Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 20 sierpnia 2020

NIEWOLNICY DO ZADAŃ SPECJALNYCH - Cz. XI

CZYLI JAKIE BYŁY NAJWIĘKSZE

OŚRODKI HANDLU NIEWOLNIKAMI W

STAROŻYTNOŚCI I ŚREDNIOWIECZU.

ORAZ SKĄD I Z JAKICH

WARSTW SPOŁECZNYCH NAJCZĘŚCIEJ

POCHODZILI KANDYDACI 

NA NIEWOLNIKÓW





II

STAROŻYTNY RZYM

(II wiek p.n.e. - V wiek)

Cz. II




 DELOS

MAŁA WYSPA - WIELKI RYNEK

(II wiek p.n.e. - I wiek po Chrystusie)

Cz. VI







PIRACI, NIEWOLNICTWO i RZYM

(II - I wiek p.n.e.)




"TEN EKSPORT NIEWOLNIKÓW W WIELKIEJ MIERZE ZACHĘCAŁ DO NIEGODZIWOŚCI, GDYŻ ZACZĄŁ WSZYSTKIM PRZYNOSIĆ ZYSKI. ŁATWO MOŻNA BYŁO NABYĆ NIEWOLNIKÓW, A NIEDALEKO BYŁ WIELKI I PROSPERUJĄCY RYNEK - NA DELOS MOŻNA BYŁO PRZYJĄĆ I WYPRAWIĆ DZIESIĄTKI TYSIĘCY NIEWOLNIKÓW KAŻDEGO DNIA"

STRABON






 PAMFILIA i CYLICJA


 Pierwsze silne i zjednoczone państwo pirackie, powstało w II wieku p.n.e. w krainie leżącej w południowej Anatolii, zwanej Cylicją. Była to niewielka, górzysta kraina, zamykająca (poprzez góry Taurus) wejście do Syrii, a z Syrii przedostanie się do Kapadocji, Pontu, Bitynii i Lidii. Niewiele w tej krainie było ziemi nadającej się pod uprawy i jedynie w nadbrzeżnej Cylicji (zwanej też Cylicją równinną) było nieco więcej żyznej ziemi. Podobnie sytuacja wyglądała w sąsiadującej od zachodu z Cylicją Pamfilii, choć tam akurat było znacznie mniej gór (jedynie na granicy z Pisydią i Licją), zatem warunki bardziej sprzyjające do rozwoju rolnictwa. Ziemie te jednak, będące krainami frontowymi, stały się areną przyciągającą do siebie wszelkich najemników, rozbójników, zbiegłych niewolników a nawet żołnierzy w czynnej służbie hellenistycznych monarchów. Właśnie jednym z takich watażków, był założyciel miasta Korakesjon (powstałego na wybrzeżu cylicyjskim, tuż nad granicą z Pamfilią), niejaki - Diodotos Tryfon. Zbuntował się on przeciwko władzy króla z dynastii Seleucydów - Aleksandra I Balasa i w 143 r. p.n.e. założył owe "miasto najemników", które pierwotnie miało być jedynie centrum mobilizacyjnym sił pretendenta do korony syryjskiej - Antiocha Sidetesa, lecz szybko stało się niezależnym pirackim państewkiem, którego "obywatele" odpowiadali za wiele ataków i porwań okolicznej ludności z wód Morza Egejskiego i Śródziemnego. Diodotos Tryfon pierwotnie był komendantem garnizonu Apamei nad Orontesem i jednym z wodzów armii króla Demetriusza I Sotera oraz Aleksandra Balasa. Jednak gdy wybuchła wojna domowa pomiędzy pretendentami do tronu Seleucydów, Diodotos poparł Sidatesa i wycofał się do Cylicji, gdzie nad brzegiem morza założył obóz warowny dla armii wspierającej tego pretendenta. Jednak wsparcie jakiego mu udzielił, było krótkotrwałe i gdy tylko Diodotos uznał że sam może ogłosić się lokalnym władcą tej rozbójniczej armii - jaką tam właśnie sobie tworzył - wycofał swoje poparcie dla Sidetasa i zaczął działać na własny rachunek, przyjmując jednocześnie przydomek: "Tryfon". 

Diodotos ogłosił więc że w Koraksejon schronienie uzyska każdy przestępca (a jego winy pójdą w zapomnienie), który tylko zdoła tutaj dotrzeć i podejmie służbę pod jego rozkazami. Wkrótce zaczęły więc ściągać tam rzesze wszelakich rzezimieszków i bandytów, byle tylko uniknąć kary za swoje zbrodnie i móc dalej bezkarnie rabować. Dużym problemem w pierwszych kilku miesiącach istnienia osady, był tam dotkliwy brak kobiet, lecz szybko rozwiązano i ten problem, dokonując ataków na okoliczne wybrzeża w Syrii i w Lewancie i porywając stamtąd głównie młode dziewczęta oraz kobiety. W 142 r. p.n.e. Tryfon poprowadził szaleńczy rajd morski na duże lewantyńskie miasto Berytos, po czym zdobył je a ludność uprowadził w niewolę. W tym też czasie ogłosił się władcą Syrii i rzucił wyzwanie pozostałym pretendentom do tronu z dynastii Seleucydów. To spowodowało, że po raz pierwszy piracki Koraksejon został poważnie zagrożony atakiem już w 141 r. p.n.e. gdy wyprawę przeciwko niemu planował Demetriusz II Nikator. Jednak ze względu na atak Partów i zajęcie przez nich Persydy oraz Mezopotamii, skierował swoją armię na wschód, miast na zachód i tym samym osada Tryfona została ocalona. Jednak drugi atak nastąpił w 138 r. p.n.e., a poprowadził go wcześniej zdradzony Antioch Sidates, który wyszedł ze swego miasta w Pamfilii (Side) i skierował się przeciw Tryfonowi, który (jak pisze Strabon): "Zablokowany gdzieś przez Antiocha, syna Demetriosa, musiał sobie odebrać życie. Dla Cylicyjczyków jednak był to początek piractwa. Sprawcą był Tryfon, ale winić należy także nieudolnych diadochów władających w tamtym okresie Syrią i Cylicją". Piractwo się rozprzestrzeniło, a kolejni przywódcy tych morskich rabusiów (znani z imienia są: Zenitekos, Kleochares i Nikon, jednak nie wiadomo w jakich latach uprawiali swą piracką działalność) założyli kilka nowych morskich baz w Cylicji i Pamfilii, które to krainy pod względem geograficznym umożliwiały szybkie schronienie się zarówno statków w porcie, jak i ludzi na lądzie (gdyby np. nieprzyjaciel wysadził desant, lub dokonał ataku ad strony lądu), którzy mogli ujść w góry.




Wkrótce powstały tam prawdziwe pirackie księstewka, które to zaczęły poważnie zagrażać żegludze we wschodnim basenie Morza Śródziemnego. Ataki piratów zaś były coraz bezczelniejsze i nie ograniczali się już do porywania ludności czy palenia miast, ale atakowali również świątynie (gdzie często chroniła się ludność w nadziei że piraci nie odważą się popełnić świętokradztwa i nie oderwą ich znad ołtarzy bogów - mylili się jednak). A ataki na świątynie nie były tolerowane w tamtym czasie, zaś ci, którzy się tego podejmowali, byli uważani za największych zbrodniarzy i można ich było zabić bez wyroku sądowego (tutaj przypomniała mi się sprawa świętokradztwa, jakiego w 173 p.n.e. miał się dopuścić cenzor Kwintus Fulwiusz Flakkus, który jeszcze podczas walk z Celtyberami w Hiszpanii poprzysiągł sobie, że po szczęśliwym powrocie do Rzymu wystawi świątynię bogini Fortunie Equestris  - Szczęsnego Losu Jeźdźców, zwanej też po prostu "Fortuną Jeździecką". Tak też się stało a Fulwiusz zamyślał wznieść świątynię największą i najpiękniejszą z tych, jakie dotąd były w Rzymie. Aby ją dedykować jeszcze w roku swej cenzury i aby wyglądała imponująco, postanowił wykończyć ją dachówkami z marmuru, lecz miast czekać na transport budulca z kamieniołomów, polecił sprowadzić marmur ze świątyni Junony Lacyńskiej [była to świątynia na Przylądku Lacyńskim, koło Krotonu w Bruttium na południu Italii, dziś ten przylądek zwie się Colonne]. Zabrał stamtąd co prawda zaledwie część marmuru, ale wystarczająco dużo by wybić w dachu świątyni wielką dziurę. Dachówki zaokrętowano na statki i po wyładowaniu w Ostii, przewieziono do Rzymu, umieszczając je na dachu świątyni Fortuny. Szybko jednak okazało się skąd są te marmury i Fulwiusz został wezwany do senatu by zdać relację. Nim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć, poczęto ciskać w niego najróżniejsze oskarżenia i zarzucać mu najnikczemniejsze chęci, łącznie z próbą wywołania "wojny z bogami". Liwiusz pisze: "Mało mu tego, że naruszył najczcigodniejszą w tamtych stronach świątynię, której nie tknął ani Pyrrus, ani Hannibal, to jeszcze pozbawił ją dachu i oszpecił i skazał niemal na ruinę! Zdjęto ze świątyni pokrycie i odsłonięto goły sufit na deszcze i zniszczenie. I zrobił to cenzor, wybrany dla kierowania obyczajnością ludzi! Człowiek, którego powołano do pilnowania, by kryte budowle były w dobrym stanie do odprawiania przy nich ofiar publicznych (...) wałęsa się po miastach sprzymierzeńców, niszczy święte miejsca i budowle religijne ogołaca z pokrycia! (...) tego on się dopuszcza wobec świątyń, rujnuje je i przez to wikła lud rzymski w winę świętokradztwa: buduje świątynie przez niszczenie innych, jakby nie wszędzie byli ci sami bogowie nieśmiertelni". Senat polecił zwrócić dachówki do świątyni Junony, oraz złożyć jej ofiarę zadośćuczynienia. Co ciekawe dachówki przewieziono z powrotem na Przylądek, ale pozostawiono je na placu przed świątynią, gdyż - jak powiadano - żaden z rzemieślników nie potrafił ponownie umieścić ich na konstrukcji dachu).

Zdarzało się jednak, że ataki piratów cylicyjskich kończyły się dla nich porażką. Tak było właśnie ok. 105 r. p.n.e. gdy zaatakowali oni Efez. Wówczas mieszkańcy wyspy Astypalaja podążyli na pomoc Efezyjczykom i rozbili piratów (jak głosi inskrypcja z Astypalai, ufundowana potem przez wdzięcznych obywateli Efezu): "Mężczyźni z Astypalai  postępowali jak dobrzy i wierni przyjaciele naszych obywateli, dzielnie walcząc przeciw (brak tekstu), po tym, gdy piraci przypłynęli tu i uderzyli na nasze ziemie w Fygeli i uprowadzili ludzi z sanktuarium Artemidy Munichia, zarówno wolnych, jak i niewolników, i złupili ich mienie oraz wiele miejsc w okolicy. Astypalejczycy, stanąwszy do walki w reakcji na wcześniejsze doniesienia Efezyjczyków, wypłynęli, by się zetrzeć z piratami, i ryzykując życie, nie szczędząc umysłów i ciał, lecz wystawiając się na wielkie niebezpieczeństwo w bitwie, do której doszło, zmusili wszystkich przeciwników do ucieczki (brak tekstu) ukarawszy ich na miejscu, stosownie do nienawiści, jaką żywili do złoczyńców, i oswobodziwszy tych, których uprowadzono z naszych ziem (...) opiekowali się nimi wszystkimi i przyjęli ich w swoich domach, zapewniając wszystko, co potrzebne do codziennego życia". Inna stela, tym razem z miasta Aigiale z wyspy Amorgos (z III wieku p.n.e.), mówi o uwolnieniu jeńców, wzięych w niewolę po napadzie  piratów z Etolii, którzy mieli porwać: "Młode dziewczęta i kobiety oraz 30 ludzi wolnych i niewolników". Mimo to piractwo było tolerowane na wodach Morza Śródziemnego i to zarówno przez monarchów hellenistycznych (którzy wykorzystywali piratów w walce ze swymi konkurentami politycznymi), jak i przez Rzym (który długo nie uważał za właściwe zająć się tym problemem, gdyż nie traktował jeszcze śródziemnomorskiego wschodu, jako swego własnego terenu ekspansji - stanie się tak dopiero w I wieku p.n.e. - a poza tym działalność piratów była na rękę szczególnie nobilom, którzy wciąż potrzebowali napływu nowych niewolników do swoich italskich latyfundiów. A poza tym "żeby zjeść rosół, nie trzeba wiedzieć co się stanie z kurą" i z takiego właśnie przekonania wychodzili Rzymianie. Jedni dostarczali towar, a drudzy nie zadawali pytań jak i skąd on pochodzi. Obu stronom bardzo się to opłaciło). 






KRETA


Drugą wielką potęgą piracką na Wschodzie Morza Śródziemnego w II i I wieku p.n.e. byli mieszkancy wyspy Krety. Oczywiście nie wszyscy Kreteńczycy pałali się piractwem, ale było ich tak wielu, że samą wyspę określano często jako "raj dla piratów". Rzeczywiście było tutaj kilka dużych miast (głównie w zachodniej części wyspy) które żyły z piractwa i praktykowały go z pokolenia na pokolenie. Potężny port Falasarna jest tego dowodem, gdyż stamtąd właśnie wywodziło się bodajże najwiecej piratów z całej Krety. Miasto było potężne i bogate, miało dogodne położenie, dobry port i silne mury - czegóż piraci mogli pragnąć więcej. Innym "miastem piratów" była pobliska Polyrrenia (oba miasta leżały w swoim sąsiedztwie), gdzie istniał duży piracki targ, na którym sprzedawano pochwyconych jeńców i który nawet konkurował z Delos o przyciągnięcie nowych klientów (jednak Delos było bezkonkurencyjne jeśli idzie o pozyskiwanie i sprzedaż niewolników. W ciągu kilku dni sprzedawano tam tyle samo ludzi, ile po zwycięstwie nad Macedonią i Epirem wziął w niewolę w latach 168-167 p.n.e. konsul Lucjusz Emiliusz Paulus. Można więc sobie wyobrazić, jakie to były moce przerobowe). Kolejnym portem, z którego piraci czynili swoją bazę wypadową do ataków na wybrzeża Hellady, była Kydonia (na wschód od Falasarny). Niewiele informacji posiadam na temat tego miasta, prócz faktu iż wywodziło się z niego kilku kreteńskich pirackich wodzów. Kreteńczycy stworzyli specyficzną strukturę społeczną, całkowicie opartą na hierarchii rządów oligarchicznych, polegającą na tym, że człowiek rodził się i umierał przypisany do własnego statusu społecznego, co oznacza że do elity nie mógł wejść nikt z ludu i wszystko było już ściśle określone przed narodzinami danego człowieka (w komiksie o przygodach Gala Asteriksa, jego przyjaciel Obeliks czasem powtarza słowa: "Ale głupi ci Kreteńczycy" 😊 i trudno nie przyznać mu racji). W każdym razie kreteńscy piraci stanowili poważne zagrożenie na wodach Morza Egejskiego, czyniąc Cylicyjczykom sporą konkurencję.

Bodajże najsławniejszym Kreteńczykiem, był niejaki Eumaridas z Kydonii, który znany był z tego, że umożliwił Ateńczykom wykupienie uwięzionych wcześniej przez Bukrisa (wodza piratów z Falasarny) mieszkańców Attyki. Wdzięczni Ateńczycy, za to że mogli wykupić swoich ziomków (a nie zostali oni od razu sprzedani do niewoli na Delos lub w Polyrrenii), nadali Eumaridasowi w 216 r. p.n.e. honorowy tytuł proksena. Był to zaszczytny tytuł, a ten, który go nosił, mógł uważać się już nie za bandytę i rzezimieszka, ale za "człowieka honoru", godnego najwyższych zaszczytów - dlatego też dość często piraccy wodzowie umożliwiali obywatelom danego miasta (lub też zamożnym ludziom) wykupienie swoich ziomków z niewoli, nim sprzedano ich handlarzom niewolników i wystawiono na targach (zdarzało się także, że dla zdobycia jakiegoś honorowego tytułu, uwalniali ludzi z niewoli nawet sami handlarze niewolników, jak uczynił to niejaki Semenos z Delos - syn Kosimadosa, który zwrócił wolność kilkunastu kobietom z Theangeli, za co został uczczony przez miejskie władze oficjalnym tytułem "Wyzwoliciela". Miało to miejsce ok. 210 r. p.n.e.). Niektóre miasta (za sowitą opłatą) zawierały też układy z piratami z Krety, na mocy których obywateli tych miast miano zwalniać po wzieciu w niewolę. Niestety, niektóre z tych traktatów były jednak perfidnie łamane przez piratów, gdy na przykład przewożono jeńców na odległe ziemie (np. do kraju Partów), by tam potem sprzedać ich w niewolę, ponieważ taktat obowiązywał z reguły na określonym obszarze i nie sięgał wszędzie (jednak była to rzadkość, gdyż koszty transportu niekiedy przewyższały cenę, za którą potem sprzedawano niewolników i raczej trzymano się postanowień traktatowych).  









IBIZA i BALEARY


Mieszkańcy wyspy Ibizy, byli bodajże ostatnimi przedstawicielami "zamordowanego narodu", czyli Kartagińczyków. Pierwsi Fenicjanie (głównie z Tyru) zasiedlili tę wyspę już w VII p.n.e., zaś w VI wieku p.n.e. zaczęła się tam kolonizacja kartagińska, która znacznie zmieniła pierwotny społeczny przekrój ludności. Głównym miastem Ibizy (i największą piracką bazą po upadku Kartaginy w 146 r. p.n.e.), było Eresos - jedno z najważniejszych ośrodków kultu bogini Tanit. Piraci z Balearów nie byli tak uciążliwi i tak nieposkromieni, jak ich kompani ze Wschodu, ale wystarczająco długo działali Rzymianom na nerwy aby ci pozwolić im istnieć po zakończeniu wojen w Hiszpanii (133 r. p.n.e.). Niewiele przetrwało wiadomości o ich pirackiej działalności, wiadomo tylko że nie stanowili większego kłopotu dla Rzymian walczących w Hiszpanii i zapewne ich piracka działalność była bardzo ograniczona (nie atakowano np. rzymskich miast w Hiszpanii Bliższej [Citerior] i Dalszej [Ulterior] zapewne z obawy przed rzymskim atakiem na wyspę, którego to lokalna społeczność nie byłaby w stanie powstrzymać). Mimo to ostatecznie na wyspę został wydany wyrok, a wypełnił go w latach 123-122 p.n.e. Kwintus Cecyliusz Metellus (który odbył triumf w 121 r. p.n.e. i otrzymał wówczas przydomek "Baliaricus") zdobywając wyspy Baleary i kładąc kres istnieniu ostatniego jeszcze, kartagińskiego państewka (Kartagińczyk Hazdrubal - zwany też Kleitomachem - scholarcha [rektor] Akademii platońskiej w Atenach w latach 127-110 p.n.e., napisał poemat "ku pokrzepieniu serc zamordowanego narodu", sławiący dzieje Kartaginy. Był to ostatni doniosły głos przedstawiciela tego ludu, którego dzieje zostały ostatecznie pogrzebane w piaskach Afryki).


 PATTON: BYŁEM TU 2000 LAT TEMU! NIE WIERZYSZ MI?

"POPRZEZ ZMAGANIA WIEKÓW, POŚRÓD PRZEPYCHU I TRUDÓW WOJNY.

WALCZYŁEM, DĄŻYŁEM I GINĄŁEM, WIELE RAZY NA TEJ GWIEŹDZIE. 

JAKBY PRZEZ SZKŁO I MROK ZMAGANIA WIEKÓW WIDZĘ. WALCZYŁEM W RÓŻNYCH

PRZEBRANIACH I POD WIELOMA IMIONAMI, ALE TO ZAWSZE BYŁEM JA"






PS: W kolejnej części przejdę do wyjaśnienia w jaki sposób i dlaczego Rzymianie ostatecznie zlikwidowali te wyżej wymienione pirackie państwa, a nastepnie opiszę poszczególne niewolnicze powstania przeciwko Rzymowi (jednak bez powstania Spartakusa - które omówię w innym temacie, oraz bez powstania Aristonika w Pergamonie, o którym to pisałem w poprzedniej części. A potem zajmiemy się kolejnymi ośrodkami niewolniczego handlu w antycznym świecie - rzymską Kartaginą, Rzymem (gdzie duży rynek niewolniczy znajdował się obok świątyni Kastora i Polluksa przy Forum Romanum) oraz Antiochią.



CDN. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz