Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 lipca 2020

HISTORIA ANTYKULTURY - Cz. I

A WIĘC WOJNA...!



 

"Z KOMUNISTAMI SIĘ NIE ROZMAWIA, 
DO KOMUNISTÓW SIĘ STRZELA!"

JÓZEF MACKIEWICZ



 Uff, jak gorąco - upał leje się z nieba, więc taki czas najlepiej spędzić gdzieś nad wodą lub ewentualnie w górach (choć ja bezapelacyjnie preferuję morze). Niestety mnie nie uda się chyba w tym roku wyrwać na jakiś dłuższy wypad na urlop - nad czym boleję (czasem sobie myślę że naprawdę odpocznę dopiero po śmierci). Niestety, obecny upalny czas łączy się jeszcze nierozerwalnie z dwoma kolejnymi aspektami. Pierwszym jest (ogłaszany coraz stanowczo) nawrót epidemii Covid-19, a co za tym idzie odnawianie wcześniejszych obostrzeń. Rządy jakoś dziwnie zgodnie postępują w kierunku przywrócenia ograniczeń i ponownego odebrania nam pełni praw obywatelskich i społecznych (wiadomo, łatwiej się kieruje ludźmi, którzy czują strach przed jakimś - prawdziwym lub wykreowanym - zagrożeniem, i w imię własnego bezpieczeństwa gotowi są znacznie ograniczyć swoje prawa obywatelskie). Co prawda u nas, w Polsce rząd na razie nie mówi nic o przywracaniu obostrzeń (choć takie półgębki się pojawiają tu i ówdzie) to jednak wcale nie oznacza że tak nie nastąpi jesienią, gdy okaże się że epidemia narasta i każdy ponownie jest zagrożony niechybną śmiercią (😉), a jedynym ratunkiem będzie szczepionka - nad którą już pracują naukowcy finansowani przez Billa i Melindę Gates. Przerażeni ludzie zaczną więc masowo się szczepić, nie zaprzątając sobie nawet głowy tym, co w takich szczepionkach może się znajdować (i tu małe wyjaśnienie - ja nie jestem durnym przeciwnikiem szczepień i nie powielam anty-szczepionkowych haseł, ja jedynie pragnę zwrócić uwagę że szczepionka wyprodukowana przez laboratoria należące do człowieka który jawnie dąży do światowej depopulacji i który oficjalnie wspiera aborcję oraz utrzymuje przyjazne kontakty zarówno z międzynarodowymi marksistami - jak choćby dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia Teodros Adhanom - oraz z komunistami z Chin - nie zasługuje na zaufanie, i uważam że bez dokładnej znajomości składników które się w owej szczepionce znajdą - oraz jaki mają one wpływ na nasze zdrowie - ludzie nie powinni przyjmować tych szczepionek). A do tego właśnie próbuje się nas zmusić, poprzez - najpierw powracającą epidemię medialnego strachu przed powrotem pandemii koronawirusa, a następnie powrotem obostrzeń i wymuszeniem na społeczeństwach przymusowych szczepień (również poprzez najróżniejsze zachęty czy nagrody, np. zaszczepieni będą mieli prawo do pełnego korzystania z uciech życia, zaś ci niezaszczepieni będą stopniowo stygmatyzowani i będzie im się utrudniało nawet głupie zrobienie zakupów w sklepie, lub nakładało ogromne kary finansowe).

To jedna sprawa, a jest jeszcze druga strona tego "medalu" - czyli kolejna ofensywa marksizmu antykulturowego, jak zwykle wymierzona przede wszystkim w Polskę i Węgry. Ostatnie wydarzenia, związane z odrzuceniem przez Komisję Europejską wniosku o dofinansowanie kilku polskich samorządów z unijnego programu "Partnerstwo miast", z powodu rzekomego wprowadzenia tzw.: "stref wolnych od lgbt" - dobitnie pokazuje w jakiej fazie rewolucji neomarksistowskiej już się znajdujemy. Do tego doszło również wczorajsze (dokładnie popełnione w nocy 29/30 lipca) sprofanowanie kilku warszawskich pomników (w tym pomnik Chrystusa niosącego krzyż sprzed kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, oraz pomnik warszawskiej Syrenki, Kopernika i paru innych) poprzez umieszczenie na nich tęczowych szmat lgbt. Te dwa wydarzenia (i to zaledwie z ostatnich dni, bowiem praktyka taplania w błocie i kale polskości, chrześcijaństwa, wartości rodzinnych i normalności trwa już od dłuższego czasu) dobitnie pokazują że jesteśmy w przededniu krwawej, neomarksistowskiej rewolucji i tak naprawdę jesteśmy obecnie jedyną tak dużą (i w miarę silną) ostoją normalności w tej popapranej Europie, budowanej na kształt pomysłów Spinell'ego, Marcuse'a czy Horkheimera. To rewolucja - czyli wojna, a podczas wojny wszelkie sentymenty schodzą na plan dalszy i liczy się tylko to, jak bardzo można będzie pognębić wroga. Do tego dochodzi oczywiście kwestia wypowiedzenia przez Polskę (nie wyobrażam sobie aby to nie doszło do skutku, choć już widać w pisowskim obozie pewne "trzęsienie kuperkami") tzw.: "konwencji stambulskiej", która w teorii (jak zwykle - widział bowiem ktoś kiedyś aby marksiści kogoś nie chronili? Przecież całe jestestwo tej ideologii zbudowane jest na pasożytniczym poszukiwaniu ofiary, którą potem będzie można "wyzwalać" - nawet do końca świata i jeden dzień dłużej) ma chronić kobiety przed przemocą domową. W rzeczywistości jest to zwykły, neomarksistowski bełkot ideologiczny, który jedyne co powoduje, to tworzy większą biurokrację i wprowadza tylnymi drzwiami nowe pojęcia, będące skutecznymi wytrychami do walki politycznej ze społeczeństwem i państwem, rodziną i normalnością. Gdyby bowiem konwencja - zwana "antyprzemocową" -  powodowała spadek przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinach, to takie państwa jak Szwecja, Dania, Francja czy Niemcy byłyby oazami bezpieczeństwa, a przecież wcale tak nie jest (w rok po owych haniebnych gwałtach na kobietach w Kolonii w sylwestrową noc 2015 r., burmistrz tego miasta - Henriette Reker poleciła kobietom, aby odtąd... nosiły na ręku odblaskowe opaski, na których miało być napisane "nie gwałć mnie" 😂. Jakież to piękne - prawda? A jeśli dodam jeszcze że madame Reker jest feministką, to mamy już pełne spektrum owej bezgranicznej troski o kobiety ze strony feministycznych ideologów).



 RANKING AGENCJI PRAW PODSTAWOWYCH 
UNII EUROPEJSKIEJ, DOTYCZĄCY 
PRZEMOCY WOBEC KOBIET W EUROPIE




Natomiast - o zgrozo - gdzie jest najmniejszy odsetek przemocy wobec kobiet i w ogóle przemocy w rodzinie (gdyż mężczyźni także doświadczają przemocy ze strony swoich partnerek, choć jest to głównie przemoc psychiczna). Otóż okazuje się że najmniejszy odsetek aktów przemocy w Europie doświadczają kobiety właśnie w krajach katolickich, takich jak: Hiszpania, Austria, Chorwacja, Portugalia, Włochy i Węgry. Natomiast na ostatnim miejscu w rankingu - zamówionym przez Agencję Praw Podstawowych Unii Europejskiej - jest właśnie... Polska. U nas feministyczna "kultura gwałtu" praktycznie nie istnieje, a ranking odzwierciedla nie tylko skalę przemocy oficjalnej, ale przede wszystkim realnej, gdyż - co znów obala feministyczne teorie, mówiące że w Polsce ten odsetek jest tak mały, ponieważ Polki są tak totalnie zastraszone przez swych oprawców, że boją się zgłaszać takie akty przemocy na policję - otóż okazuje się że Polki należą do europejskiej czołówki kobiet, które są doskonale świadome zarówno swoich praw jak i aktów przemocy, którym zostałyby poddane (chodzi tutaj zarówno o przemoc fizyczną jak i psychiczną). Poza tym Polska charakteryzuje się najmniejszą liczbą przypadków molestowania seksualnego dziewczynek poniżej 15 roku życia, a także przemocy fizycznej wobec dziewcząt w ogóle. Natomiast (co ciekawe 😏) największy wskaźnik przemocy wobec kobiet, odnotowują te państwa, w który neomarksistowska rewolucja antykulturowa odniosła jak dotąd największe sukcesy, czyli właśnie: Dania, Finlandia, Szwecja, Holandia, Francja, Wielka Brytania i oczywiście Niemcy. Coś więc jest nie tak. Skoro bowiem "antyprzemocowa" konwencja stambulska tak skutecznie walczy z przemocą wobec kobiet, to dlaczego w tych krajach, w których już ona obowiązuje, są tak negatywne wskaźniki? Co się więc stało? Ano, auto muchę przejechało i na końcu dachowało 😉. Jak zwykle jeśli chodzi o marksistów, komunistów, bolszewików, nazistów, genderystów i innych lgbciarzy - jak czegoś nie ma, to należy to stworzyć i następnie deklarować że walczy się w jego obronie (a najlepiej do tego nadają się kobiety, imigranci, czarnoskórzy, homoseksualiści etc. etc.). Wyzwalana ofiara jest nieważna, ważne jedynie aby narracja o ciągłym "wyzwalaniu" owej ofiary była nieustannie powielana i aby na tym przykładzie skutecznie zamykać usta swym przeciwnikom politycznym (oskarżając ich np. o faszyzm, nietolerancję, rasizm lub o akceptację przemocy wobec kobiet), oraz zastraszać całą resztę (ile już firm, ile instytucji lub ile prywatnych osób ugięło się i zaczęło przepraszać za swe rzekome "zbrodnie", gdy lewicowa maszyna - wsparta ogromnymi pieniędzmi z korporacji lub ze wspierających rewolucję rządów - skierowała przeciw nim swój atak).

To jest wojna i jedynie osoby całkowicie ślepe i głuche nie dostrzegają że Polska już znalazła się w jej centrum. Jesteśmy i będziemy atakowani (mimo że rząd Morawieckiego bardziej przypomina  ugodowych technokratów, niż jakąkolwiek realną konserwatywną i chrześcijańską alternatywę dla tego postępującego i tworzonego z zimną kalkulacją oraz dokładnie przemyślanego, lewicowego szaleństwa), ponieważ dla marksistów jakikolwiek (nawet najmniejszy) wyłom od ich ideologii - która już stała się w Unii Europejskiej nową religią - jest nie do przyjęcia i eurokraci oraz cała banda feministek, genderystów i lgbtowców dostaje prawdziwej furii, gdy musi wciąż jeszcze tolerować w Europie tych podłych konserwatystów i chrześcijan. Przecież miało być tak pięknie, kolorowo i tęczowo, a tu jakieś polskie samorządy ośmielają się przyjmować Karty chroniące rodziny i deklarować swój sprzeciw wobec promocji (w szkołach, na uczelniach wyższych i w mediach) ideologii lgbt i ideologii gender. Należy czym prędzej skierować tam nasze "tęczowe" oddziały, które przykładnie nauczą (czytaj: wymordują) te nazistowskie świnie i ponownie zaprowadzą tam marksistowski porządek. Problem polega na tym, że Unia Europejska nie ma jeszcze swoich sił zbrojnych, więc - na razie - musi jedynie odebrać tym faszystom pieniądze, ale gdyby tylko była już armia europejska (najlepiej złożona w większości z brodatych "lekarzy" z Bliskiego Wschodu), to można by było zaprowadzić tam prawdziwie europejskie porządki - porządki grobowe (Niemcy mają już w tym wprawę). Obecna sytuacja ma wymusić na Polsce posłuszeństwo, gdyż w przeciwnym razie pojawi się straszak w postaci odebrania funduszy na programy lokalne (i nie tylko). Szkoda, że owi zagrzebani w swej ideologicznej papce eurokraci, nie dostrzegają że nasz kraj jest już płatnikiem netto w Unii Europejskiej, co oznacza że więcej pieniędzy wpłacamy, niż z niej dostajemy (oczywiście nie wspominam już o tym, że prawie 90 centów z 1 euro jakie "otrzymuje" Polska z Unii, z powrotem wraca do Niemiec, do Francji, czy do Holandii...). "A więc wojna!" - jak rzekł w swej sławnej przemowie przed sejmem (5 maja 1939 r.) minister Józef Beck - a na wojnie nie ma zgniłych kompromisów, tym bardziej że druga strona reprezentuje odhumanizowaną antykulturę, totalitarną ideologię i ogłupiający fanatyzm. Ta ideologia to marksizm, to komunizm a z komunistami - jak pisał Józef Mackiewicz - się nie rozmawia, do komunistów się strzela. Nie ma z nimi żadnego kompromisu. Wcześniej bolszewicy wywieszali swoje czerwone szmaty na naszych pomnikach (a potem je burzyli stawiając swoje własne), dziś zaś czynią to ich pogrobowcy - ideolodzy lgbt i gender, wieszając tam swoje tęczowe "chusteczki do nosa".




Ja sam przyznam się szczerze, nie potrafiłbym spojrzeć sobie w twarz, nie potrafiłbym zachować szacunku do samego siebie, jeślibym tylko uczynił jakikolwiek nawet gest uległości wobec tej marksistowskiej bandy i nie ma znaczenia czy byłoby to przyklęknięcie przed Black Lives Matter lub też cokolwiek innego (notabene ostatnio w trakcie zamieszek w Portland, jakiś biały pedofil z antify, próbował zamordować czarnoskórego youtubera o przezwisku "Black Rebel", który jednocześnie był zwolennikiem Donalda Trumpa. I co? Cisza, w mediach głównego nurtu zero informacji na ten temat. Dlaczego? Czyżby czarne życie jednak nie miało znaczenia dla tych suk...ów? Z przestępcy i narkomana George'a Floyda uczyniono wręcz nowego świętego, zaś tutaj zginąłby kolejny czarnoskóry człowiek - piszę "kolejny" ponieważ tych śmierci czarnoskórych obywateli USA było ostatnimi czasy dość sporo, a większość z nich spowodowana była atakiem na ich mienie. Nie chcieli oddać, to zostali zabici - i cisza. Jak widać, te czarne życia dla amerykańskiej lewicy nie mają już żadnego znaczenia, a to znów pokazuje jak marksistów obchodzą murzyni, kobiety czy homoseksualiści. Wszyscy oni są jedynie "mięsem armatnim", mającym przysłużyć się upadkowi kultury, tradycji, rodziny i historii, oraz stworzyć podstawy nowego totalitaryzmu, w którym ludzie będą całkowicie kontrolowani i hodowani - jak zwierzęta). Ja chcę żyć i umrzeć jako człowiek wolny. Pragnę również, aby moi siostrzeńcy i ewentualne dzieci żyły w wolnym kraju. Dlatego też nie jestem w stanie zaakceptować choćby promila tego, co ze sobą reprezentuje współczesna ideologia marksistowska. Życie przecież nie po to jest, aby jeść, kopulować i wydalać, tylko po to, aby rozwijać się intelektualnie i moralnie, aby zdobywać wiedzę i doświadczenie i aby bronić słabszych i chronić wartości drogie naszemu sercu. Rotmistrz Witold Pilecki nie namyślał się długo, gdy postanowił dać się złapać Niemcom i trafić do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, tylko po to, aby spróbować (gdyż gwarancji nie było żadnej) zorganizować tam ruch konspiracyjny, który doprowadziłby do buntu i wyzwolenia więźniów, połączonego z atakiem oddziałów Armii Krajowej i bombardowaniem obozu przez alianckie lotnictwo. Niestety, Amerykanie i Brytyjczycy mieli ważniejsze sprawy na głowie, niż ratowanie ludzi idących na śmierć w niemieckich obozach zagłady i do takiego ataku nie doszło. Pilecki musiał więc stamtąd czym prędzej uciekać i uciekł. A potem katowali go komuniści i to katowali w sposób nieludzki (jak wspominał syn Tadeusza Płużańskiego: Witold Pilecki "był torturowany wręcz barbarzyńsko: zdarto mu paznokcie, z nóg, miażdżono mu jądra, nadziewano go na nogę od stołka. Katowany był w sposób nieludzki"), sam potem przyznał swej małżonce: "Marysiu, Auschwitz to była igraszka". A mimo to nie dał się złamać. Tak samo do końca wierni swym ideałom, walczyli i ginęli za Wolną i Niepodległą Polskę Żołnierze Niezłomni - za co nieśmiertelna im Cześć i Chwała.





"BO CHCIAŁEM ŻYĆ INACZEJ, 
NIE MOGŁEM BYĆ JAK ONI. 
WOLAŁEM ZGINĄĆ W WALCE 
NIŻ SKUTY GDZIEŚ W NIEWOLI"    





Chciałbym jeszcze zamieścić fragment wywiadu, przeprowadzonego z europosłem - Ryszardem Legutko - na temat obecnych wydarzeń w Polsce, Europie i Unii Europejskiej:


Komisja Europejska odrzuciła sześć wniosków o środki na projekty w ramach unijnego programu "Partnerstwo miast". Uczyniła to nie z powodów merytorycznych, ale stricte ideologicznych, z powodu ochrony przez te samorządy rodziny i wprowadzenia tzw. stref wolnych od ideologii LGBT. Jest to co najmniej niepokojące, bo wygląda na to, że środowiska lewicowo-liberalne nie cofną się przed niczym, żeby wymusić na Polsce wprowadzenie ideologii gender.

To nie powinno być nic zaskakującego, ponieważ ideologia gender i LGBT jest bardzo mocno osadzona w Unii Europejskiej. Tam przecież co drugi dokument mówi o tym. To jest dla nich sprawa święta, więc można się było tego spodziewać. To oczywiście jest zupełnie bezprawne.  Tu nie chodzi o dyskryminację ludzi, tylko chodzi o to, żeby na przykład w szkołach nie prowadzić tej propagandy, chronić prawa rodziny i nauczać o kluczowej roli rodziny, żeby się sprzeciwiać eksperymentom moralnym i społecznym. Już nie mówiąc o tym, że LGBT, co ostatnio mogliśmy widzieć w Warszawie, to ideologia silnie antychrześcijańska, często uciekająca się do bluźnierstw i do rzeczy, które bardzo boleśnie gwałcą uczucia religijne Polaków, co zresztą widać na każdej paradzie homoseksualistów, gdzie te wątki bluźniercze są zawsze wyeksponowane. Mamy tu więc do czynienia z kwestią wolności słowa i wolności sumienia, zatem tak należy rozumieć te oświadczenia, te deklaracje niektórych samorządów.  Komisja Europejska to jest coraz bardziej instytucja monoideologiczna, lewicowa, która próbuje tę ideologię narzucić, uciekając się właśnie do takich ewidentnie bezprawnych zabiegów. Powtarzam raz jeszcze: bezprawie to jest drugie imię Unii Europejskiej.

Nie ma żadnej podstawy prawnej do podejmowania tego typu decyzji, jakie podjęła KE, czyli kierowania się kwestiami ideologicznymi a nie wykładnią prawa i procedurami obowiązującymi przy przyznawaniu i wypłacaniu pieniędzy. Pytanie, gdzie polskie samorządy mogą się teraz odwołać, żeby zaskarżyć tą decyzję?

Myślę, że w tej sprawie powinna być presja polityczna, bo mam bardzo poważne wątpliwości, czy jakakolwiek inna instytucja europejska jest zdolna do tego, żeby stanąć po stronie polskich samorządów i po stronie traktatów i prawa. Te wpływy ideologii gender są niesłychanie silne. Oni się nie odważą wystąpić przeciw temu. Nawet Trybunał Sprawiedliwości się nie odważy. Atmosfera w tej chwili w Europie jest taka, że ktoś kto występuje przeciw temu, to czeka go śmierć cywilna i staje się przedmiotem niezwykle brutalnych ataków - on i jego rodzina. Jest więc taka atmosfera zastraszenia, że jedyna rzecz, jaką można zrobić, to walczyć z tym. Na sprawiedliwość nie ma co liczyć. (...) Jak już wielokrotnie podkreślałem, w krajach zachodniej części Europy rozrasta się nowy despotyzm, który jest coraz groźniejszy i z którym trzeba walczyć. Ma on poparcie dużych instytucji a także niektórych rządów i tam są pieniądze. Popierają to też wielkie korporacje. Sytuacja jest bardzo groźna. Sprawa naszych samorządów to jest część większej całości. Chodzi po prostu o każdą organizację, grupę społeczną, która się nie chce podporządkować i która natychmiast bywa karana. Zresztą obserwujemy to w Polsce, jak rozmaite wydawałoby się silne grupy, korporacje się uginają, przepraszają, podlizują się, płaszczą, stosują cenzurę wobec swoich członków. Widzimy to nawet w Polsce, mimo że Polska jest jednym z niewielu krajów, gdzie jeszcze wolność jest, więc jeżeli tu nie obronimy, to może być źle i z pewnością instytucje europejskie nie będą nas chronić, bo one są po drugiej stronie. One są po stronie tego despotyzmu.

(...) Jak w tej sytuacji skutecznie bronić wartości? Jakie mamy narzędzia, jeżeli okazuje się, że prawo nie może zostać zastosowane, bo nikt go w Unii za bardzo nie przestrzega?

Musimy przede wszystkim bronić się tutaj, w Polsce, nie dać się zastraszyć. Musimy zwracać uwagę na niebezpieczeństwa. Musimy mówić o tym despotyzmie, który przychodzi walczyć przy pomocy cenzury. Jeśli chodzi o sposoby zewnętrzne, to szukać sojuszników. Są jednak grupy w Europie, one nie są liczne, są dość słabe i zastraszone, ale rozumieją, co się dzieje. To nie jest sprawa jakichś zmian kosmetycznych, to jest jakaś wielka inżynieria społeczna, która się dokonuje. To jest neokomunizm. Trzeba bić na alarm. Nie można ustępować. Nie można tu działać na zasadzie kompromisu. Ta druga strona nie chce kompromisu, ona chce nas całkowicie wyeliminować. Tu zatem nie ma mowy o jakiejkolwiek łagodności i perswazji. Albo my, albo oni.


CAŁOŚĆ: TUTAJ



Na zakończenie dodam jeszcze jedną rzecz. W tym temacie rozpocznę prezentowanie historii antykultury, tak, jak to zostało przedstawione w książce Krzysztofa Karonia pt.: "Historia Antykultury. Podstawy wiedzy społecznej". Oczywiście skupię się na kluczowych rozdziałach i fragmentach (postaram się jednak nie przepisywać tutaj całej książki, a to choćby z szacunku dla pracy intelektualnej autora). Jednak poznanie podstawowych pojęć marksizmu (czego nie naucza się w szkołach ani na uniwersytetach), jest bowiem kluczowe dla zrozumienia tego, co się dzieje wokół nas i do czego to wszystko prowadzi. Oczywiście odpowiedź jest jasna: prowadzi to do totalitaryzmu i do mordów, bowiem każdy lewicowy pomysł na "wyzwolenie ofiar" kończył tak samo: obozami zagłady i stosami pomordowanych w przemysłowy wręcz sposób. Ludzka istota ma bowiem silnie zakodowaną potrzebę wolności i sprawiedliwości (niektórzy tylko boją się do tego przyznać), zaś marksizm nie ma nic, totalnie NIC wspólnego z wolnością i sprawiedliwością, natomiast jest ich całkowitym zaprzeczeniem. I dlatego w kolejnej części zaczniemy od pojęć podstawowych, takich jak: Wolność, Zniewolenie, Własność, Dobrobyt, Autorytaryzm, Totalitaryzm czy Kultura. Potem zaś przejdziemy do piramidy ludzkich potrzeb i motywów, oraz do innych kwestii, które wyjaśnią nam obecny stan powszechnej rzeczywistości.



ŻOŁNIERZE WYKLĘCI/ŻOŁNIERZE NIEZŁOMNI
ZARÓWNO DLA POKOLEŃ: JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO
 I LEOPOLDA KULI-LISA




 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz