Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 sierpnia 2019

CYWILIZACJA ŚMIERCI - Cz. I

IDEOLOGIA FEMINIZMU, 

LGBT i GENDER -

CZYLI SKĄD SIĘ WZIĘŁA CAŁA TA

ANTYKULTURA, KTÓRA WSZYSTKO

SPROWADZA DO KAŁU I GOŁEJ PUPY?



 
 Antykultura z którą obcujemy już od ładnych kilku lat (a na Zachodzie Europy i w USA od kilkudziesięciu), wchodzi w fazę gwałtownego domykania systemu. Widzimy to już naocznie co się dzieje, jak próbuje nam się wcisnąć ideologię totalitarną, która sama w sobie jest tylko taranem dla tego, co za nią idzie. Bo to, że lgbt, gender, feminizm i całe to antykulturowe towarzystwo ma do wypełnienia jedynie pewną, ściśle określoną misję po której wykonaniu zostanie natychmiast przywołana do porządku przez te siły, które dziś ją promują - to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Uczmy się historii, bo ona jest prawdziwą nauczycielką życia. I dlatego nie uważajmy w swej naiwności że coś co widzimy i co nas przeraża, prowokuje lub zniesmacza - to jest coś wyjątkowego, coś przeznaczonego tylko na nasze czasy, tylko dla nas, że przodkowie nasi nie musieli się z tym zmagać. Jakże to jest naiwne myślenie, jak mało odpowiedzialne, jak nierozumne! Wszystko już było kochani! Wszystko już było. Parady homoseksualistów po ulicach miast, żądania "wyzwolenia" kobiet z "patriarchalnych okowów" męskiej wszechwładzy, zamienianie mężczyzn na kobiety i odwrotnie, fanatyczna walka z Kościołem (głównie Katolickim) lub religią jako taką - to wszystko już było i ci, którzy twierdzą że są wyznacznikiem nowoczesności i progresywnych postaw - bezczelnie łżą nam w oczy. Bezczelnie i z pełną premedytacją kłamią nam, że stanowią jakąś "nowoczesność", że chcą budować "nowe, lepsze czasy". Człowiek jest istotą ułomną i niezwykle podatną na wszelkie manipulacje, gdyż nasze życie trwa po prostu za krótko byśmy mogli się naocznie przekonać że to, co niektórzy nazywają "nowoczesnością", to zwykła, wyciągnięta z zamierzchłych czasów i nieco odkurzona (podana w nowej formie) ta sama ideologiczna pustka, to samo moralne dno które od wieków istnieje i które od czasu do czasu wychodzi ze swych nor na powierzchnię, by normalnych ludzi "uczyć tolerancji i akceptacji". To wszystko jest dlatego tak bardzo przerażające, że to już wszystko było, że to nic nowego - to samo zło i ta sama chęć zniszczenia i destrukcji.

Przykłady? W historii mamy tego mnóstwo, wszelkich prób zamiany mężczyzny na kobietę (i na odwrót), jak choćby w Antycznej Grecji czy Starożytnym Rzymie. Neron na przykład miał dwóch kochanków, których kazał przerobić na dziewczyny (wyciąć im jądra) i zmuszał do ubierania się w stroje swojej zmarłej małżonki - Poppei Sabiny (a nie był to wcale przypadek odosobniony). Jeśli myślimy zaś że małżeństwa homoseksualne są wytworem naszych czasów, to jesteśmy w bardzo głębokim błędzie. W Antycznej Grecji takie stosunki (mężczyzny i chłopca) były bardzo rozpowszechnione (tym bardziej że kobiety Grecy z reguły traktowali jako podludzi), nic na temat małżeństw co prawda nie znalazłem, ale już Rzymianie normalnie odbywali śluby homoseksualne. Stało się to modne w czasach cesarstwa (II -III wiek p.n.e.) i choć oczywiście nadal był to zwykły margines, to jednak takie śluby się zdarzały i o tym należy pamiętać. Tym bardziej że Rzymianie w owym czasie coraz bardziej się feminizowali. Porzucali tradycję ojców, cnotę moralną (jaką przynajmniej w teorii praktykowano jeszcze w czasach Republiki i wczesnego Pryncypatu), odrzucili obowiązek obrony ojczyzny, powierzając go coraz częściej najemnikom z ludów zza Renu, Dunaju lub Orientu. Natomiast kobiety wprost przeciwnie, przejmowały cechy męskie, zaczęły się emancypować. Feminizm rzymski postępował w tak zastraszającym tempie, że Rzymianki... odmówiły rodzenia dzieci - dosłownie. To co kiedyś było zarówno obowiązkiem, jak i okazją do prawnego usamodzielnienia się od woli męża (kobieta, która urodziła co najmniej trójkę dzieci od 18 r. p.n.e. zyskiwała podmiotowość prawną), w czasach późniejszych było wręcz wyśmiewane przez kobiety. To była prawdziwa plaga i nie chodzi tu tylko o odmowę rodzenia dzieci, ale o to że kobiety rzeczywiście przestały rodzić (jakby dotknęła je jakaś plaga). Związki z więcej niż dwójką dzieci w II i III wieku są tak nieliczne, że stanowią okazję do uhonorowania takiej matki nagrodą za jej płodność (a często pary miały jedno dziecko lub w ogóle). Zamiast tego kobiety oddają się polityce, czytają akta procesów sądowych, orientują się co zdarzyło się u Traków czy Serów, cytują Wergiliusza i Horacego, zaczynają też ćwiczyć walkę mieczem i rapierem, przywdziewają hełmy i mówią dowódcą jak mają prowadzić walki.

Oczywiście ktoś mógłby w tym momencie zapytać - a cóż złego jest w równouprawnieniu mężczyzn i kobiet? Czy kobieta wykształcona stanowi jakąś przeszkodę, jakieś zagrożenie? Oczywiście że nie i sam uważam że każdy (bez względu na płeć) powinien się doskonalić w różnych umiejętnościach (ja na przykład PODOBNO - nieźle gotuję - tak mówi moja Pani. Ale z drugiej strony nie zajmuję się gotowaniem w domu, gdyż po pierwsze nie mam na to czasu, a po drugie... mnie również smakuje to, co Ona mi przygotuje. Cóż, zachowuję się trochę jak taki lew, a ponieważ teraz na ekrany wchodzi  film "Król-Lew", przeróbka z 1994 r. warto tu dodać, że lwy w stadzie to prawdziwe lenie. Nic nie robią - kompletnie, całe dnie tylko śpią, wygrzewają się w słońcu i jedzą, nic więcej. To lwice muszą zadbać o pokarm dla stada, to one polują i chronią małe lwiątka - lew śpi, a jak się obudzi, zjada to co upolowały lwice - z reguły też je pierwszy - i znowu idzie spać. Jego jedyną funkcją jest za to zapewnienie bezpieczeństwa stada. Gdy na horyzoncie pojawi się inny lew, wtedy ten śpioch natychmiast zamienia się w groźnego wojownika i atakuje przybysza z furią. Jeśli przegra i zostanie wypędzony ze stada, śmierć czeka wszystkie jego lwiątka, bowiem lwice nie będą w stanie ich ochronić przed nowym przywódcą stada - najczęściej otaczają małe tworząc krąg, ale ile można tak wytrzymać, lew i tak będzie je mordował po kolei. A takim konkurentem do władzy nad lwim haremem może się również stać syn dotychczasowego przywódcy stada, dlatego też gdy lwiątka podrosną na tyle, że stają się samowystarczalne, ojciec natychmiast wypędza je ze stada), gdyż nie wiadomo co może się w życiu człowieka przydać (ja sam myślę nad zrobieniem licencji pilota). Ale nie można, w żadnym razie nie można doprowadzić do zatarcia naturalnych różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami, bo każde takie konsekwentne działanie MUSI doprowadzić do katastrofy, po prostu musi (i nie jest to ani mój wymysł, ani przekonanie - to jest fakt historyczny). Zawsze, w każdej kulturze, w której kobiety się maskulinizowały a mężczyźni feminizowali, dochodziło do upadku i całkowitego resetu danego społeczeństwa. Tak było też w Starożytnym Rzymie. 




Autorzy antyczni z przerażeniem odnotowywali iż kobiety, miast pielęgnować w sobie uczucia macierzyńskie, wolą wkraczać do męskiego świata i przyjmować męskie role. Juwenalis (rzymski pisarz z I-II wieku), pytał wprost: "Czyż może zachować wstyd kobieta w hełmie, która wyrzeka się swej płci?". A kobiety prócz męskich zachowań w ogromnej mierze zaczęły też przejmować złe męskie nawyki. Taka Fortunata na przykład - żona Trymalchiona z I wieku, podczas uczt opychała się smakołykami i popijała to winem, po czym wymiotowała ku osłupieniu zebranych. Petroniusz opowiada również o innych kobietach, jak choćby o takiej jednej, która spóźniona przybyła na ucztę i od progu woła: "Wypiłabym, takie mam pragnienie", inna mocno już pijana pochłania wino i ostrygi a potem: "Jej się wydaje, że sufit wiruje nad jej głową i dwoi się liczba świeczników na sali". Mało tego, niektóre wręcz posuwały się do ograniczania mężom wizyt w alkowie, a o dzieciach nie było mowy. Do czego to ostatecznie doprowadziło? Wszyscy wiemy, Imperium Rzymskie tak się wewnętrznie zdegenerowało, że zewnętrzny podbój był już tylko "kopnięciem w spróchniałe drzwi". Zauważcie, wszystko co kobiety przez swoją emancypację osiągnęły, ostatecznie... zamieniło się w niwecz, a nawet więcej, powróciły czasy jeszcze większego ich zniewolenia. I tak jest zawsze gdy eksperymentujemy z płcią, zawsze gdy próbujemy przekraczać tę cienką linię podziału na płcie, która co prawda jest cienka, ale po jej przerwaniu następuje katastrofa. Tak właśnie ma to miejsce w proroczej sztuce Arystofanesa (wystawionej na Lenajach w 392 r. p.n.e.) pt.: "Sejm kobiet" (jest to oczywiście nazwa współczesna, oryginalną należałoby przetłumaczyć: "Kobiety na Zgromadzeniu Ludowym"). Były to czasy, gdy Ateńczycy przed ponad dekadą ponieśli klęskę w długiej wojnie o przywództwo w Helladzie ze Spartanami (404 r. p.n.e.), obalili oligarchię Trzydziestu Tyranów (403 r. p.n.e.) i odnowili demokrację (403-401 r. p.n.e.). Nie będę tu opisywał jak wówczas wyglądały miasto Ateny i jego mieszkańcy, ale warto odnotować że Arystofanes głównym bohaterem swej sztuki obiera właśnie kobietę, co znaczy że miasto nie miało wówczas wielu wybitnych polityków, a uroczystości ku czci Dionizosa czy Ateny mają coraz skromniejszą oprawę.

Po prawie dwudziestu latach Arystofanes powraca do głównej kobiecej postaci swej sztuki (pierwszą była "Lizystrata" wystawiona na Lenajach w 411 r. p.n.e.). "Kobiety na Zgromadzeniu Ludowym" to sztuka opowiadająca właśnie o przejęciu władzy przez kobiety, które zaczynają wprowadzać własne prawa i rządzić po swojemu. Motywem przewodnim sztuki jest upadek ducha wśród Ateńczyków po przegranej wojnie i ich zniechęcenie do spraw publicznych. Wtedy sytuację ratują kobiety pod przewodnictwem Praksagory, które przywdziewają męskie stroje, udają się na Zgromadzenie Ludowe i przejmują władzę z męskich rąk. Dążąc do większej stabilizacji i niedopuszczenia do kolejnej wojny, wprowadzają ustrój oparty na wspólnocie (zarówno majątkowej jak i seksualnej). Wszystko ma być wspólne, majątek, ziemia a także mężowie i żony (czyli pełna komuna - to też w pewien sposób wyjaśnia, dlaczego kobiety mają taką łatwość w dryfowaniu ku lewicowym projektom). I choć Praksagorę (podobnie jak wcześniej Lizystratę) ukazał Arystofanes w sposób godny, to jednak pomysły kobiet prowadzą ostatecznie państwo do zguby i wewnętrznego chaosu (śmieszne jest już to, że na początku kobiety ćwiczą się w mówieniu męskim głosem i przestają golić pachy). Kobiety jednak źle czują się w roli mężczyzn, narzekają że stroje są niewygodne, że nie potrafią tak modulować głosem jak mężczyźni - Praksagora jest tym wszystkim zniesmaczona. Jest w sztuce ukazana jako prawdziwie walcząca feministka, głosi bowiem że kobiety są lepsze od mężczyzn (dlatego też wszelkie skargi czy niedociągnięcia ze strony kobiet tak ją frustrują). Wygania z miasta prostytutki (wprowadzone zostaje prawo, że każdy śpi z każdym, ale najpierw należy przespać się ze starszymi, stąd dochodzi do kłótni starych i młodych kobiet o mężczyzn). Wszystko ostatecznie prowadzi do rozkładu moralnego i anarchii wewnętrznej, państwo się rozpada (czyli dokładnie to samo, co stało się z Imperium Rzymskim). 

Jest jeszcze jedna, niezwykle ważna rzecz, która odnosi się do tego tematu. Chodzi mianowicie o powszechną w starożytności rozwiązłość seksualną i to tak powszechną że gwałt był często sposobem zwykłego upokorzenia drugiej osoby, a nie czynnością seksualną. Gwałtów na przykład dopuszczały się zwycięskie armie na armii przegranej - co było symbolem odebrania wrogom nie tylko funkcji męża i ojca (czyli założyciela rodu) ale również człowieczeństwa. Gwałty na kobietach (jak dziś powszechnie lamentują feministki) były do tego jedynie dodatkiem. Poza tym pedofilia (Grecy mieli wręcz obsesję na punkcie młodych chłopców, a i u Żydów pederastia i pedofilia były częste, choć zakazane przez Prawo Mojżeszowe). Plagą była również prostytucja świątynna, która wcale nie ograniczała się jedynie do kobiet, wręcz przeciwnie - równie dużo było sprzedajnych chłopców i mężczyzn, którzy stali przy murze świątyni czekając na "klientów". Czy można się więc dziwić, że rodzące się Chrześcijaństwo zyskiwało taką popularność w tak zdemoralizowanych społecznościach? Zawsze bowiem po okresie wewnętrznej destabilizacji, anarchii czy demoralizacji ludzie wyczekują jakiegoś "Zbawiciela". W przypadku Chrześcijaństwa zostało to pokierowane w pozytywną stronę, w oparciu o przykazania Jezusa Chrystusa, ale nie zawsze tak było. Gdy w 1917 r. w Rosji wybuchła rewolucja październikowa (celowo nie piszę jej z dużej litery), wraz z nią toczyła się rewolucja seksualna i to na wszelkich możliwych poziomach (współczesne parady "dumy gejowskiej" mogły by się wiele stamtąd nauczyć). Dochodziło do "nagich marszy" po ulicach miast, parad gejów i lesbijek, demonstracji sadystów i masochistów etc. etc. Totalne sprowadzenie wszystkiego do poziomu dupy, spermy i kału. Czy można się więc dziwić, że gdy wreszcie Stalin wziął całe to towarzystwo mocno za mordę, to ludzie ze łzami w oczach mu za to dziękowali, widząc w nim nowego mesjasza. A co robił Stalin, wywózki na Syberię, masowe mordy i niewolnicza praca milionów - taką cenę zapłaciło społeczeństwo aby pozbyć się z życia publicznego dewiantów seksualnych których przyniosła rewolucja.


 

Jaką cenę ostatecznie ma zapłacić nasze społeczeństwo, gdy cała ta rewolucja lgbt i gender wypełni już swoją misję i całe to towarzystwo przestanie być potrzebne? Nie wiem, ale nie sądzę aby było lepiej. Ludzie pewnie skończą jako całkowicie inwigilowani i zaczipowani niewolnicy, podporządkowani kopro-totalitaryzmowi, bez prawa głosu czy nawet prawa myśli (może powstaną też i aparatury badające nasze myśli?). Tak więc ceną za wyzwolenie się z anarchii gender i feminizmu będzie totalna niewola Nowego Wspaniałego Świata przyszłości. Dlatego też homoseksualiści, którzy dziś chodzą w tych wszystkich marszach i paradach "równości" czy "dumy gejowskiej" niech zapamiętają - jesteście dla nich (w tym również ideologów lgbt) jedynie mięsem armatnim, które oni postanowili poświęcić. Bo jeśli wygrają, to wy będziecie pierwszymi ofiarami tego zwycięstwa, tak jak Stalin rozprawił się z tęczowymi komunistami - a lud go za to pokochał. Tak kochani nie dajcie się oszukiwać, przestańcie wierzyć że ktokolwiek wywalczy dla was cokolwiek, wszystko ma służyć jedynie rozbiciu społeczeństwa, rodziny i pozycji mężczyzny jako dominującego "lwa w stadzie" - cała filozofia, prosta i jednocześnie banalna. Jeśli mężczyzna sam zrezygnuje z tej naturalnej dla swej płci roli, dojdzie do katastrofy, bowiem nikt inny nie jest w stanie zastąpić go na tym polu. Tak po prostu jest - tak już nas stworzyła natura. A ponieważ nacisk Kreatorów NWO wiąż rośnie, pokazy "dumy gejowskiej" i agresywne ataki feministek będą się powtarzały - do czasu aż wszystko nie będzie ostatecznie zaorane. Wtedy homoseksualiści i feministki pierwsi pójdą do masowych obozów zagłady, jakie zapewne szykują nieprawomyślnym Architekci NWO. Tylko kto o nich później będzie pamiętał? Czy dziś ktoś na Zachodzie pamięta że Auschwitz był obozem zbudowanym i przeznaczonym pierwotnie dla eksterminacji narodu polskiego? Nie, pamięta się tylko Holokaust Żydów - i tak samo będzie z homoseksualistami i feministkami. W tym temacie podejmę się więc zadania opisania (współczesnych) początków tych totalitarnych  wynaturzeń i ich rozwoju aż po dzień dzisiejszy.




       BARDZO MOCNA I JEDNOCZEŚNIE PIĘKNA HOMILIA ARCYBISKUPA MARKA JĘDRASZEWSKIEGO, WYGŁOSZONA W KRAKOWIE - 1 SIERPNIA 2019 r.


     "CZERWONA ZARAZA JUŻ PO NASZEJ ZIEMI NA SZCZĘŚCIE NIE CHODZI. CO WCALE NIE ZNACZY, ŻE NIE MA NOWEJ, KTÓRA CHCE OPANOWAĆ NASZE DUSZE, NASZE SERCA I UMYSŁY. NIE MARKSISTOWSKA, BOLSZEWICKA ALE ZRODZONA Z  TEGO SAMEGO DUCHA - NEOMARKSISTOWSKA, NIE CZERWONA ALE TĘCZOWA"


 JESTEM PRYWATNIE KSIĘDZU ARCYBISKUPOWI BARDZO WDZIĘCZNY ZA TE ODWAŻNE SŁOWA





 CDN.
           

7 komentarzy:

  1. Ragnar piszesz o tęczowej zarazie i o tym,że nie jest to nic nowego pod słońcem. Ok nie jest to nic nowego, że imperium rzymskie rozpadło się z powodu zgnilizny moralnej ich obywateli a chrześcijaństwo i jego nauki było ratunkiem i wybawieniem. Ratunkiem może ale już żadnym wybawieniem,ponieważ był to ratunek dla tych co zawsze stali u steru władzy. Przecież musisz wiedzieć, że Watykan i całe chrześcijaństwo to właśnie upadłe imperium rzymskie analogicznie do niemieckiej III Rzeszy która rzekomo upadając zmieniła nazwę i adres zarządzania. Nazywa się teraz UE a jej biura mieszczą się w Brukseli. A co do wybawienia przez krzewienie chrześcijaństwa gdzie się tylko da, to chyba chodzi o takie wybawienie z życia doczesnego. Ponieważ ta religia ma na swoim koncie miliard ofiar a może i nawet więcej. Tyle szkody które na świecie spowodowało chrześcijaństwo ze swoimi dogmatami, wojnami,krucjatami, produkcją zakonów, wyzyskiem, uciskiem,kontrolą,manipulacjami oszustwami,skrytobójstwami,tłumieniem wiedzy i poznania aby utrzymać się u władzy na inkwizycji i konkwiście kończąc. Ofiar wciąż przybywa, znajdują coraz co nowe kości i czaszki w piwnicach zakonów i na cmentarzach przyklasztornych, i tych co przed i po wojnie sprzedawały dzieci do USA czy Australii. O pedofilii nie piszę bo dużo w niej w mediach. Tak o to wybawiło maluczkich chrześcijaństwo z zgnilizny imperium rzymskiego z tego piekielnego bagna wielobóstwa i wszelkiego nihilizmu, wrzucając nas do jeszcze głębszego i bardziej krwawego ale ponoć lepszego bo monoteistycznego i ciągnie się to do dziś. Szkoda tylko, że Zygmunt August Jagiellon nie miał takiego przebicia w sejmie jak Henryk VIII wśród swoich kardynałów, zerwał by z Rzymem w tri miga i ogłosił się głową kościoła w Rzeczpospolitej Polskiej Obojga Narodów. Pytam się Ciebie Ragnar gdzie byśmy teraz byli?? W jakim rzędzie pośród narodów Europejskich, czy na ostatku gdzie jesteśmy z chwilą narzucenia nam tej religii czy tak jak Anglosasi nią trzęśli i nadawali prym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby Zygmunt August (lub jakikolwiek monarcha polski) zerwał z Rzymem jak uczynił to Henryk VIII - to dziś Polska by już nie istniała. Byłyby może jeszcze jakieś rozdrobnione grupki patrycjatów, ale Polski by nie było, bowiem jeśli król stałby na czele kościoła polskiego, to po zaborach który monarcha byłby jego głową? Mielibyśmy odwrócone prawosławie z carem jako królem i papieżem w jednym. To byłby koniec. Zauważ bowiem że to właśnie Kościół Katolicki stał na straży najświętszych wartości, to Kościół utrzymywał polskość (rugowaną z wszelkich instytucji państw zaborczych), dlatego też nawet pacierz w języku polskim tak bardzo drażnił zaborców. Bez Kościoła Rzymskiego Polska nie przetrwałaby ani okresu zaborów, ani też zniewolenia komunistycznego - po prostu.

      Co się zaś tyczy ych wszystkich zbrodni, to ja bym tak nie przesadzał. Owszem, dochodziło do mordów w imię Kościoła, ale należy pamiętać kto się tych mordów na naszych ziemiach dopuszczał. Przecież byli to głównie albo Frankowie, albo "Cesarscy" (czyli Teutonowie), albo Krzyżacy, albo też Czesi (w dużej mierze zniemczeni). To stamtąd szły wszelkie niegodziwości, jakie spotykały dumnych Lechitów na ich ziemiach.

      Inną jeszcze sprawą jest fakt, iż rodzące się chrześcijaństwo było w dużej mierze zdecentralizowane przez pierwsze wieki swego istnienia i papieżem ogłaszali się zarówno namiestnicy Chrystusa w Rzymie, jak i w Konstantynopolu, jak i w Aleksandrii czy Antiochii (o mniejszych wspólnotach nie wspomnę). Dopiero potem, z chwilą gdy Kościół otrzymał możliwość wejścia do polityki i się z nią złączenia - władze Kościoła się ujednoliciły - a następcy św. Piotra stali się jedynymi papieżami chrześcijańskiego świata (należy taż pamiętać że Konstantynopol nie uznawał władzy Rzymu i miał swojego patriarchę). Ale paradoksalnie to ujednolicenie wcale nie wyszło Kościołowi (i wiernym) na złe, jako że chrześcijaństwo dzięki temu nabrało nowej siły (spójrz co jest dzisiaj w islamie czy w wśród wyznawców prawosławia lub protestantyzmu - wolnoamerykanka, każdy mówi co chce (to znaczy - jak chce interpretuje Pismo Święte czy Koran) i każdy imam może (w świecie islamu)wydać fatwę lub ogłosić dżihad, a to powoduje że muzułmanie tak naprawdę nie mają jawnego przekazu i mogą wprowadzać nas w błąd, deklarując że "islam jest religią pokoju" - bo akurat ich imam nie ogłosił że niewiernych należy zabijać czy coś w tym stylu.

      Pytanie jakie powinniśmy sobie postawić brzmi: czy taki model chrześcijaństwa, jaki znamy od stuleci jest dziś potrzebny, czy też należy wrócić do korzeni i powielić to, co praktykują wyznawcy innych religii (notabene jest jeszcze jedna religia, która posiada swojego "papieża" - jest nią buddyzm. Paradoksalnie jest też sporo cech łączących te dwie religie i wcale bym się nie zdziwił że to co opisują pewne księgi wyjęte z kanonu biblijnego (a częściowo również channelingi) było prawdą - czyli to iż Jezus kilka lat swego życia spędził na Wschodzie.

      Uważam jednak że dziś atak na Kościół Katolicki i wiarę chrześcijańską jest podcinaniem gałęzi na której wszyscy siedzimy, bo jeśli ta bariera upadnie, my spadniemy wraz z nią.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Lukas szanuję Twoją wiarę i przywiązanie do kościoła chrześcijańskiego jak i miłość do Jezusa Chrystusa,sama byłam wychowywana w tej wierze, ale dalej poszukuję i na razie nie znalazłam odpowiedzi na zło i cierpienie tego świata. Nawet ofiara z syna bożego tutaj nic nie zmieniła ponieważ grzech i występek ma się wybornie. Więc albo baranek nie zgładził grzechów albo to wszystko jest fikcją. Może być fikcją, dlatego, że ciągle szukamy zbawców i pośredników w rozmowach z bogiem. A przecież już Jezus namawiał do wejścia w małą izdebkę i tam w ciszy rozmawiać z ojcem, nie nakazał budować świątyń ani kościołów ze stołami ofiarnymi rodem z Babilonu. Po co nam pośrednicy w formie kapłanów? To było praktykowane w Sumerze i Egipcie gdzie ktoś musiał zarządzać pracami dla bóstw i deputatami żywnościowymi od plebsu. Piszesz o mordach w imieniu kościoła jak gdyby sam kościół nie wydawał rozkazów do tychże, jak byś był pogodzony z sojuszem ołtarza i tronu. A teraz rządu i ołtarza jako dwóch wspierających się w gnębieniu i łupieniu społeczeństw i trzymaniu ich za przysłowiowy ryj. Przecież nie będę opisywała zbrodni w imieniu Jezusa Chrystusa. Ale czasy się zmieniają, ludzie mają do dyspozycji internet, za jednym kliknięciem obiegasz świat, na pdf są ciekawe książki i artykuły, nie trzeba iść do księgarni aby zamówić wybraną pozycję, wiedza jest na wyciągnięcie ręki i ludzie zaczynają korzystać. Pod tym wpływem kruszeją stare dwutysięczne mury, zaściankowość, zacofanie, stare dogmaty, dewocja. Ludzie zaczynają pojmować, że coś nie halo że to nic im nie dało oprócz przyzwyczajenia. Już nie można ukryć, że w jakiejś parafii na zadupiu ksiądz rozebrał do naga ministranta, lub Bergolio całował po łapskach najwyższych rangą żydowskich oficieli. Z mety się o tym dowiadujemy na końcu świata. Więc jak mają uciszyć pasterze swoje uświadomione owce? Co wymyślą na swoją obronę, czy oni się w ogóle bronią. Przecież nie możemy brać na poważnie przeprosin JPII gdy przepraszał za zło które KK uczynił od początku swojego istnienia. JPII przeprosił w momencie gdy zamiatał pod dywan potężne afery pedofilskie w Chile i Argentynie. Gdy się to czytało miało się poczucie, że ta instytucja to siedlisko największego zła, spustoszenia i moralnej zgnilizny. Tak jest ze wszystkimi religiami na tym padole, służą razem z rządami danych krajów do kontroli obywateli i ich wyzyskowi do przysłowiowej deski trumiennej. Także aby być wolnym i niezależnym trzeba z tym skończyć, trzeba patrzeć w głąb siebie i w niebo /błękitne niebo nade mną a prawo moralne we mnie/ i tego się trzymać. Ponieważ nic nam nie da klepanie zdrowasiek pod krzyżem, pielgrzymki i wota jak zabraknie nam tego co powyższe napisałam. A do tego naprawdę nie potrzeba pośredników, wystarczają rodzice i wiedza. PS. Nie wiem czy byłbyś tak nieprzejednany w obronie KK jakbyś wiedział co zawierają przepastne wnętrza biblioteki Watykańskiej, pewnie Twoja wiara runęła by jak domek z kart w jednym momencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, muszę znów wyjaśnić (choć kiedyś już to czyniłem) że jeśli ktoś uznał by mnie za katolika w pełnym tego słowa znaczeniu, to musiałby się mocno zdziwić. Ja nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem w kościele - także prosiłbym tu o ostrożność, gdyż można się mocno pomylić.

      Kwestia druga jest taka, że to, o czym Pani pisze - o tych wszystkich "niebach nade mną i prawie moralnym we mnie" - to przecież ja o tym piszę praktycznie od początku tego bloga.

      Problem jednak polega na czymś zupełnie innym. Jak Pani zapewne wie, aby zło się rozwijało wystarczy by dobrzy ludzie postali bierni - to wszystko. Jeśli wyjdzie Pani do ludzi z przekazem "make love, not war" - to, choć jego pierwotny sens jest całkowicie pozytywny, spowoduje Pani tylko że zło zatriumfuje. Dlaczego? O tym też już wielokrotnie pisałem, ponieważ ludzie są skonstruowani tak, że domagają się jasnych i prostych przekazów, łatwych sformowań i oparcia w wierze. Jeśli zaczniemy ich przekonywać że to w zasadzie nie ma większej różnicy czy jesteśmy chrześcijanami, ateistami czy muzułmanami - to ci ludzie, gdy nadejdzie chwila próby i trzeba będzie walczyć w obronie swej rodziny, domu i ojczyzny - po prostu mentalnie zdezerterują. Po co bowiem mają walczyć za coś, co w zasadzie jest takie samo jak to inne? I wtedy w 1920 r. mielibyśmy pozamiatane, a Europa zamieniłaby się w jeden wielki tygiel piekła. Podobnie byłoby z Żołnierzami Wyklętymi - to przede wszystkim ich niezłomna wiara popychała ich do walki o Sprawiedliwość, o Honor i o Boga.

      Jeśli Pani czyta moje treści, to zapewne wie, jakie mam poglądy i że nie przepadam zarówno za narodowcami jak i dmowszczykami (choć akurat Dmowskiego szanuję - ale uważam go za geopolitycznego dyletanta, choć niezłego polityka). Ale gdy dziś słyszę, jak perfidnie ludzie obrażają żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych (które dla mnie nie są ani przysłowiowym "bratem ani swatem"), to po prostu mam odruch wymiotny. Oskarżanie Brygady Świętokrzyskiej (która wielokrotnie była - zarówno przez Amerykanów, Brytyjczyków czy Polaków na Uchodźstwie - sprawdzana pod kątem ewentualnej kolaboracji z Niemcami - i nigdzie nikomu nic nie udowodniono, na nikogo nic nie znaleziono , przez te 75 lat, a jedynie co mają to komunistyczną propagandę i "Barwy walki" Moczara - notabene książkę w ogromnej mierze przypominającą powieści s-f. Wiem, bo kiedyś przez przypadek wpadła mi w ręce i siedząc w nocy przy kieliszku "herbaty" postanowiłem ją przeczytać od deski do deski. Miał Moczar fantazję - doprawdy). Zarzucanie im kolaboracji z okupantem niemieckim jest podłością i godzi w tą garstkę żołnierzy, która jeszcze przeżyła. Doprawdy nie trzeba wiele - aby zło zatriumfowało, wystarczy... nie przeczytać "Barw Walki".

      Pozdrawiam Panią raz jeszcze.

      Usuń
  3. Ragnar i tak będą postępować! Wszystko jest z góry zaplanowane, obozy niemieckie mają okazywać się Polskie a w ich krematoriach paliliśmy żydów, których tak prześladowaliśmy i eksterminowaliśmy, że Niemcy wkraczając do naszego kraju zmuszeni byli dać temu odpór budując im schronienie w postaci getta. Paliliśmy ich w stodołach przedtem strzelając im w plecy nabojami niemieckimi. Rotmistrz Pilecki był ich zdaniem żydem ponieważ taki bohater nie mógł być nigdy pochodzenia Polskiego. Tak jak żołnierze Brygady Świętokrzyskiej pomimo swojego bohaterstwa zostali okrzyknięci kolaborantami. Zresztą cała Polska to kraj kolaboranctwa, zaprzaństwa, gdzie mieszkają sami mordercy bandyci i zbrodniarze. W dodatku mieszkają nie na swoim tylko cudzym /żydowskim/ ponieważ od tysiąca lat dzieliliśmy to państwo z żydami. Użytkujemy i czerpiemy pożytki z ich ziem, domów, kamienic a nawet pałaców i zamków /Wawel/ zbiorników wodnych i lasów . Za to wszystko wystawiono nam słony rachunek który podpisał prezydent Tramp w kwocie 300 mld $. Jest to plan na ugruntowanie tutaj żydowskiej suwerenności i implantacja Jerozolimskiej szlachty. Także takie baje o kolaboranctwie i naszej zbrodniczej naturze będą dalej funkcjonować w przestrzeni publicznej i to co ssiemy z mlekiem matki itd itp. Polska to państwo teoretyczne /Sienkiewicz/ Polska należy do kogoś z zagranicy /Morawiecki/, /Polska to nienormalność Tusk/ Nieliczna grupa narodowców którzy głośno o tym mówią i się gdzieś grupują tworząc fundacje, partie organizując marsze są okrzyknięci faszystami, nazistami, rasistami, antysemitami i co najgorsze podłymi nacjonalistami co jest równe z najgorszą zbrodnią w UE. Kogo dzisiaj obchodzi prawda? Historię piszą zwycięscy! My jesteśmy tymi przegranymi. Elity Polskiego państwa gryzą ziemię od 75 lat, następni nieliczni zostali wyssani z kraju w formie drenażu mózgów. Do dzisiaj trwa ten proceder, wysłannicy wielkich korporacji medycznych i technicznych stoją w holach Uniwersytetów aby wyłuskać tych najzdolniejszych mamiąc intratnymi posadami ale w Niemczech lub USA. Dzieje się tak również z pielęgniarkami po studiach magisterskich, są po prostu wykradane, w czasie gdy na oddziałach jest ich bolesny deficyt. Chorzowskie Centrum onkologii i Hematologii zostało zamknięte w zeszłym tygodniu z powodu braków kadrowych ,lekarzy i pielęgniarek a przyjmowało rocznie setki dzieci z całego kraju. Przedstawiłam Ci tylko mały skrawek degrengolady naszego kraju i jego wyzysku i jaka przyszłość nas czeka w kraju polin czyli tam gdzie spoczniesz. Czy jakakolwiek wiara nas uchroni przed tym zaborem i upadkiem całkowitym, czy księża z ambon i po kolędzie trąbią o tym zagrożeniu i uświadamiają wiernych? Co robi kościół w tej sprawie? Oprócz wprowadzania coraz częściej mszy ekumenicznych i dni judaizmu w parafiach, co do których wytyczne płyną z Watykanu. Przecież sama spowiedź jako krótki seans psychoterapeutyczny jest dalece nie wystarczająca a płacić za konkordat trzeba. Za upadek chrześcijaństwa w tym katolicyzmu winą należy obciążyć sam kościół,tylko on jest winny temu, że ludzie odchodzą od wspólnoty chrześcijańskiej a kościoły idą pod młotek. Ludzie nie chcą słuchać Bergolia jak opowiada o Jezusie jako uchodźcy a pederaści kochają jak my tylko inaczej.Módlmy się za ofiary huraganu w Chinach, za zmarłych podczas powodzi w Bangladeszu i Indiach, za rozerwanych w metrze w Hiszpanii, za tych co za burtą i za tych co chcą a nie mogą. Modlimy się ale nic z tego nie wynika oprócz energii którą ktoś od nas wysysa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "My jesteśmy tymi przegranymi" - widzi Pani, otóż... NIE!

      My jesteśmy tymi wygranymi, już jesteśmy wygranymi, a sądzę że kolejne wzmagające się ataki na Polskę będą tego właśnie przykładem. Proszę zauważyć że w Europa praktycznie jest już zaorana i to na kilku możliwych forach. Tam homoseksualna ideologia jest już tak naturalna, że nikt nawet na to nie zwraca uwagi, teraz gra toczy się o uznanie transwestytów za równie "naturalnych". A u nas w Polsce, nie dosyć że nie ma nawet związków partnerskich to jeszcze pojawiają się tacy młodzi ludzie, jak ów 15-letni chłopak z Płocka - Jakub Baryła, który z krzyżem w ręku zatrzymuje tę obwoźną trupę lgbt. Naprawdę Pani sądzi że My jesteśmy tymi przegranymi? Przecież takich chłopców i dziewcząt jak ów Jakub są dziesiątki tysięcy, jeśli nie setki tysięcy.

      Droga Pani więcej optymizmu - ja bowiem nie mam najmniejszych wątpliwości że Polska stanie się nie tylko nowym domem dla uciekinierów ze zlaicyzowanej i zislamizowanej Europy (co dziś już się dzieje), ale że będzie przykładem i inspiracją dla innych krajów.

      Proszę też pamiętać że wcześniej czy później język polski stanie się na powrót językiem międzynarodowym a Polak będzie synonimem godności, honoru, bohaterstwa i siły. Ten ponad 300-letni okres upadku odejdzie wreszcie do zamierzchłej historii (także z ludzkiej mentalności). Ja, widząc takich ludzi jak arcybiskup Jędraszewski (nie tylko zresztą on w polskim Kościele) oraz Jakub Baryła już nie mam wątpliwości - cokolwiek by się nie stało - obronimy się, a potem przejdziemy do kontrofensywy. Z Polski wyjdzie iskra, która wcześniej (a raczej później) odmieni nie tylko ten kontynent, lecz i całą cywilizację białego człowieka.

      Nasze myśli kształtują rzeczywistość - więc proszę o tym nie zapominać i przestać popadać w ten melancholijno-pesymistyczny nastrój.

      Pozdrawiam Panią!

      Usuń
    2. Poza tym jakże to musi być frustrujące, jak bardzo deprymujące, gdy na utrzymywanie ideologii lgbt łożone są ogromne (wręcz kolosalne) środki finansowe i propagandowe - a tu nic, zupełnie NIC! Sorosiątka (innymi słowy ci propagandyści, którzy bezpośrednio partycypują w odbiorze owych środków) nic nie zyskali, pomimo tylu lat nachalnej propagandy (która ostatnimi czasy znacznie przyspieszyła - najwidoczniej komuś się bardzo spieszy).

      Wygląda to jak skrobanie łopatką o mur. Jakieś kawałki się odłupią, ale jest tego tak niewiele, że nie warto nawet o tym wspominać. Ideolodzy lgbt nic nie osiągnęli, pomimo ogromnego wsparcia finansowego i propagandowego (m.in.: z Unii Europejskiej).

      Mało tego, okazuje się że nie tylko nic nie zyskują, ale wręcz tracą a druga strona przeprowadza skuteczne wypady i zajmuje nowo umocnione pozycje. Przyszłość leży bowiem na barkach młodego pokolenia a to (choć też przez lata poddawane praniu mózgu i patologizowane na różne sposoby) mówi zdecydowane NIE - temu całemu lgbt. Przykładem jest tu właśnie ów młody człowiek - Jakub Baryła i tysiące jemu podobnych.

      Można się więc dziwić, że sorosiątka czują się do głębi zdeprymowane i zniechęcone (gdyby nie pieniądze, jakie doń płyną, dawno by to rzucili w cholerę) całą tą sytuacją. Ostatni wywiad pani Magdaleny Środy na łamach gazety "Wybiórczej" jest tego doskonałym przykładem.

      Usuń