Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 13 września 2022

BYLIŚMY - JESTEŚMY - BĘDZIEMY! Cz. VIII

CZYLI DAWNA POLSKA UCHWYCONA NA

KLISZY APARATU FOTOGRAFICZNEGO

 
 
 
 

CZĘŚĆ PIERWSZA

WOJNA OBRONNA

(7-9 września 1939)

 
 
 
GDAŃSK - WESTERPLATTE
KAPITULACJA ZAŁOGI STRAŻNICY WESTERPLATTE
(7 WRZEŚNIA 1939)
 

 
GDAŃSK - WESTERPLATTE
MAJOR HENRYK SUCHARSKI 
W OTOCZENIU NIEMIECKICH ŻOŁNIERZY
(7 WRZEŚNIA 1939)
 

 
 GDAŃSK - WESTERPLATTE
gen. FRIEDRICH-GEORG EBERHARD ODDAJE HONORY
MAJOROWI SUCHARSKIEMU
(7 WRZEŚNIA 1939)
 

 
 GDAŃSK - WESTERPLATTE
ROZMOWY KAPITULACYJNE
(7 WRZEŚNIA 1939)
 

 
GDAŃSK - WESTERPLATTE
NIEMIECKI ŻOŁNIERZ PRZED BRAMĄ 
WOJSKOWEJ SKŁADNICY NA WESTERPLATTE
(7 WRZEŚNIA 1939)
 

 
 
DĘBLIN
NIEMIECKIE BOMBOWCE HEINKEL-HE-111 
NAD MIASTEM
(WRZESIEŃ 1939)
 

 
 
KOMPANIA CZOŁGÓW 7 TP 
W OCZEKIWANIU NA ROZKAZY
(WRZESIEŃ 1939)
 

 

 STANOWISKO POLSKIEJ ARTYLERII W POLU
(WRZESIEŃ 1939)
 

 
 
Z PAMIĘTNIKA WITOLDA GIEŁŻYŃSKIEGO
(PISARZA I PUBLICYSTY)
 
 
 "7 września. Uwaliłem się jak kłoda, ale telefony przeszkadzały spać. Ktoś donosił, że Niemcy już pod miastem. Wpada Aniela z dyżuru: każą wszystkim mężczyznom udać się do kopania rowów! Odmawiam. Jestem przekonany, że nie będzie czym kopać. (Potem dowiedziałem się, że sprowadzono 100 tys. kopaczy na 5 tysięcy łopat.) Około 4-tej zawiadomił nas komendant domu, że wszyscy mają się ubrać, cała ludność ma opuścić Warszawę. Poczęliśmy gorączkowo ubierać się, trzeba iść do dzieci, do Robakiewiczów. Jeśli wyjdziemy z Warszawy osobno, możemy ich już nigdy nie odszukać...
 Biegniemy ciemnymi ulicami miasta. ruch jak w dzień. Ciągną ludzie z tobołkami, wielu prowadzi rowery. Trwoga wieje ze wszystkich twarzy. Przejście z Foksal na Hipoteczną trwa nieskończenie długo. W bramie służąca; dziwi się, że był jakiś rozkaz, bo u nich spokojnie.
 Eksplozje tak liczne i głośne, jakich jeszcze nie było. Robi to wrażenie szturmowania do bram Warszawy. Czy miasto nie jest już wzięte? Może detonacje były wysadzaniem mostów?
 Dzienniki nie wyszły, a przynajmniej nie docierają do naszej kamienicy. Rano uspokaja się, można wyjść na miasto.Tramwai nie ma. Za kurs dorożką po mieście żądają kilkadziesiąt złotych, ale i tak - zajęte. Porozumiewamy się telefonicznie. Najpierwszy telefon do Anieli. Nikt nie odpowiada. Wreszcie ok. 6 wieczorem odzywa się głos w telefonie:
 - Aniela nie żyje. Mówi Karska.Popełniła samobójstwo. Witoldzie, przyjeżdżaj zaraz!
 Jak nieprzytomny lecę...
 Okazało się, że ok. 5 nad ranem, gdy zaczął się ten straszny nalot z bombardowaniem, nie wytrzymały jej nerwy (...) Wanna wypełniona zakrwawioną wodą. Przecięła żyły... Jednak śmierć nie nastąpiła dość prędko. Zarzuciła na siebie koszulę i skoczyła z 4 piętra (...) Skok widzieli ludzie, myśleli że to spada ktoś z aeroplanu...
 Płakałem, płakałem... Ale trzeba przecież pochować, zająć się pogrzebem."
 
 "8 września, piątek. Nie ma ludzi w zakładzie pogrzebowym, nie ma koni. Wreszcie, u Adamskiego na Placu Trzech Krzyży, znajdują się. Zajeżdża karawan pod dom. Ale zaczyna się alarm. Wyprzęgają konie, wprowadzają do bramy. Chowamy się w klatce schodowej. Pospiesznie wynosimy trumnę. Jedziemy kłusem, aby zdążyć przed następnym nalotem...
 Cóż za biedny, mizerny, ubożuchny pogrzeb! Patosu nadawała nam chwila dziejowa, to czekanie nalotu. Nie długo! Ledwie przybyliśmy pod bramę cmentarza ewangelicko-reformowanego - alarm! Karabiny rechotały, grzmiały działa. Kryjemy się w schronie - był to obszerny murowany grób... Ostatnie spojrzenie na trumnę.
 Wyszliśmy na ulicę. Ruch wielki, masa żołnierzy: rannych, zmęczonych, osmolonych, brudnych. Publiczność kupowała jabłka i im rozdawała. W bramach niemal wszystkich domów punkty odżywcze dla żołnierzy, dawano im herbatę, bułki, papierosy, cukierki. Na ulicach ożywienie. Wyodrębniły się dwa żywioły, oba natchnione poczuciem obowiązku, patriotyzmu: jedni wychodzili z miasta w nadziei, że gdzieś wstąpią na ochotnika do wojska... Drudzy pozostawali na miejscu, żeby swą obecnością dokumentować, że tu ich dom. Ci właśnie niosą pomoc żołnierzom. Bardzo potrzebną, bo służby sanitarne szwankują. Jeszcze gorzej z aprowizacją. Tysiące żołnierzy snują się bez przydziału. Pogubili swe formacje, pogubili broń. Biedni, głodni, zastraszeni. Opowiadają o przeżyciach bojowych jak o piekle. Ziało na nich ogniem i żelazem ze wszystkich stron (...)
 Jednak Warszawa ma się bronić. Na czele staje emerytowany generał Czuma, znany z determinacji. Prezydent miasta Starzyński mianowany komisarzem cywilnym i podniesiony do rangi majora. Organizują się bataliony ochotnicze obrony Warszawy, P(olska) P(artia) S(ocjalistyczna) dostarcza wielu ludzi. "Robotnik" jest redagowany w duchu rewolucyjno-patriotycznym, to język Kościuszki i Kilińskiego. (...) Wychodzą też inne pisma - jednostronicowe, dorywcze, lokalne, gdyż PAT (Polska Agencja Telegraficzna) wyjechał i brak wiadomości ze świata. Dziennikarze, którzy pozostali, pragną temu zaradzić; trzeba powołać agencję informacyjną!"
 
"9 września. Padło kilka bomb w sąsiedztwie naszego domu lub w sam dom: jedna rozbiła mieszkanie i windę, dwie padły tuż pod naszą ścianą na przybudówki, mieszczące aptekę. Huk był ogłuszający, rzuciliśmy się do ucieczki po schodach. Wojtek i Hipek (buldożek francuski) lecieli pierwsi, za nimi Nela, Andrzej, rodzina Robakiewiczów. Ja na ostatku. Już miała Nela wypaść na podwórze, gdy przed samym jej nosem poleciał deszcz szkła z rozbitych szyb. Szczęściem Wojtek przebiegł już podwórze, byłby co najmniej raniony. (...)
 Decydujemy spędzić noc w schronie. Okienka piwniczne zabezpieczone workami z piaskiem. Schron nabity ludźmi. Przeważnie zamożni Żydzi: kupcy, agenci handlowi, bankowcy... Poznosili walizy z cenniejszymi rzeczami, wózki z dziećmi, pościel, rozkładane fotele. Chcą spać najwygodniej. Wszyscy tak zastraszeni, że nie wychodzą nawet z potrzebą naturalną. Dzieci wysadzają na nocniczki. Zgiełk i zaduch nie do wytrzymania.
 Przez całą noc detonacje. To już ostrzeliwanie Warszawy z ciężkich dział. W nalotach zdarzały się przerwy. Kanonada artyleryjska może być ciągła.
 Obrona przeciwlotnicza osłabła. Alarmów nie ma lub następują po niewczasie. Przez radio coraz rzadziej uprzedzają: Nadchodzi... Przeszedł... Nie widać naszych samolotów. Bronią nas tylko karabiny maszynowe, ustawione na wyższych budynkach. Wiele pożarów. Radio wzywa obywateli, aby sami gasili ogień. Ale czym? W szale ewakuacji zabrano nawet Straż Pożarną. Przybyłe z prowincjonalnych miasteczek straże ochotnicze za słabymi pompami nie mogą dać sobie rady." 
 
 
 W nocy, o godz. 2:00 7 września rząd Rzeczpospolitej opuścił Warszawę, kierując się na Łuck, zaś Marszałek Śmigły-Rydz przenosi swój sztab do Brześcia nad Bugiem. 
 O godz. 3:00 komunikatem radiowym został odwołany nieprzemyślany aple płk. Umiastowskiego z 6 września, dotyczący opuszczenia Warszawy przez całą ludność (głównie mężczyzn) i podążania na wschód.
 O godz. 4:15 Niemcy przypuszczają kolejny już atak na Polską Składnicę Tranzytową na Westerplatte. Deszcz żelaza i stali, wystrzeliwany z pancernika Schleswig-Holstein, artylerii polowej, moździerzy i bombowców regularnie ostrzeliwujących Składnicę - niewiele daje, atak znów zostaje odparty. Jednak sytuacja garstki obrońców jest dramatyczną. Brakuje nie tylko leków i bandaży, ale już nawet amunicji, a poza tym spora część obrońców jest ranna lub wymęczona nieustanną siedmiodniową walką. Pomimo sprzeciwu kapitana Franciszka Dąbrowskiego, który z bronią w ręku zmusza żołnierza do zerwania białej flagi, wywieszonej na rozkaz majora Sucharskiego - dalsza obrona nie ma już żadnego sensu, przy realnym braku wsparcia Korpusu Interwencyjnego gen. Skwarczyńskiego (który wycofał się na południe), nikt by im nie przyszedł z pomocą, dlatego też walczyli by tak jak Spartanie pod Termopilami, do śmierci (a mieli wytrzymać tylko dwanaście godzin, wytrwali siedem dni nieustannego ataku, bombardowań i ostrzeliwań). Niemcy sądzili że Westerplatte to twierdza zbudowana na kształt umocnień Linii Maginota, jakież było ich zdziwienie gdy okazało się że to zwykła składnica wojskowa. Oficerowie niemieccy byli pod wrażeniem bohaterstwa Polaków, czego dowodem był fakt, iż major Sucharski w niemieckim obozie jenieckim otrzymał prawo noszenia przy boku szabli. Kapitulacja Westerplatte nastąpiła o godz. 10:15.  
 
 

 
Rozpoczyna się "Wyścig do Wisły". Niemcy są przekonani, że Polacy zrezygnują z obrony terenów na zachód od Wisły i skoncentrują się na linii Narew-Wisła-San, dlatego też nakazują by 3, 4 i 8 Armia czym prędzej nacierały w kierunku Warszawy.
Gen. Juliusz Rómmel (dotychczasowy dowódca Armii Łódź) zostaje mianowany dowódcą nowo formowanej Armii Warszawa i obu stojących pod stolicą Armii: Łódź i Modlin. Ok. godz. 14:00 pierwsze czołówki 4 Dywizji Pancernej gen. Reinhardta, pojawiają się na rogatkach miasta (Włochy-Okęcie), pewni że z marszu zajmą polską stolicę.
A tymczasem dzieje się coś nieoczekiwanego. Otóż niemiecki wywiad kompletnie przeoczył bardzo silny związek taktyczny (złożony z Armii Poznań i części dywizji Armii Pomorze), stojący na tyłach niemieckiej 8 Armii idącej na Warszawę. Luftwaffe także nie wykryła tegoż zgrupowania, gdyż formacje te przemieszczały się nocą, za dnia odpoczywając. Wkrótce Niemcy przekonają się jak duży popełnili błąd.
 W bitwie pod Iłżą w centralnej Polsce formacje 10 Armii niemieckiej napotykają na duży opór Armii Prusy (3, 12 i 36 Dywizja Piechoty). Przez większość dnia Polacy bronią się przed niemieckimi atakami (2 i 3 Dywizji Lekkiej, zaś po południu przechodzą do natarcia i pod Kotalarką masakrują oddziały 3 Dywizji Lekkiej, zmuszając je do wycofania się.
 O godz. 21:00 sztab Grupy Armii Południe gen. Gerda von Rundstedt'a melduje OKW (Naczelne Dowództwo Wehrmachtu) o zajęciu Warszawy. Wiadomość ta jest fałszywa - miasto nie zostało zajęte.
 
Naczelny Wódz wydał wreszcie zgodę (8 września) na otwarcie magazynów największej polskiej Składnicy Uzbrojenia Nr. 2 ulokowanej na północny-wschód od Dęblina. Przekonały go apele oficerów że żołnierzom kończy się już amunicja oraz zbliżanie się niemieckich oddziałów pancernych do tejże Składnicy. Na jej ewakuację potrzeba by było 3500 wagonów towarowych co w obecnej sytuacji wojennej nie było możliwe. Oddziały polskie zajmują ewakuują przejmują więc jedynie część uzbrojenia (tyle, ile jest im potrzeba w danej chwili) brakuje też czasu na ewakuację całości, więc przychodzi rozkaz zniszczenia Składnicy, aby nie wpadła w ręce wroga. Niestety, rozkaz przychodzi zbyt późno i Niemcy zajmują Składnicę.
Sytuacja jest trudna, ale tylko pozornie wydaje się beznadziejna (widok zmęczonych i brudnych żołnierzy oraz ich frontowe opowieści mogą sprawiać takowe wrażenie), ale wojna wciąż nie jest przegrana, wręcz przeciwnie w polskim Sztabie Głównym już opracowane są plany wielkiej kontrofensywy, której jednym z elementów jest uderzenie Armii Poznań i Pomorze na tyły 8 i 10 Armii niemieckiej. Nocą z 8 na 9 września Marszałek Śmigły-Rydz rzuca drogą radiową rozkaz: "Słońce wschodzi!" Jest to kryptonim wielkiej kontrofensywy, która ma wypędzić Niemców z już zajętych terenów polskich i wkroczyć do Rzeszy, gdy tylko wojska francuskie przejdą do generalnej ofensywy na Froncie Zachodnim.
 
I się zaczyna. 9 września o świcie do boju rusza 8 polskich dywizji piechoty i 3 brygady kawalerii, które wiążą ze sobą całą 8 Armię niemiecką, część wysuniętych i idących na Warszawę dywizji 10 Armii i jeden korpus z 4 Armii. Zaskoczenie Niemców jest całkowite - myśleli bowiem że na zachód od Wisły nie ma już większych formacji polskich, a tymczasem na ich tyły wychodzą całe dywizje. O godz. 15:00 dowódca 6 Pułku Piechoty, Oberst Reichert melduje: "W okolicy Michałowic, dwa kilometry na wschód od Marynki, kolumna marszowa mego pułku została zaatakowana od tyłu przez przeciwnika w sile około batalionu ze wsparciem wozów pancernych. (...) Boczne ubezpieczenia przeciwpancerne meldują pod Zagajami o pojawieniu się opancerzonych wozów gąsienicowych. Polacy są wszędzie na szerokim froncie na południe od Bzury". Natomiast dowództwo niemieckiego 46 Pułku Piechoty melduje 9 września o godz. 23:00 "Położenie beznadziejne, sztab pułku formuje jeża i wycofuje się. Łęczyca stracona!". Lecz to dopiero początek.
 9 września Bitwa pod Wizną (trwająca od 7 września) weszła w decydującą fazę (Wizny broniło ok. 700 żołnierzy kapitana Władysława Raginisa. Przeciwko sobie mieli potęgę pancerną, złożoną z... 42 200 żołnierzy pod dowództwem gen. Heinza Guderiana, 350 czołgom i wsparciu lotniczemu). Przewaga Niemców wynosiła 40:1 a mimo to nie byli w stanie przez cztery dni przełamać polskiej obrony.
 
 

 
 Tego dnia późnym wieczorem Niemcy podejmują próbę wtargnięcia do Warszawy od strony Mokotowa. Atak kończy się klęską i Niemcy zostają zmuszeni do odwrotu.
 9 września rozpoczyna się mobilizacja rezerwistów do Armii Czerwonej. Sowieci przygotowują się, do tak wyczekiwanego, wspólnego uderzenia z nazistowskimi Niemcami na Polskę.
W Paryżu ambasador Polski - Juliusz Łukasiewicz spotyka się z politykami i generalicją francuską, zapytując kiedy ruszy francuska ofensywa w Nadrenii? Otrzymuje wymijające i niekonkretne odpowiedzi. Tego samego dnia podpisana zostaje również umowa o utworzeniu Armii Polskiej we Francji (początkowo z Polaków mieszkających nad Sekwaną, a potem z tych, którzy przedrą się do Francji z okupowanego kraju).
W Londynie gen. dywizji Mieczysław Norwid-Neugebauer spotyka się z gen. Edmundem Ironside - szefem brytyjskiego Sztabu Imperialnego. Celem spotkania jest zdobycie informacji kiedy alianci przyjdą Polsce z odsieczą na Froncie Zachodnim. Ironside kończy rozmowę przed czasem. Nikt nic nie wie, a tymczasem na polskie miasta lecą niemieckie bomby, giną ludzie, w tym kobiety i dzieci. A do tego Niemcy odznaczają się wyjątkową brutalnością i popełniają pierwsze zbrodnie wojenne zarówno na żołnierzach jak ludności cywilnej.
 
 
 
NIEMCY NA PRZEDPOLACH WARSZAWY
(8 WRZEŚNIA 1939) 
 

 
 
WARSZAWA
KOBIETA Z DZIECKIEM PO BOMBARDOWANIU
(WRZESIEŃ 1939)
 

 
 
BYDGOSZCZ - STARY RYNEK
ZAKŁADNICY W OCZEKIWANIU NA EGZEKUCJĘ
(WRZESIEŃ 1939)
 

 
 
BITWA NAD BZURĄ
OFENSYWA POLSKA
(9 WRZEŚNIA 1939)
 

 
 
gen. TADEUSZ KUTRZEBA
DOWÓDCA ARMII POZNAŃ
NAJSILNIEJSZEJ FORMACJI ATAKUJĄCEJ NAD BZURĄ
 

 
 
BITWA NAD BZURĄ
ZNISZCZONY NIEMIECKI CZOŁG I ZABITY ŻOŁNIERZ
(WRZESIEŃ 1939)
 

 
 
PLUTONOWY STEFAN KARASZEWSKI
SAM JEDEN ZNISZCZYŁ SIEDEM NIEMIECKICH CZOŁGÓW, DWA POWAŻNIE USZKODZIŁ I ZABIŁ 11 NIEMIECKICH ŻOŁNIERZY W CZASIE DWUGODZINNEJ, SAMOTNEJ WALKI, OPÓŹNIAJĄC MARSZ CAŁEJ NIEMIECKIEJ DYWIZJI. GDY ZABRAKŁO MU AMUNICJI, WYSADZIŁ SIĘ GRANATAMI W POWIETRZE
(5 WRZEŚNIA 1939)
 

 
 
MSZCZYNÓW
ZNISZCZONY NIEMIECKI CZOŁG
(WRZESIEŃ 1939)
 
 
 
 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz