Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 18 marca 2021

MIEJSKIE LEGENDY, OPOWIADANIA I NIEZWYKŁOŚCI - Cz. VI

CZYLI MAŁO ZNANE TAJEMNICE

I AUTENTYCZNE WYDARZENIA,

KTÓRE OSNUWA AURA BAJKOWOŚCI

I NIEPRAWDOPODOBIEŃSTWA

 
 

 
 

II

CZY LUKRECJA BORGIA

SYPIAŁA ZE SWYM OJCEM I BRAĆMI?

Cz. II

 
 
 



 Gdy z końcem sierpnia 1484 r. Giovanni Battista Cibo obejmował tron św. Piotra w Rzymie, "włoski but" wyglądał niczym ponury kalejdoskop wciąż zmieniających się tyranów i nieustannych między nimi wojen, zdrad i skrytobójczych mordów. Mordowali się praktycznie wszyscy: wrogowie, przyjaciele, nawet członkowie tych samych rodzin, a krew płynęła częściej, niż liczba odprawianych dziennie mszy w italskich kościołach. Włoskie drogi były niebezpieczne, pełne rabusiów i bandytów, którzy z zimną krwią nie tylko pozbawiali podróżnych ich dóbr, ale również życia. Wciąż toczyły się jakieś walki, a wojny wybuchały z naprawdę błahych powodów, choć - co należy przyznać - równie łatwo przychodziło Włochom sięganie po broń i podrzynanie sobie gardeł, co doprowadzanie do zgody. Poza tym Italia, podzielona na szereg większych i mniejszych państw, była uzależniona od okolicznych potęg, takich jak Francja, Hiszpania czy Cesarstwo, a poza tym wciąż zagrożona ekspansją turecką. Ponieważ papież był namiestnikiem Chrystusa i następcą św. Piotra oraz najwyższym autorytetem w sprawach wiary i religii, jednocześnie pełnił też (nieoficjalną) funkcję świeckiego króla Rzymu, a jego prerogatywy w tym względzie były tożsame z tymi, jakie posiadali inni monarchowie. Aby więc unaocznić jak rzeczywiście wyglądała sytuacja Włoch w czasach, gdy Rodrigo Borgia był już kardynałem i dziekanem Świętego Kolegium, należałoby słów kilka powiedzieć nie tylko o samym Rzymie (do tematu samego miasta w czasach Borgiów i ich bezpośrednich poprzedników jeszcze powrócę), ale również o reszcie państw i państewek "włoskiego buta" i rządzących w nich dynastiach, ponieważ łatwo się w tym wszystkim pogubić. Zawiłości rodzinne, sojusze i zdrady, trucizny, sztylety, seks i kondotierzy - to był asortyment władzy rządzących wówczas Italią rodów. A jakie to były rody i gdzie władały - oto odpowiedź:
 
 
 
MEDIOLAN SFORZÓW
Cz. I  
 
 
"Biała klacz spłoszyła się, skoczyła w bok i nagle nad głową księżniczki zaszumiał, rozśpiewał się las. Za kudłatą od paproci polaną wąska ścieżka wiodła coraz głębiej w dziewiczą puszczę, gałązki drzew, tak niepodobnych do cyprysów i palm, uderzały Bonę po aksamitnym kołpaczku, po policzkach i ramionach. Prędzej, jeszcze prędzej! Presto! Presto! Nie ściągała cugli, dała się ponosić szalonej wierzchówce ze stadniny Sforzów. Pęd, szum wiatru nad głową, szum w uszach, uśmiech triumfu na wargach. Oto ona, córka principessy z Bari, bierze w posiadanie tę ogromną, puszczańską ziemię, o której tyle jej opowiadał Stanisław Ostroróg, poseł i dworzanin króla Sigismunda, polski kasztelan. (...) Polonia (...) Tak więc wygląda owe północne królestwo, którego granicę przekroczył orszak dopiero wczorajszego ranka" - jest to fragment z książki Haliny Auderskiej pt.: "Smok w herbie. Królowa Bona". 
 
 
Gdy 2 października 1515 r. zmarła na rękach Zygmunta I Jagiellończyka jego pierwsza żona - Barbara Zapolya (zwana też "Zapolską"), król w rozpaczy nie mógł do siebie dojść. Był żonaty od trzech lat, a jego żona - węgierska szlachcianka - miała w chwili śmierci zaledwie dwadzieścia lat. Kolejne dni i tygodnie król cierpiał na powracające migreny i bóle i stawał się jakby nieobecny, jakby chciał zamknąć się przed całym światem w swych komnatach na Wawelu. A trzeba pamiętać, że mimo iż Zygmunt - w 1515 r. - miał już 49 lat, to wciąż był przystojnym i pełnym wdzięku mężczyzną (według tego co piszą o nim kronikarze z tamtych lat). Wysoki, przystojny (choć już z lekką nadwagą), o dużych brwiach i groźnym, naturalnym spojrzeniem, a przede wszystkim zdrowy, wciąż był niezwykle atrakcyjną partią do kolejnego ożenku. Zygmunt nie chorował na żadne "dokuczliwe" choroby, na które cierpiało wówczas w Europie wiele osób - w tym prawie wszyscy jego bracia. Miał bowiem Zygmunt wielu starszych od siebie braci, którzy jednak (poza najstarszym Władysławem, królem Czech i Węgier), umierali młodo i bezpotomnie. Jego matka - królowa Elżbieta Habsburg (zwana również Rakuszanką) urodziła aż trzynaścioro dzieci (6 synów, 7 córek), co gwarantowało dynastii Jagiellonów przetrwanie i rządy na długie lata. Niestety, już w 1515 r. było tylko trzech męskich przedstawicieli tej dynastii (oczywiście licząc od strony ojca, czyli po mieczu) - Zygmunt I, król Polski, wielki książę Litwy i suweren Prus, oraz jego starszy brat Władysław II, król Czech i Węgier i jego syn 9-letni książę Ludwik Jagiellończyk. Wszyscy pozostali braci Jagiellonowie pomarli. Najpierw w 1484 r. zmarł Kazimierz, w wieku 25 lat, sposobiony przez ojca, króla Kazimierza IV Jagiellończyka na jego następcę, ale tego nie doczekał. Był on też jedynym księciem wśród braci Zygmunta, który zmarł... jako prawiczek, bowiem - jak pisali kronikarze: "nigdy nie doświadczył kobiety". Między innymi z tego powodu w 1602 r. został przez papieża Klemensa VIII ogłoszony świętym. 
 
Potem, w 1501 r. w wieku 41 lat, zmarł bezpotomnie król Jan I Olbracht - zwany też Janem Albrechtem, lub po prostu Albrechtem - najbardziej ukochany syn Elżbiety Rakuszanki. To właśnie on zajął na tronie miejsce ojca po jego śmierci w czerwcu 1492 r. Ten śmiały i odważny król, marzył o wielkiej chwale wojennej, o przegnaniu z Europy Turków Osmańskich i wyzwoleniu Bałkanów i choć natura obdarzyła go zarówno urodą (matka pisała o nim: "Natura go jakby na ozdobę majestatu stworzyła"), jak i męstwem - to jednak kapryśny los chciał zupełnie inaczej i waleczny książę dostąpił podczas swego krótkiego panowania wielu klęsk z których największą była klęska w lasach Mołdawii pod Koźminem w 1497 r. Wyprawa na Mołdawię miała być preludium do rozbicia Chanatu Krymskiego i wojny z Osmanami, jednak w wyniku niezgody między braćmi - Władysław II działał wprost w obronie hospodara Stefana III i chciał by Mołdawia była lennem Węgier - wracający do kraju król, wpadł w zasadzkę mołdawsko-turecko-tatarską a duża część jego wojska została wybita. Król przeprowadził udane kontrnatarcie i "wykroił" drogę odwrotu dla stłoczonych między zwalonymi balami drzew żołnierzy. Po drugim uderzeniu króla i starosty malborskiego - Jana Tęczyńskiego, Mołdawianie uciekli z pola bitwy, ale na placu boju pozostało bardzo wielu poległych. Zginęło wówczas 11 000 zaciężnych i szlacheckiego pospolitego ruszenia, poza tym kilka tysięcy czeladzi i służby [giermków], czyli jedna piąta wojsk biorących udział w wyprawie, nieprzyjaciel zaś stracił też kilka tysięcy ludzi, a pole bitwy pozostało w rękach Polaków. Jednak wrażenie tej wyprawy było w kraju dojmujące, szlachta krzyczała, iż król celowo ją sprowokował, aby wygubić naród, gdyż, jak wcześniej głosił włoski doradca Jana Albrechta - Filip Kallimach - należałoby wzmocnić władzę królewską, przez wzięcie w karby rozpanoszonej szlachty. Mówił Kallimach że królowie Francji, Anglii czy nawet władcy Świętego Cesarstwa Rzymskiego poskromili samowolę swoich "panków", którzy również dążyli do narzucenia swym monarchom pewnej kontroli ich poczynań. Problem polegał jednak na tym, że o ile we Francji czy innym kraju Zachodniej Europy królowie musieli stawić czoła zaledwie kilkunastu, może kilkudziesięciu wielkich panów i ich zwolenników, kontrolujących znaczne połacie ziem w królestwie, o tyle w Polsce król musiał wystąpić już przeciwko kilku milionom szlachty, która to wówczas stanowiła naród obywatelski. Niezadowolona więc z działań królewskich i wroga Kallimachowi - który zresztą zmarł jeszcze w 1496 r. - szlachta, zaczęła powtarzać sobie iż: "Za króla Olbrachta, wyginęła szlachta", gdyż celowo powiódł ich ku Mołdawii, by tam wytracić. Oczywiście była to bzdura, ale wówczas święcie w nią wierzono.
 
 


Poza tym szlachta wciąż domagała się nowych praw i przywilejów i na sejmie w Piotrkowie w 1496 r. przyjęto że tylko "urodzeni" (czyli szlachta) mają prawo posiadać ziemię i nakazano wszystkim innym (głównie mieszczanom) wyprzedać posiadaną własność ziemską, gdyż - jak twierdzono - to jedynie szlachta, czyli potomkowie obrońców Ojczyzny, którzy za Nią swe "karki nadstawiali", ma wyłączne prawo do dysponowania ziemią "Ojczyzny tej przynależną" (szlachta podobnie wówczas postąpiła w Anglii, było to tzw.: rugowanie mieszczan i chłopów ze wsi do miast i przejmowanie ich majątków, to potem doprowadziło do wielu konfliktów, trwających w Wielkiej Brytanii aż do XIX wieku). Chłopom zakazano również przywdziewania bogatych szat, oraz ograniczono opuszczanie wsi przez chłopskich synów, do jednego w roku - i to też za przyzwoleniem pana. Tym samym pokrzywdzony został mieszczanin, a chłop sprowadzony do roli prostego wyrobnika i przywiązany do ziemi. Jedynym obywatelem pozostał więc szlachcic (choć, co należy przyznać, w Polsce nie było różnicy pomiędzy magnatem a zwykłym, często niewiele ziemi lub zgoła nic nie posiadającym szlachcicem i gdy np. w takiej Francji czy Anglii była znaczna różnica pomiędzy wielkimi panami a resztą szlachty, która nie jest przy królu, o tyle w Polsce/Rzeczpospolitej każdy szlachcic był dla siebie "panem bratem", bez względu na posiadany, czy nie posiadany majątek. Teraz wyznacznikiem szlachectwa nie był majątek, lecz sygnet rodowy, dziedziczony z pokolenia na pokolenie, a otrzymanie szlachectwa wbrew pozorom nie było w Polsce aż takie trudne dla obcokrajowca, gdyż aby zostać polskim szlachcicem i móc cieszyć się całą paletą wolności politycznych, prawnych, ekonomicznych i religijnych, wystarczyło... zakupić ziemię w Polsce i stawać do obrony kraju przed np. Tatarami w ramach pospolitego ruszenia. I to wystarczyło). Wolność została odtąd utożsamiona z wolnością szlachty, swoboda narodowa ze swobodą szlachty, Ojczyzna z Rzeczpospolitą szlachecką, a mottem szlacheckiej braci stały się słowa: "Nic o nas, bez nas!" Od tej też chwili zaczęła się niewypowiedziana walka pomiędzy królem - stróżem dobra pospolitego, a obywatelem pilnującym swojej wolności i swobód. 

Król Jan Albert nigdy się nie ożenił i nie miał dzieci, za to otaczał się wieloma kochankami. Nic więc dziwnego, że jako jeden z pierwszych Polaków zapadł na - przywleczoną prawdopodobnie przez konkwistadorów z Nowego Świata (była to jedyna choroba, którą Indianie obdarzyli Europejczyków, a na którą sami byli uodpornieni, z reguły bowiem to Europejczycy, a głównie Hiszpanie i Portugalczycy przenosili choroby, które dziesiątkowały Indian szybciej niż broń palna czy muszkiet), choć po raz pierwszy na wielką skalę objawioną we Włoszech w 1494 r. w czasie marszu armii francuskiej króla Karola VIII na Neapol (który to pochód był raczej niekończącą się orgią, niż klasycznymi działaniami wojennymi), czyli syfilis, zwany też "chorobą dworską", a we Francji chorobą neapolitańską lub włoską, w Hiszpanii afrykańską, a w Italii francuską, podobnie jak w Polsce, gdzie przyjęła się nazwa: "franca". Król Jan Albert zapewne zmarł właśnie w wyniku niewyleczonej kiły, a poza tym lubił wino i często się upijał (raz nawet, będąc w stanie nietrzeźwym, wybrał się na przechadzkę po Krakowie bez straży i wdał się w jakąś awanturę, w czasie której został ranny w głowę). Był to monarcha łagodny i sprawiedliwy, który pragnął wielkości i sławy (był dobrym dowódcą, co udowodnił w kilku bitwach), a doświadczył wielu klęsk, chorób i życiowych zawirowań, a jego panowanie nie zapisało się w narodowej pamięci zbyt dobrze (no co wpływ zapewne miała właśnie opinia że: "Za Olbrachta, wyginęła szlachta").
 
 

 
Kolejnym bratem Zygmunta Jagiellończyka, który zmarł młodo (34 lata) i bezdzietnie, był najmłodszy z braci - Fryderyk Jagiellończyk, biskup krakowski i prymas Polski. W kwietniu 1493 r. w wieku 25 lat, został Fryderyk jednogłośnie wybrany (po śmierci prymasa Zbigniewa Oleśnickiego) przez kapitułę gnieźnieńską (na polecenie króla Jana Alberta, który osobiście tam przybył i tego zażądał) nowym arcybiskupem gnieźnieńskim i prymasem Królestwa Polskiego. We wrześniu 1493 r. wybór ten potwierdził i jednocześnie mianował Fryderyka kardynałem - papież Aleksander VI (Rodrigo Borgia). Matka, Elżbieta Rakuszanka ofiarowała synowi wówczas duży złoty krzyż i snuła co do jego przyszłości różne wizje (często dość kuriozalne), jak na przykład iż zostanie królem Szwecji, arcyksięciem Austrii lub też hospodarem Mołdawii (to właśnie aby go osadzić na tym tronie, podjęto się nieudanej wyprawy w roku 1497). Bracia (głównie Jan Albert, Władysław, Zygmunt i Fryderyk) często się ze sobą spotykali (np. wielki i oficjalny zjazd w Lewoczy w kwietniu 1494 r. czy równie potem majestatyczny zjazd braci: Zygmunta i Władysława w Wiedniu w 1515 r.). W maju 1502 r. został Fryderyk przez swego drugiego brata - Aleksandra (którego ukoronował w Katedrze wawelskiej 12 grudnia 1501 r. na króla) wyznaczony namiestnikiem w Polsce podczas jego nieobecności w kraju (ten musiał udać się do Wilna i na Litwę, gdyż trwała właśnie wojna z Moskwą). Fryderyk jednak także wiódł "nieumiarkowane życie" i często zmieniał kochanki oraz lubił wino, co zapewne było powodem iż szybko zaraził się syfilisem i zmarł już w marcu 1503 r. Notabene jego śmierć dała Aleksandrowi możliwość politycznego przeciwdziałania wymuszonej na nim w 1501 r. zgodzie, na wprowadzenie nowego, arystokratycznego ustroju w kraju, w którym król został sprowadzony jedynie do roli "pierwszego senatora" bez możliwości mianowania członków senatu na wyższe urzędy. Całą władzę przejął w kraju senat, marginalizując zarówno króla, jak i izbę poselską, czyli "panów braci" i wprowadzając w kraju realnie ustrój oligarchii magnackiej. To się bardzo nie podobało szlachcie i Aleksander po śmierci Fryderyka otrzymał potężne jej wsparcie w celu likwidacji tego ustroju politycznego. I rzeczywiście, kompetencje senatu zostały najpierw ograniczone w roku 1504, a ostatecznie na sejmie radomskim w 1505 r. całkowicie obalono oligarchię magnacką, wprowadzając już klasyczną demokrację szlachecką w Konstytucji "Nihil Novi" (czyli "Nic nowego", a pełnym zdaniem brzmiało to: "Nic nowego bez zgody szlachty" nie zostanie nigdy więcej postanowione w tym kraju). Od tej chwili powstał też klasyczny polski sejm, złożony z króla, senatu (czyli dawnej Rady Królewskiej czyli magnaterii) i izby poselskiej, czyli właśnie "panów braci".
 
Ostatnim bratem, który zmarł nim Zygmunt objął tron, był Aleksander Jagiellończyk. W chwili śmierci w 1506 r. miał on 45 lat. Po śmierci ojca, od lipca 1492 r. był wielkim księciem litewskim, a Litwa stanęła wówczas przed konfrontacją z Moskwą, która pod rządami gosudara Iwana III a potem jego syna Wasyla III - stała się dużym zagrożeniem dla Wielkiego Księstwa. Po pierwszej wojnie z lat 1492-1494, po której Litwa musiała się wyrzec na korzyść Wielkiego Księstwa Moskiewskiego praw do Nowogrodu Wielkiego (zajętego przez Moskwę w 1478 r.), Pskowa (opanowanego ostatecznie w 1510 r.), Tweru i Riazania, oraz utraciła kilka przygranicznych miast i grodów - do Moskwy wyjechało poselstwo litewskie wojewody Piotra Montygirdowicza, z zamiarem poślubienia córki Iwana III - Heleny przez Aleksandra. Nie było to wówczas wcale takie proste, gdyż na przeszkodzie stały różnice wiary: Aleksander był katolikiem, Helena wyznawała prawosławie, ale ostatecznie papież Aleksander VI wyraził zgodę na ożenek. Gdy więc do Wilna przybył poseł Iwana - kniaź Patrikiew, aby spisać umowę przedślubną, biskup wileński - Tabor, chciał wprowadzić do umowy klauzulę, że Helena może "z własnej woli" przejść na katolicyzm, na co Patrikiew nie wyraził zgody i zażądał by mogła swobodnie praktykować "wiarę przodków". Ostatecznie zawarto umowę i w styczniu 1495 r. poselstwo Aleksandra przybyło do Moskwy po żonę dla wielkiego księcia. Księżniczka miała wówczas prawie 19 lat, a posłowie ujrzeli ją w komnatach jej matki - Zoe (Zofii) Paleolog (która pochodziła ze sławnej dynastii Paleologów władających Konstantynopolem, a jej stryj - cesarz Konstantyn XII bohatersko poległ, broniąc miasta przed Turkami sułtana Mehmeda II Zdobywcy w 1453 r.), dnia 12 stycznia 1495 r. Ponoć księżniczka, gdy ujrzała posłów, wybuchła płaczem - tak była zdenerwowana. Następnego dnia - po nabożeństwie w Soborze Uspieńskim (gdzie ojciec miał rzec do Heleny, by nigdy nie zaparła się prawosławia) - orszak z panną młodą wyjechał w stronę Litwy. Córce towarzyszyła matka i ojciec, którzy odprowadzili ją do Dongomiłowa. Tam nastąpiło pożegnanie, a Iwan podarował Helenie ikonę z wizerunkiem klęczącej św. Heleny i raz jeszcze przykazał by pamiętała o "świętej, prawosławnej wierze". Następnie orszak ruszył przez Możajsk, Wiaźmę, Smoleńsk, Połock i Witebsk a wszędzie Helena była witana przez nowych poddanych z wielkim entuzjazmem i radością. Sama również wielokrotnie odwdzięczała się za okazaną dobroć (np. w Połocku własnoręcznie nalewała wino żonie i córce kasztelana wileńskiego - Jana Zabrzezińskiego). W Witebsku Aleksander wysłał po żonę ośmiokonny powóz (była zima), lecz ona odmówiła skorzystania z niego i dalej jechała w ojcowskim powozie, wyściełanym sobolami.
 
 

 
Wielki książę wyjechał po małżonkę pod Wilno, gdzie przygotował jej prawdziwie królewskie powitanie (rozciągnięto nawet czerwone sukno, przetykane złotem na polu, po którym miała kroczyć Helena, pośród szpalerów dworzan, ofiarowujących nowej władczyni drobne upominki). Gdy jej orszak nadjechał, wystrzeliły armaty na powitanie nowej księżnej. 18 lutego w Katedrze wileńskiej biskup Tabor udzielił młodej parze ślubu (a kapłani Makary i Foma modlili się w myśl prawosławnych zwyczajów), po czym zabawy i uczty weselne trwały dwa tygodnie. W chwili ślubu Aleksander liczył sobie 34 lata, a jego wybranka nie miała jeszcze nawet dziewiętnastu. Nowa żona (był to jedyny taki przypadek w historii, gdy Rosjanka zasiadła na polskim tronie) okazała się niezwykle miłą, pogodną i łagodną istotą. Była dobrą, uległą żoną, a do tego była bardzo piękna, choć z tego związku nie narodziły się dzieci, to jednak można powiedzieć że małżonkowie pokochali się, mimo że nie obyło się bez pewnych zadrażnień, jak choćby wówczas, gdy Aleksander zażądał by żona odrzuciła już rosyjskie suknie i przywdziała strój litewski. Początkowo Helena odmówiła, nie chcąc urazić ojca, ale ostatecznie wyraziła zgodę i mąż odesłał jej suknie do Moskwy, pozostawiając żonie tylko stroje litewskie i polskie. Szybko też nauczyła się Helena mówić po polsku i otaczała się wieloma katolikami. Do jej osobistego orszaku należało jedynie siedem dam, w tym może z dwie Rosjanki (z pewnością początkowo do tego grona należała księżna Riapołowa, która wraz z mężem przyjechała na Litwę, ale potem została odesłana do Moskwy). Aleksander odesłał do Moskwy wielu innych członków orszaku żony, jak choćby jej spowiednika Fomę (na co Helena się zgodziła, zastępując go miejscowym, prawosławnym kapłanem). Większość jej świty to byli co prawda prawosławni Rusini, ale już nie Moskale (np. kanclerzem jej dworu był Iwan Sapieha, krojczym Jurij Holszański, klucznikiem książę Oboleński), a  byli i katolicy, jak choćby podstoli Jan Radziwiłł, czy Zofia Zasławska Radziwiłłowa.
 
Najgorsze jednak relacje miała Helena ze swoją teściową, królową-matką Elżbietą Rakuszanką. Ta głęboko wierząca kobieta, wychowana w przeświadczeniu jedynej prawdziwej wiary katolickiej, przyjaciółka i uczennica papieża Piusa II (Eneasza Sylwiusza Piccolominiego), nie potrafiła zaakceptować "odszczepieńca", zamieszkującego Dolny Zamek wileński (w Górnym rezydował Aleksander) i wielokrotnie starała się namówić Helenę, by ta porzuciła prawosławie. Gdy zaś Helena odmawiała, stara królowa wyraźnie była wzburzona i nigdy nie darowała sobie drobnych złośliwości wobec synowej. Natomiast polubiła Helena prymasa Fryderyka Jagiellończyka (który również próbował ją namówić na zmianę wiary, ale czynił to znacznie łagodniej niż jego matka) i z którym potem często korespondowała. Elżbieta jednak nie dawała za wygraną, nasyłała Helenie wizyty ojców bernardynów, wspólnie z biskupem wileńskim - Wojciechem Taborem domagała się, by Helena przynajmniej uznała prymat papieża, na co ta odpowiadała: "Ja bez woli ojca mego uczynić tego nie mogę!" Pewnego razu Elżbieta zabrała Helenę na przechadzkę po mieście i jakby nigdy nic, postanowiła nagle pomodlić się w kościele, ale Helena odprowadziła teściową tylko do drzwi, sama udając się na modlitwę do cerkwi. Jednocześnie utrzymywała Helena (szczególnie przez kilka pierwszych lat) ożywione kontakty ze swoim ojcem i matką, pisząc do niego listy i przyjmując od niego poselstwa. Dzięki niej Aleksander załatwiał też sprawy dyplomatyczne. W listach tych Helena pisała o wielu kwestiach, ale - co ciekawe - nie wspominała o wywieranej na niej presji by zmieniła wiarę, o co w listach ojciec miał do niej pretensję, pisząc że nie mówi mu całej prawdy. Od roku 1498 intensywność nadchodzącej korespondencji (np. między lutym a majem 1495 r. Iwan potrafił wysłać do córki aż pięć poselstw) znacznie osłabła. Było to związane z utratą wpływów przez jej matkę - Zoe, która wraz z synem Wasylem, została zamknięta przez męża w areszcie domowym, za próbę zamachu na Dymitra, wnuka Iwana III. Matka Dymitra (i żona syna Iwana III - Iwana Iwanowicza, który zmarł 1490 r. w nie do końca jasnych okolicznościach) Helena Mołdawska potrafiła skutecznie działać w interesie syna, który miał być ogłoszony następcą swego dziadka na wielkoksiążęcym stolcu. Ostatecznie jednak odważna i nie dająca za wygraną Zoe pokonała konkurentkę i to jej syn - Wasyl III objął tron, a Dymitr i jego matka zostali zamknięci w lochach (1502 r.) i zapewne (aby nie przelewać książęcej krwi) zagłodzeni na śmierć (Dymitr w 1509 r.), lub też pomarli z zimna w celi, do której wpadał przez okno silny, rosyjski mróz (Helena Mołdawska w 1505 r.).
 
W 1499 r. Helena ciężko zachorowała i Aleksander obawiał się że są to jej ostatnie dni. Czuwał więc przy łożu żony i opiekował się nią, a Helena wkrótce potem wyzdrowiała. Jednak zaraz potem spadł na nią duży cios, gdy w maju 1500 r. jej ojciec Iwan III... wypowiedział wojnę jej mężowi Aleksandrowi. Tak zaczęła się II Wojna litewsko-moskiewska (1500-1503). Oficjalnym powodem do wojny było niedotrzymanie warunków umowy małżeńskiej i niezapewnienie Helenie swobody wyznawania prawosławnej wiary. Aleksander - ufny że to tylko jakieś nieporozumienie - wysłał do teścia poselstwo, które miało mu wyjaśnić, że Helena ma możliwość swobodnego wyznania i może korzystać z dwóch cerkwi, jedna w Wilnie, druga w Mińsku. Ale te argumenty nie przemawiały do Iwana, który zażądał teraz oddania mu wszystkich ziem dawnego Księstwa Kijowskiego, aż po Dniepr i Berezynę. Wojska moskiewskie szybko natarły na przygraniczne grody, wiele z nich zdobywając (jedynie Smoleńsk oparł się inwazji), a w bitwie nad Wiedroszą (14 lipca 1500 r.) Iwan rozbił wojska litewskie - hetmana Konstantego Ostrogskiego, idące na odsiecz Smoleńskowi. Ostrogski dostał się do niewoli, z której zbiegł w 1503 r. (co Karamzyn - biograf carów rosyjskich uznał za "godne pogardy"). Litwa była za słaba, aby postawić się Moskwie i wyraźnie przegrywała. Dodatkowo zraziła do siebie Polaków, wybierając wielkim księciem Aleksandra, bez zgody polskich panów, którzy nie chcieli słyszeć o pomocy dla Litwy, bez uporządkowania kilku kluczowych spraw politycznych (zresztą, na sejmach dochodziło do kłótni posłów z danych ziem, i gdy np. Małopolanie chcieli wyprawić się na Mołdawię czy Multany, Wielkopolanie zapowiedzieli że "grosza na to nie dadzą", ale gdy wcześniej Wielkopolska była zagrożona wojną z Zakonem Krzyżackim, Małopolanie bardzo niechętnie ich wówczas wspomagali). Zagrożeni podejściem Moskali pod Mińsk i Wilno, Litwini przyjęli polskie propozycje i na sejmie w Wilnie w lipcu 1500 r. odnowili unię z Polską (przerwaną w 1492 r.). W tym też roku na Wielkie Księstwo spadły dwa mordercze najazdy tatarskie, a szczególnie drugi - ten z lipca 1500 r. - był niszczący. 15 000 Ordy (dowodzonej przez trzech synów chana Mangli I Gireja - Mehmeta, Batu i Bursztana) wpadło na Podole i Ruś, pustosząc je niemiłosiernie i uprowadzając 50 000 jasyru.
 



Wojna z Moskwą trwała dalej, a Litwini wciąż się cofali (pod Mścisławiem w listopadzie 1501 r. Litwini ponieśli kolejną wielką klęskę, a miało ich tam polec 7 000). W 1502 r. wojska moskiewskie spustoszyły ziemię smoleńską, witebską i mińską. Widząc co się dzieje, Aleksander poprosił żonę o mediację w celu zawarcia pokoju. Ona sama zresztą już wcześniej słała listy do ojca, pisząc w nich: "Wiesz coś mi dał w posagu? Mój Mąż wziął mnie prawie z łaski, otoczył obfitością, uszanowaniem, miłością. Mam zupełną wolność wiary, nie tylko w Litwie ale i w Polsce. Poddani moi spodziewali się, że im przywożę pokój, miłość, przymierze, pomoc przeciwko pogaństwu. A oto posagiem moim morderstwa, łupiestwa, gwałty, przelew krwi chrześcijańskiej, wdowieństwo, sieroctwo, niewola, płacz, jęki. Wysłałeś mnie tutaj po to tylko, aby ująć w twe sieci i ujarzmić zwiedzony naród?!". W międzyczasie (17 czerwca 1501 r.) zmarł król Jan I Albert. Aleksander był jednym z kandydatów do tronu (obok swych braci: Władysława II króla Węgier i Czech, oraz Zygmunta Jagiellończyka). Ostatecznie, przy poparciu matki i prymasa Fryderyka Jagiellończyka, to on został wybrany nowym królem Polski (19 sierpnia 1501 r.). 23 listopada Aleksander przybył do Krakowa (jednak bez żony), a 12 grudnia został koronowany w Katedrze wawelskiej przez swego brata Fryderyka. Helena przybyła do Krakowa dopiero w lutym 1502 r. i 4 lutego została uroczyście wprowadzona na Wawel. Nie została koronowana na królową, gdyż nie zgodził się na to papież (Rodrigo Borgia), ze względu na to, że pozostawała wyznania prawosławnego. Ale Aleksander wymusił na swych dworzanach, by tytułowali ją królową, a na jej przybycie wyprawił wspaniałe widowisko, połączone z ucztą i turniejami rycerskimi. Powierzono jej również kaplicę wawelską (wzniesioną przez Sonkę Holszańską - babkę Aleksandra), gdzie mogła uczęszczać na prawosławne msze, ale wzbudziło to ogromny gniew królowej-matki. Ona oraz kapituła krakowska, w obliczu wojny litewsko-moskiewskiej, domagała się publicznego ochrzczenia Heleny w wierze katolickiej, co znów oburzyło króla, choć nie potrafił się przemóc, by sprzeciwić się matce. Nie mogąc długo wytrzymać w Krakowie - gdzie wciąż poddawana była presji zmiany wiary, Helena w maju 1502 r. powróciła do Wilna. Prymas Fryderyk pisał do niej, by energicznie włączyła się w zaprowadzenie pokoju Litwy z Moskwą, lecz ona odpowiedziała: "https://youtu.be/0OZSTter5H4Otrzymałam Wasz list, w którym wyrażacie swój smutek z powodu wojny między moim mężem a moim ojcem. (...) Moje uczucia są jednakowe z Waszymi, cierpiałam nad tym co się dzieje, ale posłuszną mężowi, nie odważyłam się niczego przedsięwziąć bez jego woli (...) chętnie zajmę się tą sprawą o ile tylko król wyrazi na to swoją zgodę". Jej mediacja zapewne pomogła, gdyż 2 stycznia zaprzestano walk, a 25 marca 1503 r. podpisano 6-letni rozejm. Litwa traciła w całości ziemie: czernihowską i siewierską, księstwa wierchowskie, wschodnią część Kijowszczyzny, północną i południową część Smoleńszczyzny i znaczną część Zadnieprza. Zdobyła jedynie (jak pisze Tadeusz Korzon) "6 zamków najlichszych, których niepodobna odnaleźć na mapie".
 
Do ojca miała ogromny szacunek i miłość (pisała do niego listy, w których nazywała się: "Ja, służebnica i córka Twoja, podnóżek Twój", choć podpisywała się: "Królowa i wielka księżna") i choć sprawił jej wiele bólu oraz trosk, gdy wypowiedział wojnę jej mężowi (pisała w listach do Iwana: "Od wieków nie słyszano, żeby ojciec wojował z dziećmi", albo pytała: "Jak mam się pokazać na oczy teściowej mojej?"), była mu posłuszną, choć jednocześnie takie samo posłuszeństwo miała dla swego męża. Po zawarciu rozejmu, Iwan (jeszcze w 1503 r.) zwrócił się do córki z prośbą o poszukanie żony dla jej brata Wasyla, nawet wśród księżniczek "rzymskiego zakonu". Helena poprosiła o pomoc męża i ostatecznie przejrzeli kandydatury kilku księżniczek (sióstr Aleksandra, margrabianek brandenburskich i księżniczek francuskich). Wysłała do ojca listę nazwisk, z podaniem wieku kandydatki i wiadomości o ich urodzie. Nie wiadomo na ile ta pomoc przydała się Wasylowi. W grudniu 1503 r. małżonkowie ponownie wrócili na Wawel, a wiosną następnego roku wyjechali nad morze, do Gdańska. Helena była pierwszą królową Polski, która po 1466 r. (czyli po odzyskaniu Pomorza i dostępu do Bałtyku), zobaczyła Morze Bałtyckie. Żadna z jej poprzedniczek tego nie uczyniła (Sonka zmarła w 1461 r., choć Gdańsk był już w polskich rękach od 1454 r., to jednak nigdy nie wyjechała tak daleko na północ, zaś Elżbieta Rakuszanka w latach swej młodości najdalej gościła w Toruniu, gdzie urządzała zabawy, w oczekiwaniu na męża, Kazimierza IV Jagiellończyka, który - jeśli jechał w te strony - to przebywał albo w Malborku, albo w Gdańsku). Spędzała tam czas w otoczeniu patrycjuszek gdańskich. W drodze powrotnej para królewska odwiedziła Częstochowę i była na Jasnej Górze. Przez większość 1505 r. Helena przebywała na Wawelu, zaś król często ją opuszczał w nawale obowiązków (plany wyprawy na Mołdawię, sejm radomski etc. etc.). Wybuchł też konflikt na Litwie, pomiędzy Litwinami a Rusinami. Sprawa szła o godności rodziny Glińskich, którzy - według panów litewskich - zbyt urośli w siłę. Szczególnie niepokoił ich Michał Gliński, marszałek nadworny litewski, który był prawosławnym Rusinem, choć kształcił się w Niemczech i w Hiszpanii. Litwini obawiali się, aby tacy jak on nie wzięli nad nimi przewagi (król przecież już w 1505 r. odwołał z urzędu marszałka wielkiego litewskiego Jana Zabrzezińskiego - przywódcę stronnictwa litewsko-katolickiego, gdyż ten nie godził się na wyprawę do Mołdawii). Sprawa ta narastała, ostatecznie zakończyła się ona buntem Glińskiego i wypowiedzeniem posłuszeństwa królowi Zygmuntowi Jagiellończykowi w 1508 r. i oddaniem się Glińskiego "pod opiekę" Wasyla Moskiewskiego. Po klęsce tego powstania, ród Glińskich musiał uciekać do Moskwy, ale w późniejszych latach wielu z nich wracało do kraju, godząc się nawet na kilkuletnie więzienie, w zamian za odzyskanie praw i wolności (wspominając zaś czasy spędzone w Moskwie, jako najgorsze doświadczenie w ich życiu, gdzie nie tylko żadnych wolności, ale i podstawowych praw nie mieli). Gliński zaś - co należy mu przyznać - był twórcą polskiej husarii (1503 r.), najlepszej i najsilniejszej współczesnej jazdy świata (która przez ponad sto lat, aż do 1626 r. nie poniosła nigdy klęski w bitwie, a i tak największe jej zwycięstwo przyszło w roku 1683 r. gdy ocalono Wiedeń przed osmańską inwazją), a potem jego bratanica Helena Glińska, stała się matką Iwana IV Groźnego - pierwszego rosyjskiego cara.
 
Podczas sejmu radomskiego 1505 r. (na którym przyjęto Konstytucję "Nihil Novi" i zebrano w jeden statut kompendium wszystkiego prawa, opracowywanego w Polsce od wieków, wliczając tam przywileje szlacheckie - prócz tego z 1501 r. który przyznawał senatowi niepodzielne rządy nad krajem - prawo sądowe, prawo publiczne, prawo niemieckie, konstytucje sejmowe, przywileje przyznane Żydom etc. etc. Można wręcz stwierdzić, że tamta Polska była rajem dla szlachty i Żydów - którzy posiadali nawet oddzielne sądownictwo i byli zwolnieni z podatków, poza wyjątkowymi okolicznościami. Statut opracował kanclerz wielki koronny i od 1510 r. prymas Polski - Jan Łaski, stąd otrzymał on nazwę "Statutu Łaskiego". Od 1506 r. był on drukowany w drukarni krakowskiej Jana Hallera (z niemieckiego rodu von Hallenbergów), aby każdy prawnik w kraju mógł się z nim zapoznać i nie musiał samemu szukać wykładni prawa), król Aleksander już wówczas nie czuł się dobrze. Wkrótce potem zaniemógł. Dostał porażenia lewej połowy ciała i gdy jeszcze mógł, wezwał swego brata - Zygmunta, który był namiestnikiem Śląska i księciem głogowskim - by jak najszybciej przybył na Litwę. Ponieważ król był nieprawidłowo leczony (lekarz o nazwisku Baliński - Węgier używający nazwiska żony, obiecał wyleczyć Aleksandra w przeciągu dwóch tygodni, ale jego kuracja tylko pogorszyła zdrowie monarchy), stan króla mocno się pogorszył. Helena wypędziła Balińskiego i nie odstępowała męża na krok. W tym zaś czasie, w lipcu 1506 r. ponownie w granice Litwy wpadła 30 000 Orda, dowodzona przez dwóch synów chana - Batu i Bursztana. Znów łupili Litwę podjazdami i ściągali pojmany jasyr do kosza, założonego pod Kleckiem. Litwini nie chcieli zaś nigdzie się ruszyć bez króla, który dogorywał w Lidzie, choć zebrało się przy nim 7 000 rycerstwa. Gdy czambuł tatarski podszedł pod Lidę, nikt z zebranych nie chciał w to uwierzyć (że "bisurman" tak daleko poszedł), ale gdy podjazd litewski zniósł czambuł i przywieziono ścięte głowy tatarskie, rzucając je panom w Lidzie pod nogi - wtedy dopiero uwierzono. Król powierzył dowództwo hetmanowi Stanisławowi Kiszce, wojewodzie smoleńskiemu oraz (jego przeciwnikowi) Michałowi Glińskiemu. Niestety Kiszka też się rozchorował i pozostał w Nowogródku, a pełne dowództwo przejął Gliński.
 
 
 
 
Tatarzy mieli w koszu pod Kleckiem ok. 10 000 Perekopców, resztę "rozsypali" po Litwie w podjazdach. Jedne czambuły wracały z jasyrem do kosza na wypoczynek, inne wyruszały w ich miejsce. Gliński podszedł pod Kleck od południa (wspomagany przez jazdę nadworną - polską - Sędziwoja Czarnkowskiego), całkowicie zaskakując Tatarów. Potem przeprawił się przez rzekę Łanię z dwóch stron (między bagnami) i natarł na kosz, siejąc wśród nich panikę (5 sierpnia 1506 r.). W tej rzezi (bo nawet nie bitwie) zginęło kilka tysięcy Tatarów, reszta - widząc co się dzieje, szybko uciekła przez bagna na wschód (wielu Ordyńców również tam się potopiło), gdyż manewr okrążający w wyniku nadgorliwości prawej flanki, atakującej od wsi Babajewicze - która miała zamknąć kocioł od południa, gdy pierwsza zaatakuje lewa flanka i zepchnie Tatarów w tamtym kierunku - nie powiódł się, gdyż ci właśnie zaatakowali jako pierwsi i przez to wschodnia droga pozostała otwarta. Wśród poległych byli jednak obaj synowie chana. Po rozbiciu kosza, Gliński pozostał w nim, aby "zrobić Ordyńcom kuksańca" i czekał teraz jak poszczególne czambuły powracały z jasyrem pod Kleck i po kolei je rozbijał. To była masakra, zginęło łącznie ponad 20 000 Tatarów, prawie wszyscy wodzowie, a 3000 dostało się do niewoli (potem Zygmunt Jagiellończyk użył ich przy rozbudowie Zamku Wawelskiego). Wyzwolono 40 000 jasyru, a okoliczna rzeczka Łania z nadmiaru krwi, przybrała czerwony kolor i została przemianowana na Krasnystaw. Łatwiejszego zwycięstwa nie można było sobie wymarzyć, a Tatarzy sami po kolei podawali się Glińskiemu na tacy, wracając z łupem do obozu w którym ten już czekał. Uciekające niedobitki zniosła pod Kopylem i Piotrowicami księżna słucka - Anastazja (prawdziwa wojowniczka, zresztą kobiety wówczas w Polsce i na Litwie nie poddawały się ograniczeniom swojej płci i czasem podejmowały się męskich zadań, jak na przykład niejaka Rusinowska, szlachcianka która stworzyła bandę, ograbiającą podróżnych w Małopolsce. Powieszono ją w męskim ubraniu, w którym chodziła, wraz z kompanami - Osuchowskim i Mysowskim w 1505 r.). Król Aleksander - który w tym czasie powrócił już do Wilna - dowiedział się o zwycięstwie pod Kleckiem na kilka dni przed swą śmiercią. Wzniósł ponoć ręce do góry w podzięce Bogu i stracił przytomność. Już się nie obudził, zmarł 19 sierpnia 1506 r. (w piątą rocznicę swego wyboru na króla Polski), a jego jedynym następcą został teraz tylko Zygmunt Jagiellończyk (Władysław II wycofał się z walki o tron polski). Ale o nim (o reakcji chana tatarskiego na klęskę pod Kleckiem), jego włoskiej małżonce, pochodzącej z rodu Sforzów i całej tej mediolańskiej dynastii opowiem w kolejnej części.  

 
 
"ZDOBYŁEM CHORĄGIEW! NIE ZNAŁEM SWOJEGO MĘSTWA.
MACIE SZCZĘŚCIE CHAMY, ŻE NIE JESTEM W SZARŻY, ZDOBYŁEM CHORĄGIEW W TEJ BITWIE!" 😃
 
 
 
 
 
CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz