jest koszt sprawowania władzy. Ale w tym czasie żyli marzeniami, tym bardziej że nowy władca nie zaczął swych rządów od przelania krwi swego młodszego kuzyna (i konkurenta do władzy), ale zażądał wręcz by Gemellus miał równe prawo w sprawowaniu rządów. Nazwał go też "księciem młodzieży" i pokazywał się z nim publicznie wśród powszechnej radości tłumów. Czyż taki władca z takiego domu i z takim godnym bogów usposobieniem - nie zwiastował najszczęśliwszego okresu życia w dziejach?




Radości, śmiechów i żartów nie było końca, na ludzi zaczęła spływać atmosfera nowych rządów. Konflikty społeczne i majątkowe traciły znaczenie - concordia ordinum - powszechna zgoda (którą przed stu laty, w 63 r. p.n.e. planował wprowadzić w życie Cyceron) teraz stawała się faktem. Pierwsze decyzje nowego władcy były tylko tego potwierdzeniem. Otóż Gajusz Kaligula zaczął co prawda od przyznania pretorianom (co oczywiste) nagród w kwocie dwa razy wyższej, od tej jaką otrzymywali za Tyberiusza, potem wypłacił również nagrody kohortom miejskim i wszystkim żołnierzom w całym Imperium. Następnie zniósł podatek od sprzedaży wszelkich towarów (bardzo uciążliwy), znacznie obniżył podatek od wyzwolenia niewolnika, ogłosił powszechną amnestię dla wszystkich skazanych w procesach politycznych z czasów Tyberiusza, zniósł oskarżenia "o obrazę majestatu" i przestał opłacać donosicieli, ale przede wszystkim zorganizował wspaniałe munera (walki gladiatorów), na które sprowadzano zwierzęta z najdalszych krain Imperium. Wcześniej jeszcze ogłosił że musi odbyć pielgrzymkę na wyspy Pandateria i Pontia, gdzie zamordowani zostali z rozkazu Tyberiusza - jego matka i brat. Chciał zebrać prochy i przywieść do Rzymu by złożyć w Mauzoleum Augusta. Niósł prochy matki i brata własnoręcznie na drodze z Ostii do Rzymu, co miało ukazać trasę pochodu jego matki, która przed osiemnastoma laty pokonała pieszo drogę z Brundyzjum do Rzymu, niosąc w rękach prochy swego męża Germanika. Senat wybił na jej cześć specjalną monetę z jej wizerunkiem i tytułami. Kaligula polecił także aby jego trzy siostry również dostąpiły przywileju upamiętnienia ich postaci na monetach. Wybite zostały sestercje, na których: Druzylla, Julia Liwilla i Agrypina Młodsza zostały przedstawione jako uosobienie Bezpieczeństwa, Zgody i Pomyślności. Siostry otrzymały również przywileje westalek (bez ograniczeń związanych ze sprawowanym przez nie urzędem kapłańskim), a co za tym idzie (m.in.) najlepsze miejsca w czasie publicznych igrzysk.

Swą babkę - Antonię Kaligula również uhonorował, powierzając jej jednocześnie wszystkie tytuły, które w ciągu swego długiego życia zgromadziła Liwia, w tym tytuł kapłanki Boskiego Augusta i prawo udzielania łaski skazanym przestępcom (Antonia odrzuciła jedynie tytuł Augusty). Długo jednak nie cieszyła się tymi przywilejami, bowiem zmarła już 1 maja 37 r. w wieku 72 lat. Zmarła jako ostatnia przedstawicielka rodu, pamiętająca czasy upadku Republiki i narodziny Pryncypatu - dumna córa Marka Antoniusza i Oktawii - siostry Oktawiana Augusta. Natomiast 15 grudnia 37 r. Agrypina Młodsza powiła syna. Na świat przyszedł w Ancjum, gdzie lekka bryza wiejąca od morza, łagodziła niezwykle upalne lato roku 37. Był pierwszym dzieckiem w rodzinie cesarskiej, urodzonym już za rządów Gajusza Kaliguli - jego wujka. Po ciężkim porodzie, Kaligula zaprosił swą siostrę Agrypinę do Rzymu by obejrzeć dziecko (przybyła tam dopiero w styczniu roku 38). Noworodek otrzymał imię Lucjusz Domicjusz Ahenobarbus a jego ojcem był Gnejusz Domicjusz Ahenobarbus (któremu Tyberiusz kazał się ożenić z Agrypiną Młodszą, lecz zabronił im płodzić dzieci aż do swej śmierci. Tak też się stało, Gnejusz obawiając się Tyberiusza nie zbliżył się do żony dopóki cesarz nie wyzionął ducha). Ponoć gdy się rodził, padł na niego blask wschodzącego słońca, Agrypina poprosiła o wróżbę czy to jest znak, że bogowie przeznaczyli jej syna do cesarskiej purpury? Niejaki Balbillus - astronom i wieszcz, szukał odpowiedzi w gwiazdach i po jakimś czasie powrócił do Agrypiny informując ją że maleńki Lucjusz rzeczywiście zostanie w przyszłości władcą, ale jednocześnie dodał iż gwiazdy przepowiedziały że zabije on też swoją matkę. Agrypina uradowana tym że syn jej zostanie kiedyś władcą, miała odpowiedzieć: "Niech zabije, byle panował!" (dzieckiem tym był oczywiście przyszły cesarz Neron). Natomiast ojciec Lucjusza - Gnejusz Domicjusz przebywał wówczas w Rzymie, gdzie w święta Saturnaliów przyszła doń wiadomość iż został ojcem. Miał wówczas odpowiedzieć posłańcowi, który przyniósł mu tę informację: "Nie jest możliwe, by cokolwiek dobrego zrodziło się ze mnie i z tej kobiety". 




Wszystkie te łaski, jakie spływały teraz na rodzinę Kaliguli, były akceptowane przez lud, który widział w tym rękę sprawiedliwości bożej, za cierpienia wyrządzonej tej rodzinie w przeszłości. Z woli Gajusza Kaliguli senat zmienił nazwę miesiąca września (September) na Germanicus (by oddać cześć ojcu Kaliguli). Poza tym Gajusz zniósł cenzurę, kazał odszukać i opublikować dzieła twórców opozycyjnych do władzy cesarskiej (twierdząc iż pragnie aby potomność miała dokładny obraz wydarzeń). Stał na straży moralności i każdy jej przejaw piętnował i karał z całą surowością (podobnie jak August co ukarał niegdyś pewnego aktora o imieniu Stefanion, który ośmielił się upokorzyć dobrze urodzoną arystokratkę, czyniąc z niej... swoją niewolnicę, która jednocześnie usługiwała mu do stołu i każąc ściąć jej krótko włosy. Kobieta ta oczywiście godziła się na to z własnej woli - pewnie była masochistką - ale sam fakt iż do tego doszło był nie do zaakceptowania, gdyż godził w podstawy społecznego ładu, na którym August oparł bezpieczeństwo i potęgę Rzymu), osoby skompromitowane głośnymi ekscesami seksualnymi lub innymi przewinieniami musiały opuścić stolicę. Nowy cesarz hojnie zaś obdarował pewną wyzwolenicę, która w czasach Tyberiusza nawet na torturach nie wydała swego patrona. Potem wyjechał jeszcze do Misenum, do willi "Grota" (taką nosiła nazwę, nadaną przez Tyberiusza), tak jakby jeszcze czegoś tam szukał. Wszędzie przywdziewał maskę smutku i żalu za zmarłym Tyberiuszem, ale zapewne wewnętrznie rozpierała go radość że oto wreszcie los się do niego uśmiechnął i że teraz może zrobić wszystko, cokolwiek zapragnie. Po powrocie do Rzymu w sierpniu 37 r. zorganizował po raz drugi wspaniałe igrzyska, znacznie większe niż te kwietniowe. Wśród pojedynków gladiatorskich i walk z dzikimi zwierzętami, młody cesarz otoczony świtą, świętował swoje 25 urodziny (31 sierpnia). Ponieważ zarówno lud senat jak i armia widziała w nim swoistego wybawiciela, on sam zaczął się za takowego uważać. Skoro bowiem otoczenie wynosi go pod niebiosa do pozycji równej bogom, to niby dlaczego on nie miałby teraz postępować jak bogowie? I tak właśnie postanowił.

Na początek zamierzał się ożenić. Jego pierwsza żona, którą poślubił jeszcze z rozkazu Tyberiusza na Capri (ok. 33 r.) - Junia Klaudilla, zmarła podczas porodu z ich nienarodzonym synem (34 r.). Teraz Kaligula zamierzał wziąć sobie nową żonę. Jego wybór padł na Liwię Orestillę i to z dwóch powodów. Powód pierwszy był taki, że kierując się boską drogą zamierzał postąpić dokładnie tak jak niegdyś postąpił jego sławny przodek Boski August, poślubiając kobietę która była już małżonką innego mężczyzny. Powód drugi był zaś taki, iż Liwia Orestilla nosiła imię takie samo jak żona Boskiego Augusta - Liwia Drusilla. Orestilla także była już mężatką, poślubiła Gajusza Kalpurniusza Pizona. Cesarz został oczywiście zaproszony na ślub, ale podczas uroczystości nagle rzekł do pana młodego: "Nie przytulaj się tak do niej. Czyż nie wiesz że jest teraz moją żoną?", po czym, wśród zdezorientowanych gości (i samego Pizona, który musiał niewątpliwie się nieco bardziej zdziwić), nakazał odprowadzić dziewczynę do swego pałacu na Palatynie. Nazajutrz ogłosił że tak jak Bóg August odebrał swą żonę Liwię - Tyberiuszowi Klaudiuszowi Neronowi (ojcu cesarza Tyberiusza), tak i on odebrał swoją żonę Liwię - Gajuszowi Kalpurniuszowi Pizonowi i kazał ją traktować jak własną małżonkę. Okres zabawy i szczęścia trwał siedem miesięcy. Oto bowiem z początkiem października 37 r. Gajusz Kaligula mocno zaniemógł. Rozchorował się tak poważnie, że wszyscy zgodnie twierdzili iż dni jego życia są już policzone. Rozpacz ogromna ogarnęła lud, ludzie tłumnie, całymi rodzinami modlili się w świątyniach za zdrowie umiłowanego "syna Germanika". Wielu senatorów (i zwykłych obywateli) złożyło nawet uroczystą przysięgę ofiarowując bogom swoje życie w zamian za wyzdrowienie Kaliguli. Stan cesarza pogarszał się z każdym dniem. Według lekarzy majaczył i wydawało mu się że rozmawia z bogami. Popadał w otępienie lub ekstazę. Twierdził że jest Jowiszem, wydawał polecenia egipskim bogom Re i Horusowi, ubliżał Anubisowi. Cały czas miał wysoką gorączkę i dużą potliwość. A ludzie się modlili. Niektórzy ofiarowywali swoje życie, inni deklarowali iż np. zostaną gladiatorami jeśli cesarz wyzdrowieje. 




I wyzdrowiał! Wyzdrowiał na zgubę wszystkich Rzymian. Podczas choroby kompletnie utracił zmysły i rzeczywiście wydawało mu się że stał się bogiem (a ponieważ otoczenie utwierdzało go w jego boskości i niezwykłości - szybko w to uwierzył). Jeszcze tego samego dnia, gdy odzyskał zdrowie, wysłał oficerów do Tyberiusza Gemellusa (który akurat miał napady kaszlu). Kazali mu oni popełnić samobójstwo (ponieważ chłopak długo nie potrafił tego uczynił, musiano mu w tym pomóc, podrzynając gardło). Następnie Gajusz Kaligula spotkał się z senatorami i ludem i oświadczył że wszystkie składane podczas jego choroby śluby muszą zostać spełnione, w przeciwnym razie byłaby to obraza bogów. Ludzie musieli więc popełniać samobójstwa jeśli tylko ktokolwiek doniósł, iż dana osoba zadeklarowała swoje życie w zamian za wyzdrowienie cesarza. Natomiast mężczyznę, który zadeklarował że zostanie gladiatorem jeśli cesarz odzyska zdrowie, zmusił Kaligula do walki na arenie. Udało mu się pokonać w walce kilku przeciwników (których Kaligula przeciw niemu wystawiał) i lud domagał się zwrócenia mu wolności - cesarz musiał się zgodzić, ten człowiek zachował więc życie. Rozstał się też (po dwóch miesiącach) z Liwią Orestillą, deklarując że jest słaba w łóżku (zabronił jej też kontaktów z Pizonem i nakazał wstrzemięźliwość seksualną, oświadczając iż miała ona "przyjemność" z bogiem, więc żaden inny mężczyzna nie jest już jej godny). Szaleństwo Kaliguli zaczęło się potęgować i z początkiem 38 r. powróciły dni terroru, jakich nie znano nawet za "najlepszych czasów" Tyberiusza. Skończyła się radość i euforia z "syna Germanika", zaczęło się szaleństwo człowieka który uwierzył że naprawdę jest żyjącym bogiem.   

 






 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz