Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 kwietnia 2021

DZIENNIKI ZBRODNIARZA - Cz. XIII

CZYLI OPIS I KOMENTARZ

DO DZIENNIKÓW JOSEPHA GOEBBELSA

 
 

1926

 

DZIENNIKI DLA JOSEPHA GOEBBELSA

od 8 LISTOPADA 1926 r.

do 21 LIPCA 1928 r.

Cz. V

 
 

 
 
"WIARA GÓRY PRZENOSI"
 
 
 
11 LISTOPADA 1926 r.
 
 
 Wraz ze starym dziennikiem zaczynałem właściwą walkę w okręgu Ruhry i w tym miejscu go zakończę. Z tym dziennikiem rozpoczynam walkę w Berlinie – jaki będzie koniec??? (9 listopada Hitler mianował Goebbelsa gaulaiterem Berlina. Nie było to łatwe zadanie, gdyż tamtejsza komórka NSDAP była nieliczna i w dużej mierze zinfiltrowana przez policję, zaś komuniści i socjaliści mieli tutaj swoje silne organizacje)
 
We wtorek rano Karl, Viktor i Fritz Hastedt (funkcjonariusze NSDAP w Elberfeldzie) odprowadzili mnie na dworzec. Pies Benno siedział na peronie i wył. 
 
W Berlinie zaraz na kwaterę. Dobrze trafiłem. Mieszkam u poczciwego Steigera. W samym środku tego ogromnego miasta, na Potsdamerstraße, a jednak cicho jak w kościele. Dobrze jest tu być. Mój szef biura nazywa się Gutsmiedl (Franz Gutsmiedl). Bawar. Dobroduszny, dzielny, niespecjalnie mądry, ale jako przedstawiciel organu wykonawczego znakomicie nadający się do wykorzystania. (...) 
 
Wczoraj u Bechsteinów na obiedzie. Był tam szef i odnosił się do mnie bardzo miło. Po jedzeniu byliśmy ze sobą parę godzin, opowiadał o 9 listopada 1923 roku i ja poznałem cały wielki tragizm tego człowieka. To jest twórczy umysł, o ambicjach na historyczną miarę. Taksówką przez Berlin. Jeszcze go zobaczę, zanim odjedzie. Po południu i wieczorem konferencja za konferencją. To jest Berlin. Miasto inteligencji i asfaltu. Już go mam powyżej uszu ze wszystkimi jego kłótniami. Wczoraj wieczorem opracowanie decydującego przemówienia na dzisiejsze zgromadzenie generalne. 
 
Dzisiaj od wczesnego rana znowu pilna praca. W południe na obiedzie z Gregorem Straßerem. Musieliśmy sobie wiele powiedzieć i wierzę, że tu w Berlinie zbliżymy się do siebie. Dzisiaj po południu znowu narada za naradą. Następnie wieczorem rozstrzygające zgromadzenie generalne w Spandau. Od tego wszystko zależy. Jak wygram na nim, to wygram w Berlinie. Jestem całkowicie gotów, w prawdziwie bojowym nastroju. A więc do dzieła! 
 
 
 
12 LISTOPADA 1926 r.
 
 
 Bitwa skończona, zwyciężyłem na całej linii. Hauenstein, ten szpiclowaty kontrkandydat, wczoraj wieczorem chciał terroryzować i wysadzać w powietrze, a dziś jego ludzie musieli opuścić salę, wyszło 50 osób. Pozbyłem się wiecznych pieniaczy i krytykantów. Teraz można zabrać się do pracy. Jestem pełen nadziei i pewny zwycięstwa. (...) Jutro sobota! Tęsknię za jakąś dobrą kobietą!
 
 
 
15 LISTOPADA 1926 r.
 
 
 (...) Wczoraj po południu szef i Maurice (Emil Maurice - członek NSDAP, kierowca Hitlera, jeden z pierwszych członków SS - z numerem 2. Wraz z Hitlerem siedział w twierdzy Landsberg w 1924 r. Podejrzewany o żydowskie pochodzenie, został w 1934 r. usunięty z partii) tu z wizytą. Do tego Daluege (Kurt Daluege - członek NSDAP, w latach 1926-1928 dowódca SA, od 1930 w SS, w latach 1942-1943 zastępca protektora Czech i Moraw, po wojnie skazany na karę śmierci i powieszony w Czechosłowacji). Schweitzer i dr Straßer. Razem aż do późnego wieczora. Szef był bardzo miły. Wszyscy zachwyceni. Jest taki ujmujący wobec mnie. Kiedy on mówi, wszyscy milczą. Umie przedstawić każdą sprawę we właściwym świetle. (...)
 
 
 
28 LISTOPADA 1926 r.
 
 
 (...) Wtorek rano. Z szefem omówienie spraw organizacyjnych i programowych. Po obiedzie samochodem do Kettwig. Tam w małej knajpie konferencja na temat SA. Wieczorem Hitler wyjeżdża. Ja z Terbovenem (Josef Terboven - od 1928 gauleiter NSDAP w Essen od 1940 r. namiestnik Rzeszy w Norwegii. Popełnił samobójstwo po kapitulacji Niemiec), Karlem Kaufmannem i Wagnerem (Josef Wagner - od 1928 r. gauleiter Westfalii, w 1934 r. gauleiter Śląska. Usunięty z NSDAP na przełomie 1941/1942 r. po odmowie wyrzeczenia się chrześcijaństwa i wystąpienia z Kościoła. Stracony po zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 r.) do knajpy. Do cna przesiąknięty nienawiścią i rewolucją. Aż do późnej nocy razem z Kaufmannem w jego pokoju. Opowiada mi o łajdactwach Elbrechtera. Elbrechter jest przestępcą seksualnym. Wewnętrznie triumfuję. Tak go postrzegałem od zawsze. (...)
 
 
 
 13 GRUDNIA 1926 r.
 
 
 Wczoraj kongres okręgu. Ruch maszeruje. Było dwa razy więcej przedstawicieli niż ostatnim razem. Bardzo się ucieszyłem. Moje przemówienie przetoczyło się niczym lawina. Rzadko kiedy mówiłem tak dobrze. 
 
Natomiast sobota była szara, szara. Cały dzień pracowałem aż do późnej nocy. Praca to ostatnia pociecha. 
 
List od Else: pełen rezygnacji i smutku. I jednak słowa podzięki. Odpowiedziałem jej. Spytałem czy mógłbym ją zobaczyć na godzinę podczas Świąt Bożego Narodzenia. Ona jest taka biedna i opuszczona, że muszę ją jeszcze niejako lubić z litości. Jak twarde i potworne jest życie! 
 
 
 
 17 GRUDNIA 1926 r.
 
 
 (...) Sądzę, że wynalazłem nowy sposób przemawiania. Dokonuję coraz większej dematerializacji, zmierzając prosto w stronę stypologizowanej światopoglądowości. Mój sposób myślenia, przemawiania i pisania staje się coraz bardziej plastycznotypowy. Już nie widzę poszczególnych rzeczy, lecz jedynie to, co typowe. 
 
 
 
31 GRUDNIA 1926 r.
 
 
 Stary rok skłania się ku końcowi. Rozpoczyna się nowy! Wierzę i mam nadzieję! Stary przyniósł wiele bólu, trosk i kłopotów, ale mówmy szczerze, także wiele radości, postępu i spełnienia. Nowy chcę rozpocząć, wierząc w mój naród. (...) Poznałem nowych przyjaciół: przede wszystkim Schweitzera, Steigera i Daluegego. Jeden człowiek stał się dla mnie wodzem i drogowskazem: Adolf Hitler. Wierzę w niego tak, jak wierzę w przyszłość. (...)
 
 
 

 
 
CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz