Łączna liczba wyświetleń

sobota, 17 kwietnia 2021

MIEJSKIE LEGENDY, OPOWIADANIA I NIEZWYKŁOŚCI - Cz. VIII

CZYLI MAŁO ZNANE TAJEMNICE

I AUTENTYCZNE WYDARZENIA,

KTÓRE OSNUWA AURA BAJKOWOŚCI

I NIEPRAWDOPODOBIEŃSTWA

 

II

CZY LUKRECJA BORGIA

SYPIAŁA ZE SWYM OJCEM I BRAĆMI?

Cz. IV

 
 
 
 
 
 
MEDIOLAN SFORZÓW
Cz. III
 
 
 
"Namaszczam cię na królową olejem poświęconym w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Pokój z tobą. (...) Boże, korono Twoich wiernych, pobłogosław tę koronę, by służebnica Twoja, która ją będzie nosić, była ozdobiona licznymi cnotami. (...) Niech cię błogosławi i strzeże Bóg, który cię ustanowił królową nad narodem. (...) "Vivat regina! Vivat! Vivat!" - krzyczą tłumy, unosi więc głowę i uśmiecha się łaskawie. Największy z zaszczytów, najwspanialsza z ceremonii świata stała się udziałem jej, italskiej principessy z małego księstwa Bari. Jej, Bony Sforza d’Aragona" - fragment książki Haliny Auderskiej pt.: "Smok w herbie. Królowa Bona".
 
 
 
 W 1509 r. na sejmie w Piotrkowie, domagano się, by król Zygmunt oddalił swą kochankę - Katarzynę Ochstat zwaną też Telniczanką (od nazwy wsi Telnice na Morawach, gdzie miała przyjść na świat) i wreszcie się ożenił. Było to ważne dla faktu przetrwania dynastii Jagiellonów, która obecnie zamykała się na zaledwie trzech przedstawicielach: Zygmuncie Jagiellończyku panującym w Koronie i na Litwie, oraz jego starszym bracie - Władysławie II, królu Czech i Węgier i jego urodzonym w 1506 r. synu - Ludwiku. Tak więc, chcąc nie chcąc, Zygmunt został zmuszony do rozstania się z Telniczanką (którą też odpowiednio wyposażył i przekazał jej 1000 czerwonych złotych na zakup reprezentacyjnej kamienicy w Krakowie na ulicy Brackiej, noszącej nazwę: "Pod białą głową". Jednak krakowscy rajcy opatrzyli umowę kupna posiadłości wieloma zastrzeżeniami, zabraniającymi Katarzynie sprzedaży kamienicy - bez zgody ratusza - lub też przekazania jej np. małżonkowi lub dzieciom. Król przyznał też swej byłej kochance roczną pensję w wysokości 100 dukatów i znalazł dla niej odpowiedniego męża. Był nim burgrabia krakowski, starosta oświęcimski, kasztelan wiślicki i zarządca żup solnych w Wieliczce - Andrzej Kościelecki. W chwili ślubu w 1509 r. liczył on sobie 54 lata, zaś Katarzyna była odeń młodsza o lat 25. Sławny magnat zyskał co prawda młodą i piękną żonę, ale kosztowało go to wzgardę swej rodziny, która zarzucała mu, iż w zamian za królewskie względy i nowe stanowiska, pokusił się poślubić "królewską ladacznicę". Było to dla niego bardzo przykre, szczególnie gdy jego bracia - wojewoda inowrocławski Stanisław i kasztelan brzesko-kujawski Mikołaj - ostentacyjnie wychodzili z sali podczas obrad rady królewskiej, gdy on się na niej zjawiał. Mimo to małżeństwo Andrzeja i Katarzyny było zgodne i chyba szczęśliwe, doczekali się bowiem dwójki dzieci - syn zmarł jeszcze w niemowlęctwie, zaś córka Beata Kościelecka urodziła się już po śmierci ojca w 1515 r., i mówiono że odziedziczyła urodę po matce, jako że należała do najpiękniejszych kobiet swojego czasu. Andrzej jednak znany jest przede wszystkim, ze swej odwagi i dobroci, jakie okazał w 1510 r., gdy wybuchł pożar w żupach solnych w Wieliczce i gdy nikt nie chciał pomóc duszącym się z braku powietrza górnikom, wówczas to właśnie Andrzej Kościelecki w towarzystwie prawie 90-letniego rajcy krakowskiego, Niemca - Seweryna Bethmana, spuścił się w dół i wziął udział w akcji ratunkowej. Zmarł w 1515 r. wracając z Wiednia, po ciężkim szoku jakiego tam doznał, gdy cesarz rzymsko-niemiecki Maksymilian I Habsburg nie zaprosił go na ucztę wraz z innymi panami polskimi, motywując swoją decyzję tym, iż Kościelecki "był mężem nierządnicy". Wracając z Wiednia popadł w depresję i jednocześnie zaraził się na Śląsku czerwonką, na którą zmarł 6 września 1515 r. Marcin Bielski napisał o nim: "Człowiek zacny i przodków i swoimi zasługami wielki". Katarzyna Telniczanka otrzymała po nim duży spadek, a dodatkowo król przyznał jej jeszcze posiadłość Słomniki i Rakowice, a także - w 1517 r. - otrzymała zakupioną przez króla kamienicę przy ulicy Grodzkiej w Krakowie. Katarzyna Telniczanka zmarła w 1528 r. w Wilnie w wieku 48 lat).

W 1511 r. król Zygmunt zdecydował się ostatecznie poślubić węgierską szlachciankę - Barbarę Zapolyę (urodzoną w 1495 r.). Była ona przedstawicielką sławnego węgierskiego rodu, który miał ogromne ambicje polityczne i jawnie dążył do zdobycia korony królewskiej na Węgrzech po Władysławie II, (kosztem nawet jego syna Ludwika). Twórcą potęgi rodu, był Stefan (Istvan) Zapolya, który u boku króla Macieja Korwina zgromadził ogromny majątek (72 zamki na terenie całych Węgier, będące jego osobistą własnością, lub też dzierżawione, poza tym był właścicielem miasta Ebenfurt w Austrii, a w latach 1485-1490 pełnił funkcję królewskiego namiestnika w Wiedniu. Największy dwór i majątek rodu Zapolya znajdował się jednak w Trenczynie). Matką Barbary była zaś księżniczka cieszyńska Jadwiga, która wywodziła się z książąt mazowieckich (jako prawnuczka Aleksandry Olgierdówny, była Jadwiga daleką krewną Jagiellonów). Istvan i Jadwiga doczekali się razem czworga dzieci (dwóch synów i dwie córki), przy czym najmłodsza córka - Magdalena, zmarła w dość młodym wieku. Największą nadzieją rodu, był jednak pierworodny syn - Jan (urodzony w 1487 r.). Gdy trzy lat później umierał król Maciej Korwin, Istvan podniósł syna na ręce i rzekł do niego te oto słowa: "Gdybyś już był taki duży, to wybrano by cię teraz królem". Tron Węgier przypadł jednak Władysławowi Jagiellończykowi, a młody Jan musiał poczekać na kolejną okazję do zdobycia korony. Przez ten czas wyrósł na dzielnego młodzieńca, a ojciec zadbał o jego gruntowne wykształcenie (władał kilkoma językami) i starał się zaznajomić syna z drobnym węgierskim ziemiaństwem, tak, by potem wyrósł na jego przywódcę. Po śmierci ojca (1499 r.) obowiązek dbania o pomyślność rodziny spadła teraz na księżną Jadwigę, która w 1505 r. ośmieliła się nawet zaproponować królowi Władysławowi, by 18-letni Jan, poślubił 2-letnią królewską córkę - Annę. Ta propozycja była na dworze królewskim w Budzie odebrana jako niezwykle zuchwała, ale jednocześnie pokazywała ona wzrastającą siłę rodu Zapolya na Węgrzech. Król, pod wpływem swej małżonki - Anny de Foix-Candale, która skłaniała się raczej ku Habsburgom, odmówił księżnej, co omal nie doprowadziło do wybuchu wojny domowej na Węgrzech (określanej jako obrona Węgrów przed dworem będącym na usługach niemczyzny), ale w czerwcu 1505 r. w Budzie zawarto kompromis (jego gwarantem miał być Zygmunt Jagiellończyk), na mocy którego, jeśli król Władysław nie doczeka się męskiego potomka, tron zostanie przekazany w ręce "kandydata narodowego", w żadnym jednak razie nie mógł to być nikt obcy (chodziło głównie o niedopuszczenie do tronu Habsburgów). W październiku 1505 r. zebrany na polu Rakos węgierski sejm zatwierdził ów kompromis, tym samym unieważniony został traktat preszburski z 1491 r. na mocy którego Habsburgowie mieli dziedziczyć tron w Czechach i na Węgrzech, w przypadku braku męskiego następcy z rodu Jagiellonów. Oczywiście cesarz Maksymilian I nie mógł pogodzić się z tym faktem i rozpoczął krótką wojnę z Węgrami, która trwała do narodzin w lipcu 1506 r. królewskiego syna - Ludwika Jagiellończyka.
 
A tymczasem właśnie w Budzie w 1505 r. Zygmunt po raz pierwszy spotkał 10-letnią Barbarę, wówczas jeszcze dziecko. Lecz już w 1511 r. mariaż taki był traktowany zupełnie poważnie, tym bardziej, że przychylający się dotąd na stronę Habsburgów Zygmunt, został postawiony w trudnej sytuacji. Oto bowiem cesarz był naturalnym obrońcą i gwarantem oporu wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego - Albrechta Hohenzollerna, któremu kategorycznie zabraniał (jako księciu Rzeszy) składać hołd lenny polskiemu królowi, a jednocześnie wchodził w potajemne konszachty z wielkim księciem (gosudarem) Moskwy - Wasylem III (który w 1509 r. podporządkował sobie Republikę Pskowską, wysyłając doń swego namiestnika kniazia Oboleńskiego, zaś w styczniu 1510 r. ostatecznie zlikwidował odrębność Pskowa, wcielając go bezpośrednio do państwa moskiewskiego. Następnie przeprowadził tam wymianę elit, wypędzając znaczniejsze rodziny w głąb swego kraju, zaś w Pskowie osadzając - jak pisał Teodor Morawski - "z puszcz swoich niewolniczy lud moskiewski"). Teraz Wasyl szukał powodu ponownego rozpoczęcia wojny z Litwą i odebrania jej nie tylko Smoleńska, Witebska, Mścisławia i Połocka, ale również Kijowa i w tym celu sprzymierzył się z cesarzem Maksymilianem I oraz mistrzem Zakonu - Albrechtem Hohenzollernem. Nic więc dziwnego, że Zygmunt stracił ochotę na dalsze wspieranie Habsburgów. W styczniu 1511 r. we Wrocławiu (na tajnym spotkaniu) król Władysław Jagiellończyk wyraził swą zgodę na małżeństwo brata z Barbarą Zapolyą. W kwietniu tego roku, w Budzie raz jeszcze potwierdził swą zgodę, a intercyza ślubna spisana została w Krakowie 2 grudnia 1511 r. Dwór wiedeński dowiedział się o tej sprawie dopiero w listopadzie i choć cesarz natychmiast podjął próbę zablokowania tego mariażu (oferując Zygmuntowi rękę jednej z księżniczek Gonzaga z Mantui), nie był już w stanie tego osiągnąć (choć udało mu się uzyskać od chwiejnego króla Władysława, zwanego przez swych poddanych "Królem Dobze", cofnięcie swej zgody na ślub Zygmunta z Barbarą). 13 stycznia 1512 r. młoda szlachcianka opuściła swoje rodzinne posiadłości (jednocześnie zrzekając się wszelkich do nich praw, na korzyść swych braci) i udała się w drogę do Krakowa. W podróży towarzyszył jej biskup poznański - Jan Lubrański (założyciel sławnej Akademii Lubrańskiego w Poznaniu, konkurującej wówczas w poziomie nauczania z Uniwersytetem Krakowskim), kasztelan sandomierski Krzysztof Szydłowiecki (rówieśnik i przyjaciel króla Zygmunta, którzy razem z nim za młodu się wychowywł na tej samej zasadzie, co w Anglii król Henryk VIII i Karol Brandon), kasztelan poznański - Łukasz Górka i poeta Andrzej Krzycki. Prócz nich, Barbarze towarzyszyła jej rodzina: matka Jadwiga, brat Jan oraz książę cieszyński Kazimierz (jej krewny) z orszakiem 800 jeźdźców.
 
 

 
Podróż obfitowała w kilka przygód, jak choćby konieczność dłuższego postoju (3-dniowego) we wsi Mazowice nieopodal Krakowa, ze względu na szalejącą zadymę śnieżną. Król oczekiwał narzeczonej w Łobzowie (gdzie rozbito wielki namiot królewski), wraz ze swą siostrą, królewną Elżbietą Jagiellonką i Anną, księżną mazowiecką, oraz 10 000 zjechanego tam rycerstwa. Para spotkała się dopiero 6 lutego, a nową królową powitał mową łacińską i polską (Barbara znała nieco język polski dzięki matce) prymas Jan Łaski. Następnie Barbara przesiadła się do powozu królewskiego i tak wjechała do Krakowa. Tam powitali ją najpierw rektorzy i przedstawiciele Uniwersytetu, oraz władz miejskich Krakowa, a potem na Wawelu dworzanie. W imieniu chorego biskupa krakowskiego - Jana Konarskiego, młodą królową witał biskup przemyski - Maciej Drzewicki, który zapewniał ustawiczne modły do Boga "za szczęsne i w długim zdrowiu łaskawe panowanie z Królem Jego Mością". Koronacja jednak nie mogła się odbyć natychmiast, gdyż okazało się, że kancelaria królewska zgubiła... tekst opisu ceremoniału koronacyjnego i należało go czym prędzej odtworzyć. Ślub i koronacja odbyły się więc dwa dni później, 8 lutego 1512 r. w Katedrze na Wawelu. Honorowymi gośćmi byli (prócz rodziny panny młodej), również nuncjusz papieski oraz posłowie króla Czech i Węgier: biskup wrocławski - Jan Turzo i kasztelan pożoński - Ambroży Sarkany. Barbara wnosiła duży posag - 100 tys. czerwonych złotych, zaś za wesele zapłacił z własnej kieszeni krakowski bankier - Jan Boner (Johann Boner), za co król obdarzył go szlachectwem. Uczty, biesiady, tańce i turnieje rycerskie trwały przez kilka kolejnych dni (w szrankach stanęli rycerze, a pierwsze miejsce zajął Niemiec - Johann Rechenberger, zaś drugie Polak - Jan Tarło). 19 lutego król podpisał z rodziną swej nowej małżonki tajne przymierze, na mocy którego obiecywał im pomoc przeciwko ich nieprzyjaciołom, a oni również zobowiązali się we wszystkim wspierać Jagiellonów. Z okazji tego ślubu, wielu poetów dało popis swoim umiejętnościom i tak Andrzej Krzycki napisał: "Pieśń na koronację królowej Barbary" w której wychwalał piękno, cnotliwość i dobroć młodej królowej, zaś Paweł z Krosna napisał poemat mitologiczny, w którym Jowisz, zniecierpliwiony bezżennym stanem króla, poleca Merkuremu by ten skłonił go do poślubienia Barbary. Jan Dantyszek apelował zaś o udział ludu w "powszechnej radości pary monarszej", a Niemiec - Ehban Koch z Hesji wychwalał urodę panny młodej i porównywał ją do takich bogiń, jak Wenus, Junona czy Pallada.

Uroczony swą młodą małżonką i będący pod wpływem niedawno zawartego przymierza z Zapolyami, król Zygmunt (20 marca 1512 r.) napisał list do swego brata Władysława, w którym przestrzegał go przed pochopnym wspieraniem Habsburgów i umożliwianiem im zdobycia (poprzez małżeństwa dynastyczne) królestw Czech i Węgier, dodając iż: "Nie ulega wątpliwości, że gdy raz Niemców dopuści się do tych królestw już ich nigdy nie bedzie można wyrwać z ich rąk". A tymczasem czas uroczystości weselnych dobiegał końca i musiano powrócić do prozy życia oraz problemów jakie stawały przed oboma państwami (Polską i Litwą). Tego właśnie roku (1512) miał miejsce duży najazd tatarski, pod osobistym przywództwem chana Mengli Gireja. Kosz założyli Tatarzy w Busku i stamtąd rozpuścili czambuły po okolicy, docierając nawet do Lwowa i Przemyśla. Przeciw nim ruszyli hetmani: wielki koronny Mikołaj Kamieniecki i wielki litewski Konstanty Ostrogski, którzy dopadli ich (28 kwietnia) pod Łopusznem na Wołyniu. Tatarzy dysponowali siłą 27 000 Perekopców, a Polacy i Litwini zaledwie 6 000 pospolitego ruszenia. Bitwa zakończyła się jednak totalną klęską Tatarów, którzy stracili 8000 poległych, i 17 000 wziętych w niewolę. Wyzwolono 16 000 jasyru oraz zdobyto 10 000 koni. Poza tym w bitwie polegli kolejni dwaj synowie chana, a on sam - straciwszy prawie całą armię - musiał czym prędzej uchodzić na Krym. Było to jedno z największych zwycięstw odniesionych nad Tatarami, zaś chan po powrocie do Bakczysaraju, natychmiast poprosił o pokój. Zygmunt zgodził się nań, tym bardziej, że na horyzoncie już świtała kolejna wojna z Moskwą, która dokonywała ciągłych najazdów na pograniczne ziemie. Zawarłszy układ z Zygmuntem, Tatarzy skierowali się teraz przeciwko Moskwie, którą najechano jeszcze w owym 1512 r. podchodząc aż pod Riazań. W drodze powrotnej - zgodnie z zawartym układem - w Kijowie, oddali Tatarzy Polakom i Litwinom 1/3 łupów zdobytych na Moskalach. W takiej sytuacji 19 grudnia 1512 r. Wasyl III wypowiedział Litwie wojnę i wyruszył na Smoleńsk (na niewiele mu się to jednak zdało i po dwóch miesiącach oblężenia miasta, powrócił do Moskwy). Z nowym 1513 r. znów wszystkie ataki moskiewskie zostały powstrzymane (Smoleńsk, Połock, Witebsk, Kijów), a wojewoda kijowski rozpoczął kontrofensywę, wdzierając się w głąb państwa moskiewskiego (do Siewierzy).

Król tymczasem nie opuszczał swej młodej małżonki (zachwycony jej urodą, cnotą i łagodnością) i wraz z nią w marcu 1513 r. wyjechał do Poznania (gdzie też wyznaczył miejsce do złożenia hołdu lennego przez wielkiego mistrza Zakonu Albrechta Hohenzollerna, na które jednak ten nie przybył, wykręcając się koniecznością wyjazdu do Rzeszy). Tam też (w pałacu biskupim) narodziła się (15 marca) pierwsza oficjalna córka królewska, która otrzymała imię Jadwiga. Król uradowany tym faktem, pisał do biskupa Lubrańskiego: "Najjaśniejsza Królowa, małżonka Nasza najmilsza, urodziła Nam wczoraj córkę (...) Pan Bóg dał Nam córkę ze szczęśliwego porodu Jej Królewskiej Mości i Ją w dobrym stanie zdrowia zachować raczył. Dzieki za to Panu Bogu i Świętym Patronom naszym składamy i Waszej Miłości o tem ku pociesze oznajmujemy". Para królewska jednak długo nie cieszyła się córką, gdyż już z końcem maja Zygmunt musiał wyjechać na Litwę i zabrał tam ze sobą młodą żonę. Natomiast mała Jadwiga została w Poznaniu, pod opieką swej ciotki - królewny Elżbiety. W Wilnie (dokąd para królewska przybyła 11 sierpnia 1513, po ponad miesiącznym pobycie w Mielniku) miano werbować nowego rekruta i tworzyć plany wojenne, ale czas ten głównie schodził Zygmuntowi na igraszkach miłosnych ze swą małżonką, procesach sądowych (jak choćby sprawa Wawrzyńca Myszkowskiego ze Spytkowic, który przebił mieczem na polowaniu ostatniego księcia zatorskiego - Janusza V. Wawrzyniec usprawiedliwiał się, że prosił księcia, o by ten "przestał go krzywdzić" - chodziło o kwestie własności pobliskiego stawu i o to, że książę uniemożliwiał Myszkowskiemu czerpanie z tego tytułu korzyści finansowych, a ostatecznie nawet spuścił wodę z tego stawu, ostrzegając Wawrzyńca że teraz dopiero zacznie go krzywdzić. Zdesperowany szlachetka zaczaił się na księcia, gdy ten akurat polował i wbił mu miecz między łopatki. Król Zygmunt uniewinnił Myszkowskiego - wrzesień 1513 r., dając tym samym przykład swej miłości do ludu i dbania o poddanych, a księstwo zatorskie zostało przyłączone do Korony Polskiej) i polowaniach (czego akurat Zygmunt nie lubił, ale w tym przypadku uczynił wyjątek, jako że upolowaną zdobycz - żubra - wysłał w prezencie dla córki do Poznania).
 
 

 
Rok 1514 okazał się znamienny dla dziejów polsko-rosyjskich. Oto bowiem w lutym zawarto na Kremlu oficjalny sojusz, pomiędzy Świętym Cesarstwem Rzymskim a Wielkim Księstwem Moskiewskim, wymierzony przeciwko Polsce i Litwie, a cesarz zobowiązał się do pomocy Wasylowi w zdobyciu Połocka, Smoleńska i Kijowa (co ciekawe, w Moskwie wyobrażenia na temt stosunków panujących w Europie były dość dziwne. Na przykład gdy ojciec Wasyla - Iwan III nawiązał w 1488 r. kontakty z cesarzem rzymskim - Fryderykiem Habsburgiem, był przekonany że cesarz: "podlega królowi polskiemu wraz ze swą ziemią", czyli innymi słowy że Niemcy, Austria, Karyntia i Niderlandy podlegają Polsce, a ponieważ w listach Wasyla do Maksymiliana, ten pierwszy pisał o pomocy cesarza w walce z "niezwyciężonmi w polu" Polakami, trudno się dziwić że tak właśnie myślano). 8 czerwca 1514 r. gosudar wyruszył z Moskwy, na czele 80 000 wojska i 300 armat (obsługiwanych przez sprowadzonych z Rzeszy puszkarzy niemieckich) pod Smoleńsk. Król Zygmunt wyjechał z Wilna 22 lipca, zostawiając żonę pod opieką biskupa Macieja Drzewickiego i kierując się na przegląd wojska do Mińska (wcześniej jeszcze poseł królewski do cesarza Maksymiliana - Rafał Leszczyński otrzymał odpowiedź - 2 lipca, iż cesarz uznaje przynależność Gdańska i Elbląga do Rzeszy Niemieckiej, oraz optuje za "niezależnością" wielkiego mistrza od króla, choć powierza rozpatrzenie tej sprawy reichstagowi w Augsburgu. A poza tym Maksymilian miał pretensje do Zygmunta, iż ten "przywłaszczył" sobie herby Austrii, czyli herby, które Zygmunt odziedziczył po swej matce - Elżbiecie Habsburg). Szykowana odsiecz dla Smoleńska trwała jednak za długo i wojewoda Jurij Sołłohob, nie mając żadnych szans na dalszą obronę miasta, musiał skapitulować (30 lipca 1514 r.). Wcześniej jednak wojewoda Sołłohob, episkop Warsonofij, kniaziowie, bojarowie, mieszczanie i czerń, wysłali do Wasyla oświadczenie, że poddadzą się pod jego władzę, pod warunkiem jednak, iż zaręczy im, że pozostawi wszystko na miejscu i przy dawnych prawach. Wasyl oczywiście podpisał takie oświadczenie, a wtedy (31 lipca) cały tłum ludności Smoleńska złożył mu poddańczą przysięgę. Zaraz też złamał dane wcześniej słowo, przeprowadzając wywózki miejscowej elity i zastępując ją ludźmi przysłanymi z Moskwy i całkowicie uległymi carowi. Wojewoda Sołłohob zaznaczył jednak, że pragnie opuścić Smoleńsk i wyjechał na Litwę. Ale gdy dotarł do Mińska, został oskarżony o zdradę i oddanie Moskalom tej strategicznej twierdzy, będącej bramą zarówno w kierunku Wilna, jak i Moskwy. Został więc skazany na karę śmierci i ścięty toporem. Wkrótce potem Moskale zdobyli Mścisław (poddał się bez walki), Krzyczew i Dubrownę.

A tymczasem w Mińsku król szykował znaczną armię (16 000 lekkiej jazdy litewskiej, 14 000 ciężkiej i lekkiej jazdy polskiej pod dowództwem Jana Świerczowskiego i Wojciecha Sampolińskiego, 3000 zaciężnej piechoty i 3000 żołnierzy armii "prywatnych" - wystawionych przez magnatów: Tarnowskiego, Tęczyńskiego, Pileckiego, Kmitę, Zborowskiego i Myszkowskiego) oraz ochotników. Razem jakieś 40 000 żołnierzy. A tymczasem prawdziwy autor sukcesu pod Smoleńskiem - Michał Gliński (twórca polskiej husarii z roku 1503, w 1506 r. odniósł świetne zwycięstwo nad Tatarami pod Kleckiem, a w 1508 r. zbuntował się przeciwko królowi ze względu na wzrastającą nienawiść panów litewskich i ostatecznie uznał się za poddanego Wasyla moskiewskiego), który to przekonał do kapitulacji wojewodę Sołłohoba, Warsonofija oraz lud smoleński, wyrabiając w nich przeświadczenie potęgi moskiewskiej - teraz został przez gosudara odesłany na dalszy plan (a potem wtrącony do lochu), zaś namiestnikiem Smoleńska został mianowany Iwan Czeladnin. Pokrzywdzony Gliński zaczął szukać możliwości kontaktu ze swoimi dawnymi przyjaciółmi i rozważał krok powrotu na Litwę, pragnąc się dowiedzieć ile by go to musiało kosztować i czy nie straciłby przy tym życia. Podobnie postąpił episkop Warsonofij, który widząc jak Wasyl łamie dane przez siebie słowo i wywozi całe rodziny smoleńskie w głąb państwa moskiewskiego, wysłał do króla swego bratanka - Waśkę Chodyjna z propozycją powrotu Smoleńska pod władzę Zygmunta i zapowiadał że mieszkańcy ułatwią mu zdobycie tej twierdzy.  Niestety Warsonofij nie docenił agentów Wasyla, którzy przechwycili tę wiadomość i tym samym, prawosławny biskup Smoleńska został wywieziony do Moskwy, gdzie go stracono, a jego miejsce zajął - przysłany przez Wasyla - archimandryta monasteru Czudowskiego - Josif. A tymczasem wojska królewskie ruszyły w kierunku Smoleńska. Część żołnierzy (wraz z królem) pozostała (na wypadek klęski) w twierdzy Borysów, zaś 30 tysięczna armia ruszyła dalej na Wschód. Przeciwko nim wyszedł ze Smoleńska Iwan Czeladnin z 80 000 wojska i szybko przekroczył Berezynę. Tam doszedł go wódz naczelny litewski Konstanty Ostrogski i 27 sierpnia zmusił do cofnięcia się znad Berezyny, a 1 września również znad Bobra i Druci. Czeladnin postanowił wycofać się za Dniepr, do Orszy. Tam też podszedł Ostrogski i 8 września 1514 r. rozpoczęła się krwawa bitwa pod Orszą. Bitwa ta, zakończyła się całkowitym zwycięstwem strony polsko-litewskiej, a straty rosyjskie sięgały ok. 30 może nawet 40 000 poległych i ok. 20 000 jeńców. W polskie ręce dostał się cały obóz Czeladnina, a do niewoli trafił także i sam wódz naczelny Iwan Czeladnin (a prócz niego również 10 innych dowódców). Zastosowana w bitwie taktyka, zwana również "starym urządzeniem polskim" (hufiec czelny - ciężka jazda na czele, hufiec walny - ciężka jazda w tyle, hufiec posiłkowy - lekka jazda, używana jako odwód w zmieniającej się sytuacji) okazała się być mistrzowska, a pancerne rycerstwo polskie (Świerczowskiego i Sampolińskiego) obalało całe szeregi nieprzyjaciela jednym uderzeniem kopi. Największe jednak spustoszenie w szeregach Moskali siała artyleria polska, ukryta w pobliskim lesie. Zdobyto 20 000 koni (które rozdano pomiędzy żołnierzy), rosyjskie armaty, sztandary, skrzynie pełne srebrnych monet i futer (tak, iż po bitwie żołnierze bardziej przypominali niedźwiedzie, niż ludzi, otuleni w sobole lub kunie futra ze złotogłowiem). Jeńców wysłano do Borysewa, a następnie do Wilna. Tam, król zostawił co znacniejszych (do wykupu) a resztę wysłał po zamkach i kazał trzymać pod strażą. Potem posłał ich po Europie, gdzie bardzo szybko rozeszła się wiadomość o zwycięstwie pod Orszą. Moskiewscy jeńcy wysłani zostali na pokaz do Budy, Wenecji, Rzymu, Paryża i do Wiednia (tam jednak cesarz polecił ich uwolnić i... przez Hamburg odesłał do Moskwy).
 
 
 
 BITWA POD ORSZĄ
(1514)




Po tym zwycięstwie, otwartą została droga na Smoleńsk, pod który Ostrogski podszedł (po drodze ponownie powróciły do Rzeczpospolitej Dubrowna, Krzyczew i Mścisław - a książę tego ostatniego - Michał Iżesławski wysłał do króla list, w którym długo tłumaczył się ze swej decyzji poddania miasta Moskalom). Smoleńsk jednak nie zamierzał skapitulować, a na murach twierdzy wywieszono członków konspiracji episkopa Warsonofija, którzy mieli otworzyć przed wojskami królewskimi bramy miasta. Próbowano szturmować twierdzę, ale ostatecznie Ostrogski zarządził odwrót (walki pod Smoleńskiem kosztowały go więcej ofiar... niż liczyły polskie straty w bitwie pod Orszą, które były nieliczne). I tak już zostało, Smoleńsk (zdobyty przez wielkiego księcia litewskiego Witolda w 1404 r.), pozostał przy Moskwie aż do 1611 r. kiedy ponownie odbili go Polacy/Rzeczpospolitanie. 30 października 1514 r. król powrócił do Wilna, w ramiona swej małżonki (Andrzej Krzycki napisał wówczas dwa poematy.  Pierwszy o Barbarze, jako Penelopie, oczekującej we łzach i trwodze na swojego Odysa, który w glorii zwycięstwa powraca z kampanii moskiewskiej. Drugi zaś, będący przestrogą co do Habsburgów, ukazujący ich jako mącicieli i wrogów kraju, a jednocześnie podkreślający że na Wschodzie, pod Orszą "pękł pierścień nieprzyjaciół Polski"). Wojna jednak trwała dalej, ale po Orszy zapał cesarza Maksymiliana do wspierania Wasyla znacznie osłabł i postanowił on porzucić sojusz z Moskwą, by ponownie dogadać się z Zygmuntem. W lutym 1515 r. wystąpił z propozycją zorganizowania zjazdu w Lubece, z udziałem królów Polski i Węgier (zjazd miał dotyczyć krzywd, doznanych jakoby przez Zakon Krzyżacki ze strony Polski), na co Zygmunt nie odpowiedział, a polecił jedynie gdańsko-elbląskiej flocie kaperskiej przechwytywać wszystkie statki płynące do Lubeki, na pokładzie których znaleźliby się moskiewscy posłowie. Cesarz rozważał również, w przypadku odmowy króla przyjazdu na zjazd w Lubece, stworzenie wielkiej koalicji złożonej z Austrii, Zakonu Krzyżackiego, Moskwy, Zakonu Inflanckiego (Kawalerowie Mieczowi), Danii, Brandenburgii, Saksonii i Mołdawii. Król (dowiedziawszy się o tym projekcie) napisał do papieża, że napastnicy: "już przepisali podział, co komu przypaść powinno z państw naszych". Był to jeden z projektów rozbioru ziem polskich, który w tamtych czasach nie miał jeszcze żadnych szans powodzenia, aczkolwiek próby takowe były podejmowane. Po zwycięstwie pod Orszą cesarz uświadomił sobie mimo wszystko, że Polski i Liwy nie sposób podbić, nawet przy tak dużej koalicji i porzucił swe plany (to samo twierdziła caryca Katarzyna II w dwieście sześćdziesiąt lat później, gdy Rzeczpospolita była już jedynie przygasłym cieniem swej dawnej świetności, a mimo to wciąż twierdziła, że Polaków nie sposób podbić orężnie. Lepiej ich niszczyć od środka, korumpować elity, fałszować monetę, zasiewać wzajemną wrogość, niszczyć poczucie jedności - tylko w taki sposób można będzie zapanować nad Polakami).

4 lutego 1515 r. para królewska powróciła do Krakowa, a rodzice znów mogli ujrzeć swą córkę, która wówczas miała już prawie dwa lata. Królowa Barbara w tym czasie znów była w ciąży, a Zygmunt bardzo pragnął narodzin syna i starał się zbytnio nie niepokoić żony podróżami oraz polityką. A planował już pewne zmiany polityczne, które polegały na porzuceniu sojuszu z Janem Zapolyą i ponownego ułożenia stosunków z cesarzem (do tego kroku usilnie namawiał go także brat - Władysław, który był zwolennikiem zjazdu monarchów w Lubece). Zygmunt jednak (ustami Krzysztofa Szydłowieckiego mianowanego w owym 1515 r. kanclerzem wielkim koronnym w miejsce biskupa Drzewickiego, zwolennika Zapolyów) zdecydowanie odrzucił plan zjazdu w Lubece i zgodził się dopiero, gdy posłowie cesarscy zaproponowali zmianę miejsca spotkania na Pożon (Bratysławę). Wybór miejsca spotkania nie był wcale bez znaczenia, gdyż liczyła się kwestia prestiżu i bezpieczeństwa monarchów, a Pożon leżał przecież na Węgrzech. Cesarz też zgodził się na to miejsce, choć dodał, że osobiście nie pojawi się w Pożoniu i wyśle tam swego pełnomocnika, kardynała Gurku - Mateusza Langa, zaopatrzonego we wszelkie prerogatywy. Król, jak już raz dał słowo że przyjedzie na spotkanie, to nie był w stanie go złamać i twierdził że pojawi się w Pożoniu "choćby cesarz wyznaczył na pełnomocników ludzi najniższego stanu", gdyż "nic tak nie przystoi królowi jak łamanie danego słowa". Zygmunt, wychowany przez matkę (Elżbietę Habsburzankę) w duchu szlachetnych zasad rycerskich i chrześcijańskiego miłosierdzia, a jednocześnie szacunku do Cesarstwa i cesarza, był tym samym zbyt idealistyczny i nie mógł pojąć, że skuteczna polityka, polega również na uderzeniu od czasu do czasu pięścią w stół i umiejętności powiedzenia "Nie!" 5 marca 1515 r. pozostawiając swą brzemienną małżonkę w Krakowie, wyjechał król w towarzystwie 1500 świty (zarówno żołnierzy, jak i panów z Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego) w podróż do Pożonia. Ten wyjazd i jednoczesne zbliżenie z Habsburgami, bardzo nie podobał się królowej Barbarze, która pisała listy do Zygmunta, by ten "nie odbiegł od niej ciałem i duszą" (zapewne myślała że sojusz z cesarzem może coś zmienić w ich związku i że król przestanie ją kochać, zdradzi a może nawet porzuci. Myliła się jednak, król bardzo ją kochał i nawet podczas uczt i turniejów w Wiedniu, w otoczeniu wianuszka pięknych pań z cesarskiego dworu, Zygmunt słał listy do Barbary [zachowały się dwa listy królowej do króla i... dwadzieścia listów jego do niej, pisanych z Wiednia] zastanawiając się jaką wybrać mamkę dla ich dziecka i prosząc jednocześnie, by królowa dbała o swoje zdrowie - bowiem bardzo wówczas liczył na narodziny syna i następcy tronu). Król jej odpisywał: "Usilnie prosimy aby Wasza Królewska Mość co dzień idąc do kościoła na nabożeństwo, krótko tam bawiła, a czasem także dla odpoczynku umysłu i ruchu ciała przechadzała się z Najmilszą Siostrą Naszą (Elżbietą) po ogrodzie Naszym lub w innym jakimkolwiek przyjemnym miejscu (...) Nam się coraz bardziej przykrzy, ponieważ wyjeżdżając, nie myśleliśmy wcale, że się tak przedłuży". 1 lipca 1515 r. królowa Barbara urodziła drugą córkę - Annę. Król jednak odpisał na jej listowne przeprosiny z tego powodu iż: "Usilnie prosimy Waszą Królewską Mość (...) aby najmniejszej podejrzliwości nie przypuszczała względem tego (...) że wydała na świat córkę".

W Pożoniu natomiast, prócz uczt i turniejów, prowadzono rozmowy na temat przyszłości dynastii Jagiellonów i Habsburgów. Króla Zygmunta reprezentowali tam kanclerz Krzysztof Szydłowiecki, biskup przemyski Piotr Tomicki i wojewoda wileński Mikołaj Radziwiłł, króla Węgier: kardynał Ostrzyhomia Tomasz Bakócz i kilku innych, zaś cesarza: kardynał Gurku Mateusz Lang, Jan Mrakeś z Noskowa i dyplomata Johann Cuspinian. Strona polska domagała się od cesarza, by ten zmusił Wasyla III do oddania Litwie Smoleńska, zdjęcia banicji z Gdańska i Elbląga oraz wywarcia presji na wielkiego mistrza, celem złożenia przez niego hołdu lennego królowi polskiemu, zgodnie z traktatem toruńskim z 1466 r. W zamian Zygmunt godził się, by do Zakonu Krzyżackiego przyjmowani byli jedynie Niemcy (co było ustępstwem względem traktatu, na mocy którego Polacy mieli mieć zapewnioną połowę miejsc zakonnych, a tego właśnie obawiali się Niemcy z Rzeszy i z Prus). Pełnomocnicy cesarza starali się doprowadzić do zniesienia powinności lennej Zakonu względem Polski, co też doprowadziło do (bardzo nielicznych w wykonaniu Zygmunta, będącego raczej człowiekiem spokojnym i umiarkowanym) wybuchu królewskiej złości, gdy 20 maja 1515 wzburzony Zygmunt nazwał cesarza (w obecności kardynała Langa) wiarołomcą, który mimo wcześniejszych obietnic, nie był w stanie nawet dojechać na zjazd. Twierdził też, że powinien teraz być w Krakowie, u boku swej brzemiennej małżonki, a nie tu, w Pożoniu tracić czas na jałowe rozmowy z wysłannikami Maksymiliana. Jego determinacja okazała się skuteczna i jeszcze tego samego dnia uzgodniono tekst traktatu o pokoju i przyjaźni, na mocy którego cesarz oficjalnie wypowiadał traktat zawarty z Moskwą i zobowiązywał się do nieudzielania pomocy Zakonowi Krzyżackiemu, uznając zależność wielkiego mistrza od Polski (dodano tylko, że w razie konfliktu, cesarz będzie pełnił funkcję pośrednika pomiędzy obiema stronami). 22 maja przedstawiciele Maksymiliana wyjechali do Hainburga (gdzie przebywał cesarz), aby przedstawić mu tekst traktatu, a Zygmunt w Pożoniu czym prędzej chciał już jechać do Krakowa i jedynie prośby jego brata Władysława powstrzymały go przed tym krokiem. Tymczasem odpowiedź cesarza odwlekała się, co poczytywano za brak szacunku do obu Jagiellonów (być może był to też taki element dyplomatycznej gry, mającej w jakiś sposób wpłynąć na Zygmunta i Władysława, ale wydaje się że prawdziwym powodem braku odpowiedzi i przyjazdu cesarza, był po prostu... brak pieniędzy. Cesarz - świecki przedstawiciel całego chrześcijaństwa, nie miał środków, by pokazać się równie okazale, co obaj królowie z ich orszakami, i aby zdobyć potrzebne fundusze, musiał zadłużyć się w banku rodu Fuggerów - któremu za ową pożyczkę przyznał tytuły hrabiów Rzeszy). Ostatecznie uzgodniono, że spotkanie trzech monarchów odbędzie się na równinie Hart pod specjalnie z tej okazji wkopaną gruszą. Cesarz i król Węgier mieli przybyć w lektykach, zaś król Polski na koniu. 16 lipca 1515 r. doszło do owego spotkania pod gruszą, a trzej monarchowie padli sobie w ramiona (Władysław nawet popłakał się ze wzruszenia). Maksymilian zaprosił obu królów do Wiednia (co wywołało lekką konsternację, jako że cesarz słynął z tego, że czasem więził posłów, którzy przynosili mu złe wieści, lub z których władcami nie chciał się porozumieć). Ostatecznie jednak pierwszy zgodził się na wizytę Zygmunt, wierząc w szczere i szlachetne uczucia cesarza (Zygmunt był typowym idealistą, zupełnie nie przystającym do realiów świata polityki, choć z drugiej strony wzajemne sympatie i antypatie również odgrywają duże znaczenie w dyplomacji i polityce, a tym gestem król Zygmunt bez wątpienia wywarł silne, pozytywne wrażenie na cesarzu).
 
 
 SPOTKANIE TRZECH MONARCHÓW 
POD GRUSZĄ NA RÓWNINIE HART
(1515)




Uroczysty wjazd do Wiednia odbył się 17 lipca 1515 r., i choć pogoda nie dopisała (padał rzęsisty deszcz) bez wątpienia humory trojgu monarchom dopisywały. Cesarz wyprawił wspaniałą ucztę na cześć gości (na którą nie został zaproszony Andrzej Kościelecki), a 19 lipca w języku Cycerona Maksymilian wygłosił oficjalne powitanie obu monarchów, tłumacząc swój brak decyzji i spotkania przedłużającą się wojną z Francją, a jednocześnie namawiał obu Jagiellonów do zorganizowania krucjaty antytureckiej. 20 lipca podpisano traktat adopcyjny Ludwika Jagiellończyka, który odtąd stawał się "synem" cesarza (miało to zapewnić Habsburgom dziedziczenie na Węgrzech i w Czechach w przypadku przedwczesnej śmierci młodego królewicza, jednocześnie też umożliwiało młodemu Ludwikowi staranie się w przyszłości o tron Cesarstwa Rzymskiego). Zaś 22 lipca ratyfikowano układ pożoński z 20 maja, na mocy którego cesarz uznawał pokój toruński z 1466, a co za tym idzie zależność wielkiego mistrza i Zakonu Krzyżackiego od króla Polski, zdejmował banicję z Gdańska i Elbląga, a król Zygmunt rezygnował z wymogu przyjmowaniu Polaków do Zakonu. Można więc powiedzieć że dyplomacja królewska odniosła w Wiedniu spory sukces, załatwiono bowiem drogą dyplomatyczną wiele spornych kwestii, które dotąd wydawały się nie do przezwyciężenia. Tego samego dnia (22 lipca) odbyły się także podwójne zaślubiny: cesarza Maksymiliana (56 lat) z córką Władysława - Anną (12 lat), której co prawda w Wiedniu nie było, ale ślub per futuro mimo wszystko się odbył, oraz Ludwika Jagiellończyka (9 lat) z Marią Habsburg (10 lat), córką królowej Hiszpanii - Joanny i Filipa, księcia Burgundii. Pomiędzy zaś władcami zapanowała prawdziwa "braterska miłość" i do końca swego życia (1519 r.) cesarz Maksymilian będzie się wyrażał o Zygmuncie i Władysławie w samych superlatywach. W tym przypadku idealizm Zymunta odniósł sukces, gdyż swą postawą zdołał przekonać cesarza, że nie jest nieszczery, ani nie ma żadnych ukrytych, złych intencji. To spowodowało że panowie naprawdę się polubili (cesarz ofiarował królowi pięknego, białego ogiera, zaś Zygmunt Maksymilianowi sobolowe futra - być może była to owa zdobycz spod Orszy 😉). Oczywiście cesarz także odniósł sukces w Wiedniu, a było nim chociażby przekonanie do swojej polityki kanclerza Szydłowieckiego i biskupa Tomickiego, którzy stali się teraz na krakowskim dworze rzecznikami zbliżenia z Habsburgami. Należy też pamiętać, że w sprawie Zakonu, cesarz nie podjął żadnego realnego działania i nie zmusił wielkiego mistrza, do złożenia hołdu lennego Zygmuntowi, a stan swoistego zawieszenia w tym temacie, trwał do śmierci cesarza w 1519 r. po czym Albrecht - ufny w pomoc nowego cesarza Karola V, doprowadził swym uporem do wybuchu wojny Zakonu z Polską (1519-1521), która nie przyniosła rozwiązania i dopiero Marcin Luter namówił Albrechta, by ten porzucił katolicyzm i przyjął luteranizm, oraz zrzucił płaszcz zakonny i ogłosił się świeckim księciem. Oczywiście nie mógł tego uczynić, bez poparcia króla polskiego, dlatego też 10 kwietnia 1525 r. złożył Zygmuntowi hołd lenny w Krakowie i uznał się, oraz swoich potomków za lenników Korony Polskiej i przysięgał wiernie służyć Rzeczypospolitej, tak, jak przystało na dobrego poddanego księcia oraz "miłośnika pokoju". Należy też pamiętać, że zjazd wiedeński i jego postanowienia, były szeroko komentowane w całej Europie, gdyż ich decyzje mogły wpłynąć na politykę wielu dworów. Nawet oddalony na swej Wyspie Henryk VIII żywo interesował się decyzjami zapadającymi w Pożoniu i w Wiedniu (o czym już kiedyś pisałem). I rzeczywiście, temat zaprowadzenia powszechnego pokoju chrześcijańskiego zaczął nabierać tempa, gdy 4 sierpnia 1515 r. prymas Jan Łaski, na polecenie króla Zygmunta, wysłał manifesty pokojowe do władców prawie całej chrześcijańskiej Europy "osaczonej przez schizmatycką Moskwę od wschodu i mahometańską Turcję od południa".

Władysław i Ludwik opuścili Wiedeń 2 sierpnia. Zygmunt wyjechał dopiero 6 sierpnia (powódź zerwała most na Dunaju). W drodze powrotnej wysłał do żony list, w którym pisał: "Za łaską Bożą przylecimy, aby nacieszyć się najmilszym dla nas obliczem Waszej Królewskiej Mości". 19 sierpnia w wielkiej radości wjechał do Krakowa, ale okazało się, że królowa leży na łożu w boleściach. Stan jej pogarszał się z każdym dniem i trwało tak do końca września. 30 dnia tego miesiąca, królowa poczuła się lepiej i nawet wstała z łoża by pochwalić się sobą małżonkowi. Nie na długo jednak trwała wzajemna radość, gdyż już 1 października stan Barbary uległ znacznemu pogorszeniu, a na drugi dzień królowa już nie żyła przy wielkiej boleści Zygmunta. Była królową zaledwie trzy lata i osiem miesięcy, zmarła w wieku 20 lat, pozostawiając dwie córki - Jadwigę i Annę, nad którymi opiekę król powierzył żonie swego przyjaciela Krzysztofa Szydłowieckiego - Zofii Szydłowieckiej , a sam w wielkim żalu wyjechał do Niepołomic odciąć się od świata.
 
 
 

 
 
 
CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz