Łączna liczba wyświetleń

piątek, 24 maja 2019

KATON I JEGO RADY - Cz. VI

CZYLI JAK TRAKTOWAĆ

NIEWOLNIKÓW,

ABY LEPIEJ POMNAŻALI

MAJĄTEK GOSPODARSTWA?





"POZNACIE NASZE WARUNKI, 
SKORO OBÓZ ETOLSKI STANIE NA WYBRZEŻU TYBRU"

ODPOWIEDŹ DAMOKRYTOSA Z KALYDOMU DO RZYMIAN


 Po zwycięstwie w Cieśninie Termopilskiej, rzymski wódz - Maniusz Acyliusz Glabrion, wysłał do Rzymu z dobrą nowiną dwóch ludzi. Pierwszym był Lucjusz Korneliusz Scypion (brat PubliuszA - pogromcy Hannibala), drugim zaś, główny autor zwycięstwa termopilskiego - Marek Porcjusz Katon. Szczęśliwie dopłynęli oni do portu w Brundyzjum, skąd w ciągu jednego dnia dotarli do Tarentu. Tam wsiedli na kolejny okręt który w ciągu pięciu dni dowiózł ich (najpierw do portu w Ostii, a następnie) do Rzymu. Tutaj Katon był świadkiem potęgującego się orgiastycznego kultu Bachusa (jak Rzymianie nazywali Dionizosa) i innych przejawów hellenizacji rzymskiej religii i kultury. Co prawda od sprowadzenia na przełomie 205/204 r. p.n.e. kultu Matki Idajskiej (zwanej również Kybele) z frygijskiego Pesynuntu, wraz z jej pozbawionymi "męskości" i przebranymi w kobiece szaty kapłanami, coraz częściej utożsamiano grecką religię z religią rzymską, co budziło sprzeciw jedynie kół konserwatywnych w rzymskim społeczeństwie, na których czele stanął właśnie ów Marek Porcjusz Katon. Proces hellenizacji Rzymu trwał już od kilku ładnych dekad i w czasach Katona miała miejsce jego końcowa i ostateczna formacja. Mater Dea Kybele (Matka Idajska - jej nazwa wzięła się z jej pierwotnego sanktuarium umieszczonego na górze Ida w Troadzie) gdy została sprowadzona spod góry Dindymos we Frygii, przez okręty (sprawującego wówczas dowództwo w Grecji) Marka Waleriusza Lewinusa (któremu w tym dziele pomagali propretor Marek Cecyliusz Metellus i pro-edyl Serwiusz Sulpicjusz Galba), też nie przez wszystkich Rzymian została dobrze przyjęta. Reakcja nacjonalistyczna była jednak słaba i nie zapobiegła wówczas aklimatyzacji nowego kultu w Rzymie, jednak na tyle mocna, że została odnotowana przez współczesnych temu wydarzeniu. Stronnictwo konserwatywne nie zdołało co prawda wówczas zapobiec ściągnięciu czarnego kamienia Kybele do Rzymu i zastępowaniu "religii Numy" (od Numy Pompiliusza - rzymskiego króla z VIII/VII wieku p.n.e.) hellenistycznymi odpowiednikami, ale już wkrótce zyska ono znaczniejsze wpływy i zapoczątkuje trwający kilkanaście łatnych lat okres zwany "patrios ritus servanto" ("uroczyste obrzędy przodków").

Lud rzymski bowiem mógł podziwiać nowych, hellenistycznych bogów, uważanych za część panteonu bóstw państwowych, takich jak: Apollon, Bachus, Asklepios czy Kybele, mógł godzić się na sprowadzanie obcych bóstw i ich aklimatyzację w Rzymie, ale prywatnie, w swym domu rodzinnym i tak oddawał cześć przede wszystkim bóstwom osobistym - Penatom, Larom i Manom oraz oczywiście świętej trójcy kapitolińskiej - Jowiszowi, Marsowi, Kwirynusowi i uzupełniającym ich: Janusowi, Junonie i Wescie. Każda uroczystość w życiu Rzymianina (narodziny dziecka, małżeństwo czy śmierć członka rodu) miała swoją prywatną ceremonię ku czci Penatów, Larów i Manów (ołtarzyki ku ich czci stały w każdym, nawet najbiedniejszym rzymskim domu, bowiem te pomniejsze bóstwa były mityczno-rytualnymi personifikacjami przodków). Penatom i Larom codziennie ofiarowano też rodzaj posiłku jako ofiarę i trzy razy w miesiącu przystrajano ołtarzyk świeżymi kwiatami. Penatom i Larom składano ofiary z okazji narodzin dziecka, ślubu czy innego ważnego wydarzenia w życiu rodziny, natomiast Many czyli "divi parentes" ("zmarli krewni"), miały swe główne święta w lutym (Parentalia) i maju (Lemuralia). Pierwsze święto można nazwać "świętem zmarłych", gdyż w tych dniach Rzymianie rozpamiętywali swoich bliskich zmarłych (jednocześnie składano ofiary aby przodkowie chronili dom i rodzinę oraz modlono się by nie mieli o nic pretensji do żyjących). W tych dniach nie urządzano ślubów ani nie palono ognia przed ołtarzami - były to bowiem dni zadumy i wspomnień. Parentalia nie na darmo urządzano w lutym, jako że w jeszcze w czasach Katona ten miesiąc był ostatnim w rzymskim kalendarzu (nowy rok rozpoczynał się z początkiem marca). Tak było do 153 r. p.n.e. czyli do pierwszej wielkiej reformy kalendarza (drugą reformą będzie wprowadzenie przez Juliusza Cezara nowego, egipskiego kalendarza w 46 r. p.n.e. zwanego kalendarzem juliańskim, używanego w niektórych państwach jeszcze w XX wieku, m.in.: przez carską Rosję czy niekomunistyczne Chiny), w wyniku którego to grudzień stał się ostatnim a styczeń pierwszym miesiącem nowego roku. Zwieńczeniem Parentaliów były Luperkalia, czyli uroczystości oczyszczające, oznaczające odnowę świata, rodziny czy osoby (czyli świat zaczynał się na nowo).




Jednak w tym czasie coraz większe wpływy zaczęła zdobywać tajemnicza sekta religijna związana z kultem Dionizosa/Bachusa. Opowiadano iż podczas wtajemniczania dzieją się w niej rzeczy niegodne i bluźniercze (łącznie z praktykami homoseksualnymi). Mawiano iż mężczyżni oddają się tam innym mężczyznom niczym "młodzi niewolnicy". Wielka afera związana z tą sektą wybuchnie już za cztery lata (187 r. p.n.e.) i pozwoli stronnictwu konserwatywnemu zdobyć wpływ na rzymską moralność na kilkanaście kolejnych lat (nie mówiąc już o niezwykle brutalnym prześladowaniu i wyłapywaniu członków kultu Bachusa, które można tylko porównać z prześladowaniami pierwszych chrześcijan), ale do tego jeszcze wrócę. A tymczasem poinformowany o wielkim zwycięstwie w Helladzie senat, ogłosił trzydniowe modły dziękczynne i ofiary z czterdziestu dużych zwierząt. Rzymianie osiągnęli w Grecji swoje cele - udało się wyprzeć stamtąd wojska Antiocha i rozmieścić własne siły w kluczowych punktach Hellady. Mimo to przemawiający przed senatem Publiusz Korneliusz Scypion stwierdził, że wojna wcale nie jest jeszcze skończona. Będzie takową, gdy wyprze się Antiocha za góry Taurus w Azji Mniejszej, dlatego też należy czym prędzej dokonać desantu do Azji. Senatorowie nie mieli ku temu zastrzeżeń i przyjęto konieczność dalszego prowadzenia wojny. Scypion był najpopularniejszym politykiem, ale rosła mu już konkurencja w postaci odnoszącego coraz większe sukcesy Marka Katona, który jak już wspomniałem preferował wartości starorzymskiej moralności i cnoty (pewnego razu, gdy dowiedział się że pewien młodzieniec doprowadził do postawienia przed sądem i skazania wroga swego ojca, odnalazł go na Forum Romanum, podszedł doń i podając rękę powiedział: "Takie oto powinno się składać ojcom naszym ofiary, a nie jagnięta czy koźlęta lecz wrogów łzy i wyroki skazujące"). Nie wrócił już do wojska, pozostając w Rzymie i zajmując się praktyką sądową i ostro zwalczając pleniący się wśród zamożnej rzymskiej arystokracji hellenizm.

Walka z hellenizmem była jednak w dużej mierze walką z wiatrakami, bowiem praktycznie wszyscy wielcy bogowie zostali implementowani do rzymskiej religii z Grecji. Nawet sławne "Księgi Sybillińskie", spoczywające na Kapitolu, zostały przeniesione z greckiego miasta Kyme (Kampania) i spisane były w greckich heksametrach, co powodowało że kapłani interpretujący te przepowiednie, musieli znać język grecki. Poza tym kulty Demeter (Cerery) - której świątynia prawie zawsze była pełna ze względu na jej ludowe odniesienia (prosty lud upatrywał w tej bogini obrończyni przed wyzyskiem ze strony patrycjatu i nobilitas), kult Apollina (bardzo popularny w Rzymie i uważany za niezwykle "helleński", choć notabene Apollo pierwotnie nie był bogiem Greków i też został przez nich przejęty od innych ludów), kult Asklepiosa (sprowadzonego w 293 r. p.n.e. - boga zdrowia i medycyny, zwanego w Rzymie Eskulapem), czy wreszcie Dionizosa (Bachusa) - były to wszystko przejęte przez Rzymian bóstwa Hellady. Zresztą zamożna część społeczeństwa rzymskiego notabene też w pewnym sensie uważała się za Greków, a popularność hellenizmu w sferze rzymskiej kultury została spotęgowana od mniej więcej połowy III wieku p.n.e. czyli od sprowadzenia do Rzymu z Tarentu (272 r. p.n.e.) niejakiego Andronika, który jako wyzwolony niewolnik potem otrzymał obywatelstwo i jako Marek Liwiusz Andronikus - stał się pierwszym propagatorem kultury oraz greckiej religii w Rzymie (249 r. p.n.e). Po raz pierwszy wystawił on grecką sztukę podczas ludi Romani (we wrześniu 240 r. p.n.e.) z okazji zwycięskiego zakończenia I wojny punickiej (marzec 241 r. p.n.e.) z Kartaginą. Za nim poszli inni twórcy (już italskiego lub rzymskiego pochodzenia), jak Gnejusz Newiusz (autor chociażby "Corollarii" - "Kwiaciarki", "Tarentilli" - "Dziewczyny z Tarentu" czy "Paelex" - "Nierządnicy" oraz najsławniejszej "Belli Punici Carmen" - "Pieśni o Wojnie Punickiej"), Tytus Macciusz Plaut (autor "Satyr" czy "Casiny" - "Panny Młodej"), Kwintus Enniusz (autor wielu komedii, w tym "Soty" "Satyr" czy "Opery Minory"), Cecyliusz Stacjusz (autor komedii - "Plocium"), Marek Pakuwiusz (autor tragedii: "Antiopa", "Atalanta", "Hermiona", "Iliona" czy "Paulus") i wreszcie Kwintus Fabiusz Piktor - który po grecku napisał pierwszą historię Rzymu. Wszyscy wyżej wymienieni żyli albo nieco wcześniej, albo bezpośrednio w czasach Katona.

Dlatego też walka z hellenizmem była ciężkim zmaganiem, jako że powiązał on się (niczym jakiś symbiont) z rzymską literaturą, religią i kulturą tak bardzo, iż rozróżnienie niehelleńskiej kultury Rzymian byłoby już niezwykle trudne. Ze szkoły Andronika wyszło też wielu twórców, którzy potem nie potrafili już stworzyć nic innego, co nie byłoby powiązane w jakiś sposób z grecką religią czy greckimi mitami. Młodzi synowie z rodzin nobilitas (rzadziej ekwitów) byli wysyłani do Grecji, aby tam nauczyli się języka i greckich obyczajów, co było uważane za niezwykle nobilitujące i godne poważania i aby w greckich świątyniach odnaleźli inspirację dla postaw obywatelskich i patriotycznych (co samo przez się łączyło rzymską elitę ze światem greckim znacznie bardziej niż lud rzymski, oddający się starym, prostym rzymskim wierzeniom z jego zhellenizowaną elitą). Rzymska nobilitas chciała bowiem stać się bardziej grecka od samych Greków, a wysyłanie młodzieży do świątyń Apollina w Delfach, Demeter w Eleusis, Hipokratesa na Kos (greckiego lekarza z V/IV wieku p.n.e. którego potem ubóstwiono i którego dewizą stało się: "Zdrowie chorego najwyższym prawem"), należało do obowiązków kulturalnego i obytego w świecie człowieka (podobnie jak potem wysyłanie młodzieży świata chrześcijańskiego do zakonów i uniwersytetów, świata muzułmańskiego do meczetów i szkół koranicznych czy świata buddyjskiego do buddyjskich świątyń - przynajmniej na jeden dzień, aby nabrać uprawnień buddyjskich mnichów - którzy notabene wcale nie byli takimi miłującymi pokój uczonymi, jak ich obecnie przedstawia zachodnia popkultura, taka politycznie poprawna papka dla zachodnich idiotów - a raczej ciemiężycielami prostego tybetańskiego ludu, gdzie krew lała się po ulicach Lhasy strumieniami a obdzieranie ludzi ze skór - przeciwników buddyzmu lub innowierców - i wystawianie tych skór na widok publiczny przez mnichów było tam na porządku dziennym. Notabene któż wie iż pedofilia jest obecnie akceptowana - a niekiedy nawet preferowana - przez trzy wielkie światowe religie - Judaizm, Islam i... Buddyzm? Ciekawe prawda - pierwsza religia odnosi się do jakiegoś pustynnego, rządnego  krwawych ofiar z ludzi, holokaustu wrogów i rasizmu "Narodu Wybranego" - demonicznego bóstwa. Druga wielbi istotę, która w sposób niezwykle brutalny nawiedziła Mahometa i nakazała mu wystąpić przeciwko Jezusowi - choć ten sam był analfabetą. Trzecia zaś ma związki z kosmogonicznymi okrutnymi demonami, od których jedyną drogą zbawienia jest "droga Buddy").

 


Drugą kwestią, jaka zajmowała wówczas Katona, była sprawa moralności młodzieży i odniesienia do obyczajności kobiet. Jakiekolwiek formy hellenistycznego rozpasania były ostro piętnowane przez zwolenników powrotu do starorzymskiej moralności (notabene należy tu odróżnić hellenistyczną swobodę obyczajową od niezwykle konserwatywnej postawy chociażby wobec kobiet - jaką preferowali Grecy przed okresem wielkich podbojów Aleksandra Macedońskiego. Kleopatra VII przebywając w 46 r. p.n.e. w Rzymie, dziwiła się iż rzymska kobieta ma takie prawa jak: "niemowlęta lub kury". Notabene żyjąca w owej kulturze hellenistycznej, nie mogła ona pamiętać iż w antycznej Grecji, skąd był jej ród - pozycja kobiety była dużo, dużo gorsza). Nawoływano kobiety do powrotu do wzoru "dobrej żony" ("matrona bona"), której głównym elementem był obowiązek posłuszeństwa wobec władzy męża (wyrażony w milczącej aprobacie wszystkich jego poczynań), oraz oszczędności w wydatkach na siebie i dom. Często zdarzało się że nagrobki kobiet zawierają mężowskie pochwały, np. "za spędzenie 10 lat z mężem bez kłótni", "za pracowitość", "za przędzenie wełny", "za strzeżenie domu". Żona musiała zachować opinię nieskazitelnie moralnej osoby, aby nie dać wrogom powodu do oczerniania rodziny i umniejszania jej znaczenia. Wierność, cnota, posłuszeństwo - to były najważniejsze ideały kobiety wśród odwołujących się do tradycji Rzymian (zresztą wielu mężów wolało mieć za żony właśnie takie kobiety, niż np. zazdrośnice, które wciąż będą go podejrzewać np. o zdradę czy pijaństwo, dlatego też wielu mężów narzekało publicznie na swe żony, co zostało ukazane choćby u Terencjusza, który przytaczając mężowską skargę, pisze: "Wziąłem żonę (...) ilem biedy w tym widział". Jednak już Salustiusz podkreśla że żona, bez względu na jej charakter, może być: "towarzyszką życia" swego męża, pod warunkiem że "nie przekracza granic skromności"). Plaut zaś (żyjący w czasach Katona) tak oto puentuje pozycję sobie współczesnej rzymskiej kobiety: "Twarde prawo dalibóg, krępuje kobietę i tak biedną ją czyni, jak nigdy mężczyznę! Bo jeśli mąż w sekrecie przed swą małżonką weźmie sobie kochankę, nic mu się nie stanie. Choć żona na to wpadnie. A jeśliby żona bez wiedzy swego męża choć krok wyszła z domu, już jest powód do skargi - mąż żonę wypędza. Niech żeby dla obojga było jedno prawo! Wszak żonie, gdy uczciwa, mąż jeden wystarczy".




Te oznaki emancypacji kobiet pod wpływem greckich pierwiastków kulturowych, były widoczne już w czasach Katona (choć do pełnej emancypacji rzymskich "feministek" z I czy II wieku naszej ery było jeszcze bardzo daleko, ale pierwsze symptomy dało się zauważyć właśnie z początkiem II wieku p.n.e.). Jednak w czasach Katona, ojciec miał prawo zabić dziecko (które podejrzewał iż pochodzi z małżeńskiej zdrady) do trzeciego roku życia (zwolennicy powrotu do starorzymskich zasad postulowali aby mąż miał prawo zabić żonę i dziecko za dowiedzioną i świadomą zbrodnię cudzołóstwa, bez względu na ograniczenia wiekowe dziecka, jednak jeśli to ojciec porzucał żonę z dziećmi - które były jego potomkami - musiał świadczyć przymusowe opłaty alimentacyjne na ich utrzymanie do czasu - aż żona nie wyjdzie ponownie za mąż a dzieci nie osiągną "wieku męskiego", czyli do czasu gdy chłopcy przywdzieją togę męską. Na córki płacono znacznie mniej niż na synów i alimenty płacono do czasu, aż dziewczyna nie wyszła za mąż - często w młodym wieku). Nie dochodziło jednak do przypadków aborcji ze względu na płeć czy zbyt liczną rodzinę (chyba że dziecko urodziło się już zdeformowane, wówczas rzeczywiście zabijano takie niemowlaki, o czym wspomina chociażby Liwiusz, pisząc o częstym "mordowaniu potworków"). Ideałem było piękno i zdrowie, brzydota i choroba dyskwalifikowały taką osobę z życia społecznego, więc zabijając ją uważano iż wyświadcza się jej przysługę. Dzieci nazywano pieszczotliwie, np. do dziewczynek mówiono: "parva muliercula honesta" ("mała, dostojna kobietka"), zaś do chłopców "fortissimum parum militiem" ("mały, dzielny żołnierzyk"). Katon (co ciekawe) postulował również zwiększenie roli ojca w wychowaniu dzieci, bowiem praktyka była taka iż rola ojca ograniczyła się tylko do zapewnienia bezpieczeństwa osobistego i finansowego, zaś rola matki do kontrolowania procesu wychowania dziecka (też była mocno ograniczona, bowiem dzieckiem zajmowały się w majętnym domu głównie niewolnice/piastunki). I dawał temu wyraz chwaląc się iż jego żona - Licynia, osobiście karmi ich dziecko piersią, osobiście je przewija i sama kąpie. 




Katon postulował aby matki zajmowały się swymi dziećmi nie tylko podczas oficjalnych zabaw, gdy dziecko było im przynoszone przez specjalnie przyuczone do tego niewolnice, ale również podczas karmienia, przebierania, mycia czy dbania o jego bezpieczny sen. Matka i ojciec mają być przy dziecku - taki przyświecał mu przekaz (przypomniał mi się zabawny fragment z filmu Barei z 1978 r. pt.: "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?" w którym pragnący ożenić się z córką partyjnego kacyka, z którą wcześniej nieświadomie w Paryżu spłodził dziecko, dyrektor podupadającego przedsiębiorstwa, mówi do niej tak: "Dziecko musi mieć matkę... matkę i ojca. Ojciec jest tak samo ważny jak matka, jak matka gdzieś wyjedzie to nawet ważniejszy - dlatego uważam że powinienem się z tobą ożenić!" "Ale przecież ty jesteś żonaty?", "Żonaty, żonaty - żona cię bardzo polubi"). Ponoć Licynia po ciąży miała dużo mleka, na tyle dużo że... karmiła nim nawet dzieci niewolnic. Mało tego, Katon uważał że ojcowie też powinni niańczyć na rękach do snu swoje dzieci (postuluje to również Katullus) i kontakt pomiędzy dzieckiem a rodzicem musi być częsty i nie może ograniczać się tylko do zdawkowych zabaw, jednak takie praktyki były niezwykle rzadkie, a nawet nie akceptowane przez ogromną większość społeczeństwa rzymskiego - dla którego ojciec jest panem życia swej żony i dzieci - czyli takim absolutnym królem, którego słowo jest święte i nie podlega najmniejszej dyskusji. Natomiast rola kobiety (zamożnej) w rozwoju dziecka sprowadzała się ma do nadzorowania pracy niewolnic-piastunek i co jakiś czas zabaw ze swymi dziećmi (oczywiście w rodzinach ubogich, to matki same dbały o rozwój i wychowanie dzieci, jedynie synowie po skończeniu 7 roku życia przechodzili pod ojcowską władzę i byli przysposabiani do pracy lub wojaczki).

Ale wróćmy teraz do wydarzeń dziejących się z dala od Rzymu - w Grecji, gdzie ponownie pojawił się opór Etolów przeciwko rzymskiemu władztwu. Rzymianie okazali łaskę wszystkim miastom, które dotąd wspierały Antiocha III (nie chciano prowokować zadrażnień w samej Grecji w sytuacji gdy planowano desant do Azji), ale opór Etolów musiał być zmiażdżony. Acyliusz Glabrion w końcu maja 191 r. p.n.e. ruszył więc przeciwko dobrze umocnionemu miastu Heraklei Trachińskiej (położonej u wejścia do cieśniny termopilskiej), której akropol wznosił się na stromej skale. Etolowie odznaczali się w obronie tego miasta wielkim bohaterstwem (nie posiadając siatek niweczących uderzenia taranów kruszących mury, osobiście wypadali z miasta i próbowali podpalić taran lub katapulty ciskające na miasto głazy). Oblężenie trwało dalej, a w międzyczasie król Macedonii - Filip V postanowił zdobyć Lamię. Lamia i Heraklea Trachińska były ulokowane nieopodal siebie a dzieliło je zaledwie kilka kilometrów, przez co żołnierze rzymscy i macedońscy mogli wzajemnie się obserwować. Filip V jednak, w przeciwieństwie do Rzymian nie użył machin oblężniczych, tylko postanowił zdobyć miasto kopiąc pod nim tunel. Niestety, teren na którym stała Lamia był górzysty, a przebicie się saperów przez twardą kamienną skałę nastręczało sporo wysiłku i pracy. Natomiast Rzymianie ostatecznie poczynili wyłom w murach miejskich i zmusili obrońców do ucieczki na akropol. Tam jednak, tłumy ludności (głównie kobiet, starców i dzieci) i brak żywności spowodował iż Etolowie nie mając innego wyjścia - musieli po 24 dniach obrony - skapitulować. Do rzymskiej niewoli dostało się wielu wojowników (ok. 2 000) w tym przede wszystkim ów Damokrytos z Kalydomu, który przed wybuchem wojny z Antiochem III (192 r. p.n.e.) w sposób niezwykle butny odpowiadał Rzymianom na propozycje pokojowe. Powiedział wówczas: "Poznacie nasze warunki, gdy obóz etolski stanie nad Tybrem", teraz zaś był jednym z rzymskich jeńców. Zaraz też po zwycięstwie rzymski wódz wysłał posłów do Filipa V, nakazując mu odstąpienie od Lamii, gdyż (jak to uzasadniał): "To Rzymianom powinno przypaść zwycięstwo". Filip, choć potwornie upokorzony, musiał na to przystać i się cofnął.

 


A tymczasem w Hypacie zebrała się rada Związku Etolskiego. Uradzono tam wysłanie posłów (pod przywództwem Nikandera) do Antiocha III z prośbą o ponowne przysłanie armii i floty do Grecji (a w przypadku gdyby okazało się to niemożliwe, przynajmniej wsparcie Etolów posiłkami i pieniędzmi). Argumentowano w taki sposób że w przypadku uporania się Rzymian z Etolami, następnym celem będzie właśnie Antioch i wojska "Synów Wilczycy" przeprawią się z Grecji do Azji by go ostatecznie zniszczyć. Król wysłuchawszy posłów, zwołał naradę i nawet zamyślał czy nie powinien osobiście stanąć na czele drugiej wyprawy do Grecji, ostatecznie jednak stwierdził że taka podróż zbytnio go męczy i wyśle ponownie armię, ale już pod innym dowództwem (przygotowania się rozpoczęły, ale postępowały tak ślimaczym tempem, że do wiosny 190 r. p.n.e. niewiele w tej kwestii uczyniono). A tymczasem po upadku Heraklei Trachińskiej, Etolowie doszli do wniosku że lepiej będzie w jakiś logiczny sposób porozumieć z Rzymianami, aby uniknąć całkowitej klęski i upokorzenia. Wysłano więc posłów do Glabriona, któryich  jednak nie przyjął (odpowiadając pogardliwie że nie ma na to teraz czasu i dodając że być może z nimi porozmawia, ale dopiero wtedy, gdy... rozbiją obóz nad Tybrem), odesłał ich też do swego trybuna - Waleriusza Flakkusa, a ten od razu dał posłom do wiadomości że nie życzy sobie żadnych usprawiedliwień czy propozycji pokojowych, a jedynie prośbę o łaskę i bezwarunkową kapitulację. Posłowie wrócili wiec do siebie aby przedstawić sprawę na radzie Związku i tam doszła ich wiadomość że król Antioch postanowił ponownie przeprawić się do Grecji i wspomóc ich w walce z rzymskim najeźdźcą. Zapanowała powszechna euforia, nikt też nie myślał już o kapitulacji, a jedynie o przepędzeniu okrutnego najeźdźcy z Hellady. Cieszyła również postawa Macedonii, jako że posłowie etolscy wracający z Azji, zostali pod Lamią ujęci przez Macedończyków i postawieni przed obliczem króla Filipa V - sojusznika Rzymian. Obawiano się że ten wyda ich w rzymskie ręce lub każe osobiście ukarać - nic z tych rzeczy. Filip ugościł posłów (szczególnie zaś Nikandera) na wieczerzy i polecił ich następnie uwolnić - dając tym samym do zrozumienia że sojusz z Rzymem zaczyna go już drażnić. 

Rzymianie zaś, dowiedziawszy się że Etolowie nie zamierzają kapitulować, ruszyli przeciwko nim pod miasto Naupaktos w Lokrydzie Ozylijskiej (był to jednocześnie największy i najważniejszy port Związku Etolskiego na południu, czyli nad Zatoką Koryncką. W czasach współczesnych Naupaktos nosiło nazwę Lepanto i pod tym miastem w październiku 1571 r. flota chrześcijańska wystawiona przez Hiszpanię, Wenecję, Genuę, Sabaudię, Piemont, Papiestwo i Zakon Kawalerów Mieczowych odniosła wielkie zwycięstwo nad muzułmańską flotą Imperium Osmańskiego, którym wówczas zarządzał syn Sulejmana Wspaniałego - sułtan Selim II). Appiusz Klaudiusz z 4 000 żołnierzy, miał opanować przełęcze górskie (i niezwykle strome przejścia, z których w przepaść spadło wielu, obciążonych bronią i pakunkiem legionistów. Stracono tam też bardzo dużo zwierząt jucznych). Siły Appiusza zostały przez to mocno przerzedzone i gdyby Etolowie wówczas na nich uderzyli, bez wątpienia odnieśliby zwycięstwo - do tego jednak nie doszło. W sierpniu 191 r. p.n.e. Naupaktos zostało więc oblężone przez siły Appiusza Klaudiusza. A tymczasem Tytus Kwinkcjusz Flamininus już rozdzielał nagrody wśród sprzymierzeńców Rzymu (zezwolił np. Związkowi Achajskiemu na przyłączenie Mesenii - potem do Związku dołączy jeszcze Elida ze słynną Olimpią - gdzie odbywano panhelleńskie igrzyska olimpijskie), zaś z Italii wyruszyła na Morze Egejskie flota rzymska pod dowództwem Gajusza Liwiusza (80 okrętów), która miała się zmierzyć z operującą tam flotą syryjską Antiocha III, której dowódcą był niejaki Poliksenidas z Rodos (70 okrętów wojennych i 100 statków patrolowych). Był to pierwszy krok pod spodziewaną inwazję na Azję, do której dojdzie w roku następnym (190 p.n.e.). Wcześniej jednak należało ostatecznie rozprawić się z Etolami i ponownie udobruchać króla Macedonii - Filipa V, który dawał oznaki swego zniechęcenia sojuszem z Rzymem (nierozsądnie byłoby tworzyć sobie wroga na przedpolu, przed spodziewanym desantem do Azji i nierozstrzygniętą jeszcze wojną). Tego zadania podjął się właśnie Glabrion, który (zdając sobie sprawę iż postąpił nierozsądnie odmawiając Macedończykom zdobycia Lamii), teraz wydał zgodę na opanowanie przez Filipa V wszystkich wrogich krain i miast, które ten zechce zdobyć. Prawdziwa rozgrywka Rzymian z Antiochem III tak naprawdę dopiero teraz się rozpoczynała.  





CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz