Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 lutego 2020

I OD NOWA POLSKA LUDOWA... Cz. I

CZYLI JAK PRZEKAZYWANO

INFORMACJE I JAK 

TWORZONO PROPAGANDĘ 

W KOMUNISTYCZNEJ POLSCE





 "INNYM SPOSOBEM USYPIANIA SPOŁECZEŃSTWA JEST TELEWIZJA. PISYWAŁEM ŹLE O MACIEJU SZCZEPAŃSKIM, JEJ DYREKTORZE, A TERAZ POWIEDZIEĆ JEDNAK MUSZĘ, ŻE TO W SWOIM RODZAJU WIELKI MENEDŻER. DAJE MNÓSTWO AMERYKAŃSKICH FILMÓW, CORAZ LEPSZE PROGRAMY ROZRYWKOWE I SPORTOWE, I OTO CAŁA POLSKA SIEDZI BEZ PRZERWY PRZED TELEWIZOREM (...) I NIE MYŚLI, TYLKO CHŁONIE TĘ OPIUMOWĄ STRAWĘ. AMERYKA - OPIUM DLA LUDU, TO DOBRE HASŁO - TEN SPRYCIARZ WIE DOBRZE, ŻE JAKBY POKAZYWAŁ ROSJĘ, TOBY LUDZI SZLAG TRAFIŁ. I TAK POLSKA ŚPI - A ONI RZĄDZĄ"

STEFAN "KISIEL" KISIELEWSKI O MACIEJU SZCZEPAŃSKIM I JEGO EPOCE
1977 r.



Ostatnio nieco zastanawiałem się nad przykładami i rodzajami propagandy we współczesnych mediach i tego, jak wciąż łatwo ogłupiać setki milionów ludzi na świecie, serwując im odpowiednio przygotowany i spreparowany przekaz. Co prawda sieć internetowa nieco tę zależność ogranicza (chwała ci internecie 😜), ale przecież istnieją już całkiem skuteczne próby cenzurowania treści pojawiającej się również tam. Ostatnio nawet George Soros stwierdził że należy odebrać Facebook'a Zuckerbergowi oraz zwolnić Sheryl Sandberg (dyrektor ds. operacyjnych), ponieważ bardziej zależy im na pieniądzach, a nie na określonej (wiadomo jakiej) ideologii. Oczywiście Facebook wcale nie jest w pełni wolnym i bezpiecznym dla wolności słowa medium, lecz w porównaniu np. z Google czy choćby serwisem YouTube - radzi sobie w tej materii i tak całkiem nieźle. Nie ulega wątpliwości jednak że Soros i Zuckerberg za sobą nie przepadają i stąd zapewne te ataki (poza tym Soros oskarża szefa Facebook'a o wspieranie Donalda Trumpa - co jest absurdem - a miało to wyglądać w taki sposób, że Zuckerberg umożliwił zwycięstwo tego prezydenta w wyborach w 2016 r., nie cenzurując treści wychodzących od jego zwolenników. Ciekawe prawda?).  Poza tym jakiś czas temu Mark Zuckerberg stwierdził że: "prywatne firmy nie powinny podejmować samodzielnie decyzji w sprawach, które dotyczą "podstawowych wartości demokratycznych" - a tłumacząc te słowa na zrozumiały język, oznacza to iż globalne firmy i korporacje nie powinny tak mocno angażować się we wszelkie współczesne lewicowe (lewackie) wynurzenia, takie jak choćby: ekologizm, aborcja, eutanazja, promocja lgbt, gender i feminizmu, walka z rodziną i oczywiście wszelka walka z cywilizacją białego człowieka (jeśli nie wierzycie jak bardzo biali ludzie na Zachodzie są dzisiaj dyskryminowani, to wpiszcie sobie w wyszukiwarkę Google słowa: "White American Family" lub "White Man" lub choćby "White Mother with Children" i zobaczycie ile tam się wyświetli białych ludzi. Ale o tym się nie mówi, tutaj rasizmu nie ma wcale prawda? A tak już na marginesie - mam takie wrażenie, że w mediach coraz częściej i coraz bardziej natarczywie preferowane są - związki czarnego mężczyzny z białą kobietą? I to jest wciskane na siłę, pomimo faktu że w prawdziwym świecie takie związki są jednymi z najrzadziej spotykanych (biorąc pod uwagę statystyki), zaś najczęstszymi ze związków mieszanych w USA są obecnie takie, w których występuje: biały mężczyzna i Azjatka). Oczywiście wcale nie twierdzę że Facebook również nie wspiera neomarksizmu antykulturowego i walki z cywilizacją białego człowieka, mówię tylko że nie chce tego robić na siłę, tak jak oczekuje tego od Zuckerberga Soros (i zapewne inni stojący za nim "architekci" NWO).

Tak więc, zastanawiając się nad przykładami współczesnej cenzury, postanowiłem wrócić do czasów tworzenia w Polsce (za pomocą bagnetów Armii Czerwonej) systemu komunistycznego (który tak naprawdę jeszcze nie był komunizmem sensu stricte. To był raczej ustrój socjalistyczny, czy też posiadający socjalistyczną treść i komunistyczną nadbudowę, choć do komunizmu marksistowskiego, lub nawet takiego jaki istniał w Związku Sowieckim - jeszcze sporo mu brakowało). Chciałbym więc prześledzić tworzenie się aparatu propagandowego Polski Ludowej, a ponieważ ostatnio czytałem biografię Macieja Szczepańskiego, czyli osławionego "Krwawego Maćka z Woronicza" - jak go powszechnie nazywano w środowisku medialnym - postanowiem się tym konkretnie zająć i prześledzić stopień propagandyzacji telewizji w poszczególnych epokach istnienia Polski Ludowej. Co się zaś tyczy Szczepańskiego, to rozpoczął on szefowanie "Radiokomitetu" (czyli Komitetu do spraw Radia i Telewizji - jaki istniał w czasie Polski Ludowej) w październiku 1972 r. i pozostawał na tym stanowisku do sierpnia 1980 r. Nie na darmo nosił przydomek "krwawego", gdyż w sposób brutalny zwalniał ludzi z pracy za najmniejsze przewinienia (jak choćby opowiedziany przypadkiem żart polityczny, niepoprawne politycznie słowo lub tylko za pokazanie się prezenterki na wizji z krzyżykiem na szyi - swoją drogą dziś jest to już europejska norma - i niech mi ktoś powie że dzisiejsza Europa i USA nie idą w stronę antykulturowego marksizmu). Zainstalował także (zgodnie ze starą, leninowską zasadą - w imię której zaufanie owszem, ale kontrola przede wszystkim) dodatkowe kamery w studiach, tak aby miał osobisty podgląd i podsłuch co prywatnie (przed wejściem na wizję) mówią jego pracownicy, o kim plotkują i jakich słów używają. Przekonała się o tym Barbara Borys-Damięcka, która została pewnego razu wezwana do gabinetu Szczepańskiego. Jak potem opisywała: "przechodzę przez telewizyjny dziedziniec do wysokiego budynku, w którym urzędował. Szczepański siedzi przy biurku. Przed nim kieliszek z koniakiem i... ściana monitorów. Przy moim Studiu 1 jest włączony dźwięk, słyszę dalsze rozmowy związane z ustawianiem światła. Zrozumiałam, że w gabinecie ma podgląd do wszystkich studiów. Nie mieliśmy o tym pojęcia". Ostatni sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Mieczysław Rakowski (a wówczas redaktor naczelny "Polityki") pisał o nim: "To parszywe bydle! (...) Szczepański jest jednym z klasycznych typów, którzy mają w dupie jakąkolwiek ideologię. Ich ideologią jest forsa, stanowiska, baby, samochód, słowem - pełnia życia".




Mimo to należy przyznać, że "Krwawy Maciek" miał spore zasługi na polu wzbogacenia programów telewizyjnych o nowe treści (w stare zaś, jeśli były dobre i nikt niczego niewłaściwego się nie dopuścił - osobiście nie ingerował), przyciągnął też przed ekrany sporą widownię swoimi nowatorskimi i pełnymi ciekawostek programami (głównie kulturalnymi i sportowymi, gdyż w Polsce wówczas nie istniała normalna debata polityczna, i była tylko jedna opcja - być "ZA" władzą - innej opcji nie istniała). Scenarzysta Tadeusz Pikulski pisał po latach tak: "Nie ulega wątpliwości że lata rządów Szczepańskiego to rozkwit publicystyki kulturalnej kierowanej przez Janusza Rolickiego. Z perspektywy czasu widzimy - co należy stwierdzić ze smutkiem - że pełniła ona rolę substytutu. Nie było życia politycznego z prawdziwego zdarzenia, nie było ścierania się racji, wymiany poglądów o imponderabilia. Tak więc, gdy Kałużyński z Jackiewiczem pokłócili się w "Sam na sam" o "Noce i Dnie" Antczaka, to następnego dnia dyskutowała o tym cała Polska". Pojawiło się wiele nowych programów jak: "Kabaret Olgi Lipińskiej", "Pegaz", "Oto leci kabarecik", do tego dochodziły sukcesy polskich piłkarzy i siatkarzy, oraz ładnie skrojony na miarę garnitur pierwszego sekretarza Partii - Edwarda Gierka. Przede wszystkim zaś Szczepański wyświetlał sporo amerykańskich filmów i seriali, takich jak choćby: "Święty" (z Simonem Templarem), "Muppet Show", "Planeta Małp", "Rio Bravo", "Bonanza" i inne. Wraz z dopuszczeniem na rynek Coca-Coli (w 1972 r.), papierosów Marlboro (1973 r. - choć wcześniej były one sprzedawane w specjalnych sklepach: Pewexu i Baltony - ale tam towar można było dostać jedynie za dewizy). Była to taka namiastka Wolnego Świata za Żelazną Kurtyną i próba stworzenia kapitalistycznego ersatzu w państwie socjalistycznym o niewydolnej, centralnie sterowanej gospodarce. Mimo to, lata 70-te są w Polsce wspominane z rozrzewnieniem, gdyż realnie poprawiła się wówczas stopa życiowa całego społeczeństwa. Ludzie wyjeżdżali na wczasy, wiele rodzin dorobiło się swojego pierwszego "malucha" (czyli Fiata 126p). W ogóle za Gierka, w porównaniu do wcześniejszej epoki Gomółki, żyło się ludziom znacznie lepiej. Lecz wraz z upadkiem Edwarda Gierka i nastaniem czasów Jaruzelskiego, nastały siermiężne lata 80-te, które rozpoczęły się co prawda wybuchem wielkiej nadziei na realne zmiany wraz z powstaniem "Solidarności" i legalizacją przez władze tego pierwszego w bloku socjalistycznym - Niezależnego, Samorządnego Związku Zawodowego. Ale potem przyszedł 13 grudnia 1981 r. i Stan Wojenny - który wszystko zniszczył, jednocześnie grzebiąc szanse oraz marzenia milionów Polaków na odrodzenie Niepodległości i nastanie lepszego życia. Dlatego też lata 80-te zwykło się nazywać: "Straconą Dekadą", gdyż na pierwsze zmiany (choć były to zmiany czysto kosmetyczne, polegające na transformacji niewydolnego ustroju socjalistycznego w totalnie dziki kapitalizm lat 90-tch, z zachowaniem u władzy - szczególnie nad gospodarką, policją i wojskiem dawnej komunistycznej ekipy), trzeba było poczekać do 1989 r. 

W tym temacie pragnę więc zająć się istotą propagandy komunistycznej w Polsce, jej tworzeniem, korzeniami i oczywiście ludźmi którzy się tym wszystkim zajmowali. Maciej Szczepański stworzył w Polsce "najnowocześniejszą telewizję w całym obozie socjalistycznym" - jak pisał Stefan Szlachtycz, a jak wyglądały jej początki? Aby jednak o tym opowiedzieć, należy cofnąć się do samych początków telewizji w Polsce, czyli do lat 30-tych XX wieku.     



TELEWIZJA WOLNEJ POLSKI

(1938-1939)




 
Realne, kompleksowe i systematyczne prace nad uruchomieniem w Polsce telewizji, rozpoczęto w 1935 r. w Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym w Warszawie (w późniejszym budynku Hotelu "Warszawa"). Działem Telewizji kierował inżynier Lesław Kędzierski, a prace zainicjował profesor Janusz Groszkowski. Podobne prace (choć nakierowane bezpośrednio na skonstruowanie odbiornika telewizyjnego) trwały w Biurze Studiów przy Polskim Radiu. Pierwsze próby (o których pisała prasa w 1936 r.) musiały być odpowiednio charakteryzowane i można było nagrywać jedynie osoby ubrane w kolory jasne (białe) oraz ciemne (czarne), nie było zaś możliwości pokazać strojów kolorowych. Tak o tym pisała "Antena" w 1936 r.: "W telewizji wykonawca musi być ucharakteryzowany w najsilniejszych kontrastach czarno-białych. Zarost będzie czerniony, twarz silnie pudrowana, wargi czarne. O żadnych strojach kolorowych nie może być mowy, suknia musi być śnieżnobiała, przybrana co najwyżej czarnymi aksamitkami. Panowie całkowicie na czarno przy białych gorsach". Pierwszy publiczny przekaz telewizyjny w Polsce, uruchomiono 5 października 1938 r. emisją filmu historycznego: "Barbara Radziwiłłówna". Można go było oglądać przez zaledwie kilkanaście odbiorników telewizyjnych, z czego aż cztery znajdowały się kolejno w: Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym, Polskim Radiu, Urzędzie Telekomunikacyjnym i w gmachu YMCA przy ulicy Konopnickiej, pozostałe odbiorniki rozdano mieszkańcom Warszawy do celów badawczych. Wyświetlany obraz był jednak wielce zniechęcający (najlepiej wypadały zbliżenia twarzy i obiektów, ale już dalsze plenery często się rozmazywały), ponieważ jego jakość rozkładała się na zaledwie 120 linii (emisji sygnału). Jednak już w kilka miesięcy później (1939 r.) opracowano telewizję elektronową w systemie 343 linii, co spowodowało że obraz uległ znacznej poprawie. 

W tym samym czasie regularne emisje sygnału telewizyjnego (jeszcze bardzo nieliczne ze względu na niewielką ilość odbiorników telewizyjnych) wprowadzono jedynie w kilku krajach Europy i Świata, takich jak Wielka Brytania (był to pierwszy kraj w którym zaczęto regularnie nadawać program telewizyjny: 2 listopada 1936 r., pasmo: 405 linii), Niemcy (1937 r., pasmo 455 linii, do 1936 r. w nieregularnych transmisjach było to pasmo 180 linii), Francja (1937 r., pasmo 455 linii), Związek Sowiecki (1939 r., pasmo 343 linii) i Stany Zjednoczone (1939 r., pasmo 343 linii). W Polsce w 1939 r. emitowano program telewizyjny nieregularnie (głównie filmy historyczne, obyczajowe i obrady Sejmu), a regularną transmisję zaplanowano na połowę 1940 r. (zamierzano w tym celu wykorzystać również kamerę telewizyjną polskiej konstrukcji). Planowano też przeprowadzić transmisję z wielu wydarzeń rocznicowych, takich jak choćby otwarcie na Placu Piłsudskiego monumentalnego Łuku Triumfalnego w sierpniu 1940 r., autorstwa Ivana Mestrovica, będącego wyrazem hołdu dla postaci Marszałka Piłsudskiego i zwycięstwa nad bolszewikami z roku 1920. Niestety, wybuch II Wojny Światowej we wrześniu 1939 r. uniemożliwił te plany i wstrzymał na kilkanaście lat prace nad rozwojem polskiej telewizji.  




 

 PROPAGANDA POLSKI STALINOWSKIEJ

(1951-1956)





W systemie komunistycznym telewizja początkowo była uważana jedynie za dodatek do oficjalnej propagandy, ukazującej się w prasie, radiu, kinie i kronikach filmowych. W ustroju, który organizował ludziom zarówno czas pracy jak i czas wolny (np. marsze "ku czci", zabawy ludowe etc.), telewizja była postrzegana raczej niechętnie, jako rodzaj wyrwania pojedynczego człowieka z kolektywnej zbiorowości. Jednak już przecież sam Lenin twierdził że: "Kino to najważniejsza ze sztuk", więc ostatecznie podjęto prace nad uruchomieniem pierwszego polskiego stałego sygnału telewizyjnego. Oczywiście (jakże by inaczej) za wzór stawiano sobie Związek Sowiecki, nazywając go prekursorem sztuki filmowej, który (we wszelkich możliwych dziedzinach) z łatwością bije "na łeb na szyję" stary, upadający świat kapitalistyczny. W tym okresie (1944-1956) Polska była całkowicie zależna od Związku Sowieckiego, a wojska sowieckie (stacjonujące w Polsce) nie miały nawet prawnie określonego statusu). W ówczesnym "Wojsku Polskim" najwyższe stopnie oficerskie pełnili naturalizowani (na zasadzie: "Od dziś Griszka ty jest Paliak, panimaju?") Rosjanie, którzy nagle - przebrani w polskie mundury - stawali się Polakami (mówiono na nich POP-y, czyli "Pełniący Obowiązki Polaków"). Obowiązywał oficjalny kult Stalina i wychwalanie we wszystkim "Wiekopomnych Sukcesów Ojczyzny Proletariatu". Ja sam na marginesie przyznać się muszę - lubię oglądać filmy z tego okresu, może właśnie dlatego że zawierają w sobie tak potężną dawkę prosowieckiej i prorosyjskiej propagandy (takie to moje zboczenie), szczególnie zaś takie filmy jak: "Pod Gwiazdą Frygijską", "Żołnierz Zwycięstwa", czy "Domek z kart" (poza tym "Pokolenie" i "Piątka z ulicy Barskiej"). Są to bardzo ciekawe przykłady, ukazujące nie tylko realną propagandę tamtych czasów, ale również poziom podległości Polski pod tą "czerwoną zarazą" ze Wschodu. 




Pierwszy publiczny pokaz aparatury i sygnału telewizyjnego w Polsce Ludowej, miał miejsce 15 grudnia 1951 r. w siedzibie Związku Nauczycielstwa Polskiego przy ulicy Smulikowskiego 6/8 w Warszawie, zaś hasłem tej wystawy było: "Radio w walce o pokój i postęp" (w systemie komunistycznym hasła "walki o pokój" oznaczały nic innego jak tylko zbrojenie się ponad wszelką miarę). Emisja została otwarta dla publiczności (wejściówki były drukowane w "Ekspresie Wieczornym"), lecz chętnych było i tak znacznie więcej jak biletów nieuprawniających do wejścia do studia. Łącznie (w ciągu miesiąca) wystawę obejrzało prawie 100 tys. ludzi. Zamontowano dwa komplety aparatury studyjnej, jeden o paśmie 441 linii, a drugi o paśmie 625 linii. Zwyciężył oczywiście ten drugi, gdyż emitowany przezeń obraz był znacznie dokładniejszy. Propagandą wówczas zajmował się komunistyczny aparatczyk (i zbrodniarz, odpowiedzialny za mordy polityczne Żołnierzy Wyklętych i wszelkich innych przeciwników władzy komunistycznej) - Jakub Berman, który jednak nie wierzył w skuteczną możliwość oddziaływania telewizji na społeczeństwo (i trudno się temu dziwić, telewizory były wówczas rzadkością i otrzymywali je w pierwszej kolejności towarzysze partyjni z najwyższych stanowisk, dlatego też jakikolwiek przekaz telewizyjny nie mógł być w tych warunkach skuteczny). Kolejna emisja sygnału telewizyjnego nastąpiła dopiero 25 października 1952 r. - czyli prawie rok po pierwszej - "eksperymentalnej" audycji - w przeddzień wyborów do tzw.: "Sejmu Ustawodawczego" (wybory w systemie komunistycznym też były kpiną, bowiem nie głosowało się tradycyjnie, stawiając krzyżyk na określonym kandydacie, a otrzymywało się już gotową listę kandydatów do sejmu, której się nie skreślało. Było nawet takie hasło: "Głosuj, tylko bez skreśleń". Ale wybory były obowiązkowe, jak to w "ludowej demokracji"). Program był odbierany jedynie w kilkudziesięciu punktach Warszawy (wówczas też objawiła się pierwsza polska spikerka - Maria Krzyżanowska). Regularne, cotygodniowe (zawsze w piątki o godz. 17:00, trwające od pół godziny do godziny) emisje programów, rozpoczęto dopiero 23 stycznia 1953 r. ze studia telewizyjnego na Pradze w Warszawie. Powołano wówczas również (2 stycznia) "Komitet do Spraw Radiofonii "Polskie Radio", a na jego czele stanął przedwojenny dyrektor Rozgłośni Polskiego Radia we Lwowie - Juliusz Petry (1 kwietnia 1953 r. zastąpiony przez Eugenię Brunową). I tak oto - jak wspominał - Tadeusz Pszczołowski: "mijały tygodnie od piątku do piątku. Bez żadnego planu perspektywicznego, bez efektywnej pomocy ze strony radia i filmu".

Praca w ówczesnej telewizji nie należała do lekkich. Niewielu było w stanie bowiem wytrzymać wysoką temperaturę panującą w studiu (50 stopni Celsjusza), której nie wytrzymywała także aparatura techniczna i szybko się przegrzewała. Nie było zaplecza scenograficznego, nie było też oczywiście żadnej wentylacji. Te wszystkie trudności spowodowały, że w lecie 1953 r. przerwano emisję programów - wysyłając pracowników na urlopy wypoczynkowe (swoją drogą przypomniała mi się opowieść pewnego reżysera, który opowiadał kiedyś - co właśnie utkwiło mi w pamięci - jak do Polski na przełomie lat 50-tych i 60-tych przyjechała specjalna ekipa filmowa z Hollywood, która była bardzo ciekawa, w jaki sposób na polskich filmach opracowano tak realistyczne efekty specjalne, szczególnie interesowała ich tematyka wysadzania mostów i wybuchów. Był to bowiem jeszcze czas, gdy takie efekty specjalne należały do rzadkości i raczej były improwizowane. Tak więc oni przyjechali, zadziwieni jak to się udało polskim filmowcom przeprowadzić takie efekty wybuchów mostów, że wyglądały niezwykle autentycznie. Zaproszono ich na kawę i powiedziano po prostu: "pod most podkładamy dynamit i bum", zdziwieni tym, szybko wyjechali 😎. Taka mała anegdota z czasów początków telewizyjnych efektów specjalnych). Dopiero w roku 1954 uruchomiono nowoczesne (jak na tamte czasy) studio telewizyjne na 16 piętrze Hotelu "Warszawa" przy placu Wareckim (dziś: Plac Powstańców Warszawy), w tym samym budynku, w którym nad uruchomieniem telewizji pracowano przed wybuchem wojny, zaś kierownikiem artystycznym został Jan Marcin Szencer. Warunki znacznie się poprawiły, ale praca prezenterów telewizyjnych i artystów pozostawała dość ciężka, choć nie brakowało też sytuacji iście komicznych (jak choćby wtedy, gdy do Polski przyjechał francuski reżyser Rene Clair, który miał na wizji wyrecytować swoją rolę. Problem polegał jednak na tym, że nie pamiętał on tekstu, więc kamerowano go jedynie od pasa w górę, a u jego stóp siedziała młoda dziewczyna z tekstem w ręku i podpowiadała mu co ma mówić. Co ciekawe, gdy Clary poruszał się po studiu, ona musiała pełzać przy jego nogach, jednocześnie uważając by jej głowa nie pojawiła się w kadrze na wysokości jego pasa 😋). Takie to były trudne początki polskiej telewizji w dobie realnego socjalizmu, choć należy dodać że jeszcze w tym okresie telewizja była stosunkowo wolna od topornej propagandy komunistycznej, gdyż ograniczano w niej programy polityczne do zaledwie kilku relacji z obrad ówczesnego "ludowego" sejmu, natomiast dominowała publicystyka kulturalna i rozrywka. Ten okres względnej "małej wolności" telewizji i tzw.: "czasów złotej rączki" (jak nazywano ówczesne niedobory i improwizacje) zakończył się w roku 1963, gdy Partia przejęła pełną kontrolę nad treścią programów telewizyjnych. Ale spokojnie, nie wyprzedzajmy faktów...




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz