Łączna liczba wyświetleń

sobota, 16 grudnia 2023

DROGA PRZEZ KORYTARZ - Cz. III

CZYLI PLAN ROZWIĄZANIA PROBLEMU DOSTĘPU NIEMIEC DO PRUS WSCHODNICH PRZEZ POLSKIE POMORZE





II
AUTOSTRADĄ PRZEZ POMORZE
Cz. II





 Dziewięć dni po śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego, czyli 21 mają 1935 r. Adolf Hitler zaprosił na rozmowę do kancelarii Rzeszy ambasadora Rzeczypospolitej Józefa Lipskiego. Przez cały poprzedni tydzień niemiecka prasa wypisywała peany na temat Piłsudskiego -  "wodza polskiego narodu". Krytykowano też decyzję biskupa kieleckiego - Augustyna Łozińskiego (od dawna znanego z niechętnego stosunku do Marszałka) który odmówił opuszczenia flagi państwowej na swojej siedzibie na znak żałoby po Jego śmierci. W niemieckiej prasie podkreślano że zarówno Polska jak i Niemcy mają ten sam problem ze "szkodliwą działalnością kościoła rzymskokatolickiego", i powtarzano tytuły o "katolickich prowokacjach", czy "duchownych wrogo nastawionych do państwa". Ogromną popularność w Niemczech zyskały wszelkie "piłsudskiana" a przede wszystkim czterotomowe edycja pism Marszałka pod redakcją Wacława Lipińskiego (wydano też luksusową wersję tej książki, czyli "wydanie marszałkowskie", którą zamówili: Hitler, Hess, Goebbels, Goering, Rosenberg i Himmler). Poza tym wciąż podkreślano że Polska i Niemcy to "bracia krwi", dwa drzewa splatające się korzeniami. Wszystko to jednak było narzucone odgórnie (podobnie jak administracyjne wycofanie z obiegu antypolskich książek) i nie miało realnego przełożenia na tradycyjny niemiecki antypolonizm, który kształtował się przez wieki.

Tak więc zapraszając ambasadora Lipskiego do kancelarii Rzeszy, Hitler w pierwszych słowach wyraził swój żal po śmierci Marszałka Piłsudskiego. Stwierdził też że podobnie jak on czują i inni Niemcy, czego wyrazem były listy przysyłane przez naród niemiecki, podkreślające smutek z powodu śmierci "wielkiego człowieka". Potem wyraził żal że nie dane im było spotkać się osobiście, oraz twierdził, że to właśnie on (czyli Hitler) usunął dawną, negatywną co do Polski "politykę rapalską" (od porozumienia niemiecko-sowieckiego z 1922 r. podpisanego w Rapallo). Twierdził też, że dla niego sojusz z Polską jest znacznie ważniejszy, niż "niebezpieczne stosunki z Rosją". Wciąż podkreślał że dobre stosunki polsko-niemieckie są najważniejsze i w tym kontekście problem "korytarza gdańskiego" nie ma większego znaczenia. Ale żeby nie było tak miło i radośnie, stwierdził też, że on, jako kanclerz Rzeszy, miałby pomysł, który mógłby zostać zrealizowany za jakieś 15 lat, a mianowicie stworzenia specjalnej drogi kolejowej i autostrady przez polskie Pomorze do Prus Wschodnich. Poradził Lipskiemu aby wziął te słowa pod uwagę, wciąż jednak podkreślając, że to właśnie on jest głównym propagatorem polepszenia stosunków z Polską i jedynie dowództwo Reichswehry, niewielkie grupy arystokracji niemieckiej, pewne odłamy duchowieństwa i przedstawiciele dawnych partii niemiecko-narodowych są temu przeciwne. Podkreślił jednak, że nawet gdyby jego zabrakło to jego współpracownicy będą kontynuowali politykę sojuszu i przyjaźni z Polską, ponieważ on "im ją wpoił".

Propaganda III Rzeszy wciąż podkreślała, że podobnie jak Niemcy, które zmagają się z problemem "narodu bez przestrzeni", tak i Polska - której ambicje kolonialne są dobrze Niemcom znane i popierane - ma prawo urzeczywistniać swoje kolonialne apetyty. W rzeczywistości jednak Niemcy pragnęły maksymalnie wykorzystać sojusz z Polską, a Hitlerowi wydawało się że będzie można wykorzystać ten związek także w przyszłości (np w czasie wspólnej wojny ze Związkiem Sowieckim). A gdyby Niemcy zyskały już wystarczająco na sile, ten wspólny związek zostałby przekształcony w układ mocarstwa z jego satelitą i wykorzystywany jako baza polityczna do osiągania właściwego celu, jakim była zakrojona na szeroką skalę, antybolszewicka ekspansja i kolonizacja wschodnia wielkich terenów Rosji przez Niemców. Polskie władze przyglądały się temu, starając się doszukiwać jakichś różnic poglądów, pomiędzy głównymi włodarzami III Rzeszy. Uważano że najbardziej antypolską politykę miała reprezentować głównie generalicja nowo utworzonego Wehrmachtu (wywodząca się z Reichswehry), Alfred Rosenberg i Albert Forster. Propolsko mieli zaś być nastawieni - oprócz samego Hitlera - Goering, Goebbels i Hans Frank (a także do pewnego stopnia Himmler). Hitler wyznaczył Goeringa jako swoistego "patrona spraw polskich", który miał dbać o utrzymanie dobrych stosunków z Warszawą. Ale w tymże czasie również niechętni wcześniej Polsce politycy starali się włączyć w oficjalny nurt sojuszu polsko-niemieckiego, jak choćby Ribbentrop (który stwierdził, że wcześniej odnosił się negatywnie do sprawy porozumienia z Polską, ale obecnie całkowicie się do niej przekonał i jest jej najgorętszym zwolennikiem), a także Rosenberg (w jego wznowionej w 1935 r. książce "Mit dwudziestego wieku", usunięto wszystkie niepochlebne wzmianki o Polsce i Polakach), który jako pierwszy (jeszcze w maju 1934 r.) zaproponował wspólną polsko-niemiecką wyprawę na Związek Sowiecki i podział łupów, w czasie których Polska uzyskałaby Ukrainę sowiecką, Niemcy zaś zajęłyby Białoruś i te części Rosji właściwej które by zostały opanowane.

We wrześniu 1935 r. niemiecki inżynier Fritz Todt spotkał się w Warszawie z wiceministrem komunikacji Julianem Piaseckim, a celem jego wizyty w Polsce była właśnie chęć podtrzymania sojuszu polsko-niemieckiego, którego widocznym symbolem byłaby budowa autostrady i linii kolejowej z Niemiec do Prus Wschodnich przez polskie Pomorze (oczywiście Todt czerpał z polskiego planu z 1928 r. który jednak nieco skorygował). W styczniu 1936 r. do Polski na polowanie przyjechał Hermann Goering (po raz pierwszy na polowaniu w Polsce, w otoczeniu polskich polityków był w styczniu 1935 r. - jak to śpiewał Bogdan Łazuka w "Hallo Szpicbródka..." - "Pan Goering znów do Białowieży, na małe polowanko wpadł. Z tego tytułu pogląd szerzył, że Niemiec Polakowi brat. Myśmy już różnych braci znali, Kain i Abel z Biblii znasz?! Ciociu Klociu Wisła się pali, Wisła się pali, leć i gaś!"). Była to już jego trzecia wizyta w Polsce (dwie poprzednie odbył w styczniu i w maju 1935 r.). Przyjechał na polecenie Hitlera, aby ostatecznie dopracować projekt autostrady i linii kolejowej przez Pomorze do Prus Wschodnich, ale żadnych decyzji wówczas nie podjęto. Goebbels zanotował jednak w swych dziennikach takie oto zdanie: "Szczegółowa rozmowa z Goeringiem (...) na temat Polski, która mocno zbliżyła się do Francji; Śmigły-Rydz nas nie lubi, a Beck to półżywy człowiek" ("półżywy" w znaczeniu tracący wpływy). Owe zbliżenie z Francją (jakkolwiek by to rozumieć) wywołało pewne zaniepokojenie w Niemczech. Jednak szef Ministerstwa Propagandy Rzeszy (ProMi) Joseph Goebbels starał się w dalszym ciągu utrzymywać dotychczasową politykę Berlina, mającą łagodzić wszelkie wzajemne zadrażnienia. I tak zarówno w niemieckiej prasie jak i w radiu zakazano podejmowania wszelkich tematów mogących poróżnić Polskę z Niemcami, w tym kwestii granic, położenia mniejszości niemieckiej w Polsce, jak również kwestii "korytarza pomorskiego" i ułatwienia przez niego transportu do Prus Wschodnich. Dziennikarze co prawda mogli pozwolić sobie na pewne uwagi krytyczne, ale bez tendencji "podburzających" i "szowinistycznych" - jak informowała instrukcja szefa ProMi.

W kwietniu 1936 roku niemiecka prasa rozpisywała się na temat instrukcji szefa Biura Personalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych - Wiktora Tomira Drymmera, którą ten rozesłał do polskich placówek dyplomatycznych. W instrukcji tej była mowa na temat poszukiwania rozwiązania emigracji polskich Żydów za pomocą ich masowych wyjazdów, czy to do Afryki, czy na Bliski Wschód. W niemieckiej prasie pojawiły się więc artykuły: "Polska domaga się obszarów emigracyjnych dla swoich Żydów", albo "Polska żąda międzynarodowego finansowania żydowskiej emigracji". W lipcu 1936 r. głośnym echem w Niemczech odbiła się tragiczna śmierć w wypadku samolotowym prezesa Ligi Morskiej i Kolonialnej gen. Gustawa Orlicz-Dreszera (piłsudczyk i gorący polski patriota, notabene mający niemieckie korzenie, jak np. gen. Józef Haller von Hallenburg, czy kontradmirał Józef Unrug von Unruh - notabene po dostaniu się do niemieckiej niewoli w 1939 r. kontradmirał Unrug - który miał niemieckie korzenie i doskonale władał językiem niemieckim, służył zresztą w czasie I Wojny Światowej w niemieckiej Marynarce Wojennej, będąc admirałem polskiej Floty Wojennej, odmówił porozumiewania się z Niemcami w języku niemieckim i mówił tylko po polsku, celowo żądając tłumacza. Było też wiele innych, mniej znanych osób mających niemieckie korzenie a służących odrodzonej Rzeczypospolitej Polsce, jak choćby... mój pradziadek). Podkreślano wówczas w prasie, że tragicznie zmarły generał dążył do uzyskania dla Polski zamorskich terytoriów kolonialnych które - jak twierdzono - ewidentnie Polsce się należą (samolot który generał pilotował, nagle odmówił posłuszeństwa, spadł do morza i rozbił się w falach Bałtyku. Widziałem zdjęcia tego wraku i tłumy gapiów przyglądających się jego wyłowieniu).


"NASZYM CELEM JEST DĄŻENIE DO WIELKIEGO ROZWOJU MOCARSTWOWEGO POLSKI KTÓRA DZISIAJ PRZEKRACZA ZNACZNIE RAMY WŁASNEGO PAŃSTWA I POSIADA PRAWO, DZIĘKI WIELOMILIONOWEJ EKSPANSJI LUDNOŚCIOWEJ I JEJ PRACY NA TERENIE INNYCH PAŃSTW I KOLONII, DO PRZETWORZENIA SIĘ Z PAŃSTWA EUROPEJSKIEGO W PAŃSTWO ŚWIATOWE - WZOREM INNYCH WIELKICH NARODÓW"

gen. Gustaw Orlicz-Dreszer
(Wypowiedź z 1933 r.)



1 sierpnia 1936 r rozpoczęły się w Berlinie XI nowożytne Igrzyska Olimpijskie. Była to więc okazja do zacieśnienia nie tylko sportowych, ale również politycznych relacji. Jako oficjalny wysłannik rządu Rzeczypospolitej, 6 sierpnia udał się do Berlina podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, hrabia Jan Szembek. Jednym z elementów owych spotkań i rozmów z niemieckimi przywódcami, była właśnie kwestia budowy autostrady i drogi kolejowej przez polskie Pomorze do Prus Wschodnich.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz