Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 kwietnia 2021

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. XXII

NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII

 
 

 
 

145 r. p.n.e.

GWAŁT NA WESELU

Cz. VIII

 
 

 
 
 BÓG Z ODLEGŁEJ KRAINY
Cz. VIII
 
 
 
 Po zwycięstwie fenicko-cylicyjskiej floty Persów pod Knidos (sierpień 394 r. p.n.e.), Lacedemończycy realnie utracili dominację na Morzu Egejskim, a tamtejsze małoazjatyckie greckie polis, w zamian za potwierdzenie ich wewnętrznej autonomii, ponownie znalazły się w orbicie wpływów "Króla Królów". Z nastaniem nowego (393) roku, perski satrapa Frygii - Farnabazos, wraz z ateńskim admirałem (prawdziwym autorem zwycięstwa pod Knidos) Kononem, wyruszyli z kontrofensywą w kierunku wybrzeży Lakonii, zatrzymując się jedynie na Cykladach (gdzie zostało wyznaczone centrum perskiego dowodzenia). Pojawiali się tam z hasłami wolności wszystkich Hellenów oraz wypędzali z tamtejszych polis spartańskich harmostów (swoistych namiestników, jakimi Sparta "zasiała" wiele greckich wysp i miast po swym zwycięstwie w Wojnie Peloponeskiej w 404 r. p.n.e.). Wszędzie głosili "niezależność" miast i wolność praw każdej z polis. Na Paros i Kytherze (wyspy leżącej na południe od Lakonii) osadzili perski garnizon. Następnie Farnabazos - na okręcie obładowanym złotem - popłynął do Koryntu, aby tam kupić lojalność Greków dla Króla Królów - Artakserksesa II. Ateńczykom również przekazał spore sumy na odbudowę murów, zniszczonych przez Lacedemończyków w 404 r. p.n.e. Tymczasem wojska spartańskiego króla - Agesilaosa zbliżyły się do Istmu, pragnąc zmusić Korynt, do ostatecznego porzucenia anty-spartańskiej koalicji. Zwycięzca spod Koronei (sierpień 394 r. p.n.e.) intensywnie atakował długie mury, biegnące pomiędzy Koryntem, a jego portem Lenachion, pragnąc zmusić Koryntyjczyków do porzucenia dotychczasowej polityki. Wsparcie miał dodatkowo zapewnione w Sykionie, mieście leżącym na północny-zachód od Koryntu, który nieustannie konkurował z nim o wpływy w Argolidzie i o dominację morską nad Zatoką Koryncką. Poddani tej nieustannej presji (i w dużej mierze osamotnieni) władający Koryntem oligarchowie, postanowili częściowo zmienić swoją politykę i wycofać się z tego konfliktu. Oczywiście nie wszyscy tego pragnęli, doszło wówczas do poważnych sporów w tej kwestii, a część oligarchów zamierzała nawet doprowadzić do zamachu stanu, aby zakończyć tę wyniszczającą ich miasto wojnę. Zamach się jednak nie udał, a jego członkowie zostali wyłapani i straceni. Lecz sam fakt, że w ogóle coś takiego w ogóle miało miejsce, bardzo zaniepokoił przywódców koalicji anty-spartańskiej (Ateny, Teby, Lokryda, Argos), którzy postanowili przeciwdziałać takim aktom w przyszłości. Za sprawą Argos, stworzono silny ruch opozycyjny w Koryncie, który na wiosnę 392 r. p.n.e. dokonał zamachu stanu, obalając tamtejszy oligarchat i instalując w Koryncie demokrację. Jednocześnie polityka tego polis została całkowicie podporządkowana Argos (dokąd obywatele Koryntu mogli nawet wnosić skargi na decyzje podejmowane przez nowe władze). Ci z oligarchów, którzy uniknęli masakry, zbiegli zaś do Sykionu, a Argos (aby jeszcze mocniej utrwalić swoje panowanie) nadało wszystkim mieszkańcom Koryntu własne obywatelstwo. Jednocześnie tak samo postąpiły nowe władze Koryntu, które także nadały obywatelstwo swojego polis Argiwczykom (była to tzw.: "isopoliteia" - czyli wzajemne przekazanie obywatelstwa).
 
Pragnąc jednak zrzucić z siebie podejrzenia o kolaborację z Argiwczykami, postanowiły nowe władze Koryntu ogłosić amnestię, na mocy której zbiegli z miasta oligarchowie i ich sprzymierzeńcy, mogli tu ponownie wrócić i znów się osiedlić. Tak też się stało, był to jednak krok nierozważny, jako że pałający żądzą zemsty (za masakrę sprzed kilku miesięcy) oligarchowie dopomogli teraz Agesilaosowi w zdobyciu i zniszczeniu przez niego długich murów, wiodących do portu w Lechajonie, dzięki czemu miasto zostało realnie odcięte od morza (lipiec/sierpień 392 r. p.n.e.), a Agesilaos przystąpił teraz do oblężenia samego portu. Mimo tych "sukcesów", w samym Lacedemonie zaczęły podnosić się głosy, że może należałoby już zakończyć tę wyniszczającą wojnę, która nie przynosiła żadnych widocznych i długotrwałych zysków, tym bardziej, że wzajemny konflikt Greków pozwolił Persom ponownie opanować małoazjatyckie polis, oraz sporą część wysp na Morzu Egejskim, a dominacja Sparty zaczynała się kruszyć, jak ciasto składane bogini Demeter na święto Tesmoforiów. Ateny już oficjalnie rozpoczęły nie tylko odbudowę murów miejskich i Długich Murów wiodących do Pireusu, ale również odbudowę floty (392 r. p.n.e.), zniszczonej w bitwie pod Aigospotamoi w 405 r. p.n.e. i coraz częściej słychać było stamtąd głosy nawołujące do odtworzenia dawnej ateńskiej hegemonii i potęgi morskiej. Jedyne, co mogło wówczas realnie radować Spartiatów, to było uwięzienie w Sardes admirała Konona (autora perskich zwycięstw), który stawał się już zbyt popularny w świecie greckim i którego posągi wystawiały te polis, które jawnie zamierzały zademonstrować swoją niechęć do Sparty (zaczęła się wręcz swoista rywalizacja na posągi, gdyż miasta pro-spartańskie wznosiły u siebie pomniki Lizandra, a ich konkurenci pomniki Konona). Dlaczego Tiribazos (satrapa Lidii) zdecydował się uwięzić wodza, który tak zasłużył się w walkach po stronie Persów? Na tym zaważył bowiem ów projekt pokoju, z którym posłowie z Lacedemonu przybyli do Sardes. Dotarli tam również Tebańczycy, Argiwczycy i Ateńczycy, których przedstawicielem był właśnie Konon. Tiribazos stwierdził wówczas, że Wielki Król przyjmie tylko takie warunki pokoju, których podstawą byłoby wyrzeczenie się przez Greków wszelkich pretensji do miast w Azji Mniejszej. Spartanie odrzekli, że gotowi są przyjąć te warunki, jednak stawiają własne, żądając by tamtejsi Grecy mieli zapewnioną wewnętrzną suwerenność. Tiribazos przystał na to, ale wówczas głos zabrał Konon, który miał stwierdzić że Ateńczycy nigdy nie zaakceptują powrotu małoazjatyckich polis na stałe pod panowanie Persów. Wówczas to satrapa nakazał uwięzić Konona, zaś stojącemu na czele poselstwa lacedemońskiego - Antalkidasowi, przekazał znaczne środki na odbudowę spartańskiej floty, mającej być przeciwwagą dla wpływów Aten na Morzu Egejskim (Konon w jakiś czas potem zdołał zbiec z Sardes i przedostał się na Cypr, do tamtejszego władcy Euagorasa, gdzie też ostatecznie zmarł ok. 390 r. p.n.e.).
 
 

 
Do zawarcia układu pokojowego ostatecznie wówczas nie doszło, gdyż Ateńczyków poparli Tebańczycy, Koryntyjczycy i Argiwczycy (ci pierwsi obawiali się, że w ramach haseł "autonomii" Spartanie mogą doprowadzić do rozwiązania federacji beockiej - której Tebańczycy przewodzili, zaś ci drudzy także obawiali się o swoje unie). Aby kontynuować proces pokojowy, Lacedemończycy zaprosili delegatów z Aten, Teb, Koryntu i Argos do Sparty, gdzie w zimie 392/391 r. p.n.e. miał się odbyć kongres pokojowy. Ponieważ Ateńczykom najbardziej zależało na utrzymaniu swej władzy na Lemnos, Skyros i Imbros i dlatego głośno protestowali przeciwko jakiejkolwiek "autonomii" miast Hellady, oficjalnie walcząc o greckie polis w Azji Mniejszej, przeto Lacedemończycy wyszli z propozycją, iż te trzy wymienione wyżej wyspy nie będą objęte zasadą autonomii i pozostaną pod ateńskim panowaniem. Tebańczykom zagwarantowano zaś nienaruszalność federacji beockiej (jednak pod warunkiem odłączenia się od niej miasta Orchomenos - leżącego na północy Beocji za rzeką Kefizos, które przeszło na stronę Spartan już w 395 r. p.n.e.). Jedynie Korynt i Argos miały powrócić do sytuacji politycznej, sprzed  zamachu stanu (z wiosny 392 r. p.n.e.), a wzajemne obywatelstwo miało być zniesione. Spartanie uważali bowiem cały Peloponez za swoją bezpośrednią strefę wpływów i nie zamierzali tolerować tam żadnych związków, które - choćby pośrednio - mogły być wymierzone w ich dominację. Co się zaś tyczy Greków z Azji Mniejszej, to ogólnie postanowiono, że powrócą oni pod perskie panowanie, lecz zachowają (bliżej nieokreśloną) "autonomię". Przekonano do tego również i ateńskiego posła - Andokidesa, który po powrocie do Aten przekonywał na Zgromadzeniu Ludowym swoich współobywateli do przyjęcia tego planu pokojowego, twierdząc, że Ateny są za słabe, aby mogły myśleć o samodzielnej i skutecznej rywalizacji ze Spartą, dlatego też potrzebują sojuszu z Persją, by dzięki niej odbudować swą flotę i spróbować ponownie zawalczyć o dominację w Helladzie. Jednak do Ateńczyków ta mowa nie dotarła i uznali oni Andokidesa winnym porzucenia sprawy Greków małoazjatyckich i skazano go na wygnanie. Ponieważ pokój odrzucili nie tylko Ateńczycy, ale i Koryntyjczycy oraz Ariwczycy (nie ma informacji co na ten temat wówczas postanowiono w Tebach), przeto pokój znów nie został zawarty, a obie strony wiosną 391 r. p.n.e. wznowiły działania wojenne (szczególnie, że Tiribazos utracił królewskie względy i gdy z początkiem roku przybył na dwór Artakserksesa do Sardes, już stamtąd nie wyjechał, a jego miejsce zajął wrogi Sparcie - satrapa Autofradates, zaś satrapą Jonii został mianowany - Strusas).
 
Agesilaos zdobył Lechajon (jesień 391 r. p.n.e.), gdzie zainstalował spartański garnizon. Wokół niego zebrała się spora grupka korynckich wygnańców, którzy radzili mu jak zdobyć samo miasto. Tymczasem do Azji został wysłany spartański wódz - Tibron, który dotarł do Efezu i stamtąd pustoszył okoliczne ziemie. Będąc pewnym siebie i traktując tę kampanię jako swoistą wyprawę karną, nie zadbał nawet o odpowiednie ubezpieczenie swego obozu i gdy w rejonie Achillejon oddawał się ćwiczeniom w rzucie dyskiem, dopadł go tam Strusas i zabił na miejscu, a jego wojsko przepędził do Efezu (następca Tibrona - Difrydas też niewiele tam zdziałał). W roku 390 p.n.e. zagrożony Korynt wezwał na pomoc - stojących w pobliskim Peiraion - najemnych ateńskich peltastów (lekkozbrojnych żołnierzy, głównie pochodzących z Tracji, wyposażonych w dwa oszczepy, miecz i lekką tarczę z drewna lub wikliny w kształcie półksiężyca) będących pod wodzą Ifikratesa. A w tym właśnie czasie przypadało święto Hyakinthiów w Sparcie, na które tradycyjnie udawali się mieszkańcy miasta Amyklaj. Miasto to leży na Peloponezie w Lakonii, ale obywatele Amyklaj mieli prawo uczestniczyć w święcie, nawet jeśli przebywali za granicą, dlatego też Agesilaos oddelegował z własnych sił 600 hoplitów, którzy mieli ochraniać zdążających do Sparty Amyklaidów. I właśnie wówczas postanowił uderzyć Ifikrates ze swoimi peltastami, który dopadł Lacedemończyków w okolicach Sykionu i... doszczętnie ich rozbił. Według Ksenofonta zginęło wówczas około 250 Spartiatów (pozostali zawrócili z Amyklaidami do portu Lechajon), ale to wystarczyło, aby wywołać ogromne przygnębienie w samej Sparcie, w której ciągle zmniejszająca się liczba pełnoprawnych obywateli (Spartiatów) była bardzo poważnym problemem. Ksenofont pisał więc: "Ponieważ do takiego nieszczęścia nie przywykli jeszcze Lacedemończycy, wielka żałoba panowała w całym wojsku lakońskim". Agesilaos wysłał kolejny oddział, któremu polecił maszerować nocą, a za dnia odpoczywać, aby uniknąć szyderstw za strony mieszkańców Mantinei i innych mijanych arkadyjskich miast. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli i ateńskie siły dowodzone przez Kalliasa (przy wsparciu Ifikratesa) opanowały spartańskie garnizony w Ojnoe, Sidus i Krommion (390 r. p.n.e.). Cała kampania istmijska wydawała się być przegraną, choć w rękach Agesilaosa pozostał port Lechajon, oraz wsparcie, jakie udzielił mu Sykion.
 
 
 
 
Inną sprawą był konflikt, jaki w tymże roku wybuchł na Cyprze. Otóż tamtejszy władca - Euagoras, już od dawna uważał się na niezależnego od władzy Króla Królów i zaczął nawet bić własne złote monety z sylabicznym zapisem starocypryjskim: "Król Euagoro" i głową Heraklesa na awersie, oraz kozłem (odnoszącym się do imienia króla) na rewersie. Rezydując w swej stolicy - Salaminie cypryjskiej, zdołał podporządkować swej władzy prawie całą wyspę, jedynie trzy miasta - Amatus (południe), Soloi (północny-zachód) i Kition (południowy-wschód) zdołały zachować niezależność. Teraz właśnie te trzy miasta, zwróciły się z prośbą do Króla Królów o wsparcie i ochronę. Wokół wyspy operowała nieliczna flota Sparty, ale to Ateńczycy odpowiedzieli na apel trzech polis i skierowali tam swoją nowo zbudowaną flotę (zatrzymali ją jednak Spartanie i zmusili do odwrotu). Doszło wtedy do swoistego "chocholego tańca", gdyż ci (Spartanie), którym zależało na wsparciu Euagorasa i wyrwaniu go spod dominacji Persów, nie pomagali Cypryjczykom, natomiast ci (Ateńczycy), którzy mieli układ z satrapą Lidii Autofradatesem - który to otrzymał rozkaz od króla Artakserksesa stłumienia buntu cypryjskiego - wysłali Euagorasowi swoją pomoc (zablokowaną ostatecznie przez Spartan). Tak więc Autofradates otrzymał rozkaz zdławienia buntu, a pomagać miał mu w tym satrapa Karii - Hekatomnos. Nic jednak nie trzymało się tu kupy, gdyż Autofradates był zajęty walką ze spartańskim wodzem Difrydatesem, operującym w rejonie Efezu, Hekatomnos wspierał bunt Euagorasa (wysyłając mu nawet pieniądze na jego kontynuowanie), Spartanie udawali że nic się nie dzieje i zajęci byli utrzymaniem dominacji na Peloponezie, oraz resztek swej hegemonii w Helladzie, Ateńczycy zaś wysłali swą flotę w północne rejony Morza Egejskiego, gdzie zajęli Bizantion (Bizancjum), a także rozpoczęli zbieranie "dobrowolnych datków" na potrzeby wojenne od tamtejszych polis (kto nie chciał płacić, tego miasto puszczano z dymem). Następnie Trazybulos (ów sławny odnowiciel demokracji ateńskiej, który w 403 r. p.n.e. wypędził z Aten tyranów Kritiasza - będących na usługach Sparty, a w 401 r. p.n.e. zgotował tym, którzy uciekli z miasta, krwawą łaźnię w zdobytym Eleusis) wyruszył teraz na południe, gdzie równie ochoczo ściągał daniny z tamtejszych miast. Ostatecznie zarzucił kotwicę u ujścia Eurymedonu.
 
Rok 389 p.n.e. rozpoczął się najazdem (przez Zatokę Koryncką) Agesilaosa na Akarnanię (aby zmusić ją, do zawarcia sojuszu ze Spartą). Wysłano również flotę na Hellespont, w delu zablokowania dostaw zboża znad Morza Czarnego, przez Bizantion do Aten, ale Ateńczycy również posłali tam swoją flotę pod dowództwem sławnego Ifikratesa (który rozbił spartańską morę pod Sykionem), a ten zwyciężył i zabił lacedemońskiego wodza - Anaksibiosa. Niewiele lepiej radził sobie Difrydates w Azji Mniejszej, choć udało mu się porwać córkę i zięcia satrapy Strusasa i zażądał za nich okupu (taka to była już wówczas wojna na tych terenach, która głównie sprowadzała się do pustoszenia wiosek, nakładania danin i porywania ludzi dla okupu). Ateńczycy wysłali ekspedycję na wyspę Eginę (leżącą nieopodal Attyki), aby ukrucić działalność tamtejszego spartańskiego harmosty - Eteonikosa, namawiającego Eginetów do pirackich rajdów na Attykę. Co prawda spartańska flota pod wodzą Teleutiasa odpędziła flotę ateńską, ale większa część ateńskich hoplitów pozostała na wyspie (zabrała ich dopiero kolejna wyprawa, mająca już tylko wymiar ratunkowy). W 388 r. p.n.e. młody król Sparty - Agesipolis I najechał Argolidę, pragnąc zmusić Argos do porzucenia związku z Koryntem. Argiwczycy wystąpili z propozycją pokoju, ale Agesipolis odrzucił ich warunki i dalej łupił Argolidę. Jednak gdy doszło do trzęsienia ziemi na tych terenach i znaki wróżebne zaczęły świadczyć na niekorzyść Spartan, dopiero wówczas młody król zarządził odwrót. Co prawda tą akcją niczego nie zyskano, ale przynajmniej dano świadectwo, że nawet ponosząc klęski, Sparta wciąż jest na tyle potężna, aby nadal dominować na Peloponezie. A tymczasem stacjonujący na południu Azji Mniejszej Trazybulos, zmuszając tamtejsze miasta do opłacania się na wojnę z Persami, jednocześnie zachowywał się niesprawiedliwie i okrutnie. Zmusił na przykład mieszkańców Aspendos do zapłacenia "dobrowolnej opłaty" na cele wojenne, a potem zezwolił swoim żołnierzom dokonać gwałtów i rabunków w tym mieście. Pałający żądzą zemsty Aspendejczycy, napadli nocą na jego obóz i pozbawili go życia (388 r. p.n.e.). Tak oto zginął sławny ateński dowódca, co odnowił demokrację w swoim polis, która z czasem (począwszy od lat 70-tych IV wieku p.n.e.) została otoczona swoistym kultem, niczym odrębna religia (modlono się np. do posągu bogini "Demokrati" ustawionego na Zgromadzeniu Ludowym) a ustrój polityczny Aten w IV wieku p.n.e. znacznie różnił się od tego, który wprowadził tam Perykles w wieku V p.n.e., (ale to jest już opowieść na zupełnie inny temat).
 
 

 
Wojna utknęła więc w martwym punkcie i żadna ze stron nie była w stanie zakończyć jej sukcesem w ciągu najbliższych miesięcy, a konflikt ten znów zapowiadał się na długie lata. Jednak Grecy, po krwawych doświadczeniach Wojny Peloponeskiej, nie chcieli już drugiego konfliktu na taką skalę, tym bardziej, że powodowało to wzrost potęgi perskiej. Zakończyć tę wojnę pragnął również Artakserkses i to z dwóch powodów. Po pierwsze chciał mieć wolną rękę do ostatecznej rozprawy z Cyprem Euagorasa, a po drugie... chciał mieć wolną rękę do ostatecznej rozprawy z Egiptem faraona Achorisa. Dlatego też polecił satrapie Lidii - Tiribazosowi (który w tymże 387 r. p.n.e. zastąpił Autofradatesa i Strusasa, wracając na swoją starą satrapię), przyjąć posłów, wysłanych przez zainteresowane pokojem greckie polis. Ten krok był również spowodowany zmianą orientacji królewskiej polityki, z pro-ateńskiej, na (po raz kolejny) pro-spartańską, zaś Autofradates i Strusas byli zdeklarowanymi wrogami Lacedemonu. Z ramienia Sparty do Sardes udał się lacedemoński nauarcha (dowódca floty) Antalkidas, natomiast Ateny posłały tam dwóch posłów - Epikratesa i Formisiosa (którzy ponoć zupełnie sobie nie radzili, a nawet dopuścili się zniewagi samego monarchy - gdyż osobiście przybył on do Sardes - porywając z jego haremu dwie kobiety). Ostatecznie zostali zmuszeni do podpisania układu pokojowego (wypracowanego głównie pomiędzy Antalkidasem a Tiribazosem), który brzmiał następująco: "Król Artakserkses uważa za sprawiedliwe, by polis w Azji należały do niego, a z wysp Klazomenaj i Cypr, pozostałe helleńskie polis, i małe, i wielkie, mają pozostać autonomiczne, oprócz Lemnos, Imbros, Skyros, gdyż te, tak jak za dawnych lat, powinny należeć do Ateńczyków. Jeśli któraś z dwóch stron zawierających pokój tych warunków nie przyjmie, to ja z pomocą tych, którzy owe warunki chcą przyjąć, będę z nią wojował i na lądzie, i na morzu, i okrętami, i pieniędzmi". Był to pokój haniebny, narzucony przez Persów i w zasadzie podważający wszystko to, co dotąd udało się Grekom odzyskać, począwszy od 490 r. p.n.e. i pierwszej perskiej wyprawy na Helladę, pod wodzą Datysa i Artafernesa. Sto lat później powracali Grecy (z małymi wyjątkami) właściwie do punktu wyjścia, a monarchia perska miała znów pełne prawo celebrować swój wielki sukces. Ateńczycy, którzy początkowo opierali się podpisaniu takiego pokoju, zostali do tego zmuszeni, gdy flota Sparty (wystawiona za perskie pieniądze) zniszczyła (387 r. p.n.e.) ateńskie okręty, stacjonujące w Hellesponcie (flota Ifikratesa).
 
 

 
Z początkiem 386 r. p.n.e. zawezwano do Sardes przedstawicieli innych greckich polis i odczytawszy im tekst układu pokojowego, zmuszono ich do jego podpisania. Pokój ten został nazwany przez starożytnych "Pokojem Królewskim", a współcześnie nazywany jest "Pokojem Antalkidasa" - od imienia spartańskiego posła, który był współautorem tej greckiej hańby. W jego wyniku bowiem, Persowie ponownie opanowywali ziemie (bogate i ludne miasta) Azji Mniejszej, które dotąd były niezależne (od czasów wielkiej panhelleńskiej wyprawy z lat 479/478 p.n.e.). Pokój dawał także Persom prawo mediacji w konfliktach toczących się w samej Grecji, czyli tym samym zyskiwali możliwość mieszania się do wewnętrznych spraw Hellady i Hellanów (co dotąd było nie do pomyślenia). Nic dziwnego, że król Artakserkses II, mógł z dumą stwierdzić, że tym oto pokojem wygrał to, co zbrojnie utracili jego przodkowie - Dariusz i Kserkses. Nic dziwnego więc, że zaraz też rozpoczął atak na Cypr (386 r. p.n.e.), gdzie armia perska (pod wodzą Orontesa i Tiribazosa) po pięciu latach walk, ostatecznie pokonała władcę wyspy - Euagorasa i choć pozwolono mu zachować władzę, to jednak musiał od tej pory ponownie uznać zwierzchnictwo Króla Królów i porzucić wszelkie myśli o niezależności. W tym samym czasie (ok. 385 r. p.n.e.) Persowie zdobyli wspierający Euagorasa i także zbuntowany przeciw władzy Króla Królów - Tyr. Teraz pozostała do rozwiązania jeszcze jedna, za to niezwykle istotna kwestia - niezależny Egipt, który od dawna już był solą w oku Artakserksesa i właśnie (po ostatecznym rozwiązaniu konfliktu z Grekami) postanowił on rozprawić się z królestwem piramid faraona Achorisa, dokąd to teraz się przeniesiemy.
 
 
 
 
 
 
CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz