Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 kwietnia 2023

NIEMCY O NAZIZMIE - Cz. III

CZYLI CO SĄDZILI ZWYKLI NIEMCY 
O USTROJU NARODOWO-
SOCJALISTYCZNYM


Dziś dalsza część opowieści i wspomnień Niemców z czasów III Rzeszy i II Wojny Światowej. Gdy opowiadamy o tych czasach należy pamiętać że Hitler bardzo dbał o swój naród. Nie był on jak Stalin który przede wszystkim mordował własnych obywateli/poddanych, Hitler chciał mieć odżywiony i zadowolony naród pod swymi żądami, tak aby ten niemiecki naród opanował dla niego cały świat. 






II
JUTTA RÜDIGER





 Jutta urodziła się 14 czerwca 1910 r. w Berlinie, jako córka inżyniera. Jej rodzina wkrótce potem przyniosła się jednak do Düsseldorfu, gdzie Jutta spędziła młodość. Po zdaniu matury w 1929 r. w roku następnym podjęła studia na Uniwersytecie w Würzburgu, gdzie studiowała ekonomię, psychologię i filozofię. Bardzo wcześnie związała się z ruchem nazistowskim, już bowiem w 1931 r. wstąpiła do Narodowo- Socjalistycznego Niemieckiego Stowarzyszenia Studentów, a w 1932 r. założyła Grupę Roboczą Narodowo-Socjalistycznych Studentek. W 1933 r skończyła studia a w roku następnym uzyskała doktorat z psychologii u dr. Karla Marbego i podjęła pracę zawodową.

Najciekawsze są jednak jej wspomnienia z fascynacją ruchem narodowo-socjalistycznym, tym bardziej że ona do końca życia pozostała nazistką, a zmarła w marcu 2001 r. w wieku 90 lat. O to co pisała mniej więcej od 1932 r:


PIERWSZE PUBLICZNE SPOTKANIE Z HITLEREM
(1932)




"To była ogromna sala i wszyscy czekali na przybycie Hitlera (...) Muszę powiedzieć że była to elektryzująca atmosfera (...) Jeszcze przed 1933 rokiem wszyscy czekali na niego jak na zbawiciela. Potem wszedł na mównicę. Pamiętam że wszystko ucichło i zaczął mówić poważnym głosem. Spokojnie, powoli, a potem coraz bardziej entuzjastycznie. (...) Nie pamiętam co dokładnie powiedział. Ale potem odniosłam takie wrażenie: "to jest człowiek, który niczego dla siebie nie chce, tylko myśli o tym, jak może pomóc narodowi niemieckiemu".

W 1935 r. Jutta została szefową Niemieckiej Ligi Dziewcząt (Bund Deutscher Mädel - żeńskiego odpowiednika Hitlerjugend) w regionie Zagłębie Ruhry Dolny Ren. Przestrzegano tam ściśle narodowo-socjalistycznych kanonów kobiecości i jak pisał Richard Grunberger w swojej "Historii społecznej III Rzeszy": "Obowiązki wymagane od Jungmädel polegały na regularnym przebywaniu na terenie klubu i zebraniach sportowych, uczestnictwie w podróżach i życiu obozowym. Idealny typ kobiety z Niemieckiej Ligi Dziewcząt był przykładem wyobrażeń z początku XIX wieku co stanowiło istotę dziewictwa. Dziewczętom, które naruszyły kodeks, robiąc sobie trwałą ondulację zamiast warkoczy lub "greckiego" wianka z warkoczy, poddawano ceremonialnemu goleniu głowy za karę".

Natomiast córka amerykańskiego ambasadora w Niemczech Williama Edwarda Dodd'a (pełnił tę funkcję w latach 1933-1937) - Martha Dodd, tak podsumowała ideał kobiety panujący w Niemieckiej Lidze Dziewcząt oraz w całym ówczesnym państwie niemieckim: "Młode dziewczęta od dziesiątego roku życia były przyjmowane do organizacji, gdzie uczono je tylko dwóch rzeczy: dbać o swoje ciała, aby mogły mieć tyle dzieci, ile potrzebowało państwo, oraz być lojalnym i posłusznym wobec narodowego socjalizmu. Mimo iż z biegiem czasu naziści zostali zmuszeni do uznania, że ​​z powodu braku mężczyzn nie wszystkie kobiety mogą wyjść za mąż, to jednak co roku udzielane były ogromne pożyczki małżeńskie, dzięki którym umawiające się strony mogły pożyczyć znaczne sumy od rządu które miały być spłacone stopniowo w niewielkich ratach lub całkowicie anulowane po urodzeniu wystarczającej liczby dzieci".


LIDERKA NIEMIECKIEJ LIGI DZIEWCZĄT
(1937)




Gdy pierwsza liderka Niemieckiej Ligi Dziewcząt - Trude Mohr (pełniła tę funkcję od czerwca 1934 r.) została zmuszona do rezygnacji ze stanowiska po wyjściu za mąż i zajściu w ciążę, to właśnie Jutta Rüdiger zajęła jej miejsce w listopadzie 1937 r. (w tym też czasie Jutta wstąpiła w szeregi NSDAP po bezowocnych próbach podejmowanych od 1933 r.). Jej ambicją stało się uczynienie z Niemieckiej Ligi Dziewcząt wzorowej organizacji kobiecej w której ideał nazistowskiego piękna byłby reprezentowany w całej pełni, dlatego też sprzeciwiała się podporządkowaniu kierowanej przez siebie organizacji "Narodowosocjalistycznemu Związkowi Kobiet", kierowanemu przez Gertrudę Scholtz-Klink (o której już kiedyś pisałem). W tej kwestii nieocenione wsparcie uzyskała od przywódcy Młodzieży Rzeszy - Baldura von Schirach'a, z którym się zaprzyjaźniła (pisała potem że Schirach w rozmowie z nią często twierdził: "Wy dziewczyny powinnyście być ładniejsze… Kiedy czasem patrzę na kobiety wysiadające z autobusu - stare, nadęte baby - myślę sobie, że powinnyście być ładniejsze i milsze. Każda dziewczyna powinna być ładna. Nie musi być fałszywą, oblepioną kosmetykami pięknością, ale my, niemieccy mężczyźni chcemy piękna pełnego wdzięku w ruchach ciała oraz jasnego, łagodnego i miłego oblicza twarzy niemieckich dziewcząt". Jutta Rüdiger z pełnym poświęceniem angażowała się w budowę takich właśnie kanonów kobiecego piękna).

W swojej pierwszej mowie, wygłoszonej po objęciu szefostwa w Niemieckiej Lidze Dziewcząt (24 listopada 1937 r.), Jutta Rüdiger powiedziała: "Zadaniem naszej Ligi jest wychowanie młodych kobiet do przekazywania narodowosocjalistycznej wiary i narodowosocjonistycznej filozofii życia. Dziewczęta, których ciała, dusze i umysły pozostają w harmonii, których zdrowie fizyczne i zrównoważona natura jest wcieleniem tego piękna, które dowodzi nam wszystkim, że ludzkość została stworzona przez Wszechmogącego... Chcemy szkolić dziewczyny, które z dumą myślą, że pewnego dnia zdecydują się dzielić swoje życie z walczącymi mężczyznami. Chcemy dziewcząt, które bez zastrzeżeń wierzą w Niemcy i Fuhrera i zaszczepią tę wiarę w sercach swych dzieci. Wtedy narodowy-socjalizm, a tym samym Niemcy, będą trwać wiecznie".

Heinrich Himmler narzekał jednak (w rozmowie z Juttą) na kształt i formę ubrań noszonych w Niemieckiej Lidze Dziewcząt, twierdził otwarcie że są zbyt "maskulinistyczne" i za mało kobiece ("Uważam to za katastrofę. Jeśli nadal będziemy maskulinizować kobiety w ten sposób, to tylko kwestia czasu, zanim różnica między płciami, biegunowość, całkowicie zniknie"). W sprawie więc wymiany strojów w którym sukienki miały sięgać do kolan a bluzki podkreślać dziewczęce piersi, Himmler osobiście rozmawiał z Hitlerem i ten przyznał mu rację, mówiąc: "Zawsze powtarzałem firmie Mercedes, że dobry silnik to za mało dla samochodu, potrzebne jest też dobre nadwozie", potem Jutta stwierdziła publicznie, iż jest bardzo dumna z tego, że Führer "porównał nas do samochodu Mercedes-Benz".

Tylko raz Jutta Rüdiger stwierdziła, że ją i jej koleżanki z organizacji nieco zaskoczyło i zdziwiło stwierdzenie Hitlera, który w 1939 r. powiedział, że mężczyźni walczący na froncie powinni mieć prawo nie tylko do oficjalnej żony ale również do innej "przyjaciółki" z którą będą mieć więcej dzieci: "Dobrzy mężczyźni o silnym charakterze, zdrowi fizycznie i psychicznie, powinni rozmnażać się wyjątkowo hojnie… Nasze organizacje kobiece muszą wykonać niezbędną pracę oświecenia…. Muszą rozpocząć regularny kult macierzyństwa, a w nim nie ma różnicy między kobietami, które są zamężne… a kobietami, które mają dzieci z mężczyzną, z którym są związane przyjaźnią… Na specjalną prośbę mężczyźni powinni mieć możliwość wejścia w wiążący związek małżeński nie tylko z jedną kobietą, ale także z innymi, który wtedy otrzymałyby jego nazwisko bez żadnych komplikacji". Jutta zapisała wtedy w pamiętniku: "Muszę powiedzieć że wszystkie moje koleżanki z organizacji siedziały tam wówczas na sali z włosami stojącymi dęba". Ale miłość do Hitlera i wprowadzonego przez niego ustroju społeczno-politycznego w Niemczech, okazała się silniejsza. 


WOJNA I UPADEK III RZESZY




W 1941 r. również Heinrich Himmler zaczął przekonywać Ligę Niemieckich Dziewcząt do zaaprobowania pomysłu wielożeństwa. Mówił bowiem: "Na tej wojnie zginie wielu dobrych mężczyzn i dlatego naród potrzebuje więcej dzieci, a nie byłoby tak źle, gdyby mężczyzna oprócz żony miał również dziewczynę, która też urodzi jego dzieci". Innymi słowy Himmler twierdził, że po zwycięstwie III Rzeszy będzie znaczna nadwyżka kobiet nad mężczyznami i aby wyrównać ten poziom należałoby wprowadzić możliwość posiadania przez jednego mężczyznę kilku żon (oficjalnych i nieoficjalnych), czyli uprawomocnić wielożeństwo. Jutta oburzyła się również na to, że jeden z mężczyzn stwierdził, iż będzie musiała bawić dzieci swego przyszłego męża zrodzone z innej kobiety.

W 1942 r. Martin Bormann zasugerował utworzenie przez Ligę Niemieckich Dziewcząt batalionów kobiecych do obrony Niemiec . Rüdiger odpowiedziała mu oficjalnie: "To nie wchodzi w rachubę. Nasze dziewczęta mogą iść prosto na front i tam pomóc naszym dzielnym mężczyznom, mogą iść wszędzie, ale nie powinno się tworzyć osobnego batalionu kobiecego, które z bronią w ręku walczyłyby na własną rękę. To wykluczone, nie byłoby to bowiem żadne wsparcie. Jeśli Wehrmacht złożony z mężczyzn nie może wygrać tej wojny, to bataliony kobiet też nie pomogą. (...) Kobiety powinny dawać życie, a nie je odbierać. Po to się przyszłyśmy na ten świat”. Jednak gdy Armia Czerwona zbliżała się do Berlina w 1945 r. Rüdiger poinstruowała dziewczęta z Ligi, aby nauczyły się strzelać w ramach samoobrony.




Wojnę Jutta Rüdiger przeżyła, uciekając na zachód, gdzie została aresztowana przez wojska amerykańskie. Następnie spędziła dwa i pół roku w więzieniu kobiecym w Ludwigsburgu, oczekując na proces. Ale ponieważ nie udowodniono jej żadnych zbrodni nigdy nie stanęła przed sądem i została zwolniona z więzienia. Następnie podjęła pracę jako psycholog dziecięcy w Düsseldorfie. Okres młodości i czas spędzony w Lidze Niemieckich Dziewcząt zawsze wspominała bardzo dobrze i do końca życia pozostała zdeklarowaną (choć nie afirmującą się) nazistką. Zmarła 13 marca 2001 r. w Bad Reichenhall. 


Jej przypadek dokładnie pokazuje, jak powojenne państwo niemieckie rozliczyło się z nazizmu. Oficjalnie niemieckie władze twierdzą że ten temat mają już przepracowany i że teraz są moralnym mocarstwem. W rzeczywistości jednak żadnego rozliczenia z nazizmem nie było, ukarano tylko grupkę bezpośrednich decydentów (tych na samej górze), natomiast cała reszta znalazła ciepłe posadki w różnych instytucjach nowych, demokratycznych Niemiec (czyli Republice Federalnej Niemiec). Już sam fakt że w takim miejscu jak Auswärtiges Amt (czyli Ministerstwo Spraw Zagranicznych) po wojnie pracowało więcej nazistów niż w czasach III Rzeszy, świadczy dobitnie o tym, jak realnie Niemcy rozliczyli się z epoką nazizmu. Czy nie należy się więc teraz rozliczyć z przeszłością? wypłacić odszkodowania ofiarom i ostatecznie zamknąć temat, jednocześnie potępiając ludzi (tylko ich ofiary mogą im bowiem wybaczyć lub nie), którzy po wojnie wielokrotnie pełnili funkcję burmistrzów, nadburmistrzów, prezydentów różnych niemieckich miast, a w czasie wojny byli zwykłymi mordercami. Cóż, zegar bije - czas ucieka, wieczność czeka.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz