ZEMSTA JEST ROZKOSZĄ BOGÓW
KRÓLESTWO CYNNY i KARBONA
Gdy w Idy stycznia (13 stycznia 86 r. p.n.e.) umierał w majakach ów starzec Gajusz Mariusz, Rzym był już wówczas w rękach drugiego konsula - Lucjusza Korneliusza Cynny. Terror, jaki nastał po zdobyciu miasta przez wojska popularów (czyli właśnie Mariusza i Cynny), już wówczas zupełnie ustał, choć oczywiście było pewne że ostateczna rozgrywka z toczącym walki w Grecji Lucjuszem Korneliuszem Sullą to tylko kwestia czasu. Można wręcz powiedzieć że od śmierci Mariusza walka toczyła się o panowanie nad Rzymem i całym światem dwóch linii rodowych tej samej rodziny - Korneliuszy. I rzeczywiście, o ile Sulla odpowiadał za zwycięskie zakończenie batalii z Mitrydatesem Pontyjskim na Wschodzie, o tyle w Rzymie i Italii zaczęły się niepodzielne rządy Cynny. Niepodzielne to mało powiedziane - było to prawdziwe królestwo Cynny. Przecież konsulem (zarówno on jak i Mariusz) nie został z wyboru, ale z... mianowania. Wybory zostały zawieszone a o obsadzie stanowisk decydowała osobista wola Lucjusza Korneliusza Cynny. Na opróżnione po Mariuszu stanowisko, wybrał sobie jako kolegę na urzędzie Gnejusza Papiriusza Karbona. Senat też przyjmował wszystkie uchwały, jakie tylko zapragnął sobie konsul, posiadający władzę dyktatorską a zachowujący się jak udzielny władca. Przyjęto więc prawo (86 r. p.n.e.) wpisujące Italików do wszystkich 35 tribus na zasadzie równouprawnienia z Rzymianami (a nie jedynie do 8 tribus miejskich, jak pierwotnie zakładano, co realnie spowodowałoby iż Italikowie nie mieliby żadnego wpływu na kształtowanie polityki państwa, bowiem 8 tribus nie mogłoby w żadnym razie przegłosować pozostałych 27 tribus - a głosowano najpierw w obrębie danego tribus a potem zliczano wszystkie tribus razem na zasadzie większości). Był to krok historyczny, gdyż od tego czasu mieszkańcy Italii realnie stali się obywatelami Rzymu. Rozwiązano też problem długów wśród obywateli (głównie stanu nobilitas, którzy byli zadłużeni często na ogromne sumy u ekwitów), umarzając 2/3 wszystkich zobowiązań. Przeprowadzono reformę monetarną i przywrócono przedwojenne kursy monet złotych i srebrnych, oraz wprowadzono nadzór nad operacjami bankowymi (rzymski sektor bankowy zdominowany był przez stan ekwitów - czyli klasę średnią, nowobogacką, która często dorabiała się na zdzierstwie i lichwie).
Konsulat Sulli i Karbona (rok 86 i 85 p.n.e.) upłynął spokojnie. Wybory się nie odbywały, bowiem uznano że w sytuacji wojennego zagrożenia należy całą władzę przekazać w ręce dowódców wojska (czyli głównie Cynny i dokooptowanego do niego Karbona). Po zdobyciu Aten i Pireusu (87-86 r. p.n.e.) przez Sullę, oraz jego zwycięstwach pod Cheroneą (86 r. p.n.e.) i Orchomenos (85 r. p.n.e.), w Rzymie jego przeciwnicy realnie zaczęli się obawiać nieuniknionej z nim konfrontacji. Karbon nakazał pobór do wojska (druga połowa 85 r. p.n.e.) wszystkich zdolnych do noszenia broni Rzymian i Italików. Pozwoliło to zebrać siłę w wysokości ponad 100 000 żołnierzy. Armia ta była ponad trzykrotnie liczniejsza od sił Sulli, ale miała jeden podstawowy minus - była niewyszkolona, niedoświadczona i nieobyta z wojną a rekruci często zostali wcieleni do oddziałów siłą. Senat, obawiający się kolejnych rzezi po ewentualnym zwycięstwie Sulli, postanowił się z nim jakoś porozumieć. Wysłano więc do Grecji poselstwo, które miało na celu załagodzenie konfliktu i powstrzymanie dalszego rozlewu bratniej krwi. Sulla przyjął senackich posłów w Ajdepsos, gdzie brał gorące kąpiele i wypoczywał, doglądając sztuk teatralnych. Poinformował on posłów iż gotów jest poddać się woli senatu, pod warunkiem wszakże iż zgodę na powrót do Rzymu otrzymają wszyscy zeń wygnani przez Mariusza i Cynnę. Posłowie uznali że ta propozycja jest rozsądna, ale przybywszy do Rzymu szybko okazało się że nie zgadzają się na nią ani Cynna ani Karbon. Mało tego, Karbon złożył wniosek by wziąć w całej Italii zakładników, aby tym samym zapewnić sobie lojalność miast italskich, senat jednak odrzucił ten postulat. Trwał więc w zawieszeniu okres tzw.: zbrojnego pokoju. Cynna i Karbon mianowali się konsulami na kolejne lata (85 i 84 p.n.e.).
W połowie roku 84 p.n.e. Cynna uznał że już jest gotów przeprawić armię na drugi brzeg Adriatyku i dopaść Sullę w Grecji. Wojna przeciwko Sulli i jego weteranom, nie była jednak popularna wśród oddziałów italskich, a prawdziwy gniew wśród żołnierzy wzbudził rozkaz Cynny, który nakazał by wojsko wsiadło na okręty i przeprawiło się do Grecji. Bunt wybuchł w Ankonie (w której przebywał Cynna, w oczekiwaniu na przeprawę na drugi brzeg Adriatyku). Cynnie udało się jednak stamtąd uciec, ale w drodze do Rzymu doścignął go pewien oficer i niepomny na błagania darowania życia i przekupstwa (Cynna miał ofiarować mu swój złoty pierścień), zakończył żywot Lucjusza Korneliusza Cynny. Teraz Karbon został jedynym konsulem i to na nim spoczęła odpowiedzialność załagodzenia konfliktu lub dalszej eskalacji wojny domowej. Udało się utrzymać dostawy zboża z Afryki do Rzymu dzięki Gajuszowi Fabiuszowi, który opowiedział się po stronie Karbona i popularów. To gwarantowało że w Rzymie nie dojdzie do buntu ludu i dawało Karbonowi czas na przygotowanie się do nieuniknionej walki z Sullą. Nadszedł straszny rok 1 100 rocznicy upadku Troi (83 r. p.n.e.), rok końca świata. Odnaleziono wówczas starą przepowiednię Sybilli, która brzmiała następująco: "Kiedy spełni się okres dla życia ludzkiego najdłuższy (...) wtedy o Rzymie, pamiętaj, choćbyś o sobie zapomniał. O tym co powiem pamiętaj (...) Cała zaś ziemia italska i cała kraina latyńska, berłu powolną twojemu, swój kark tobie odda pod jarzmo". Przerażenie wielkie ogarnęło lud, czyżby wieszczka przepowiadała zagładę Rzymu w dziesięć 110-letnich wieków od czasu spalenia Troi? W każdym razie oczekiwano najgorszego. I stało się! Pożar wybuchł nagle, a płomienie były tak wielkie, że nie sposób było je ugasić. W ogniu stanęła świątynia Jowisza Najlepszego Największego na Kapitolu, a wraz z nią spaliło się wszystko co w niej było, łącznie z przechowywanymi tam Księgami Sybillińskimi. Całe dziedzictwo religijne i historyczne Rzeczpospolitej przestało istnieć.
Świątynia Kapitolińska była bowiem rówieśnicą rzymskiej Republiki, a przechowywane tam Księgi, wyznaczały losy państwa przez kolejne wieki. Teraz wszystko poszło z dymem. Przypomniano sobie również przepowiednię o "trzech ciosach" wyprowadzonych w przeciągu kolejnych dziesięciu lat, po których państwo rzymskie miało upaść. Pierwszy cios został właśnie wyprowadzony, spłonęła Świątynia Kapitolińska - symbol rzymskiego państwa, na kolejne uderzenia oczekiwano z wzrastającym przerażeniem. Nie stwarzało to atmosfery służącej obronie i wpływało raczej zniechęcająco na lud. Karbon zarządził więc szybką odbudowę świątyni, aby pokazać Rzymowi że bogowie nie zostawią ich na pastwę losu i nie pozwolą zginąć marnie. Zaczęto się zastanawiać czy przypadkiem nie doszło też do jakiegoś świętokradztwa i rozpoczęto od skrupulatnych kontroli zgromadzenia "Milczących Dziewic" - czyli westalek. Uważano bowiem że skądś się wziął ów gniew bogów. Pontifex Maximus (najwyższy kapłan) dokonywał przeglądów i kontroli, szukając najmniejszego choćby uchybienia. W normalnej sytuacji uchybienie ze strony westalki karane było karą chłosty, ale teraz, gdy lud ogarnęła obawa rozpadu państwa, bez wątpienia na tym by się nie skończyło. Taka dziewczyna, której udowodniono by jakąkolwiek winę - straciłaby życie i to zapewne w bardzo brutalny sposób. Nic jednak nie znaleziono. A przecież westalki poddane były bardzo surowym zasadom, nie tylko w kwestii zachowania dziewictwa (przez czas pełnienia tejże funkcji - czyli przez trzydzieści lat służby w zgromadzeniu), ale także podczas służby "przy zniczu", udziału w modłach i ofiarach oraz sprzątania świątyni. To ostatnie mogłoby się wydawać nie warte odnotowania, jako że przybytek boskiej Wenery nie należy do dużych, ale jak wiadomo "wieczne dziewice" nie mogą korzystać z miejskich akweduktów ani rzeki. Aby posiąść wodę, muszą westalki udać się do źródła Kamen niedaleko Porta Capena, jak w czasach dawnych króla Numy Pompiliusza (założyciela tego zgromadzenia). I tylko do tego świętego źródła udaje się kapłanka Westy z dzbankiem po wodę. Sprzątanie też nie należy do łatwych, jako że nie wolno westalce użyć zmiotki do wymiecenia śmieci, tylko muszą to czynić ręcznie, znosząc nieczystości w jedno miejsce (przy drodze kapitolińskiej) skąd są wrzucane do Tybru.
Mimo to westalki są świętymi niewiastami i należąc do zgromadzenia, mogą nazywać się "siostrami", a także opuszczając świątynię towarzyszy jej liktor, noszący rózgę dla powagi i ochrony. "Siostry" które spędziły w zgromadzeniu ponad dziesięć lat, mają także prawo do lektyki noszonej przez niewolników, a potęga ich wówczas jest niesamowita. Skazani przestępcy, gdy upadną przed nią na kolana błagając o łaskę, i gdy ona im go udzieli - muszą zostać uwolnieni, a wszelkie zarzuty anulowane. Poparcie westalki może również gwarantować politykowi zwycięstwo wyborcze. Wsparcia wśród "Milczących Dziewic" szukał również Karbon, ogłaszając decyzję o odbudowie świątyni Jowisza Kapitolińskiego. Nie było jednak zwojów Ksiąg sybillińskich, a bez tego świątynia byłaby zupełnie bezwartościowa. Przypomniano sobie jednak że w małej mieścinie na brzegu Azji - w Erytre naprzeciw wyspy Chios, znajdują się podobne zwoje przepowiedni świętej oblubienicy Apollona - Sybilli i postanowiono zaraz po zakończeniu działań wojennych wysłać poselstwo do "czerwonego miasta" ("erythos" po grecku znaczy właśnie "czerwony") i ponownie przewieść te zwoje do Rzymu. Rok ten (83 p.n.e.) był jeszcze świadkiem innego, niecodziennego wydarzenia. Otóż Kwintus Sertoriusz - późniejszy buntownik, który postawił przeciw Rzymowi całą Hiszpanię, będący pod wrażeniem przepowiedni Sybilli o "trzech ciosach", po których ma nadejść odrodzenie i nowy wiek, w czasie którego ludzkość odnajdzie spokój na Wyspach Szczęśliwych, wyruszył okrętem na ich poszukiwanie i choć do nich nie dotarł, to jednak kolejna, finansowana przez niego wyprawa (bez jego udziału), minąwszy Słupy Herkulesa, dotarła do wysp, które uznało właśnie za owe miejsce wytchnienia dla ludzkości (były to Wyspy Kanaryjskie, skąd przywieziono białą łanię). A tymczasem w Grecji Lucjusz Korneliusz Sulla, biorąc gorące kąpiele i lecząc obolałe nogi, które pokryły się strupami, uniemożliwiając mu chodzenie - przygotowywał się do powrotu i zemsty na tych wszystkich, którzy upokorzywszy go i jego najbliższych, dopuścili się krwawych zbrodni i obrazy bogów.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz