Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 grudnia 2023

ATAK NA MEDIA!

 CZYLI, "TUSKU MUSISZ!"




 Ale się porobiło. Przyznam się szczerze że nawet nie wiem od czego zacząć, bowiem cała ta sytuacja zaczyna mnie zarówno irytować jak i bawić. Mam tutaj oczywiście na myśli bandyckie - bo inaczej tego nazwać nie można - przyjęcie Telewizji Polskiej przez ekipę nowego pana premiera Donalda Tuska. Obserwując to co się dzieje i jednocześnie przysłuchując się zarówno ogromnemu wzburzeniu (poniekąd się temu nie dziwię) widzów TVP (którzy oczywiście w większości swej zaliczają się do zwolenników partii Prawo i Sprawiedliwość) jednocześnie nie mogę nie ukryć pewnej takiej tkwiącej we mnie głęboko lekkiej satysfakcji z tego co się stało. Wiem, że to, co piszę jest w dużej mierze nieakceptowalne dla każdego zdrowo myślącego człowieka (nie mówię tutaj oczywiście o całym tym kodziarstwie, czy tego typu jebaćpisach, bo to są fanatycy. Wystarczy tylko posłuchać sobie wypowiedzi wyznawców Tuska, jak Tomasz Lis czy Eliza Michalik, aby dojść do przekonania że tam naprawdę dzieje się bardzo źle z głową tych ludzi i chociaż ja nie jestem lekarzem aby ich badać, to po ich własnych wypowiedziach mam prawo wyrazić swoje zdanie w tym temacie). Jest to nieakceptowalne, ponieważ ewidentnie widać że Tusk idzie na rympał i to nie jest już żadne tam bawienie się w jakieś "białe rękawiczki" czy coś w tym stylu, to jest po prostu ewidentne walenie pałą przez łeb. Mimo to jednak, ten nieskrywany cień satysfakcji z tego powodu we mnie drzemie. A dlaczego tak się dzieje? Śpieszę oto z wyjaśnieniem. 

Powiedzmy sobie szczerze i otwarcie że przez ostatnie 8 lat TVP realnie stała się tubą propagandową Prawa i Sprawiedliwości. Tak niestety było i chociaż mówię to z pewnym takim żalem w głosie - ponieważ sam z braku laku wspierałem zarówno PiS jak i TVP, to jednak nie można zamykać oczu na rzeczywistość. A ta była ewidentna, zamieniono Telewizję Polską, telewizję publiczną w informacyjny sekretariat partii rządzącej. Widać było ewidentnie również i to, że w TVP rządzi Jarosław Kaczyński (a raczej ludzie bezpośrednio z jego otoczenia) którzy mówili kto jest prawilny, a kto prawilny nie jest, kto może się wypowiadać, a kto wypowiadać się nie może, kogo można zaprosić do studia, a kogo zaprosić już nie wolno, kto może mieć swój program, a komu należy ten program zabrać, ponieważ powiedział kilka słów nie tak, albo zrobił coś, co nie spodobało się panu prezesowi i jego akolitom. Powiem otwarcie - parafrazując słowa Ferdka Kiepskiego "Ja nie o takie Polske walczyłem". Doskonale też pamiętam czasy sprzed 2015 r. kiedy PiS nie miał żadnych swoich mediów (bo nie oszukujmy się, ale Telewizja Trwam i Radio Maryja, podobnie zresztą jaki Telewizja Republika, to były i są nadal media niszowe, media co najwyżej stanowiące zaledwie część żelaznego elektoratu tej partii). Owszem, był bardzo ciekawy projekt medialny pod nazwą "Uważam rze", założony w 2011 r przez kilku pionierów którzy wyczuli niszę na rynku, spowodowaną brakiem tygodników o charakterze konserwatywnym i prawicowym. Bez wątpienia to pismo Lisickiego w krótkim czasie stało się bardzo popularne, bijąc na łeb na szyję w rankingach sprzedaży takie dzienniki ogólnopolskie jak Rzeczpospolita czy (tfu, tfu) Gazeta Wyborcza. Potem jednak - zdaje się w listopadzie 2012 r. - redaktorem naczelnelnym zrobiono tam niejakiego Jana Pińskiego, który koncertowo (w imieniu Tuska) doprowadził to pismo do upadku (swoją drogą, wyjątkowo żałosna postać). Przez niego to odeszła wówczas większość dziennikarzy (jakieś 90 parę procent) a sprzedaż pisma siadła gwałtownie. I tak się skończył eksperyment z prawicowymi mediami, a pismo ostatecznie przestało się ukazywać w 2016 r.).

Tak więc Prawo i Sprawiedliwość przed 2015 r. (a raczej przed styczniem 2016, bo wtedy to władzę w TVP przejął Jacek Kurski - nominat PiS-u na prezesa Telewizji Polskiej) PiS nie miał żadnej swojej gazety ani też większej, ogólnopolskiej telewizji, a i tak w 2015 r. wygrał wybory parlamentarne i prezydenckie. Dlaczego tak się stało? Może dlatego, że wówczas tym ludziom naprawdę się chciało chcieć i nie patrzyli oni ani na zyski, ani na to czy w przyszłości PiS zdobędzie władzę, czy jej nie zdobędzie (raczej trzeba było obstawiać że tej władzy przez najbliższe lata Prawo i Sprawiedliwość nie uzyska). Któż wie, że dzisiaj tak krytykowany na różne sposoby (również i po tej patriotycznej stronie) Tomasz Sakiewicz , w tamtych czasach zastawił własny dom po swej matce, aby tylko zyskać pieniądze na założenie Telewizji Republika, nie mając przy tym żadnej, nawet najmniejszej gwarancji, że w przyszłości te pieniądze zostaną mu oddane po zwycięstwie PiS-u, bo wówczas o zwycięstwie PiS-u co najwyżej się marzyło, ale rzeczywistość była taka, jaka była. I zobaczcie Kochani, tym ludziom naprawdę się wtedy chciało, byli gotowi do największych poświęceń i zarówno finansowych jak i fizycznych, gdzie trzeba było osobiście jeździć z kamerą, żeby udokumentować coś, co było pewne że w mainstreamowych mediach nie zostanie to pokazane. Ale czasy się zmieniły, PiS wybory wygrał - pierwsze, potem drugie, a dawni wojownicy zamienili się w tłuste koty. Po co im było więc teraz walczyć skoro pieniądze same do nich płynęły, wystarczyło po prostu płynąć z nurtem. Ja rozumiem że z biegiem czasu człowiek pragnie nieco odpocząć, jakoś ustabilizować się, ale życie często ma zupełnie inne plany wobec nas i jeżeli my sami reiterujemy z dalszej walki o ideały które były nam kiedyś drogie - bo jest dobrze, pieniądze są, więc wystarczy tylko siedzieć, nic nie robić a wszystko jakoś się samo ułoży, nie ułoży się. Powiedzmy bowiem sobie szczerze, PiS przegrał te wybory (to znaczy wygrał je, ale przegrał władzę, jako że nie zdobył większości parlamentarnej) przede wszystkim na własne życzenie. Nie chciało im się nawet wyjść do ludzi, nie chciało im się z ludźmi rozmawiać, bo już poczuli się mocniej, już poczuli się że mogą wszystko (a przynajmniej bardzo wiele) i tak właśnie działa świadomość władzy, odbiera ona bowiem chęci do jakiegokolwiek działania które wymaga jakiegoś większego zaangażowania się (inna sprawa że władza powoduje również, iż politycy całkowicie izolują się od reszty społeczeństwa. Dla nich bowiem codzienne rozterki zwykłych ludzi - ich własnych rodaków - to jest jakaś abstrakcja, oni żyją już na innym lewelu i mają zupełnie inne plany, pragnienia i cele. Dlatego też wybory to dla nich katorga, bo po pierwsze muszą znowu wydawać pieniądze na kampanię, a po drugie znowu muszą się bratać z tym ludem, a przecież tyle rzeczy pożytecznych mogliby w tym czasie robić - prawda?!).




Dlatego też PiS jest niestety w dużej mierze winien tego mu co się stało, i brak zarówno większości parlamentarnej jak i zdolności koalicyjnej spada tylko i wyłącznie na partię i jej bezpośrednie kierownictwo (pamiętam jak byłem dzieckiem, to był początek lat 90-tych, jak słuchałem sobie kasety z przebojami Tadeusza Drozdy i miał on tam jedną taką wpadającą w ucho piosenkę, która brzmiała m.in. tak: "Kierownictwo trza zmienić, bo ono nie doceni, że człowiek ma swoje posłannictwo, i będzie robota ze srebra i ze złota, tylko radzę wyrzucić kierownictwo. No weźmy tak panie popatrzmy na rząd, czy oni są w stanie, na błędzie tkwi błąd, te długi, pożyczki kto odda na czas, cenzura nożyczki, zabawa dla mas. Tak więc, kierownictwo trza zmienić, bo ono nie doceni że człowiek ma swoje posłannictwo... I to następne co przyjdzie też zmienić od razu, i to jeszcze następne to od razu ze schodów zrzucić, żeby w ogóle nie wlazło, a na cholerę nam kierownictwo, o" 👍🤭). Poza tym człowiek który myśli że może bardzo wiele, często traci jakiekolwiek hamulce moralne i co za tym idzie, umiejętność logicznego myślenia. Przecież myślenie w kategoriach że my tutaj będziemy rządzić wiecznie (albo tak długo, że trudno to w ogóle określić w jakichkolwiek ramach czasowych) było nie tylko krótkowzroczne, ale i głupie. Dlaczego PiS przez ten czas nie stworzył swojej własnej, prywatnej telewizji (albo przynajmniej wspomógł te, które już istnieją, pomógł im się wypromować), dlaczego tego nie zrobiono? naprawdę myślano że TVP będzie ich twierdzą już zawsze? Wydaje mi się, że tutaj zadziałał element takiego totalnego przekonania, który dotyczył praktycznie wszystkich rządzących Polską polityków (a myślę że jest to również problem globalny - przynajmniej w naszych czasach, gdzie pewne wartości, które cechowały jeszcze kulturę polityczną z lat 70-tych czy z lat 80-tych, dziś już praktycznie nie istnieją. Wystarczy wspomnieć bowiem, jak zakończył swoją prezydenturę Bill Clinton w 2001 r. gdzie jego ludzie - a być może i on sam - wyciągnęli nawet przyciski z klawiatur komputerowych, aby nowa administracja George'a Busha Juniora miała utrudnione zadanie przejęcia władzy). Pycha kroczy przed upadkiem i pamiętam jak w 2015 r. politycy Prawa i Sprawiedliwości powtarzali te słowa jak mantrę, a dzisiaj, zobaczcie jak łatwo zapomnieć to, w co się kiedyś wierzyło (a przynajmniej to, o czym się mówiło). A opamiętanie jakoś tak spływa na polityków dopiero wtedy, kiedy tracą władzę. Zauważyłem ten fenomen już jakiś czas temu, że dopóki rządzą to nie widzą ani problemów zwykłych ludzi, ani tego jak powinno się naprawić wiele rzeczy, jak powinno się postępować, jak powinno się prowadzić negocjacje - nie, tego nie dostrzegają, bo patrzą na czubek własnego nosa i widzą że to oni są najmądrzejsi i to co robią, musi wystarczyć ich wyborcom. Dopiero jak stracą władzę to dostrzegają najróżniejsze mankamenty, wtedy wiedzą wszystko co należy zrobić, co powinno się uczynić, wszystko wiedzą, nagle, takie cudowne otrzeźwienie. Szkoda że po czasie.

Ilu przecież ludzi którzy dawnej wspierali PiS, zostało do tej partii (jak również do TVP) osobiście zrażonych (mniej lub bardziej, to nie ma znaczenia). Pamiętam jak Jan Pospieszalski stracił program w TVP, dlaczego? Bo odważył się mówić to, co nie było dopuszczalne dla ścisłego kierownictwa partii, a mówił przede wszystkim o zamordyzmie sanitarnym, co w tamtym czasie dla PiS-u było bardzo nie na rękę (w końcu te maile od Antoniego Fauci nie na darmo przychodziły do Ministerstwa Zdrowia). A ilu było takich, którzy stracili pracę w TVP czy nawet przestali być zapraszani do studia, bo powiedzieli dwa słowa za dużo, albo w jakiś inny sposób zrazili do siebie kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości (przykładem niech będzie tutaj chociażby Rafał Ziemkiewicz, którego ja osobiście bardzo szanuję, chociaż przyznam się szczerze, że jak wchodzi w te swoje endeckie klimaty to ręce opadają. Ale to może dlatego, że moje piłsudczykowskie serce nie jest w stanie tego słuchać 🥱). Czy kierunek w którym podążała Telewizja Polska był kierunkiem normalnym? Nie! To był ten sam zamordyzm medialny, który był przed 2015 r. w czasach dominacji Platformy Obywatelskiej. Wycięcie tylu ludzi (którzy od początku wspierali projekt PiS-u) był totalnym błędem, a wręcz można powiedzieć głupotą ze strony kierownictwa tej partii. Tym samym pozbawiono się mnóstwa oddolnych głosów które działałyby dla PiS-u na różnych możliwych kierunkach komunikacji, tylko że problem z PiS-em jest taki sam jak problem z Platformą, te partie wzajemnie dążą do polaryzacji, ponieważ polaryzacja je wzmacnia i wszyscy, którzy nie będą pokornie podążali za wodzem - co to wyznacza kierunek natarcia, są natychmiast przeznaczeni do odstrzału jako defetyści. Te partie zresztą wzajemnie sobie pomagają w trudnych chwilach (choćby zgoda PiS-u na wymianę "prawdziwej prezydent", czyli Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich 2020 r.) tylko po to żeby utrzymać ten polaryzujący kierunek i nie pozwolić żadnej trzeciej formacji wyrosnąć obok nich. W takiej sytuacji doskonale sprawdza się hasło jeszcze z PRL-u: "Kto nie z Mieciem, tego zmieciem". W takiej sytuacji głosy wspierające nie wystarczą i musi być 100 % poparcie polityki partii, inaczej się zsiada (🤭). Z tego też powodu uważam że PiS nie stworzył własnej telewizji, ani nie wsparł tych które i tak były już wspierające (i to mocno wspierające, jak Republika czy Trwam), a skupił się głównie na TVP, czyniąc z niej swój bastion. Ale okazało się że Donald Tusk ten bastion sforsował.




Wyrażając moją opinię na temat TVP warto jednak przejść do stwierdzenia faktu, że to, co zrobił Tusk, to było czyste bezprawie. I ja naprawdę nie rozumiem ludzi (wspierających opozycję, byłą opozycję), którzy wciąż opowiadają jakieś dyrdymały o praworządności, konstytucji etc. etc. Nie ma żadnej praworządności, konstytucję spuściliście do kibla, a w sądach macie rozgrzane justytutki, wydające polityczne wyroki drugie jebaćpisy. Robicie z Polski kraj politycznej anarchii (jak w XVIII wieku) i za to powinniście zostać ukarani (a przynajmniej ci, którzy bezpośrednio do tego doprowadzili). Uchwałą sejmu to wy sobie możecie co najwyżej pogonić kury na wybieg, a nie likwidować instytucje, które powołane zostały na mocy ustawy. Chcecie TVP bo macie rząd - nie ma sprawy, bierzcie. Tylko bierzcie zgodnie z prawem, nie róbcie  gnoju z tej naszej Polski, bo jest to Ojczyzna nasza i uświęcone miejsce do życia dla naszych dzieci, a wy mordy wycieracie sobie konstytucją i praworządnością, a potraficie w sposób tak niezwykle barbarzyński, tak prostacki złamać prawo - że wszelkie wcześniejsze naginanie prawa przez tak pogardzanych przez was pisiorów, blednie natychmiast. Natychmiast blednie w porównaniu z tym, co do czego wyście doprowadzili. To że nie macie swojego prezydenta, w żaden sposób nie obliguje was do tego, aby przejmować instytucje państwa polskiego niezgodnie z prawem. Ale tutaj znowu wchodzi kwestia "PiS-PO jedno zło", czyli mentalności Tuska, która jest tak naprawdę mentalnością Kaczyńskiego, bo ci panowie myślą w tych samych kategoriach, oni się uważają za totalnych dyktatorów na swoim poletku i tam nikt nie ma prawa im w niczym przeszkodzić czy choćby mieć odrobinę odmienne zdanie. Zauważyłem też że Tusk nie jest w stanie rządzić, nie mając za sobą klakierów wypełniających jego polecenia. Jeżeli bowiem dochodzi do sytuacji w której on musi się z czegoś tłumaczyć i nie ma nad tym wpływu, to natychmiast się gubi. Przykładem była niedawna wypowiedź, w której tak się zdenerwował (choć oczywiście próbował to ukryć) że pomylił słowa, mówiąc do Miłosza Kłeczka zamiast "proszę wyjąć ręce z kieszeni", to: "Następnym razem ze mną kieszenie z rąk". Nic więc dziwnego że opanowanie TVP jest dla niego kluczowe, gdyż poddany kontroli medialnej tak naprawdę może od razu zabierać swoje zabawki i wracać do Brukseli, do Berlina czy do Moskwy, gdzie on tam sobie woli. W sytuacji w której nie opanuje on TVP, to jego rząd nie przetrwa nawet paru miesięcy (a w zasadzie można powiedzieć że upadnie w przeciągu kilku, kilkunastu tygodni). O ile bowiem PiS mógł funkcjonować przy braku jakiejkolwiek medialnej "ostoi", o tyle Tusk rządzić w ten sposób nie jest w stanie. 




A przecież w dzisiejszych czasach telewizja to już anachronizm. Zobaczcie bowiem w USA Donald Trump ma gdzieś dziennikarzy z Fox News (którzy tak naprawdę w większości i tak wspierają jego republikańskich kontrkandydatów), i nie potrzebuję lansować się w telewizji, a jakiś czas temu był nawet zbanowany na Twitterze i na Facebooku, a mimo to dziś jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem na przyszłego prezydenta USA. Można wygrać więc wybory nie posiadając swojej telewizji, ale spotykając się z ludźmi i przede wszystkim zakładając swoje własne media społecznościowe (czy też ośrodki komunikacji) wszystko to bowiem działa na korzyść polityka i jego formacji. Ale Tusk tak nie potrafi, bo Tusk nie działa w interesie społecznym (pomijając oczywiście jebaćpisów, ale nienawiści nie jest i nie będzie interesem społecznym), Tusk działa w interesie Brukseli i Berlina (a przy okazji również Moskwy) tym bardziej że obecnie Ukraina nieco ugrzęzła w walce z Moskalami i zapewne istnieje takie przekonanie (wśród państw z zachodu w tym USA) że może by jednak już się dogadać z Moskwą, że na dłuższą metę to jednak nie pójdzie, że już wystarczy. Wszystko ładnie pięknie, ale Polska na taką nową Jałtę by się nie zgodziła i należało kraj, który najbardziej wspiera Ukrainę nieco rozmiękczyć. Partia PiS była w tym przypadku przestała być na rękę nawet Amerykanom, a Tusk jak najbardziej - pasuje. Oczywiście przetrwanie rządu koalicji 13 grudnia na dłuższą metę nie jest możliwe i to z różnych powodów o których teraz nie chcę już pisać. Pytanie tylko czy PIS - który wcześniej czy później tę władzę odzyska - zrozumie swoje błędy, czy też będzie brnął w te same głupie i nieskuteczne działania? Podejrzewam że dopóki na czele tej partii będzie stał Jarosław Kaczyński to nic się nie zmieni i dlatego ja mówię otwarcie - panie Jarosławie... kierownictwo trza zmienić, a Pan ma już swoje lata, także z całym szacunkiem, itd...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz