KOBIETY U WŁADZY W WYBRANYCH
KRAJACH EUROPY
KRÓLESTWO POLSKI
Cz. II
I
św. KINGA
Cz. II
Było niegdyś Królestwo Polskie świetne, wielkie, potężne ale tylko dzięki temu że następowali po sobie dzielni monarchowie. Gdy zaś tylko nastąpił mniej zdolny, zaraz państwo upadało, a gdy następował nieudolny, upadek był tak wielki że ledwie można się było poddźwignąć z przepaści. Bo państwa w tym okresie były wówczas potężne tylko przez władców, a nie przez lud przez społeczeństwo. W niegdyś świetnym piastowskim państwie Bolesławów, Mieszków i Kazimierzów nastał w połowie XII wieku czas politycznego rozpadu, ale nigdy wcześniej jednak rozpad ten nie był tak wielki jak za czasów rządów w Krakowie księcia Bolesława V Wstydliwego, czyli małżonka owej św. Kingi, o której jest teraz mowa. W czasie bowiem 36-letnich rządów Bolesława (1243-1279), Polska rozpadła się dosłownie na atomy. Śląsk podzielił się na parę księstewek, Wielkopolska podobnie, Mazowsze rozpadło się na szereg ziem i największą wówczas dzielnicą rzeczywiście była jedynie Małopolska (rządzona przez Bolesława Wstydliwego), a to powodowało że Bolesław nie czynił pretensji do ziem przynależnym jego kuzynom. Przez pierwsze lata musiał się jednak zmagać z ambicjami Konrada I Mazowieckiego (tego, który sprowadził Zakon Krzyżacki do Polski), pragnącemu zdobyć Kraków i ogłosić się księciem senioralnym. Udało mu się to uczynić w lipcu 1241 r. (zaraz po zakończeniu najazdu tatarskiego), ale długo nie utrzymał się w Krakowie i już w maju tego roku - po klęsce w bitwie pod Suchodołem (gdzie siłami wiernymi Bolesławowi Wstydliwemu dowodził wojewoda krakowski i sławny rycerz - Klemens z Ruszczy), musiał opuścić Kraków (pozwoliło to wówczas 17-letniemu Bolesławowi wrócić wraz z żoną Kingą i siostrą Salomeą z Węgier do Polski). Zagrożenie jednak nie minęło i już w roku następnym (1244) Konrad Mazowiecki ponownie spustoszył ziemię Małopolską, ale nie udało mu się zbliżyć do Krakowa.
Książę Bolesław tymczasem miał jeszcze inne zmartwienia. Ziemia małopolska była bowiem potwornie zniszczona przez Mongołów, jak również przez ciągłe wojny pomiędzy książętami piastowskimi, brakowało ludzi, którzy zostali wcześniej uprowadzeni w jasyr lub wymordowani (naturalnym widokiem wówczas po odejściu Mongołów, były spalone wsie i miasta oraz trupy tych, których nie wzięto w niewolę). Dotychczasową praktyką było zasiedlanie wyludnionych terenów przez wziętą w niewolę ludność najechanych obcych księstw i królestw, ale w czasach, gdy Polska realnie stała się zlepkiem niewielkich dzielnic, takie praktyki nie były możliwe. Należało więc sprowadzić ludność z zagranicy umożliwiając jej tutaj osiedlenie się. Bolesław Wstydliwy nie miał więc wyjścia i musiał zdecydować się na kolonistów niemieckich z cesarstwa rzymskiego (z Rzeszy), choć praktyki podobne prowadziły do zniemczenia wielu miast, na przykład na Śląsku i na Pomorzu). Przybysze z Rzeszy przynosili nad Wisłę swój język, swoje obyczaje i swoje prawo które w miastach coraz bardziej się upowszechniało. Następował wówczas proces niemczenia polskich miast, który to proces ostatecznie został zatrzymany i odwrócony w XV a szczególnie w XVI wieku, gdy większość niemieckich rodzin całkowicie się spolonizowała (było to widoczne chociażby podczas odprawienia mszy w Kościele Mariackim w Krakowie, gdzie od połowy XV wieku msze odprawiano w języku niemieckim (który wyparł łacinę), ale już w pierwszej połowie wieku XVI dominował tam już język polski a w języku niemieckim można było odprawiać nabożeństwa tylko raz w tygodniu, zaś w drugiej połowie XVI wieku zupełnie zwyczaj ten zanikł).
Innym problemem księcia Bolesława (już jednak natury osobistej) był upór jego małżonki, księżniczki Kingi - dochowania przysięgi czystości. Bolesław miał już prawie 20 lat, Kinga była (prawdopodobnie) o 3 lata od niego młodsza, i młody książę zapragnął posiąść swą małżonkę a jej opory wprawiały go w coraz większą drażliwość. Bolesław na początku osobiście próbował przekonać Kingę do porzucenia ślubów czystości, ale w żaden sposób nie był w stanie jej do tego namówić (pewnego razu, w gniewie zagroził nawet jej że jeśli będzie mu się opierać to weźmie ją siłą, bo ma do tego prawo jako jej mąż). Ponieważ Kinga przysięgła dochować cnoty przed Bogiem, przeto Bolesław nieustannie posyłał jej spowiednika, którego zadaniem było namówić ją, by pozwoliła "użyźnić swoją dziewiczość książęcem nasieniem". Kapłan ten starał się przekonać księżną, że macierzyństwo to najwspanialsze co może spotkać każdą niewiastę (wymieniał wówczas wszystkie te kobiety, które stały się sławne za sprawą swych wybitnych synów - tylko i wyłącznie synów. Mówił więc o Sarze matce Izaaka, Rebece matce Jakuba, Racheli matce Józefa, Joabad - Aarona i Mojżesza, Anny - Samuela, Elżbiety - Jana Chrzciciela czy Heleny cesarza Konstantyna Wielkiego. Kinga na te wszystkie argumenty odpowiadała, że co prawda bardzo by pragnęła obdarzyć swego małżonka synem tak sławnym, jak owi wymienieni, ale przecież nie ma pewności że w ogóle urodzi syna, dlatego też woli już dochować swej cnoty niż ryzykować. Bolesław jednak nie dawał za wygraną, co noc posyłał do jej komnaty tego samego spowiednika, który co noc nakłaniał ją do tego samego, aby pozwoliła księciu pozbawić ją dziewictwa. Kinga odpowiadała, że życie małżeńskie to nie tylko radość i przyjemności ale również boleść i ciężki znój i prosiła kapelana, aby przekonał jej męża z zaniechania prób odebrania jej wianka. Gdy ten jednak uparcie wykonywał polecenia Bolesława, Kinga skarciła go, iż bardziej dba o cielesne pragnienia jej męża, niż o świętość, jaką jest cnota niewieścia w oczach Boga i on jako kapłan powinien tej cnoty strzec. Ostatecznie spowiednik ów uznał swą porażkę i zrezygnował z dalszych prób namówienia księżnej Kingi do współżycia z Bolesławem.
Ale Bolesław nie zamierzał tego tak zostawić. Zapowiedział Kindze, że jeśli ta nie zgodzi się na pozbawienie jej dziewictwa i urodzenie synów, wówczas książę weźmie sobie do łoża nałożnicę a ona okryta zostanie hańbą. Były to jednak pogróżki bez pokrycia, gdyż Kinga miała zbyt dużą pozycję, a przede wszystkim wniosła ogromny posag, dzięki któremu Bolesław mógł wystawić nowych zbrojnych a nawet sprowadzić kolonistów niemieckich do wyludnionych i zniszczonych miast. Bolesław jednak nie tracił nadziei na pozytywne rozwiązanie jego zamierzeń, tym bardziej że spali przecież w jednej komnacie jak mąż z żoną, w jednym łożu i co prawda Kinga pragnęła, aby w tej samej komnacie spały jej dwie damy dworu, to jednak książęce łoże miało zasłony i nie zawsze można było dojrzeć co się tam dzieje. I pewnej nocy doszło do takiej sytuacji, że Kinga nie mogą zasnąć kręciła się na łożu i rąbkiem swej koszuli dotknęła Bolesława. Ten uznał, że jest to zaproszenie do współżycia i że wreszcie księżna zrezygnowała ze swego uporu w celu utrzymania cnoty. Zaczął więc ją przytulać i całować, ale gdy zobaczył że jednak jest mu niechętna, zrezygnował ze swych amorów. Mimo to, ich łóżkowe baraszkowanie zostało odebrane przez obydwie damy dworu - które sypiały w książęcej komnacie - za zgodę na współżycie i szybko pojawiła się na Wawelu plotka, że księżna jednak uległa swemu mężowi i rozłożyła przed nim nogi. W kolejnych dniach zarówno książę, jak i księżna musieli wyjaśniać swym dworzanom, że jednak do niczego nie doszło, co rzeczywiście musiało być dość zabawne. Kinga rozmawiała więc ze swymi damami dworu i przekonywała je że pozostała dziewicą, zaś Bolesław w rozmowie ze swoimi rycerzami stwierdził, że rzeczywiście do niczego wówczas nie doszło a ci posmutnili, gdyż uznali że książę nie doczeka się potomka. Była to więc iście komiczna sytuacja w której książęca para, której zadaniem było przedłużenie swego rodu a tym samym bezpieczeństwa księstwa - musiała tłumaczyć się poddanym, że do niczego między nimi nie doszło i że dzieci nie będzie 😅.
Książę Bolesław zresztą coraz bardziej utwierdzał się też w przekonaniu, że coś z nim, jako mężczyzną musi być nie tak, skoro odrzuca go własna żona. Zrobiło to na nim tak wielkie wrażenie i tak bardzo utkwiło w jego psychice że przestał się z czasem interesować w ogóle płcią piękną i jakimikolwiek cielesnymi uciechami, dlatego też do historii przeszedł z przydomkiem "Wstydliwy", choć bardziej właściwe powinno być - "Wstrzemięźliwy". Należy też dodać, że dobrowolna zgoda na utrzymanie dziewictwa była dla kobiet w średniowieczu próbą dorównania mężczyznom, gdyż cenione one były właśnie za swą pobożność i cnotliwość, tak jak mężczyźni za waleczność i sprawiedliwość. A co do waleczności, to było ku temu wiele okazji gdyż już w 1246 r. Małopolskę ponownie najechał książę mazowiecki Konrad I. Zdołał on nawet pokonać rycerstwo małopolskie w bitwie pod Zaryszowem i zbudował twierdze w Tyńcu i Lelowie w niedalekiej odległości od Krakowa, pragnąc zmusić mieszkańców miasta do kapitulacji. Miasto jednak nie zamierzało się poddać, a on sam ze swym wojskiem nie był w stanie realnie otoczyć grodu Kraka i zarówno stan zdrowia jak i obowiązki w księstwie mazowieckim, zmusiły go do powrotu, a wówczas Bolesław przejął prawie bezkrwawo zamki w Tyńcu i Lelowie. Był to już ostatni najazd Konrada Mazowieckiego na Małopolskę, gdyż zmarł on w sierpniu roku następnego (1247) w wieku sześćdziesięciu lat. Jednak zmiana władcy Mazowsza spowodowała, że księciu Bolesławowi udało się nawiązać przyjazne relacje z synem i następcą Konrada księciem Ziemowitem I Mazowieckim, a tym samym niebezpieczeństwo najazdu z północy zostało na jakiś czas zażegnane, tym bardziej że samo księstwo mazowieckie zaczęło popadać w coraz większe wewnętrzne trudności które owocowały jeszcze większym podziałem tych ziem pomiędzy synów Konrada.
ZIEMIE KTÓRYMI WŁADAŁ KSIĄŻĘ BOLESŁAW V WSTYDLIWY OZNACZONE SĄ NA MAPIE KOLOREM CZERWONYM I RÓŻOWYM
W tym samym mniej więcej czasie na ziemi krakowskiej pojawiła się zaraza. Trąd pokrywał ciała ludzi i zwierząt i niszczył ich organizmy prowadząc ku śmierci. Dwór na Wawelu co prawda wiedział o panującej chorobie, ale ponieważ ograniczono kontakty z resztą miasta do minimum, nikt na Wawelu jeszcze nie zachorował. Natomiast pewnego razu księżna Kinga w towarzystwie swych dwórek wybrała się w podróż z Nowego Korczyna do Pacanowa i na swej drodze spotkali trędowatego. Rycerze straży książęcej zaczęli go odganiać ale księżna Kinga nakazała zatrzymać powóz, podeszła do trędowatego i... zaprosiła go do swej karocy. Uczyniła to wbrew radom swych dwórek, które były przerażone jej postępowaniem, tym bardziej że ów trędowaty, pokryty był odrażającymi ranami na całym ciele, a poza tym jak pisze kronikarz, był: "brudny śmierdzący i odrażający". Jedną z tych, które najgłośniej demonstrowały swoje niezadowolenie wobec zachowania Kingi, była jej dwórka o imieniu Przecława, która krzyczała iż księżna pani świadomie naraża je na niebezpieczeństwo. Kinga, aby ją uspokoić podeszła do niej i pocałowała ją w usta, ale to tylko pogorszyło sytuację ponieważ Przecława zaczęła teraz twierdzić, że na jej wargach pojawiły się krosty i że już jest zakażona. Zaczęła też nawet złorzeczyć Kindze i przeklinać ją, że celowo sprowadziła nań zarazę i świadomie pragnie jej śmierci. Księżna niezrażona jednak tym postępowaniem, pocałowała ją w usta po raz drugi i gdy Przecława zdumiona takim postępowaniem uspokoiła się, zauważyła że na jej ustach nie ma żadnych krost i dała się namówić na odwiezienie owego trędowatego do leprezorium dla trędowatych (nie ma żadnych informacji ażeby potem którakolwiek z owych dam dworu zachorowała i zmarła, co potem uznano za bożą opiekę, zesłaną z Niebios dzięki protekcji dziewiczej księżniczki). W kolejnych dniach i tygodniach Kinga organizowała datki dla zarażonych, a nawet osobiście odwiedziła leprezorium w Sandomierzu (wówczas miało dojść do sytuacji, w której na idącą do szpitala księżnę wypadło stado zdziczałych psów, które warczały i szczekały na nią. Ponoć nie ulękła się tego i zrzuciwszy na nich swój płaszcz, dumnie weszła do leprezorium).
Kinga bardzo interesowała się losem swych poddanych, dbała o ich bezpieczeństwo oraz często udzielała jałmużny. Pewnego razu zaś dowiedziałaś się, że jeden z krakowskich wielmożów - Piotr z Wojczy haniebnie potraktował swą małżonkę Katarzynę. Wygnał ją bowiem ze swego łoża i wprowadził tam pewną dziewczynę o imieniu Agata, zaś małżonkę swoją zmusił do posług służebnych wobec owej dziewczyny. Agata zaczęła uważać się za panią i coraz bardziej rozpanoszyła się w domu w którym mieszkała Katarzyna. Małżonek zmuszał ją też do tego, aby przygotowała posiłki dla niego i jego kochanki i aby służyła jej na przykład podczas nocnych ablucji. Nocą zaś była zamykana na klucz w jednej z komnat w kasztelu w Wojczy. Księżna Kinga - gdy tylko się o tym dowiedziała, natychmiast zebrała grupkę zbrojnych i osobiście udała się na spotkanie z owym wielmożą. Lecz gdy orszak księżnej dotarł do Wojczy, rycerze będąc w jej szeregu obawiali się podejść do bramy, przy której z mieczem w dłoni stał w butnej postawie sam Piotr, pan kaszelu na Wojczy. Niektórzy z rycerzy nie chcieli walczyć, gdyż dobrze się z nim znali, inni zaś dlatego że obawiali się jego zemsty, gdyż słynął z okrucieństwa. Widząc to, Kinga wysiadła z pojazdu w którym ją tutaj przywieziono, podeszła do Piotra z Wojczy, minęła go (ten nie ośmielił się jej zatrzymać), weszła do kasztelu a następnie przeszukiwała kolejne komnaty w celu odnalezienia Katarzyny. Gdy już ją znalazła, uściskała ją czule i zapowiedziała że przybyła tutaj aby zwrócić jej te prawa, które jako żonie jej przysługują. Księżna wiedziała jednak, że dopóki kochanka Piotra Agata przebywa w Wojczy, nic się nie zmieni i gdy tylko ona wyjedzie, wszystko wróci do poprzedniej sytuacji. Agata wiedziała o tym, i dlatego postanowiła się ukryć, a schowała się w... piecu, ale nie mieściła się w nim cała i wystawały jej nogi. Za te nogi złapała ją księżna Kinga, wyciągnęła ją z tego pieca i ciągnąc po podłodze zawlokła za sobą do karocy, wepchnęła do środka i dała rozkaz do odjazdu. Wszyscy świadkowie tej przedziwnej sytuacji byli tak zdziwieni że gdyby mogły, to szczęki opadły by im do ziemi, a najbardziej zdziwiony - szczególnie swą biernością - był Piotr z Wojczy, który nie tylko wpuścił księżną i pozwolił jej zabrać swą kochankę, ale przede wszystkim został upokorzony. Co się potem stało z ową Agatą, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że księżna Kinga wiele kobiet - szczególnie nierządnic - namówiła do bogobojnego życia, przekonując je do wstąpienia do klasztoru.
W roku 1247 księżna Kinga postanowiła odwiedzić rodziców i wyjechała na Węgry. Jej ojciec król Bela IV zwyciężył niedawno czteroletnią wojnę z księciem austriackim Fryderykiem II z rodu Babenbergów (tego samego, który w 1241 r. przybył z niewielką odsieczą na Węgry, ale potem zawrócił zagarniając jednocześnie trzy węgierskie komitaty), pokonując go nad Litawą (czerwiec 1246 r.). Poza tym król Bela intensywnie odbudowywał kraj po zniszczeniach najazdu mongolskiego. Zakładał nowe miasta (m.in.: Buda, Zagrzeb, Kieżmark, Lewocza, Zwolen) oraz umacniał kraj, budując nowe twierdze przygraniczne - czyli postępował dokładnie tak samo jak książę Bolesław, jego zięć w ziemi małopolskiej. Oczywiście rodziło to również i kłopoty, gdyż przede wszystkim sprowadzano ludność niemiecką co w późniejszych latach będzie stanowiło poważny problem na Węgrzech, a poza tym budowa nowych twierdzy kosztowała duże pieniądze, a tych król nie posiadał, natomiast posiadali je wielcy panowie węgierscy, którzy byli chętni na wyłożenie owych środków tylko wówczas, jeśli król zrezygnuje z części swej władzy zwierzchniej. Bela IV nie miał więc wyjścia, bezpieczeństwo kraju było bowiem najważniejsze. Kraj też bardzo się rozwijał, budowano nowe kościoły, pałace, szkoły, szpitale. Znacznie zmniejszył się też poziom analfabetyzmu wśród duchownych i wśród szlachty - teraz możni wysyłali swoje dzieci na uniwersytety, szczególnie do Francji i do Włoch. Księżna Kinga była pod wrażeniem zmian jakie dokonywały się w jej kraju rodzinnym, a Bela IV obwoził ją w karecie, pokazując jej nowe budowle i powstające miasta. Król zabrał ją również do kopalni soli w Marmuruszu, a ona poprosiła ojca aby podarował jej jeden szyb, a gdy ten się zgodził wrzuciła weń swój pierścień (był to początek legendy tzw. pierścienia Świętej Kingi o którym jeszcze opowiem). Wracając do Krakowa zabrała ze sobą Kinga węgierskich górników, którzy mieli w Polsce wydobywać sól (tym bardziej że kilka lat wcześniej odnaleziono w Bochni duże pokłady soli, ale nie można było się do nich dokopać. Uczynili to dopiero węgierscy górnicy, którym udało się to w 1251 roku). Tym sposobem księżna Kinga do już ofiarowanego małżonkowi ogromnego posagu z którego ten opłacał zbrojnych jak i zakładał nowe szpitale oraz kościoły, doszły również żupy solne w Bochni. Bolesław doprawdy wiele zawdzięczał swej małżonce i niewiele mógł uczynić aby swój dług wobec niej spłacić. Przynajmniej jednak przestał ją nagabywać w kwestii spłodzenia potomstwa.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz