Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 7 lipca 2015

HISTORIE ALTERNATYWNE - Cz. I

W CYKLU "HISTORIE ALTERNATYWNE", ZAMIERZAM ZAPREZENTOWAĆ WAM, MOJE WŁASNE OPINIE, NA TEMAT WYDARZEŃ HISTORYCZNYCH, TYCH KTÓRE DZIEJĄ SIĘ OBECNIE, ORAZ TYCH ... Z PRZYSZŁOŚCI - W FORMIE ROZWAŻAŃ KONTRFAKTYCZNYCH (CZYLI TAKICH, KTÓRE NIE WYDARZYŁY SIĘ W RZECZYWISTOŚCI, LECZ KTÓRE MOGŁY SIĘ WYDARZYĆ), ORAZ WŁASNYCH ANALIZ GEOPOLITYCZNYCH I GEOSTRATEGICZNYCH, DOTYCZĄCYCH KONFLIKTÓW I WYDARZEŃ KTÓRE (JAK SĄDZĘ), DOPIERO NADEJDĄ.

JAKO PIERWSZE PREZENTUJĘ OPOWIADANIE, NAPISANE PRZEZE MNIE Z OKAZJI 11 LISTOPADA (A ŻE JESTEM PIŁSUDCZYKIEM I TEN TEMAT JEST MI SZCZEGÓLNIE BLISKI), DOTYCZĄCE WYDARZEŃ WOJNY POLSKO-BOLSZEWICKIEJ 1919 - 1921, W JEJ ZMIENIONEJ, CZYLI ALTERNATYWNEJ FORMIE. ZAPRASZAM WIĘC WAS DO LEKTURY WYDARZEŃ, KTÓRE MOGŁYBY SIĘ URZECZYWISTNIĆ, GDYBYŚMY (LUB RACZEJ, GDYBY NASI PRZODKOWIE), NIE POGONILI KITY BOLSZEWIKOM TAK, ŻE ÓW PŁOMIEŃ REWOLUCJI, KTÓRY MIELI ZANIEŚĆ NA ZACHÓD, MOGLI SOBIE CO NAJWYŻEJ WSADZIĆ W D... , ZNACZY SIĘ - TAM, GDZIE SŁOŃCE NIE DOCIERA.



 WY, PANOWIE BEZE MNIE WE WOJNĘ NIE LEŹCIE
WY JĄ BEZE MNIE PRZEGRACIE

JÓZEF PIŁSUDSKI


WOJNA POLSKO - BOLSZEWICKA

1920 r. 

Cz. I



Walki polsko-bolszewickie toczyły się od 14 lutego 1919 r. przez cały 1919 rok. Wojsko Polskie parło na Wschód, by zająć możliwie jak najwięcej ziemi pod przyszłe wytyczenie granic nie tylko państwa polskiego, lecz również ukraińskiego i białoruskiego - jako tzw. "kordonu" oddzielającego ziemie polskie od Rosji - zgodnie z planem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. Stworzona przez Lwa Trockiego Armia Czerwona, zajęta walkami z "białymi" generałami rosyjskimi, nie mogła bezpośrednio zaangażować się w walkę przeciwko Polsce. Jednak wraz z początkiem 1920 r. i zwycięstwami militarnymi w walce z "białymi", bolszewicy byli już w stanie przerzucić większe oddziały na tzw. "front białopolski". 25 kwietnia 1920r. ruszyła zaś polska ofensywa, której celem było wyzwolenie Ukrainy i stworzenie niepodległego państwa ukraińskiego sfederowanego (bądź jedynie powiązanego militarnie, politycznie i gospodarczo z Rzeczpospolitą Polską). 7 maja wojska polsko-ukraińskie wkroczyły do wyzwolonego od bolszewików Kijowa. Dwa dni później w zdobytym mieście odbyła się wielka parada wojskowa którą z trybun odbierali gen. Edward Śmigły-Rydz i ataman Semen Petlura. Rydz-Śmigły zapewnia ukraińskiego wodza że to dopiero początek i że wkrótce cała Ukraina zostanie wyzwolona z bolszewickich rąk. 18 maja po przyjeździe Józefa Piłsudskiego do Warszawy, miasto wita Go niczym zwycięskiego króla. Wychodzącego z kościoła św. Aleksandra Naczelnika w otoczeniu oficerów i polityków, witają tłumy skandujące: "Buława to za mało - korona dla Naczelnika Piłsudskiego", "Niech nam żyje król", "Wiwat Rzeczpospolita, wiwat Armia, wiwat Król".

Wojciech Trąpczyński (pierwszy marszałek Senatu II RP), wygłasza płomienną mowę dziękczynną, kończącą się słowami: "Od czasów wiktorii wiedeńskiej, Naród Polski nie widział większej wiktorii polskiego oręża i chwały wojennej Żołnierza Polskiego". Nawet obóz narodowy (szczególnie wrogi Piłsudskiemu), zdobywa się na oświadczenie: "Brygadier Piłsudski dobrze przysłużył się Narodowi w tej trudnej dla Niego chwili". Całe miasto jest jakby pijane ze szczęścia i nikt też nie zauważa w tłumie wiwatujących młodego człowieka w czapce i szarej kurtce. Nikt nie zauważa jak ów człowiek wyciąga z kieszeni pistolet i nikt nie widzi jak pociąga za spust. W tym momencie poproszony o kilka słów do zebranych tłumów, Komendant Piłsudski osuwa się na ziemię. W pierwszej chwili nie bardzo wiadomo co się stało - padł strzał - Naczelnik upadł - z tłumów zaś dochodzi szamotanina. Kilku mężczyzn stojących najbliżej zamachowca obezwładnia go. Najbliżsi przyjaciele i współpracownicy Naczelnika nie wiedzą co robić, nagle padają słowa: "lekarza prędko", jest już jednak za późno. Umierający Naczelnik niedawno odrodzonego państwa kona, ostatkiem sił mówi coś do najbliżej Niego stojących osób. Nie wszyscy słyszą, i proszą tych co słyszeli o powtórzenie ostatnich słów człowieka którego jeszcze przed chwilą chciano koronować. Ci którzy stali najbliżej pobladli i powiedzieli cicho - ostatnie słowa Komendanta Józefa Piłsudskiego brzmiały: "Jeszcze nie teraz, oni tej Polski nie utrzymają". Zamachowcem okazuje się działacz Komunistycznej Partii Polski niejaki Marceli Nowotko.



Tymczasem w Rosji "biali" są w totalnym odwrocie. Zaś zajęcie przez Polaków Kijowa - stolicy Ukrainy czyli spichlerza Europy, powoduje wzrost wielkoruskiego nacjonalizmu. Wielu oficerów i żołnierzy przechodzi na stronę bolszewików, prosząc o skierowanie bezpośrednio na "polski front" - przeciwko panom biało-polakom. Już 5 czerwca 1920 r. rusza ofensywa na froncie południowym. 1 Kon-Armia Siemiona Budionnego uderza na Samhorodek, Koziatyń i Berdyczów, przerywając polski front południowy na dwie części. 13 czerwca Polacy i Ukraińcy ewakuują się z Kijowa gdzie ponownie wkraczają bolszewicy. W ciągu kilku tygodni Wojsko Polskie wycofuje się z Ukrainy do Małopolski Wschodniej. 4 lipca rusza północna ofensywa Armii Czerwonej pod dowództwem Michaiła Tuchaczewskiego. Wojsko Polskie na całej linii frontu jest w totalnym odwrocie. Armia Czerwona nieustannie prze naprzód. We Lwowie trwają przygotowania do obrony. Podczas kopania rowów jeden z mieszkańców miasta pyta się z żalem: "Do czego to doszło żeby tak rozkopać miasto, kto to wszystko po wojnie będzie zakopywał?", po czym po chwili dodaje - "Już wiem, zagonimy do tego pokonanych bolszewików". Tymczasem Tuchaczewski wydaje odezwę: "Przez trupa Polski wiedzie droga do wszechświatowej rewolucji, na Wilno, Mińsk, Warszawę marsz". W Warszawie 24 lipca Wincenty Witos tworzy Rząd Obrony Narodowej - grupujący przedstawicieli różnych środowisk od lewicy do prawicy. Na czele Armii staje gen. Józef Haller. Tymczasem pada Mińsk, Wilno, Grodno, Białystok, Brześć n. Bugiem, Mława i Dobrzyń, Armia Czerwona stoi prawie u stóp Warszawy.

Z frontu litewsko-białoruskiego przybywa gen. Stanisław Szeptycki. Jest całkowicie załamany, oświadcza oficjalnie członkom Rządu Obrony Narodowej że należy natychmiast prosić o pokój na każdych warunkach, bowiem wojna już jest przegrana (w rzeczywistości za takie stwierdzenie Józef Piłsudski odebrał mu dowództwo, co Szeptycki odebrał potem jako osobistą zniewagę, wyzwał Piłsudskiego na pojedynek. Piłsudski najpierw "zbeształ" Szeptyckiego za jego słowa, a następnie odmówił pojedynku dodając - "Bo pan jest jak ta k***a, co podstawia dupę to jednemu, to drugiemu"). Sytuacja staje się coraz groźniejsza, rząd Polski apelował do Ligii Narodów i do mocarstw europejskich, głównie do Francji i Wlk. Brytanii, o natychmiastową pomoc. Premier Wlk. Brytanii David Lioyd George uzasadniał podjęcie rokowań z rządem radzieckim, od wycofania się Polaków na tzw. "linię Curzona" (czyli dzisiejsza wschodnia granica Polski). Problem jednak był w tym że bolszewickie oddziały w wielu miejscach dawno już przekroczyły ową linię graniczną. W końcu Lioyd George stwierdził że "Polska sama jest sobie winna za swą "awanturniczą" politykę". Robotnicy państw zachodnich, a także rządy Czechosłowacji, Litwy i Niemiec nie zamierzali czynić jakichkolwiek kroków prowadzących do uratowania państwa polskiego. Szef sztabu Armii Niemieckiej Hans von Seeckt oficjalnie stwierdza: "Odrzucam pomoc dla Polski, nawet wobec niebezpieczeństwa, że może zostać pochłonięta. Przeciwnie - liczę na to. Istnienie Polski jest nie do zniesienia, jako sprzeczne z warunkami życia Niemiec. Polska musi zniknąć i zniknie". Sam zdeklarowany antykomunista był gotowy wejść w układy z każdym rosyjskim rządem, bez znaczenia bolszewickim czy nie bolszewickim, byle tylko przywrócić granicę Niemiec i Rosji z 1914 r.




Tymczasem w Warszawie gen. Tadeusz Rozwadowski opracowuje plan kontruderzenia znad Wieprza. Polacy zdobywają sowiecką radiostację i czytają sowieckie szyfry jak gazetę codzienną. W Warszawie mobilizacja ludności, wielu młodych ludzi wstępuje do armii. No właśnie a co w armii? W armii coraz głośniej słychać o planowanej ucieczce rządu do Poznania i oddaniu Warszawy bolszewikom, w zamian za pozostawienie chociaż Wielkopolski. W armii szerzy się też zniechęcenie i dezercja, podsycane przez komunistycznych agitatorów. Wielu żołnierzy nie zamierza ginąć dla panów "szlachciców" i jak może ucieka z wojska. Nie dla wszystkich też żołnierzy starcza umundurowania i butów, w całej armii (z małymi wyjątkami), panuje chęć zakończenia wojny i powrotu do domu - "Wracajmy do domów, chcecie ginąć za panów i obszarników?", powszechnie słychać takie opinie, rząd i oficerowie nie radzą sobie z ich eliminacją (w rzeczywistości Józef Piłsudski odwiedzał te jednostki o których było wiadomo że wzrasta tam zniechęcenie do ciężkiej walki i co dziwne, po rozmowie z żołnierzami sytuacja diametralnie się zmieniała - nie wiadomo co konkretnie Piłsudski mówił do żołnierzy, jednak wiadomo że ci, którzy jeszcze do niedawna pragnęli opuszczać szeregi i wracać do domów, nagle "pałali" chęcią walki. Zachowała się jedna z takich "rozmów", do ciężko rannego żołnierza Marszałek miał powiedzieć - "Czego krzyczysz...tylko noga? A tamtemu głowę urwało i nie krzyczy, a ty o takie głupstwo"). Lwów nadal się bronił, jednak mimo to, mało wówczas znany komisarz polityczny na froncie południowo-wschodnim Jozef Dżugaszwili zwany Stalinem, decyduje się wysłać Kon-Armię Budionnego jako wsparcie Grupy Mozyrskiej i wraz z 12 Armią bolszewicką otaczają trzecią armię Rydza-Śmigłego (Józef Piłsudski pytany potem o ewentualną możliwość wsparcia Grupy Mozyrskiej przez Armię Konną Budionnego, stwierdził że polskie dowództwo brało pod uwagę i taką ewentualność i opracowany był plan przeciwdziałający takiemu posunięciu. Praktycznie bolszewicy nie mogli tej wojny wygrać, po polskiej stronie wszystko było bowiem dograne i rozpracowane "prawie" doskonale. Nie brano pod uwagę jedynie jednej rzeczy - nastrojów w armii, gdyby zabrakło "lepiszcza" którym niewątpliwie był Marszałek, sytuacja mogłaby potoczyć się właśnie tak jak opisuję).

Polska ofensywa na Grupę Mozyrską jest wyznaczona na 18 sierpnia 1920 r. Jednak do niej nie dochodzi (w rzeczywistości Marszałek przyśpieszył ofensywę o dwa dni), ponieważ już 16 sierpnia 12 Armia bolszewicka wsparta 1 Armią Konną uderza na 3 Armię Rydza-Śmigłego. Ciężkie walki trwają w rejonie Hrubieszowa i Chełmna. Polacy bohatersko się bronią przed przeważającymi siłami wroga. Do gen. Józefa Hallera, stacjonującego z 4 Armią w rejonie Dęblin-Lubartów, jeszcze tego samego dnia przybywa kurier z prośbą o wsparcie. Haller nie jest jednak przekonany co do liczebności Grupy Mozyrskiej (w rzeczywistości Grupa Mozyrska składała się jedynie z dwóch słabych dywizji), obawia się że uszczuplając swoje siły, nie zdoła spełnić wyznaczonych w planie zadań. Wreszcie dopiero w południe dnia następnego (17 sierpnia), wysyła dwa pułki z 21 dywizji piechoty i dwa z 16 dywizji piechoty. Wsparcie jest jednak spóźnione, nad ranem Kon-Armia wkracza do Chełma, z którego pośpiesznie ewakuuje się gen. Śmigły-Rydz. 3 Armia wycofuje się (utrzymując szyk bojowy) w kierunku Lublina, by połączyć się z 4 Armią Hallera. Osłaniająca wycofujące się oddziały 4 Brygada Jazdy zostaje kompletnie zniszczona przez "budionnowców" pod Krasnymstawem. W tym samym czasie trwają walki pozycyjne w rejonie Warszawy. Radzymin, Wołomin i Sochocin w ciągu dwóch dni czterokrotnie przechodzą z rąk do rąk. Polacy jednak utrzymują swoje pozycje. 17 sierpnia w rejonie Płocka Korpus Konny Gaj-Chana z 4 Armii bolszewickiej próbuje wykonać manewr Paskiewicza z 1831 r. (obejście Warszawy od strony zachodniej). Silna obrona miasta i rejonu Wisły, uniemożliwia bolszewikom wykonanie tego manewru. Nad ranem 18 sierpnia Rydz-Śmigły umacnia się w Lublinie, jednocześnie na pozycje Hallera uderza Grupa Mozyrska. Pod Kraśnikiem ukraińscy Strzelcy Siczowi Petlury, zostają kompletnie rozbici, oznacza to jednocześnie przerwanie polskiej linii obrony i wyjście na tyły 3 i 4 Armii polskiej.




Polska obrona na południu zostaje wzięta w krzyżowy ogień z trzech stron od północy, wschodu i południa. 19 sierpnia w bitwie konnej pod Nałęczowem Ochotnicza Brygada Jazdy odnosi sukces zmuszając bolszewików do ucieczki, jednak straty po polskiej stronie są zbyt duże by można było mówić o dalszej obronie zajętych pozycji. Haller i Śmigły-Rydz decydują się przeprawić na lewy brzeg Wisły przez Puławy i Kazimierz, póki to jeszcze możliwe. W nocy z 19/20 sierpnia Armia Polska przekracza Wisłę. Oznacza to zajęcie przez bolszewików całej Lubelszczyzny w ciągu pięciu dni walk. Rejon Wisły zostaje pospiesznie umocniony, tak że gdy w południe 20 sierpnia Kon-Armia próbuje wykonać manewr sforsowania rzeki, zostaje powstrzymana przy dużych stratach własnych. Jednak wieści o "całkowitej klęsce" na południu i śmierci gen. Hallera, docierają do Warszawy. Wybucha panika, rząd nie jest w stanie zapanować nad chaosem, ludność Warszawy przekonana o ostatecznej klęsce pośpiesznie ucieka z miasta czym tylko się da, byle dalej, byle na zachód. W nocy z 20/21 sierpnia z miasta ewakuują się członkowie rządu, sejmu, urzędnicy oraz korpus dyplomatyczny. Wszyscy kierują się w stronę Poznania. Wieści o tym docierają do oddziałów liniowych. 21 sierpnia wybucha bunt w 10 dywizji piechoty, która po ciężkich walkach dnia wczorajszego, ponownie odbiła Radzymin. Żołnierze zaczynają porzucać broń i opuszczać szeregi krzycząc - "Chcecie tu wszyscy zginąć, oni już uciekli, a my mamy za nich nadstawiać karku, ratujcie się". Żołnierze uciekają, a ci którzy jeszcze walczą wycofują się w kierunku Pragi. Jednak w ciągu dwóch dni front się kompletnie załamuje, wszyscy już na własną rękę przekraczają Wisłę by uciec jak najdalej. Za nimi kroczą bolszewicy. 24 sierpnia w godzinach rannych, pierwsze oddziały bolszewickie wkraczają na Pragę. Ponieważ mosty nie zostały zniszczone w południe cała Warszawa jest już w bolszewickich rękach. Miasto jest praktycznie opustoszałe. 23 sierpnia Haller wydaje rozkaz odwrotu w kierunku Poznania. Niestety jednostek które jeszcze utrzymują zdolność bojową jest coraz mniej. Kto tylko może porzuca broń i przebiera się w cywilne ubrania, lub ucieka na własną rękę.

Bolszewicy mają teraz wolną rękę. 27 sierpnia pada Łódź, 30-go Kraków. Bolszewicy nie przyjmują polskiej delegacji pokojowej która ma uprawnienia do podpisania każdego pokoju zaproponowanego przez Lenina. Pada Koło, Konin, Kalisz, jednak zanim bolszewicy wkraczają do Poznania, wcześniej do spanikowanego miasta wkracza niemiecka Reichswera - 2 września. Niemcy zajmują również całe Pomorze 1-3 września, odzyskane przez Hallera oficjalnie 10 lutego 1920r. Wojska sowieckie i niemieckie spotykają się w zdobytym Poznaniu i odbywają paradę wojskową gen. von Seeckt i komandarm Tuchaczewski - 5 września 1920 r.




KONIEC CZĘŚCI 
I


CDN.



WIECZNA IM CZEŚĆ I CHWAŁA






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz