Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 czerwca 2022

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. XXIX

NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII

 


 

145 r. p.n.e.

GWAŁT NA WESELU

Cz. XV





 
BÓG Z ODLEGŁEJ KRAINY
Cz. XV
 
 
 
TEBAŃSKA REWOLUCJA
Cz. II
  
 
 Po zamordowaniu Leontiadesa i jego zwolenników, Andokleidas i skupieni wokół niego: Melon, Epaminondas, Gorgidas stanęli przed nie lada wyzwaniem. Nie będąc bowiem przygotowanym do wojny, musiała ta grupa na szybko umocnić miasto, przed oczywistą i spodziewaną kontrakcją Spartan. Co prawda lacedemoński strateg - Fojbidias opuścił Kadmeę (czyli tebańskie akropolis) ze swymi 1500 hoplitami, to jednak za ten czyn (oraz rezygnacji z walki i obrony Kadmei przed buntownikami Andokleidasa) został w Sparcie skazany na karę śmierci, tak więc realnie nic nie stało na przeszkodzie przed umocnieniem się nowych tebańskich władz. Co prawda na pierwsze wezwanie Fojbidiasa odpowiedzieli pro-spartańscy mieszkańcy Platei, ale w potyczce z tebańską jazdą stracili ponad dwudziestu hoplitów i wycofali się do siebie. Platejczycy od niepamiętnych czasów wrodzy byli Tebom i ich dominacji w Beocji, dlatego też wchodzili w sojusze z miastami Sparcie wrogimi, jak np. Ateny. Na przykład w marcu 431 r. p.n.e. do pogrążonych we śnie Platei weszli Tebańczycy (ponad 300 hoplitów pod dowództwem beotarchów: Pitangelosa i Diemporosa), sprowadzeni tam przez zdrajcę Naukleidasa - który przy pomocy Teb pragnął zdobyć władzę dla swej frakcji w Platejach (i przy finansowym wsparciu zamożnego Eurymacha, obywatela Teb). Tebańczycy ogłosili na Agorze, iż kto z Platejczyków pragnie dołączyć do Związku Beockiego, powinien stanąć z bronią w ręku w jednym szeregu z Tebańczykami. Przerażeni widokiem tebańskich hoplitów (którzy w mrokach nocy wydawali się dwoić w oczach), Platejczycy poszli na układy i przyłączyli się do Związku Beockiego, a Tebańczycy - wbrew radom Naukleidasa, który pragnął wymordować wszystkich swych przeciwników politycznych - nie dokonali w Platejach żadnych gwałtów. Platejczycy jednak szybko zorientowali się, że Teban nie jest zbyt dużo i powzięli chęć zaatakowania ich. Czyniono więc przygotowania do wyzwolenia miasta i aby Tebańczycy nie widzieli owych przygotowań, ustawiano wozy zaprzężone w muły, służące za osłonę, lub przebijano ściany domostw, aby szybciej przejść z jednego do drugiego. Wreszcie nocą tebańska załoga została zaatakowana i pomimo oporu zmuszona do poddania się. Wielu zginęło próbując uciec z miasta, ale bramy zostały zamknięte i zaryglowane, więc w desperacji próbowali wspinać się na mury, aby przeskoczyć na drugą stronę, ale byli ściągani na ziemię, a kobiety i niewolnicy rzucali w nich kamieniami. Inna grupa tebańskich hoplitów wpadła w pułapkę, myśląc że otwarte drzwi jednego z domostw, są bramą ku wolności, ale gdy tylko tam weszli, zostali zamknięci w środku i zagrożono że Platejczycy spalą ich żywcem, jeśli ci nie złożą broni. Wobec takiej ewentualności Tebańczycy poddali się. 

Wiadomość o tym szybko dotarła do Teb i przedsięwzięto akcję ratunkową, mającą uwolnić jeńców, ale ponieważ warunki pogodowe uniemożliwiły im szybki marsz - padał rzęsisty deszcz, przez co drogi rozmokły, a dodatkowo rzeka Azopos zalała okoliczne pola - przez to element zaskoczenia nie wchodził już w grę, a do oblężenia Platei hoplici tebańscy nie byli przygotowani. Postanowili więc wziąć za zakładników mieszkańców Platei, którzy byli wówczas na polach pod miastem, próbując ratować swe plony przed powodzią, z zamiarem wymiany ich na jeńców tebańskich. Platejczycy posłali heroldów do Teban, deklarując że jeśli wypuszczą wziętych w niewolę i odejdą z ich ziemi, to oni również pozwolą tebańskim jeńcom opuścić Plateje, nie czyniąc im żadnej krzywdy. Tebańczycy wyrazili zgodę i odeszli, pozostawiając platejskich jeńców, którzy szybko wrócili do miasta; ale gdy tylko znaleźli się w jego murach, mieszkańcy Platei oskarżyli tebańskich jeńców o napaść na ich miasto i wymordowali ich, łamiąc tym samym dane wcześniej słowo. Spodziewając się zatem niechybnej reakcji Teb, natychmiast wysłali posła do Aten z prośbą o sojusz i przyjęcie ich miasta do Związku Morskiego. Ateńczycy posłali swego herolda do Platei, z prośbą by ci niczego nie podejmowali w kwestii tebańskich jeńców (pierwsze poselstwo Platejczyków wysłane zostało do Aten jeszcze przed wymordowaniem Teban), póki oni nie zadecydują w kwestii przyjęcia Platei do Związku Morskiego, ale gdy okazało się że Tebańczycy zostali wymordowani, Ateńczycy - zdając sobie sprawę że wojny już nie da się uniknąć - wysłali do Platei swój oddział (80 hoplitów) wraz z zaopatrzeniem, a jednocześnie internowali wszystkich Teban (i innych Beotów) przebywających wówczas w Attyce. Po dotarciu do Platei, Ateńczycy stwierdzili że obrona miasta jest bezsensowna i polecili wszystkim mieszkańcom, aby ci zabrali ze sobą swój najbliższy dobytek i przenieśli się do Aten, gdzie zapewni się im ochronę. W mieście pozostało jedynie 400 mężczyzn wojowników i 110 kobiet (które miały przygotowywać im strawę). Tebańczycy nie docenili głębi wrogości i woli walki Platejczyków, dla nich bowiem opanowanie tego miasta i włączenie go do Związku Beockiego, było jedynie dokończeniem pewnego etapu w jednoczeniu Beocji pod swoją dominacją, ale Platejczycy nie mieli powodów aby czuć się gorszymi od Teban. Co prawda ich polis było mniejsze a oni liczebnie także nie dorównywali Tebańczykom (prawdopodobnie Platejczyków łącznie żyło w tym czasie jakieś 5000 osób i to wraz z kobietami, dziećmi i niewolnikami którzy do spisów obywatelskich nigdy nie byli zaliczani), ale mieli swoją dumę i znacznie piękniejsze tradycje od tebańskich.

Teby skompromitowały się bowiem w czasie najazdów perskich na Grecję w latach 480-479 p.n.e., opowiadając się po stronie Króla Królów. Natomiast Platejczycy byli w pierwszym szeregu panhelleńskiej walki o niepodległość i to już od 490 r. p.n.e. (Platejczycy jako jedyni cudzoziemcy walczyli wówczas u boku Ateńczyków w bitwie pod Maratonem). Zaś po zwycięstwie nad Persami w bitwie pod Platejami w 479 r. p.n.e., mieszkańcy tego polis otrzymali uroczyste przyrzeczenie (przed bogami) iż nikomu nie wolno będzie podejmować przeciwko nim wojny niesprawiedliwej, a jeśli do takowej dojdzie, to zarówno Lacedemończycy jak i inni sprzymierzeńcy wystąpią zbrojnie przeciwko agresorowi. Jednak w pięćdziesiąt lat później, to właśnie sami Spartanie zbrojnie najechali Plateje, gdy ci odmówili opuszczenia Aten i udania się do jakiegoś neutralnego kraju na czas wojny, a przekazania Spartanom miasta w depozyt. Ateńczycy zapewnili Platejczyków że będą ich chronić, ale gdy w 429 r. p.n.e. król Sparty - Archidamos II zjawił się pod murami miasta, Ateńczycy - zajęci na innych kierunkach frontu - swej pomocy oblężonym nie wysłali. Walki o miasto trwały aż siedemdziesiąt dni (z reguły kampanie podejmowano na ok. 40 dni, bo na tyle starczało zapasów żywności) i były krwawe. Próby szturmów okazały się nieskuteczne, budowa machin oblężniczych także (im większą machinę postawili Spartanie, tym większy mur dobudowywali Platejczycy), wreszcie gdy obrońcy wznieśli drugi mur w środku miasta, Lacedemończycy uznali że nie ma sensu dalej wykrwawiać się w walkach o twierdzę i... należy po prostu miasto spalić. Między wał i mur nawrzucali więc chrustu, na to wylali siarkę i smołę i podpalili. Miasto stanęło w ogniu, ale los mimo wszystko nie sprzyjał najeźdźcom, gdyż wkrótce potem spadł rzęsisty deszcz, który ugasił pożar. Wreszcie w połowie września 429 r. p.n.e. Lacedemończycy odeszli, ale pozostawili tam przybyłe oddziały z Teb i kilku miast Peloponezu (m.in. Koryntu), które dalej miały blokować miasto.




Oblężenie trwało kolejne dwanaście miesięcy, a zamkniętym w mieście Platejczykom zaczęło w końcu brakować żywności. Ponieważ nie było mowy o tym, aby odesłać kobiety z miasta (w końcu były tam żony i córki obrońców) i posłać je na pastwę najeźdźców - aby tym samym pozostałe zapasy przypadły tylko wojownikom - opracowano wówczas dość szalony plan ucieczki z miasta i wyprowadzenia stamtąd wszystkich obrońców. Wyczekiwano tylko sposobnej chwili i gdy nadeszła ciemna, bezksiężycowa noc, postanowiono działać (grudzień 428 r. p.n.e.). Cicho podeszli pod mur, jaki wznieśli Tebańczycy - okrążając tym samym szczelnie miasto - i po drabinach wspięli się na jego szczyt. Niestety, nie udało się utrzymać elementu zaskoczenia, gdyż przez przypadek jeden z Platejczyków zrzucił z muru poluzowaną cegłę, co zaalarmowało nieprzyjaciół, którzy jednak w panujących ciemnościach niewiele widzieli. Rozpoczęła się regularna bitwa, przy czym Peloponezyjczycy - żeby oświetlić sobie pole - zapalili pochodnie, dzięki czemu byli łatwym celem dla atakujących Platejczyków. W wyniku tego starcia 212 Platejczyków przedarło się na drugą stronę, jeden dostał się do niewoli, a reszta wróciła do miasta. Aby zmylić pogoń, ruszyli oni w stronę Teb (wiedząc że tamci będą ich szukać na drodze wiodącej do Aten), a następnie skręcili w stronę Erytrai i Hysie, a stamtąd już górami Citheron przedostali się do Attyki i w Atenach dołączyli do swoich. Zamknięci zaś w Platejach obrońcy, pozbawieni widoków na odsiecz, skapitulowali w styczniu 427 r. p.n.e. po otrzymaniu zapewnienia od Tebańczyków, że staną przed niezależnym sądem, który zadecyduje o ich losie. Niestety, tak się nie stało, pełni nienawiści Tebańczycy - jako zadośćuczynienie za zbrodnię popełnioną na wziętych do niewoli tebańskich jeńcach - zaraz po kapitulacji miasta, wymordowali wszystkich mężczyzn, a kobiety sprzedali w niewolę. Władzę w mieście przejęli teraz Koryntyjczycy, pro-tebańscy platejscy zdrajcy (zbiegli wcześniej do Teb), oraz wygnańcy z Megary (zajętej przez Ateny), ale już w roku 426 p.n.e. zapadła decyzja o całkowitym zniszczeniu miasta, tak, aby już nigdy się nie odrodziło. 

W Atenach Zgromadzenie Ludowe - będąc pod wrażeniem bohaterstwa i poświęcenia Platejczyków - przyznało wszystkim obecnym w Atenach uciekinierom, równe prawa obywateli Aten  (427 r. p.n.e.) i nadano im tereny miasta Skione w Chalkidyce (ziemia Pallene), gdzie owi uchodźcy przebywali przez kolejne czterdzieści lat, aż do 387-386 r. p.n.e. gdy zawarto Pokój Królewski (Pokój Antalkidasa) z Persją, na mocy którego uchodźcy platejscy mogli ponownie wrócić na swe dawne ziemie i odbudować miasto swych ojców. To zmieniło stosunek Platejczyków do Spartan. Nie pamiętano już kto doprowadził do upadku Platei (w końcu ostatecznie to nie Spartanie zdobyli miasto i nie oni wymordowali jego obrońców), natomiast siła Lacedemonu stała się realnym gwarantem istnienia niepodległych Platei, na których istnienie czyhały nienawistne Teby. Tak więc, gdy po upadku pro-spartańskiego rządu Leontiadesa (grudzień 379 r. p.n.e.), Platejczycy poczuli się zagrożeni nowym tebańskim rządem Androkleidasa, swą przyszłość łączyli oni odtąd właśnie ze Spartą (Ateńczycy byli nieco zdziwieni i zniesmaczeni faktem, że teraz ich dawni sojusznicy - którym oni nadali obywatelstwo swego miasta - występują po stronie Lacedemończyków, czyli ich naturalnych wrogów - ale musieli taki stan rzeczy przyjąć do wiadomości i zaakceptować). A tymczasem Tebańczycy przygotowywali się do obrony przed spodziewaną interwencją ze strony Lacedemonu (wykopali fosę i przed murami miejskimi wznieśli dodatkową, drewnianą palisadę), ale jednocześnie starali się nie dawać Spartanom pretekstu do ataku na ich polis, przez co respektowali warunki Pokoju Królewskiego (który nakazywał im rozwiązanie Związku Beockiego i zakazywał jego odtwarzania). Posłali nawet posłów do Sparty, deklarując że nie odtworzą Związku i nie będą atakowali spartańskich sojuszników w Beocji, ale pragną też, aby Lacedemończycy zaakceptowali nowy tebański rząd i nie występowali przeciw nim zbrojnie, gdyż w przeciwnym razie będą zmuszeni się bronić. Spartanie posłów z Teb potraktowali "z buta", nakazali im ponowne przyjęcie spartańskiej załogi w Kadmei, którą wysłano już (styczeń 378 r. p.n.e.) pod dowództwem króla Sparty Kleombrotosa I. Przeciwnikiem politycznym Kleombrotosa był drugi król - Agesilaos II (co ciekawe, synowie owych dwóch władców byli... kochankami. Homoseksualizm w Starożytnej Grecji był dość popularny, szczególnie wśród mężczyzn), który sam miał dowodzić wyprawą, ale ostatecznie wymówił się od tego swym podeszłym wiekiem (miał 65 lat).

Spartańska armia Kleombrotosa ruszyła teraz na Teby i było już jasne że nowy tebański rząd musi walczyć o przetrwanie i szukać sojuszników. Naturalnym sojusznikiem Teb były Ateny (które w czasach wielkiej Wojny Peloponeskiej należały do wrogiego obozu, wspierającego Plateje), które oficjalnie nie były w stanie wojny ze Spartą. Oficjalnie też Ateny zadeklarowały neutralność w tym konflikcie i zabroniły armii Kleombrotosa przejścia przez swoje terytorium w drodze do Beocji, zaś ateński strateg - Chabrias obsadził graniczną twierdzę - Eleutheraj w Attyce, skąd można było obserwować całą dolinę aż do Agostena w Megarydzie. Kleombrotos został więc zmuszony wejść do Beocji z niewielkiej granicy, jaką ta miała z Megarydą, maszerując wzdłuż attyckiej granicy. Następnie Kleombrotos sforsował przełęcz w górach Citeron na granicy z Beocją i wkroczył do owych Platei (pierwszego miasta tuż przy granicy z Megarydą). Potem połączył się ze spartańskim garnizonem w Tespiach (miasto leżące na zachód od Teb i na północ od Leuktry), po czym - nie atakując samych Teb - urządzał demonstracje wojskowe, aby przestraszyć Tebańczyków i wymusić na nich zgodę na zajęcie Kadmei. Nic takiego jednak nie nastąpiło, przeto Kleombrotos wycofał się do Platei, a wkrótce potem wrócił do Sparty (pozostawiając jednak część armii pod wodzą Sfodriasa w Tespiach). Gdy okazało się, że dwaj ateńscy stratedzy przekroczyli granicę z Beocją i dotarli z małym oddziałem do Teb, Spartanie jawnie zaprotestowali przeciwko złamaniu przez Ateńczyków deklarowanej przez nich neutralności, a Ateńczycy - aby nie sprowokować nowej wojny - odwołali tych oficerów do Aten, postawili ich przed sądem (heliaia) i skazali na śmierć. To było bardzo niebezpieczne posunięcie z punktu widzenia nowego tebańskiego rządu, gdyż likwidowało jedyną realną pomoc na jaką Tebańczycy w tym czasie mogli liczyć - czyli pomoc ze strony Aten. I gdy wydawało się że sytuacja jest beznadziejna, a kolejny atak Spartan jest tylko kwestią czasu, strateg Sfodrias popełnił niewybaczalny błąd, który odmienił całą sytuację. A mianowicie... najechał Attykę. Po co, i dlaczego to uczynił (w sytuacji gdy Ateny mocno podkreślały swoją neutralność w tym konflikcie), do dziś nie wiadomo? Przypuszcza się jednak, że takie polecenie otrzymał od Kleombrotosa przed jego wyjazdem, gdyż ten chciał nastraszyć zarówno Tebańczyków jak i Ateńczyków i wymusić na nich uległość wobec Sparty.




Sfodrias niczego tym atakiem nie zyskał, spustoszył tylko równinę triazyjską (pomiędzy Eleusis a Atenami) i spalił kilka wsi, po czym zawrócił do Tespiów. Teraz to posłowie spartańscy (którzy jeszcze nie opuścili Aten) musieli się tłumaczyć z owego najazdu i choć zapewniali że atak Sfodriasa był nieodpowiedzialny i czeka go za to śmierć w Sparcie, to jednak Ateńczycy na Zgromadzeniu Ludowym głosowali już za otwartym sojuszem z Tebami. Lacedemończycy próbowali jeszcze ratować sytuację, nakazując Sfodriasowi czym prędzej stawić się w Sparcie, ale ten - zdając sobie sprawę że pojedzie po wyrok śmierci - nie posłuchał wezwania i nie wrócił do ojczyzny. Tymczasem jego proces i tak się odbył. W roli oskarżyciela wystąpił król - Agesilaos II, obrońcą zaś był król - Kleombrotos I i wszystko wskazywało że Sfodrias (choćby za to, iż nie stawił się na wezwanie) otrzyma wyrok śmierci, ale... stało się inaczej. Agesilaos (zapewne pod wpływem swego syna - Archidamosa, który w tym czasie wziął sobie na kochanka syna Sfodriasa - Kleonymosa, który był jeszcze chłopcem) wycofał swe oskarżenie i tym samym Sfodrias został uniewinniony z zarzutu złamania postanowień Pokoju Królewskiego. Tym bardziej że wojna już była faktem, a Ateńczycy posłali Tebańczykom 5000 hoplitów i 200 żołnierzy jazdy pod dowództwem stratega Chabriasa. Nim jednak przejdziemy dalej, na moment zatrzymajmy się nad strukturą wewnętrzną ówczesnych Aten. Poznajmy polityków, którzy w tym czasie nadawali ton odrodzonej demokracji (już wówczas bardzo radykalnej i traktowanej wręcz jak nowa religia, zupełnie jak dziś traktuje się ekologizm czy genderyzm) oraz frakcje, które wówczas przewodziły miastu Dziewiczej Pallady i które zyskiwały poklask, lub też traciły sympatię ateńskiego ludu.

Powiedzmy sobie bowiem otwarcie, że po klęsce w Wojnie Peloponeskiej, kapitulacji Aten, wydania całej floty i zniszczenia Długich Murów (łączących miasto z portem w Pireusie), oraz obsadzenia Akropolu przez spartańską załogę; i po krótkotrwałych rządach krwawych oligarchów Kritiasza, Charmidesa, Teramenesa i Drakonidesa (z czego dwóch pierwszych to byli uczniowie filozofa Sokratesa - który zresztą sam uchodził za "człowieka z miasta"), w maju 403 r. p.n.e. po zajęciu Pireusu przez Trazybulosa ze Stejrii (stojącego na czele zbiegłych z miasta demokratów, którym odebrane zostały prawa polityczne i prawo do noszenia broni) i przegranej przez oligarchów Kritiasza bitwie o wzgórze Munichii (co opisałem w poprzedniej części), Ateny ponownie zostały zajęte przez demokratów, (pod wpływem spartańskiej mediacji i obopólnej zgody). Tak oto powstały dwa państwa ateńskie pod lacedemońską opieką - jedno demokratyczne w Atenach, a drugie oligarchiczne w Eleusis (którego kres położyła zdrada demokratów i wymordowanie oligarchów, zaproszonych na rozmowy do Aten - latem 401 r. p.n.e.). Tak oto Attyka ponownie była zjednoczona, a demokracja stała się religią ustrojem panującym. Każdy sprzeciw wobec odrodzonej demokracji, był od razu podejrzany, a ten, kto go wygłaszał - jeśli nie był objęty amnestią ogłoszoną zaraz po zajęciu Aten przez demokratów w 403 r. p.n.e. - mógł się liczyć z oskarżeniem o próbę obalenia ustroju, co z reguły kończyło się wyrokiem śmierci. Tak właśnie skończył Sokrates, który nigdy nie potrafił trzymać języka za zębami i otwarcie mówił to, o czym myślał. Obciążające dla Sokratesa było również i to, że powszechnie uważany był za "człowieka z miasta", a także za "nauczyciela krwawych tyranów" - szczególnie Kritiasza, który w czasie krótkich rządów Trzydziestu Tyranów, dał się poznać mieszkańcom z jak najgorszej strony, jako prześladowca, zdrajca, morderca i tyran. Był tylko jeden problem - Sokrates objęty był amnestią Trazybula, więc skazanie takiego człowieka nie wchodziło w grę (już samo oskarżenie objętego amnestią, często kończyło się wyrokiem śmierci dla oskarżyciela). Sokrates dodatkowo miał piękną kartę życia obywatelskiego i wojskowego, dla ateńskiej ojczyzny wielokrotnie walczył w wielu bitwach i (jak mówią źródła) jako jeden z ostatnich uchodził z pola bitwy w przypadku klęski (jak np. pod Delion w 424 r. p.n.e.). Z takim człowiekiem, który miał wielu zwolenników i jawnych oraz ukrytych przyjaciół, trudno było mimo wszystko walczyć, a tym bardziej skazać go na śmierć pod zarzutem zdrady i próby obalenia demokracji.




Otóż, urodzony w 469 r. p.n.e. w demie (gminie) Alopeke i fyli (okręgu) Antiochis, Sokrates - syn ateńskiego rzeźbiarza Sofroniskosa i Fainarete (która była położną), praktycznie od zawsze był szczerym demokratą i przyjacielem Peryklesa. Już od młodości wyróżniał się od swych towarzyszy, zarówno pod względem fizycznym (był duży, dobrze zbudowany i dość silny) jak również intelektualnym (co często dziwiło jego kompanów podczas kampanii wojennych, gdy np. Sokrates potrafił pół dnia i całą noc stać w jednym miejscu, spoglądając w niebo lub przed siebie i szukając odpowiedzi na pytanie, jakie sam sobie zadał). Służbę wojskową po raz pierwszy odbył w roku 449 p.n.e., czyli miał wówczas lat dwadzieścia (w następnym roku podpisano pokój z Persją, kończący ponad czterdziestoletni okres wojen grecko-perskich). Wówczas (od 462 r. p.n.e.) ustrojem Aten (po reformie Efialtesa i Peryklesa) była już klasyczna (choć niektórzy historycy twierdzą że "radykalna", choć w porównaniu z tym, do czego Ateńczycy posunęli się w IV wieku p.n.e. o żadnym wcześniejszym radykalizmie mówić tu nie można) demokracja, zmieniająca dotychczasowy ustrój liberalnej demokracji Klejstenesa z roku 508 p.n.e. Przywódcą ludu był zaś Perykles, który od początku lat 50-tych do końca lat 30-tych V wieku p.n.e. zdominował i podporządkował sobie ateńską scenę polityczną. Oficjalnie była więc demokracja, a realnie rządził jeden człowiek, który stał się uosobieniem owego ustroju (podobnie jak Oktawian August w Rzymie, w którym przecież też oficjalnie panowała republika, a realnie o wielu sprawach decydował już młody cezar). To trzydziestolecie było dość płodnym okresem w życiu Sokratesa, jako że to właśnie wówczas poznawał on ówczesne zagadnienia filozoficzne (najpierw w szkole Archelaosa - ucznia Anaksagorasa z Klazomenaj - gdzie zapoznał się z filozofią przyrody), a potem w czasie buntu Samos (dokąd został skierowany jako hoplita tłumiący powstanie), które zbuntowało się w latach 441/440 p.n.e. nie chcąc dłużej być częścią ateńskiego Związku Morskiego (do tego związku można było się zapisać, ale opuścić go już nie - zupełnie jak mafia, z której Ateńczycy czerpali krociowe zyski. Można wręcz powiedzieć, że bez Związku Morskiego Ateny nigdy nie pobudowałyby takich cudów architektury, jakie stoją do dziś, ani też nie odnieśliby takiego sukcesu ustrojowego i politycznego, gdyby ekonomicznie nie drenowali kieszeni swoich sojuszników - a tak naprawdę klientów i poddanych Związku Morskiego).

To na Samos zapoznał się Sokrates z filozofią Melissosa (przywódcy buntu Samijczyków) ze szkoły eleackiej, która odcisnęła piętno na jego życiu. Po powrocie do Aten w 440 r. p.n.e. Sokrates był już innym człowiekiem. Potem jednak (jak twierdził Platon w "Lachesie", który był uczniem Sokratesa od 407 r. p.n.e.) Sokrates miał jednak twierdzić, iż do wszystkiego doszedł sam i nikt nie był jego nauczycielem w kwestii etyki filozofii: "Więc ja, Lizymachu i Melezjaszu, pierwszy mówię o sobie samym, że nauczyciela tych rzeczy (jak być dobrym i szlachetnym człowiekiem) nie miałem". Wbrew temu jednak, Sokrates poznawał i wdawał się w dysputy z różnymi ówczesnymi filozofami, np. ze sławnym Protagorasem z Abdery (odwiedzał on Ateny kilkukrotnie, począwszy od 444 r. p.n.e. i należał do bliskich przyjaciół Peryklesa); a także Antyfonem, Hippiaszem z Elidy, Trazymachem (zwolennikiem doktryny "prawa silniejszego") i innymi. Jednak sam Sokrates bardzo niechętnie opuszczał Ateny i (jak twierdzili jego uczniowie) jeśli już, to udawał się do najbliższej okolicy wokół miasta i gdyby nie wyprawy wojskowe w których uczestniczył, nigdy nie opuściłby Aten. W tym czasie Sokrates "przyjaźnił" się ze starszym od siebie Eurypidesem z Salaminy - najwybitniejszym dramaturgiem Antycznej Grecji (przy czym słowo "przyjaźń" należy w greckich warunkach zawsze interpretować z podtekstem). W połowie lat 30-tych V wieku p.n.e. Sokrates zgromadził wokół siebie grupkę uczniów (choć zawsze twierdził że nie jest sofistą i nie naucza za pieniądze jak oni, a raczej nazywał te spotkania wymianą myśli pomiędzy przyjaciółmi). Pierwszym z nich był niejaki Chajrefton ze Sfettos i jego brat Chajrekrates, a następnie młody (kilkunastoletni) syn siostry Peryklesa - Alkibiades (późniejszy zbawca i zdrajca Aten oraz bezbożnik, co w jego przypadku przeplatało się ze sobą mniej więcej po równo).




Sokrates oczywiście nie pracował (przejął zajęcie swego ojca i posiadał niewolników którzy zajmowali się rzeźbiarstwem, po czym sprzedawali swoje dzieła na Agorze, lub bardziej wytrawnym koneserom), całe dnie spędzał na dysputach w otoczeniu swych uczniów. Zakład ojca pozwolił mu się utrzymać na podstawowym poziomie (Sokrates nie nosił wyszukanych ubrań i pojawiał się w skromnych butach i płaszczu), ale twierdzenie iż nie pobierał pieniędzy od swych uczniów, nie do końca musi być prawdziwe, tym bardziej że w jego otoczeniu było wielu synów wielkich ateńskich bogaczy, którzy zapewne mogli sfinansować wiele planów swego nauczyciela. Ok. 433-432 r. p.n.e. do grona jego uczniów należeli już: Kriton (bardzo zamożny człowiek, a przy tym oddany Sokratesowi), Arystodemos (równie majętny i fanatycznie miłujący Sokratesa), Charmides i Kritiasz (czyli dwaj późniejsi krwawi oligarchiczni tyranii). Pierwsza i druga grupa uczniów otaczała Sokratesa do 432 r. p.n.e. (przy czym potem część z nich znalazła się po przeciwnych stronach ateńskiej wojny domowej, jak Kritiasz i Charmides stojący na czele oligarchów i Chajrefton - uciekinier z Aten po zdobyciu władzy przez oligarchów, który w styczniu 403 r. p.n.e. dołączył do Trazybula w twierdzy Fyle, a potem był w zdobytym przez demokratów Pireusie i pod Munichią walczył przeciw Kritiaszowi. Poległ w tej bitwie wraz z Kritiaszem, lub wkrótce po niej i dlatego podczas procesu Sokratesa z 399 r. p.n.e. nie mógł wystąpić w obronie swego mistrza. To właśnie Chajrefton w końcu lat 30-tych V wieku p.n.e. udał się do Delf, z zapytaniem: czy jest na świecie człowiek mądrzejszy od Sokratesa? i uzyskał odpowiedź pytii: "Sokrates jest najmędrszym ze wszystkich". Jednak Chajrefton inaczej to zinterpretował, twierdząc że Sokrates nie tyle jest najmędrszym ze wszystkich ludzi, ponieważ posiada jakąś nieznaną innym wiedzę, ale ponieważ zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń i wie, że tak naprawdę nic nie wie (to motto potem bardzo spodobało się Sokratesowi i przyjął je za swoje tuż przed wyprawą potidejską z 432 r. p.n.e. w czasie której musiał opuścić swoich uczniów i jako hoplita został powołany pod broń i pojechał na kolejną wojnę, tym razem na daleką północną Chalkidykę).

Sokrates i tam się odznaczył, będąc odpornym zarówno na głód, jak i na mróz (który w południowej Tracji doskwierał Ateńczykom, przywykłym do umiarkowanego klimatu Attyki, gdzie upały były neutralizowane łagodnymi powiewami wiatru, wiejącymi od morza, przez co nie było ani za gorąco latem, ani zimno zimą). Platon pisał w "Uczcie": "A jak on mróz znosić potrafił! Bo tam zimy są strasznie ostre(...) kiedy mróz chwycił taki, że to strach, kiedy nikt się z namiotu nie ruszał, a jeżeli się ruszał, to kładł na siebie, co tylko mógł, i na nogi, i zawijał stopy w pilśń i w futra, a on wtedy chodził w tym, co ma na sobie, w takiej samej narzutce, jak przedtem zawsze nosił, a boso łatwiej po lodzie chodził jak inni w butach. Toteż wojsko krzywo na niego patrzyło, jak gdyby się nad nie chciał wywyższać". Pod Potidają Sokrates miał uratować życie 18-letniego wówczas Alkibiadesa ("tylko on właśnie życie mi ocalił; byłem ranny, a on mnie odstąpić nie chciał, tylko ratował i zbroję, i mnie" - mowa Alkibiadesa w "Uczcie" Platona) za co po bitwie został nagrodzony. Potidaja padła jesienią 432 r. p.n.e., a armia ateńska wróciła do Aten, zaś Sokrates szybko ponownie zebrał wokół siebie dawnych uczniów. Wówczas szczególnie zaangażował się w rozwój kariery politycznej młodego Charmidesa (który notabene - jak mówią greckie źródła - miał być bardzo przystojny), a który potem skończył jako wspólnik Kritiasza i jeden z trzydziestu znienawidzonych przez Ateńczyków tyranów. W życiu Sokratesa ważne są jednak pewne daty, które zmieniały jego życie i kształtowały jego poglądy oraz filozofię. Pierwszą taką datą jest zapoznanie się z filozofią Melissosa z Samos w 440 r. p.n.e., następnie przyjęcie stwierdzenia "Wiem, że nic nie wiem!" (ok. 432 r. p.n.e.), które to dało podstawę metodzie elenktycznej (negatywnej - polegającej na konsekwentnym zbijaniu argumentów rozmówcy dotąd, aż on sam uzna, że jego poglądy są absurdem i że tak naprawdę nie wie nic). Ok. 430 r. p.n.e. na Sokratesie wrażenie robią słowa (widniejące przed wejściem do delfickiej wyroczni Apollona, o której Sokratesowi opowiedziano, bo przecież osobiście nigdy tam nie był) "Gnothi sauton" (czyli "Poznaj samego siebie"), ale Sokrates dochodzi ostatecznie do wniosku, że słowa te są nielogiczne (w "Fajdrosie" Arystofanes wkłada w usta Sokratesa wyznanie: "Ja nie jestem w stanie, jak napis w Delfach powiada, poznać samego siebie. Więc mi się to śmieszne wydaje, kiedy siebie jeszcze nie znam, bawić się w takie nie swoje niesamowite dociekania (...) czy ja sam nie jestem bydlę bardziej zawiłe i zakręcone, i nadęte niż Tyfon, czy też prostsze i bardziej łaskawe, które z natury ma w sobie coś boskiego i coś niskiego"; natomiast według Ksenofonta, Sokrates uważał że "poznać samego siebie" oznacza tyle, co znać swoje praktyczne możliwości, i nie porywać się na rzeczy które nas przerastają i narażają na niepowodzenie. Notabene z tym ostatnim bym się nie zgodził, wciąż bowiem mam w głowie słowa Marszałka Piłsudskiego: "W dzieciństwie moim ciągle mi szeptano w uszy tak zwane mądre przysłowia: "Nie dmuchaj pod wiatr", "Głową muru nie przebijesz", "Nie porywaj się z motyką na słońce", Doszedłem później do tego, że silna wola, energia i zapał mogą te właśnie zasady złamać").

Latem 431 r. p.n.e. wybuchła już regularna wojna Aten i ich sprzymierzeńców (ze Związku Morskiego) ze Spartą i ich sojuszników (ze Związku Peloponeskiego - notabene, w pierwszych latach Wojny Peloponeskiej, Sparta była uważana za "obrońcę Hellady" przeciw ateńskiej tyranii i wiele polis liczyło że jej zwycięstwo przyniesie im wolność od opłacania się skąpemu miastu Dziewiczej Pallady), a potem przyszła zaraza. W latach 30-tych V wieku p.n.e. Sokrates był częstym gościem w domu Peryklesa i Aspazji, ale te wizyty zostały ukrócone wraz z nastaniem epidemii. Zaczęła się już w 430 r. p.n.e. (wśród nagromadzonej w granicach Długich Murów ludności z północnej Attyki, która chroniła się w Atenach przed corocznymi najazdami i pustoszeniem kraju przez Spartan) i powracała rokrocznie, aż do początku 426 r. p.n.e. Ciężkie to były czasy, ludzie umierali masowo na ulicach, przy studniach (z których potem bano się pić), i nic nie gwarantowało przetrwania, ani pieniądze, ani pobożność, dlatego upadła też moralność i ludzie w obawie przed nieuniknioną śmiercią, oddawali się wszelkim praktykom, które wcześniej uznane byłyby za nie do pomyślenia. Modlitwy i ofiary niewiele lub zgoła nic nie dawały, przeto uznano że bogów jednak nie ma, a skoro ich nie ma, to można robić co się chce - przez co bardzo wzrosła przestępczość. Ofiarą zarazy padł sam Perykles, który zmarł w 429 r. p.n.e. a jego dom został zamknięty na cztery spusty, zaś Aspazja - w obawie przed zarażeniem się - ograniczyła swoje kontakty z mieszkańcami Aten do niezbędnego minimum. Sokrates - który skończył wówczas lat czterdzieści - stracił przyjaciela, ale sam nie zachorował. Przypisywano to potem jego tężyźnie fizycznej (był wysoki i dobrze zbudowany) oraz regularnemu trybowi życia (Platon pisze też, że Sokrates miał bardzo mocną głowę i mógł wypić tyle wina, że wszyscy jego kompani dawno posnęli, a po nim nie było nawet widać że cokolwiek wypił. Tracąc w taki sposób swych towarzyszy biesiady, Sokrates najczęściej opuszczał przyjęcie, udając się do Likejonu, gdzie brał poranną kąpiel, potem udawał się na Agorę gdzie oczekiwał swych uczniów i dopiero wieczorem wracał do swego domu. Wszystko było dobrze, póki nie był żonaty, ale gdy poślubił ową słynną Ksantypę - którą Platon przedstawił jako sekutnicę, mającą do Sokratesa ciągłe pretensje o jego późne powroty do domu i spędzanie całych dni w otoczeniu uczniów i przyjaciół. Sokrates ożenił się jednak stosunkowo późno, bowiem dopiero w 416 r. p.n.e. mając już ponad pięćdziesiąt lat), nie było to już takie łatwe. Ksantypa bowiem nie godziła się z dotychczasowym trybem życia swego małżonka i choć w Atenach poświęconych dziewiczej bogini, rola kobiety sprowadzała się w zasadzie do rodzenia dzieci (głównie synów), a mężowie mogli ukarać swe żony chłostą za niewypełnienie ich poleceń odnośnie utrzymania domu, oraz zamknąć mogli swe żony z dziećmi na klucz, w pokoju specjalnie przeznaczonym dla kobiet (gyneceum), to w tym związku przysłowiowe spodnie nosiła jednak Ksantypa, a Sokrates był takim trochę pantoflarzem, który nie potrafił się jej sprzeciwić.




Ale nim doszło do owego ślubu, w latach 20-tych V wieku p.n.e. działalność filozoficzna Sokratesa nabrała nowej jakości. Zwiększała się ilość otaczających go uczniów, a on, prócz metody elenktycznej (negatywnej) opracował również metodę majeutyczną (pozytywną), której celem nie było zbijanie argumentów, aż do stwierdzenia że tak naprawdę nic nie ma sensu i nikt nic nie wie, ale wspólne poszukiwanie sensu i odkrywanie prawdy drzemiącej w słowach, prawach, ideach i ludzkich przekonaniach. Ponownie powołany do wojska został Sokrates w roku 424 p.n.e. (po sławnym wielkim zwycięstwie Ateńczyków w bitwie z Lacedemończykami na wyspie Sfakterii w 425 r. p.n.e. nieopodal Pylos w Mesenii, która to bitwa mogła zakończyć się zawarciem pokoju na ateńskich warunkach i zakończeniem wojny, ale zbyt wygórowane ateńskie żądania przekreśliły myśl o pokoju). Armia ateńska ruszyła na Beocję, a wraz z nią 45 letni hoplita Sokrates. Pod Delion jednak doszło do katastrofy, gdy Ateńczycy wpadli w pułapkę, zastawioną przez Tebańczyków i Beotów. W "Uczcie" Platona o tej bitwie tak oto wypowiadał się Alkibiades: "A jeszcze warto też było: (...) widzieć Sokratesa, kiedy armia uciekała spod Delion. Wtedy właśnie ja byłem na koniu, a on był w ciężkiej piechocie. Schodził z Lachesem z pola dopiero, kiedy wszystko poszło w rozsypkę. Ja podjeżdżam, poznałem ich i wołam, żeby się nie bali, bo ich nie opuszczę. Tam się mogłem lepiej napatrzyć Sokratesowi niż pod Potideją, bom się i sam tak nie bał, choćby dlatego, że byłem na koniu. Naprzód uważałem, o ile on bardziej był spokojny i przytomny niż Laches, a potem (...) przyszło mi (...) że gdyby kto takiego męża zaczepił, niełatwa byłaby z nim sprawa. Toteż uszedł cało, i on i ten drugi. Bo w wojnie nikt nie napada takich, tylko się goni za tymi, co uciekają na łeb na szyję". Podobnie zachowanie Sokratesa chwalił Laches: "Podczas odwrotu spod Delion on razem ze mną schodził i ja ci to powiadam, że gdyby inni chcieli go naśladować, byłby się ostał cały honor naszego państwa i nie byłoby wtedy takiego upadku".

Paradoksalnie klęska Aten, otwarła przed Sokratesem ogromną popularność wśród współobywateli, a jego zachowanie podczas bitwy było publicznie przytaczane i chwalone, jako przykład patriotyzmu i poświęcenia dla ojczyzny. Gdyby Sokrates żył w naszych czasach, to nie opędziłby się od reklamodawców, ale nawet w tamtym czasie jego popularność biła wszelkie rekordy. Podczas święta Wielkich Dionizji w 423 r. p.n.e., aż dwie z trzech komedii, wystawionych w konkursie dramatycznym, dotyczyły jego osoby, a były to: "Konnos" Ameipsiasa i "Chmury" Arystofanesa. Ta pierwsza sztuka nie zachowała się w całości (zostały z niej tylko drobne fragmenty), ale wiadomo że autor wybrał sobie za bohatera Konnosa - nauczyciela muzyki Sokratesa z czasów dzieciństwa. Arystofanes zaś włożył w "Chmurach" całe swoje natchnienie i uważał tę komedię za najlepszą ze wszystkich dotychczasowych dzieł, a jednak w konfrontacji z opinią publiczną musiał przełknąć gorzką pigułkę, bowiem Ateńczykom "Chmury" po prostu nie spodobały się (pewnie gdyby żył dziś, dostałby miażdżącą opinię krytyków), co wyrazili swymi głosami na najlepszą komedię. Pierwsze miejsce zajęła wówczas "Flasza" Kratinosa, drugie "Konnos" Ameipsiasa i trzecie "Chmury" Arystofanesa. Arystofanes był tym załamany, tym bardziej że wcześniej drwił z Ameipsiasa, iż jego sztuka jest prostacka i godna najgłupszej widowni. Nie wiadomo czy doszło więc do jakichś zmian w owym dziele - zapewne tak - ale przeglądając już poprawioną wersję (która to ostała się do naszych czasów), wcale nie trudno zgadnąć, dlaczego Ateńczykom ta właśnie sztuka nie spodobała się. Opowiada ona bowiem o starym wiejskim Krętaczu (Strepsjadesie), który dorobił się majątku i który teraz zamartwiał się o przyszłość, mając syna (Fejdippidesa - Szczędzącego konie) spędzającego całe dnie w gronie przyjaciół i rozdającego pieniądze ojca na prawo i lewo. Ojciec chciał wpłynąć na syna, ale po jego stronie opowiedziała się matka - która popierała tryb życia syna i chwaliła go za obracanie się w kręgach "złotej, ateńskiej młodzieży" (czyli nierobów, żyjących z kasy swych ojców). Gdy okazało się że syn zaciągnął spore długi i przyszedł termin ich spłaty, a wierzyciele po pieniądze przychodzili do ojca, ten wpadł na pomysł w jaki sposób pozbyć się ich, i jednocześnie nie musieć spłacać długów swego syna. Otóż postanowił Strepsjades wprowadzić syna w krąg uczniów Sokratesa, który prowadził szkołę (zwaną "Dumalnią") gdzie uczono między innymi tego, co jest słuszne i co niesłuszne (notabene w rzeczywistości Sokrates nie zajmował się takimi kwestiami, a już na pewno nie prowadził żadnej szkoły). Wyszło z tego, że to co jest sprawiedliwe, jest jednocześnie niesprawiedliwe, a to co słuszne, jednocześnie niesłuszne i tą argumentację postanowił wykorzystać Strepsjades w konfrontacji z wierzycielami swego syna. W szkole Sokratesa panował wielki bałagan i okropny brud, a sam nauczyciel był zabiedzonym, brzydko pachnącym łachmaniarzem (już sam ten fakt budził w Ateńczykach zgorszenie, gdyż znali oni Sokratesa może nie jako wielkiego bogacza i strojnisia, ale na pewno jako dużego i silnego mężczyznę, bohatera wojennego który uratował kilku żołnierzy podczas bitew - co najmniej dwóch, a być może było ich więcej o których nie wiemy, choć zdarzają się też zmyślenia i dopisywanie mu osób, które w tym samym czasie były jeszcze dziećmi i nie mogły brać udziału w walkach - dobrze odzianego i wcale nie cuchnącego). Obraz Sokratesa, przedstawiony przez Arystofanesa, był godny pożałowania - on nawet zrobił z niego złodzieja, kradnącego mięso, gdyż nie miał czym za nie zapłacić.




Najpierw Strepsjades uczył się w "Dumalni" Sokratesa przede wszystkim filozofii przyrody i gramatyki, oraz poglądu, że bogowie tak naprawdę nie istnieją, a prawdziwymi bogami są Chmury - stąd tytuł utworu (Sokrates w rzeczywistości nigdy nie był zbyt religijny - podobnie jak Perykles - ale raczej nie twierdził publicznie że bogów nie ma, gdyż w tamtych czasach taka deklaracja budziła co najmniej zgorszenie, choć jeszcze nie prowadziło to do zarzutów o bezbożność, które z reguły kończyły się wyrokami śmierci). Stary Strepsjades nic jednak z tych nauk nie zrozumiał i opuścił "Dumalnię" a na swoje miejsce posłał swego syna - Fejdippidesa, który ostatecznie nauczył się pogardy dla bogów i rodziców, wiary że prawo pochodzi z ustanowienia i zawsze jest prawem silniejszego, oraz przekonania że kłamstwo zawsze wygrywa z prawdą, a raczej że prawda i kłamstwo są jednakie i można je użyć dowolnie (zupełnie jakbym słyszał współczesnych socjologów, mówiących że prawda nie istnieje i są jedynie różne formy jej interpretacji). Fejdippides udowadnia więc swym wierzycielom że gdyby zwrócił im pieniądze, dopuściłby się jawnej niesprawiedliwości, po czym bije ich i wyrzuca z domu. Ojca uważa za głupca i nie ma do niego szacunku (bo wierzy w Zeusa, a nie w Eurypidesa), a potem go bije i jeszcze udowadnia mu, że bicie rodziców jest jak najbardziej sprawiedliwe i słuszne, gdyż w ten sposób dzieci odwdzięczają się za razy, jakie otrzymywali w dzieciństwie. Następnie bije swą matkę. Strepsjades w gniewie każe swym sługom podpalić "Dumalnię" Sokratesa, a jego samego i jego uczniów ścigać jak psów. Tak komedia się kończy, a po jej obejrzeniu Ateńczycy opuszczali Teatr Dionizosa zniesmaczeni i wzburzeni - nic dziwnego że sztuka im się nie spodobała. Sama postać Sokratesa została tam przedstawiona - jak mówił Alkibiades w "Uczcie" jako : "niepodobna do nikogo z ludzi, ani do dawnych, ani dzisiejszych". Sokrates to brudny, zabiedzony grubas, z wyłupiastymi oczami i zadartym nosem. Jakież przeciwieństwo prawdziwego Sokratesa - dobrze zbudowanego mężczyzny, mającego na swym koncie wojenne laury (w "Fajdrosie" Sokrates prosi Zeusa: "Panie, przyjacielu nasz, i wy inni, którzy tu mieszkacie, bogowie! Dajcie mi to, żebym pięknym był na zewnątrz. A co mam z rzeczy zewnętrznych, to niechaj w zgodzie żyje z tym, co w środku").

Opis życia Sokratesa uznałem za ważny, gdyż nim przejdę do prezentacji polityków ateńskich z lat siedemdziesiątych IV wieku p.n.e., warto poznać ludzi, którzy obalili dawną demokrację i tych, którzy tę demokrację na powrót odrodzili. A nie wydało mi się lepiej tego opisać, niż właśnie na przykładzie Sokratesa i niektórych z jego uczniów. Tak więc w kolejnej części będzie dokończenie i zakończenie tematu Sokratesa, ateńskiej polityki lat 70-tych IV wieku p.n.e. i rewolucji tebańskiej, która ostatecznie zmieniła losy całej Hellady.    
    


 NA ZAKOŃCZENIE STARY SKECZ O SOKRATESIE 
KABARETU MORALNEGO NIEPOKOJU



 
CDN. 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz