Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 grudnia 2023

DROGA PRZEZ KORYTARZ - Cz. II

CZYLI PLAN ROZWIĄZANIA PROBLEMU DOSTĘPU NIEMIEC DO PRUS WSCHODNICH PRZEZ POLSKIE POMORZE





II
AUTOSTRADĄ PRZEZ POMORZE
Cz. I





 Wraz z budową i rozbudową portu oraz miasta w Gdyni, zaczęto bardzo poważnie brać pod uwagę fakt, iż teren Pomorza jest bardzo trudny do obrony w przypadku wybuchu wojny z Niemcami. Niewielki fragment Wybrzeża, które objęła Polska w styczniu i lutym 1920 r. Bez zdecydowanego wsparcia z terenu Wielkopolski i Kujaw, nie byłyby w stanie utrzymać się zbyt długo. Oczywiście niektóre tereny można by było zamienić w twierdze, takie jak rejon Helu i oczywiście Gdyni, ale bez wsparcia militarnego z reszty kraju, tereny te nie byłyby w stanie myśleć o dłuższej obronie. Powstawały oczywiście plany, takie jak choćby plan zajęcia Gdańska z chwilą wybuchu wojny we wrześniu 1939 r. gdy Korpus gen. Skwarczyńskiego zająć miał miasto i wspomóc składnicę na Westerplatte (do tego jednak nie doszło, Korpus ten został bowiem wycofany jeszcze przed wybuchem wojny). Realnie jednak plany obrony Wybrzeża były wtórne do wydarzeń dziejących się na pozostałych odcinkach frontu, dlatego też utrzymanie pokoju było istotne nie tylko dla bezpieczeństwa regionu, ale przede wszystkim dla jego rozwoju (w tym dla rozbudowy Gdyni). Oczywiście jak to się mówi "do tanga trzeba dwojga", dlatego też pokój zależny był od zamiarów i chęci obu stron, natomiast z chwilą dojścia do władzy Adolfa Hitlera w Niemczech, było już jasne, że wojna jest tylko kwestią czasu (stąd też powstał jeszcze w 1933 r. opracowany przez Marszałka Józefa Piłsudskiego plan wojny prewencyjnej z Niemcami, do której nie doszło ze względu na niechęć do niej aliantów zachodnich - głównie Francuzów). 

Problem bowiem stanowił fakt, że teren Prus Wschodnich został realnie oddzielony od reszty Niemiec przez odzyskanie przez polskie Pomorze, co wyglądało jak klin wbity między dwie części niemieckiego państwa (oczywiście Pomorze było zamieszkałe przez większość polskojęzyczną, dlatego też zostało przyznane Polsce w Traktacie Wersalskim w czerwcu 1919 r.). Było więc oczywiste że jeśli dojdzie do konfliktu, to konflikt ten najprawdopodobniej wybuchnie właśnie o Pomorze i Gdańsk - jako regionu najbardziej zapalnego. Niebezpieczeństwo to próbowano więc rozładować poprzez stworzenie planów umożliwiających zapewnienie bezpośredniego kontaktu zarówno Prus Wschodnich z resztą Niemiec, jak i utrzymania przez Polskę całego terenu Pomorza (oddanie choćby sprawka tego terenu nie wchodziło nawet w rachubę i nikt z polskich władz nie brał tego nawet pod uwagę. Pisałem o tym chociażby TUTAJ ).

Tak więc jeszcze w 1928/29 r. polska strona opracowała (może nieco fantastyczny, ale) dość ciekawy i pionierski plan rozwiązania spornej sprawy tzw. "korytarza pomorskiego". Plan ten polegał na budowie specjalnej eksterytorialnej autostrady, skonstruowanej w postaci gigantycznego mostu, wzniesionego nad powierzchnią lądu i przebiegającego przez cały obszar Pomorza (z zapewnieniem oczywiście bezpośredniego kontaktu Polski z Bałtykiem bez konieczności jakiegokolwiek uszczuplania terytorialnego naszych ziem, dzięki otwartym tunelom, budowanym pod ową autostradą, które już należałoby do Polski). Ponieważ autostrada przez Pomorze miała być eksterytorialna z założenia, tak więc polskie prawa nie obowiązywałyby na jej długości, łącznie z prawem do kontroli paszportowo-celnej (a należy dodać że z opłat celnych za korzystanie przez Niemców z tranzytu do Prus Wschodnich, pochodziło ok. 15% wpływów do budżetu państwa polskiego). Ten projekt był bez wątpienia bardzo ambitny (szczególnie jeśli chodzi o możliwości budowlano-sprzętowe, bowiem tak autostrada zapewne byłaby widoczna z kosmosu - gdyby wówczas już wystrzelono satelity) ale też i nieco fantastyczny. W każdym razie nie znalazł on aprobaty po niemieckiej stronie, a i strona polska dość szybko z niego zrezygnowała.

Do planów rozwiązania spornej kwestii Pomorza wrócono dopiero w 1933 r., wraz z potęgującym się konfliktem polsko-niemieckim (który miał zakończyć się wojną prewencyjną, do której dążył marszałek Piłsudski). Józef Piłsudski był zdeterminowany ostatecznie rozwiązać problem z Niemcami, poprzez obalenie reżimu nazistowskiego, co pozwoliłoby zlikwidować potencjalne zarzewie wojny europejskiej na kolejne kilkanaście, a być może kilkadziesiąt lat (Stalin bowiem nie był w stanie dokonać inwazji na Europę bez wsparcia kogoś takiego jak Hitler, który najpierw doprowadziłby do konfliktu, zmuszając największe państwa Europy do walki, a potem - gdy już wszystkie te państwa byłyby wystarczająco osłabione długą wojną pozycyjną, na co liczył Stalin - weszłaby do akcji Armia Czerwona i zajęła tereny do Atlantyku. Przynajmniej taki właśnie był plan sowiecki). Pozbycie się więc Hitlera (pomocnika Stalina - chodź oczywiście nieświadomego, gdyż każdy z tych dyktatorów miał swoje własne plany związane z dominacją nad światem - w jego planach podboju i sowietyzacji całej Europy) położyłoby kres planom wojny europejskiej a co za tym idzie również i światowej. Dlatego też Piłsudski doskonale wiedział że Niemców trzeba zgnieść, trzeba im obciąć głowę póki jeszcze są słabi i do tego też dążył. Wojnę planował Marszałek rozpocząć w Gdańsku. W przytaczanym przeze mnie już kilkukrotnie Teatrze Telewizji pt. "Marszałek" z 2017 r. Piłsudski (w którego to rolę wcielił się Mariusz Bonaszewski,  notabene jeden z moich ulubionych aktorów, fenomenalnie wcielił się też w rolę niedoszłego polskiego Lenina, czyli Bolesława Mołojca w spektaklu "Mord założycielski" z 2008 r. o walce o władzę w polskiej partii komunistycznej w 1943 r.) mówi wprost: "Wojnę dobrze będzie zacząć w Gdańsku. Gdynia już stoi i na dobrą sprawę ład gdański nie jest nam potrzebny. A jeśli będzie trzeba zrównać miasto z ziemią, to zrównam!"




Do owej wojny prewencyjnej nie doszło jednak ze względu na niechęć do uczestnictwa w niej Francji, a to pozwoliło Hitlerowi umocnić się u władzy, potem remilitaryzować Nadrenię, zająć Austrię i Sudety, a następnie Czechy i Morawy i w konsekwencji drogą pokojową (chociaż dążył do wojny już od 1938 r.) i metodą faktów dokonanych, znacznie lepiej przygotować się do wojny, niż uczyniły to jakiekolwiek sąsiadujące z Niemcami wówczas państwa. Ale wróćmy do roku 1933. Wówczas to (w czasie trwającego kryzysu polsko-niemieckiego), do prezydenta Rzeczypospolitej - Ignacego Mościckiego zadzwonił... prezydent Stanów Zjednoczonych - Franklin Delano Roosevelt, który również doradzał rozwiązanie spornego konfliktu "korytarza pomorskiego", właśnie przez zapewnienie jakiegoś rodzaju komunikacji z Niemiec do Prus Wschodnich. Roosevelt stwierdził, że projekt eksterytorialnej autostrady przez Pomorze jest projektem dosyć ciekawym i wartym głębszego zastanowienia. Stwierdził że taki pomost przez Pomorze mógłby rozładować niemieckie plany irredenty i rozbroić ów konflikt. Amerykańscy ambasadorzy (zarówno Ferdynand Belin, jak i jego następca John C. Cudahy) doradzali polskiemu rządowi odnowienie projektu autostrady przez Pomorze, oczywiście z uwzględnieniem wszelkich praw Polski do tej ziemi. Do Roosevelta w tej sprawie bardzo szybko (jeszcze w owym 1933 r.) dołączył włoski dyktator - Benito Mussolini, który również bardzo zapalił się do projektu "autostrady przez Pomorze". Wkrótce potem (styczeń 1934 r.) ambasador Rzeszy w Warszawie Hans-Adolf von Moltke przedłożył stronie polskiej projekt inżyniera Fritza Todta (który notabene był nieco zmienionym polskim projektem z 1928 r.) budowy eksterytorialnej autostrady z Niemiec do Prus Wschodnich przez polskie Pomorze, z zachowaniem pełnych praw Polski do Wybrzeża. Wówczas po okresie kryzysu wojennego nastąpiła wyraźna poprawa stosunków polsko-niemieckich i to do tego stopnia że jeszcze w 1938 r. amerykański prezydent Franklin Delano Roosevelt stawiał stosunki polsko-niemieckie za wzór dla wszystkich krajów Europy, jak powinno się rozwiązywać wzajemne kwestie sporne (tutaj też należy dodać że granica polsko-niemiecka, czy też granica Królestwa Polskiego a następnie Rzeczpospolitej Obojga Narodów z Cesarstwem Rzymskim i Rzeszą od czasów średniowiecza do końca XVIII wieku była najspokojniejszą granicą Europy. Tak było przez ponad... 300 lat. Oczywiście nie trudno się domyślić dlaczego tak się działo. Niemcy bowiem były rozbite na szereg mniejszych państewek a Rzeczpospolita była wówczas jednym z największych krajów Europy).

Rzeczywiście, szczególnie w Niemczech unikano wszelkich sporów mogących niepotrzebnie zadrażnić wzajemne stosunki z Polską i to na wielu poziomach. Z chwilą podpisania polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy w stosunkach wzajemnych z 26 stycznia 1934 r. i po przemówieniu Hitlera (z 31 stycznia) w którym tłumaczył on nową politykę Niemiec zmierzającą do porozumienia z Polską, padały takie hasła (odnotowane przez posła Józefa Lipskiego) jak to, że Hitler chce zmusić obywateli niemieckich i swoją opinię publiczną do szanowania narodu polskiego i pogodzenia się z faktem "konieczności współżycia z nim", oraz że Hitler odnosi się z sympatią do polskiego narodu gdyż ceni jego "silny patriotyzm". Poprawiły się polsko-niemieckie kontakty na poziomie prasowym, (Joseph Goebbels - odpowiedzialny za Ministerstwo Propagandy Rzeszy - ProMi - podczas swej wizyty w Warszawie w czerwcu 1934 r. proponował nawet podsekretarzowi stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych hrabiemu Janowi Szembekowi wprowadzenie w mediach zakazu pisania negatywnie o swoich krajach. Twierdził wręcz że jest w stanie wymusić na niemieckich dziennikarzach pisanie o Polsce tylko w pozytywnym kontekście. Szembek stwierdził że propozycja ta jest godna rozpatrzenia, ale był sceptyczny co do wymuszenia na dziennikarzach metodami administracyjnymi takich rozwiązań i stwierdził, że w Polsce może to być bardzo trudne do przeprowadzenia). A było to ważne, ponieważ w okresie zagrożenia wojną roku 1933, doszło w kilku miastach w Polsce do utrudnień w wydawaniu niemieckiej prasy (wiosną 1933 r. w Łodzi zostało zniszczone duże niemieckie wydawnictwo i drukarnia drukująca niemiecką prasę, w kilku zaś miejscowościach Górnego Śląska i Pomorza doszło do publicznego palenia gazet niemieckich, jako wyrazu protestu wobec fali terroru panującego w III Rzeszy. Niemcy w tym czasie wprowadziły zaś całkowity zakaz importu prasy polskiej, zakazem tym objęto 38 gazet i czasopism, w Rzeczpospolitej zaś taki sam zakaz wprowadzono dla 40 niemieckich tytułów prasowych). W lutym 1934 r. podpisano polsko-niemieckie porozumienie prasowe które rozwiązywało wcześniejszy konflikt.

Wiele się też zmieniło i zgodnie z zapowiedzią Goebbelsa w niemieckich gazetach zaczęto, jeśli nawet nie pozytywnie, to przynajmniej neutralnie pisać o Polsce. Marszałek Józef Piłsudski przestał już być "nieuleczalnie chorym paranoikiem" jak do tej pory pisano o Nim w prasie niemieckiej (głównie nazistowskiej), a stał się teraz "wychowawcą swojego narodu", posiadającym historyczne zasługi w zwycięstwie nad Armią Czerwoną w 1920 r. i w "przywołaniu do porządku parlamentarnego sabatu czarownic" w maju 1926 r. Często też w prasie akcentowano wzajemne zbliżenie polsko-niemieckie, przeciwstawiając je zakusom francuskim i brytyjskim (jak choćby w Wolnym Mieście Gdańsku). Wiele było tego typu akcentów szczególnie w prasie satyrycznej, gdzie pokazywano na przykładzie obrazkowych historyjek, jak niemiecki Michael (czyli najczęściej młody mężczyzna w stroju przypominającym strój bawarski) wita się w Gdańsku z dziewczyną ubraną w polski strój narodowy (z rogatywką na głowie) i mówi do niej: "Dzień dobry najmilsza", a podpis pod rysunkiem brzmi: "Gdańskie chrupiące migdały" (Kladderadatsch - 29 listopada 1936 r.). Choć jeszcze niedawno w tej samej gazecie (z 14 maja 1933 r.) pod rysunkiem zatytułowanym "Opryszki", pokazującym śpiących pod płotem dwóch pijaków symbolizujących Polaka i Czecha, oraz przyglądającego się im Michaela, na stwierdzenie pijanego Czecha: "Przyjacielu serdeczny, zawrzemy wieczystą przyjaźń", pijany Polak odpowiada: "Tak, przyjacielu serdeczny, wieczystą - aż do rozbioru Rzeszy Niemieckiej", na co Michael odpowiada: "W takim razie ta przyjaźń będzie rzeczywiście trwała wiecznie - wy łajdaki!". Albo inny (z 24 września 1933 r.) Z okazji 250 rocznicy odsieczy wiedeńskiej, pokazane jest jak postać w rogatywce (z papierosem w ustach) nakleja obraz Jana III Sobieskiego na zwierciadle trzymanym przez boginię zwycięstwa. Plakat nie chce się jednak trzymać i odsłania wizerunek Karola Lotaryńskiego a podpis brzmi: "Na chwałę Polski przylepimy po prostu na to Sobieskiego... Do diabła! To kłamstwo nie chce się trzymać!". Z chwilą zawarcia jednak porozumienia prasowego i wcześniej traktatu o niestosowaniu przemocy, już 25 marca 1934 r. w tym samym piśmie (Kladderadatsch) pokazane są dwa orły: biały i czarny jedzące wspólnie, a podpis pod rysunkiem brzmi: "Oby obaj zapełnili sobie brzuchy".

Prasa niemiecka starała się też uwypuklić konflikt jaki W 1934 r wybuchu w stosunkach polsko-francuskich (odmowa przeprowadzenia wojny prewencyjnej pociągnęła za sobą zbliżenie Polski z Niemcami, a to było bardzo nie na rękę Paryżowi, ponieważ wytrącało mu możliwość swoistego szantażowania moralnego Warszawy. Dotąd bowiem Francja była najpoważniejszym sojusznikiem Polski w przypadku wojny z Niemcami, Polska zaś była tylko zastępczym sojusznikiem na wschodzie dla Francji, zastępczym, ponieważ prawdziwym sojusznikiem powinna być Rosja, ale ponieważ ze Związkiem Sowieckim wówczas nie dało się jeszcze porozumieć więc z braku laku trzeba było postawić na Polskę jako przeciwwagę dla Niemiec. Porozumienie polsko-niemieckie było więc bardzo nie na rękę Francuzom, ale oczywiście nie było ono w tym momencie najważniejsze, gdyż wiosną 1934 r. wybuchła afera finansowa francuskich przedsiębiorców w zakładach włókienniczych w Żyrardowie, a potem w sierpniu 1934 r. Francja wyrzuciła polskich górników ze swego kraju). Spowodowało to że Niemcy zaczęli w swojej prasie podkreślać te właśnie konflikty polsko-francuskie, twierdząc że Polska nie chce być już "francuskim wasalem", zaś Francja jest "wiarołomnym krajem" (w Kladderadatsch z 20 stycznia 1935 r. Zamieszczono rysunek satyryczny w którym kobieta przebrana za francuską Mariannę zwraca się do rodziny polskiego robotnika, który pyta: "Pani mnie zwolniła. Czyżbym nie wykonywał moich obowiązków?", na co Marianna odpowiada: "Jako robotnik tak, ale nie jako wielbiciel mojej urody!". Oczywiście w niemieckiej prasie podkreślano również konflikty polsko-litewskie i polsko-czechosłowackie (szczególnie po roku 1934).

Oczywiście w tym czasie dochodziło również do niewielkich konfliktów na linii Warszawa-Berlin. W wyniku bowiem niefrasobliwej polityki finansowej nazistów (rządzących Wolnym Miastem Gdańskiem) w 1935 r. znacznie spadły przychody do budżetu Gdańska i miasto próbowało ratować się za pomocą rygorystycznej polityki dewizowej, sterowanej z Berlina - której efektem było gwałtowne obniżenie kursu guldena gdańskiego. To zaś godziło w interesy Rzeczypospolitej, która traciła zyski w ramach zagwarantowego jej prawa nadzoru celnego nad handlem Gdańska. Polacy zareagowali bojkotem portu w Gdańsku i przenieśli cały swój wywóz do Gdyni. W czerwcu 1935 r. podpisano porozumienie przywracające poprzedni stan rzeczy, a niemieckie gazety pisały, że porozumienie polsko-niemieckie przeszło swoją "próbę ogniową" i przetrwało. Ale konflikt wybuchł również w kwestii przyłączenia kraju Saary do Rzeszy (marzec 1935 r.) szczególnie że w gazetach Gdańska pojawiały się nagłówki w rodzaju: "Odcięty Gdańsk gratuluję powracającej do macierzy Saarze". Wywołało to ostre protesty polskiego MSZ-u, gdyż sugerowało że Gdańsk również może zostać włączony do Niemiec. Niemieckie władze wymagały jednak od swoich obywateli łagodzenia wzajemnych sporów i to zarówno w Gdańsku jak i wszędzie, gdzie tylko mogło dojść do wzajemnych zadrażnień. Działająca w Polsce, wśród Niemców obywatelstwa polskiego Partia Młodoniemiecka z Grudziądza, w marcu 1935 r. za własne pieniądze zakupiła i podarowała miastu hydroplan. Zaś w listopadzie 1936 r. w Wyrzysku miejscowa ludność zarówno polska jak i niemiecka zakupiła i uroczyście przy okazji wizyty marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego ofiarowała Wojsku Polskiemu zakupione karabiny maszynowe i moździerze.




Nazistowscy politycy również podkreślali chęć zbliżenia z Polską i to zarówno Goebbels (który ponoć był bardzo podekscytowany spotkaniem z Józefem Piłsudskim, do którego doszło w czerwcu 1934 r.) Jak i premier Prus Hermann Goering który uwielbiał wyjazdy na polowania z polskim ambasadorem Józefem Lipskim czy potem z polskimi politykami. Takie spotkania były okazją do rozmów o polityce i wyrażania wzajemnych żalów lub radości (np. w marcu 1935 r. Goering poskarżył się Lipskiemu podczas wypadu do Spreewaldu "na cietrzewie", na nietaktowne zachowanie korespondentki Kuriera Warszawskiego w Berlinie, Marii Męcińskiej, która ośmieliła się zapytać go o plany rozbudowy Luftwaffe). Było też wiele aktów lokalnego zbliżenia, np. między miastami i tak w lutym 1935 r. w Dreźnie odsłonięto tablicę ku czci Fryderyka Chopina, na której obecny był prezydent Warszawy - Stefan Starzyński i nadburmistrz Drezna - Zörner. 25 lutego 1935 r. w Sali Marmurowej Instytutu Niemiecko-Polskim w Berlinie-Zoo, odbył się recital Jana Kiepury, na którym obecni byli Joseph Goebbels, Hermann Goering i wielu innych nazistowskich dygnitarzy wraz z małżonkami (zachowało się nawet zdjęcie na którym Goebbels radośnie rozmawia z Kiepurą po koncercie). 12 Maja 1935 r. o godzinie 20:45 zmarł Marszałek Józef Piłsudski. Uroczysty pogrzeb odbył się 18 maja w Krakowie, a w uroczystym pochodzie na Wawel wzięła m.in. udział niemiecka delegacja z Goeringiem na czele. Ponoć Hitler miał bardzo przeżyć śmierć Piłsudskiego. 18 maja wziął udział (wraz z Goebbelsem, von Neurathem, Hansem Frankiem i gen. von Blombergiem w mszy żałobnej w katolickiej katedrze Świętej Jadwigi w Berlinie, gdzie znajdowała się symboliczna trumna, przykryta biało-czerwoną flagą. W tej mszy uczestniczyli również Polacy, solistka Opery Warszawskiej - Adelina Korytko (która potem odśpiewała pieśń żałobną "Nie opuszczaj mnie"), Pola Negri, Adam Didur i Jan Kiepura. Zaś 21 maja na posiedzeniu Reichstagu Hermann Goering wygłosił wspomnienie o Józefie Piłsudskim, mówiąc: "My Niemcy wychowani i wyrastający w klimacie narodowosocjalistycznego światopoglądu, mamy szczególne zrozumienie dla osobowości wielkiej miary. Sądzę, że mogę przez to powiedzieć, niż my w szczególny sposób pojmujemy, jak wielką stratę poniósł naród polski. Doceniając wielkość postaci marszałka, zdajemy sobie również sprawę, że należał on do tych mężów, którzy występowali energicznie na rzecz pokoju, a jedynym z widocznych dokonań pokojowych stał się jego wkład w dzieło niemiecko-polskiego porozumienia". Piłsudski zaś dążył do obalenia Hitlera i usunięcia w ten sposób zagrożenia jakie czyhało na Polskę i Europę.


"NIE WIEM, CZY NIE ZECHCĄ POCHOWAĆ MNIE NA WAWELU. TEDY NIECH TYLKO MOJE SERCE SCHOWAJĄ W WILNIE. TAM LEŻĄ MOI ŻOŁNIERZE, CO W KWIETNIU 1919 MNIE JAKO WODZOWI WILNO POD NOGI W PREZENCIE RZUCILI. SPROWADŹCIE ZWŁOKI MEJ MATKI Z SUGINT, WIŁKOMIRSKIEGO POWIATU, DO WILNA, POCHOWAJCIE JE Z WOJSKOWYMI HONORAMI. MATKA MNIE, DO TEJ ROLI JAKA MNIE WYPADŁA - CHOWAŁA"



Teraz zaś po śmierci Marszałka projekt eksterytorialnej autostrady przez Pomorze do Prus Wschodnich stał się częstym tematem rozmów polsko-niemieckich.


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz