Łączna liczba wyświetleń

piątek, 2 lutego 2024

NIEWOLNICY DO ZADAŃ SPECJALNYCH - Cz. XVIII

CZYLI JAKIE BYŁY NAJWIĘKSZE
OŚRODKI HANDLU NIEWOLNIKAMI W
STAROŻYTNOŚCI I ŚREDNIOWIECZU,
ORAZ SKĄD I Z JAKICH
WARSTW SPOŁECZNYCH NAJCZĘŚCIEJ
POCHODZILI KANDYDACI
NA NIEWOLNIKÓW





II

STAROŻYTNY RZYM

(II wiek p.n.e. - V wiek)

Cz. IX







SPRZEDAŻ, DZIEDZICZENIE I WYZWOLENIE NIEWOLNIKÓW
(NA PODSTAWIE ZACHOWANYCH LISTÓW I DOKUMENTÓW STAROŻYTNOŚCI)
(XIX wiek p.n.e. - I wieku naszej ery)
Cz. VI



 Dziś przeniesiemy się o ok. 25 lat do przodu (licząc od ostatniego razu), a konkretnie do roku 144 p.n.e. i przyjrzymy się w jaki sposób wyzwolony został w Delfach niewolnik o imieniu Sostus przez swych dotychczasowych właścicieli - Telona i Kleto. Nim jednak przejdę do tematu, postaram się przybliżyć cały aspekt okresu o którym będą opowiadał, począwszy oczywiście od ostatniego razu, czyli od zakończenia bitwy pod Pydną w 168 r. p.n.e. i podziale Macedonii na cztery niezależne od siebie (ale całkowicie zależne od Rzymskiej Republiki) kantony.



XXII
SOSTUS
DELFY
(144 r. p.n.e.)
Cz. I



 Gdy bitwa pod Pydną dobiegła już końca, a ostatni król Macedonii - Perseusz poddał się Rzymianom na wyspie Samotraka (gdzie realnie był więźniem), gdy oczekiwano jeszcze jaki los przypadnie pokonanej Macedonii, wśród Greków ponownie dał się zauważyć ten sam entuzjazm, który był widoczny w Koryncie w 196 r. p.n.e., i potem w Apamei w 188 r. p.n.e. Oczywiście Grecy zdawali sobie sprawę że są za słabi, aby samemu pokonać Macedonię i potrzebowali do tego Rzymian (a do tego, w większości miast rządzonych na zasadach lokalnej oligarchii, czyli w formie zbliżonej do republikańskiej, imponował fakt, że Republika bije Monarchię, szczególnie tą znienawidzoną Monarchię Macedońską), to jednak ciągłe zjawianie się w Grecji Rzymian stawało się już nieco męczące, a po ostatnim zwycięstwie, realnie Grecja została całkowicie podporządkowana nadtybrzańskiej Republice. Grecy pragnęli przede wszystkim wolności i gdy wolność tę obiecał im w 196 r. p.n.e. na Igrzyskach w Koryncie Tytus Kwinkcjusz Flamininus, ci byli gotowi uznać go wręcz za półboga, nowego Heraklesa, a gdy opuszczał Helladę w 194 r. p.n.e., wyjeżdżał obładowany 114 złotymi wieńcami z różnych miast Grecji, mnóstwem pieniędzy i innymi "pamiątkami" które sam sobie wybierał spośród skarbów sztuki greckiej. Teraz zaś, prawie trzydzieści lat później, jego następca - Lucjusz Emiliusz Paulus, nie cieszył się co prawda wśród Greków takim mirem jak tamten, ale i w nim pokładano nadzieję odzyskania greckiej wolności i wycofania rzymskich załóg z Hellady.

Jeszcze w 168 r. p.n.e. (czekając na dziesięciu komisarzy wysłanych przez Senat, którzy mieli zająć się sprawami pokonanej Macedonii) konsul Emiliusz Paulus odbył podróż po Grecji, w towarzystwie tylko swego syna (adoptowanego potem do rodu Korneliuszy - zwycięzców Hannibala spod Zamy) czyli Publiusza Korneliusza Scypiona Emiliana, oraz młodszego brata króla Pergamonu Eumenesa II - Atenajosa (który pełnił rolę przewodnika po Grecji). Paulus czuł się tak swobodnie i bezpiecznie w Helladzie, że podróżował po tym kraju z niewielką jedynie obstawą. Najpierw udał się do Delf, gdzie oczywiście złożył ofiary w Świątyni Apolla. Ujrzał tam też niewykończoną kolumnę, której wierzchołek miał wieńczyć posąg Perseusza. Postanowił wykończyć ją za własne pieniądze i zamiast Perseusza umieścił tam siebie samego. Opuściwszy górzystą Fokidę, dalej przemierzał Paulus żyzne doliny Beocji, aż do cieśniny Euripos, gdzie po drugiej stronie znajdowała się wielka wyspa Eubea. Tutaj odpoczywali, zażywając zarówno kąpieli w wodach cieśniny i delektując się promieniami jesiennego słońca, jak i podziwiając ogromny most jaki został wzniesiony w tym miejscu, łączący wyspę z lądem (na południe od miast Aulida w Beocji i Chalkis na Eubei). W Aulidzie Paulus podziwiał port, z którego tysiąc lat wcześniej wypłynąć miał król Myken Agamemnon, na czele 1000 okrętów achajskich na podbój dalekiej Troi. Złożył też ofiary w tamtejszej świątyni Artemidy, w której Agamemnon poświęcić miał życie swej córki Ifigenii (za co potem, gdy w dziesięć lat później powrócił z wyprawy trojańskiej do Myken, zamordowała go w kąpieli jego własna małżonka - Klitajmestra), w zamian za zesłanie dobrych prądów dla okrętów. Następnie, jadąc brzegiem morza na południe, dotarli do attyckiego Oropos, leżącego za górą Parnes oddzielającą Attykę od Beocji (i z tego też powodu Oropos było we wcześniejszych wiekach przedmiotem konfliktu pomiędzy Ateńczykami a Tebańczykami). Tam wypoczywał w świętym gaju herosa Amfiaraosa, wśród pięknych źródeł i strumieni. Teraz przybyli do Aten, gdzie oczywiście nie obeszło się bez zwiedzenia Akropolu. Najpierw Paulus złożył ofiarę we wzniesionej na skale świątyni Nike (w podziałce za zwycięstwo). Następnie wkroczył w mury Partenonu i gdy składał tam ofiarę w Świątyni dziewiczej Pallady, jego szesnastoletni syn Scypion Emilianus podziwiał w tym czasie panoramę Aten, skąd można było również dostrzec, majaczącą w oddali wyspę Salaminę. Następnie rzymski konsul odwiedził jeszcze Erachtejon, gdzie oddał cześć świętej oliwce, posadzonej tutaj wedle legendy przez samą boginię Atenę. Potem goście udali się do Pireusu gdzie dokładnie zwiedzili oba porty (Port Wielki i Port Zea).




Jeden dzień zajęła im podróż przez Megarydę i wąski Istm (nazywany bramą na Peloponez) do Koryntu. Tutaj majestatyczny Akrokorynt (czyli taki Akropol, tylko bardziej niedostępny i lepiej ufortyfikowany) zrobił na nich (szczególnie zaś na Paulusie) duże wrażenie, a to właśnie ze względu na swoje militarne zastosowanie. Dalsza droga wiodła do Argos, gdzie ponownie odpoczywali w tamtejszej Błękitnej Zatoce. Potem udali się na wschód Argolidy, do Epidaurus, by odwiedzić tamtejszą Świątynię Asklepiosa (w której ów bóg medycyny ponoć czynił cuda - stąd pełno tam było ludzi chorych, którzy spędziwszy noc na przedsionku Świątyni wierzyli, że bóg ich uleczy i ponoć, jeśli wierzyć autorom antycznym, bardzo wielu wychodziło stamtąd zdrowych. Chyba że była to potęga ich własnego umysłu, bo jak wiadomo, skoro wierzysz głęboko że ktoś cię uleczy, to nawet jeśli by podał ci placebo, to rzeczywiście - wierząc głęboko że jest to lekarstwo ratujące zdrowie - lub jak w tamtym przypadku uleczenie poprzez sen - rzeczywiście poczujesz się lepiej). Z Epidaurus udali się na południe, do Lakonii, nad złociste brzegi Eurotasu (z których to niegdyś - bo jeszcze 250 lat wcześniej - tak dumni byli Lacedemończycy, odpowiadając Ateńczykom na ich stwierdzenie, iż: "Wielokrotnie już wypędzaliśmy was znad brzegów Kefizosu", (mała rzeczka płynąca na północ od Aten), oni na to odrzekli: "A my was znad brzegów Eurotasu jeszcze nigdy". Tam zwiedzili Spartę, po czym udali się do Megalopolis w południowej Arkadii, a następnie przez arkadyjskie góry dotarli do leżącej w Elidzie Olimpii. W tamtejszej Świątyni olimpijskiej Paulus podziwiał ogromny posąg Zeusa (dzieła Fidiasza), któremu złożył bogatą ofiarę. Igrzysk samych jednak nie ujrzał, gdyż przybył za późno (trwały one zaledwie 5 do 7 dni i odbywały się w sierpniu). To właśnie w Olimpii zastała Paulusa wiadomość o przybyciu rzymskich komisarzy. Natychmiast więc zakończono ową podróż krajoznawczą i wyruszono do Amfipolis w Macedonii.

Tam, na wiosnę 167 r. p.n.e. miano oficjalnie zadecydować o losie pokonanej Macedonii. W owym mieście leżącym nad Strymonem (tuż nad wybrzeżem Morza Trackiego,  będącego częścią Morza Egejskiego), ustawiono trybunę i krzesło dla konsula, który z całą powagą rzymskiego dostojeństwa miał odczytać Macedończykom o ich przyszłym losie. Obok Emiliusza Paulusa stanęło dziesięciu komisarzy rzymskich w białych togach z czerwonymi pasami. Przybrany w strój zwycięskiego imperatora (z bordowym płaszczem) Lucjusz Emiliusz Paulus wyciągnął pismo Senatu, rozłożył je (bo jak wiadomo, pisma takie składano wówczas w formie rulonu) i odczytał po łacinie co następuje (jego słowa zaś tłumaczył na język grecki - dowodzący rzymską flotą pretor Gnejusz Oktawiusz), otóż, rzekł Paulus: "Wszyscy Macedończycy, a także mieszkańcy ilirii pozostają wolni". Słowa te spotkały się z radością i aprobatą zgromadzonych tam Macedończyków, którzy przecież nie byli pewni co do swej przyszłości. Paulus kontynuował: "Nadal będą oni rządzić swymi miastami i swoją ziemią, zachowają własne prawa i sami wybierać będą swych urzędników. Ludowi rzymskiemu płacić będą podatek w wysokości połowy tego, który do tej pory płacili królowi. Macedonia zostaje podzielona na cztery, a Iliria na trzy części, z których każdy będzie odcięty od poprzednich, samodzielny i niezależny. Obywatelom jednej części nie wolno wchodzić w związki małżeńskie z rodzinami z innej części, nie wolno im także posiadać tam ziemi ani domów. Kopalnie złota i srebra mają zostać zamknięte, natomiast pozwala się nadal prowadzić pracę w kopalniach żelaza i miedzi. Czynsz z nich wynosić będzie połowę poprzedniego. Zabrania się ścinać drzewa na budowę okrętów, zabrania się również sprowadzać importowanej soli". Taki pokój nie spodobał się Macedończykom, bo nie mógł im się spodobać. Mieli oni zupełnie inne zapatrywania na kwestie monarchii niż inni Grecy, oni byli realnie przywiązani do swoich królów i nadal chcieli im służyć. Rzymianie zaś wychodzili z przekonania, że czyniąc Macedończyków wolnym od monarchii, dają im jednocześnie prawdziwą wolność od tyranii. Zapewne nie znali macedońskiej mentalności, a nawet jeśli by ją znali, to postępowali tutaj jako zwycięzcy i pokój swój narzucali siłą. Tak więc Macedończycy nie mieli za co Rzymianom dziękować, bo już na pewno nie za rozerwanie ich kraju na części, ani też za likwidację Monarchii i wprowadzenie Republiki - której oni nie znali i nie rozumieli. Poza tym wielu prominentnych Macedończyków (wraz ze swymi synami) miało zostać uprowadzonych do Rzymu w charakterze zakładników, będących gwarantem posłuszeństwa reszty tego ludu. Nie mogło to wszystko się podobać, ale nie było innego wyjścia, wojna dla Macedonii była przegrana i musieli zgodzić się na narzucone im warunki pokoju.




Po zakończeniu tej oficjalnej części, Emiliusz Paulus wyprawił wspaniałe igrzyska, które miały być jednocześnie przykładem potęgi Rzymu, oraz miały pokazać Rzymian jako cywilizowany, łaskawy naród, a nie barbarzyńców - za których w dalszym ciągu mieli ich Grecy. W czasie swojej podróży po Grecji Paulus wielokrotnie zapraszał Greków do Amfipolis na owe igrzyska, gdyż miały one być wyjątkowe. Ściągał też do Amfipolis najróżniejszych aktorów, błaznów, mimów, a także bokserów i gladiatorów. Poselstwa zjeżdżały też z całego świata helleńskiego, swych przedstawicieli wysłali władcy Egiptu (Ptolemeusz VI jego młodszy brat Ptolemeusz VIII i Kleopatra II), król Pergamonu Eumenes, i król Syrii Antioch IV. Igrzyska trwały tydzień, a zarówno mieszkańcy Amfipolis jak i przybyli goście mogli pić i jeść do syta, bowiem stoły były nieustannie zastawiane najwyborniejszym jadłem. Przy okazji można było podziwiać występy aktorskie, muzyczne oraz zawody sportowe i walki gladiatorów. Król Antioch IV pozazdrościł Paulusowi tego przyjęcia i sam wkrótce potem wyprawił swoje, w egipskim mieście Dafne, które bez wątpienia pod względem skali i rozmachu przebiło to z Amfipolis (pisałem o nim w poprzedniej części). Paulus pokazał również w Amfipolis zebranym gościom ogromne łupy, jakie zdobył w Macedonii. Wszystkie te kosztowności i skarby miał pretor Oktawiusz odeskortować do Rzymu (sam Paulus zaś pozostawił przy sobie jedynie bogatą bibliotekę króla Perseusza, którą uznał za najbardziej wartościowy skarb). Grecy zaś w Amfipolis oddawali pokłony nowej bogini, której potęga wzrastała z każdym rokiem i której oni sami coraz bardziej się obawiali, a na imię jej było... Roma. Okrutna i karząca, miłościwa i łaskawa - które oblicze miała dla nich? Tego nie można było być pewnym.




Szybko przekonali się o tym Achajowie, którzy w czasie wojny Rzymu z Perseuszaem byli gotowi wysłać Rzymianom pomoc (nawet wysłali oddział jazdy, ale Rzymianie odmówili przyjęcia owej pomocy). Faktem było też jednak, że duża część członków Związku Achajskiego głosowała za neutralnością w tej wojnie (a być może niektórzy nawet wspierali Perseusza). W każdym razie teraz, po zakończeniu igrzysk w Amfipolis dwóch komisarzy Senatu udało się do Koryntu, aby przedstawić wolę Senatu w sprawie Związku Achajskiego. Przybywszy do miasta, oskarżyli oni członków Rady, że wśród niej są nie tylko zwolennicy neutralności, ale wręcz jawni zdrajcy, którzy po cichu wspierali Perseusza. Zażądano więc aby ukarano ich śmiercią, a gdy zapytano się owych komisarzy o imiona tych zdrajców, ci odpowiedzieli, że ich nie podadzą dopóty dopóki Rada Związku nie zagłosuje za ukaraniem śmiercią dla wszystkich zdrajców. Wówczas głos zabrał sędziwy już Ksenon - były strateg Achajów, który rzekł: "Ja również byłem strategiem Achajów, a nie poczuwam się do żadnej winy względem Rzymian, ani też do przyjaźni dla Perseusza, dlatego też gotów jestem stanąć przed każdym sądem, czy tutaj, na zgromadzeniu Achajów, czy też w Rzymie przed Senatem". Ten pomysł bardzo spodobał się rzymskim komisarzom i wkrótce sporządzili oni listę tysiąca młodych mężczyzn z najlepszych achajskich rodzin, którzy zostali wywiezieni do Rzymu w charakterze zakładników. Wśród owych zakładników znalazł się ok. 32-letni polibiusz, syn Likortasa - wielokrotnego stratega Związku Achajskiego. Polibiusz urodził się (ok. 200 r. p.n.e.) i dorastał w Megalopolis, wśród arkadyjskich gór i lasów, żył życiem możnego greckiego młodzieńca, urządzając polowania na dziki i niedźwiedzie. Jego ojciec był sławnym mężem, ale dla młodego chłopaka prawdziwym autorytetem stał się przyjaciel ojca, inny Megapolitańczyk Filopojmen - sławny achajski wódz który nie przegrał żadnej bitwy. Był on szczerym patriotą achajskim, wierzył bowiem nie tylko w wielkość swej ojczyzny, ale wręcz w to, że godna ona jest zapanować nad całą Helladą. W 183 r. p.n.e. Filopojmen został jednak schwytany i otruty przez Meseńczyków. Likortasa zebrał więc armię i ruszył na Mesenię, zdobył to miasto i odprawił swemu przyjacielowi godny pogrzeb, niosąc jego urnę (wraz z 18-letnim synem Polibiuszem) do Megalopolis. Mijały lata, Polibiusz z młodzieńca stał się mężczyzną, robił też karierę w Związku Achajskiego, gdzie otrzymywał nowe stanowiska. Na początku zaś wojny Rzymu z Macedonią w 171 r. p.n.e. ojciec Polibiusza złożył wniosek w Radzie Związku o neutralność w tym konflikcie. Wniosek co prawda upadł, ale Rzymianie mu tego nie zapomnieli i teraz Polibiusz w charakterze zakładnika zmierzał do Rzymu.

Zapewne nie zdążył tam dotrzeć w chwili, gdy Emiliusz Paulus odbywał wspaniały triumf za swe zwycięstwa w Macedonii. Triumf ten trwał przez trzy listopadowe dni roku 167 p.n.e. Pierwszego dnia był pokaz arcydzieł kultury i sztuki greckiej, gdy przed Rzymianami defilowała cała plejada rzeźbionych w marmurze i brązie, oraz malowanych na obrazach bogów, bogiń i herosów z mitów antycznej Grecji. Było ich tak wielu, że procesja nie kończyła się po zapadnięciu zmroku i musiano zapalić pochodnie. Drugiego dnia był pokaz zdobycznej broni macedońskiej jadącej na wozach zaprzężonych w konie i ułożonej w taki sposób, aby sprawiała wrażenie jakby dopiero co została porzucona przez wrogów. Pochód zamykał tłum mężczyzn dźwigających ogromne naczynie, wypełnione po brzegi złotymi i srebrnymi monetami, a także inni którzy nieśli dzbany pełne kosztowności i monet. Pochód w dniu ostatnim otwierali trębacze grający pobudkę bojową. Za nimi szli młodzieńcy, prowadzący za sobą 120 byków ze złoconymi rogami, przeznaczonych na ofiarę, przybranych wieńcami i kwiatami. Potem znowu podążali mężczyźni z dzbanami wypełnionymi złotymi monetami, a także olbrzymią czarę ofiarną, odlaną z dziesięciu talentów złota i przyozdobioną drogimi kamieniami. Po nich zaś następowała cała zastawa królewskiego dworu i stołu, czyli złote dzbany i inne naczynia króla Perseusza. Następnie jechał bojowy wóz Perseusza, na którym znajdowała się jego królewska zbroja i diadem, a za owym rydwanem postępowała trójka królewskich dzieci, dwóch synów: Filip i Aleksander i córeczka. Dziewczynka zaczęła płakać i opiekunowie mieli trudność aby ją uspokoić, a widząc to rozpłakał się również Aleksander, co tylko budziło litość wśród zebranych, która nie powinna była towarzyszyć triumfowi rzymskiego wodza. Następnie szedł sam król Perseusz, w czarnym płaszczu i wysokich macedońskich butach z opuszczoną głową - zdając sobie sprawę z hańby, którą właśnie przeżywał (wcześniej bowiem ludzie z otoczenia króla poinformowali Paulusa, że król wolałby uniknąć takiego upokorzenia, na co Paulus odrzekł, że wszystko jest możliwe i tylko sam Perseusz może o tym zadecydować - "nawet w tym momencie może o tym zadecydować" - innymi słowy sugerował, że Perseusz może uniknąć hańby, jeśli popełni samobójstwo). Pochód zamykali żołnierze, którzy nieśli złote wieńce ofiarowane przez greckie miasta, za nimi zaś - przybrany w strój triumfatora z czerwonym płaszczem przetykany złotem - jechał na swym rydwanie sam prokonsul Emiliusz Paulus. Zanim zaś szło jego wojsko, śpiewając na przemian triumfalne i sprośne piosenki. Oblicze triumfatora było zbliżone do boskiego, musiał bowiem pokazać że jest przynajmniej równy mitycznym herosom, ale tak naprawdę skrywał w sobie ogromne ból. 




Lucjusz Emiliusz Paulus miał czterech synów. Dwóch z pierwszego małżeństwa oddał do adopcji (Kwintusa Fabiuszom, a Publiusza Korneliuszom). Z drugiego małżeństwa miał także dwóch synów, ale niestety, starszy, 14-letni pięć dni przed jego triumfem zmarł, a młodszy również walczył o życie. Tak więc dom Emiliuszów okryty był żałobą i nadzieją, że uda się przebłagać bogów o życie ostatniego z synów. Do takiego właśnie domu przybył z odległej Helladą Polibiusz


PS: Postanowiłem podzielić opis wyzwolenia wyżej wymienionych niewolników na dwie części, ze względu na nieco większy zakres tematyczny okresu, którym się zająłem.



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz