Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 1 października 2019

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. V

NIM JESZCZE

NAD KONSTANTYNOPOLEM

ZAŁOPOTAŁ ZIELONY

SZTANDAR MAHOMETA






I

JAK AZJATKA Z AFRYKANEREM

(CZYLI PIERWSZA "BIZANTYJKA" 

NA RZYMSKIM PALATYNIE)

Cz. IV





  
 Lud Rzymu zasypiał właśnie po całonocnych zabawach noworocznych, gdy nagle dało się słyszeć okrzyki: "Kommodus nie żyje, padł rażony apopleksją! Nowy cesarz zostanie wybrany lada moment!" Lud zgromadził się więc wokół koszar pretorianów, gdzie miano wybrać nowego władcę i gdzie już przebywał Publiusz Helwiusz Pertynaks wraz z prefektem Kwintusem Letusem (współautorem mordu na Kommodusie). Tam też właśnie, nad ranem 1 stycznia 193 r., przedstawiono ludowi Pertynaksa jako najodpowiedniejszego kandydata, do objęcia stanowiska władcy imperium. Rzeczywiście, wybór spiskowców nie był zły, Pertynaks co prawda liczył już sobie 66 lat, to jednak był to człowiek o nobliwym charakterze (choć sam pochodzenia był niskiego, jako syn wyzwoleńca), państwowiec, człowiek rozważny i spokojny - nie poddający się emocjom, a przede wszystkim dobry żołnierz i oszczędny administrator. Spędziwszy wiele lat w wojsku (które było wówczas prawdziwą odskocznią do kariery politycznej, skutecznie niwelującej wszelkie społeczne i obyczajowe różnice. Pod tym względem okres rzymskiego pryncypatu okazał się znacznie lepszą epoką od średniowiecza, gdzie przejście pomiędzy jednym stanem społecznym a drugim było praktycznie niemożliwe i kto urodził się chłopem, umierał jako chłop, kto rycerzem jako rycerz, a kto księciem odchodził z tego świata jako księże lub król. To tylko w bajkach, takich jak "Robin Hood" Ridleya Scotta z 2010 r. z główną rolą Russella Crowe'a - możliwe było aby chłop stał się dobrze urodzonym szlachcicem. W rzeczywistości, gdyby doszło do sytuacji przedstawionej w filmie, taki ktoś szybko zostałby zdemaskowany i najprawdopodobniej skazany na karę śmierci za podszywanie się pod szlachetnie urodzonego), przywykł Pertynaks do surowej dyscypliny, a administrując poszczególnymi prowincjami, nauczył się oszczędności i pracy, mającej zapewnić sprawne funkcjonowanie aparatu imperium i zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom.

Już sam ten fakt bardzo nie podobał się pretorianom, którzy jednak złożyli przysięgę wierności, gdyż i tak nie mieli własnego kandydata i zostali w dużej mierze postawieni przed faktem dokonanym. Co prawda Pertynaks obiecał wypłacić im po 12 000 sestercji na głowę, ale dla nich ta suma i tak była zbyt mała. Ich nie interesował kryzys finansów państwa, doprowadzonego praktycznie do ruiny za rządów Kommodusa. Oni chcieli nadal opływać w dostatki i przywileje, nic przy tym nie dając od siebie. Dlatego też ów starzec za bardzo im nie odpowiadał, ale nie mieli wyjścia i musieli go poprzeć. Z koszar pretorianów udał się Pertynaks do świątyni bogini Concordii (Zgody) na Forum Romanum (był to jeden z najstarszych budynków w mieście, pamiętający jeszcze czasy, gdy Rzym był zapadłą wioską wśród okolicznych plemion italskich i liczył sobie już wówczas... 560 lat). Tam został przyjęty z okrzykami radości. Senat natychmiast potwierdził wybór spiskowców, pretorianów i ludu, a także nadał tytuł augusty żonie Pertynaksa - wywodzącej się z możnego rodu kapłańskiego (jej ojcem był Flawiusz Klaudian Sulpicjan, członek starego bractwa "Fratres Arvales" - "Braci Rolnych") - Flawii Tycjanie, jak również przyznał tytuł cezara jego zaledwie nastoletniemu synowi. Pertynaks jednak, choć sam przyjął wszystkie oferowane mu przez senat zaszczyty (nie bez oporów, ponoć miał rzec iż gotów jest od razu, tu i teraz zrezygnować z władzy i przekazać ją godniejszym od siebie, jeśli tylko senat tego zażąda. Oczywiście nikt nie zażądał, ale Pertynaks sam próbował przekonać senatorów do zdjęcia z niego ciężaru władzy, w pewnym momencie chwycił nawet dłoń stojącego nieopodal Maniusza Glabriona - powszechnie szanowanego senatora i dwukrotnego konsula, wywodzącego swój ród od samego Eneasza - i zapowiedział przekazanie mu władzy. Glabrion stwierdził iż mógłby ją przyjąć tylko pod jednym warunkiem, aby zaraz ponownie zwrócić ją Pertynaksowi. Tak trwało więc to wzajemne "spijanie sobie z dzióbków", aż wreszcie Pertynaks przyjął wszystko, co nadał mu senat), to jednak zaprotestował przed przyznaniem jego żonie i synowi publicznych tytułów. Argumentował to tym, że syn jest jeszcze za młody na taki tytuł, a żona... co do żony to zupełnie inna sprawa. 




Flawia Tycjana była młodsza od swego męża o... prawie 30 lat i nie cieszył ją ten związek (który z jakiegoś, nieznanego powodu został na niej zapewne wymuszony przez ojca). Stary Pertynaks nie mógł budzić w niej żadnych miłosnych odruchów (zresztą wówczas już od lat ze sobą nie sypiali), dlatego też szukała spełnienia zupełnie gdzie indziej. Tycjana nawiązała romans z pewnym pieśniarzem-kitarzystą (nie wiadomo czy był to człowieka wolny czy niewolnik), co jednak zupełnie  nie przeszkadzało staremu Pertynaksowi (który zresztą też otaczał się kochankami). Było to więc prawdziwe małżeństwo bez zobowiązań, ale taka wówczas była epoka w której niemoralność przedstawicieli obojga płci, nie należała wcale do rzadkości i można by było przytoczyć tu słowa Seneki: "Największa plaga stulecia - zanik poczucia wstydu". Ale jak już wspomniałem, Pertynaksa nie interesowały sprawy prywatne jego małżonki, ani nawet z kim sypia w łożu, interesowała go zaś kwestia ponownego zapełnienia skarbu państwa, umocnienia granic i wprowadzenia surowej dyscypliny wśród rozbestwionych pretorianów. Na początku jednak jego uwagę zaprzątnęła zupełnie inna sprawa. Otóż okazało się że najwyższy kapłan - Cingiusz Sewer, stwierdził publicznie że zwłoki Kommodusa zostały złożone do grobu nielegalnie i że należy ponownie je wykopać z ziemi. Jego słowa zostały poparte zarówno przez kolegium kapłańskie, jak i cały senat, gdzie zaczęły pobrzmiewać głosy zemsty na człowieku, który przez lata terroryzował Rzym swoją wszechwładzą. Zaczęto więc skandować: "Wywlec go z grobu!", "Na hak z gladiatorem, mordercą kobiet i dzieci!", "Truchło wrzucić do Tybru!", głosy te przeplatały się z głosami poparcia i wierności dla Pertynaksa: "Szczęśliwi my, kiedy ty panujesz!", "Szczęścia zwycięstwu ludu rzymskiego!", "Szczęścia wierności żołnierzy!" Pertynaks poprosił senatorów aby uszanowali ciało zmarłego i pozostawili go w spokoju, stwierdził nawet iż Kommodusa pochowano z jego polecenia (co nie było prawdą, ale pozwoliło uspokoić wzburzone emocje). Po złożeniu ofiar w Świątyni Jowisza Kapitolińskiego, Pertynaks oficjalnie zainaugurował swoje rządy dnia 1 stycznia 193 r.

Przez kolejne dni miał szereg pracy. Musiał przede wszystkim zająć się rehabilitacją osób skazanych przez Kommodusa na śmierć, gdyż było to ważne dla ich rodzin (kwestie spadkowe i prawne - wroga ludu rzymskiego nie można było przecież pochować w rodzinnym grobie). Senat domagał się też rozwiązania sprawy donosicieli, którzy to stanowili istną plagę za czasów Kommodusa i byli hojnie opłacani przez administrację cesarską. Pertynaks wygnał wszystkich donosicieli z miasta z zakazem powrotu, niektórzy zostali ukarani wtrąceniem do lochu, ale nie doszło do przykładów skazywania na śmierć. Następnie (widząc w jak opłakanym stanie znajdują się finanse państwa) wystawił cesarz na licytację cały ruchomy majątek Kommodusa, wraz z jego niewolnikami. Były tam prawdziwe "cudeńka", jak choćby rydwany o obrotowych siedzeniach, rydwany ze składanymi siedzeniami, posiadającymi przyrządy... odmierzające przebytą drogę, oraz mogącymi służyć za łoża do uciech miłosnych podczas jazdy. Zebrane z tej licytacji pieniądze miały posłużyć do realizacji "wyborczych" zobowiązań nowego władcy i najpotrzebniejszych wydatków państwa. Pertynaks wprowadził też duże oszczędności dworu cesarskiego. Sam co prawda zamieszkał w pałacu cesarskim (Domus Domiciana) na Palatynie (wzniesionym sto lat wcześniej przez architekta Rabiriusza na polecenie cesarza Domicjana), ale oddzielił swój prywatny majątek od cesarskiego i zabronił swej żonie i synowi (miał jeszcze córkę) przeprowadzenia się nawet do pałacowej części mieszkalnej, przeznaczonej dla rodziny cesarskiej (tzw.: Domu Augustiana). Całkowicie odróżniał pełnioną przez siebie funkcję princepsa, od życia prywatnego i starał się chronić szczególnie swoje dzieci przed negatywnymi tendencjami władzy. Popełnił tylko jedną "prywatę" - ofiarował funkcję prefekta miasta swemu teściowi - Flawiuszowi Klaudianowi Sulpicjanowi.




Przede wszystkim jednak wziął się za żołnierzy z gwardii pretoriańskiej i wprowadził iście legionowy rygor, który był oczywisty w oddziałach liniowych na granicach imperium, ale wśród nieprzyzwyczajonych do trudów pretorianów budził jedynie złość i niechęć. Nic zatem dziwnego, że już 4 stycznia, czyli trzy dni od powierzenia Pertynaksowi cesarskiej purpury - podjęli oni pierwszą próbę zastąpienia go innym kandydatem do władzy. Po zapadnięciu zmroku, oddział pretorianów podszedł pod posiadłość pewnego senatora, który akurat zażywał wieczornej kąpieli. Złożyli mu propozycję objęcia władzy, lecz on, przerażony tym faktem, nago wybiegł z wody i udał się do pałacu aby wytłumaczyć się przed Pertynaksem. To było pierwsze ostrzeżenie, że pretorianie nie chcą i nie zamierzają tolerować go u władzy, ale Pertynaks całkowicie je zignorował. W każdym razie jednorazowo wypłacił żołnierzom jedynie połowę obiecanej sumy, co jeszcze bardziej ich rozwścieczyło (stwierdził że kolejne będą wypłacane w ratach) i zajął się naprawą państwa. Zwolnił z podatków na dziesięć lat tych, którzy przystąpili do uprawy terenów leżących odłogiem, a takich miejsc w Imperium było sporo, gdyż zarówno wojny graniczne z czasów Marka Aureliusza, jak i zaraza (z końca lat 60-tych II wieku) przywleczona z Partii, wyludniły znaczne tereny. Teraz należało zadbać o ponowne ich zasiedlenie, tak, by w krótkim czasie móc ponownie stamtąd ściągać podatki. Spraw, wymagających cesarskiej interwencji było co niemiara, gdyż za rządów Kommodusa praktycznie niczym się nie interesowano, dbając jedynie był dwór cesarski i sam Rzym był dostatni, reszta nie miała znaczenia, stąd dochodziło do wielu nadużyć a korupcja i nepotyzm urosły do przerażających rozmiarów. Pertynaks wziął więc miotłę i starał się nią wymieść owe patologie, niestety - nie miał szczęścia.

Szczególnie wrogi był mu Kwintus Letus, który to pierwszy ogłosił go cesarzem. Letus bowiem uważał że ze względu na wiek i pochodzenie, Pertynaks nie będzie zbytnio wtrącał się do rządów, jemu pozostawiając realną kontrolę nad całą administracją. Już widział siebie w pozycjach takich prefektów jak Perennis czy Kleander za czasów Kommodusa, którzy w przeciągu niedługiego czasu wzbogacili się niebagatelnie, sprzedając urzędy i godności. Jednak Pertynaks nie zamierzał dzielić się władzą z prefektem pretorianów, wolał zwrócić się w kierunku senatu (tym właśnie było zrzeczenie się władzy cesarskiej, otrzymanej z rąk żołnierzy senatowi i przyjęcie tej samej władzy już z rąk senatu - co było wyraźną deklaracją polityczną że wojsko nie jest od rządzenia, a od wykonywania rozkazów, zaś to właśnie senat jest organem powołanym do orzekania legalności każdego kolejnego kandydata na cesarza). Sojusz władcy z senatem godził wyraźnie w ambicje Letusa, więc było pewne że dni Pertynaksa są już policzone. Tym bardziej że prefekt poczuł się zagrożony. Oto bowiem doszły go słuchy, iż cesarz zamierza zastąpić go kimś innym, postanowił więc działać. Szybko zawiązał tajny spisek przeciwko Pertynaksowi, w skład którego weszło też kilku oficerów. Mieli oni obalić władcę i powierzyć purpurę jednemu z niezwykle majętnych senatorów - Falkonowi (licząc jednocześnie na jego hojność dla żołnierzy). Spisek jednak został wykryty i Falkon stanął przed senatem, oczekując wyroku śmierci i słysząc pod swoim adresem niewybredne słowa (notabene, gdyby spisek się powiódł i Falkon został cesarzem, ci sami senatorowie wynosiliby go pod niebiosa, jednocześnie ciskając gromy na obalonego Pertynaksa). Cesarz jednak zaprotestował wobec planów skazania Falkona na karę śmierci i zgodził się jedynie na opuszczenie przez niego Rzymu, porzucenie polityki i zajęcie się odtąd sprawami prywatnymi. To jednak było drugie ostrzeżenie ze strony pretorianów, które cesarz również zbagatelizował - trzeciego miało już nie być.

Spisek Falkona (za którym rzeczywiście stał Letus), choć nieudany, posłużył jednak prefektowi do ostatecznej rozprawy z cesarzem. Oto bowiem po wygnaniu pechowego senatora, Letus urządził czystkę w gwardii pretoriańskiej, usuwając stamtąd wielu oficerów i żołnierzy (sobie niechętnych) i motywując to wszystko rozkazem cesarza. To doprowadziło do prawdziwego wrzenia w oddziałach i przerodziło się w jawny bunt. Niezadowoleni z ostatnich zmian, wyszli żołnierze (w liczbie ok. 200) z koszar i skierowali się prosto w stronę Palatynu. Był 28 marca 193 r. Pertynaks postanowił osobiście przemówić do wzburzonych żołnierzy, licząc zapewne na to że majestat cesarski wystarczy, aby skutecznie powstrzymać rozwydrzoną żołnierską tłuszczę. Pomylił się jednak bardzo. Tłum aż kipiał ze złości i choć początkowo pretorianie zatrzymali się na widok cesarza, to jednak znalazł się w ich szeregach ktoś, kto pierwszy rzucił się w stronę Pertynaksa ze swym mieczem, za nim poszła cała reszta. Władca został zmasakrowany a odciętą głowę cesarza, pretorianie nabili na włócznię i obnosili po całym mieście z radością w głosie. Tak, po zaledwie czterech miesiącach panowania, zginął jeden z najpoczciwszych rzymskich cesarzy. Człowiek któremu rzeczywiście leżało na sercu dobro państwa i pragnął zapobiec zbliżającemu się upadkowi Imperium. A tymczasem w dalekim Egipcie tamtejszy namiestnik dnia 6 marca, wysłał pismo do naczelników powiatów w Górnym i Dolnym Egipcie aby rozpoczęto piętnastodniowe święto z okazji rządów Pertynaksa (w piśmie tym wymieniono również Tycjanę jako augustę i syna cesarza jako cezara - choć oficjalnie tych tytułów nie otrzymali). Do najdalszych rejonów kraju dotarło owe pismo z końcem marca, gdy Pertynaks już nie żył. Mimo to święto trwało nadal, gdyż nikt tam wówczas nie wiedział o owym zamachu stanu i śmierci władcy.




A tymczasem, od 190 r. namiestnikiem Panonii Górnej (Pannonia Superior), ze stolicą w Carnuntum, leżącą nad Dunajem na wschód od nieodległej Vindobony (czyli dzisiejszego Wiednia), był Lucjusz Septymiusz Sewer. Tam właśnie w kwietniu 193 r., dotarła wiadomość o śmierci cesarza Pertynaksa, jaką zadali mu pretorianie. Trzy legiony które tam wówczas stacjonowały, obwołały cesarzem swego wodza - Septymiusza Sewera. Również w kwietniu, w dalekiej Syrii tamtejsze wojska okrzyknęły swym władcą namiestnika Syrii - Gajusza Pascenniusza Nigra - niezwykle popularnego zarówno w samym Rzymie, jak i w Syrii, gdzie ten barczysty mężczyzna o donośnym głosie, wiele dobrego uczynił, szczególnie w samej Antiochii. Nieco później, z początkiem maja wieść o zamordowaniu Pertynaksa dotarła również do dalekiej Brytanii, gdzie tamtejsze trzy legiony obwołały cesarzem swego wodza i namiestnika - Decimusa Klodiusza Albina. Te żołnierskie bunty paradoksalnie nie wzięły się z niczego, oto bowiem po zmasakrowaniu poczciwego Pertynaksa, pretorianie urządzili sobie licytację, wystawiając władzę cesarską na sprzedaż - kto im da więcej, ten zostanie nowym władcą. Był to pierwszy w rzymskich dziejach przykład totalnego spatologizowania zarówno samego wojska jak i społeczeństwa rzymskiego. Już wcześniej handlowano najróżniejszymi tytułami i urzędami, ale jeszcze nigdy nie wystawiono na licytację samej najwyższej godności. Było tylko dwóch realnych kandydatów do władzy. Pierwszym był Flawiusz Klaudian Sulpicjan, którego wcześniej Pertynaks wysłał do koszar pretorianów, aby ten rozładował wzburzone nastroje. Teraz, gdy stało się jasne że Pertynaks nie żyje, Sulpicjan musiał szybko podjąć jakąś decyzję, aby nie dołączyć do swojego zięcia. Zaczął więc przekonywać pretorianów że to właśnie jego powinni ogłosić cesarzem, a on ich za to szczodrze wynagrodzi. Może i tak by się nawet stało (pretorianie znów nie mieli pod ręką żadnego innego kandydata), gdyby nie fakt, iż u bram koszar stanął niejaki Marek Dydiusz Julian, którego powszechnie znano jako niezwykle zamożnego nobila. 

Ponoć (tak mówi legenda), na wieść o śmierci Pertynaksa, pomysł by to waśnie Julian objął władzę, podsunęły mu jego żona - Manlia Skantilla i córka - Dydia Klara. Nie jest to jednak historia którą należy traktować poważnie, tym bardziej że po upadku Juliana celem propagandy politycznej Septymiusza Sewera było właśnie zohydzenie swego poprzednika w oczach ludu rzymskiego, jako opoja i karierowicza, ulegającego kaprysom kobiet. W rzeczywistości wiadomo że owe kobiety odradzały Dydiuszowi Julianowi objęcie władzy, obawiając się iż wiąże się z tym poważne niebezpieczeństwo. Zapewne więc Julian, na wiadomość o śmierci Pertynaksa, pospieszył najpierw do senatu, ale zastawszy zaryglowane drzwi, udał się wprost do koszar pretorianów - realnej siły politycznej, która miała wówczas wpływ na wybór kolejnego władcy. Tam przystąpił do swoistej licytacji o władzę nad Imperium, którą ostatecznie wygrał (oferując po 25 000 sestercji na głowę dla każdego żołnierza gwardii pretoriańskiej). Na niekorzyść Sulpicjana przemawiał dodatkowo fakt, iż był teściem zamordowanego władcy, mógł więc potem się mścić, dlatego też bezpieczniej było wybrać sobie władcę neutralnego, który przede wszystkim zapewni żołnierzom kolejne nagrody oraz powrót do błogich czasów saturnaliów, jakie mieli oni za rządów Kommodusa. Wybór był więc oczywisty i tak oto Marek Dydiusz Julian okrzyknięty został nowym cesarzem, po czym złożył dwie obietnice. Po pierwsze zapewnił swego konkurenta - Sulpicjana że nie ma do niego urazy i nic mu nie grozi z jego strony, a po drugie obiecał żołnierzom iż obalone posągi Kommodusa wrócą na swoje miejsce, a ukarani zostaną wszyscy którzy brali udział w jego mordzie oraz niepochlebnie wyrażali się o tym władcy. Natychmiast w świątyni Concordii zebrał się senat. Przerażeni senatorowie (nastrój potęgującej się wówczas grozy wymownie opisał Kasjusz Dion, który wówczas również był senatorem i obawiał się zemsty Juliana, gdyż wcześniej występował przeciw niemu w kilku sprawach sądowych. Podobnie myślało wielu innych senatorów), posłusznie wysłuchali mowy nowego władcy: "Widzę przecież że potrzebujecie przywódcy, a mnie przystoi rządzić wami bardziej niż komukolwiek. Mógłbym wymienić wszystkie zalety, jakimi się odznaczam (...) Dlatego też (...) przychodzę tu do was, abyście potwierdzili to, co oni mi dali. (...) Strach nami miotał i nienawiść" - jak pisze Kasjusz Dion.

Senat oczywiście wszystko kornie potwierdził, ale lud nie okazywał takiej wspaniałomyślności. Jeszcze tego samego dnia, zgromadzeni pod koszarami pretorianów ludzie, skandowali hasła: "Złodziej władzy!", "Oszust!", "Ojcobójca!", ale owa niechęć wybuchła dopiero dnia następnego - 29 marca, gdy Julian składał ofiary w świątyni Concordii, zgromadzony lud zaczął wznosić okrzyki przeciwko niemu. Julian kazał przekazać iż nie ma o to żalu i w ramach pojednania ofiarowuje mieszkańcom pieniądze, ci jednak obruszyli się, wołając że nie chcą jego pieniędzy. Wtedy dopiero kazał Julian swej gwardii uspokoić największych krzykaczy, co żołnierze uczynili, kładąc trupem stojących najbliżej. Po tej masakrze, lud zebrał się w Cyrku Wielkim, ale ponieważ nie wiedziano co dalej robić a cesarz już nie interweniował, po spędzonej tam nocy, ludzie nad ranem rozeszli się do swych domów. Wielu z nich modliło się do bógów o ratunek i oczekiwało interwencji z zewnątrz, najlepiej ze Wschodu, tak jak przed 124-laty gdy legiony Orientu ogłosiły cesarzem Wespazjana, który unormował chaos powstały po śmierci Nerona. Teraz też oczy wszystkich skierowane były na Syrię i tamtejszego namiestnika - Gajusza Pescenniusza Nigra. Jednak nie tylko tamtejsze legiony obwołały go następcą i mścicielem Pertynaksa, również uczyniły to w imieniu swoich wodzów, wojska naddunajskie oraz brytańskie. Tak oto, na przełomie kwietnia i maja 193 r. w Imperium Rzymskim było aż czterech cesarzy: jeden w Syrii, drugi w Brytanii, trzeci w Panonii (dzisiejszej Austrii), a czwarty - Dydiusz Julian w Rzymie. Wojna domowa stawała się oczywistością.

  







CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz