W ANTYCZNEJ GRECJI I STAROŻYTNYM RZYMIE
Dziś, w ramach "antycznych lekcji krajoznawczych" zapraszam do zgłębienia tajemnic Nowego Roku, jaki obchodzono w antycznej Grecji i starożytnym Rzymie. W naszej kulturze - która wyrosła na tradycji chrześcijańskiej - przywykło się wyznaczać Nowy Rok od narodzin Zbawiciela Jezusa Chrystusa (który i tak notabene został pomylony o kilka lat i do dziś ten błąd nie został skorygowany, a zapewne już nie zostanie, gdyż wiązałoby się to z ogromnym chaosem spowodowanym przestawianiem dat o kilka lat wstecz). Jednak zarówno owe lata liczone od narodzin Mistrza, jak i jakiekolwiek inne, są zaledwie ulotnym mgnieniem w całej odległej historii naszej planety, a też i nasza planeta jest niczym, w historii Wszechświata, który to również istnieje przez chwilę (biorąc pod uwagę Bożą Nieskończoność), następując po tych które już przeminęły, a po nim będą następne i następne i jeszcze następne. Z tej perspektywy życie człowieka - choćby nawet trwało 1000 albo więcej lat, nie ma najmniejszego znaczenia w całej wielkiej i długiej historii Wszechświata i na skali tej historii zapewne takie życie nawet nie zostałoby odnotowane gdyż byłyby to jakieś totalne czasowe mikromile. My, żyjąc na naszej planecie (a zapewne również w tym Wszechświecie) podlegamy nieustannie wahaniom czasu, które to wyznacza nam zakres naszego życia. Ale oczywiście czas realnie nie istnieje, istnie tylko stopniowe, aczkolwiek nieuchronne z użycie materiału które posiadamy (np. naszego ciała). Z chwilą narodzin ciało nasze już jest poddane degradacji i jest pewne że zacznie się ono wcześniej czy później psuć, bo taka jest kolej fizyczności. I choćbyśmy nawet wynaleźli eliksir młodości zapewniający nam długie i młode życie, to wcześniej czy później efekt psucia się ciała które posiadamy, nastąpi. Wszystko bowiem co fizyczne, kończy się i nie ma znaczenia czy jest to ludzkie ciało, czy wytwór pracy ludzkich rąk, czy też coś takiego jak planeta lub Wszechświat. Nie sposób bowiem zadomowić się i zamieszkać na stałe w iluzji fizyczności, gdyż jest ona tylko iluzją, a nie naszym Domem. Powracamy tutaj aby zanurzyć się w tej iluzji, aby jej doświadczyć i aby doświadczyć również iluzji czasu, wyobrażanego jako przemijanie. A przecież nic tak człowieka nie przeraża, jak koniec istnienia.
Ponieważ czas jest głównym wyznacznikiem naszego fizycznego przemijania (co możemy prześledzić chociażby po zmianach, które dokonują się z naszym ciałem lub też z ciałami naszych dzieci), zatem umiejętność jego zliczania jest niezwykle istotnym fundamentem każdej cywilizacji (które zresztą wcześniej czy później i tak przeminą, bo jak pisał Kohelet: "Marność nad marnościami i wszystko marność"), każdy bowiem chce wiedzieć jak długo żył i jak to jego życie ma się do poprzednich oraz następnych pokoleń. Oczywiście to, że tkwimy w iluzji fizyczności która jest jednocześnie iluzją czasu (przynajmniej dla nas), nie oznacza, abyśmy popadali w jakiś pesymizm czy dekadencję. To jest tylko proces który można sprowadzić do dziecięcej zabawy i tak należałoby to potraktować, a jeszcze lepiej tak, jak do życia podchodził rzymski senator z czasów Nerona, zwany również arbitrem elegantiarum - Gajusz Petroniusz (który popełnił samobójstwo, wcześniej wysyłając do Nerona list wyszczydzający jego umiejętności wokalne), mawiał on bowiem "Życie jest śmiechu warte, więc się śmieję!" Ktoś może powiedzieć że jest to podejście niewłaściwe, gdyż (jak mawiał Stalin) "Życie to nie jest temat do żartów", Ale przecież nie chodzi o to, aby się śmiać się durnie ze wszystkiego jak błazen, tylko o to, żeby śmiejąc się w duszy z życia które nam zostało darowane (a raczej które sami żeśmy sobie wybrali) wiedzieć, że to tylko zabawa i że wcześniej czy później się skończy (choćby była dla nas okrutna i tragiczna).
Czas jest nieodłącznym elementem naszej fizyczności, zatem nad czasem też się pochylmy, tym bardziej że przed nami nowy 2024 rok (powiedzmy sobie szczerze, rok umowny, ale i tak związany z niesamowitą liczbą celów, pragnień i zapowiedzi, jakie każdy z nas układa sobie w swojej głowie, sercu i umyśle. Przejdźmy zatem do czasu, takiego jakim widzieli go antyczni (ponieważ jednak nie zamierzam się zbytnio rozpisywać i dotykać zbyt wielu innych cywilizacji oraz kultur, skupię się zatem jedynie na antycznej Grecji i starożytnym Rzymie, jako tych dwóch filarach współczesnej cywilizacji euro-amerykańskiej - trzecim filarem czy też trzecią kolumną podtrzymującą całą tę świątynię jest oczywiście chrześcijaństwo, i nie ma tutaj znaczenia czy ktoś jest ateistą, czy wyznaje inne religię. Tak po prostu jest że nasza cywilizacja zbudowana została właśnie na tych trzech fundamentach). Zatem zapraszam do poznania obchodów święta Nowego Roku ludzi antyku.
ANTYCZNA GRECJA
(CZYLI KAŻDY SOBIE RZEPKĘ SKROBIE)
Cz. I
"WSZYSTKO PŁYNIE"
HERAKLIT z EFEZU
Podstawą antycznej Grecji było niepodległe polis, czyli miasto-państwo, które miało swój własny obszar, wojsko, święta, tradycje i oczywiście pory roku (a co za tym idzie, świętowanie Nowego Roku). Oczywiście te największe i najsilniejsze greckie polis z reguły narzucały tym słabszym swoją wolę (a tamte dla swej obrony, łączyły się w większe związki złożone z kilku polis). Nie zmieniało to jednak faktu że ich własna kultura i tradycja nie ulegała zmianie i nawet w różnych miastach Attyki świętowano Nowy Rok zgodnie z lokalną tradycją, a nie tak, jak to miało miejsce w samych Atenach. W tym temacie postaram się omówić w miarę szczegółowo święto nowego roku nie tylko w Atenach ale również w innych najważniejszych regionach antycznej Grecji, gdyż Nowy Rok obchodzono zupełnie niezależnie od siebie, czasem był to środek lata (jak w Atenach), czasem jesień (jak w Sparcie), a czasem Nowy Rok zaczynał się zimą. Ponieważ zebrałem na ten temat sporo informacji, postaram się więc je tutaj dokładnie omówić (oczywiście najwięcej danych jest z Aten).
Starożytni Grecy liczyli lata w systemie czteroletnim, począwszy od 776 r. p.n.e czyli od pierwszej Olimpiady (być może Igrzyska Olimpijskie były organizowane również wcześniej - choć nie ma na to żadnych dowodów poza przypuszczeniami - natomiast lista zawodników znana jest właśnie od tego roku i przyjmuje się, że to właśnie były pierwsze antyczne Igrzyska Olimpijskie) i jest to w zasadzie jedyny pewnik który możemy przyjąć. Natomiast skupiając się na kalendarzu ateńskim (który zamierzam omówić jako pierwszy i o którym mam najwięcej wiadomości) trzeba stwierdzić, że poszczególne miesiące to było prawdziwe pomieszanie z poplątaniem. Rok grecki był rokiem księżycowym, składającym się z 12 miesięcy po 354 dni. Jedne miesiące były pełne - licząc 30 dni, inne "puste" tylko 29. Aby rok księżycowy był zgodny z rokiem słonecznym, liczącym 365 (a co 4 lata 366 dni), a przede wszystkim z porami świąt które były niezwykle ważne dla Greków, archontowie ateńscy co kilka lat (z reguły co trzy ale nie był to stały dogmat) dodawali do swojego kalendarza 13 miesiąc (metoda interkalacji). Jeśli prześledzimy sobie poszczególne greckie lata, począwszy od 776 r. p.n.e. to dojdziemy do wniosku że 13 miesiąc występuje mniej więcej co 3 lata, ale nie zawsze tak jest. 13 miesiąc występuje np. w pierwszym roku pierwszej Olimpiady (czyli 776 p.n.e.) licząc 30 dni, a następnie w czwartym roku pierwszej olimpiady (773 r. p.n.e.) licząc już 29 dni. Następnie w trzecim roku drugiej Olimpiady (770 r. p.n.e.) i w pierwszym oraz czwartym roku trzeciej Olimpiady (768, 765 p.n.e.). Mniej więcej wychodzi więc co 3 lata dodatkowy 13 miesiąc w roku (ale jak widać oczywiście nie jest to regułą). Nie na tym jednak będziemy się skupiać (jako ciekawostkę można dodać, że obecnie mamy dokładnie koniec trzeciego i początek 4 roku 700 Olimpiady (w przeliczeniu na starogrecką rachubę czasu - z tym że rok czwarty zacznie się dopiero w połowie czerwca 2024 r.).
Nowy Rok w Atenach zaczynał się w połowie czerwca i trwał do połowy lipca (licząc naszą rachubą czasu). Miesiąc grudniowy, czyli ostatni miesiąc ateńskiego kalendarza (który dla Ateńczyków był miesiącem maj-czerwiec) nosił nazwę Skiroforion (od słowa skira czyli parasol). Na ten miesiąc w mieście dziewiczej Pallady przypadały następujące święta:
3 dnia tego miesiąca przypadało święto Areforia - ku czci bogini Ateny. Gromadzono się wówczas (i składano ofiary) zarówno w świątyni dziewiczej Pallady na Akropolu, jak i w świątyniach Zeusa i Posejdona (a także pomniejszych lokalnych bóstw jak Kourotrofosa, Aglaurosa czy Pandrososa w Erchii). Było to święto początków miasta, obchodzone ku czci króla-herosa Erechteusza I (Ateńczycy uważali się za Erechteidów, potomków Erechteusza). Według mitu był on synem boga-kowala Hefajstosa i Gai bogini ziemi. Pewnego razu brzydki, kulawy i odpychający Hefajstos chciał zgwałcić Atenę, ta mu jednak uciekła i kilka kropel jego nasienia spadło na ziemię, zapładniając Gaję. Z tego związku narodził się Erechteusz. Ale Gaja nie chciała chłopca i ofiarowała go Atenie. Ta zamknęła go w pudełku i przekazała trzem siostrom: Herse, Pandrosii i Aglaurii zakazując im jednak otwierać owe pudełko, mówiąc że jeśli to uczynią, to sprowadzą na siebie same i swoją ziemię kłopoty. Siostry jednak były ciekawe co też bogini podarowała im w darze (i jednocześnie zabroniła otwierać wieko), dlatego też otworzyły pudło i ujrzały tam noworodka małego Erechteusza. Herse i Aglauria na ten widok straciły zmysły i z krzykiem na ustach rzuciły się ze szczytu Akropolu, ponosząc śmierć na miejscu (Pandrosii z nimi nie było, dlatego też ona ocalała). Następnie Atena przygarnęła małego Erechteusza i wychowała go jak swego syna, a gdy chłopiec dorósł został pierwszym królem Aten. Nauczył on swój lud nie tylko uprawiać ziemię, wytapiać srebro i zaprzęgać konie do rydwanów, ale wzniósł pierwsze zabudowania Akropolu i ustanowił święto ku czci swej przybranej matki Ateny, czyli Panatenaje. Zginął on zabity przez Zeusa (lub Posejdona) za karę za zabicie nijakiego Himmaradosa z Tracji podczas wojny Aten z Eleusis. Jego następcą został syn Pandion I (będący według mitu pół człowiekiem, pół wężem). Święto Areforia ku czci Erechteusza przebiegało więc następująco: dwie przybrane w białe szaty dziewczyny, córki archonta-basileusa (czyli wybranego archonta-króla) danego roku, przez cały rok mieszkały przy świątyni Ateny Pallas, tkając dla niej peplos (czyli szatę, w którą ubierano boginię podczas Panatenajów). Pod koniec roku kapłanka Ateny ofiarowała im zamkniętą paczkę, której zawartości nie znały ani one, ani ona. Następnie dziewczęta pod osłoną nocy tajną drogą zanoszą ową paczkę do ogrodów świątyni Afrodyty na Kollitusie (południowa dzielnica Aten) i tam odbierają kolejną paczkę o nieznanej im zawartości. Paczkę tą otwiera tylko kapłanka Ateny. Nie wiadomo co znajdowało się w paczkach, można jednak przypuszczać że były to gałązki oliwne z małymi oliwkami, natomiast w paczkach przeznaczonych dla dziewcząt znajdował się lekki chlebek o nazwie Anastatos, które one spożywały.
12 dnia miesiąca Skiroforion (czyli koniec naszego czerwca) obchodzono uroczyście święto Skira, czyli święto parasoli, będące festiwalem ku czci Ateny, Posejdona, Apolla, Demeter i Heliosa. Ateńczycy wychodzili więc na miasto (i do świątyń) z parasolkami, oddając tym samym cześć bogom, a kapłani i kapłanki (pod wielkim białym parasolem) udawali się ze świątyni Ateny na Akropolu, do świątyni Heliosa (boga słońca), aby uprościć bóstwa o ochronę ziemi przed suszą i niszczącym wpływem promieni słonecznych.
14 dnia miesiąca Skiroforion przypadało święto ku czci Zeusa Poleiusa, zwane Bufonią (nic więcej nie wiem na temat tego święta, poza tym, że w innych polis zwano je Dipolią). Trzy prawa nadane Ateńczykom przez mitycznego Tryptolemosa brzmiały: "Szanujcie starszych, oddawajcie ofiarę bogom z pierwszych darów waszej pracy (chodziło tutaj o zebrane płody rolne) i nie czyńcie krzywdy zwierzęciu pracującemu w polu". Pierwszym który złamał to przykazanie według mitu, był niejaki Taulon, który widząc że w święto pokutne wół zjada potrawy przeznaczone na ołtarzu dla bogów, zabił owe zwierzę, czym sprowadził na siebie kłopoty i musiał uciekać. Obchody tego święta były raczej niezbyt miłe i wbrew przykazaniom co roku dokonywano rytualnego zabicia wołu. Wyglądało to następująco: cały dzień poprzedni i noc wybrane kobiety ostrzyły noże, którymi na drugi dzień kapłan - udający Taulona miał zabić wołu. Gdy do tego doszło kapłan rzucał się do ucieczki, a mięso wołu było dzielone, gotowane i spożywane. Następnie skórę zwierzęcia wypychano i ustawiano ją przy pługu - co miało symbolizować powrót zwierzęcia do życia. Kapłan który dokonał mordu na tym zwierzęciu zostawał schwytany i odbywał się sąd w Prytaneum, na którym oskarżano o morderstwo nie tylko jego samego, ale wszystkich, którzy brali udział w spożyciu mięsa zabitego zwierzęcia. Wszyscy oskarżeni zrzucali winę na innych. Ci, którzy rozpalali ogień zrzucali winę na tych, którzy przynieśli drewno, tamci na tych co nosili wodę, ci znowu na tych co kroili mięso zwierzęcia, tamci oskarżali samego zabójcę, a ten twierdził, że to jednak nie on zabił, ale nóż którym się posłużył. Ostatecznie winym czyniono nóż i za karę wyrzucono go do morza, jednocześnie uniewinniając z zarzutu morderstwa zwierzęcia wszystkich oskarżonych.
I oto przechodzimy do Nowego Roku, czyli miesiąca o nazwie Hekatombajon (czerwiec-lipiec). Należy jednak pamiętać że Ateńczycy (i w ogóle Grecy) nie świętowali Nowego Roku jako takiego, po prostu on następował i tyle. Skupiano się bowiem na pozostałych świętach tego miesiąca.
12 dnia tego miesiąca obchodzono święto o nazwie Kronia (na cześć boga Kronosa, ojca Zeusa, Posejdona i Hadesa) i było to święto najbardziej zbliżone do współczesnego Sylwestra, gdyż nosiło nazwę Święta Świateł (rzymskim odpowiednikiem Kroni były Saturnalia). W ciągu dnia świętowano dożynki, a nocą Grecy przy swoich domach zapalali mnóstwo świateł (głównie lampek). Po uroczystej kolacji całe rodziny gromadziły się przy tych lampkach przed domami, modląc się jednocześnie do Kronosa, by ten przyniósł im w nowym roku dobre plony, spełnienie marzeń i inne życzenia, jakie kto tam miał w głowie (niczym współczesny Święty Mikołaj). Należy jednak dodać, że nie tylko Grecy i nie tylko Rzymianie świętowali Kronię. To święto było obchodzone również w Egipcie (Święto Lamp ku czci zmartwychwstania Ozyrysa), ale również w Mezopotamii ku czci boga Ningirsu, który zamienił ciemność w światło). Wydaje się że zarówno Kronia jak i Saturnalia miały być swoistym powrotem do Złotego Wieku Ludzkości, w którym wszystkim żyło się dobrze, nikt nie chorował a bogowie żyli wśród ludzi i opiekowali się nimi (takie ukryte marzenia jakie przejawiali ludzie różnych epok na temat stworzenia raju na ziemi. Na ziemi, na której nigdy raju nie było i nigdy nie będzie, bo nie żyjemy po to, aby zanurzać się w fizyczności i nią podniecać aż do ubóstwienia, tylko aby doświadczyć tego życia - głównie poprzez cierpienie - i nauczyć się powrotu do Domu autostradą bezinteresownej Miłości, wszystko inne jest wtórne i na dobrą sprawę zupełnie pozbawione jakiegokolwiek znaczenia, ale... jak to się mówi, jakże piękne są marzenia).
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz