Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 grudnia 2023

PIERWSZY SUPERMARKET

 TAKA TAM CIEKAWOSTKA




 Dziś, gdy jesteśmy w szale ostatnich przedświątecznych zakupów (często dokonywanych w dużych dyskontach), warto wspomnieć o pewnej małej ciekawostce odnośnie pierwszego nowoczesnego supermarketu, otworzonego na ziemiach polskich (a konkretnie w Warszawie). Kiedy po raz pierwszy otworzono w Polsce supermarket? Większość źródeł na ten temat twierdzi, że stało się to dopiero po upadku komunizmu, czyli po roku 1989/1990, a jako pierwszy duży supermarket (czy też raczej hipermarket) otwarty zostały w 1993 r. sklep pod szyldem HIT (należący do niemieckiej firmy Dolhe). Pytanie tylko czy rzeczywiście był to pierwszy supermarket na ziemiach polskich, bo z tego co wiem, to nie. I teraz właśnie pragnę opowiedzieć o takim pierwszym, pionierskim supermarkecie, otwartym w Warszawie jeszcze w latach 60-tych.

Otóż po okresie stalinizmu w Polsce, nastała odwilż tzw: "Polskiego Października" 1956 r. Nim jednak do tego doszło, wybuchł konflikt pomiędzy dwoma frakcjami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej: dążącymi do odwilży i reform "puławian" - nazwa wzięła się od ulicy Puławskiej w Warszawie, gdzie mieszkało najwięcej członków tej grupy; oraz twardogłowych stalinowców zwanych "natolińczykami" - nazwa wzięła się od osiedla Natolin na Ursynowie w Warszawie, gdzie spotykali się przedstawiciele tej frakcji. Po krwawym stłumieniu w czerwcu 1956 r. buntu mieszkańców Poznania - którego stłumieniem kierowali natolinczycy, we wrześniu i październiku 1956 r. konflikt pomiędzy tymi dwoma grupami przybrał na sile. Już 15 października Biuro Polityczne partii wyznaczyło zebranie VIII plenum na 19 października, z tym że dokooptowano do składu Biura Politycznego dotychczas prześladowanych komunistów, w tym Władysława Gomułkę. Natolińczycy próbowali kontratakować i już 17 października Marszałek Związku Sowieckiego Konstanty Rokossowski, polecił podległym mu dywizjom sowieckim z Pomorza i Dolnego Śląska, marsz w kierunku Warszawy. Do Zatoki Gdańskiej usiłował też wpłynąć krążownik "Żdanow" w asyście trzech kontrtorpedowców i kilku mniejszych okrętów sowieckich, ale kontradmirał Jan Wiśniewski nie wyraził zgody na ich wpłynięcie na polskie wody terytorialne i zagroził użyciem siły w przypadku niepodporządkowania się temu żądaniu, a gen. Jan Frey-Bielecki polecił podporządkowanej sobie eskadrze lotniczej w Poznaniu zbombardować sowieckie kolumny pancerne, jeśli nie udałoby się rozwiązać tego konfliktu polubownie. Poszczególni oficerowie szykowali się do walki z sowietami mobilizując swoje formacje. 19 października rano do Polski przyleciał sam pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego Nikita Chruszczow - a wraz z nim Mołotow, Łazar Kaganowicz, Mikojan i oczywiście dowódca Sił Państw Układu Warszawskiego Iwan Koniew. Rozpoczęły się trudne rozmowy z Gomułką i jego zespołem (notabene w Belwederze gdzie toczyły się rozmowy, Gomułka polecił zainstalować sztab jednostki informacyjnej pułkownika Zbigniewa Paszkowskiego, która na bieżąco miała informować o postępach wojsk sowieckich. Był to element psychologiczny, który miał na sowieckiej delegacji wywrzeć przekonanie o determinacji Polaków do wprowadzenia reform w kraju). Ostatecznie - po dramatycznych nocnych rozmowach - delegacja sowiecka odleciała 20 października rano, wcześniej uzyskała jednak zapewnienie że Gomułka będzie dobrym komunistą i przyjacielem Związku Sowieckiego. Tego dnia Gomułka wygłosił swoje słynne przemówienie przez radio, które przyciągnęło miliony radiosłuchaczy.

Poparcie dla Gomułki sięgnęło zenitu, ludzie bowiem w nim tylko widzieli męża opatrznościowego i jedynego gwaranta dokonywanych zmian. W niedzielę 21 października (obradujące od 19 października) VIII plenum PZPR wybrało Władysława Gomułkę na pierwszego sekretarza partii, jednocześnie dokonując zmian zarówno w Biurze Politycznym jak i w Sekretariacie Komitetu Centralnego. Natolin przegrał i rozpoczynał się krótki bo krótki, ale jakże intensywny czas odwilży i reform. Szczególne poparcie reformatorzy uzyskali w zakładach pracy (jak np. w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu, gdzie przywódcą zmian obrano dotychczasowego pierwszego sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR - Lechosława Goździka - takie go ówczesnego Lecha Wałęsę). Dochodziło niekiedy do rozliczeń ze starym kierownictwem, ale ludzie ogólnie byli podekscytowani nowym kierownictwem Partii i mającymi dokonać się zmianami. 24 października 1956 r. na Placu Defilad w Warszawie zebrały się ogromne tłumy (prawdopodobnie było ok. 400, 500 a może nawet więcej tysięcy ludzi). W podniosłej atmosferze najpierw zaśpiewano Gomułce - który przemawiał do tłumu - "Sto lat", a potem odśpiewano hymn narodowy. Gomułka jednak uzyskał już to, co chciał i widząc te ogromne tłumy, przeraził się zapewne tym, do czego może mogą one doprowadzić. A przecież on nie pragnął żadnej rewolucji, pragnął tylko pewnych zmian kadrowych i takowe uzyskał. Dlatego też zaapelował do zebranych osób tymi o to słowo "Dość wiecowania, dość manifestacji, czas przejść do codziennej pracy".




Odwilż październikowa trwała co prawda krótko, ale zmiany bez wątpienia się dokonywały. Zresztą my i tak mieliśmy ogromne szczęście, czego nie można powiedzieć o Węgrach, którzy również podjęli wówczas próbę reform we własnym kraju. 23 października pod pomnikiem Józefa Bema w Budapeszcie odbyła się wielka manifestacja poparcia dla przemian dokonujących się w Polsce. Manifestacja ta została ostrzelana przez siły bezpieczeństwa i wywiązała się walka. 24 października do Budapesztu wkroczyły sowieckie czołgi, chodź tego dnia również na czele węgierskiego rządu stanął Imre Nagy, który (podobnie jak Gomułka) stał się symbolem dokonujących się w tym kraju przemian. I początkowo rzeczywiście nowy rząd radził sobie dosyć dobrze, jeszcze 24 października Sowieci wycofali się z Budapesztu. Szybko też zaczęły odradzać się przedwojenne węgierskie partie polityczne, a co za tym idzie 30 października Nagy ogłosił powrót do systemu wielopartyjnego. 1 listopada Węgierska Partia Pracujących (czyli partia komunistyczna, taka jak u nas PZPR) przekształciła się w Węgierską Socjalistyczną Partię Robotniczą na której czele stanął Janos Kadar. Jednocześnie rząd węgierski ogłosił pełną neutralność swego kraju i wystąpienie z Układu Warszawskiego, zwracając się jednocześnie do Organizacji Narodów Zjednoczonych z prośbą o pomoc w zapewnieniu własnej neutralności. To, co zrobili Węgrzy, to był wyłom, którego Sowieci nie mogli w żaden sposób tolerować, bo doprowadziłoby to na zasadzie domina do rozpadu systemu stworzonego przez Stalina po II Wojnie Światowej (czyli ich strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej). 4 listopada 1956 r. o świcie sowieckie wojska pancerne ponownie wkroczyły do Budapesztu, a Nagy poinformował świat o rozpoczęciu walk sowiecko-węgierskich. Węgrzy nie mieli w tej walce żadnych szans, gdyż Sowieci całkowicie górowali i uzbrojeniem i sprzętem i liczbą żołnierzy. Dokonywali przy tym niezliczonych zbrodni wojennych (np. zbombardowanie z samolotów robotniczej dzielnicy Cepel w Budapeszcie). Powstanie Węgierskie trwało do 10 listopada i zakończyło się klęską i totalną masakrą walczących o swą wolność ludzi. Nagy został aresztowany i potem skazany na śmierć, a Kadar - który już 4 listopada przyłączył się do Sowietów, zdradzając własny naród - stał się nowym pierwszym sekretarzem węgierskiej partii komunistycznej.




Powstanie węgierskie wywołało jednak - szczególnie w Polsce - ogromne pokłady sympatii. Polacy wręcz masowo oddawali krew dla Bratanków i dawali pieniądze na zbiórki, na pomoc dla Węgrów. Poza tym gromadzono i wysyłano lekarstwa, koce, zabawki dla dzieci, wszystko co mogłoby w jakikolwiek sposób przydać się napadniętym bandycko przez Sowietów Bratankom (zgodnie z hasłem "Polak Węgier dwa bratanki, i do szabli i do szklanki"). USA i państwa Europy Zachodniej nie protestowały, nie mogły. Same bowiem w tym czasie dokonały równie bandyckiego ataku na Bliskim Wschodzie. Gdy bowiem w lipcu 1956 r. rząd egipski dokonał nacjonalizacji Kanału Sueskiego, spotkało się to z krytyką wielu państw zachodnich, zaś 28 października wojsko izraelskie dokonało ataku na Półwysep Synaj, a spadochroniarze brytyjscy i francuscy (przy wsparciu USA) wylądowali w rejonie Kanału Sueskiego i szybko go opanowali. Walki zakończyły się kilka dni później, ale sam fakt że do takiej zbrojnej akcji doszło, zamknął usta politykom i dyplomatom państw zachodnich, którzy mogliby zaprotestować przeciwko krwawemu sowieckiemu zmiażdżeniu Powstania Węgierskiego. To tyle tytułem wstępu otwierającego, który miał przybliżyć nam tamtejszą rzeczywistość i zmiany, jakie dokonywały się w Polsce po październiku 1956 r.

Nowa ekipa Gomułki dobrze wiedziała że szybko stopy życiowej społeczeństwa podnieść się nie da, bowiem Polska była potwornie zniszczona w wyniku II Wojny Światowej, a strat materialnych i ludnościowych nie sposób było szybko odbudować. Jednocześnie ta sama ekipa zdawała sobie sprawę, że znacznie łatwiej trzymać naród w posłuszeństwie wobec władzy polepszeniem codziennego dobrostanu oraz zapewnieniem pożądanych artykułów codziennego użytku, niż terrorem Urzędu Bezpieczeństwa. Jednak centralnie planowana gospodarka komunistycznego kraju była nie tylko nieefektywna, ale skupiała się na zupełnie innych priorytetach do których należała chociażby budowa transporterów opancerzonych, czołgów, samolotów, a także okrętów czy pociągów, jednocześnie przy tym zapominano o takich podstawach jak żyletki, bielizna, materace, czy telewizory. Pierwsze telewizory można było w Polsce kupić dopiero w 1962 r. (inna sprawa jest taka, że "towarzysz Wiesław" czyli Władysław Gomułka zbytku nie lubił i prywatnie nim gardził. Problem tylko polegał na tym, że zbytek w ustroju narzuconym nam przy pomocy sowieckich czołgów, miał bardzo wysoką poprzeczkę i za zbytek mogły uchodzić chociażby lepsze kafelki w łazience, nie mówiąc już o papierze toaletowym - który w tamtym czasie był bardzo pożądanym prezentem, jaki młody chłopak mógł - zamiast kwiatów - ofiarować dziewczynie). Po "sklejki", czyli meblościanki ustawiały się swoiste kolejki, które częstokroć stały po kilka a nawet kilkanaście godzin. Samochód był prawdziwym luksusem, chociaż starano się - przynajmniej deklaratywnie - lansować nowe zachodnie wzorce mody, jak i wyposażenia domów, dlatego też na rynku pojawiało się coraz więcej lodówek, pralek i kuchenek gazowych. Polacy zatem lata 60-te nazwali "Naszą małą stabilizacją".




W 1967 r. w FSO na Żeraniu ruszyła produkcja pierwszego Polskiego Fiata 125p (produkowanego na włoskiej licencji). Samochód był prawdziwym luksusem, na który władza przyznawała talony (taki talon był bowiem najlepszym sposobem egzekwowania posłuszeństwa, któż bowiem nie chciał mieć własnego wozu, a żeby uzyskać taki talon trzeba było być posłusznym). Ogromną popularnością cieszyły się też wszelkie "odrzuty z eksportu" przeznaczone na rynek zachodni. Tamtejsza klientela bowiem wymagała, żeby produkty były wysokiej jakości, dlatego tam produkowano rzeczy dobre (a przynajmniej znacznie lepsze niż te, które przeznaczono na rynek krajowy). Wszystkie miejsca więc, gdzie można było dostać takie "odrzuty", cieszyły się ogromnym powodzeniem i popularnością (a były to wszelakie jarmarki - szczególnie na Podhalu, marynarski import na Pomorzu, rembertowskie ciucholandy itd.). Wszystko wzbudzało ogromną popularność: skąpe kostiumy kąpielowe, ładne sweterki, obcojęzyczne czasopisma, płyty, egzotyczne owoce - to wszystko bowiem pokazywało, że gdzieś dalej istnieje inny, lepszy świat poza tą codzienną szarzyzną i komunistycznym zniewoleniem (chociaż i tak trzeba powiedzieć że Polska była najbardziej liberalnym i najbardziej swobodnym z wszystkich krajów komunistycznych i wszystkich krajów zdominowanych przez Moskwę. U nas bowiem można było pisać i mówić znacznie więcej, niż było to możliwe gdziekolwiek indziej. Ale to też wiąże się z naszym charakterem narodowym, my nigdy bowiem nie byliśmy narodem dążącym do jakichkolwiek większych rewolucji czy temu podobnych zmian, wystarczy bowiem prześledzić nasze rokosze jakie szlachta wszczynała wobec możliwości wzmocnienia władzy królewskiej. Oczywiście pełno było tomtadracji, wszelkiego typu mocnych haseł i zapewnień, a niekiedy nawet dochodziło do krwawych bitew. Tylko że różnica polegała na tym, jak to wszystko się kończyło, w porównaniu z tym co działo się na Zachodzie - nie mówiąc już o tym co działo się w barbarii moskiewskiej. Tam gdzie na zachodzie strona zwycięska z reguły skazywała pokonaną na ścięcie i kat miał pełne ręce roboty, u nas kończyło się ogólną zgodą, rokoszanie przepraszali króla, a król wycofywał się z planów wzmocnienia władzy królewskiej - i to było naturalne. Zresztą dużo też uczyniła ta legendarna wręcz polska tolerancja).

Na fali bowiem zmian które następowały, na fali festiwali muzycznych jakie organizowała nowa władza (w 1961 r. po raz pierwszy odbył się Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie, a od 1963 r. Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu), pojawiały się płyty z muzyką pop, jazzem czy rock and rollem. Młodzież po raz pierwszy zaczęła bawić się na dyskotekach, wzorem ich rówieśników z Zachodu. W tej sytuacji nie mogło również zabraknąć pojawienia się w Polsce pierwszego supermarketu (które to np. w USA znane były już w latach 30-tych). Tak oto w 1959 r. Rozpisano projekt pod budowę hali targowej spełniającej wymogi wyżej wymienionego sklepu. Do realizacji tego zadania wybrano ekipę Jerzego Hryniewieckiego, który znany był już chociażby z budowy Stadionu Dziesięciolecia. Wraz z nim za konstrukcję tego budynku odpowiadali inżynierowie: Wacław Zalewski i Andrzej Żórawski (którzy zastosowali specjalny system odciągów i dźwigarów, które to utrzymywały stu tonowy dach budynku). Supermarket ów (zwany po prostu Supersamem), otwarto w 1962 r. Prezentował się on wspaniale i był prawdziwym powiewem zachodniego świata. Były ogromne tablice na których napisano "Wejście" i "Wyjście", poza tym mnóstwo stoisk z działami: napoje, pieczywo, produkty kolonialne, przetwory warzywne, owocowo, koncentraty, makarony, kawy i kilka innych. Mięso i wędliny trzymano w chłodniach, a liczba kas przy wyjściu robiła wrażenie nawet na dziennikarzach, którzy pisali że w Supersamie "towar sam wpada do koszyka". Oczywiście były i mankamenty, jak to w rzeczywistości socjalistycznej, w której "bohatersko rozwiązywało się problemy nieznane nigdzie indziej" 😂. Oczywiście w sklepie notorycznie brakowało produktów, a także ustawiały się przed sklepem kolejki, szczególnie do po mięso. W każdym razie ów Supersam był pierwszym powiewem Zachodu w naszym prl-owskim grajdole, i to nim jeszcze powstały Domy Towarowe "Centrum", czy bary Praha i Wenecja.


A NA KONIEC JEDEN Z ODCINKÓW PIERWSZEGO POLSKIEGO SERIALU "BARBARA I JAN" z 1965 r.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz