Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 maja 2020

FILMY MOJEJ MŁODOŚCI

CZYLI MÓJ INDYWIDUALNY WYBÓR

FILMÓW DLA FACETÓW




 
 Jaki powinien być facet w dzisiejszym świecie? Na to pytanie bardzo chętnie i często odpowiada cała masa najróżniejszych znawców, którzy wszelkimi sposobami starają się udowodnić, że w dzisiejszym świecie już nie potrzeba męskich mężczyzn i po prostu "ważne aby być sobą". Pod tym neutralnym, a nawet pozytywnie brzmiącym stwierdzeniem - podpisują się również feministki, które wprowadziły nawet do przestrzeni publicznej określenie "toksyczna męskość" - czyli taka, jaka nie pasuje do preferowanego przez nie wzorca sfeminizowanego mężczyzny. Uważają one (a oprócz nich również i cała masa ogłupianych przez nie kobiet) że facetowi powinno się pozwolić na uzewnętrznianie jego emocji poprzez społeczne przyzwolenie na "męski płacz". Ja tutaj w tym momencie nie chciałbym się wypowiadać na temat społecznego przyzwolenia czy nieprzyzwolenia na wrażliwych mężczyzn (gdyż ja sam zaliczam się do tego grona i niestety jestem zbyt wrażliwy - może to ma związek z moją duszą, która niezbyt dopasowała się do ciała jakie posiadam i stąd te "anomalie" 😉), a raczej do tego, co w ogóle rozumiemy pod nazwą męskość i mężczyzna. Oczywiście że mężczyzna ma prawo do płaczu, ale należy też pamiętać, że gdy mężczyzna płacze - jak mawiał klasyk - to już musi być święto. Bowiem mężczyzna nie jest na tym świecie po to, aby się rozpłakał czy chodził na kozetkę do psychoanalityka - w przypadku pojawienia się nieprzewidzianych trudności, z którymi nie zawsze jest w stanie sobie poradzić. Podstawą istnienia mężczyzny i męskości w ogóle jest natomiast... skuteczność. Mężczyzna bezwzględnie musi być skuteczny i uparcie dążyć do celu. Mężczyzna bowiem jest opoką i ostoją cywilizacji, jaka istnieje na tej planecie od niepamiętnych czasów i gdyby tylko zabrakło mężczyzn - natychmiast cała cywilizacja dobiegłaby końca. Dziś feministki mówią o jakimś wydumanym "patriarchacie", a przecież czym innym jest ów patriarchat, jeśli nie cywilizacją w jakiej funkcjonujemy i do jakiej doszliśmy. Gdyby bowiem istniał matriarchat i żylibyśmy w społeczeństwach zarządzanych przez kobiety, dzisiejsza cywilizacja zatrzymałaby się na poziomie oderwanych od siebie enklaw, i umiejscowiła gdzieś na epoce przedindustrialnej, ale nawet wręcz wczesnej starożytności. Oczywiście dla niektórych feministek byłaby to wizja zapewne niezwykle kusząca, ale w takim świecie musiałyby zrezygnować z tych wszystkich udogodnień współczesności, do jakich ludzkość się przyzwyczaiła i w jakich funkcjonuje (np. z brakiem elektryczności, ciepłej wody, telefonów komórkowych, telewizorów, laptopów, etc. etc. czyli tego wszystkiego co stanowi obecnie naturalny poziom rozwoju społeczeństw). A co ciekawe, społeczeństwa matriarchalne w żaden sposób nie byłyby w stanie zapewnić bezpieczeństwa mieszkańcom własnych enklaw i z czasem przestałyby istnieć, gdyż świat w którym nie rządzą mężczyźni - jest światem anarchii i przemocy, a w takim właśnie świecie zwierzyną są najsłabsi, czyli głównie dzieci i kobiety.

Kobiety oczywiście wcale nie są mniej brutalne od mężczyzn (że tak jest - to także kolejna feministyczna bzdura), ale bez wątpienia są znacznie słabsze fizycznie, mniej odporne (zarówno na długie dystanse, jak i przy zranieniu), oraz niestety (tak jest i to nie jest mój wymysł) mniej inteligentne (co nie oznacza że nie są mądrzejsze od mężczyzn. Mądrość bowiem nie jest równa inteligencji). W przypadku więc bezpośredniej konfrontacji anarchizmu z matriarchatem, ten drugi nie miałby żadnych szans na przetrwanie i bardzo szybko doszłoby do fizycznej likwidacji takich skupisk. Innymi słowy - społeczeństwa matriarchalne byłby zawsze systemami t-y-m-c-z-a-s-o-w-y-m-i i zawsze też jedynym antidotum na potęgującą się anarchię oraz przemoc, byłoby powstanie zorganizowanych cywilizacji typu patriarchalnego. Czy cywilizację taką byliby w stanie stworzyć owi sfeminizowani i zapłakani (jak pragną tego feministki) mężczyźni? Otóż odpowiem że nie, gdyż oni staliby się ofiarami na równi z innymi kobietami i dziećmi. I teraz moje pytanie brzmi - jaka kobieta chciałaby wziąć sobie na męża, zapłakanego i niepotrafiącego z niczym sobie poradzić faceta? Po co jej duże dziecko - żeby się miała nim opiekować? I tutaj dochodzimy znów do przedziwnego poplątania z pomieszaniem, jakie to cechuje płeć żeńską. Otóż kobietom zawsze imponują i podobają się faceci w stylu macho, jednak tylko do chwili, gdy taki facet nie zostanie przez kobietę usidlony. Gdy tak już się stanie, to najchętniej chciałaby go sobie podporządkować, zamieniając w takiego "misiaczka" (być może jest o mechanizm obronny, aby zamknąć drogę innym samicom do własnego samca). Problem polega jednak na tym, że gdy już skutecznie zamieni go w takiego potulnego pantoflarza, to z czasem albo bardzo żałuje tego kroku (wspominając jaki to męski był kiedyś), lub też całkowicie traci do niego sympatię i miłość, a taki związek powoli zamiera. Niestety, taka niekonsekwencja jest bardzo częsta wśród kobiet (co znów nie znaczy że powszechna) i dlatego też nie istnieją społeczeństwa matriarchalne i nigdy takowe (na dłużej) nie zaistnieją. Kobieta bowiem potrzebuje nie tylko mężczyzny ale również swoistego przewodnika, który gdy przyjdzie gorszy czas - nie rozpłacze się wraz z nią, tylko albo będzie wiedział co ma robić (u facetów w sytuacjach kryzysowych, takie działania często są instynktowne), albo też obmyśli sposób jak skutecznie wyjść na prostą, by tym samym zabezpieczyć byt swojej rodziny. I to właśnie dlatego mężczyzna a nie kobieta (jak zapewne chciałyby feministki) jest i pozostanie głową rodziny.

Męskie cechy to odpowiedzialność, honor, skuteczność i skrupulatne dążenie do celu, siła woli a także gotowość sprzeciwu wobec ducha czasów. To mężczyźni stali za największymi zbrodniami w dziejach ludzkości (choć jak słucham niektórych feministek, to mam takie wrażenie że gdyby miały one taką możliwość i więcej odwagi, to zgotowałyby ludzkości koszmar - przy którym dzieła Hitlera, Stalina, Mao Zetonga czy Pol-Pota razem wzięte, to byłyby niewinne zabawy chłopców w piaskownicy), to oczywiście prawda, ale jednocześnie to też mężczyźni stanowią jedyną siłę sprawczą, która konsekwentnie doprowadzała do obalenia tych totalitaryzmów (i to jest właśnie ów męski "sprzeciw wobec ducha czasów"). Mężczyźni więc, choć są agresorami i często krzywdzą kobiety (z drugiej strony istnieje też pokaźna liczna kobiet w każdych społeczeństwach, które krzywdzą mężczyzn - ale o tym akurat się nie mówi) to jednocześnie stanowią ich jedyną skuteczną obronę i gwarancję ich bezpieczeństwa (natomiast feministki jedyne czym mogłyby obdarzyć kobiety, to doprowadzenie swymi działaniami do totalnej anarchii, a tym samym do większej przemocy wobec kobiet. Zresztą nie trzeba wcale daleko wybiegać w przyszłość - to przecież feministki opowiedziały się za masowym otwarciem granic i wpuszczeniem do Europy hord obcych kulturowo i nabuzowanych erotycznie mężczyzn z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Efekt jest taki, że dziś kobiety, jeśli tylko pojawią się w pewnych dzielnicach zachodnioeuropejskich miast bez stosownego stroju i chusty na głowie - to jeśli tylko zostaną oplute i zwymyślane, to będą mogły uważać się za prawdziwe szczęściary. A gwałty są tam na porządku dziennym - i nocnym, zaś feministki siedzą cicho - podobnie jak po wyjściu na jaw informacji o pedofilii w celebryckim światku, za sprawą ostatniego filmu Sylwestra Laskowskiego - i dalej atakują białych, heteroseksualnych mężczyzn, opowiadając swoje rytualne bzdury o "toksycznej męskości" i jednocześnie wystawiając kobiety na ataki dzikusów z Maghrebu. W takim razie ja zapytam inaczej - jeśli feminizm nie jest toksyczną kobiecością, to cóż nią jest?). 

A tak na koniec - wspomniałem już że cała ta nasza cywilizacja opiera się na barkach mężczyzn i stanowią oni jej jedyną podporę. Ale jednocześnie należy pamiętać że gdyby nie było kobiet - to ta cywilizacja również nigdy by nie powstała, jako że choć to mężczyżni są jej twórcami, to jednak kobiety stanowią inspirację do twórczego męskiego działania (często bowiem jest tak, że bez kobiety mężczyznę dopada marazm, apatia i zniechęcenie) i to one stanowią sprawstwo wszelkich męskich podniet (zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych). Obie płcie bowiem wzajemnie się wspierają i sobie służą i gdyby tylko zabrakło jednej z nich, druga także długo by nie przetrwała. Zatem bez kobiet nie byłoby owej męskiej, "patriarchalnej" (jak wolą feministki) cywilizacji, jaką mamy. Z tego też powodu pragnę zaprezentować te filmy i seriale, które - jak sądzę - w znacznej mierze ukształtowały mnie, jako mężczyznę i które powinny oglądać kolejne pokolenia młodych mężczyzn. Oto ich lista:



I

ROCKY






O tym filmie kiedyś już pisałem, jest to według mnie wspaniała opowieść o odwadze, determinacji i uporze, który przełamuje wszelkie ograniczenia i stanowi dokładne odzwierciedlenie tego, z jakim zapałem działali ludzie, którzy odnosili potem wielkie sukcesy (i to zarówno mężczyźni jak i kobiety - przecież taka Maria Skłodowska-Curie miała gdzieś wszelkie ograniczenia czy przeszkody jakie nakładano na jej płeć i skrupulatnie dążyła do wybranego przez siebie celu, odniosząc niesamowity sukces. I to wbrew temu co dziś głoszą feministki, że kobiety kiedyś nie mogły bo "dławił jej podły patriarchat" - mogły, jak chciały i miały wystarczająco dużo siły woli i wewnętrznego zaparcia, to mogły wszystko). Jest to historia chłopaka (Amerykanina włoskiego pochodzenia) który zaczynał jako ochroniarz gangstera, a dzięki własnej sile woli, uporowi, konsekwencji w dążeniu do raz wyznaczonego celu, miłości ukochanej kobiety i wsparciu, jakie uzyskał od człowieka który w niego uwierzył (jego trenera - Micke'go Goldmilla) - osiągnął sukces o jakim z pewnością wcześniej nawet nie marzył. Postać Ricky'ego Balboa jest mi szczególnie bliska, jako że grał go Sylwester Stallone, aktor którego lubię nie tylko za jego kunszt aktorski, ale także dlatego, że nosi to samo imię co mój zmarły ojciec - a przy tym jest do niego niezwykle podobny.  

 

II

SKAZANI NA SHAWSHANK


 



Jest to opowieść o determinacji, sile i męskiej przyjaźni w sytuacji błędu, pomyłki lub złego losu, który niszczy nasze stabilne i poukładane życie. Film opowiada o niesłusznie skazanym bankierze - Andym Defresne (granym przez Tima Robbinsa), który oskarżony o zabójstwo żony i jej kochanka, trafia do więzienia o ciężkim rygorze w Shawshank. Film ten pokazuje, jak niestała jest ta nasza codzienna "stabilizacja" i jednocześnie jak bardzo nowe doświadczenia wpływają na nasze działania i dalsze etapy życia. Film warty obejrzenia, gdyż pokazuje dobitnie że nie wszystko to, co nam się wydaje dobre i pozytywne, jest nim w rzeczywistości, oraz że każdy człowiek jest sumą dobra i zła - pytanie tylko której części swej natury pozwoli wziąć górę.



 III

GRAN TORINO


 

 



Mega film w reżyserii sędziwego już Clinta Eastwooda, który opowiada o współczesnej Ameryce, która w dużej mierze przestała być normalnym krajem. Eastwood gra tu amerykańskiego weterana (polskiego pochodzenia) Walta Kowalskiego, którego największym bogactwem jest jego ukochane auto - Ford Gran Torino z 1972 r. Walt stanowi kwintesencję tej odchodzącego pokolenia Amerykanów, którzy stworzyli bogactwo dzisiejszych Stanów Zjednoczonych, pracą własnych rąk i a potem walczyła za ten kraj przelewając na wojnach swą krew (pot - krew i łzy). Jego dzieci i wnuki, to zupełnie inne pokolenie, niezainteresowane takimi wartościami jak odpowiedzialność, poświęcenie i praca, a nastawione raczej na to, co przez kilka ostatnich dziesięcioleci było Amerykanom wtłaczane do głów - czyli że w pracy masz się realizować (jeśli w ogóle ją podejmiesz, bo przecież łatwiej jest coś ukraść, lub żyć na czyjeś konto, niż samemu na to zapracować), że najważniejsza jest dobra zabawa, seks, narkotyki i że tylko idioci jeszcze pracują lub walczą za ten kraj. Film ten opowiada o rosnącej fali przestępczości, o gangach młodych chłopaków, którzy nie mając żadnych wzorców, ani też oparcia w żadnych autorytetach, zeszli na drogę przestępstwa. Dziś plaga gangów w USA jest bardzo poważnym zjawiskiem, a przestępczość i zbrodnia jest czymś normalnym (jakiś czas temu widziałem reportaż, gdy dwoje dziennikarzy aby przejść przez dzielnicę gangów, musiało najpierw ubrać się w kamizelki kuloodporne - mimo że i tak byli oprowadzani przez jednego z członków lokalnego gangu). Pytanie brzmi, jak to się stało że w przeciągu zaledwie dwóch dekad (począwszy od lat 50-tych) Ameryka tak się wewnętrznie zeszmaciła. Dawne wartości, takie jak męstwo, odwaga, honor czy szacunek wobec kobiet i kobiecości - dziś nie znaczą zupełnie nic. Dziś można dowolnie każdego zabić bez przyczyny i podania powodu, dziewczyny czy kobiety nazywane są "świniami" lub "sukami" (co jest bez wątpienia dużym osiągnięciem feministek - skoro tak walczyły o tę równość, to właśnie ją mają) i to właśnie współcześnie jest trendy, to jest cool. Dziewczynę też można napaść i zgwałcić, bo skoro są równe mężczyznom, to niech się same bronią (faceci przecież są sfeminizowani i płaczą). I oto właśnie chodzi - o upadek wartości, na jakich zbudowano USA.




Walt Kowalski jest symbolem dawnych czasów, w których panował porządek i bezpieczeństwo. W których kobiety nie bały się wychodzić z domu, bo nie było społecznego przyzwolenia na gwałty czy wszechobecną przemoc (dziś co prawda też nie ma przyzwolenia, bowiem na opanowanych przez lewicę uniwersytetach i w mediach dominuje feminizm, genderyzm i afirmacja homo-związków, a mimo to statystyki gwałtów oraz przemocy wobec kobiet rosną). Nie chodzi jednak o sam brak przyzwolenia, lecz o skuteczność w powstrzymywaniu tego typu patologii. A skąd ma się brać owa skuteczność, skoro mężczyznom wmawia się że powinni płakać jak kobiety, ubierać się jak kobiety a może w ogóle zamienić się w kobiety. Tylko co to da - kobiety zamienią się w mężczyzn? 😌 Jak współczesny facet ma powstrzymać piętrzące się społeczne patologie, skoro ma totalnie wyprany mózg i miast się im przeciwstawić, woli pisać na Facebooku, malować pokojowe hasła i kwiatki na ulicach (po zamachach terrorystycznych), albo się "dowartościowywać". To takiego faceta pragną mieć współczesne kobiety (feministek nawet nie pytam), to jest ideał męskości? To może w ogóle pozwólmy się zamordować, gdyż jak tak ma wyglądać świat to nie warto już w nim żyć, gdyż wszystko co stanowiło o jego sile i pięknie - zostało zniszczone. I o tym jest ten film. Walt Kowalski ostatecznie bierze w opiekę młodego chłopaka - syna chińskich sąsiadów, którzy zamieszkują obok niego - o imieniu Thao, który początkowo próbuje skraść jego auto. Najpierw niechętnie, a potem coraz bardziej nabiera zaufania do chłopaka w którym to dostrzega odrodzenia tej starej Ameryki, która zniknęła lata temu. Uczy go więc co to znaczy być mężczyzną i jakie to niesie za sobą obowiązki, wartości i konsekwencje. Film niesamowity, pokazujący jednak coś jeszcze. A mianowicie to, że tamtą Amerykę zbudowali ludzie pracy, w tym również imigranci przybyli do Nowego Świata z takich katolickich krajów jak Irlandia (Irlandczykiem jest szef firmy budowlanej - przyjaciel Walta - w której zatrudnia się Thao), Włochy (Włochem jest fryzjer, również przyjaciel Walta) czy Polska (Walt jest właśnie polskiego pochodzenia). Tak gwoli przypomnienia kto wykuwał potęgę USA.  



 IV

OJCIEC CHRZESTNY






Trzyczęściowy film, który opowiada o dziejach rodu Corleone, począwszy od nestora rodu don Vito (granego przez Marlona Brando), a skończywszy na bratanku jego syna Vincencie Mancinim (granym przez Andy Garcię). Przyznać się jednak muszę, że ogromne wrażenie na mnie osobiście zrobił nie tyle sam don Vito Corleone (którego często przytacza się jako takiego typowego gangstera z lat 30-tych i 40-tych), ale właśnie Michael Corleone - jego najmłodszy syn i następca (grany przez Ala Pacino). Najsilniej odcisnęła na mnie piętno jedna scena, gdy Michael był na Sycylii i gdy poprosił o rękę córki pewnego Sycylijczyka. Przyznam się szczerze, że ta jedna scena, dosłownie wcisnęła mnie w fotel, ten spokój, to opanowanie i ta logiczna konsekwencja dążenia do raz wyznaczonego celu - niesamowite. To według mnie jest właśnie pełna kwintesencja męskości, która bez wątpienia sprawia że od setek (a może tysięcy) lat, tabuny niewiast przez to jedno męskie spojrzenie są gotowe na wszystko. 




  

PS: Postaram się także przygotować listę filmów dla kobiet, które (według mnie) powinny obejrzeć współczesne panny i mężatki, a które to świadczą o sile i pięknie kobiecości.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz