Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 lutego 2020

RAPORT GEHLENA - Cz. XXII

CZYLI JAK TO NIEMCY ZAMIERZALI

STWORZYĆ WŁASNY RUCH OPORU

WZORUJĄC SIĘ NA POLSKICH

DOŚWIADCZENIACH

KONSPIRACYJNYCH


RAPORT GEHLENA

Cz. XXII






B. Ponowna walka o naród polski


 4. ZE STRONY POLSKIEJ


 a. Droga narodowo-polska


bb. W KRAJU


b2. Armia Krajowa


Działania organizacyjne


Utrata najwyższego dowództwa oraz Korpusu Warszawskiego wywołały początkowo duże trudności organizacyjne, którym próbowano zaradzić przez określone kroki. Tendencja zaobserwowana już przed powstaniem, zgodnie z którą siły zbrojne w swojej strukturze i nazewnictwie były zbliżone do armii polskiej sprzed roku 1939, była realizowana w szybkim trybie. W dalszym ciągu próbowano podkreślać wojskowy charakter Armii Krajowej - analogicznie do uchwały Komitetu Lubelskiego z 21 lipca 1944 r. o utworzeniu Wojska Polskiego - poprzez stworzenie jednolitego pojęcia, które objąć miało wszystkie narodowo-polskie siły zbrojne. Była to Armia Polska. Dążenie do zastąpienia pojęcia Armia Krajowa pojęciem Armia Polska okazało się nieudane, prowadziło ono natomiast do pomyłek zarówno ze strony polskiej, jak i ze strony niemieckiej, ponieważ jednostki Armii Krajowej również określały się jako Wojsko Polskie (Błąd! Armia Krajowa nie określała się jako Wojsko Polskie, używając zupełnie innych, konspiracyjnych określeń. Natomiast oficerowie i żołnierze Armii Krajowej nawiązywali do przedwojennego Wojska Polskiego i to zarówno w heraldyce, jak i w odwzorowaniu jednostek w terenie, które to w końcowej fazie wojny miały wyjść z konspiracji, przyjmując nazwy przedwojennych polskich pułków i dywizji). W dalszym ciągu zaobserwowano próbę opartą na doświadczeniach warszawskich, polegającą na tym, że niezmobilizowane jednostki poddaje się energicznemu szkoleniu wojskowemu i takiemuż dowodzeniu. 

Ponieważ uznano za niecelowe, aby zmobilizowane z okazji powstania warszawskiego większe jednostki nadal utrzymywać w tej formie, Niedźwiadek (gen. Leopold Okulicki ps. "Niedźwiadek", ostatni komendant główny Armii Krajowej od 3 października 1944 r. do 17 stycznia 1945 r.) zdecydował się na szeroko zakrojoną demobilizację oraz powrót do konspiracji. W ten sposób dowództwo zamierzało zapobiec licznie występującym objawom rozprzężenia. Dowódcom jednostek wydano dokładne instrukcje dotyczące powrotu do konspiracji. Sztaby oraz te jednostki, które z jakiegoś powodu nie mogły już powrócić do konspiracji, pozostały zmobilizowane. Powrót do konspiracji miał być tak zorganizowany, aby podlegającym mu osobom nie stała się żadna krzywda, zwłaszcza ze strony niemieckiej, oraz aby zachować zdolność do ponownej, szybkiej mobilizacji. Ćwiczenia wojskowe oraz ogólnie szkolenia były przewidziane w trakcie konspiracji i miały być od początku prowadzone systematycznie. Prowadzenie działalności wywiadowczej miało być od tej pory zadaniem każdego AK-owca, a nawet każdego Polaka. Szczególną pozycję wewnątrz Armii Krajowej zajmowały formacje policyjne. Nie udało się pozyskać przejrzystego obrazu ich struktury, stanu liczebnego, uzbrojenia, zadań oraz miejsca w strukturze dowodzenia.


Opis sytuacji na przykładzie Radomia 


Z powodu braku odpowiedniej dokumentacji nie da się sporządzić przeglądu stanu całej Armii Krajowej. Dzięki zdobytemu materiałowi można przedstawić strukturę Armii Krajowej jedynie w okręgu radomskim. Ponieważ kierował nim wybitny organizator - być może najzdolniejszy z dowódców Armii Krajowej - stan i struktura Armii Krajowej w tym okręgu może być traktowana jako przykład wzorcowy. Brak jest danych dotyczących komendanta okręgu Kamilińskiego, pseudonim Ein (płk. Jan Zientarski - dowódca okręgu AK Kielce-Radom od maja 1944 r.). Zdobyte dokumenty pozwalają wszakże wysoko ocenić jego zdolności organizacyjne. Chociaż efektywna praca została dostrzeżona już przed powstaniem warszawskim, jego działalność zaczyna nabierać znaczenia dla całej Armii Krajowej dopiero po powstaniu. Wydaje się że struktura organizacyjna AK jest dwutorowa, a mianowicie terytorialna i militarna, przy czym każdej jednostce wojskowej przydzielony jest określony teren, z którego była rekrutowana i który był dla niej właściwym zapleczem również w kwestiach aprowizacyjnych. Komendant jednostki jest jednocześnie komendantem jej obszaru. W ten sposób siły znajdujące się w konspiracji oraz te już zmobilizowane dowodzone są przez jednego człowieka. Tylko w nielicznych wypadkach jednostki nie mają własnego obszaru, lecz rekrutowane są z osób pochodzących z różnych terenów. W strukturze tej obwód odpowiadał pułkowi, a inspektorat dywizji. Pięć inspektoratów okręgu jest połączonych w trzy grupy. Na temat faktycznego i etatowego stanu liczbowego poszczególnych jednostek brak dokumentów.

Szczególne znaczenie ma praca wywiadowcza Oddziału II. Dzięki szeroko zakrojonej aktywizacji zaangażowani do niej zostali nie tylko właściwi agenci wywiadu, lecz także wszyscy członkowie Armii Krajowej, a poza tym wszyscy Polacy. Szczególnym celem podjętej po powstaniu specjalnej akcji zbierania informacji było szpiegowanie niemieckiego Wehrmachtu. Ze zdobytego materiału okręgu Radom wynika, że w dużym stopniu udało się osiągnąć założone cele. Zgodnie ze zdobytym rozkazem radomskiego komendanta okręgu polska sieć telegraficzna otrzymała pod koniec września 1944 r. nowe oznaczenia, a mianowicie:

  • Dotychczasowa sieć O/P na: 
  1. Sieć B - sieć bojowa wewnątrz grup bojowych.
  2. Sieć K - sieć konspiracyjna na danym obszarze.
  • Dotychczasowa sieć I na:
  1. Sieć B1 - wewnętrzna sieć grup bojowych.
  2. Sieć K1 - wewnętrzna sieć poszczególnych inspektoratów.

Stacje nadawcze sieci B i K miały pracować za pośrednictwem Londynu i Bari. Ich liczba była ograniczona. Stacje sieci B1 i K1 miały pracować na falach przyziemnych. Ich liczba była nieograniczona. Zmian oznaczeń w komunikacji radiowej polskiej sieci nadawczej nie stwierdzono w innych rejonach. Można odnieść wrażenie, że chodziło tutaj o lokalne środki podjęte przez radomskiego komendanta okręgu, których nie zastosowano gdzie indziej.


Konflikty z Narodowymi Siłami Zbrojnymi i Armią Ludową


Dla Armii Krajowej po powstaniu znamienne stały się konflikty z Armią Ludową i Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Umiejętności organizacyjne, które posiadał komendant okręgu Radom, nie mogły powstrzymać wewnętrznego kryzysu w Armii Krajowej, zwłaszcza że również i ten oficer nie sformułował wówczas nowych idei i nie wskazał nowych dróg. Dzięki surowej dyscyplinie i dobrej organizacji potrafił odpowiednio wcześnie przeciwdziałać symptomom rozpadu i zapobiec sytuacji, w której Armia Ludowa mogłaby zyskać poparcie w okręgu radomskim. Wobec tak zwartej postawy Armii Krajowej w okręgu radomskim Sowieci zareagowali wzmożoną propagandą oraz masowym zrzutem skoczków, wśród których po raz pierwszy były tzw. grupy Berlinga (gen. Zygmunt Berling - od marca 1944 r. dowódca 1 Armii Polskiej w Związku Sowieckim, agent NKWD. Zdrajca!). Do zbrojnych starć pomiędzy oddziałami Armii Krajowej a Armii Ludowej generalnie nie doszło. Stosunki pomiędzy spotykającymi się w terenie oddziałami AK i AL regulowali dowódcy jednostek między sobą, przy czym zgodnie z posiadanymi meldunkami rzadko dochodziło do poważniejszych konfliktów. Jednak Armia Krajowa nawet w tych miejscach, gdzie panowała surowa dyscyplina, zaczęła ulegać naciskowi liczebnie słabszej Armii Ludowej, ponieważ Armia Krajowa nie potrafiła przeciwstawić niczego równorzędnego czy lepszego ofensywie propagandowej i ideowej pro-sowiecko nastawionych Polaków. Z tego powodu miejscowa ludność podchodziła z rosnącą sympatią do polskich grup prosowieckich oraz sowieckich (jeśli jakaś sympatia ludności odnośnie Armii Czerwonej istniała, to trwała krótko i tylko do momentu pierwszego spotkania z krasnoarmiejcami, którzy nie tylko zaczęli od razu wszystko kraść, co im wpadło w ręce, ale przede wszystkim gwałcili kobiety, bili i mordowali. Istniało po wkroczeniu Sowietów takie powiedzenie: "Bierzcie czasy i rowery, idźcie sobie do cholery". Słowo "czasy" po rosyjsku znaczyło zegarek, a sołdaty wołały tylko: "Dawaj czasy". Na sławnym zdjęciu ze zdobycia Berlina, gdy żołnierz sowiecki zawiesza flagę na ruinach Reichstagu, stojący za nim drugi sowiecki sołdat ma na rękach... dwa zegarki. Wkrótce potem, to zdjęcie zostało wyretuszowane).




Nieliczne oddziały Narodowych Sił Zbrojnych, co do których sytuacji po powstaniu posiadamy dane wywiadowcze, operują całkowicie samodzielnie i wielokrotnie w użyciem broni przeciwdziałały rozprzestrzenianiu się polskich prosowieckich oraz sowieckich oddziałów. Starcia pomiędzy Narodowymi Siłami Zbrojnymi a Armią Krajową nie są znane. Nie wiadomo, czy wcielenie NSZ do AK z 7 marca 1944 r. może być traktowane jako ciągle aktualne lub czy doszło do jakiegoś oficjalnego rozwiązania tej kwestii. Narodowe Siły Zbrojne w dalszym ciągu stanowczo odrzucają polityczną drogę, jaką idzie Armia Krajowa.


Przeniesienie punktu ciężkości działań na Zachód


Całość ruchu oporu przed powstaniem miała swoją centralę w Warszawie. To tutaj zbiegały się wszystkie nici, to stąd też mógł wyjść impuls do zmiany i przekształceń. Wraz z upadkiem duchowej i geograficznej centrali konieczne stało się natychmiastowe przesunięcie punktów ciężkości działań ruchu oporu. Aż do sowieckiej ofensywy zimowej nie rozwinął się żaden centralny punkt, który dorównywałby Warszawie. Trzy miejsca rywalizowały o przywilej przejęcia dziedzictwa Warszawy. Są to: Radom-Kielce - najsilniejsze pod względem organizacyjnym; Częstochowa jako ośrodek religijny oraz Kraków z Wawelem, starym królewskim zamkiem, symbolem polskiej historii. Ze względu na liczebność oraz z powodów politycznych początkowo przewagę uzyskał rejon Kielce-Radom. Z tego powodu przesunięcie punktu ciężkości miało początkowo kierunek południowy. Inaczej rozwijała się sytuacja na obszarze Przedgórza Karpackiego, gdzie widoczne było przemieszczenie się struktur Armii Ludowej ze wschodu na zachód, połączone z penetracją w kierunku północno-zachodnim, czyli na tereny kontrolowane przez Armię Krajową. Ruch struktur Armii Krajowej w kierunku południowym nie zdołał się jeszcze utrwalić, gdy zmienił kierunek na zachodni z wyraźną tendencją do przelania się przez granicę Rzeszy początkowo na kierunku Łodzi, aby następnie przejść na kierunek Górnego Śląska. Na zwrot ten składa się wiele przyczyn.

Polska wschodnia znalazła się w posiadaniu Rosjan i bez względu na tęsknotę, z jaką Polacy spoglądają na swoje Kresy Wschodnie, wydarzenia rozgrywające się za linią frontu każdemu wpoiły przeczucie, pod ciężarek którego skapitulował Mikołajczyk (Stanisław Mikołajczyk - premier Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie od lipca do listopada 1944 r.): Wschód jest utracony na zawsze i dlatego należy uratować na zachodzie to, co jest do uratowania. Polak nigdy nie uznał granicy Generalnego Gubernatorstwa jako granicy narodowej lub państwowej (Generalne Gubernatorstwo, była to utworzona przez Niemcy 26 października 1939 r. jednostka administracyjno-terytorialna, na której czele stanął Hans Frank - dotychczas Szef Zarządu Cywilnego przy Naczelnym Dowódcy Wschodu. Składała się z ziem środkowej i południowej Polski - po ataku Niemiec na Związek Sowiecki, przyłączono do Generalnego Gubernatorstwa jeszcze ziemie między Sanem z Zbruczem w tym również Lwów. Wszelką władzę w tym quasi państwie stanowili Niemcy, a Hans Frank - gubernator generalny rezydował na Zamku Królewskim na Wawelu w Krakowie, który nazywany był przez Niemców zamkiem gubernatora. Stolicą Generalnego Gubernatorstwa został Kraków, a Warszawę sprowadzono do roli miasta prowincjonalnego - po niemieckim zwycięstwie planowano uczynić z Warszawy niewielkie, kilkunastotysięczne miasteczko dla niemieckich kolonistów a plany "Die neue Deutsche Stadt Warschau" opracował jeszcze w 1940 r. sztab architektów niemieckich pod kierunkiem Friedricha Pabsta. W każdym razie w Generalnym Gubernatorstwie choć Polacy mogli używać języka polskiego, a ogłoszenia były zawsze dwujęzyczne - na górze po niemiecku a na dole po polsku, to jednak Polacy nie mieli tam nawet cienia władzy. Zresztą były też specjalne dzielnice tylko dla Niemców, specjalne miejsca w tramwaju tylko dla Niemców oraz publiczne ogłoszenia typu: "Polakom i psom wstęp wzbroniony". Pozostałe polskie ziemie zostały zaś bezpośrednio włączone do Rzeszy Niemieckiej i Wielkopolska otrzymała nazwę: "Kraj Warty" - zarządzana była przez Artura Greisera, Pomorze stało się "Gdańskiem-Prusami Zachodnimi" i zarządzane było przez Alberta Forstera, północną część Mazowsza i ziemi płockiej włączono do "Prus Wschodnich" i zarządzana była przez Ericha Kocha, zaś polski Górny Śląsk został włączony do niemieckiego Oberschlesien i zarządzany był przez Josefa Wagnera a potem Fritza Brachta. Na polskich ziemiach bezpośrednio włączonych do Niemiec był całkowity zakaz mówienia po polsku, nawet na ulicy. Poza tym Niemcy urządzili sobie na zajętych ziemiach polskich swoiste pole doświadczalne dla swych morderczych skłonności i zaczęli zakładać tutaj część obozów koncentracyjnych dla Polaków i dla Żydów. Teraz wymienię obozy zagłady, które zostały stworzone dla Polaków: Auschwitz-Birkenau 1940-1945, Majdanek 1941-1944, Bełżec 1941-1944, Chełmno 1941-1944 i Sztutowo 1939-1945. Dla Żydów: Auschwitz-Birkenau 1942-1945, Płaszów 1942-1945, Bełżec 1941-1943, Majdanek 1942-1944, Sobibór 1942-1943, Treblinka 1942-1943 i Chełmno 1941-1945. Żydzi na masową skalę byli zabijani dopiero od stycznia 1942 r. Polacy na masową skalę byli eksterminowani już od września 1939 r.). Wcielone obszary traktował jak ziemie zrabowane. (nie tylko ziemie, po dziś dzień w Niemczech jest wiele dzieł sztuki, kosztowności i arcydzieł zrabowanych z Polski podczas II Wojny Światowej).



 



Już przed 1939 r. linia Odry odgrywała ważną rolę w myśli polsko-szowinistycznej oraz w dorobionej do niej propagandzie. W następstwie obietnic trzech mocarstw, dotyczących rekompensaty na zachodzie jako zadośćuczynienia za straty terytorialne na wschodzie, linia Odry znalazła się jakby w zasięgu ręki. Wyobrażenia Polaków, które jakże chętnie wyprzedzają fakty, każą im już teraz patrzeć na ziemie aż po Odrę jako na własny kraj, toteż zaczynają nań wkraczać w ramach podjętych po powstaniu decyzji dotyczących przesunięcia punktu ciężkości działań. Czy i w jakim stopniu Polacy zamieszkujący we wschodnich okręgach Rzeszy tworzyli jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy zimowej pomocny w tym celu wyłom, nie jest pewne; podobnie jak to, czy w sytuacji braku sowieckiej ofensywy pełniliby oni kiedykolwiek rolę takiego wyłomu. Fakty wyprzedziły w tym wypadku pytania. Co zrozumiałe, istniało szczególnie silne zainteresowanie Górnym Śląskiem. Na temat organizacji tamtejszej Armii Krajowej posiadamy wzajemnie sprzeczne meldunki. Jedne mówią o znakomitej, inne o zupełnie niewystarczającej, a nawet chaotycznej organizacji. Również tutaj sowiecka ofensywa uprzedziła ewentualne działania ruchu oporu. Reasumując, można powiedzieć, że zanim jeszcze operacja przeniesienia środka ciężkości działań polskiego ruchu oporu dobiegła końca, została zniweczona przez zaskakujące postępy sowieckiej ofensywy.       


Postawa wobec Niemiec


W zasadniczym oporze wobec Niemiec nie zmieniło się nic ani na emigracji, ani w kraju. Nie wiadomo, jakimi motywami kierował się nowy komendant Niedźwiadek, zakazując operacji oraz działań dywersyjnych przeciwko jednostkom Wehrmachtu (nie zakazując - ograniczając takie operacje, ze względu na nowe, sowieckie niebezpieczeństwo, które parło jak taran ze Wschodu). Zrobił to, jak już wspomniałem, wbrew rządowi londyńskiemu. Również będącą w toku akcję "Burza" ograniczył do przeciwdziałania ewakuacji ludności polskiej przez cofający się niemiecki Wehrmacht. Rozkaz Niedźwiadka nie był ściśle realizowany. Istnieją meldunki, zgodnie z którymi oddziały Armii Krajowej dokonywały działań dywersyjnych. Może to być spowodowane tym, że co prawda niektóre jednostki Armii Krajowej formalnie pozostawały jeszcze w obozie narodowo-polskim, lecz w rzeczywistości przeszył już do obozu prosowieckiego. 


Szkolenie

 Szczególnie ważną kwestią w strukturach całego ruchu oporu jest szkolenie. Zarówno w sektorze ogólnym, jak i w specjalistycznym obszarze wojskowym Polacy wykonali po 1939 r. nadzwyczajną pracę. Ponieważ nie mieli do dyspozycji żadnej oficjalnej oświaty, i to nawet w skromnym wymiarze (Niemcy wprowadzili dla Polaków tylko trzy klasy, w czasie których mieli się nauczyć przyjmować komendy w języku niemieckim i dobrze wykonywać pracę jako niewolnicy niemieckich zdobywców. Hans Frank 31 października 1939 r. wydał rozkaz: "Polakom należy pozostawić tylko takie możliwości kształcenia się, które okażą im beznadziejność ich położenia narodowego". Następnie dodawał: "polski język w żadnym razie nie będzie dozwolony". Polskie dzieci miały więc jedynie nauczyć się: "Prostego liczenia do 500, napisania własnego nazwiska, wiedzy, iż boskim przykazaniem jest być posłusznym Niemcom, być uczciwym, pracowitym i rzetelnym", gdyż jak pisał Himmler: "Kraj ten powołany jest do spełnienia roli rezerwuaru robotników na wielką skalę. Mamy tu jedynie gigantyczny obóz pracy, w którym wszystko, co oznacza siłę i samodzielność jest w rękach Niemców". Dlatego też bardzo szybko powstało tajne nauczanie. Utworzono szkoły, gdzie polskie dzieci uczyły się nie tylko pisania, czytania i rachowania, ale również wiedzy o własnej historii i języków obcych, w tym języka niemieckiego - gdyż jak powiedział to pewien profesor podczas okupacji do ucznia, który twierdził że języka wroga nie będzie się uczył: "Język wroga musisz poznać bezwzględnie! Właśnie dlatego aby wiedzieć co on o tobie mówi, a nawet to, co o tobie myśli". Otwarto również podziemne Politechniki i Uniwersytety, gdzie młodzież zdawała maturę, a poziom nauczania był tam o wiele wyższy niż w dzisiejszych szkołach. Nad wszystkim zaś pieczę sprawował Departament Oświaty i Kultury powołany przy Delegaturze Rządu na Kraj. Nieoficjalnym mottem tajnych kompletów były słowa: "Nas kształci przeszłość niedawna, życie dzisiejsze i walka". I spójrzcie dziś wiele dzieci i młodzieży nie chce się uczyć, a wtedy dzieci nie mogły się uczyć, a mimo to uczyły się, bo wiedziały że ktoś chce im tę wiedzę zabrać, sprowadzić ich do roli parobków, niewolników, którzy nie będą mieli żadnego pojęcia nie tylko o własnych korzeniach, ale i o własnych możliwościach jakie zdobyliby dzięki zdobytej wiedzy. Ot, taki paradoks historii), także na tym obszarze działali nielegalnie, w konspiracji. 

To, iż całe szkolnictwo nastawione było na walkę, rozumie się samo przez się. Dzięki temu tam, gdzie przekazywano wiedzę ogólną, w ostatecznym rezultacie wspierano również potencjał militarny. Wszak pozyskiwanie młodych oficerów i podoficerów jest powiązane z edukacją. Dokumentacja na temat treści nauczania jest znana tylko w jednym wypadku, a mianowicie przygotowania specjalistek w zakresie łączności. Stworzone przez polski ruch oporu nielegalne szkolnictwo jest jego niezmiernie ważną bronią i ma trudne do przecenienia znaczenie w dziedzinie militarnej i wywiadowczej.



b3. Narodowe Siły Zbrojne


Na temat Narodowych Sił Zbrojnych w okresie po powstaniu posiadamy jedynie pojedyncze meldunki, które nie tworzą klarownego obrazu ich dowodzenia, organizacji i stanu liczebnego. Wcielenie ich do Armii Krajowej nie wydaje się jeszcze oficjalnie zrealizowane, chociaż obie lepiej nam znane grupy (brygada "Bukownik" - 204. Pułk Narodowych Sił Zbrojnych w rejonie Częstochowy oraz grupa "Żbik" w rejonie Piotrkowa) operują całkowicie samodzielnie. Prowadzą one bezwzględną, wyniszczającą walkę przeciw sowieckim bandytom i jednostkom Armii Ludowej. Pod koniec 1944 r. istniało przypuszczalnie sześć grup bojowych Narodowych Sił Zbrojnych: trzy w Polsce centralnej, jedna w Polsce północnej, jedna w Polsce południowej i jedna w Polsce zachodniej. Na ich temat brak bliższych danych. 





 
CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz