Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 marca 2020

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. XVI

NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII






145 r. p.n.e.

GWAŁT NA WESELU

Cz. II







BÓG Z ODLEGŁEJ KRAINY

Cz. II 


 Gdy satrapą w Egipcie od trzydziestu już lat był królewski namiestnik Arsames, w dalekiej Persji, ostatnie swe tchnienie wydawał "Król Królów" - Artakserkses I zwany "Długorękim", syn Kserksesa I i wnuk Dariusza Wielkiego. Władał perskim imperium przez ponad czterdzieści lat, a za jego rządów doszło do znacznego rozwoju perskiej sztuki, szczególnie zaś rozrosło się Persepolis - wotywne miasto Ahura-Mazdy, najwyższego boga Persów (Persepolis nie było stolicą sensu stricte - choć dziś za takowe jest uważane. Było "Świętym Miastem", przeznaczonym jedynie dla króla i wybranych przez niego arystokratów, którzy jako jedyni mogli się tam osiedlić. Oczywiście ich pałace potrzebowały wciąż nowych rąk do pracy, więc nieopodal wyrastały lepianki służby i robotników, którzy czuwali nad wygodą owych wielmożów. Pałace arystokracji były zlokalizowane w północnej, zachodniej i południowej części miasta, zaś po stronie wschodniej wznosił się długi ceglany mur, za którym mieścił się garnizon wojskowy ochraniający miasto - choć samo miasto nie było w żaden sposób przystosowane do obrony, a żołnierze, których kwatery mieściły się nieopodal "Góry Miłosierdzia", mieli zapewne czuwać nad bezpieczeństwem króla - jeśli ten przebywałby akurat w Persepolis - i innych wielmożów, przed ewentualnym buntem plebsu oraz niewolników, a nie przed atakiem regularnej armii. Główne miasto wraz z Pałacem Królewskim zostało wzniesione jeszcze w czasach Dariusza Wielkiego - od ok. 515 r. p.n.e. do 497 r. p.n.e. - jako dar wotywny dla boga za szczęśliwe stłumienie "powstań ludowych" z lat 522-521 p.n.e., ogarniających wówczas całe Imperium. To właśnie w tym okresie powstała - istniejąca do dziś - Brama Kserksesa, monumentalne schody wiodące do Pałacu i wielkie posągi uskrzydlonych byków, nie mówiąc już oczywiście o malunkach wykonanych wewnątrz sal Pałacu. Z tego okresu pochodzi też sala audiencyjna, posiadająca 36 kolumn i mogąca zmieścić jednorazowo 10 000 osób. Za rządów Artakserksesa I - 465 - 424 r. p.n.e. - wzniesiono jeszcze "Salę Stu Kolumn". Główną zaś stolicą Imperium Perskiego była Suza, a prócz niej jeszcze trzy inne - Pasargady, Ekbatana i Babilon. W każdym z tych miast "Król Królów" miał wspaniały pałac i podróżował sobie z całym dworem oraz haremem między jednym pałacem a drugim, w zależności od pór roku. Władcy perscy najczęściej spędzali wiosnę w Ekbatanie lub Suzie, lato w Suzie lub Persepolis, zaś na jesień i zimę przebywali w Babilonie. Najrzadziej zaglądali zaś do Pasargad - starej stolicy "królów Parsy" - która to była już potem miejscem koronacyjnym kolejnych władców).

Wraz z Artakserksesem I (ponoć tego samego dnia) zmarła też jego żona - królowa Damaspia. Otworzyło to drogę synom Artakserksesa do zdobycia tronu i koronowania się na nowego władcę. Pierwszy ogłosił (jeszcze w Suzie) się królem syn Damaspii - Kserkses II, któremu jednak dużą część jego 45-dniowego panowania, zajęły pijatyki i zabawy z haremowymi niewolnicami. Zginął właśnie podczas jednej z takich zabaw (jeszcze w tym samym 424 r. p.n.e.), gdy zamroczony alkoholem zasnął w swym haremie. Nad jego bezpieczeństwem miał czuwać niejaki Bagorazos - najbardziej wpływowy dworzanin jego ojca - niestety, nie udało mu się jednak ustrzec władcy przed zamachem na jego życie, którego to dokonał przyrodni brat Kserksesa II (zrodzony z babilońskiej nałożnicy ojca o imieniu - Alogune) Sogdianus (w zabójstwie pomagał mu też eunuch o imieniu Farnakias). Ciało zamordowanego władcy, Bagorazos owinął w atłas i wywiózł wozem zaprzężonym w muły do Parsy, gdzie pochował je na urwisku Naksz-i-Rustam, nieopodal grobu - Kserksesa I. Gdy zaś powrócił do Suzy, został przez nowego króla Sogdianusa, skazany na śmierć za: "pohańbienie zwłok jego brata" i ukamienowany. Pozostał jeszcze trzeci brat - Ochos (też zrodzony z babilońskiej nałożnicy Artakserksesa I, o imieniu - Kosmartidene) który był satrapą Hyrkanii, ale po śmierci ojca przybył do Babilonu i tam wyczekiwał dalszego biegu wydarzeń. Sogdianus zażądał, by Ochos czym prędzej przybył do Suzy i złożył mu pokłon, ale ten wymawiał się, deklarując jednocześnie że popiera brata  jako władcę (a tymczasem w tajemnicy gromadził armię i szukał sprzymierzeńców). Gdy już wzmocnił się wystarczająco, zyskując nie tylko wsparcie dowódcy jazdy - Arbariosa, wpływowego eunucha Artoksaresa, satrapy Egiptu Arsamesa i swej małżonki (a jednocześnie przyrodniej siostry - córki innej babilońskiej nałożnicy Artakserksesa I - Andrii) Parysatis (będącej już czwartym pokoleniem silnych, perskich kobiet po królowej Damaspii, swej babce - Amestris "królowej matki rozdającej trony" i prababce Atossie - założycielce rodu). Wsparł go również swym majątkiem niejaki - Enlilnadinszum (zwany również Belszunem), Babilończyk z Nippur, posiadający przedsiębiorstwo o nazwie - Muraszu. Udzielił on Ochosowi lichwiarskich pożyczek, w nadziei że owe wsparcie zwróci mu się w dwójnasób (i nie pomylił się).




Wkrótce potem wybuchła wojna domowa pomiędzy braćmi, a Sogdianus celowo zwał Ochosa greckim słowem - Nothos (co znaczyło "Bękart"), aby jeszcze bardziej umniejszyć jego prawa do korony, jednak ostatecznie wojnę tę wygrał Ochos, zdobywając w lutym 423 r. p.n.e. tron Persji. Sogdianus został uwięziony i polecenia brata (który teraz występował jako mściciel Kserksesa II), skazany na okrutną śmierć. Najpierw uwięzionego króla przyprowadzono do suto zastawionego jadłem stołu i kazano mu zjeść wszystko co tam było. Następnie rozpalono ognisko, umieszczając nad nim belkę, na której posadzono obalonego monarchę. Sogdianus zginął nocą, gdy zmożony zasnął, spadając z belki prosto w płomienie (panował zaledwie sześć i pół miesiąca). Nowy król został koronowany w Suzie jako Dariusz II Ochos, a koronę na głowę włożył mu eunuch Artoksares. Pozostał tylko jeszcze jeden problem do rozwiązania - młodszy, rodzony brat Ochosa - Arsites, który zaprotestował przeciwko tej koronacji. Był to jego ogromny błąd, gdyż wkrótce potem zginął taką samą śmiercią, jak wcześniej Sogdianus. Życie stracił również Artystenes - dowódca armii, wierny Sogdianusowi, wielmoża Artyfios i Menostenes (który zajął miejsce szambelana dworu po śmierci Bagorazosa). Wszystkich (z wyjątkiem tego ostatniego, który popełnił samobójstwo) wrzucono w ogień. Ogromne zaś wpływy zdobyli Artoksares, Arbarios, Artobarzanes, Atos (ci dwaj ostatni również byli eunuchami), oraz oczywiście Belszun z Nippur, właściciel przedsiębiorstwa Muraszu (który przez kolejne sześć lat zdobędzie nowe, wielkie pastwiska, pola, owce, krowy, świnie i inny majątek ruchomy i nieruchomy, czyniący go bez wątpienia najpotężniejszym przedsiębiorcą w całym Zarzeczu - czyli Syria i Babilonia razem wzięte). W 417 r. p.n.e. król nieco ukrócił jego samowolę, odbierając mu część majątku i ziemi (zapewne po kontrolach fiskalnych, z których wyszło że firma Muraszu to zwykła lichwa, żerująca na dochodach państwa), ale samemu Belszumowi nie spadł włos z głowy, gdyż jednocześnie władca mianował go... satrapą kraju Ebernari (Syrii i Babilonii).

Natomiast w Egipcie życie biegło spokojnie pod rządami sędziwego satrapy Arsamesa. Egipscy chłopi krzątali się mozolnie w pocie czoła, by wydrzeć pustyni niewielki urodzajny pas zieleni, ulokowanej wokół życiodajnego Nilu, kapłani recytowali swe wyuczone formułki na cześć Amona-Re, bogini Bastet, czy Ozyrysa (którego to kult przybrał ponownie - jak przed wiekami - ogólnonarodową formę i to do tego stopnia, że Grecy przybywający wówczas do Egiptu, mieli wrażenie że doprawdy Egipcjanie wyznają wiarę tylko w tego jednego boga), zaś rzemieślnicy pracowali w swych warsztatach. Wówczas pojawił się człowiek, który zakłócił tę sielską atmosferę, dążąc do oderwania Egiptu spod władzy "królów Parsy". Zwał się Amyrtejos (Amyrtis) i był zapewne wnukiem jednego z wodzów ostatniego powstania zbrojnego pod wodzą Inarosa (z lat 464-454 p.n.e.). Zbuntował się w roku 411 p.n.e., choć bunt jego początkowo przybierał formę partyzanckiego oporu (podobnie jak bunt Inarosa przez pierwsze cztery lata, dopiero w 460 r. p.n.e. oficjalnie opowiedział się on przeciw Persji i sprzymierzył z Grekami). Inaros niegdyś zawarł sojusz z Ateńczykami, ale w 413 r. p.n.e. (przez totalną głupotę ateńskiego stratega - Nikiasza, który mógł aż dwukrotnie zdobyć to miasto bez większego wysiłku) Ateny poniosły dotkliwą klęskę pod Syrakuzami, po dwuletnich walkach na Sycylii (do niewoli trafiła cała, totalnie wymęczona walkami armia ateńska - 7 000 pozostałych jeszcze przy życiu żołnierzy), co spowodowało na przełomie 413/412 r. p.n.e. bunt miast Związku Morskiego na praktycznie całym terytorium podległym Atenom. Wszyscy tzw. "sojusznicy", mieli już doprawdy dosyć ateńskiej dominacji i buty, która sprowadzała się tylko do jednego - bezwzględnego wymuszania pieniędzy i poniżania członków Związku Morskiego (który był tak naprawdę prywatnym Imperium Ateńskim), szczególnie zaś podczas święta Wielkich Panatenajów - odbywającego się co cztery lata w Atenach. Podczas tego ostatniego święta z 414 r. p.n.e. również nie słyszeli oni nic innego jak tylko "dawać kasę!" (choć w formie nieco bardziej subtelnej), teraz zaś mieli szansę się postawić. Wszyscy więc starali się o wsparcie Lacedemończyków (Spartan), stacjonujących od 413 r. p.n.e. na stałe w attyckiej twierdzy Dekelea.

Dogodną sytuację do uderzenia w Greków i odebrania ziem i wysp małoazjatyckich, postanowili wykorzystać również i Persowie. Pewnym (krótkotrwałym) ratunkiem dla Aten, był bunt perskiego satrapy Lidii - Pissutnesa (414-413 r. p.n.e.), ale wkrótce król Dariusz II Ochos, wysłał przeciwko niemu armię pod dowództwem Tissafernesa, Spirydatesa i Parmisesa, która to zakończyła rewoltę Lidii, zdobyciem Sardes. Tissafernes objął teraz stanowisko satrapy, a pod jego władzą byli pozostali satrapowie w regionie (szczególnie zaś Farnabezos z Frygii Hellesponckiej). Zażądał on trybutu od greckich miast na wybrzeżu Azji Mniejszej, co bezpośrednio godziło nie tylko w pokój Kalliasza z 449 r. p.n.e., ale również w pokój Epilykosa, zawarty w 423 r. p.n.e. - zaraz po wstąpieniu Dariusza II Ochosa na tron Persji. Aby jednak apetyty Persów nie miały tak oczywistego, antygreckiego ostrza, postanowili oni porozumieć się ze Spartanami i od nich uzyskać zgodę na ponowną aneksję greckich, małoazjatyckich polis. Problem jednak polegał na tym, że nie wiedziano dokładnie z kim należy się porozumieć, gdyż panował wówczas prawdziwy chaos decyzyjny (król Lacedemonu - Agis II znajdował się w Dekelei w Attyce, ale eforowie obradowali w Sparcie na Peloponezie, przez co nie było wiadomo do kogo właściwie wysłać delegację, tym bardziej że sytuacja była dynamiczna i wciąż się zmieniała - np. Eubejczycy wysłali delegację do Dekelei z porośbą o wsparcie przeciwko Ateńczykom, ale wkrótce potem pojawili się tam Lesbijczycy, również prosząc o to samo, Agis zaś pierwotnie obiecał pomóc Eubei, ale pod wpływem Beotów - bliskich sojuszników Lesbos - zmienił zdanie i najpierw zamierzał dopomóc Lesbijczykom. Natomiast Chioci i Erythrejczycy przysłali swe delegacje do Sparty). Persowie ostatecznie skierowali więc delegację do Lacedemonu, aby tam, w Sparcie, bezpośrednio uzyskać zgodę na ponowne zajęcie greckich wysp. Dzięki pośrednictwu przekupionych Greków (Megarejczyka i Kyzikejczyka) którzy argumentowali za perskimi interesami - Spartanie zgodzili się (w zamian za perskie wsparcie finansowe i militarne), oddać im wschodnie ziemie oraz wyspy Morza Egejskiego (412 r. p.n.e.). Ateńczycy zaś wsparli - zbiegłego z Sardes syna satrapy Lidii Pissutnesa - Amorgesa, który przebywał w Karii. Walki na Morzu Egejskim toczyły się do 405 r. p.n.e. i zakończyły ostatecznie klęską Aten w 404 r. p.n.e., to jednak, opuśćmy na razie te wody i ponownie przenieśmy się do Egiptu.




Otóż w Egipcie potęgował się konflikt religijny pomiędzy Egipcjanami a Żydami (szczególnie zaś tymi, z kolonii wojskowej w Elefantynie). Pisałem już poprzednio o ogromnym wzburzeniu Egipcjan, gdy żydowscy kapłani zaczęli składać ofiary na ołtarzach Jahwe z baranów. A baran był symbolem egipskiego boga-stwórcy Chnuma, który w tych właśnie rejonach (prowincja Chnub) miał swoją świątynię. Nic więc dziwnego że tolerancyjni dotąd Egipcjanie, teraz rzucili się z kamieniami i kijami przeciwko osadnikom w Elefantynie, tak że ci musieli się zabarykadować i prosić o wsparcie satrapę Arsamesa. To także powodowało niechęć Egipcjan do Żydów, gdyż to właśnie oni byli najsilniejszą bodajże ostają perskiego panowania w Egipcie. W 419 r. p.n.e. król Dariusz II Ochos, wydał dekret, na mocy którego święto Paschy miano obchodzić w Egipcie (oczywiście dotyczyło to jedynie Żydów), na podstawie reform religijnych Nehemiasza i Ezdrasza (o których już niegdyś pisałem), zaś Arsames miał za zadanie dopomóc kolonistom z Elefantyny w upiekszeniu tamtejszej świątyni Jahwe. To bardzo wzburzyło Egipcjan. Jednocześnie Persowie prowadzili w Egipcie politykę łagodzenia wszelkich napięć, czego dowodem było mianowanie (od ok. 420 r. p.n.e.) Egipcjanina (choć matka jego pewnie była Aramejką) - Hydarnesa, na wodza wojsk stacjonujących w Syene. Hydarnes zaś skupił wokół siebie nie tylko kapłanów Chnuma, ale również wielu zwykłych Egipcjan, a głosił hasła iście rewolucyjne. Nawoływał bowiem nie tylko do przepędzenia Żydów z Elefantyny, ale i do zburzenia tamtejszej świątyni Jahwe. Gdy zaś w 416 r. p.n.e. awansował na stanowisko rządcy okręgu, zaczął przygotowywać się do ostatecznej konfrontacji. W 410 r. p.n.e. podburzony egipski tłum (wspierany przez oddziały Nefajana - syna Hydarnesa) wyłamał zawiasy bram twierdzy Elefantyna i wdarł się do środka. Świątynia Jahwe stanęła w płomieniach, strzaskano kamienne kolumny, zburzono pięć bram ze szlifowanego kamienia, zaś złote i srebrne naczynia wotywne zrabowano. Stało się to wówczas, gdy satrapa Arsames akurat wyjechał do Suzy na spotkanie z królem. Mimo to Persowie szybko przystąpili do powstrzymania dalszych grabieży i ukarania napastników. Hydarnes i jego syn Nefajan - zostali zgładzeni. Każdy Egipcjanin, który przyłożył rękę do spalenia żydowskiej świątyni musiał się liczyć z karą śmierci, której wówczas nie żałowano.
  
Natomiast kwestia odbudowy zniszczonej świątyni, nie była już taka prosta. Co prawda kapłan Jedonia z Elefantyny wystosował apel do wielkiego kapłana i innych kapłanów Świątyni w Jerozolimie, oraz do możnych w Judei o wsparcie finansowe w celu odbudowy bożnicy elefantyńskiej, ale niczego nie uzyskał i przez trzy kolejne lata nie było żadnego odzewu. Zresztą trudno się temu dziwić, w Jerozolimie też trwały wewnętrzne walki o władzę pomiędzy satrapą Judei - Bagosesem a arcykapłanem Johananem. Każdy z nich kłócił się o najmniejszą formułkę, o jedno niedopowiedziane słowo, które mogło zostać uznane za obrazę, ciągnącą się często przez kilka następnych pokoleń. Dlatego też dbano przede wszystkim o etykietę, szczególnie zaś tę, podkreślającą ich wyjątkowość (np. "Nade wszystko zdrowie Waszej Wysokości niechaj Bóg w Niebie ma zawsze w swej pieczy i łaską niechaj obdarzy cię w oczach króla Dariusza (...) życie niech ci da długie, abyś szczęśliwy był i dobrze ci się wiodło po wsze czasy"). Im bardziej przesadna tytulatura, im bardziej wymyślne słownictwo, tym lepiej brzmiały w uszach ówczesnych rządców Judei. Dlatego też kapłan Jedonia zwracał się do nich tylko takimi słowami i gdy już wydawało mu się że dzięki temu uzyska ich przychylność, okazało się że popełnił duży błąd. A mianowicie skontaktował się również z synami satrapy Samarii - Sanballata, a kontakty z Samarytanami dla Żydów były nie do wybaczenia, więc ponownie nie wysłali oni wsparcia, oświadczając jedynie że sprawa świątyni w Elefantynie leży w gestii satrapy Arsamesa i to do niego należy się zwracać w tej kwestii. A satrapa Arsames, władając Egiptem już od ponad czterdziestu lat i widząc wzburzone nastroje egipskiego ludu, nie zamierzał zezwalać na odbudowę tej świątyni (polecił jednak Żydom z Elefantyny, aby w jakiś sposób dogadali się z Egipcjanami, gdyż to ułatwiłoby mu podjęcie decyzji). Arsames był już stary, ponad pół życia spędził w obcym kraju, który to nagle stał się jego krajem. Ożenił się z Egipcjanką i preferował egipską modę, więc nie chciał na starość dopuścić do wybuchu kolejnego egipskiego powstania przeciw władzy Persów. Pragnął już w spokoju zakończyć swoje życie na tej ziemi. 




Pozbawiony więc wsparcia - zarówno arcykapłana Świątyni Jerozolimskiej, jak i perskich władz Egiptu - kapłan Jedonia starał się porozumieć z egipskimi kapłanami Chnuma, deklarując że jeśli wyrażą zgodę na odbudowę świątyni w Elefantynie, więcej na ołtarzach nie będą już składane ani barany, ani owce, ani woły, ani też kozy, a jedynie kadzidło, owoce i wino. Poza tym Żydzi z Elefantyny godzą się przeznaczyć na rzecz świątyni Chnuma pewną ilość pieniędzy i jęczmienia. Kapłani Chnuma odesłali jednak Jedonię aż do Teb, do tamtejszych kapłanów, a gdy tam przybył z oficjalnym poselstwem do Świątyni Amona-Re, wszyscy zostali pochwyceni i uwięzieni - a wypuszczono ich dopiero po wpłaceniu solidnego okupu. Ostatecznie zezwolono jedynie na wystawienie kapliczki ku czci Jahwe (ok. 400 r. p.n.e.), lecz kolonia żydowska w Elefantynie zaczęła stopniowo zanikać (pajawia się tam coraz więcej imion egipskich, a przede wszystkich greckich) i wkrótce potem nie pozostał po niej już żaden ślad. Natomiast wydarzenia w Grecji (bowiem łączą się one z wydarzeniami zarówno na dworze królewskim w Suzie i Babilonie, jak i w Egipcie), nieco się odmieniły. W marcu 411 r. p.n.e. zawarto drugi (pierwszy z 412 r. p.n.e. ropadł się szybko w wyniku wzajemnych niesnasek pomiędzy satrapami, a szczególnie konfliktem Tissafernesa z Frynichosem) sojusz persko-spartański, który miał wspierać wybuchające od 412 r. p.n.e. (na Chios, w Erythrei, Klazomenaj, Teos, Lebedos, Hajraj, w Efezie oraz w Milecie) bunty dotychczasowych ateńskich "sojuszników". Najsilniejsze oparcie na wschodnich wodach Morza Egejskiego mieli Ateńczycy jedynie na Samos, która to wyspa pozostała im wierna "aż po grób" (w 440 r. p.n.e. Perykles spacyfikował Samos, odbierając wyspie część niepodległości i osadzając tam sporą liczbę ateńskich kolonistów, czyli tzw.: "kleruchów"). W wyniku okrążenia i zagrożenia walką na wielu frontach, w Atenach podniosły się też głosy sprzeciwu wobec takiej polityki. Ponieważ zaś większość ateńskich mężczyzn - szczególnie tych z nowych roczników - została zmobilizowana i wysłana na Samos, przeto wzmocniło to, osłabioną dotąd i będacą nieco w ukryciu, opozycję oligarchiczną. Zaczęły się mnożyć ataki na niektórych mówców - gorących zwolenników demokracji - kilku z nich nawet zabito, zwłaszcza sławnego Androklesa. Oligarchowie pod przywództwem niejakiego Pejsandrosa - zaczęli zdobywać przewagę i ostatecznie doprowadzili w czerwcu 411 r. p.n.e. na Zgromadzeniu Ludowym w okręgu Posejdona w Kolonos  (nieopodal Aten) do zamachu stanu, zastępując na początku Radę Pięciuset (będącą władzą wykonawczą podejmowanych na Zgromadzeniu Ludowym uchwał) Radą Czterystu.

Wytworzyła się też w stronnictwie oligarchicznym grupa radykałów i umiarkowanych, którzy inaczej widzieli dalszą ewolucję ustroju politycznego Aten. Ci pierwsi dążyli do jak najszybszego wprowadzenia zmian ograniczajacych demokrację, ci drudzy postulowali zaś łagodniejszą, stopniową formę przechodzenia i przyzwyczajania obywateli do nowego ustroju. Do pierwszej frakcji należał bez wątpienia Pejsandros, do drugiej zaś Antyfon, Frynichos i Teramenes (którego notabene ojciec - Hagnon, był zdeklarowanym demokratą i przyjacielem Peryklesa). Postulowali oni powrót do "ustroju przodków" (za jaki uważano ustrój sprzed reform Solona i Klejstenesa), a demokrację na wzór Efialtesa i Peryklesa z 462 r. p.n.e. uważano za najbardziej winną dotychczasowych nieszczęść wojennych Aten. Deklarowano też, że niedawna klęska na Sycylii była spowodowana właśnie archaicznością ustroju demokratycznego, całkowicie nieprzygotowanego do nowych wyzwań. Ograniczono więc prawa obywatelskie do jedynie 5 000 najbogatszych Ateńczyków (listę obywateli zaczęto spisywać, ale nie ukończono jej przed upadkiem tego krótkotrwałego oligarchatu), zaś sprawowane urzędy odtąd miały być niepłatne (stąd mogli na nie kandydować jedynie majętni obywatele). Aresztowano też (jako winnych dotychczasowych klęsk) kilku wybitnych demokratycznych mówców. Nastapiła równocześnie zmiana polityki zagranicznej i nowe władze wysłały delegację do króla Sparty w Dekelei, z propozycją zawarcia trwałego pokoju. Agis uznał jednak że oto w Atenach przeprowadzony został zamach stanu, który umożliwi mu swobodne zajęcie miasta, gdyż ateńscy oligarchowie wpuszczą tam oligarchów z Lacedemonu. Bardzo się jednak przeliczył i gdy podszedł pod miasto, został zbrojnie zmuszony do odwrotu (mimo to rozmowy pokojowe były kontynuowane). Największe jednak wzburzenie wywołała zmiana ustroju w ateńskiej flocie na Samos. Flota od zawsze była oparciem dla demokratów i to właśnie z niej zrodziła się ateńska potęga, dlatego też - gdy tylko przybyła oficjalna delegacja nowego rządu - o mały włos nie została na miejscu dosłownie rozszarpana przez wzburzonych żołnierzy (tym bardziej że wcześniej przybył z Aten na Samos niejaki Chajreas, który zaczął opowiadać niestworzone historie, czesto koloryzując i podkreślając dramatyzm nowego ustroju. Obywatele mieli żyć tam w ciągłym strachu przed aresztowaniem, wielu z nich zaś miało zostać zabitych. Odebrano też weteranom walk z Lacedemończykami i Peloponezyjczykami prawo do darmowych posiłków w Prytanejonie, oraz zamierzano zawrzeć z Agisem haniebny traktat pokojowy, podporządkowujący Ateny Sparcie). Wódz naczelny ateńskiej floty - Alkibiades, ledwie powstrzymał swych żołnierzy przed próbą opuszczenia Samos i popłynięcia do Aten w celu ocalenia miasta (przekonał ich że wróg szybko skorzystałby z takiego kroku i łatwo by ich wówczas pokonał).




Mimo zaniechania powrotu do ojczyzny, Ateńczycy na Samos ogłosili się legalnym rządem i uznali oligarchów Pejsandrosa za zdrajców oraz uzurpatorów, a to oznaczało że realnie stali się ich wrogami na równi z Lacedemończykami i Persami (choć nowe władze w Atenach, starały się przekonać żołnierzy że żadne prawa weteranów nie zostały odebrane, wojna toczy się nadal, aż do pełnego zwycięstwa, a o prześladowaniach obywateli nie ma mowy - nikt im jednak nie wierzył). Swą nienawiść i upór pokazali Ateńczycy z Samos podczas bitwy morskiej pod Kyzikos, niszcząc większość z 80 spartańskich (wystawionych jednak za perskie pieniądze) okrętów. Skala tej bitwy jest czasem porównywana do Salaminy z 480 r. p.n.e., a efekt psychologiczny był zapewne jeszcze większy niż tamtej bitwy. Morale floty lacedemońskiej spadło praktycznie do zera (co pokazują słowa Ksenofonta, który cytował tekst depeszy wysłanej po bitwie do Sparty: "Okręty przepadły, Minandros (spartański admirał) nie żyje. Ludzie głodują. Nie wiemy co robić"). Wkrtóce też Spartanie wysłali poselstwo do Aten, proponując zawarcie pokoju na zasadach utrzymania status quo (jedynym wyjątkiem była zamiana miasta Pylos w Mesenii - opanowanego przez Ateńczyków, na Dekeleę w Attyce, zajątą przez Lacedemończyków), Ateńczycy jednak odmówili. W oczach Spartan i innych Peloponezyjczyków, ukazywali się Ateńczycy jako "niezniszczalni", skoro od początku wojny (czyli od dwudziestu lat) najeżdżano ich ziemie w Attyce, a od kilku lat zdecydowanie rozmontowywano ich imperium w sojuszu z Persją, wzniecając i podburzając kolejne miasta oraz wyspy, a mimo to Ateny wciąż trwały i nie tylko że ich to nie osłabiało, ale potrafiły też zadawać ciosy, po których ich przeciwnicy mogli się załamać. Jak więc walczyć z tymi, którzy wciąż się podnoszą i wciąż walczą. Bardzo przeraził się też zaistniałej sytuacji nowy rząd w Atenach, który natychmiast wprowadził zasiłek dla najuboższych obywateli w kwocie dwóch oboli, oraz rozpoczął prace w Erachtejonie na Akropolu, ropoczęte jeszcze w ostatnich latach Peryklesa, a przerwane następnie przez toczącą się wojnę. Mimo to we wrześniu 410 r. p.n.e. sami Ateńczycy, zebrani na Pnykie, przegłosowali przywrócenie demokracji (choć w tym pierwszym okresie był to jeszcze ustrój łączony, to znaczy nie zwiekszono obywatelstwa poza owych 5 000 najbogatszych, oraz nie przywrócono władzy Rady Pięciuset, a jedynie powiększono uprawnienia Zgomadzenia Ludowego). Ten stan przjściowy trwał bardzo krótko i szybko (po kilku tygodniach) powrócono do starego systemu demokratycznego (tego sprzed zamachu stanu z czerwca 411 r. p.n.e.), ale wystarczyło to, aby najbardziej radykalni oligarchowie zdażyli zbiec do obozu Spartan w Dekelei. 




W każdym razie Sparta ponownie (dzięki perskim funduszom) wystawiła flotę (znów zniszczoną przez Ateńczyków w bitwie o Wyspy Arginuzy w 406 r. p.n.e. i znów ponownie wystawioną przy perskim wsparciu) która ostatecznie w 405 r. p.n.e. rozbiła ateńską flotę w bitwie pod Ajgospotamoj (wówczas to spartański wódz Lizander, zastosował metodę zdobywania okrętów jeden po drugim na zasadzie "żabich skoków". Potem Amerykanie nieco zmodyfikowali tę metodę w czasie walk z Japończykami na Pacyfiku podczas II Wojny Światowej). A w 404 r. p.n.e. pozbawione floty i przez to wygłodzone Ateny musiały skapitulować, zmuszone (na kilka miesięcy) przyjąć spartańską okupację (zniszczono też mury obronne Aten, owe sławne "mury Temistoklesa", jak również Długie Mury łączące miasto z portem w Pireusie, a na Akropolu zainstalowano spartański garnizon). Wprowadzono też ponownie ustrój oligarchiczny, zwany "rządami trzydziestu tyranów". Demokracje po kilku miesiącach przywrócił niejaki Trazybulo, ale to już temat na zupełnie inną historię. Co się zaś tyczy Egiptu, to w owym 404 r. p.n.e. zmarł król Persji - Dariusz II Ochos, zaś jego synowie rzucili się sobie do gardeł, jak wcześniej on sam postąpił w walce ze swymi braćmi. Zaś walki te umożliwiły Amyrtejosowi wyzwolenie Egiptu spod perskiej dominacji i założenie nowej, XXVIII Dynastii Egiptu.      

       




CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz