Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 stycznia 2024

WALKA Z KOMUNISTAMI W PRZEDWOJENNEJ POLSCE - Cz. III

 CZYLI GDZIE CHOWAŁY SIĘ "SZCZURY"





KOMUNISTYCZNA PARTIA POLSKI
(CZYLI DZIAŁALNOŚĆ SOWIECKIEJ EKSPOZYTURY W POLSCE)
Cz. III





 Klęska bolszewików w wojnie z Polską spowodowana była głównie faktem, że nie docenili oni determinacji i patriotyzmu polskiego ludu. Ich hasła propagandowe kierowane do Polaków były tak tępe, a jednocześnie tak źle przygotowane i napisane, że w wielu przypadkach nie dało się nawet tego sensownie rozczytać, nie mówiąc już o zrozumieniu. Poza tym bolszewicy popełnili błąd w stosunku do chłopstwa (tutaj również uwidoczniła się ich ideologiczna niechęć do chłopów), gdyż nie wyszli z zapowiedzią oddania ziemi chłopom (tak jak to zrobili chociażby w Rosji na początku rewolucji październikowej, by potem oczywiście tym chłopom którzy sądzili że otrzymali teraz ziemię na własność - tę ziemię odebrać w imię typowo komunistycznej idei "Nie będziesz miał niczego i będziesz szczęśliwy" - chyba skądś to dziś znamy, nieprawdaż?!). Mówił o tym w 1923 r. podczas II Zjazdu Komunistycznej Partii Robotniczej Polski przewodniczący Kominternu - Grigorij Zinowiew, którego referat został odczytany podczas tego zjazdu, i w którym stwierdzał on m.in.: "Nie kryję przed Wami, towarzysze, że w czasie wojny rosyjsko-polskiej - według oceny naszego Komitetu Centralnego, według oceny tow. Lenina i Egzekutywy Kominternu - popełniliśmy błąd polityczny w stosunku do chłopów. Nie umieliśmy skorzystać z krótkiego okresu po to, aby kwestię konfiskaty dóbr obszarniczych postawić w sposób rewolucyjny. Złożyliśmy wówczas hojną daninę doktrynerstwu marksistowskiemu. Kłopotaliśmy się o to, aby wielkie majątki nie zostały rozgrabione, nie rozumiejąc, że zadanie chwili polegało na tym, aby rozpalić nienawiść klasową, wojnę chłopską przeciwko obszarnikom". Wojna była już jednak skończona, 18 października 1920 r. weszło w życie zawieszenie broni podpisane 12 października, a w stolicy Łotwy - Rydze trwały polsko-sowieckie rozmowy, mające doprowadzić do podpisania traktatu pokojowego pomiędzy oboma krajami. Wojsko Polskie wygrało tę wojnę dzięki dwóm wielkim, zwycięskim bitwom. Niestety, zabrakło trzeciej wielkiej bitwy o Ukrainę, aby stworzyć na wschodzie państwo ukraińskie będące dla nas swoistym buforem, oddzielającym nas od czerwonej teraz Moskowii. Naczelnik Państwa - Józef Piłsudski dążył do tego właśnie celu, w którym powstanie niepodległych państw Ukrainy i Białorusi (sprzymierzonych militarnie i politycznie z Polską) miało być właśnie takim gwarantem bezpieczeństwa ze Wschodu, tak jak w czasach Wielkiej Rzeczypospolitej polscy hetmani traktowali ukraińskie stepy jako pole oddzielające zastępy tatarskie, tureckie czy moskiewskie od ziem koronnych i litewskich. Tego dokonać się już nie udało, co potem zaowocowało we wrześniu 1939 r. katastrofą militarną, gdy Polska wzięta została w dwa ognie.




7 listopada 1920 r połączyły się na Górnym Śląsku odłamy byłej Polskiej Partii Socjalistycznej zaboru pruskiego i Socialdemokratycznej Partii Niemiec tworząc Komunistyczną Partię Górnego Śląska, która od początków swych miała w programie zwalczanie dążeń do przyłączenia Śląska do Polski. 12 grudnia odbył się I Zjazd tej nowej partii, który postanowił o bojkocie mającego się odbyć plebiscytu w sprawie przynależności tych ziem do Polski, w zamian za to opowiadał się za stworzeniem Górnośląskiej Republiki Rad. Na Górnym Śląsku 16 sierpnia 1919 r. wybuchło I Powstanie Śląskie ludności polskiej, która nie godziła się na pozostawanie w granicach państwa niemieckiego. Powstanie to trwało do 24 sierpnia i zakończyło się porażką, gdyż słabo uzbrojone (niewystarczająca liczba broni i amunicji) śląskie oddziały Polskiej Organizacji Wojskowej pod dowództwem porucznika Alfonsa Zgrzebnioka, nie były w stanie uporać się z XXXII Brygadą Reichswehry, wspieraną przez inne niemieckie oddziały. Po zakończeniu tego Powstania na Śląsku wybuchła fala antypolskich represji, w wyniku której 22 tys. Ślązaków musiało schronić się do Polski. II  Powstanie Śląskie wybuchło w nocy z 19 na 20 sierpnia 1920 r. (wówczas gdy nad Wisłą toczyły się najkrwawsze boje z Armią Czerwoną). Powstanie sprowokowali Niemcy, do których dotarły informacje o zdobyciu przez bolszewików Warszawy i chcieli terrorem zmusić ludność polską na Śląsku do ucieczki z ziem objętych plebiscytem. Walki trwały do 25 sierpnia i zakończyły się (można powiedzieć) remisem, w wyniku którego na Śląsku miała powstać wspólna polsko-niemiecka policja plebiscytowa. Teraz obie strony przygotowywały się do wyznaczonego na 20 marca 1921 r. plebiscytu, który miał zadecydować o przyszłości ziem Górnego Śląska. Oczywiście zarówno Komunistyczna Partia Górnego Śląska jak i Komunistyczna Partia Robotnicza Polski opowiadały się od początku swego istnienia za pozostawieniem tej ziemi w granicach Niemiec i walką z "polskim imperializmem".

Mimo porażki Armii Czerwonej i klęski bolszewickiej Rosji w wojnie z Polską, rozwój KPRP postępował, znacznie bowiem zwiększyła ona swą liczebność a to głównie dlatego, że przyłączali się do niej członkowie innych formacji socjalistycznych, głównie zaś wstępowało tam mnóstwo Żydów. W lutym 1921 r. w Warszawie odbyła się druga Konferencja Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, na której przyjęto 21 warunków członkostwa w Kominternie, oraz zobowiązano się do całkowitego wypełnienia uchwał Kominternu. Do Komitetu Centralnego Partii wybrano Adolfa Warskiego-Warszawskiego, Franciszka Grzelszczaka, Franciszka Fiedlera, Henryka Lauera, Stefana Królikowskiego, Szczepana Rybackiego i Adama Landy. Mimo jednak zwiększenia składu liczebnego tej partii, począwszy od sierpnia 1920 r., komuniści (szczególnie w Europie) ponosili nieustannie porażki. W marcu 1921 r. Niemiecka Partia Komunistyczna wezwała robotników do puczu przeciwko Republice Weimarskiej. Pucz ten okazał się totalną klapą, gdy na wezwanie komunistów do buntu stanęło niespełna 5% robotników i to tylko w niektórych regionach Niemiec (Turyngia, Mansfeld). W latach 1919-1920 w wielu krajach Europy (w Niemczech, we Włoszech, we Francji, w Czechosłowacji, w Szwecji, w Norwegii) widać było masowy odpływ socjalistów do partii komunistycznych, ale ruch ten został zahamowany ok. roku 1921 i i od 1924 przyjął odwrotny kierunek. Wielu dotychczasowych polityków socjalistycznych, potem komunistycznych, ponownie wracała do partii socjalistycznych, a niektórzy (jak Adolf Hoffman w Niemczech) stali się nazistami (zresztą sam Goebbels twierdził, że on woli zasilać szeregi partii nazistowskiej byłymi komunistami i socjalistami, niż konserwatystami czy demokratami, gdyż z tymi pierwszymi znacznie łatwiej idzie mu się dogadać, bo rozumowują na tych samych falach i posługują się podobnymi pojęciami, tylko wektory mają zwrócone w przeciwnym kierunku - ale wektory zawsze można odwrócić).

Również w Rosji sowieckiej komunizm przeżywał trudne chwile. W dniach 8-16 marca 1921 r. W Moskwie odbył się X Zjazd Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików), na którym Lenin w sytuacji totalnej katastrofy ekonomicznej państwa związanej zarówno z I Wojną Światową jak i rewolucją bolszewicką (w niektórych regionach Rosji bieda była tak wielka, że dochodziło tam do przypadków kanibalizmu), sformułował projekt tzw. Nowej Ekonomicznej Polityki (NEP), która dopuszczała w systemie komunistycznym jaki zapanował w Rosji, istnienie prywatnej własności i prywatnych środków produkcji, oraz oraz umożliwienia handlu kapitałowego (kontrolowanego co prawda przez państwo) ale na prywatnych (kapitalistycznych) zasadach. Ten "neokapitalizm państwowy" (jak nazywał go Lenin) doprowadził do polepszenia się sytuacji ekonomicznej kraju i jego mieszkańców i był swoistą życiodajną kroplówką ratującą ówczesną Rosję. Wielu jednak szeregowych członków partii bolszewickiej było przeciwnych NEP-owi, twierdząc, że jest to powrót do zasad gospodarki kapitalistycznej, czyli wywrócenie wszystkiego, o co walczyli bolszewicy przez te wszystkie lata. W prasie sowieckiej ukazywały się karykatury nowych kapitalistów, czyli "nepmanów" (jakich pogardliwie nazywano), pokazując ich w sposób karykaturalny lub śmieszny, a jednocześnie ukazując jakiego majątku dorobili się na krzywdzie robotników (ale już nie chłopów - co bardzo ważne, bo chłopi to w większości też byli wyzyskiwacze nepmani - szczególnie gdy podbijali ceny sprzedawanych przez siebie towarów). Pokazywano jak operują złotem i dolarami lub frankami, jak stroją swoje żony w futra i jak ubierają się w garnitury, niczym zachodni kapitaliści. Nowa Ekonomiczna Polityka w Rosji funkcjonowała do końca 1929 r. i skutkowała znacznym wzrostem życia, w tym zniszczonym przez rewolucję kraju (oczywiście nie wszyscy na tym zyskiwali po równo, stąd tak silna była niechęć do nepmanów), gdy Stalin wprowadził swoją kolektywną gospodarkę (skutkującą m.in. Wielkim Głodem na Ukrainie w latach 1932-1933). Ale NEP spowodował również, że w latach 20-tych komunizm był w miarę znośny (O ile w ogóle taki system mógł być dobry do życia). Nie walczono tak silnie z religią (szczególnie w latach 1924-1928 dało się zauważyć pewne złagodzenie w stosunku do Cerkwi). Nie prześladowano też ludzi, którzy mogli odbudować gospodarkę kraju (czyli naukowców, inżynierów, nauczycieli), tak jak to było w czasie rewolucji i w czasach "komunizmu wojennego" z lat 1918-1921 (gdzie CZEKA pod wodzą Feliksa Dzierżyńskiego, mordowała przede wszystkim ludzi uczonych, a nie tylko tych, którzy coś posiadali. Straty wśród Rosjan mających jakąkolwiek wiedzę o gospodarce technice, nauce etc. etc., były kolosalne, a w Rydze Dzierżyński chwalił się swemu przyjacielowi z lat szkolnych - który był w składzie polskiej delegacji pokojowej - Leonowi Wasilewskiemu - bliskim współpracownikiem Józefa Piłsudskiego: "Ja nie zabijam ludzi, ja zabijam ruskich!". Należy też pamiętać że w czasach szkolnych, młody Feliks Dzierżyński wymierzył policzek swemu rosyjskiemu nauczycielowi, który kazał mu mówić po rosyjsku).


"KRWAWY FELEK" w 1901 r.



Trzeba też powiedzieć o jednej ważnej rzeczy która nastąpiła wówczas w Rosji sowieckiej, a mianowicie o swoistym rozpasaniu seksualnym. Seks był bowiem wszędzie, również (a może przede wszystkim) seks homoseksualny. Organizowano nagie marsze, w czasie których golasy (mężczyźni i kobiety) wchodzili np. do tramwajów, czy chodzili ulicami i traktowano to jako formę "wyzwalania się z burżuazyjnych więzów kulturowych" (czyli to, co dzisiaj mamy - szczególnie na Zachodzie, to jest nic innego jak powrót do tamtego bolszewickiego komunizmu, bo przecież już Marks pisał o wyzwalaniu się człowieka z jego wiązów tradycji, kultury, religii itd.). Oczywiście dochodziło do tego, że ludzie zamiast pracować i budować dobrobyt kraju i swój własny, woleli zajmować się seksem, woleli paradować nago po ulicach, albo uprawiać seks homoseksualny, twierdząc, że wyzwalają się tym samym z więzów (patriarchalnego) kapitalistycznego, burżuazyjnego społeczeństwa. Dopiero gdy rosyjski przemysł siadł na łeb na szyję, a Stalin budując Imperium potrzebował przede wszystkim niewolników do pracy, a nie "wyzwolonych" homo czy heteroseksualistów, myślących głównie o dupie maryniej - i gdy całe to towarzystwo wziął w karby, część mordując, część wysyłając do obozów na wschodzie, gdzie jedyne o czym mogli myśleć, to jak przeżyć kolejny dzień o kromce chleba, cały czas pracując ponad własne siły i umierając albo w błocie albo głęboko pod ziemią, to skończył się "komunizm seksualny" i zaczął ten tradycyjny komunizm jaki znamy z historii. Teraz już nie było ważne z iloma partnerami spałeś i w jakich konfiguracjach, ale jakie normy wyrobiłeś. Robotnicy i chłopi zaczęli teraz ze sobą rywalizować o wyrobienie odpowiednich norm, jakie musieli dostarczyć państwu (oczywiście wszystko to było kosztem zdrowia i życia tych ludzi, zresztą większość była do tego przymuszana, bo powiedzmy sobie szczerze. W Związku Sowieckim za Stalina robotnik czy chłop nie był nikim innym, jak tylko zwykłym niewolnikiem państwowym, nawet nie słabo zarabiającym pracownikiem pracownikiem jak w czasach carskich, a zwykłym rabem, bez prawa głosu i prawa do życia (jeśli się oczywiście zbuntował, czy choćby zaprotestował). To tylko gwoli takiej ciekawostki.

18 marca 1921 r. w Rydze podpisany został traktat pokojowy pomiędzy Polską a sowiecką Rosją. Dziś mówimy że wojna z bolszewikami została wygrana, ale mnie osobiście pozostaje takie przekonanie, że jednak nie do końca. Zabrakło bowiem jeszcze tej jednej, kluczowej bitwy o Ukrainę. Oczywiście było pewne, że jeżeli do niej by doszło, to doszłoby właśnie w roku 1921 - zapewne na wiosnę - i nawet jeśli założymy że Wojsko Polskie do tego czasu by się jeszcze bardziej rozbudowało, a siła ukraińskiej armii Semena Petlury też by wzrosła, to przecież trzeba by jednocześnie założyć, że bolszewicy zorganizowaliby w Rosji akcję walki przeciwko "polskim zachwatczykom" i zapewne zmobilizowaliby też pokaźne siły, bo Ukrainy by nie odpuścili i nie mogliby z niej zrezygnować (tak jak nie mógł z niej zrezygnować car Aleksander I w 1812 r. i tylko upór Napoleona Wielkiego dalszego marszu na Moskwę spowodował, że w tymże roku Rosja nie poniosła ostatecznej klęski, a to Napoleon musiał się stamtąd wycofać. Bo gdyby - idąc za radą księcia Józefa Poniatowskiego - "odciąć" Ukrainę od Rosji i czekać na przyjście tutaj Moskali - którzy przecież nie mogli tej ziemi odpuścić i z pewnością by uderzyli, bo Rosja bez Ukrainy nie jest już mocarstwem, nie jest Imperium - to wówczas potężne odbudowane Wojsko Polskie (zasilone poborem z ziem ukrainnych, czyli dawnych ziem Rzeczypospolitej) oraz wielka Armia Francuska z pewnością rozbiłaby w proch wojsko carskie i wojna byłaby wygrana bez potrzeby zajmowania Moskwy, która do niczego nie była wówczas Francuzom potrzebna. No cóż ale jak to mówił sam Napoleon "To coś gorszego niż klęska, to błąd!"). Społeczeństwo polskie było już jednak zbyt zmęczone przedłużającą się Wojną (i wcześniejszą jeszcze I Wojną Światową) w wyniku którego zostało mocno zubożone, a ziemie polskie zostały rozgrabione do maksimum przez okupujące je armie, przemierzające te tereny od 1914 r. Nic więc dziwnego że wypatrowano pokoju niczym tlenu potrzebnego do życia, ale to, co udało się osiągnąć w wyniku wojny z bolszewikami w roku 1920 to było za mało żeby przetrwać i starczyło tylko na 20 lat wolności. Ten jeszcze jeden ogromny, ale jakże potrzebny wysiłek, dałby nam trwanie na dekady, gdyż należy pamiętać że Hitler bez wsparcia Stalina nigdy nie uderzyłby na Polskę i to też trzeba sobie uświadomić).




Rozmowy w Rydze rozpoczęły się 21 września 1920 r. (czyli jeszcze przed Bitwą Niemeńską). Polska strona miała przy sobie bardzo silne karty negocjacyjne, podbudowane zwycięstwami na froncie, jednak wśród jej reprezentantów (głównie z opcji narodowej, socjalistycznej i ludowej), nie było wielu zwolenników koncepcji federacyjnej Marszałka Józefa Piłsudskiego, czyli istnienie państwa ukraińskiego i białoruskiego jako buforów oddzielających nas od Moskowii, było dla nich nieistotne, a granice powinny być jedynie tak daleko postawione na Wschodzie, żeby obejmowały żywioł polski i ukraiński lub białoruski zdolny do polonizacji. Totalna głupota a wręcz sabotaż. Jakim bowiem prawem mielibyśmy odmawiać czy to Ukraińcom czy Białorusinom czy Litwinom mówić w ich własnym języku jeśli tego zapragną? jakim prawem mielibyśmy ich polonizować na siłę? Tego nigdy nie było w historii Rzeczpospolitej, bo jeżeli dochodziło do polonizacji (a dochodziło), to była to zawsze polonizacja dobrowolna, wolny wybór mieszkających na tych terenach Ludów, (często napływowych, jak np. Niemcy w Krakowie, czy Poznaniu, który bardzo szybko się polonizowali, przyjmując polskie nazwiska i jedyne co trzymało ich jeszcze z tradycją niemiecką, to była religia - najczęściej kalwinizm lub luteranizm. Zresztą my mieliśmy swoje negatywne doświadczenia z germanizacją i rusyfikacją w czasie zaborów, kiedy zabraniano nam mówić po polsku nie tylko w urzędzie czy w szkole, ale również na ulicy. I co, teraz grupka zidiociałych politykierów, którzy mieli swoje chore wizje polonizacji, chciałaby tamte ludy zmusić do przyjęcia polskiej tradycji i polskiego języka na siłę? Ale tak właśnie było i wyznaczając granicę opierali się oni głównie na możliwościach spolonizowania tamtych Ludów, dlatego też zbyt rozległe polskie granice na Wschodzie były dla nich nie do przyjęcia, ponieważ obawiali się, że wówczas tamtego żywiołu nie uda się okiełznać, a stworzenie niepodległych państw Ukrainy i Białorusi w ogóle nie wchodziło w ich przypadku w rachubę (podobnie jak dzisiaj różnym politykerom z partii rządzącej wydaje się, że takie inwestycje jak Centralny Port Komunikacyjny, czy rozbudowa Portu Kontenerowego w Świnoujściu jest nam niepotrzebna. Zróbmy tam sobie może park krajobrazowy i śpiewamy kumbaya, w nieświadomości i głupocie oczekując kolejnego września 1939). Tak więc, gdy stojąca pod ścianą delegacja sowiecka była gotowa w zamian za Ukrainę oddać nam praktycznie całą Białoruś aż do bramy smoleńskiej, to delegacja pod przewodnictwem pana Stanisława Grabskiego odmówiła, godząc się na znacznie mniejsze granice Polski na Wschodzie. Marszałek powiedział potem, że za cały ten traktat komuś w Polsce należałoby rozbić głupi łeb i że w tych granicach Polska nie przetrwa nawet jednego pokolenia. Bez komentarza.






17 marca 1921 roku sejm Rzeczypospolitej uchwalił Konstytucję nowo odrodzonego państwa. Polska w jej zapisach miała być Rzeczpospolitą, a władza zwierzchnia należała do narodu. Prezydent -  reprezentujący władzę wykonawczą - wybierany był przez Zgromadzenie Narodowe (czyli połączone izby Sejmu i Senatu) na 7-letnią kadencję. Mianował rząd - który politycznie odpowiedzialny był przed Sejmem i był zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, oraz posiadał inicjatywę ustawodawczą. Parlament - w wyniku którego tworzył się rząd - wybierany był w pięcioprzymiotnikowych wyborach na pięcioletnią kadencję i posiadał kontrolę nad władzą wykonawczą. Prezydent mianował również sędziów, którzy w pełnieniu swej funkcji byli w pełni niezależni i podlegali jedynie ustawom tworzonym w Parlamencie. Konstytucja ta pozostawiała wiele do życzenia. W tamtym jednak czasie była spełnieniem marzeń milionów Polaków, wyczekujących Niepodległości, Wolności i Sprawiedliwości w nowej Polsce od pokoleń cierpiących w niewoli zaborów. Teraz wszystko miało być inne, lepsze, sprawiedliwsze, czystsze... Tak, marzenia swoje, a życie swoje i zawsze takie będą Rzeczypospolite, jakie my sami będziemy umieli je stworzyć. Ale Polska była wolna, wreszcie Wolna i Niepodległa, zdolna samodzielnie decydować o swoim losie. To było niesamowite że wreszcie po tylu dekadach, po 123 latach niewoli i 150 latach od czasu pierwszego rozbioru udało się odrodzić tę umęczoną i rozdartą kajdanami Ojczyznę, pokiereszowaną, poprzecinaną ale wreszcie niczym Feniks Zmartwychwstałą. I to było bogactwo na którym można było budować, to była czysta karta którą można było zapisać i tak się właśnie działo. Ale wielu - w tym oczywiście przede wszystkim komunistom polskim - to państwo się nie podobało. Oni pragnęli państwa sowieckiego, państwa podległego Moskwie i całkowicie od niej zależnego (nawet jeśli osobiście komuniści polscy wierzyli że uda im się zachować jakąś tam niezależność to wcześniejsze zależności były przez nich całkowicie akceptowane). Czyli powrót do tego co było pod zaborami, z tym tylko że teraz pozwolonoby polskim rabom na łudę niezależności. Dlatego też w moim przekonaniu były to szczury, które bezwzględnie należało zwalczyć, gdyż godziły one w bezpieczeństwo odrodzonego kraju i w marzenia milionów Polaków którzy żyli zarówno w tamtym czasie jak i tych którzy nie doczekali Niepodległości. Tak więc działaniach zarówno Policji jak i Wojska przeciwko tej ekspozyturze Moskwy w Polsce opowiem w kolejnych częściach.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz