CZYLI JAK ZMIENIAŁA SIĘ
RZYMSKA REPUBLIKA
U PROGU NARODZIN
JEZUSA Z NAZARETU
SYCYLIJSKI NEPTUN
Cz. II
Po zawarciu układu mizeńskiego w lecie 39 r. p.n.e. pomiędzy Oktawianem, Antoniuszem i Sekstusem Pompejuszem, bardzo szybko okazało się że pokój nie jest możliwy w sytuacji gdy jest aż trzech pretendentów do władzy nad całym Imperium. W owym układzie mizeńskim postanowiono że kontrolujący cały rzymski Wschód - Marek Antoniusz, odda Sekstusowi Pompejuszowi grecki Peloponez, czego ten jednak nie zamierzał uczynić. Spowodowało to wznowienie pirackich rajdów na italskie wybrzeże przez flotę Pompejusza, co doprowadziło do natężenia problemów w Italii z którymi to właśnie musiał zmagać się Oktawian. Obie strony zrzucały na siebie odpowiedzialność za zerwanie układu pokojowego i obie przygotowywały się do orężnego starcia. Oktawian z początkiem 38 r. p.n.e. przekonał jednego z pirackich wodzów Pompejusza - Menasa, by ten przeszedł na jego stronę (wraz z całą Sardynią). I to się Oktawianowi udało. Następnie przystąpił do opracowania planów morskiego desantu na Sycylię - prywatne, pirackie królestwo Sekstusa Pompejusza - wzorując się na planach sięgających jeszcze I wojny punickiej, czyli sprzed dwustu lat. Atak miał zostać wyprowadzony koncentrycznie dwiema eskadrami bojowymi - północną (z portów Etrurii) i południową (z Tarentu). Sekstus Pompejusz, który od lat był już przysposobiony do wojaczki i zżyty z morzem, zdawał sobie doskonale sprawę z faktu, że jeśli te dwie floty się połączą, czeka go klęska. Dlatego też postanowił działać ofensywnie atakując najpierw flotę północną. Wysłał na jej spotkanie część swojej floty, do którego to doszło pod miejscowością Kume, nieopodal portu w Misenum. Bitwa morska co prawda nie została rozstrzygnięta, ale flota północna wycofała się na wieść o całkowitym zwycięstwie Sekstusa Pompejusza w bitwie morskiej w Cieśninie Messyńskiej przeciwko flocie z Tarentu. Pokonana eskadra dostała się następnie w obszar silnej burzy, który dokończył jej całkowite unicestwienie. Tak oto Oktawian stracił połowę floty, niczego nie zyskał i dodatkowo musiał się znów uporać z buntami głodnych mieszkańców Italii i Rzymu.
Tymczasem Pompejusz po swym zwycięstwie uznał się już oficjalnie za wybrańca bogów i syna Neptuna. Zorganizował nawet wielkie uroczystości w Messynie, podczas których siedział na tronie niczym król, przyodziany w ciemnobłękitną szatę a w ręku trzymał trójząb. W podzięce za zwycięstwo, postanowił złożyć swemu "boskiemu ojcu" Neptunowi ofiarę nie tylko ze zwierząt, lecz także z... ludzi. Tak oto topiono w falach morskich, zrzucając ze skał żywe konie (koń był symbolem Posejdona-Neptuna, najprawdopodobniej bóg ten był pierwotnie właśnie bogiem koni i pastwisk w czasach nim plemiona lechickich Gorów/Dorów przywędrowały do Hellady. Potem dopiero stał się bogiem mórz i oceanów. Posejdon był też głównym bogiem Spartan, choć oni sami floty praktycznie nie posiadali) oraz niewolników obojga płci. Rok 38 był za to niezwykle ciężki dla Oktawiana. Mniejsza już z tym że na okres lat 40/39 p.n.e. Wergiliusz wyliczył iż nastąpi... koniec świata, czyli upadek Rzymu. Upadek co prawda nie nastąpił, ale były to niezwykle ciężkie czasy dla Rzymian, którzy prócz ciągłych wojen domowych musieli zmagać się albo z powstaniami niewolników albo z głodem. Końców rzymskiego świata już prowokowano wiele, począwszy od 183 r. p.n.e., po 83 r. p.n.e., 73 r. p.n.e. i 63 r. p.n.e. Ostatnią datę wyliczył (kierując się zapiskami ksiąg sybillińskich) Wergiliusz na przełom lat 40/39 p.n.e. Dziś możemy stwierdzić że żadna z tych dat nie okazała się prawdziwa, ale dla żyjących wówczas ludzi wydarzenia które wówczas miały miejsce, były bez wątpienia początkiem upadku znanego im dotąd świata.
Oktawian zdając sobie sprawę że nie zdoła samodzielnie pokonać Sekstusa Pompejusza, w sytuacji gdy musi się dodatkowo zmagać z buntami społecznymi w Italii, z końcem roku poprosił o wsparcie Marka Antoniusza. Mąż siostry Oktawiana zapowiedział że oczywiście wyśle wsparcie 120 okrętów wojennych, ale w zamian chce również 20 000 żołnierzy italskich. Flota Antoniusza wypłynęła na wiosnę 37 r. p.n.e. do Brundyzjum. Przybywszy tam jednak, ku swemu zdumieniu znalazła port i bramy miasta zamknięte. Cóż się stało? Okazało się bowiem że Oktawian... zmienił zdanie. Obawiał się żądań Antoniusza a do tego nie miał pewności czy ten ponownie (jak to było już wcześniej) nie wejdzie w jakieś konszachty z Pompejuszem. Wiedział jednak że nierozsądnie byłoby w takiej sytuacji zrazić do siebie Antoniusza, dlatego też wysłał na rozmowę z nim Kwintusa Horacjusza Flakkusa (czyli Horacego), którego polecił mu przez Gajusza Mecenasa Wergiliusz (obaj należeli do kręgu przyjaciół Oktawiana). Teraz Oktawian wysłał Horacego z tajną misją, przekonania Antoniusza o jego dobrych zamiarach i niezrażania się "niedogodnościami" (takimi jak właśnie zamknięcie portu w Brundyzjum). Misja ta była niezwykle delikatna, a miejsce spotkanie z ludźmi Antoniusza wyznaczono w Tarencie. Nim Horacy (w towarzystwie greckiego retora - Heliodora) tam dotarł, zatrzymał się w Apii, gdzie w świętym gaju bogini Feronii zrobił sobie kojące okłady na oczy (Horacy ciągle miał problem z oczami, praktycznie przez całe swoje życie). Nie spieszyli się w swej podróży, w Tarracinie dołączyli jeszcze Gajusz Mecenas, Lucjusz Kokcejusz Nerwa i Gajusz Fontejusz Kapiton. W Formiae zażywali odpoczynku w willi Lucjusza Mureny, zaś w jednej z wiosek w Apulii (rodzinnej ziemi Horacego), położonej na południe od Wenuzji, zabawiali się z napotkanymi tam dziewczętami.
Wreszcie dotarli do Brundyzjum, gdzie Horacy przekonał Antoniusza by ten skierował swą flotę do Tarentu, tam bowiem spotka się z nim Oktawian. Ten niespiesznie podążał z Rzymu na południe i po drodze zatknął się nawet na orszak swej siostry - Oktawii. Pragnął u niej wybadać co tak naprawdę zamierza Antoniusz. Oktawian nie spieszył się, ponieważ po klęsce w Cieśninie Messyńskiej przystąpił do błyskawicznej odbudowy floty. Prace trwały w Puteoli i w Misenum, gdzie również ćwiczono załogi (głównie wioślarzy złożonych z niewolników). Poza tym ściągnął z Galii Transalpiny swego przyjaciela - Marka Agryppę i powierzył mu dowództwo nad projektowaną flotą. Gdy wreszcie dotarł do Tarentu, nastąpiło tam ponowne spotkanie obu triumwirów. Obaj nie szczędzili sobie komplementów i pochwał. Oktawia zaprosiła brata by spędził noc w domu, w którym ona (wraz z Antoniuszem) miała zamieszkać w Tarencie. Tak też uczynił. Na drugi dzień Antoniusz i Oktawia nocowali u niego - dając tym samym żołnierzom i ludowi przekaz iż nie obawiają się zamachu na swoje życie. Ostatecznie anulowano układ mizeński z 39 r. p.n.e. Antoniusz oferował Oktawianowi 120 okrętów wojennych, a Oktawian Antoniuszowi 4 legiony na wojnę z Partami. Sekstus Pompejusz został zgodnie ogłoszony wrogiem ludu rzymskiego a walka z nim obowiązkiem każdego Rzymianina. Przedłużono też (wygasły w grudniu 38 r. p.n.e.) triumwirat do grudnia 33 r. p.n.e. Teraz obaj wodzowie mogli już przygotowywać się do czekających ich kampanii - Oktawian pragnął ostatecznie rozwiązać problem Sycylii i pirackiego państewka Sekstusa Pompejusza, a Antoniusz uzyskać chwałę na Wschodzie, w Partii, odzyskując utracone przez Krassusa przed szesnastoma laty (53 r. p.n.e.) znaki legionowe i rzymskich jeńców.
Przygotowania do kolejnej inwazji na Sycylię trwały pełną parą. Oktawian nie spieszył się, choć dostawy zboża do Italii były utrudnione, wiedział że czas i tak gra na jego korzyść. Im lepiej się przygotuje do następnej walki, tym zwycięstwo będzie bardziej oczywiste. Oktawia wkrótce dołączyła do brata w Rzymie. Wyjechała ona co prawda po zawiązaniu układu tarenckiego wraz z mężem w drogę powrotną do Aten, ale już na wyspie Korkirze Antoniusz odesłał żonę do Italii. Oficjalnie powodem była jej zaawansowana ciąża i obawa Antoniusza o zdrowie ich nienarodzonego dziecka, zapewne już wtedy zamierzał on ponownie odwiedzić Aleksandrię, gdzie jego "egipska kochanka" urodziła mu dwójkę dzieci. Tak więc z końcem 37 r. p.n.e. Oktawia przybyła do Rzymu. W styczniu 36 r. p.n.e. urodziła córeczkę, która otrzymała imię - Antonia Młodsza (przejdzie do historii jako dostojna matrona, matka Germanika i Klaudiusza, oraz babka cesarza Kaliguli). Tymczasem Liwia, żona Oktawiana w tych dniach ciągłych przygotowań wojennych i obowiązków związanych z funkcją patronatu (czyli codziennym rannym przyjmowaniem klientów i petentów), wyjeżdżała sobie na odpoczynek do swej prywatnej willi (która należała do niej jeszcze przed małżeństwem z Oktawianem) w Prima Porta (tam właśnie znaleziono sławny posąg - August z Prima Porta), leżącym przy Via Flaminia. Willa ta posiadała wspaniałe kwietne tarasy, z których wychodził miły widok na okoliczną dolinę. Tam, wśród kaskadowych fontann i wonnych ogrodów zażywała Liwia odpoczynku (jeśli w ogóle mogła się czymkolwiek zmęczyć, gdyż jej obowiązki jako dostojnej matrony z kręgów arystokracji senatorskiej, ograniczały się zaledwie do wydania odpowiednich poleceń służbie i kontrolowania ich pracy). Zapewne zapraszała tam również swoje przyjaciółki, gdyż takie zwyczaje były na porządku dziennym. Jako żona Oktawiana, weszła w skład kilku najbardziej wpływowych kobiet Rzymu, takich jak: Fulwia, Terencja czy Pilia, które również dysponowały znacznymi majątkami prywatnymi gównie w Ancjum lub w dolinie Umbrii.
Ofensywa na Sycylię została wyznaczona na 1 lipca 36 r. p.n.e. Oktawian tym razem podzielił flotę na trzy eskadry. Sam wyruszył na czele jednej z nich, tej która wypływała z Zatoki Neapolitańskiej. Drugą flotą, wypływającą z Tarentu dowodził Tytus Statyliusz Taurus, a trzecią z Kartaginy - Marek Emiliusz Lepidus (Marek Agryppa dowodził częścią floty neapolitańskiej, która potem się podzieliła i odłączyła od okrętów Oktawiana). Szczęście wciąż jednak było po stronie "syna Neptuna". Flota Taurusa na swej drodze napotkała burzę morską i... pospiesznie (choć bez strat) zawróciła do portu w Tarencie. Oktawian nie miał tyle szczęścia, dostał się w sam środek tego samego kataklizmu i przypłacił to utratą większości okrętów (w czasie burzy eskadra Agryppy odłączyła się i odbiła w kierunku Wysp Liparyjskich, wychodząc bez szwanku z tego sztormu). Natomiast eskadra Lepidusa dotarła do zachodniej Sycylii zgodnie z planem i wysadziła desant w Lilibaeum. Ale Oktawian musiał zawrócić by ponownie odbudować flotę. Opracowano nowy plan. Skoro flota Pompejusza zgromadzona została w Messynie (skąd mogła łatwo operować we wszystkich zagrożonych kierunkach), zależało uderzyć właśnie tu, aby odciąć flotę Pompejusza od reszty jego sił rozmieszczonych w nadmorskich twierdzach. Całą siłę uderzenia miał przyjąć na siebie Agryppa, Oktawian zaś mógłby wtedy wysadzić desant 3 legionów pod Messyną, całkowicie odcinając Pompejusza od reszty wyspy. I rzeczywiście, początkowo wszystko szło dobrze, Agryppa napotkawszy część floty Pompejusza pod Mylae, wydał jej bitwę i wyszedł z niej zwycięsko, zajmując wybrzeże pod umocnionym miastem Tyndaris (na zachód od Messyny). Połowa planu została wykonana, teraz przyszła kolej na ruch Oktawiana. Udało mu się początkowo wysadzić desant pod Tauromenium - we wschodniej części wyspy, na południe od Messyny. Ale szybko zjawiła się tam silna flota Pompejusza. Doszło do całodniowej bitwy w której zwyciężył Pompejusz.
W pewnym momencie bitwy Oktawian wypadł za burtę i gdyby go wówczas nie wyratowano utopiłby się tam (do końca życia miał z tego powodu traumę odnośnie morza. Podobnie jak Kleopatra, nie lubił morskich podróży i bał się potęgi Neptuna którą ujrzał pod Tauromenium). Cały przemoczony, wyczerpany i przegrany, ponoć polecił swemu niewolnikowi, gdyby wpadli w ręce żołnierzy Pompejusza, by ten przebił go mieczem. Gdy jego okręt dotarł bezpiecznie do brzegu Italii, musiał Oktawian szybko zapomnieć o niedawnej klęsce (choć pewnie miał jeszcze przed oczami obraz swych płonących okrętów) i błyskawicznie zadziałać w kwestii utwierdzenia wojska oraz ludu że wciąż żyje. Gdyby bowiem rozeszła się pogłoska że zginął, konsekwencje tego mogły być nie do wyobrażenia, a triumf Pompejusza byłby zupełny, nawet bez dalszej walki. Pierwszą osobą, która teraz udzieliła Oktawianowi pomocy i wsparcia był... Marek Waleriusz Messala Korwinus. Niby nic szczególnego, ale to był ten sam Korwinus, który przy pomocy niewolnika uciekł z Rzymu w dniach wielkich proskrypcji z 43 r. p.n.e., ten sam który poprowadził swój zwycięski atak na obóz Oktawiana w bitwie pod Filippi w 42 r. p.n.e. (walczył wtedy po stronie Brutusa i Kasjusza i choć bitwa pod Filippi zakończyła się co prawda zwycięstwem cezarian, to jednak tylko dzięki samemu Antoniuszowi, gdyż Oktawian poniósł porażkę a jego obóz został zdobyty przez siły "republikanów" którymi na tym odcinku dowodził właśnie Messala Korwinus) i wreszcie ten sam, który miał wiele innych powodów by nienawidzić Oktawiana, a to właśnie on pierwszy udzielił mu wsparcia i pomógł rozesłać wieści wśród żołnierzy że wódz wciąż żyje i szykuje pomoc. Człowieczy los bywa doprawdy iście przewrotny.
Oktawian (przy pomocy Korwinusa) błyskawicznie wysłał posłańców do Rzymu (Gajusz Mecenas), do sił Agryppy w Tyndaris i do osamotnionych pod Tauromenium wojsk lądowych pod wodzą Lucjusza Kornificjusza. Kornificjusz połączył się z siłami Agryppy (w ciężkim marszu na północny-zachód, wiodącym przez obszary zalane potokami lawy z wybuchłej wcześniej Etny, oraz w walkach z oddziałami Pompejusza, który starał się uniemożliwić połączenie obu armii) i ich główną bazą stało się sycylijskie miasto Tyndaris. Tam wkrótce dołączył również Oktawian, prowadząc silną armię: 21 legionów (ok. 100 000 żołnierzy), 20 000 jazdy i 5 000 lekkozbrojnych, z pomocą której opanował region Mylae. Od zachodu zaś kroczył Lepidus, który miał o tyle ułatwioną drogę, że wojska Pompejusza ochraniające zachodnią Sycylię (pod dowództwem Lucjusza Pliniusza Rufusa), zostały wycofane do Messyny. Zdając sobie sprawę że powodzenie w tej wojnie rozstrzygnie się na morzu a nie na lądzie, 3 września 36 r. p.n.e. Sekstus Pompejusz postanowił zaatakować flotę Oktawiana i Agrypy w Zatoce Naulochos, na zachód od Mylae nieopodal Tyndaris. Była to bez wątpienia jedna z największych bitew morskich starożytności i bodajże największa jaką dotąd stoczono na wodach zachodnich. Przeciwko sobie stanęło bowiem po obu stronach prawie 300 okrętów. Okręty Pompejusza były nieco mniejsze i szybsze, ale Agryppa dysponował (zaprojektowanymi przez siebie) katapultami, które wystrzeliwały w okręt przeciwnika potężne haki, unieruchamiając go i uniemożliwiając dalsze manewrowanie. Bitwa zakończyła się kompletną klęską Pompejusza, który wydostał się z walki jedynie w obstawie kilkunastu okrętów. Wycofał się do Messyny, ale nie myślał już o obronie miasta (które było dobrze umocnione i zaopatrzone), tylko załadował wszystkie swoje skarby na okręty i wyruszył do Azji Mniejszej. Tam próbował skontaktować się z Partami, by wspólnie uderzyć na triumwirów i nawet zorganizował piracki wypad do Frygii. Wpadł w kilka miesięcy później w ręce Marka Antoniusza i na jego rozkaz został ścięty (35 r. p.n.e.). Tak zginął młodszy, ale najsławniejszy syn Gnejusza Pompejusza Wielkiego, który sam został pokonany przez stryja Oktawiana - Gajusza Juliusza Cezara.
Zwycięstwo w Zatoce Naulochos (które można porównać z podobnym zwycięstwem, odniesionym w pięć lat później - 31 r. p.n.e. - nad flotą Marka Antoniusza i Kleopatry pod Akcjum) niesamowicie wzmocniło Oktawiana. Nie tylko militarnie - choć bez wątpienia jego siły liczyły teraz 600 okrętów wojennych i 45 legionów, czyli ponad 220 000 żołnierzy - Antoniusz nie mógł się już wówczas równać z taką siłą. Ale zwycięstwo to wzmocniło Oktawiana również w inny sposób. Otóż lud rzymski zaczął właśnie w nim widzieć swego wybawiciela, swego obrońcę i swego odnowiciela (notabene, w przepowiedni Sybilli odnoszącej się do katastrofy lat 40/39, którą przytoczyłem wyżej, też jest odniesienie do wybawiciela-odnowiciela Rzymu). Widząc zaś w jakim stanie jest państwo i jak często wybuchają bunty (nie tylko z powodu braku ciągłych dostaw żywności do Italii), również w wojsku - które po zwycięstwie nad Sekstusem Pompejuszem zaczęło domagać się większych nagród i demobilizacji, postanowił Oktawian gruntownie zreformować kraj i jego instytucje. Nadać im nowy kształt, obetrzeć kusz skostniałych i często nieefektywnych instytucji władzy i nadać im nowy kierunek. Miał w tym zamiarze zdecydowane poparcie ludu rzymskiego, który niczego tak nie pragnął jak nastania wreszcie trwałego pokoju. Oktawian oczywiście wypłacił wojsku nagrody, a samemu Markowi Agryppie za zwycięstwo pod Naulochos (którego ten właśnie był autorem) ofiarował niezwykle honorowy wieniec "corona navalis" - który odtąd przyznawano za zwycięstwa na morzu (notabene w czasach Cesarstwa nagroda ta była już nagrodą martwą, jako że nie toczono wówczas żadnych walk na morzu aż do połowy III wieku po Chrystusie, a i wówczas jedynie niezwykle sporadycznie, głównie na Morzu Czarnym i były to raczej lokalne starcia. Tak więc zwycięstwo Oktawiana pod Naulochos i pod Akcjum to były dwie ostatnie wielkie bitwy morskie starożytnego świata).
Ale ucieczka i klęska Sekstusa Pompejusza, wcale nie oznaczała że Oktawian mógł odtąd łatwo "skonsumować" zwycięstwo, wręcz przeciwnie. Uaktywnił się bowiem Marek Lepidus, który zajął całą Sycylię i domagał się by została ona teraz włączona do jego afrykańskiej domeny. Oktawian oczywiście nie mógł się na to zgodzić, bo gdyby wyraził zgodę, cała ta kampania i owe wielkie zwycięstwo nie miałoby żadnego sensu - po prostu miejsce Pompejusza zająłby teraz Lepidus i Italia wciąż byłaby narażona na "zbożowe naciski". Lepidus dysponował na Sycylii pierwotnie 12 legionami, Oktawian posiadał ich tutaj 20 (resztę wycofał), ale wkrótce przyłączył się do Lepidusa wódz Pompejusza - Lucjusz Pliniusz Rufus ze swoimi 8 legionami. Siły obu armii były więc teraz wyrównane, a ponieważ Lepidus kontrolował większą część Sycylii, uznał że ma prawo zażądać wyspy dla siebie. Lepidus jednak popełnił błąd, a mianowicie chcąc przekupić Pliniusza by ten dołączył do jego armii, pozwolił mu splądrować Messynę i zabrać dobytek mieszkańców miasta, które wojsko Pliniusza miało bronić. Oczywiście żołnierze ci uczynili to ochoczo, ale jednocześnie wojska Lepidusa były niezadowolone. "Dlaczego tylko oni mogli splądrować Messynę, to przecież my jesteśmy zwycięzcami!" - takie padały głosy. Jednocześnie w szeregach Lepidusa zaczęli działać agenci Oktawiana, przekonując żołnierzy że jedynie wódz Oktawian - syn Cezara zapewni im bogate łupy, niewolników i ziemię, Lepidus zaś niestety nie potrafi wynagrodzić własnych żołnierzy za przelaną dla niego krew. Takie słowa działały pobudzająco na wojsko i odnosiły skutek. Gdy więc Oktawian wraz ze sporym oddziałem zbliżył się do obozu Lepidusa, żądając wpuszczenia go do środka i rozmowy, Lepidus musiał na to żądanie przystać. Oktawian wjechał do obozu w towarzystwie zaledwie kilku ludzi, dając tym samym do zrozumienia że nie obawia się ataku ze strony żołnierzy Lepidusa. Po czym wygłosił mowę do wojska iż pragnie jedynie pokoju i chce położyć kres dalszemu bratobójczemu przelewowi krwi. Dodał również że jego celem jest zapewnienie wszystkim żołnierzom równego udziału w łupach.
To podziałało, zewsząd dały się słyszeć radosne głosy pozdrawiające Oktawiana jako wodza. Na to w żadnym wypadku nie mógł pozwolić Lepidus. Nakazał natychmiast części swego wojska "ostrzelać" Oktawiana i jego jeźdźców, padły więc w ich kierunku kamienie i włócznie. Jeden z oficerów towarzyszących Oktawianowi otrzymał śmiertelny cios i osunął się z konia. Sam Oktawian dostał silny cios kamieniem w żołądek. Zarządził więc natychmiastowy odwrót. Ale w obozie Lepidusa trwał zamęt, żołnierze uznali że słowa zwycięskiego Oktawiana są dla nich lepszą rękojmią na przyszłość, niż gnuśność i niezdecydowanie Lepidusa (z których to cech słynął). Przechodzili więc całymi oddziałami na stronę wojsk Oktawiana. Lepidus chcąc to powstrzymać, najpierw zaczął im grozić, go to nie pomogło zaczął ich prosić, wreszcie zaczął kurczowo chwytać się żołnierskich płaszczy błagając ich by go nie opuszczali. Nadaremnie, Lepidus stał się żałosny, a nic tak nie zabija autorytetu i posłuszeństwa podkomendnych jak właśnie żałość i śmieszność ich wodzów. W krótkim czasie w obozie pozostał sam tylko Lepidus, który schował dumę do kieszeni i też stawił się u Oktawiana. Jeszcze rano żądał władzy nad całą Sycylią, teraz opuszczony przez własnych żołnierzy, zdawał się na łaskę i niełaskę zwycięskiego Oktawiana. Padł do jego stóp prosząc o darowanie życia. Oktawian zbliżył się do niego, poprosił aby wstał i zadeklarował że mu przebacza. Odbiera mu co prawda namiestnictwo Afryki, ale zostawia go w zdrowiu i wysyła do Rzymu, gdzie pozostaną nienaruszone zarówno jego majątek jak i tytuły (w tym urząd Pontifex Maximus - czyli najwyższego kapłana). Jednak gdy Lepidus dotarł już do Rzymu, przyszedł doń posłaniec od Oktawiana informujący go że wódz życzy sobie oby opuścił stolicę i przeniósł się do małego miasteczka Cyrcei na południe od Rzymu. Będzie stamtąd wzywany, gdy przyjdzie sprawować mu jego funkcje kapłańskie, ale ma tam już zamieszkać i nie wracać do Rzymu bez pozwolenia.
OKTAWIAN AUGUST Z PRIMA PORTA
(zrekonstruowana kopia)
Tak też się stało. Teraz, po klęsce i śmierci "syna Neptuna" i upadku afrykańskiego triumwira, było już tylko dwóch wodzów w całym Imperium Rzymskim - jeden na Zachodzie, drugi na Wschodzie. Obaj zaczęli też myśleć o zjednoczeniu Imperium pod swoimi rządami, z tym że "syn Boskiego Cezara" widział Republikę odnowioną i odrodzoną na nowych zasadach które już kiełkowały w jego głowie, a "Dionizos" wraz ze swoją "Izydą" widzieli zjednoczenie na kształt monarchii absolutnej i to ze stolicą w... Aleksandrii.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz