Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 8 września 2015

POLSKA 2020 - WIELKA ZMIANA! - Cz. I

OD WIELKOŚCI DO UPADKU i ... 

Z POWROTEM


"Nie można zaanektować ich państwa, bo trzeba byłoby się dzielić z Prusami, Austrią, Turcją i Bóg wie jeszcze z kim. Po drugie nie można tego zrobić od ręki, gdyż są to znakomici żołnierze, a cały naród, gdy otwarcie zagrożony, przypomina wściekłego wilka w nagonce. Zbyt dużo by to kosztowało. Należy więc zdemoralizować ich do szpiku kości (...) 

Rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność (…) Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu (…), wszczepić zarazę, wywołać wieczną anarchię i niezgodę (…), skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba. 

Przyjdzie czas gdy sami sprzedadzą swój kraj, sprzedadzą go jak najgorszą dziwkę"


 CARYCA KATARZYNA II 
w liście do swojego ambasadora w WARSZAWIE 
NIKOŁAJA REPNINA


"O tak, kiedyś to byliśmy potęgą" - można  by stwierdzić, tylko za przeproszeniem, co z tego? Kogo dziś w tej durnej Europie (biorącej sobie na barki tłumy dzikich emigrantów, którzy gotowi są na wszystko, ale na pewno nie na asymilację i spokojne życie w krajach, które ich przyjmują). Kogóż dziś obchodzi że jednym podjazdem w 1581 r. hetman polny Krzysztof Radziwiłł (zwany "Piorunem" - od szybkości przeprowadzanych akcji militarnych), brał Witebs, Rżew, Staricę i zapuszczał się w głąb państwa rosyjskiego, bijąc Moskwicinów na ich własnej ziemi (Bitwa pod Toropcem), zagrażając samej Moskwie i carowi. Kogóż dziś obchodzi, że w 1611 r. rosyjski car, został pochwycony i przewieziony do Warszawy gdzie (wraz z całą swą rodziną), bił pokłony przed polskim królem i prosił o zachowanie życia. Po tej uroczystości, miał miejsce bal, na który prócz samego cara (car był tym zdumiony, sądził bowiem że - podobnie jak to miało miejsce w jego kraju - zostanie następnie skazany na śmierć) i jego rodziny, zaproszono posłów innych państw. Właśnie tam turecki poseł zaczął wyśmiewać i obrażać byłego już cara Wasyla Szujskiego, na co ten miał odpowiedzieć: "Byłem silnym władcą (...) Dziś się ze mnie śmiejesz i drwisz. Lecz racz panie, by za jakiś czas i twój monarcha, nie zasiadł przy tym stole obok mnie". 

Moskwę zdobyliśmy dwukrotnie (w 1610 r. oraz w 1812 r. wraz z wojskami napoleońskimi, przy czym pierwszym oddziałem, wkraczającym wówczas do stolicy Rosji, był pułk polskich huzarów). Przez dziesięciolecia (XVI - XVII wiek), garstki naszych oddziałów, skutecznie powstrzymywały tureckie i tatarskie armie inwazyjne, rozbijając je w proch, lub zmuszając do odwrotu. Ale kogo to dziś w Europie obchodzi? Kogóż obchodzi, że w 1425 r. Polacy, jako jedni z pierwszych w Europie, wprowadzili zasadę nietykalności osobistej i majątkowej - WSZYSTKICH MIESZKAŃCÓW KRAJU, a nie, jak się potocznie uważa, jedynie szlachty. Kogóż obchodzi, że w 1539 r. Polska, jako pierwszy kraj na świecie, wprowadziła wolność prasy, a w 1556 r. wolność wyznania (co zostało potem potwierdzone w Unii brzeskiej 1596 r., łączącej - też po raz pierwszy na świecie od 1054 r. i Wielkiej Schizmy, kościoły rzymskokatolicki i prawosławny). 

Kogóż w Europie obchodzi że Polacy (jak żaden naród w Europie), z ogromnym poświęceniem, ratowali Żydów w czasie II Wojny Światowej, czego dowodem jest przytłaczająca lista Polaków, odznaczonych izraelskim orderem: "Sprawiedliwi wśród Narodów Świata". Żadna inna nacja, nie posiada tylu bohaterów, którzy z równym oddaniem poświęciliby się dla innych (w tym przypadku żydowskich współbraci). No i kogóż wreszcie obchodzi, że Polacy od początku do końca (ich istnienia), walczyli przeciwko dwóm światowym totalitaryzmom - nazizmowi i komunizmowi. Że wystawiliśmy czwartą co do wielkości armię w koalicji antyniemieckiej w II Wojnie Światowej, że stworzyliśmy jedyne w swoim rodzaju, unikatowe w skali świata - Państwo Podziemne, kogóż obchodzi że: ble, ble, ble, ble ...

Nie ma w zasadzie znaczenia, czy kogokolwiek to dziś zajmuje, czy też nie - znaczenie ma tylko jedna rzecz, nad którą pragnąłbym się tutaj skupić. Mianowicie chodzi o ... Nas samych, o to kim i jacy jesteśmy. Jeden z niemieckich oficerów w czasie wojny, powiedział kiedyś tak: "Wy Polacy macie niesamowite szczęście, gdyż nie ma drugiego takiego kraju w Europie, który posiadałby aż tylu bohaterów. Ale jednocześnie też, nie ma drugiego podobnego kraju świata, który miałby aż tylu zdrajców". I oto właśnie mi chodzi. Możemy być dumni z naszej historii i wielkiej, chwalebnej przeszłości, gdy byliśmy dominatorem w Europie praktycznie pod każdym względem (wojskowość, polityka, prawa człowieka, wolność słowa, wolność wyznania). Ale też były w naszej historii okresy, w których to wszelkiej maści kanalie decydowały o Naszym losie i przyszłości Naszego kraju. Tak było chociażby w drugiej połowie XVIII wieku, na którym to pragnę się skupić. 

"Magnateria do gruntu zdeprawowana, skorumpowana i wyzbyta patriotyzmu, jej wychowanie i obyczaje tłumią w niej wszelką iskrę cnót obywatelskich" - jak pisał swego czasu brytyjski dyplomata - Nathaniel William Wraxall. Aleksander Bruckner, człowiek niezwykle kulturalny i nie używający w ogóle słów wulgarnych, tak pisał o polskich magnatach doby stanisławowskiej: "Ksawery Branicki (żmija wypiastowana na łonie króla), Seweryn Rzewuski, Marcin Lubomirski, Szczęsny Potocki, Sułkowscy, Poniński, Massalski i inna szuja, zaważyli ciężko na losach Rzeczypospolitej ... Zdradzają Ojczyznę tak jak ich córki mężów!". Ale panie też nie próżnowały. Waldemar Łysiak w jednej ze swych książek, tak opisał owe polskie paniusie i pannice czasów "zachodzącego słońca Rzeczypospolitej":

"Te księżniczki w jasnopapuzich robach, białonóżki w pończoszkach z przeźroczystej pokrzywki, z fryzurami piętrzącymi się jak morskie bałwany, wśród których wczepione w splot włosów okręciki ze złota i korali kunsztownie cyzelowane, te wieczne dziewice po stu kogutach, okładające twarz cielęciną dla regeneracji i nie rozstające się z grattoire (grabkami do wyczesywania z koafiur robactwa) wyrabianymi za złota, kości słoniowej i drogich kamieni, te modlące się co niedzielę pobożnisie, które płacą naszyjnikami z pereł za stragan pomarańczy (po perle za owoc), choć nie muszą, ale taki mają gest (jak pani Kossakowska, która sypia z pacyfikującym Polskę generałem Kreczetnikowem), a nie wezmą do ust herbaty jeżeli nie zagotowano jej na węgielkach sprowadzonych z Londynu, gdy plebs żre chleb z kory i żywi się tłuszczem skapującym ze świec podczas pańskich iluminacji (zbyt wiele mąki idzie na puder, by prostak mógł marzyć o codziennym chlebie) — czymże uniewinnią swoją zdradę, bo ptasiej etyki i motylej moralności nie muszą. Zapewne „nie było nic lepszego do roboty”, a że robili to prawie wszyscy... To już zbiorowa psychoza".

i dalej:

"Gangrena korupcji, jakiej ulegały polska magnateria i szlachta, była solą tego samobójczego marszu. Oczywiście podatność na przekupstwo nie stanowiła nadwiślańskiej specialite de la maison, a jednak między resztą świata a Polską istniała zasadnicza różnica, ponieważ w Polsce wszystkie działania społeczne, religijne, ekonomiczne, kulturowe i polityczne (tak w sprawach wewnętrznych, jak i zewnętrznych) musiały zostać zadekretowane przez sejm. Dlatego, o ile przekupstwo gdzie indziej prowadziło co najwyżej do sensacji polityczno-kryminalnej i szybko zamieniało się w salonową anegdotę, o tyle jedynie i wyłącznie w Polsce stawało się tragedią-katastrofą, bo tylko w Polsce wróg kupieniem odpowiedniej liczby posłów mógł narzucić Polakom co chciał, a kupieniem jednego jedynego posła, „parfilowca” lub „leminga”, mógł zniweczyć reformę upragnioną przez uczciwych obywateli i zmierzającą do uratowania narodu i państwowości. Wystarczyło, że zdrajca krzyknął z ławy poselskiej: Liberum veto! („Wolne nie zezwalam!” — wymuszone przez szlachtę prawo protestu, bez uzasadnienia, przeciwko jednej z uchwał danego sejmu; protest taki automatycznie zrywał sejm i unieważniał wszystkie jego uchwały!). Z prawa liberum veto szlachetkowie korzystali tak często, że w ciągu trzydziestu lat panowania króla Augusta III Sasa zerwane zostały wszystkie sejmy!"




Ale przecież nie tylko wiek XVIII, był pełen takich właśnie politycznych kreatur, żerujących na Naszej Ojczyźnie. Inne okresy historyczne też były ich pełne (choć może nie w takiej liczbie jak w owym nieszczęsnym XVIII stuleciu, gdzie nawet rosyjscy posłowie, gardzili polskimi możnowładcami, którzy na pytanie dlaczego wyciągają rękę po pieniądze obcego dworu, odpowiadali wzruszeniem ramion: "Bo i tak nie mam nic lepszego do roboty ... ", takie zdania - a były one powtarzane wręcz notorycznie, musiały budzić nie tylko niechęć, lecz i ogromną pogardę ze strony Rosjan dla polskiej magnaterii).






A w 1914 r. Co było? Ano ... nic, NIC! A nie, przepraszam, było! Była ucieczka przed wkraczającymi do Kongresówki Legunami Piłsudskiego, w stronę wycofujących się (jak to określali Polacy z ziem zaboru rosyjskiego), "naszych żołnierzy", czyli ... wojsk rosyjskich. Ale nie dotyczyło to tylko Kongresówki. Wielu bowiem polityków i mieszkańców Galicji także było niechętnych w tworzeniu Polskiego Wojska i odbudowie niepodległej ojczyzny (świadczą o tym kłody, rzucane Piłsudskiemu pod nogi, gdy ten chciał rozbudowywać Legiony i Polską Organizację Wojskową, czynione przez Polaków z Galicji). Czy można się zatem dziwić, że gdy w grudniu 1914 r. Józef Piłsudski (wraz z artylerią legionową), kwaterował w Osieku koło Oświęcimia, a będąc zaproszonym do dworku państwa Rudzińskich na obiad, tak oto odpowiedział pani domu, która zapytała go, co to będzie z tą naszą kochaną Polską po wojnie? Przyszły Marszałek odpowiedział wówczas: "I co właściwie ma być, proszę pani, z Polską, z tym narodem, który nigdy nie jest zdolny do żadnego czynu, który jest hańbą Europy i trzydziestomilionową plamą na ludzkości". 




Czy można się dziwić takim słowom? Ja nie dziwię się im zupełnie, zważywszy że Brygadier Piłsudski liczył na inne nastawienie wśród samych Polaków, na początku Wojny Światowej, co wyraził w swych pamiętnikach:


"Chłopcy naprzód! Na śmierć czy na życie, na zwycięstwo czy na klęski - idźcie czynem wojennym budzić Polskę do Zmartwychwstania (...) Gdym szedł 6 sierpnia w pole, chciałem, by w wielkiej wojnie światowej, toczonej na polskiej ziemi, nie zabrakło polskiego żołnierza. Chciałem, by Polska, która tak gruntownie po (18)63 r. o mieczu zapomniała, widziała go błyszczącym w powietrzu w polskich rękach (...) My obecnie stojąc w boju, mamy do obrony skarb, któryśmy bezsprzecznie zdobyli - Honor żołnierza polskiego, którego bitność i wewnętrzna dyscyplina, nie podlega już nigdzie żadnej wątpliwości (...) Nigdy nie było dla mnie wątpliwości, że gdzieś, na dnie serc polskich, w załamach duszy, było uczucie głębokiego upokorzenia. Jakiś stłumiony bunt, przeciwko bezlitosnemu wdeptywaniu Nas w błoto, coraz to innym butem żołnierskim - wierzyłem w zwycięstwo!"


Ignacy Matuszewski napisał po latach: "Piłsudski walczył nie przeciw trzem zaborcom, lecz przeciw czterem. Czwartym, najgroźniejszym, najbardziej despotycznym była przeszłość Polski. Piłsudski zwyciężył".


Bez wątpienia Piłsudski zwyciężył, gdyż już w kilka lat po owym tak nieszczęśliwie przyjętym przez Polaków z Kongresówki, powitaniu pierwszych żołnierzy odradzającej się po prawie 150 letniej niewoli (licząc od 1772 r.) - Ojczyzny, było już widać że Naród się "obudził". Poczuł że to, co właśnie się na Jego oczach tworzy (choć tak słabe, biedne, tak zniszczone), że to jest część jego własnego losu, jego własnego domu, jego własnej przeszłości i przyszłości jego dzieci, którym los dał niepowtarzalną szansę na życie bez kajdan u nogi - życie wśród wolnych ludzi. Ta praca (tytaniczna praca, zarówno militarna w latach 1914 - 1920 jak i praca "u podstaw" nad gospodarczym rozwojem i scalaniem podzielonego tak długo na trzy części kraju) - dała niesamowite efekty. 




Polska gospodarka (szczególnie w końcówce lat trzydziestych), pędziła z taką furią, że wręcz zakładano (to była raczej pewność niż założenie), iż w przeciągu kolejnych 15 lat (do 1954 r.), Polska stanie się europejską potęgą gospodarczą, na równi z Francją, Wlk. Brytanią czy Niemcami. Posiadaliśmy czwartą co do wielkości armię w Europie i siódmą na świecie. Nasz wywiad był bez wątpienia najlepszy na świecie (rozpracowaliśmy zarówno najtajniejsze sowieckie jak i niemieckie kody wywiadowcze). Gdynia, nasz największy (praktycznie jedyny), port na Bałtyku, w 1938 r. stała się największym portem morskim Morza Bałtyckiego, bijąc na głowę zarówno Gdańsk, jak i inne niemieckie, szwedzkie czy rosyjskie porty. Polska wchodziła na drogę ku potędze, nie tylko zresztą lokalnej, czy regionalnej, lecz wręcz światowej (o czym świadczy żywa potrzeba zdobycia dla Polski kolonii w Afryce czy Ameryce Południowej). To wszystko oczywiście nie było dziełem Marszałka Piłsudskiego. To było dzieło Narodu, rozbudzonego Narodu. I właśnie owo rozbudzenie polskiego Ducha Narodowego, było największym z osiągnięć Marszałka Józefa Piłsudskiego.





"Polska ma przed sobą wielką pracę. Polska, ta wyśniona, wymarzona, ma wszystkie zewnętrzne cechy, którymi my, wychowani w niewoli, cieszyć się możemy: wielkie wojsko, wielkie triumfy, wielką zewnętrzną siłę, wielką potęgę, którą i wrogowie i przyjaciele szanować i uznawać - chociażby nie chcieli - muszą. Mamy Orła Białego, szumiącego nad głowami, mamy tysiące powodów, którymi serca nasze cieszyć możemy. Lecz uderzmy się w piersi. Czy mamy dość wewnętrznej siły? Czy mamy dość tej potęgi duszy? Czy mamy dość tej potęgi materialnej, aby wytrzymać jeszcze te próby, które nas czekają?"


"Przed Polską leży i stoi wielkie pytanie: czy ma być państwem równorzędnym z wielkimi potęgami świata, czy ma być państwem małym, potrzebującym opieki możnych. Na to pytanie Polska jeszcze nie odpowiedziała. Ten egzamin z sił swoich jeszcze zdać musi. Czeka nas pod tym względem wielki wysiłek, na który my wszyscy, nowoczesne pokolenie, zdobyć się musimy, jeżeli chcemy zabezpieczyć następnym-pokoleniom łatwe życie, jeżeli chcemy obrócić tak daleko koło historii, aby wielka Rzeczpospolita Polska była największą potęgą nie tylko wojenną, lecz także kulturalną na całym wschodzie. Wskrzesić i tak ją postawić w sile i mocy, potędze ducha i wielkiej kultury musimy, aby się mogła ostać w tych wielkich, być może, przewrotach, które ludzkość czekają"


"Własną samodzielność naród nasz musi zdobyć za wszelką cenę. Uleczyć swoje choroby, poprawić złą budowę, zdrowe rzeczy wnosić może tylko samo społeczeństwo. Można korzystać z nauk obcych, ze zdobyczy, które świat wytworzył, a które nas ominęły. Ale musimy umieć to w dalszym ciągu przerabiać. Polska musi się sama rozwinąć, musi czym prędzej objawić niezmożoną chęć rozwoju. Inaczej stać się może igraszką losu"



Naród polski przez półtora wieku zmuszany był stosować się do praw, narzuconych przez obcą przemoc. Nie mogąc normować swego życia według własnej woli, zatracił przez ten długi okres poczucie prawa i wiarę we własne siły (...) chciałem właśnie z Polski uczynić ośrodek kultury, w którym rządzi i obowiązuje prawo.







CDN.
 

1 komentarz:

  1. Moje serce zostało złamane i nigdy nie wierzę, że odzyskam moją byłą ponownie, dopóki Dr Trust nie przywróci mojej byłej w ciągu 24 godzin z potężnym zaklęciem miłosnym. Jest niezawodny, aby uzyskać pozytywny wynik, skontaktuj się z rzucającym zaklęcia dla zaklęcia miłosnego na e-mail: {placeofsolutiontemple@gmail. com} lub WhatsApp na + 1 919 822 2838

    OdpowiedzUsuń