Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 23 maja 2019

OPOWIADANIE BDSM - TYLKO DLA OSÓB DOROSŁYCH (18+!) - Cz. IV

NIEDAWNO ODNALEZIONE, STARE

(CHOĆ NIE MOJEGO AUTORSTWA)

OPOWIADANIE BDSM

AUTOR NIEZNANY


DALSZA CZĘŚĆ OPOWIADANIA O TEMATYCE BDSM W KTÓREJ JEST SPORO SEKSUALNEGO WYUZDANIA, DLATEGO TEŻ:
 TEKST JEST PRZEZNACZONY TYLKO DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA





 Monika czuła się nieswojo, leżała w łóżku i myślała nad tym co się stało, nad swoim uczuciem do Adama i nad jego reakcją. Czuła że ten pocałunek był inny, namiętny ale zawierał coś jeszcze. Nie mogła zasnąć, słyszała szmer pod drzwiami. Jakieś kroki. Wtem drzwi do jej pokoju otworzyły się. Starała się rozpoznać stojącą postać ale było to trudne. Światło z korytarza oślepiało ją.  

- Wstawaj - usłyszała. 

Już wiedziała kto wszedł, był to szef. Zadrżała. Dawno nie przychodził do niej. Wstała posłusznie i odruchowo sięgnęła po szlafrok. Zawahała się jednak i opuściła rękę. Szef kazał jej wyjść na korytarz. Zrobiła to. Stanęła w blasku świateł a to co zobaczyła zmroziło jej krew w żyłach. Obok drzwi stał Czarny. Stał tam i patrzył na jej nagość. W ręce trzymał obroże i smycz. Stała zaskoczona, nie spodziewała się tego. Dopiero kilka godzin temu była na jego usługach a teraz miała ponownie mu służyć. Nie podejrzewała jednak tego co miało się stać. Nie myślała, że on przyszedł po nią, aby ją zabrać do siebie. Zabrać na zawsze. Od kilku godzin była jego własnością. Nie wiedziała gdzie idzie i że nie wróci tu nigdy. Może gdyby ta myśl przeszła jej przez głowę byłoby inaczej. Może próbowałaby uciec. Zrobiła by jakiś ruch. Czarny podszedł i zapiął jej obrożę na szyi, kazał stanąć na czworaka i tak wyprowadził ją na podwórko. Monika była zaskoczona, poczuła powiew wiatru i chłód nocy. Potem coś ją ukłuło w pośladek a zaraz potem poczuła jak słania się i upada na ostry żwirek podjazdu.  

Rano Adam przyszedł do pracy zadowolony, był szczęśliwy że dziś zabierze Monikę, że on będzie teraz jej właścicielem a w zasadzie człowiekiem który odda jej wolność. Wszedł do gabinetu szefa. Była tam Eliza. Stała z dziwnym uśmiechem. Adam podszedł i położył na stole kopertę z pieniędzmi.

- Nie ma jej - powiedział szef.  

Jedno zimne zdanie. Zdanie które zamroziło Adama.  

- Jak to nie ma? - zapytał drżącym głosem.

- Uciekła w nocy z klientem - wtrąciła się Eliza.  

- Jak uciekła, z kim? - Adam czuł jak krew w jego żyłach szaleje. 

Opowiedzieli mu historię o nowym kliencie który zapłacił dużą stawkę i że nie dopilnowali ich. Że wymknęli się i odjechali ale już ruszył za nimi pościg. Eliza dodała ze ten klient mógł być detektywem. Szef postanowił zmienić miasto i że dziś się pakują. Do Adama jak zwykle należy nadzór uwięzionych dziewczyn. Stał tak nadal i patrzył na ich twarze. Nie mógł uwierzyć w to co mówią ale i nie miał podstaw aby w to nie wierzyć. Zobaczył także przygotowania do opuszczenia willi. Nie wiedział co myśleć, co robić. Wszystko czego pragnął się zawaliło. Wyszedł z gabinetu szefa i poszedł do pokoju Moniki. Tam wszystko zostało posprzątane. Jej rzeczy były już w pudłach. Usiadł na łóżku i zamyślił się.

Monika obudziła się. Podniosła obolałą głowę i próbowała się rozejrzeć. Pierwsza myśl jaka jej wpadła do głowy to że jest w lochu. Gołe kamienne ściany, małe okienko przy suficie. Kamienna podłoga a na niej porozrzucane baranie skóry. Na takiej też skórze leżała. W pomieszczeniu było chłodno. Okienko dawało nikłe światło ale było na tyle jasno że widziała wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu. Były tam drzwi. Duże okute żelazem i małe drewniane. Wstała i podeszła do tych dużych. Były zamknięte a od wewnątrz nie było klamki. Podeszła do drugich, otworzyły się. Za nimi ku jej zaskoczeniu znajdowała się łazienka. Czysta i luksusowa. Umyła się i skorzystała z toalety. Wróciła do pomieszczenia w którym się obudziła. Starała przypomnieć sobie  jak się tu znalazła. Ostatni obraz jaki pamiętała to obroża, wiatr i Czarny. Przypomniała sobie i zadrżała. Skuliła się na podłodze próbowała wmówić sobie że to sen. Nie mogła się jednak obudzić. Myślała jak to się stało, dlaczego, gdzie jest Adam. Do oczu napłynęły jej łzy. Dlaczego on na to pozwolił, dlaczego? Myślała ze on coś poczuł, że nie da jej skrzywdzić. Płakała i żałowała ze dała się tak omamić, że to było tylko złudzenie, że wcale nic między nimi nie było. Teraz znów nowe miejsce, nowa niewola. Bała się, bała się Czarnego, tego że teraz należy do niego, że nie będzie Adama który będzie koił rany, pocieszał. Uspokoiła się trochę i zaczęła myśleć inaczej. Zaczęła się zastanawiać dlaczego zabrano ją w nocy, dlaczego nie było jego przy tym. Domyśliła się że szef sprzedał ją Czarnemu, że Adam nic nie wie. Może będzie jej szukał? Był jej ostatnią nadzieją. Nadzieją dla której postanowiła żyć.

Adam wstał aby ostatni raz spojrzeć na jej rzeczy, przeglądał pudła i zaczął się zastanawiać dlaczego Monika podczas ucieczki niczego nie zabrała. Były wszystkie jej ubrania, prezenty. Nie zabrała nic, dobrze znał każdy drobiazg. Dotarło do niego że ona nie uciekła, że szef go oszukał, że sprzedał ją komuś. Wiedział że to Eliza była częścią zmowy. Wyszedł z pokoju i skierował się prosto do niej. Pakowała się. Wszedł i bez słowa zatrzasnął za sobą drzwi. Eliza zobaczyła wściekłość w jego oczach. Cofnęła się ku ścianie. Szybko podbiegł do niej i jednym ciosem powalił ją na podłogę. Chwycił leżącą na łóżku apaszkę i związał jej nadgarstki. Dociągnął ją do kaloryfera i tam umocował jej ręce. Eliza powoli odzyskiwała świadomość. Zwinnie i z wprawą rozsunął jej nogi bardzo szeroko i też je przywiązał do nóg łóżka. Patrzyła na niego z przestrachem ale i z cwanym uśmiechem.  

- Powiesz mi komu szef sprzedał Monikę? - zapytał Adam łagodnie.

- Nie - odparła.

- Zastanów się bo potem będziesz prosiła aby móc mi to powiedzieć - rzekł Adam chłodno. 

- Spadaj - krzyknęła Eliza.

Adam wstał i podszedł do szafki. Wyjął niej duży gumowy knebel w kształcie kulki. Wepchnął go w usta szarpiącej się dziewczyny i zapiął paski. Rozerwał jej bluzkę i zdarł bieliznę. Potem wyszedł. Eliza miotała się ale więzy były mocne i zaciskały się pod wpływem ruchów. Po chwili jej ręce i nogi zaczęły nabierać sinego koloru. Przestała się szarpać widząc co się dzieje. Wrócił Adam i niósł ze sobą jakieś pudełko. Postawił je na podłodze coś z niego wyjął. Eliza rozpoznała z przerażeniem że to igła. Były to igły, pakowane osobno. Adam przyniósł największe. W oczach Elizy widać było strach, zauważył to ale nie czuł litości. Chciał aby ta suka cierpiała aby odpokutowała za to co zrobiła. Pierwszą igłę wbił w jej pierś, zaskomlała przez knebel. Wziął kolejną tym razem przebił jej sutek. Po policzkach dziewczyny płynęły łzy. Zajął się drugą piersią. Potem kolejne wbijał w jej cipkę. Najpierw duże wargi, potem małe. Została mu ostatnia igła. Eliza kiwała głową, na przemian w bok i w dół. Wiedział że prosi, widział to ale mimo to nie robił tego. Po jej ciele ciekło kilka stróżek krwi. Wiedział że te igły nie bolą aż tak bardzo ale świadomość o ich wbijaniu jest większą męką. Wyjął jej knebel. 

- Czarnemu, sprzedał ją Czarnemu - płakał Eliza.

Adam rzucił ostatnią igłę na podłogę i wyszedł zostawiając ją tak. Wpadł do biura szefa i skoczył mu do gardła. Nie musiał nic mówić. Widział strach w jego oczach. Powiedział mu że wie wszystko, że odchodzi i nigdy mu nie daruje tego co zrobił. Potem nie zastanawiając się długo złamał szefowi rękę jednym ruchem. Na koniec wychodząc rzucił niedbale: 

- Idź uwolnij swoją sukę bo się wykrwawi.  

Do celi Moniki wszedł Czarny. Był w białym garniturze a w ręku trzymał czerwoną różę.  

- Witaj moja prywatna niewolnico - uśmiechnął się rzucając kwiat na podłogę. 

- Witaj Panie - odparła Monika.

Wiedziała po co tu jest i wiedziała jak ma się zachować, nie chciała się narażać na większe cierpienie niż te, które on będzie chciał jej zadać. Klękła przed nim i zębami wzięła róże.  

- Widzę że twój nowy dom Ci się podoba - uśmiechnął się. 

- Tak Panie - odparła prawie ze łzami w oczach Monika.   

- No to chodź na śniadanie - powiedział, przypinając do obroży na szyi smycz. 

Monika posłusznie poszła za nim na czworakach. Szli przez korytarz, potem schodami w górę. Zaprowadził ją do dużego pięknie urządzonego pokoju. Na środku stał stół, przy nim jedno krzesło. Pod stołem na marmurowych kafelkach zauważyła mały dywanik a na nim miskę. Czarny poprowadził ją do stołu i odpiął smycz. Sam usiadł wygodnie i zaczął jeść. Weszła pokornie pod stół i rękami zaczęła wyjadać z miski co dla niej przygotował. Starała się w międzyczasie rozejrzeć, zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Czarny podał jej pod stół drugą miseczkę z kawą. Napiła się chłepcząc językiem. Czuła się upokorzona i bała się co będzie dalej. Nie zdążyła dokończyć śniadania, gdy Czarny kazał jej wyjść. Ponownie przyczepił jej smycz do obroży i oprowadził ją po domu. Wyszli też na wielki taras. Monika pierwszy raz od kilku miesięcy poczuła słońce na swoim ciele. Ale też zdążyła zauważyć, że nie ma drogi ucieczki. W dole po ogrodzie biegają duże psy. Z tarasu nie widać nic poza parkiem.


 

- To już znasz dom, możesz po nim się poruszać w mojej obecności na czworaka, jak mnie nie będzie jak chcesz - powiedział Czarny - W lochu zamknę Cię tylko jak będziesz na to zasługiwać - dodał.

- Dziękuje Panie - odparła Monika.

Potem zaprowadził ją do jej pokoju. Był miły i ładnie urządzony. Zostawił ją tam i wyszedł. Monika rozejrzała się, w szafie nie było ubrań tylko skórzane bransolety. Spodziewała się tego. Miała także swoją łazienkę a w niej wszystko co potrzebuje kobieta. Troszkę poprawiło jej to humor, może nie będzie tak źle pomyślała. Jeśli będzie mu dobrze służyć da się wytrzymać. Musi wytrzymać i poczekać, poczekać na Adama. Wierzyła że on zacznie jej szukać, że dotrze tu i ją uwolni. 

Po godzinie wrócił Czarny. Wszedł z groźną miną i spojrzał na różę którą jej dał. Leżała więdnąc na stoliku. Już Monika wiedziała że popełniła pierwszy błąd. Nie zdążyła go naprawić bo on był już przy niej. Padła na kolana z prośbą w oczach.  

- To tak szanujesz prezenty ode mnie? - zapytał.

- Wybacz - odparła chcąc się bronić.

Złapał ją za włosy i zaciągnął do łazienki. Kazał jej położyć się na plecach i unieść w górę nogi. Miała zrobić świecę. Wykonała to a on rozchylił jej uda. Wziął prysznic i napełnił jej wnętrze wodą. Czuła jak jej cipka jest rozpierana przez napływający strumień. Poszedł potem po kwiat i nie bacząc na ostre kolce włożył go w nią. Syknęła czując raniące ciernie ale nic nie powiedziała. Patrzył na swoje dzieło zadowolony. 

- Czyż nie piękny wazon dla takiego kwiatu? - zapytał.

- Tak Panie - odparła, starając się utrzymać równowagę. 

- No to postoisz tak do obiadu - powiedział i wyszedł.

Monika była już zmęczona tą pozycją a nie wiedziała jak długo ma tak stać. Czuła że omdlewają jej nogi. Nie wie ile czasu wytrzymała, potem runęła na podłogę rozlewając wodę. Wtedy wszedł on. Patrzyła na niego cała obolała. Widziała jego zadowoloną minę i już wiedziała ze bycie mu posłuszną nie wystarczy aby uniknąć kary. Kazał jej posprzątać i zabrał ją do lochu. Przykuł jej ręce do haka w suficie. Stała rozciągnięta, na koniuszkach palców. Bała się i czekała na ciąg dalszy. Pierwsze razy spadły na jej pośladki. Było to uderzenie paskiem, cienkim i bolesnym. 

- Do obiadu zostało 45 minut - powiedział.

- Proszę nie - błagała bojąc się że on zamierza uderzyć ją tyle razy. 

- Dostaniesz teraz pięć a po obiedzie czterdzieści - powiedział - Będziesz miała o czym myśleć - zaśmiał się ironicznie.

Kolejne cztery razy zniosła dzielnie ale sama myśl, że czeka ją dziesięć razy więcej powodowała drżenie kolan. Wykonał karę i wyszedł, zostawiając ją w takiej pozycji aż do obiadu.  

Adam wściekły wyszedł z domu szefa i ruszył w stronę posterunku policji. Było mu obojętne, że odpowie za to co robił przez wszystkie te lata. Szedł ratować swoją ukochaną z rąk szaleńca. Z rąk człowieka który wziął sobie kolejną zabawkę. Oby zdążył zanim mu się ona znudzi.


       


Adam siedział w swoim mieszkaniu, lekko oszołomiony przez alkohol. Siedział tak od godziny i pił. Emocje opadły i cieszył się, że zaniechał wyprawy na posterunek policji. Dotarło do niego, że zamiast szukać Moniki zajmą się nim i interesem szefa. Potem wezmą kolejną dużą łapówkę i tylko on zostanie w to wmieszany, on ucierpi a Monika przepadnie. Nalał sobie kolejnego drinka, popatrzył na lekko brązowy płyn w szklance. Dobra whisky. Pił dobre alkohole, nosił firmowe ubranie, mieszkał w luksusowym mieszkaniu. Tyle lat było mu dobrze, miał co chciał, kobiety, pieniądze. Szybko wypił zawartość szklanki. Myślał co zrobić, jak odnaleźć Czarnego. O swoich klientach wiedzieli mało. Tu liczyły się tylko pieniądze i dyskrecja. Wstał i podszedł do okna. Na dworze zaczynało świtać. Myślał o Monice, o tym co się teraz z nią dzieje, czy ona wytrzyma tego perwersyjnego sadystę. Pamięta jak szef sprzedał mu kiedyś jedną dziewczynę. Po dwóch miesiącach ponownie zaczął się u nich pokazywać. Nie dowiedział się nigdy co stało się z tą kruchą blondynką. Oparł głowę o chłodną szybę. Jak mógł być taki naiwny, uwierzyć szefowi. Jak mógł być takim człowiekiem przez te wszystkie lata. Czy to uczucie do Moniki go zmieniło? Czy może zestarzał się i już zniewalanie kobiet nie sprawiało mu takiej przyjemności. Musi przyznać sam przed sobą, że lubił to co robił i dawało mu to niezły dochód. Wcześniej nie zastanawiał się nad moralnym aspektem tej sprawy, żył dniem. A teraz? Stracił to co pokochał. Wrócił do stolika i nalał kolejną szklankę trunku. Podszedł do swojego komputera. Alkohol działał, rozpływał się po jego ciele gojąc ranę, zmniejszając ból. Zaczął oglądać zdjęcia Moniki. Miał ich wiele. Te pierwsze gdy ją porwali, zapłakana, wystraszona. Czy teraz też leży gdzieś zapłakana, bojąca się każdego kroku pod drzwiami. Patrzył na inne zdjęcia. Jak powoli z wylęknionej dziewczyny stawała się uległą, piękną niewolnicą miłości. Jak zmieniło się jej ciało pod wpływem zabiegów, solarium i diety. Szef zawsze dbał o swoje podopieczne. Towar musiał być pierwszej jakości. Czuł jak krew napływa w jego podbrzusze jak powoli budzi się podniecenie. Oglądał Monikę w trakcje treningów. Eliza, która robiła zdjęcia potrafiła wybrać dobry moment, uchwycić podniecenie lub ból na twarzy. Rozpiął rozporek swoich spodni i wydobył na zewnątrz podniecony członek. Przeglądał kolejne zdjęcia jednocześnie masturbując się ręką. W komputerze miał kilkaset zdjęć swojej ukochanej. Wszystkich dziewczyn, ale innych nie chciał oglądać, innych plików nie otwierał już od kilku tygodni. Doszedł to zdjęć robionych kilka dni temu. Twarz Moniki była zmieniona, widać było na niej szczęście. Nie zauważył tego wcześniej, może nie chciał tego widzieć. Alkohol i własna ręka rozluźniały go, sprawiały że zapominał co się stało, zatracał się w myślach o niej, o tym jaka jest piękna, ponętna. Trwało to do momentu aż poczuł ciepłe nasienie na swojej ręce.




Monika leżała w lochu płacząc cicho. Nie wiedziała która może być godzina, nic nie czuła oprócz strasznego bólu. Pamięta obiad. Ten sam stół, dywanik, miseczki z potrawami. Była bardzo zmęczona długim staniem w niewygodnej pozycji. Nie miała ochoty jeść, napiła się tylko odrobinę wina z małej miseczki. Miał rację, cały czas myślała o tych czterdziestu uderzeniach. Czarny widział że nic nie zjadła, że się boi i lekko drży na całym ciele. To go podniecało, nakręcało go coraz bardziej. Po obiedzie wyszli do parku. Ona na czworaka na smyczy, on spacerując powoli. Gdy tylko pojawili się w ogrodzie do Czarnego podbiegły cztery wielkie psy. Monika skuliła się ze strachu, chciała się ukryć przed nimi, cofnęła się za nogę Czarnego. Psy podeszły, poczęły ją obwąchiwać, bała się poruszyć, widziała z bliska ich paszcze, kapiącą ślinę. Czuła się jak prawdziwa suka, na smyczy pośród psów. Czarny napawał się jej strachem, widokiem zwierząt. Głaskał po kolei swoje psy, poklepywał. Potem poszli na spacer, powoli aby nadążyła za nim na czworaka. Psy biegały i skakały wokół swojego pana. Rozmawiał z nimi, przedstawił im Monikę. Monice przedstawił psy. Uprzedził że są szkolone, że najmniejsza próba ucieczki skończy się w ich zębach. Nie musiał tego mówić, wiedziała to widząc je z balkonu. Podeszli do szpaleru drzew. Tam też Czarny pozwolił jej wstać a następnie przywiązał ją do dwóch drzew. Stała drżąc unieruchomiona między dwoma pniami. Psy usiadły posłusznie w pobliżu. Patrzyły bacznie na to co się działo, byli niemą widownią. Czarny wyjął ze spodni swój pas. Gruby, skórzany. Dał Monice do powąchania. A potem systematycznie raz po razie, wymierzył jej czterdzieści razów. Płakała, prosiła, błagała aby przestał, potem tylko skomlała. Chciała liczyć po cichu aby wiedzieć ile musi tego jeszcze znieść ale przy dwudziestu trzech pogubiła się, ból zagłuszał wszystkie myśli. Psy stawały się nerwowe jak gdyby jej strach i ból je podniecał, warczały. Kręciły się niespokojnie na swoich miejscach. Gdy Czarny skończył. Pozwolił zwierzętom podejść. Widziała ich oczy, podniecone, żądne krwi. Stała tak wystawiona na ich widok, czuła się zbrukana, sam kontakt z tymi zwierzętami ją poniżał, to że została sprowadzona do ich poziomu, traktowana jak one bolało. Odwiązał ją, stała łkając. A potem powiedział coś co ją zmroziło. Kazał jej biec, biec do domu jak najszybciej potrafi. Powiedział że po minucie puści psy w pogoni za nią. Nie wiedziała co ma robić, jak prosić. Była zmęczona, obolała. Czarny włączył stoper. Ruszyła biegiem, ile miała sił, nie patrząc, że rani sobie stopy o kamienie, biegła. Nagle usłyszała za sobą szczekanie, wiedziała że to psy, cztery ogromne psy. Do drzwi było tak daleko, za daleko. Odwróciła się i upadła. Po chwili czuła jak ogromne cielsko wpada na nią, ze zmęczenia i strachu zemdlała.

Teraz leżała w lochu, stopy bolały bardzo, były poranione, plecy i pośladki piekły, ale nie było innych ran, nie była pogryziona. Czuła na sobie zapach psiej śliny ale nie było krwi, ran. Pomyślała, że Czarny wstrzymał psy, że zdążył je odwołać zanim zacisnęły się szczęki. Nie wiedziała ile spała. Za oknem był ciemno.

Adam postanowił odszukać Czarnego, sam. Wiedział jak się nazywa. W wyszukiwarkę wpisał jego dane. Po chwili na ekranie pokazało się kilkadziesiąt stron. Wchodził po kolei na każdą, szukając jakiejś istotnej informacji. Wtem trafił na jego prywatną stronę. Był znanym człowiekiem swojej branży. Inteligentny, wykształcony i bardzo bogaty. Ale to już Adam wiedział, teraz szukał miejsca gdzie mógł ukryć Monikę. Strona pełna była zdjęć, jego domu, miejsc w których był. Adam szukał, wpisywał nowe hasła do wyszukiwarki, oglądał nowe zdjęcia. Jedynym tropem mogła być mała wyspa należąca do Czarnego. To byłoby jedyne miejsce gdzie on - Adam ukryłby porwaną kobietę. Zapoznał się z mapami terenu i możliwością dojazdu a właściwie dopływu na wyspę. Te poszukiwania zajęły mu cały dzień. Dopiero gdy poczuł głód uświadomił sobie, że nie jadł od kilkudziesięciu godzin. Adrenalina i alkohol zagłuszyły te potrzeby. Teraz był już spokojny, układał sobie w głowie plan. Miał już cel, punk zaczepienia. Teraz musi to zrealizować. Wstał od komputera, rozprostował nogi i zadzwonił do kolegi. Był to pewien znajomy tak jak on zamieszany w światek przestępczy. Kiedyś on mu pomógł, teraz Adam liczył na jego pomoc. Wybrał numer jego komórki i umówił się z nim na obiad, a w zasadzie na kolację bo już zaczynało robić się ciemno.

Monika poszła do łazienki, wykąpała się i opatrzyła stopy. Jaki on zapobiegawczy pomyślała, znajdując wodę utlenioną w szafce. Raził ją kontrast między lochem, ciemnym, chłodnym i wyłożonym tylko baranimi skórami a tą łazienką, ciepłą i jasną. Wyszła i położyła się na skórze, czekała, sama nie wiedziała na co ale czekała. Zaczęła myśleć o Adamie, tym jak się poznali, jak go na początku nienawidziła a potem pokochała. O tym co on z nią robił, czego ją uczył. Po chwili poczuła podniecenie. Jej sutki stały się twarde, poczuła pulsowanie między nogami. Czy to myśl o Adamie czy może to co się dzieje tak na nią wpłynęło, zaczęła się zastanawiać. Zaczęła myśleć o tej chłoście w ogrodzie i zapragnęła aby to Adam tam stał i trzymał pasek, aby tylko tam był, patrzył, uważał aby nie stała się jej krzywda. Dotknęła cipkę ręką, zwilżyła palec i zanurzyła w swoim mokrym wnętrzu. Potem drugim poruszyła delikatnie łechtaczkę. Zwilżyła językiem wyschnięte usta. Dotknęła sutek, ścisnęła je między palcami. Czuła narastające podniecenie. Zapominała gdzie jest, zatracała się w tym co robi. Do rzeczywistości przywrócił ją odgłos otwieranych drzwi. Wstała szybko na kolana i w takiej pozycji czekała na wejście Czarnego. 




- Widzę że powoli się aklimatyzujesz - powiedział wchodząc.  

Nic nie odpowiedziała, pochyliła tylko głowę zawstydzona swoim podnieceniem. Wiedziała że jest ono widoczne. Podejrzewała także że on musi ją obserwować bo wszedł w takim momencie. Wskazał jej drzwi, ona posłusznie na czworaka wyszła z lochu. Poszli do salonu. Stał tam ogromny telewizor i kanapa. Na stoliku obok stała butelka wina. Kryształowy kieliszek i mała kryształowa miseczka. Wskazał jej miejsce na dywanie przy kanapie, sam usiadł wygodnie w fotelu. Kazał jej nalać wina. Potem włączył film. Siedział wygodnie pijąc czerwone wino, oglądając film i trzymając nogi na jej plecach. Monika kątem oka patrzyła na ekran, dawno już nie oglądała filmów. Czarny zauważył to, zdjął z niej nogi i stopą nakazał aby się położyła z głową w stronę telewizora. Ta pozycja była o wiele wygodniejsza i Monika odetchnęła z ulgą. On położył swoje gołe stopy na jej pośladkach. W takiej pozycji obejrzeli do końca film. Potem Monika mu podziękowała. Film był erotyczny ale miał ciekawą fabułę, wino które jej pozwalał pić z miseczki przyjemnie rozpłynęło się po jej ciele, podniecenie wciąż grzało jej podbrzusze.  

- Połóż się na plecach i rozsuń nogi - rozkazał.

- Tak Panie - odparła.

Zrobiła co kazał a on gołą stopą zaczął ją dotykać. Po twarzy, wkładał palce stóp w jej usta, ona delikatnie ssała je, oplatała językiem. Potem gładził piersi, poklepywał je i starał się chwycić sutek palcami stóp. Głaskał jej płaski brzuch i rozchylone uda. Dotykał jej wilgotnej cipki, zanurzał się w nią. Zamknęła oczy i próbowała wyobrażać sobie Adama. Czuła jak on wkłada w nią coraz głębiej stopę jak rozciąga jej cipkę.  

- Wiesz że czeka cię kara? - zapytał.

Zamarła w bezruchu, on to wyczuł.  

- Miałaś dobiec do domu przed psami - kontynuował.

- Przepraszam Panie - wyszeptała.

- Naraziłaś moją własność na uszkodzenie - dodał.

W pierwszej chwili nie rozumiała o czym on mówi ale po chwili domyśliła się że to ona jest tą własnością. Leżała nadal nic nie mówiąc, bojąc się poruszyć. 

- Musiałem odwołać psy aby cię nie zagryzły, niewiele brakowało - szeptał - Czuły już twoją krew - mówił to klękając przy jej twarzy.

Chwycił ją za włosy i spojrzał w wylęknione oczy. Widział w nich podniecenie i strach. Była piękna i cieszył się że odwołał psy. Za krótko się nią bawił aby pozwolić na taki koniec. Włożył w jej usta palec, ona natychmiast zaczęła go ssać, chciała go zadowolić, sprawić mu przyjemność aby tylko darował jej karę, aby zapomniał. Nie wiedziała że dla niego przyjemność łączyła się z widokiem jej bólu, z widokiem zmęczenia i wyczerpania, z widokiem łez, strachu i poniżenia. Po to ją kupił i tak zamierzał wykorzystywać.  

- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział.

Pokazał jej dwa śliczne kolczyki z zielonymi kamieniami. Były to dwa kółka. Spojrzała na nie i podziękowała. Zastanawiała się jak to się zapina, nie widziała nigdzie zapięcia. Od dziecka miała przekłute uszy ale nigdy nie nosiła takich kolczyków.  

- Chcesz abym ci je założył? - zapytał.

- Tak Panie, proszę - odparła.

Uśmiechnął się podstępnie widząc jej zadowolenie, nie domyślała się że te kolczyki nie są kolczykami do uszu. Ale o tym zamierzał jej powiedzieć dopiero jak przejdą do gabinetu gdzie ma już przygotowane igły. Wiedział że ten prezent będzie dla niej karą, nie nagrodą. 

 
   



 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz