Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 24 grudnia 2023

CZY CHRYSTUS BYŁ ŻYDEM?

ORAZ, CZY CHRZEŚCIJAŃSTWO WYWODZI SIĘ Z JUDAIZMU?


 W pierwszych słowach mego listu pragnę donieść, że jestem zdrowy i w pełni władz umysłowych... Bo chyba nie czytalibyście wywodów chorego 🤭🤣... Jak w swoim sławnym liście do Murzynów pisał Karol Krawczyk z "Miodowych lat".




Tak sobie śmieszkuję, bo ta świąteczna aura Bożonarodzeniowa zawsze wprawia mnie w taki wyjątkowy stan duchowej radości.

Ale nie o mojej radości zamierzam tutaj dzisiaj napisać, choć oczywiście temat zbieżny będzie z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia. Chciałbym się więc podjąć tematu, które na pierwszy rzut oka wydaje się banalne i oczywiste, a mianowicie pragnę odpowiedzieć na pytanie czy Jezus Chrystus był Żydem, oraz czy chrześcijaństwo wywodzi się z judaizmu? Te pytania - tak jak wspomniałem wyżej - wydają się oczywiste, ale czy na pewno? Czy na pewno są oczywiste tylko dlatego, że ktoś nam tak wcześniej powiedział, albo tak się utrwaliło w ogólnym przekonaniu? Czy określenie judeochrześcijaństwo jest określeniem właściwym i czy rzeczywiście odnosi się ono do korzeni z których wyrasta nauka Chrystusa?

Nim jednak przyjdę do tego tematu, chciałbym tutaj przytoczyć pewne moje doświadczenie, jakie ostatnio miałem w kwestii wiary, oraz jej fizycznej ekspiacji. Otóż jakiś czas temu udałem się do mojej parafii, ponieważ był mi potrzebny pewien dokument który w taki właśnie sposób musiałem uzyskać. Podczas tego spotkania jakie miałem z księdzem proboszczem mojej parafii, zgadaliśmy się na temat Kościoła i wiary, a zaczęło się to od jego stwierdzenia, iż on mnie nie kojarzy i zapewne ja do kościoła nie chodzę. Dodał nawet że "Najwidoczniej kościół nie był panu potrzebny" (w sensie do tej pory, a teraz przychodzę "po prośbie"). Przyznam się szczerze że tak naprawdę nie chciało mi się wchodzić w polemikę i rozwodzić nad tym tematem, chciałem po prostu pewne rzeczy załatwić i tyle, bez tłumaczenia się w moich przewin czy zaniechań. Jednak pewne takie dosyć przyznam się szczerze, nieprzyjemne uwagi owego księdza proboszcza, zmusiły mnie do tego, żeby stwierdzić, że ma rację. Ja nie potrzebuję już kościoła, nie potrzebuję chodzić do budynku, żeby poczuć czy odnaleźć tam Boga. Ja już jestem ponad to (jeśli rozumiecie Kochani o co mi chodzi). Proboszcz ten najwidoczniej jednak nie zrozumiał tego, co próbuje mu powiedzieć i stwierdził, że albo się wyrzekłem Boga (czyli tak, jak bym stał się ateistą), albo po prostu mi się nie chce chodzić do kościoła, bo mam inne (fajniejsze w domyśle) rzeczy do zrobienia. Mimo że była to osoba duchowna to od razu było widać że ten człowiek jest bardzo ograniczony duchowo, bo jeżeli on nie rozumie tego co ja próbuję mu powiedzieć i zmusza mnie do tego, żebym mówił to słowami bardzo prostymi (prostackimi wręcz) nazywając wszystko literalnie po imieniu, tak żeby to dotarło; a mimo wszystko gdy to wszystko mu rozłożę na czynniki pierwsze, to on i tak z tego nic nie zrozumie, więc taka rozmowa wydaje mi się kontrproduktywna. Samo bowiem stwierdzenie że "ja już nie potrzebuję kościoła" wydaje się dla ludzi pokroju owego proboszcza niezrozumiałe zupełnie, bo jak to "już nie potrzebuję", co to ma w ogóle znaczyć? To wszystko trzeba teraz wyjaśniać jak dziecku, powiedzieć "a" to jest "a", a "b" to jest "b", czarne jest czarne, a białe jest białe. Zapytałem więc ostatecznie "Ile kościołów zbudował Chrystus?" i w zasadzie to pytanie zamknęło dalszą dyskusję. 

Pragnę też od razu wyjaśnić że nie stałem się wcale ateistą (chociaż ateizm nie jest wcale oddaleniem od Boga, ateiści oczywiście w zależności od ich własnych działań, bo te bywają bardzo różne - jak choćby są jakieś grupy skomuszałych lewaków, dla których Bóg to jest jakieś tam "opium dla mas" czy coś podobnego - ateiści dlatego że nie chodzą do kościoła i nie wyznają wiary w tego, czy innego Boga wcale nie są pozbawieni Bożej Miłości, a niekiedy nawet - wszystko zależy od człowieka - są bardziej uduchowieni od całej reszty wyznawców danych religii). Jednak tłumaczenie księdzu proboszczowi pewnych zawiłości, które wydaje mi się on nie zrozumie - a jeśli zrozumie, to zinterpretuje je w dość koślawy sposób - wydała mi się zatem pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Bowiem tłumaczenie księdzu takich oczywistości, że my tutaj przybywamy tylko na chwilę i wcale nie żyje się raz. Że drogą do wyjścia z tego świata jest Miłość i tylko i wyłącznie Miłość (przepraszam, jeszcze Przebaczenie, które jest nieprawdopodobnym oczyszczeniem wewnętrznym człowieka; jeśli bowiem jesteś w stanie wybaczyć komuś, kto wyrządził ci ogromną krzywdę, tobie, lub twoim bliskim, to już wygrałeś!). Że każda istota ma prawo do życia, a przede wszystkim prawo do życia bez cierpienia (choć ono niestety często nas dotyka) i to nawet wówczas, kiedy ta istota musi zginąć (żebyśmy na przykład mogli się najeść - mam tu oczywiście na myśli różnego rodzaju zwierzęta, takie jak kury, świnie czy krowy). Śmierć nie jest bowiem karą i nigdy jej w ten sposób nie traktujmy, śmierć jest wyzwoleniem (chociaż oczywiście osoba która żyje, zawsze może zmienić swoje życie póki jest tutaj, po śmierci nie ma już ani cierpienia ani kar, ale też nie można niczego naprawić, już jest tylko odpoczynek - a potem w zależności od winy jakie na nas ciążą za życia, ponowny powrót na ten świat, żeby odrobić to co żeśmy wcześniej dali). Nigdy jednak nie jesteśmy sami i to jest niesamowite wsparcie. Na przykład nie ma dnia, żebym ja nie rozmawiał z Bogiem. Ile rzeczy udało mi się osiągnąć dzięki takiemu wsparciu - o które sam prosiłem - to nawet tego nie zliczę, ile rzeczy mi się udało załatwić, rozwiązać to jest niepoliczalne. 

A do kościoła nie chodzę już ładne kilka (może nawet kilkanaście lat), oczywiście wykluczając dni świąteczne, które wypadają czy to w rodzinie, czy z innej okazji. A to wsparcie Boga odczuwam codziennie i choć niekiedy myślę że pewne rzeczy - które sobie zaplanowałem - nie pójdą po mojej myśli, potem się okazuje że wszystko jest tak, jak chciałem (oczywiście może nie w 100 procentach, ale w tych 90 paru). W pewnej chwili to nawet sam się gubię, czy to ja tworzę tą rzeczywistość, czy też ona jest mi ofiarowana, ale wydaje mi się że nawet jeżeli ja tworzę, to wszystko i tak dzieje się dzięki wsparciu Boga, bez którego nic by się nie udało. Wyobrażacie sobie teraz Kochani żebym powiedział takie słowa do księdza proboszcza? Przecież on by uznał mnie za niespełna rozumu. Być może nawet podobnie jak św. Franciszka z Asyżu, który chodził po wsiach i pytał się "Dlaczego Miłość nie jest kochana?". I to by było na tyle tej mojej prywaty, przyjdźmy zatem do tematu:



CZY JEZUS CHRYSTUS BYŁ ŻYDEM?




 Jakże łatwo odpowiedzieć jest na to pytanie, prawda? Skoro Jezus urodził się wśród Żydów, dorastał wśród Żydów i wyznawał judaizm (przynajmniej oficjalnie), to kim innym miał być jak nie Żydem? Skoro chrześcijaństwo wywodzi się z judaizmu, to oczywistym jest że jest to religia judeochrześcijańska? Skoro więc wszystko sobie wyjaśniliśmy to nie ma sensu dalej tego przedłużać 🤭.

Oczywiście żartuję (jak to mówił Robert Górski w jednym ze skeczów Kabaretu Moralnego Niepokoju: "Ale od rana mam dziś łeb do komedii" 😄🙄). I niestety muszę rozczarować tych wszystkich, którzy już znają prawdę objawioną (przez kogo?). Zatem przejdźmy do faktów, które oczywiście są pomijane przez tych, którzy święcie wierzą w odgórnie narzucone paradygmaty pojęciowe. Zacznijmy jednak od początku.

Skąd w ogóle wiemy że Jezus Chrystus był Żydem? A no chociażby z genealogii przedstawionej nam przez apostołów Mateusza i Łukasza, którzy wywodzą rodowód Józefa - męża Marii - od króla Dawida (a nawet od Abrahama). Tylko że Józef nie był ojcem Jezusa i mówi o tym nawet Pismo Święte. W takim razie, skoro Józef nie był ojcem Jezusa, a Maria była jego matką, to był Żydem po matce, czyż nie? Pytanie tylko brzmi czy Maria była Żydówką i tutaj mamy już bardzo wiele nieścisłości. Maria urodziła się bowiem w Galilei, a nie w Judei (podobnie jak Jezus), a kraina ta była bodajże najmniej żydowska ze wszystkich okolicznych krain wokół Jerozolimy, gdzie wyznawano judaizm. Najbardziej żydowskim krajem była oczywiście Judea, z centrum w Jerozolimie, gdzie znajdowała się Świątynia zbudowana przez Zorobabela (tzw. druga Świątynia Jerozolimska). Samaria w tym czasie (czyli chwili narodzin Chrystusa) była już pogańska, zaś Galilea leżała jeszcze dalej na północy i choć wyznawano tam judaizm, to odsetek rdzennych Żydów był tam niewielki, stąd też kraina ta została nazwana Galileą, (czyli Galil Hag-goijm, co znaczy "dzielnica pogańska"). Ziemia ta została po raz pierwszy podbita przez Żydów za Szymona Machabeusza (142-135 p.n.e.), ale ilość żywiołu żydowskiego w tej krainie była tak nieliczna, że jeszcze Szymon postanowił wysiedlić wszystkich Żydów z tej krainy aby nie żyli oni w morzu pogan i aby w tym morzu się nie roztopili (czyli nie przyjęli wiary i kultów pogańskich). Notabene ostatnimi czasy nijaki Grzegorz Braun, poseł na sejm Rzeczpospolitej z ramienia Konfederacji zgasił w polskim sejmie w sposób niezwykle medialny (jak zwykle zresztą w jego przypadku) siedmioramienny żydowski świecznik, zapalony tam w ramach obchodów święta chanuki (czyli święta na cześć powstania machabeuszy, do którego doszło w latach 167-160 p.n.e. i było świętem z okazji... mordowania Greków, bo tak to należałoby nazwać. Żydzi aby nie roztopić się w greckim morzu - nie tylko zresztą greckim - wzniecili powstanie i wywalczyli sobie powstanie własnego królestwa rządzonego przez ród Machabeuszy, którego istnienie zakończył sto lat później, czyli w 63 r. p.n.e Pompejusz Wielki. Notabene należy jednak pamiętać że Grzegorz Braun, który dokonał tego jakże "heroicznego czynu", sam ma korzenie żydowskie).




Tak więc aż do samego końca II wieku p.n.e w Galilei nie było nawet jednego Żyda, a ponowna judaizacja tej krainy nastąpiła w czasie krótkich rządów króla Arystobula I w latach 104-103 p.n.e., z tym że nie tyle zasiedlono Galileę kolonistami z Judei, ile zmuszono Galilejczyków do przyjęcia judaizmu poprzez przymusowe obrzezania mężczyzn i chłopców. Oczywiście aby to przeprowadzić należało najpierw wprowadzić do Galilei wojsko, sprowadzić tam rabinów i oczywiście całe zastępy chirurgów. Natomiast zamieszkujący tą krainę rzemieślnicy (w tym chociażby cieśle, jakim był Józef, mąż Marii) nie musieli być Żydami tylko miejscowymi, Galilejczykami. A kim w ogóle byli Galilejczycy pod względem rasowym, jak można ich sklasyfikować? Otóż bez wątpienia dominowali w tej krainie Aramejczycy, czyli po prostu Syryjczycy, których mowa bez wątpienia przeważała nie tylko w tej krainie, ale popularna była również i w Judei (o czym świadczy fakt, że pierwotnym językiem w jakim spisano Pismo Święte był właśnie aramejski). Poza tym w Galilei osiedliło się bardzo wielu Greków, oraz Filistynów, którzy to nie byli semitami a aryjczykami, przybyłymi niegdyś ze Środkowej Europy (z pewnością po bitwie w Dolinie Dołęży z ok. 1250 r. p.n.e. o czym też już kilkukrotnie pisałem). Jak bowiem pisał George Adam Smith w swojej "Geografii  historycznej Ziemi Świętej" (wydanej w 1894 r.): "Tło i otoczenie tego okresu życia Pana naszego było ruchliwe i bardzo wesołe, było helleńskie we wszystkim, co ta nazwa nam nastręcza, jako symbol pracowitego życia, wspanialej sztuki i działającej na zmysły religii. Jego wpływ na temperament Galilejczyków jest widoczny. Galilejczycy, według świadectwa Talmudu, więcej dbali o sławę, niż zysk, podczas gdy charakter Judei był wręcz przeciwny. Dlatego też i Pan Jezus wybrał swoich przyjaciół z pośród tego narodu i nie był Galilejczykiem ten, co Go zdradził".

Skoro więc zarówno Józef jak i Maria mieszkali w Galilei i w tej też krainie narodził się Jezus Chrystus, to w ponad 90% pewności można stwierdzić, że nie należeli oni do narodu żydowskiego. Z narodu, który w Galilei praktycznie nie istniał, a co najwyżej była tam jedynie wyznawana religia Mojżeszowa. Dlatego też, jeżeli ktokolwiek teraz będzie twierdził że Jezus był Żydem, bo jego rodzice byli Żydami, zawsze możemy wskazać na miejsce urodzenia, a to akurat jest w tym przypadku niezwykle istotne. Ale w przypadku Nauczyciela nie o samą też genetykę chodzi, gdyż z Biblii wiemy że Jezus Chrystus narodził się z Ducha Świętego (jakkolwiek można by było to rozumieć, gdyż powiedzmy sobie szczerze i nie bawmy się tutaj w jakieś niedomówienia, Trójca Święta, w którą każą nam wierzyć w kościele katolickim - nie istnieje. Jest bowiem pewną kontynuacją pogańskich wierzeń rzymskich i egipskich - jak choćby Trójca Kapitolińska). Jest to stwierdzenie zamazujące pewne fakty, a za takowe trzeba by było uznać to, iż ów Duch Święty - z którego narodzić miał się Mistrz - nie pochodził z tego świata, ale też nie pochodził ze Świata do którego trafiamy po śmierci. Jezus był Nauczycielem, którego Królestwo nie pochodziło z tego świata. Ale w naszej umysłowości niestety brakuje jeszcze zrozumienia pewnych nierzeczywistych jakby dla nas pojęć, i tak samo jak moja rozmowa z księdzem proboszczem sprawiała mi duży problem (żeby wytłumaczyć jemu w przystępny sposób co mam na myśli), tak samo znacznie łatwiej jest wierzyć że to Duch Święty zrodził Jezusa i na tym może na razie poprzestańmy.




Inną jeszcze kwestią jest stwierdzenie, że chrześcijaństwo wywodzi się z judaizmu, a niektórzy nawet używają określenia "judeochrześcijaństwo" co według mnie jest totalną aberracją (swoją drogą, w USA, co też mnie bardzo zastanawia bo lubię się zajmować takimi sprawami, istnieje duża grupa - szczególnie na amerykańskiej prawicy - takich wyznawców Starego Testamentu, czyli ewangelików wszelkiej maści, którzy tak bardzo zapatrzeni są w Izrael jako kolebkę chrześcijaństwa, że robi się to totalnie niesmaczne i wręcz żałosne. Jakie bowiem związki ma chrześcijaństwo z judaizmem i z Żydami, i czy w ogóle ma jakiekolwiek? Tak, oczywiście że ma, ale nie takie, jakie sądzą wyznawcy religii judeochrześcijańskiej. Jedyny związek chrześcijaństwa z judaizmem jest taki, że chrześcijaństwo narodziło się w otoczeniu Żydów wyznających judaizm (niekoniecznie zaś Apostołowie - których wybrał sobie Nauczyciel - musieli być Żydami, większość z pewnością była Galilejczykami, czyli jak wiemy nie Żydami). Kilka elementów judaizmu przetrwało oczywiście w chrześcijaństwie, ale są to tak nieliczne naleciałości, że nie ma sensu w ogóle nad nimi się głębiej rozprawiać. Gdyby zaś chrześcijaństwo bezpośrednio wywodziło się z judaizmu, to mielibyśmy nie żadne tam dodatki i nie jakieś naleciałości tej religii, tylko bezpośrednie przykazania judaistyczne, może tylko nieco zmienione dla potrzeb akcji misyjnych, ale jednak byłoby to swoiste lustrzane odbicie tamtej religii. Tak się jednak nie stało, chociaż rzeczywiście bezpośrednio po śmierci Jezusa Chrystusa, największą (w zasadzie jedyną w tamtym czasie) gminą chrześcijańską, była ta w Jerozolimie. Ale przecież pierwszym dejudaizatorem chrześcijaństwa był sam Mistrz, drugim zaś św. Paweł (pisałem już kiedyś o jego sporze z przedstawicielami gminy Jerozolimskiej na temat obrzezania pogan, do którego doszło ok. 49 r. podczas synodu jerozolimskiego. Wówczas to Paweł  miał się skarżyć, że grupa starców o bardzo wąskich horyzontach myślowych, pragnie podważyć jego pracę misyjną, jaką już pełnił wśród Greków i Rzymian. Oni nalegali bowiem na przestrzeganie pełnego prawa Mojżeszowego, łącznie z obrzezaniem pogan, a to wiązałoby się niestety z porzuceniem nowej religii przez ogromne rzesze Greków, Rzymian czy potem Galów, Hiszpanów i Brytów).

Mimo tych faktów, jednak należy też dodać że Chrystus nie walczył z judaizmem, a wręcz przeciwnie, przestrzegał wszystkich zasad tej religii (przynajmniej według tego, co twierdzili Apostołowie, a raczej ludzie którzy z Apostołów się podawali i w kilkadziesiąt lat później spisywali Ewangelie). Można bowiem przeczytać: "Nie mniemajcie, abym przyszedł rozwiązywać zakon albo proroków: nie przyszedłem rozwiązywać ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: aż przeminie niebo i ziemia, jedna jota, albo jedna kreska nie odmieni się w zakonie, aż się wszystko stanie. Kto by tedy rozwiązał jedno z przykazań najmniejszych i tak by ludzi nauczał, będzie zwanym najmniejszym w królestwie niebieskim, a kto by czynił i nauczał ten będzie zwany wielkim w królestwie niebieskim". [Mt. 5:17 n.; por. Łk. 16:17]. Wybaczcie, ale nie sądzę żeby jednak były to słowa Chrystusa. Ludzie bowiem, którzy to spisywali, nie widzieli Chrystusa na oczy, jak mogli więc znać jego słowa które zachowały się co najwyżej w przekazie ustnym, a ten jak wiemy bywa zawodny i wiele rzeczy można przez lata (nie mówiąc już o dekadach) dopowiedzieć, inne (niewygodne) rzeczy zaś usunąć. Można by było podać kilka jawnych przykładów (które przecież zachowały się w Biblii), pokazujących, że Chrystus mówił zupełnie co innego, niż głosił Zakon Mojżeszowy i kapłani Świątyni Jerozolimskiej. Jeżeli bowiem te przekazy zachowały się w Piśmie Świętym, to znaczy że nie było takiej zgody z judaizmem jaką próbuje nam się lansować, choć oczywiście Chrystus z judaizmem jako takim zapewne nie walczył, jedyne co robił to głosił Dobrą Nowinę i nauczał w inny sposób, niż robili to kapłani jerozolimscy. Takich przypadków można by było podać co najmniej kilka, ale biorąc pod uwagę okres świąteczny myślę że na tym możemy zakończyć. Chciałbym tylko aby ludzie uświadomili sobie, że twierdzenie iż Jezus był Żydem jest zupełnie nieuprawnione, podobnie jak twierdzenie że Żydami byli Maria czy Józef. Choć oczywiście wychowali się oni i wyrośli w judaizmie i był to jedyny ich związek z "narodem wybranym". 





WSZYSTKIM CZYTELNIKOM TEGO BLOGA PRAGNĘ ZŁOŻYĆ ŻYCZENIA ZDROWYCH, RADOSNYCH, BEZPIECZNYCH I CUDOWNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA




2 komentarze:

  1. .....................................................................................jeśli uznasz że ten artykuł nie pasuje tutaj to go skasuj..........................................................................już parę razy w telewizji leciał film dokumentalny o katolicyźmie zbadano ,,,,dna,,,, z całunu turyńskiego okazało się że to dna pochodzi z plemienia druzów nie druidów lub innych tylko druzów-----------------------------------------------ci druzowie żyli już 3 tys.... lat temu nie powiedziano wprost czy to żydzi półżydzi lub ćwierćżydzi albo nie żydzi--------------------------------------------na dzisiaj to plemie żyje trochę w egipcie i trochę w okolicach galilei--------------------------------------------------------------niby ojciec niby matka i niby jezus jeśli leżał w tym całunie także należeli do tych druzów to oni tak faktycznie mieli i mają swoją religię gdzie jest jakiś tam buk albo zbuk,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,a żydzi to tak faktycznie czarownicy i kabaliści od początku po dzień dzisiejszy,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,ci druzowie chyba między 7 a 10 wiekiem odizolowali się od wszystkich by zachować tą swoją niby religię chcieli ich przekabacić zarówno katolicy jak i arabowie oraz chyba inne religie.................................................................................................rozpisywać wszystkie zasady o katolicyźmie chyba dopiero zaczął cesarzyk rzymski któryto w 4 wieku ogłosił się papieżykiem i narobił stanowisk które poobsadzał swoimi ludźmi i chyba od wtedy zaczął się dzisiejszy katolicyzm------------------------------------------------------------------wcześniej ci ludzie byli zjadani przez lwy lub krzyżowani albo wybijani ale trzymali ze sobą i pomagali sobie później to wszystko się rozkraczyło dlatego nawet chrześcijanie koptyjscy odbili od katolików i ciągną wszystko po swojemu wykopano jakieś pisma tych koptów i tam to wszystko jest ujęte nieco inaczej,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,także życie jezusa-zusa jest opisane trochę w inny sposób---------------------------------------------------------katolicyzm religia jedna z bardzo wielu i ciekawe komu zależy na tym by na ziemi było aż tyle religii i równocześnie tyle wojen religijnych.............................................................................................

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "cesarzyk rzymski któryto w 4 wieku ogłosił się papieżykiem" - to jest poziom merytoryczny powyższego wpisu.

      Usuń