Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 7 czerwca 2021

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. XX

NIM JESZCZE

NAD KONSTANTYNOPOLEM

ZAŁOPOTAŁ ZIELONY

SZTANDAR MAHOMETA






I

JAK AZJATKA Z AFRYKANEREM

(CZYLI PIERWSZA "BIZANTYJKA"

NA RZYMSKIM PALATYNIE)

Cz. XIX






"ŻEGLARZ STYKSOWYCH WÓD"



 W roku, w którym cesarz Marek Aureliusz Antoninus Karakalla ponownie opuszczał Rzym, by udać się nad Dunaj - gdzie granicę niepokoił tamtejszy lud Karpów, który przy wsparciu innych plemion: Kwadów, Markomanów i Hasdingów zrzucił rolę rzymskiego klienta i rozpoczął ataki na rzymskie terytoria za Dunajem (Dacja) - Imperium Rzymskie dysponowało 33 legionami. W najbardziej zagrożonych, naddunajskich prowincjach stacjonowało: Recja (dzisiejsza Szwajcaria i część południowych Niemiec) - 1 legion, Noricum (rejon Bawarii i zachodniej Austrii) - 1 legion, Pannonia Superior (Austria, zachodnia część Węgier) - 1 legion, Pannonia Inferior (Węgry, oraz północna część Słowenii i Chorwacji) - 3 legiony, Dacja (Rumunia) - 2 legiony, Mezja Superior (Serbia) - 2 legiony i Mezja Inferior (część Rumunii i Bułgarii) - 2 legiony. Tak więc cała Armia Dunaju za panowania Septymiusza Sewera i Antonina Karakalli liczyła 12 legionów (czyli ok. 70 000 żołnierzy). Jednak taka wojna związana była również z potwornymi wydatkami, dlatego też, aby zdobyć na nią fundusze, cesarz Karakalla postanowił przeprowadzić... reformę monetarną. Polegała ona na wprowadzeniu do obiegu podwójnych denarów, w których wartość srebra była mniejsza od wcześniejszych dwóch tego typu monet razem wziętych. Pozwoliło to zgromadzić fundusze potrzebne na prowadzenie wojny, ale jednocześnie była to kontynuacja procesu psucia rzymskiej monety na bieżące potrzeby polityczne, która potem przyczyni się do ruiny gospodarczej Imperium w połowie III wieku. Co prawda obywatele Imperium - niechętnie, bo niechętnie - ale zaakceptowali nowy pieniądz, który otrzymał nazwę "antoninianów", jednak większy problem był z ludami zza rzymskiego świata, a szczególnie tych, co posiadały status "sprzymierzeńców". Ci bowiem niezbyt chętnie przyjmowali antoniniany, zdając sobie sprawę że pieniądz ten jest znacznie gorszy od denarów, w których poprzednio otrzymywali zapłatę.

Tak więc po wprowadzeniu reformy w życie (realnie antoniniany wejdą do obiegu dopiero w 215 r.) Antonin Karakalla wyruszył nad Dunaj, na spotkanie z Karpami i ich sojusznikami. Najpierw zatrzymał się w mieście Novae nad Dunajem w Mezji Inferior, potem jednak przeniósł się do Tracji, do Filipopolis (Płowdiw), gdzie bardziej skupił się na urządzaniu igrzysk, niż toczeniu działań wojennych (które nad Dunajem realnie prowadził prefekt gwardii pretoriańskiej - Marek Opeliusz Makrynus - późniejszy cesarz). Imperator zaś zajmował się głównie zabawą: organizacją igrzysk w Filipopolis, a także stworzeniem dwóch nowych formacji - macedońskiej i spartańskiej falangi. Sam też ogłosił się nowym Aleksandrem Wielkim, zaś te dwie formacje, miały być jego łącznikiem pomiędzy tamtym, a obecnym światem. W trakcie tej wyprawy oczywiście towarzyszył mu cały jego dwór, oraz matka - Julia Domna, która jako "Venus Victrix" ("Wenus Zwycięska") ukazana została na monetach. Cesarz powierzył jej również prowadzenie swojej kancelarii (żadna inna Rzymianka przed nią nie zajmowała się nigdy przyjmowaniem cesarskiej korespondencji i choć np. Liwia używała pieczęci Augusta oraz czytała niektóre listy, a Pompeja Plotyna - żona Trajana - również miała dostęp do części cesarskiej korespondencji, to jednak aż do czasów Karakalli, nigdy żadnej kobiecie w rzymskich dziejach nie powierzono stanowiska oficjalnego cesarskiego sekretarza). Cesarz co prawda lubił się popisywać swoją wytrzymałością żołnierską i odpornością na trudy, pogodę i urazy, jednak ta wojna niewiele go już obchodziła i powierzywszy dowództwo Makrynusowi, opuścił Filipopolis i udał się na Chersones, z zamiarem dalszej przeprawy na azjatycki brzeg cieśniny. Mniej więcej w tym samym czasie postanowił też utworzyć kolejną prowincję, wydzielając z Hispania Tarraconensis niewielki skrawek terytorium i tworząc tam czwartą hiszpańską prowincję (do trzech już istniejących: Tarraconensis, Betyki i Luzytanii) o nazwie: Antoniniana (dzisiejsza hiszpańska Galicja). Miało to miejsce w 214 r. gdy cesarz przygotowywał się do przeprawy na drugi brzeg Chersonezu. Notabene okręt, którym podróżował, został uszkodzony, a Karakalla musiał się ratować, płynąc dalej na małej łódce.




Gdy dotarł do Azji, w Troadzie, na zgliszczach dawnego Ilionu, złożył ofiarę cieniom Priama, Hektora i Achillesa, a następnie wyprawił wspaniały pogrzeb jednemu ze swoich sług, który zmarł w czasie przeprawy (potem niektórzy historycy twierdzili, że celowo go uśmiercił, aby właśnie powtórzyć ową uroczystość, jaką Achilles odprawił nad grobem Patroklesa). Cesarz wówczas przebywał gównie w otoczeniu żołnierzy swej gwardii i z pozostałymi dworzanami spotykał się tylko oficjalnie. W jego otoczeniu nie było też zbyt wielu kobiet. Nie brał sobie na noc żadnej nałożnicy, co niestety rodziło komentarze nad postępującą impotencją władcy. Być może coś było na rzeczy, jako że Karakalla z Troady udał się do Pergamonu, gdzie nocował w sławnej świątyni Eskulapa (greckiego Asklepiosa), w której to bóg uzdrawiał właśnie nocą. A skoro tak uczynił, zapewne miał ku temu swoje potrzeby. Potem wycofał się na zimę do Nikomedii, gdzie spędzał czas głównie na organizowaniu igrzysk (sam brał w nich udział jako woźnica w wyścigach rydwanów, oraz jako gladiator w igrzyskach munera). Całą zimę (214/215 r.) szkolił też swoje dwie falangi, a wiosną szykował nową wojnę z Partami na Wschodzie (w tym celu kazał zatrzymać, przebywającego wraz z rodziną w Rzymie, króla - Chosroesa I, czym spowodował zrzucenie przez Armenię rzymskiego zwierzchnictwa w 214 r.). W tym właśnie celu przyłączył do Rzymu okręg Edessy w Mezopotamii (213 r.). Wiosną 215 r. cesarz wyruszył do Antiochii - jednego z największych miast starożytnego Wschodu. Zbudowana na wyspie, na Orontesie, Antiochia, od czasów rządów Antoninów i Sewerów znacznie się rozrosła. Obecnie zajmowała obszar podchodzący aż pod górę Silpion i posiadała wiele wspaniałych zabytków (jak na przykład przestronną Agorę, wiodącą od wyspy ku południowi, Nimfeum - czyli świątynię wszystkich nimf, leżącą na wschód od Agory, Teatr Wielki znajdujący się nieopodal tejże świątyni, ogromny posąg Apolla w gaju cyprysowym - temu bogu poświęconym, pełnym licznych źródeł, drzew i krzewów, a znajdującym się w dzielnicy Dafne - czyli na owej wyspie, oraz Koloseum - wzorowane na tym rzymskim). Piękne to było miasto, przestronne o szerokich, widnych i czystych ulicach, zapewniających w zimie jak najwięcej słońca, zaś latem orzeźwiającego chłodu (już Juliusz Cezar bardzo miło wspominał pobyt w Antiochii, szczególnie  w miesiącach letnich, właśnie ze względu na panującą tu przestrzeń i przyjemny wiatr, wiejący prosto od morza). Karakalla przybywszy tutaj, nadał Antiochii prawa kolonii rzymskiej i rozpoczął dalsze, zakrojone na szeroką skalę prace budowlane.

Następnie (jesienią 215 r.) udał się do Egiptu, do wymarzonej Aleksandrii, miasta noszącego nazwę najsławniejszego władcy, którego cesarz podziwiał i do którego starał się upodobnić. Zresztą Karakalla marzył też o odrodzeniu Imperium Aleksandra Wielkiego i połączeniu Rzymu z Partią (w tym celu wysłał do króla Wologazesa VI propozycję poślubienia jego córki, tak, aby zrodzone z tego małżeństwa potomstwo mogło władać tymi dwoma imperiami. Jednak Wologazes odrzucił tę propozycję, co tylko przekonało cesarza do planu wznowienia z Partami nowej wojny). Antonin Karakalla głosił, iż pragnie odwiedzić Aleksandrię, gdyż jego marzeniem jest ujrzeć miasto Aleksandra, a poza tym pragnie zadać pytanie bogu Serapisowi w jego tutejszej Świątyni, która pełniła również rolę wyroczni. Aleksandryjczycy bardzo się uradowali na zapowiedź przybycia cesarza do ich miasta i natychmiast poczęli przygotowywać wszystko na uroczystość powitania. Spodziewano się zapewne jakichś nowych przywilejów (np. zwolnień podatkowych) i dalszej rozbudowy miejskiej infrastruktury, podobnie jak cesarz uczynił to w Antiochii. Tym bardziej, że Aleksandria była miastem wyjątkowym, miastem poświęconym samemu wielkiemu Aleksandrowi (którego uważano przede wszystkim za boga), dlaczego więc cesarz miałby postąpić inaczej, niż uczynił to w Antiochii czy nawet w Nikomedii. Aleksandrię przyozdobiono więc na powitanie imperatora z niezwykłym przepychem, ozdobiono ją kwiatami i girlandami, rozsiewano wszędzie wonne zapachy i dym z kadzideł. Gdy Karakalla wkraczał do miasta, ludność obsypała go kwiatami, a muzycy i śpiewacy popisywali się swymi wokalnymi umiejętnościami. Wszędzie też czuć było miły zapach rozlanych wonności, co miało sugerować, jakoby sam bóg wkraczał w mury swego miasta. Cesarz udał się najpierw do Świątyni Serapisa, gdzie złożył liczne ofiary ze zwierząt (w tym z byków), następnie skierował się do grobowca Aleksandra Wielkiego, przy którym zdjął swój płaszcz, pas, pierścienie oraz wszystko inne, co tylko miał kosztownego - i złożył to jako ofiarę dla wielkiego króla. Nocą urządzono ucztę dla mieszkańców, gdzie nikomu nie szczędzono ni jadła, ni wina.


 

Na drugi dzień cesarz wydał polecenie, aby wszyscy młodzi mężczyźni w mieście zebrali się na pobliskiej równinie, gdyż pragnie on wybrać sobie żołnierzy, do projektowanej, trzeciej falangi - zwanej "aleksandryjską". Zebrano się więc - zgodnie z życzeniem władcy - na podmiejskiej równinie, gdzie młodzież męska, w towarzystwie swych rodzin, ustawiła się w szpaler, oczekując pojawienia się cesarza. Gdy ten się zjawił, podchodzi do każdego, witał się z nim i krótko rozmawiał, po czym szedł dalej, niektórym sprawdzał wzrost, innym badał mięśnie, dla każdego zaś miał miłe słowo. Rozradowana młodzież - będąca zapewne jeszcze na kacu po wczorajszej nocy - nie zauważyła jednak, że w tym samym czasie cały rejon został otoczony wojskiem, którego kohorty - wolnym, aczkolwiek stanowczym krokiem - podchodziły zbyt blisko zgromadzonej tam młodzieży. Gdy żołnierze znaleźli się w bezpośredniej odległości od stojących w szpalerze młodych mężczyzn, wówczas Karakalla wydał rozkaz... do ataku. Tak rozpoczęła się rzeź, która nie miała sobie równej w rzymskich dziejach. Pytanie brzmi, dlaczego cesarz skazał tych młodzieńców na śmierć? Odpowiedź jest prosta, choć powód ten może wydawać się nierozsądny, a mianowicie - władza (i to każda władza) wiele może znieść, opozycję, walkę polityczną, nawet bardzo krwawą, ale jednej rzeczy zaakceptować nie może. Nie może zaakceptować kpiny. Bowiem władza, z której śmieją się jej obywatele, przestaje budzić strach i poważanie a staje się komiczna, groteskowa, godna pożałowania. To niestety jest gorsze od utraty samej władzy w wyniku przegranej batalii politycznej. A na nieszczęście dla Aleksandryjczyków, mieli oni niewyparzony język, który stanowił specyfikę całego regionu. Mieszkańcy Aleksandrii zawsze bowiem uważali się za ludzi wolnych, a co za tym idzie, mogących swobodnie wyrażać się o rządzących, a nawet kpić z władzy. I tak postępowali od czasów rządów greckich Ptolemeuszy, co też weszło im w krew i nie zrozumieliby, dlaczego teraz mieliby się zmieniać?  Rzeczywiście, nie zmienili się - na własną zgubę - i wciąż opowiadali sobie dowcipy o wzroście cesarza, oraz pytali: "Jak taki karzeł pragnie dorównać Wielkiemu Aleksandrowi?", lub też: "Dlaczego w rodzinie cesarskiej było ostatnio tyle zgonów?", po czym odpowiadali: "Dzieje się tak, ponieważ matkę cesarza zwą Jokastą" (Jokasta była sławną trucicielką w Rzymie w czasach Klaudiusza i Nerona, zaś w mitologii była matką i żoną Edypa, zaś ich synowie - Eteokles i Polinejkes wszczęli ze sobą bratobójczą walkę, w której obaj polegli). Nic dziwnego, że słysząc takie porównania, cesarz ledwie trzymał swe nerwy na wodzy. Ale właśnie teraz dał upust wszystkim swym morderczym praktykom, gdyż żołnierze zabijali nie tylko zgromadzonych tam młodzieńców, ale również gapiów, którzy przyszli popatrzeć na to wspaniałe "wyniesienie" ich synów. Zaczęto też kopać wielkie, zbiorowe mogiły i wrzucano tam wszystkich pomordowanych, przysypując ich ziemią (przy czym nikt nie sprawdzał czy ktoś jeszcze żył, czy nie).

Ta ogromna masakra, pochłonęła też niektórych żołnierzy, jako że ci, których zrzucono do dołów, a jeszcze żyli - niektórzy nie mieli nawet ran - czepiali się stóp stojących najbliżej wojaków, ściągając ich do dołów, które natychmiast były zakopywane przez innych żołnierzy. Ponoć krew pomordowanych płynęła potokami i łączyła się u ujścia Nilu. Następnie żołdactwo ruszyło do miasta, mordując jak idzie, a cesarz wydawał rozkazy ze Świątyni Serapisa, gdzie urządził sobie punkt widokowy. W tej masakrze zginęło od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, a samo miasto zostało pozbawione przez cesarza wszystkich dotychczasowych przywilejów. Po dokonaniu tej zbrodni, Karakalla powrócił na zimę do Antiochii, gdzie rozpoczął wielkie przygotowania do inwazji na kraj Partów, dryfując teraz, niczym Charon po styksowych wodach swej niepewnej przyszłości, prosto ku przepaści.






CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz