Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 13 maja 2019

ŻYDZI - POGANIE - CHRZEŚCIJANIE... - Cz. I

CZYLI KTO KOGO 

BARDZIEJ PRZEŚLADOWAŁ?





Zakończył się Marsz przeciwko ustawie 447, więc postanowiłem zamieścić tutaj kilka słów podsumowania tego całego wydarzenia. Powiem otwarcie, bardzo dobra, mobilizująca oddolna akcja, dobrze przygotowana i przeprowadzona (choć nie obyło się bez kilku mankamentów, których wydaje mi się organizatorzy chcieli uniknąć, a mianowicie miał to być marsz wsparcia dla rządu a nie jego krytyki. Natomiast ze sceny padały dość głupie słowa "PiS-PO jedno zło" - po co to było? Ja nie jestem miłośnikiem PiS-u i nigdy nie będę, bo to jest kolejna partia "ciepłej wody w kranie". Jednak biorąc pod uwagę ewentualną alternatywę, uważam że walka na prawicy przysłuży się jedynie współczesnej Targowicy), przez Stowarzyszenie "Marsz Niepodległości". Dodatkowo dopisała piękna pogoda więc ludzie stawili się tłumnie (organizatorzy twierdzą że było ponad 20 000 osób ). Takie akcje są niezwykle potrzebne aby rząd nie mógł spać spokojnie i aby wciąż pamiętał że wisi nad nim damoklesowy miecz kary narodu, jeśli podejmie JAKIEKOLWIEK rozmowy na temat bandyckiej restytucji mienia bez-spadkowego. Fajnie też wyszły protesty Polonii w samych Stanach Zjednoczonych (a konkretnie w Waszyngtonie). I tutaj też powinno się je powtarzać cyklicznie, aby nie dać zasnąć spokojnym snem politykom amerykańskim. Polonia się jednoczy (zaś przez dekady była sukcesywnie rozbijana i niszczona, najpierw przez komunistów - którzy widzieli z Polakach mieszkających za granicą, szczególnie po tzw.: zachodniej stronie "Żelaznej Kurtyny", wielkie niebezpieczeństwo i na różne sposoby osłabiali tę Polonię. Potem zaś po 1989 r. wszystkie rządy tzw.: "Wolnej Polski" też nie interesowały się sprawami Polaków za granicą, co było kompletnym szaleństwem, jako że wielu zachodnich obserwatorów, widząc jaką siłę oddziaływania ma polskie państwo za granicą - dzięki właśnie zjednoczonej Polonii - pukało się w głowy, co wy robicie, na własne życzenie pozbawiacie się swojej "soft power"? Ale kogo to obchodziło, skoro po dziś dzień w służbie dyplomatycznej pracują dzieci komunistycznych aparatczyków - na czele z synem stalinowskiego zbrodniarza, agentem NKWD i Gestapo - Bolesławem Bierutem).





 Siła Polonii może być niezwykle potężna (w samych Stanach Zjednoczonych jest nas tam ponad 10 milionów), tym bardziej że Polacy w USA to nie są jacyś robotnicy budowlani, jakieś opiekunki do dzieci czy w ogóle beneficjenci tzw.: "słabo płatnych zawodów". Polacy w USA to biznesmeni, właściciele firm i holdingów, to ludzie bardzo zamożni i zaangażowani w sprawy kraju (zarówno swojej nowej ojczyzny, czyli Stanów Zjednoczonych, jak i przede wszystkim starego kraju). Polonia zresztą jest wspaniała nie tylko w USA, również w Wielkiej Brytanii, Francji czy w Niemczech (Niemcy boją się siły tamtejszej Polonii co pokazuje iż do dnia dzisiejszego nie przywrócili Polakom, odebranego im jeszcze przez Göringa w 1940 r. statusu mniejszości narodowej). W Ameryce byliśmy od samego początku, to my budowaliśmy ten kraj (i nie są to wcale przesadzone słowa, gdyż gdyby nie Polacy - założona w 1607 r. kolonia Jamestown nie przetrwałaby - podobnie jak i wcześniejsze angielskie próby stworzenia kolonii na amerykańskiej ziemi. Polacy przybyli tam już w 1608 r. ściągnięci przez Johna Smitha - tego od Pocahontas - i od razu wzięli się do pracy i zbudowali zaczątki handlu i przemysłu amerykańskiego - założyli pierwszą hutę szkła. Pierwszy amerykański handel do Anglii był dziełem Polaków - smoła, dziegieć, wyroby stolarskie. O wielkiej roli polskich kolonistów dla ocalenia kolonii Jamestown, pisał chociażby sam Smith w swej relacji z ok. 1620 r. jak i inni historycy czy dziennikarze z Thomasem E. Kisslingiem na czele, który tak pisał w 1958 r.: "Przybycie do Wirginii w 1608 r. rzemieślników z katolickiej Polski uratowało od upadku pierwsze brytyjskie osiedle w Ameryce", zaś w 1973 r. Gerald Ford - późniejszy prezydent - mówił w Kongresie USA: "Pomysłowość i kwalifikacje, jakie zaprezentowali ci polscy imigranci napawają wszystkich Amerykanów (...) wielką dumą. Te właśnie cechy uczyniły Amerykę wielkim krajem"). Nie ma już też sensu pisać o innych polskich emigrantach, budujących potęgę Stanów Zjednoczonych (ponoć - jak pisze brytyjski historyk Norman Davies - Polacy byli również autorami amerykańskiej gry narodowej - baseballu, jako że polscy koloniści z Jamestown grali w grę zwaną... palantem, właśnie odbijając piłkę kijem).




Ale nie o Ameryce pragnę tutaj pisać, lecz o wzajemnych (pogańsko-żydowsko-chrześcijańskich - że się tak wyrażę) losach, oraz o tym która nacja więcej od kogo wycierpiała. Będę tutaj przytaczał przykłady wzajemnych walk i zbrodni pomiędzy zarówno poganami i wyznawcami judaizmu, jak i poganami a chrześcijanami oraz oczywiście pomiędzy Żydami a chrześcijanami. Dziś bowiem istnieje taka narracja (podbudowywana konsekwentnie przez media i kino), jakoby Holokaust ludności żydowskiej podczas II Wojny Światowej był czymś niezwykłym i niepowtarzalnym w ludzkich dziejach. Oczywiście przyjęcie takiej wykładni, służy pewnym celom (głównie finansowym) i tworzeniu mitu "żydowskich ofiar Holokaustu", jako jedynych sprawiedliwych i jedynych którzy przeszli takie piekło. Niestety jest to czysta propaganda, bowiem historia zna wiele przypadków znacznie straszniejszych zbrodni a Holokaust "narodu wybranego" nie był wcale taki niezwykły, a już z pewnością nie był jedyny. Wystarczy bowiem przyjrzeć się sytuacji jaka nastąpiła podczas II Wojny Światowej. Żydzi oczywiście twierdzą że byli nacją prześladowaną - i byli, to oczywiste. Żyd który spotykał Niemca w 99 % żegnał się z życiem. Ale przecież wcale nie byli pierwszą, czy najważniejszą ofiarą niemieckich zbrodni. Jaka była bowiem hierarchia priorytetów dla niemieckiej maszynerii ludobójstwa? "Polacy-Rosjanie-Żydzi-Cyganie" - to były narody przeznaczone do FIZYCZNEJ EKSTERMINACJI według niemieckich planów Lebensraumu, a kolejność wcale nie jest tu przypadkowa. W tej bowiem hierarchii zamierzano mordować całe narody - najpierw Polaków, potem Rosjan, następnie Żydów i na koniec Cyganów. Priorytety te się zmieniły już w czasie wojny, ze względu na fizyczną niemożność przeprowadzenia tak wielkiego ludobójstwa. Polaków i Rosjan nie można było ot tak wymordować w czasie wojny, bo najpierw trzeba było tę wojnę wygrać aby zdobyć środki, umożliwiające przeprowadzenie tak wielkiej eksterminacyjnej akcji. Dlatego też po zmianie priorytetów, jako pierwszych do eksterminacji (od stycznia 1942 r.) przeznaczono Żydów i Cyganów (gdyż ich liczba nie była tak duża jak Polaków czy Rosjan). Reszta zaś musiała poczekać na "lepsze czasy" czyli niemieckie zwycięstwo.

Polaków natomiast mordowano od 1 września 1939 r. w sposób bestialski. Już w czasie walk wrześniowych i październikowych 1939 r. Wehrmacht przeprowadzał prawdziwą eksterminację wziętych do niewoli polskich żołnierzy. Mordowano ich i wrzucano do przydrożnych dołów. Ja (choć płynie we mnie również niemiecka krew) nie jestem w stanie sobie wyobrazić co się takiego wówczas z Niemcami stało? Co ich opętało? Ja wiem że dzisiejsi Niemcy myślą inaczej, znam tych ludzi, znam ich zwyczaje (choć dość rzadko jeżdżę teraz do Niemiec, ale to nie ma znaczenia). Przecież przed wojną to też byli normalni ludzie, mieli swoje problemy, swoje troski i miłości - i nagle, zamienili się w mordercze bestie - jak to wytłumaczyć? Doprawdy często się nad tym zastanawiam i przychodzą mi na myśl różne ewentualności, ale najważniejszym (choć nie może on był żadnym usprawiedliwieniem) wytłumaczeniem może być fakt, iż Niemcy są bardzo młodym narodem, w zasadzie są jeszcze dzieckiem wśród narodów europejskich i stąd ta ich dziecięca głupota i agresja. Niemcy realnie powstali jako naród w początkach XIX wieku (choć świadomość narodowa Niemców kształtowała się od wieku XVI, czyli od rewolucji religijnej Marcina Lutra, która w Niemczech przyjęła rolę rewolucji narodowej). Zjednoczone państwo pojawiło się dopiero na przełomie lat 60-tych i 70-tych XIX wieku. Niemcy nie mają więc tradycji życia w zjednoczonym kraju, nie mają tradycji państwowotwórczych, a jedynie opierają się na mitach i legendach, które stworzone zostały dla... umocnienia samego zjednoczenia. Parlamentaryzm też przyszedł do Niemiec (mam tu na myśli Brandenburgię-Prusy, czyli kraj który w 1871 r. ostatecznie zjednoczył całe Niemcy pod swoją dominacją) z Rzeczpospolitej. Prusy zaś - choć dominował tam najpierw Zakon Krzyżacki a potem Brandenburgia, mówiły w ogromnej większości po polsku i chciały się zjednoczyć z resztą Rzeczpospolitej (o czym piszę w serii: "Prusy chciały do Polski, więc zostały zniemczone"). Ale mimo wszystko ciężko mi wytłumaczyć takie zbrodnie tylko "młodzieńczą głupotą" i niedoświadczeniem Niemców.







 Polacy byli pierwszymi ofiarami obozu w Auschwitz-Birkenau (i innych niemieckich obozów zagłady). W Polsce nie ma rodziny, która nie straciłaby kogoś podczas II Wojny Światowej - NIE MA! Mój dziadek (od strony mamy) też zginął w niemieckim obozie w Gross Rosen. Ale dajmy już spokój Niemcom, dziś ten naród bowiem przechodzi kolejne szkolenie pod batem politycznej poprawności i marksizmu kulturowego, czyli wpada z deszczu pod rynnę. Ja tylko czekam czasów, aż wreszcie Niemcy staną się normalnym, spokojnym krajem Europy. I nie widzę ku temu innej możliwości jak ponowne rozbicie Niemiec na szereg mniejszych (niezależnych od siebie) krajów. Zjednoczenie bowiem nie przysłużyło się temu krajowi (wystarczy też popatrzeć na mapę, jakie granice posiadała zjednoczona Rzesza w 1914 r., jakie w 1922 r. a jakie po 1945 r. stan niemieckiego posiadania - przez niemiecką głupotę i zaczadzenie umysłu opętańczą wizją "przestrzeni życiowej", konsekwentnie się zmniejsza. Kolejnym etapem będzie już rozbicie Niemiec, jeśli wcześniej - w co wątpię - nie wrócą oni po rozum do głowy i nie przestaną narzucać Europie swoich pomylonych wizji). Uważam jednak że rozbicie byłoby zarówno dla Niemiec jak i dla Europy prawdziwym błogosławieństwem. Naród który rozpętał dwie wojny światowe, który mordował narody z zimną skrupulatnością i determinacją, który nie nauczył się żyć wśród społeczności międzynarodowej jak równy z równym i który sprowadził na Europę katastrofę demograficzną w postaci zaproszenia tu hord muzułmańskich najeźdźców - nie powinien już nigdy mieć możliwości ponownego zjednoczenia. I żeby nie było - ja jako potomek niemieckich ("pruskich" - bo mój pra-pra-dziadek był pruskim oficerem cesarza Wilhelma II, choć rodowy majątek był gdzieś w północnych Niemczech, ale nie pamiętam już gdzie to mogło być) junkrów, mówię to z pełną odpowiedzialnością.

A teraz przejdźmy do narodu żydowskiego i jego "niepowtarzalności cierpienia". Otóż ciekawym jest fakt, iż z chwilą wybuchu II Wojny Światowej i niemieckiego ataku na Polskę 1 września 1939 r. naród polski staje do bezwzględnej i bezkompromisowej walki z nadciągającym złem. Wielu Żydów walczy też w szeregach Wojska Polskiego (ale znacznie więcej przyjmuje postawę zupełnie bierną) i są to wspaniali ludzie. Mimo to Polska nie ma najmniejszych szans gdy 17 września od wschodu otrzymujemy "cios w plecy" ze strony Związku Sowieckiego. Teraz najważniejsze jest wyprowadzenie wojska przez Węgry i Rumunię do Francji, by nadal kontynuować wojnę z dwoma bandytami. Natomiast w kraju, od pierwszego dnia niemieckiej okupacji, zaczyna się tworzyć ruch oporu, scentralizowany, podporządkowany polskiemu rządowi we Francji (a po kapitulacji Francji w Wielkiej Brytanii). Powstaje Służba Zwycięstwu Polski (powołana jeszcze 27 września podczas oblężenia Warszawy), przemianowana następnie na (13 listopada 1939 r.) Związek Walki Zbrojnej a potem (14 lutego 1942 r.) na Armię Krajową. Naród polski przystępuje do konspiracji i walki z okupantem jak tylko można (nie tylko walką zbrojną, również akcjami tzw.: "Małego Sabotażu" - polegającym na pisaniu antyniemieckich haseł na murach - jak choćby: "Hitler kaput", "Orła wrona nie pokona" gdyż niemieckiego czarnego orła nazywano po prostu hitlerowską wroną, rysowaniem konspiracyjnej Kotwicy Armii Krajowej na murach i pomnikach, śpiewaniem tzw.: zakazanych piosenek, takich jak: "Wróg napadł na Polskę zapaskudził ziemię, a tylko dlatego że Pan Jezus drzemie. Pan Bóg się obudził wielkim głosem wrzaśnie, a niech cię Hitlerze jasny piorun trzaśnie... chociaż tu są szkopy, śpiewać się nie boję bo mnie nie zrozumią te przeklęte gnoje", albo: "Siekiera, motyka, styczeń, luty Niemiec z Włochem gubią buty, siekiera. motyka, linka, drut i pan malarz jest kaput" lub: "Siekiera motyka, piłka, Ala przegrał wojnę głupi malarz, siekiera, motyka, piłka, nóż przegrał wojnę już, już, już... Siekiera, motyka, prąd i gaz a żeby was piorun trzasł").









 Jednocześnie Polskie Państwo Podziemne wydaje wyroki na najbardziej znienawidzonych i okrutnych przedstawicieli niemieckiego aparatu terroru (często nie trzeba było nawet samego procesu przed sądem podziemnym, a wystarczyło wysłać do takiego delikwenta ostrzeżenie, iż jego sprawa toczy się przed sądem i wkrótce zapadnie wyrok. Potem otrzymywał jeszcze kilka takich informacji o postępach w śledztwie, co samo w sobie już budziło trwogę, po czym ostatecznie był informowany że został skazany na karę śmierć i wyrok będzie wykonany niebawem. Oczywiście takimi akcjami zajmował się Wydział Informacji i Propagandy Armii Krajowej a nie Sądy Podziemne, przed którymi rozprawa toczyła się potajemnie. Natomiast jeśli chciano kogoś przywołać do porządku i przestraszyć, to właśnie wysyłano mu takie listy z informacją że toczy się przeciwko niemu śledztwo i że ostatecznie został skazany na śmierć. Wielu Niemców ze strachu nie pojawiało się na mieście lub też była skłonna ofiarować na rzecz Polskiego Państwa Podziemnego jakieś pieniądze w zamian za odwołanie wyroku. Niekiedy to wystarczyło aby najbrutalniejsi niemieccy sadyści nieco się opamiętali, a jeśli i to nie pomagało, wówczas rzeczywiście wydawano na nich wyroki śmierci, egzekwowane potem przez specjalny oddział Armii Krajowej, wykonujący takie wyroki. Dokonywano też akcji sabotażowych, jak wysadzanie niemieckich transportów wojennych zdążających na front wschodni i prowadzono walkę zbrojną z niemiecką akcją pacyfikacyjną (głównie na Zamojszczyźnie skąd Niemcy chcieli wysiedlić ludność polską aby sprowadzić tam niemieckich osadników. To im się ostatecznie nie udało dzięki silnemu i zdecydowanemu oporowi Armii Krajowej, która im to skutecznie uniemożliwiła, i Himmler musiał ogłosić klęskę "Aktion Zamosc" będącego pierwszą częścią większego planu, zwanego "Generalnym Planem Wschodnim" - polegającym na konsekwentnym osiedlaniu Niemców na wysiedlonych z Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Rosjan terenów). Przede wszystkim jednak przygotowywano się do otwartego wystąpienia w formie ogólnokrajowego Powstania i wsparcia sił alianckich, które oczekiwane, miały wkroczyć na polskie ziemie (nie myślano jednak tutaj o Sowietach których uważano za wroga, albo  przynajmniej za: "sojusznika naszych sojuszników").




RZADKO WYCHODZĘ - 
BANDYCI WYDALI NA MNIE WYROK!"

 






 Tak więc naród polski staje do bezkompromisowej walki ze złem, a jak w tej sytuacji zachowuje się społeczność żydowska na ziemiach polskich? Otóż Żydzi polscy podejmują zupełnie inną koncepcję niż walka o przetrwanie narodu i ostateczne zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami, przyjmują oni bowiem koncepcję... kooperacji, czyli współpracy, dogadania się z okupantem. Tak, Żydzi przyjęli postawę współpracy z niemieckim najeźdźcą, licząc na to że może: "jakoś to będzie". Problem polegał jednak na tym, że Niemcy z Żydami nie zamierzali wchodzić w jakiekolwiek kooperacje i współpracę. Żydzi byli dla Niemców podludźmi (podobnie jak Polacy, Rosjanie i w ogóle wszyscy Słowianie). Mieli wykonywać ich rozkazy i dopóki byli im przydatni, dopóty mogli żyć. Żydom nakazano nosić opaski z gwiazdą Dawida jako symbolem ich narodowości - wówczas nie podjęli walki i nie przyłączyli się do konspiracji. Wreszcie zamknięto ich w gettach i upokarzano na wszelkie możliwe sposoby - też długi czas nie podejmowali walki, licząc że uda się z Niemcami "jakoś dogadać".  Żydowska policja (czyli żydowskie gestapo - które było bardziej znienawidzone przez Żydów w gettach jak sami Niemcy) oraz Judenraty (Rady Żydowskie), musiały dostarczać określony kontyngent z gett, przeznaczony do wysyłki do obozów koncentracyjnych. I wtedy też Żydzi nie podjęli walki. Wielu przewodniczących Judenratów (jak choćby Chaim Mordechaj Rumkowski w łódzkim getcie) prosili swych żydowskich współbraci by ci... oddali Niemcom własne dzieci - "Dajmy im dzieci, aby ocalić resztę". I wówczas też nie było próby walki. Do końca społeczność żydowska w gettach liczyła na to, że uda im się z Niemcami porozumieć i jeśli da im się dzieci lub osoby starsze, to reszcie dadzą spokój. Nic z tego, od stycznia 1942 r. Żydzi w niemieckich planach zostali przesunięci jako pierwsi do fizycznej eksterminacji (Polacy i Rosjanie musieli poczekać do końca wojny) i konsekwentnie tę politykę realizowali. I dopiero wówczas, gdy widać było że całe getta są przeznaczone do likwidacji, Żydzi chwycili za broń.


"ROZMOWY Z KATEM"
WIĘZIENNA SPOWIEDŹ JURGENA STROOPA - KATA WARSZAWSKIEGO GETTA

"ŻYDZI MIELI ORGANIZACJĘ WOJSKOWO-POLITYCZNĄ, ALE LUDWIG HAHN NAPRAWDĘ OBAWIAŁ SIĘ POLAKÓW. CO BĘDZIE JAK RUSZĄ ŻYDOM NA POMOC? (...) CO WTEDY? CAŁĄ WARSZAWĘ ZNISZCZYĆ? (...) WEDŁUG HAHNA POLACY SZLI RĘKA W RĘKĘ Z ŻYDAMI" 




 W Warszawie wybuchło wówczas Powstanie w getcie (19 kwietnia - 16 maja 1943 r.). Tylko tutaj od razu należałoby postawić pytanie - skąd Żydzi w getcie (pozbawieni wszelkich środków do życia) posiadali broń do podjęcia tego powstania? No właśnie, skąd mieli broń? Ciekawe prawda? Właśnie, broń w getcie dla bojowników Żydowskiego Związku Wojskowego - grupującego przedwojennych oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego, jak również Żydowskiej Organizacji Bojowej była dostarczana w formie przerzutów przez Armię Krajową jak również Armię Ludową (komunistów polskich). Żydzi byli więc zdolni podjąć tę szaleńczą ale według mnie konieczną choć beznadziejną i straceńczą (podobnie jak potem my podczas Powstania Warszawskiego, odcięci i osamotnieni) walkę - tylko dzięki Polakom, którzy z poświęceniem własnego życia dostarczali nie tylko broń, ale również żywność i leki do gett. Nasz Rząd na Uchodźstwie w Londynie, podjął się też poinformowania społeczności międzynarodowej o tym że Żydzi w gettach umierają i giną z powodu braku leków, żywności i oczywiście wskutek biologicznej eksterminacji. Jan Karski - "kurier z Warszawy", który tę informację o fizycznej eksterminacji narodu żydowskiego zaniósł do Waszyngtonu, usłyszał od prezydenta Roosevelta: "Panie Karski, słyszałem że w Polsce macie wspaniałe stadniny koni, o tym porozmawiajmy, nie o Żydach. W USA mamy wystarczająco Żydów, więcej nam nie trzeba". Karski podobnież płakał gdy słyszał te słowa. Nikt bowiem nie chciał pomóc polskim Żydom, nikt oprócz nas, ich sąsiadów na których byli oni skazani i którzy z poświęceniem życia swojego i swoich rodzin ratowali Żydów od śmierci z rąk niemieckiego okupanta.





 A dziś? Żydzi się z nas śmieją i mówią wprost - jesteście głupi! Tak, jesteście głupi, bowiem w Polsce, jako jedynym kraju pod niemiecką okupacją za ukrywanie Żydów groziła natychmiastowa (bez wyroku sądowego) kara śmierci nie tylko dla tego, który Żydów ukrywał, ale dla całej jego rodziny, bez miłosierdzia nawet dla niemowląt. Na miejscu zabijano wszystkich. Normalnym wręcz odruchem w takiej sytuacji jest raczej przetrwanie i opieka nad własną rodziną, a nie "głupie" narażanie się dla ludzi którzy są nie tylko obcy, ale dodatkowo jakiegoś innego wyznania czy pochodzenia etnicznego. Dziś wielu Żydów mówi więc wprost - "głupi jesteście, my nigdy dla was byśmy się tak nie narażali". Właśnie, i teraz pozostaje pytanie - jaka postawa jest lepsza, czy ta, która za cel stawia sobie przeżycie nawet za cenę upodlenia, koncepcja kooperacji i dogadywania się z mordercami? Czy też właśnie idea walki ze złem, do samego końca i zło dobrem zwyciężając (zła nie da się bowiem zwyciężyć innym złem czy biernością, zło można zwyciężyć jedynie dobrem. A nie ma większego dobra niż pomoc drugiej osobie, nawet za cenę własnego życia). Podsumowując. Nie ma więc ani wyjątkowości żydowskich cierpień nad innymi, ani też nieskazitelności żydowskich postaw nad innymi. Powiem więcej, Żydzi w czasie II Wojny Światowej zachowali się w ogromnej większości biernie, wyczekując aż bandyta po nich przyjdzie i ich z zimną krwią zamorduje. Naród polski (choć eksterminowany fizycznie od początku wojny, czyli od 1939 r. - Żydzi dopiero od 1942 r.) podjął walkę o przetrwanie i choć osamotniony znosił dotkliwe ciosy, lecz przetrwał i umocnił się w swej niezłomności.

Niedawno ocalony z Holokaustu Edward Mosberg powiedział: "Niemcy są odpowiedzialni za wszystko jako naród (...) Polska nie miała z tym nic wspólnego - gdyby nie Niemcy, to nie byłoby Holokaustu, zabijania i nie byłoby tyle antysemityzmu, nie byłoby kolaborantów. Cokolwiek działo się podczas wojny, to gdy obwiniam kolaborantów, to obwiniam za wszystko Niemców. Jakby nie byli Niemcy, to by tego nie było (...) Wracam do jednego - Niemcy odpowiedzialni są za wszystko (...) Ja bym chciał, żeby pan sobie ubrał jarmułkę i spacerował w Krakowie czy Warszawie. Słowa by panu nikt nie powiedział. Ja bym chciał, żeby pan poszedł z tą jarmułką do Paryża, pan by nie wrócił zdrowy (...) Cała moja rodzina została zamordowana przez Niemców (...) Było wielu Polaków, którzy chcieli pomagać (...) Ci ludzie nie byli "humans", byli aniołami, że mogli narazić swoje życie, żeby przechowywać Żydów" - niech więc te słowa będą ostatecznym podsumowaniem, po których przejdę już bezpośrednio do wyżej wspomnianego tematu.     
        


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz