Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 lutego 2020

CENTRUM ŚWIATA - Cz. II

PODRÓŻ W CZASIE





FORUM TRAJANA

Cz. II







 "CHCĘ BYĆ TAKIM CESARZEM DLA OBYWATELI, JAKIEGO CHCIAŁBYM MIEĆ CESARZA, BĘDĄC OBYWATELEM"

IMPERATOR MAREK ULPIUSZ TRAJAN



 Zostawiamy więc monumentalną (widzianą zarówno z Kwirynału jak i z Kapitolu) Kolumnę Trajana za sobą i powoli kierujemy się już do wyjścia z tego niezwykle majestatycznego i największego (zaraz po Forum Romanum) rzymskiego forum cesarskiego, jakim właśnie było Forum Trajana. Pamiętajmy cały czas, że oto mamy rok 115 naszej ery, czyli okres największego rozkwitu i dostatku Imperium Rzymskiego (jeszcze żyjący trzydzieści lat później rzymscy historycy i pisarze będą twierdzili że żyją w: "Najwspanialszej z epok"). Okres dobrobytu zacznie się powoli kończyć dopiero w latach 60-tych II wieku, a poważne załamanie gospodarcze nastąpi w latach 40-tych i 50-tych III wieku. W każdym razie, jeśli mamy rok 115, to należy też uważać i zbytnio nie wykraczać poza owe ramy czasowe, odnośnie opisywanych miejsc i architektury. Dlaczego bowiem napisałem że powoli będziemy już opuszczać Forum Trajana, kierując się od strony Kolumny Trajana w kierunku południowo-wschodnim, a jednocześnie nie napisałem nic o owej świątyni, jaka stała nieopodal Kolumny i jaka jest obecna na ilustracjach dotyczących tego właśnie Forum. Otóż dlatego, że Świątynia Boskiego Trajana (Templum Divi Traiani), wzniesiona z białego, lunajskiego marmuru, wzniesiona została dopiero za następcy cesarza Trajana - czyli Publiusza Eliusza Hadriana i w owym czasie jeszcze nie istniała. Należy jednak pamiętać że taka świątynia również powstała i że była miejscem kultu zaliczonego po swej śmierci w poczet bogów - Marka Ulpiusza Trajana. Ale jednocześnie opuszczając Forum tego władcy, nie możemy jednak przegapić swoistego centrum handlowego, jaki powstał tuż przy Forum od strony konnego posągu Trajana po wschodniej stronie Bazyliki Ulpijskiej (czyli głównego budynku sądu, jaki mieścił się na tym Forum i który dzielił je na dwie części - południowe ze złoconym konnym posągiem Trajana i północne z Kolumną Trajana).

Owe hale targowe (Mercati Traiani), zebrane w jednym półkolistym, pięciokondygnacyjnym budynku, odgradzającym Forum od Subury - dzielnicy rzymskiej biedoty - były czymś na wzór współczesnych megamarketów. Na poszczególnych piętrach kupcy handlowali określonym towarem w swoich tabernae (sklepach), których liczba ogólna wynosiła 150. I tak na pierwszym piętrze (zaraz po wejściu do hali), wokół szerokich arkad, ulokowani byli handlarze wina i oliwy. Handlarze win często dawali potencjalnym kupcom skosztować łyk wina aby przekonać ich, że na przykład nie dolewają doń wody. Rzymianie, w przeciwieństwie do Greków, nie lubili wina rozcieńczonego wodą (miałem kiedyś dokładne dane odnośnie spożywania wina w różnych epokach historycznych, ze szczególnym uwzględnieniem antyku - ale gdzieś mi się zapodziały, więc piszę tylko to co pamiętam). Wino było też dość drogim trunkiem (lecz w omawianym teraz okresie, ceny znacznie spadły, tak że wino stało się dostępne również dla mniej zamożnych nabywców), stąd mogli sobie na nie pozwolić jedynie ludzie majętni (plebs z reguły pijał piwo), choć oczywiście wina też dzieliły się na "markowe" i "zwykłe". Wina z reguły pijano do codziennych posiłków, z tym że najczęściej podawano je na uczcie wieczornej (obiado-kolacji), przy czym jednocześnie istniała swoista ceremonia w serwowaniu win. Gościom na początku uczty serwowano jako aperitif - wino, zwane przez Greków akratos (czyli mocne, nierozcieńczone), a przez Rzymian kondition. Wypijano kielichy "po scytyjsku" - czyli jednym haustem i dopiero wówczas siadano do uczty. Potem zaś do posiłku podawano już wino słabsze (rozcieńczone wodą), aby gościom zbyt szybko nie zakręciło się w głowach. Pijaństwo było bowiem wielkim problemem społecznym (a awanturujący się pijacy należeli do częstych widoków Wiecznego Miasta w epoce starożytnej), który równo krytykowało wielu antycznych pisarzy.




Jeszcze w omawianym okresie, najpopularniejsze były wina greckie (szczególnie zaś wino z wyspy Kos, z Lesbos i Krety) z uwzględnieniem słodkich win Magnesia i Tassia, choć wina z winnic italskich już powoli zaczynały przebijać się na rzymskim rynku i zdobywały coraz więcej klientów. Przewaga win italskich polegała na tym, że miały dłuższy okres spożycia, natomiast te greckie szybko się utleniały. Mocne i dobre były też wina galijskie i hiszpańskie, przewożone do Italii i Rzymu w grubych, dębowych beczkach (mimo to uważane były za napitek dla plebsu, podobnie jak piwo - jeśli zaś idzie o ten drugi trunek, to majętni Rzymianie pijali jedynie piwa importowane, szczególnie z te z Brytanii czy z północnej Galii), a ich ceny były znacznie niższe niż win helleńskich czy też rodzimych - italskich. Co się tyczy win italskich, to szczególnie popularne były te z okolic Surrentum, Falernum i Albanum (dobre było też wino z winnic pompejańskich, choć z drugiej strony uważane było za bardzo mocne i szybko uderzające go głowy). Natomiast różane i fiołkowe wina cekubskie, kaleńskie i kapuańskie cieszyły się sławą leczniczych afrodyzjaków (istniały nawet rady dla zakochanych jakie wino należy podać wybrance serca, aby ta przyjęła oświadczyny). Tak to więc wyglądało na pierwszym piętrze owej piętrowej eksedry (przy czym, co ciekawe, jeśli ktoś się nie znał na winach, można było - za niewielkie pieniądze, gdyż większości z nich wystarczył sam fakt że mogą się za darmo napić wina - wynająć specjalnego "degustatora win", który doradziłby które należy wybrać do odpowiedniej pory posiłku, lub rodzaju zaproszonych na ucztę gości). Co ciekawe - picie wina należało do typowo męskich zachowań i przyzwyczajeń, a kobiety - jeśli nie chciały by potem z nich szydzono czy plotkowano, jak choćby wówczas, gdy opite winem wymiotowały na podłogę (co opisuje choćby Petroniusz, który ukazuje niejaką Fortunatę żonę Trymalchiona, która: "Wypiłaby - takie ma pragnienie - całą postawioną u jej stóp amforę. Przed jedzeniem czerpie z niej jeden, potem drugi kufel (...) Jak długi wąż, który spadł na dno kadzi, pije ona i wymiotuje, powodując wstręt i mdłości u swego męża, który z największym trudem stara się powstrzymać swój gniew"), starały się unikać tego trunku, ograniczając się jedynie do konsumpcji na specjalne okazje. Choć z drugiej strony rzymskie matrony domagały się od swych mężów aby ci pozwolili im: "Żyć własnym życiem", jak zwraca się do męża jedna z bohaterek Marcjalisa: "Zawarliśmy niegdyś umowę (...) że ty będziesz robił, co będziesz chciał, i że ja także będę zaspokajać wszystkie moje fantazje. Możesz sobie krzyczeć i poruszyć niebo i ziemię: jestem istotą ludzką". W odpowiedzi na te emancypacyjne tendencje byli i tacy, którzy - podobnie jak Muzoniusz Rufus - domagali się przyznania kobietom takich samych praw, jakie posiadali ich mężowie, ale jednocześnie również i  takich samych obowiązków.




Prócz wina, na pierwszym piętrze owego centrum handlowego, sprzedawano także i oliwę - a wiadomo: "kto nie naoliwi, ten nie pojedzie" 😎. Oliwa była bowiem wykorzystywana powszechnie w kuchniach i to zarówno jako olej do smażenia, środek przeczyszczający, paliwo do lampek, (niekiedy) środek antykoncepcyjny, lek lub tani kosmetyk (np. kobiety smarowały olejem zarówno miejsca intymne, jak i ramiona oraz policzki i szyję). W czasach o których wspominam, najpopularniejsza była oliwa italska (następnie grecka i hiszpańska), a jej transportem np. do Egiptu, zajmowały się specjalne gildie handlowe (które w dużej części przypominały organizacje przestępcze, stworzone na wzór mafii), bez których to zgody nie można było handlować oliwą na terenie Italii. W roku 75, za czasów rządów cesarza Wespazjana (gdy jego syn Tytus rozpływał się w ramionach ukochanej żydowskiej księżniczki - Bereniki, bo akurat w tym to roku nastąpiło odnowienie ich romansu), powstała gildia oliwna zwana: corpus oleariorum, która szybko przejęła handel i transport oliwy poza Italię, zaś kupcy - którzy nie należeli do gildii - nie mogli handlować oliwą, ich towar był niszczony a oni często bici lub zabijani. Na sprzedaży oliwy można było bowiem zarobić znacznie większe pieniądze, niż na handlu winem czy nawet niewolnikami, nic więc dziwnego że corpus oleariorum ogłosił się monopolistą i bardzo skrupulatnie pilnował, aby nikt nie ośmielił się handlować tym towarem bez zgody gildii. W przeciągu czterdziestu lat, jakie dzielą nas od założenia owego antycznego konsorcjum, aż do czasów o których piszę, pozycja gildii wzrosła jeszcze bardziej i dysponowali oni również swoimi własnymi wytwórniami amfor, a nawet posiadali własnych dokerów i rzemieślników, którzy budowali dla nich statki potrzebne do transportu oliwy. W czasach Domicjana (władał w latach 81-96 r.) w latach dziewięćdziesiątych I wieku, na czele corpus oleariorum stał niejaki Eliusz Optatus, który zbił tak wielki majątek, że nawet senatorowie musieli się z nim liczyć, a wielu z nich osobiście opłacał. Był kimś na wzór swoistego ojca chrzestnego - kontrolując znaczny obszar miasta (nie tego oficjalnego Rzymu jaki widnieje na kartach historii, a tego prawdziwego, jaki wyłaniał się gdy gasły światła w willach nobilów), zaś w latach 20-tych i 30-tych II wieku, na czele gildii stanął Optatus Musa, który dorobił się takiej pozycji, że przy nim Eliusz Optatus mógłby uchodzić za żebraka. Ostatecznie z tą i innymi związkami miejskimi (realnymi organizacjami przestępczymi, których wpływy urosły tak bardzo, że nie można było już dłużej tego bagatelizować), uporał się dopiero w 271 r. cesarz Lucjusz Domicjusz Aurelian, ale... nie obyło się bez prawdziwej ulicznej, krwawej bitwy o Rzym.




Przejdźmy zatem na drugie (i trzecie) piętro budynku. Tutaj kupcy handlowali pieprzem i importowanymi korzeniami, stąd ulicę pod Mercati Traiani zwano Via Pipera (od piperis - pierz, czyli ulica pieprzna), a w VII wieku została przekształcona na Via Biberatica. Na ten temat akurat nie posiadam zbyt wielu informacji, więc idźmy dalej - na czwarte piętro. Mieściła się tutaj okazała sala, w której urzędnicy cesarscy rozdzielali ludowi zboże i inne dary (cesarz miał obowiązek zapewnienia mieszkańcom Rzymu stałej dostawy i rozdawnictwa zboża wśród najuboższych, tak aby żaden Rzymianin nie chodził głodny. Wstrzymanie dostaw mogło bowiem oznaczać poważne konsekwencje, z rozruchami ludności włącznie i tylko Lucjusz Korneliusz Sulla - jeszcze w dobie Republiki - poważył się znieść darmowe rozdawnictwo zboża dla ludności, jego nastepcy już nie poważyli się na tak drastyczny i samobójczy krok. Lud od władców Imperium domagał się bowiem tylko dwóch rzeczy: "Chleba i Igrzysk" stąd imperatorzy musieli zapewnić mieszkańcom zarówno wyżywienie, jak i rozrywkę). I wreszcie piętro piąte, na którym znajdował się targ rybny (ryby łowione były bezpośrednio z dwóch basenów ze słodką i ze słoną wodą, znajdujących się wewnątrz budynku - którą akweduktami dostarczano prosto z portu w Ostii). Oczywiście ryby sprzedawane w Mercati Traiani - to były ryby italskie, łowione albo bezpośrednio w Morzu Tyrreńskim, albo w jeziorach Półwyspu Apenińskiego, zaś ryby sprowadzane z innych wód Imperium Rzymskiego sprzedawano na rynkach spożywczych (macellum) jak choćby w nad-tybrzańskim Emporium, leżącym naprzeciwko Cesarskich Ogrodów na Zatybrzu. Rzymianie ryby jadali z reguły na śniadanie (prandium) rzadziej zaś na obiado-kolację (cena). Tak już się ustaliło, że rano na śniadanie jedzono głównie ryby, owoce i warzywa (szczególnie melony, pomarańcze, jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie itd.) dopiero tuż po południu lub przed zachodem słońca podawano wykwintniejsze dania (np. pieczone bażanty lub pawie). W każdym razie to tyle, jeśli idzie o Forum Trajana. Teraz opuszczając już to miejsce i kierując się konsekwentnie w kierunku Forum Romanum, będziemy zmuszeni przejść przez Forum Julijskie, ale ponieważ nogi nas nie bolą i żal będzie pominąć to miejsce - zajrzymy sobie wcześniej na Forum Augusta.     
 


 

CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz