Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 czerwca 2022

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CLVIII

TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI

SŁOWIANIE I CELTOWIE

 


 

PIERWSZE EUROPEJSKIE CYWILIZACJE

SŁOWIANIE

(CYWILIZACJA FILISTYŃSKA)

(ok. 1200 r. p.n.e. - 925 r. p.n.e.)

Cz. III






  
FILISTEA
CZASY EKSPANSJI
(ok. 1100 r. p.n.e. - 925 r. p.n.e.)
Cz. II
 
  
 W dalszej historii najwięcej problemów sprawia kwestia chronologii i datowania, gdyż w opisie wielu zdarzeń się to po prostu zaciera. Mimo to, opierając się na własnej wiedzy historycznej, podjąłem się próby chronologicznego poszeregowania owych zdarzeń, gdyż historia Filistynów nierozerwalnie związana jest z historią Habiru - Hebrajczyków (czyli tzw.: "Ludu Wybranego"), a szczególnie pomocne jest to w ustaleniu choćby przybliżonej chronologii zdarzeń. I tak, jeśli przyjmiemy że lud zwany Habiru (Apiru - ewentualnie Szosu) znalazł się w Egipcie ok. 1360 r. p.n.e., za rządów faraona Nebmaatre Amenhotepa III i że zniewoleni zostali (jako "obcy") ok. 1330 r. p.n.e. w czasach tzw.: "odnowy religijnej" (związanej z triumfem kapłanów Amona-Re i walką z wszelkimi obcymi wpływami religijnymi w Egipcie, po klęsce religijnej rewolucji Echnatona który wprowadził solarny monoteizm), to wyjście Izraelitów z Egiptu pod przewodnictwem Mojżesza należy (według mnie) datować na rok 1210 p.n.e. (w 1207 r. p.n.e. powstała owa słynna inskrypcja faraona Merenptaha, która wymienia Izrael jako lud pokonany przez Egipcjan, wraz z innymi kananejskimi państewkami, a to oznacza że musieli już wówczas opuścić Egipt). Jak już wcześniej pisałem, sądzę że były co najmniej trzy duże wyjścia Izraelitów z Egiptu, począwszy od ok. 1280 r. p.n.e., ale to główne, które zapisało się w Starym Testamencie zapewne datować należy właśnie na ok. 1210 r. p.n.e. Do tego należy doliczyć jakieś czterdzieści lat "błąkania się" po Synaju, a następnie (po wejściu do Kaananu) zasiedlenie tylko tych ziem, które były Habiru/Izraelitom oddane w ramach obopólnych sojuszy z kananejskimi miastami (niektóre z nich były wyludnione walkami z "Ludami Morza" i wewnętrznymi niepokojami społecznymi o czym pisałem w poprzednich częściach). Napływ nowej, bliskiej rasowo ludności, mógł być korzystny dla tamtejszych władców, gdyż dawał im możliwość ponownej odbudowy dawnego znaczenia własnych miast-państw, dlatego też biblijne opowieści o zdobywaniu Kanaanu przez Izraelitów za czasów Jozuego i epoce sędziów - należy traktować jako piękne bajki (Izraelici byli wewnętrznie tak niejednorodni i skłóceni, że nie ma mowy o tym aby byli zdolni do jakiejkolwiek większej akcji militarnej, mogącej wówczas zagrozić władztwu kananejskich królestw). Podobnie między bajki należy włożyć istnienie w pierwszych dekadach po wejściu do Kanaanu, wspólnego centrum religijnego całego ludu Izraela w Sychem (Szilo?), chociaż zapewne istniało coś podobnego dla plemion południowych (12 plemion Izraela) w oazie Kadesz-Barnea na Pustyni Negew. Wszelkie opisy walk z czasów Jozuego i jego następców nie mogą odpowiadać faktom historycznym, szczególnie gdy jest tam mowa np. o podbojach miast filistyńskich i to nie tych prowincjonalnych, ale tych z samego centrum, z Kraju Nadmorskiego.


"Tak podbił Jozue całą tę ziemię: góry i krainę południową, nizinę i zbocza gór oraz wszystkich ich królów, nikogo nie zostawiając przy życiu, a wszystko, co żyło, wytracając jako obłożone klątwą, jak nakazał Pan, Bóg Izraela. Jozue wytracił ich od Kadesz-Barnea aż do Gazy oraz całą ziemię Goszen aż do Gibeonu. Wszystkich tych królów wytracił i ziemię ich podbił Jozue za jednym zamachem, gdyż Pan, Bóg Izraela, walczył za Izraela" (Joz. 10,40-41)   
 

To tylko jeden z przykładów jak Stary Testament (a szczególnie Księga Jozuego) opowiada o zdobyczach ludu Izraela w Kanaanie. Jednak nic historycznie (i archeologicznie) nie wskazuje, aby miasta filistyńskie w owym czasie w jakikolwiek sposób ucierpiały, wręcz przeciwnie odnotowuje się ich nieustanny rozwój (będący zagrożeniem - zarówno militarnym jak i kulturowym - dla istnienia Izraelitów jako narodu) aż do 925 r. p.n.e. i inwazji faraona Szeszonka I z XXII (libijskiej) Dynastii Egiptu. Należy więc stwierdzić że Księga Jozuego (gdyż już np. w Księdze Sędziów opisy wydarzeń są bardziej realistyczne i mniej hurra-propagandowe, pokazujące przede wszystkim zwykłe życie Izraelitów i ich nieustanne zmagania z okolicznymi wrogami, w tym głównie z Filistynami; chociaż w Księdze Sędziów też nie brakuje bajkowych i nierealnych opisów) była pisana jako baza, dająca Żydom pretekst do opanowania sąsiednich ziem w czasach rządów dynastii Hasmoneuszy, a szczególnie w I wieku p.n.e. za rządów Aleksandra Jannaja, królowej Salome czy Hyrkana II (jeszcze przed rzymską inwazją na Palestynę i zajęciem Jerozolimy przez Pompejusza Wielkiego w 63 r. p.n.e.). I rzeczywiście, w tamtych czasach obszar Królestwa Izraela nie tylko pokrywał się ze zdobyczami Jozuego, ale wykraczał znacznie dalej poza nie. W każdym razie ci, którzy spisywali Księgę Jozuego (i pozostałe Księgi Starego Testamentu) dali królom Hasmoneuszom doskonałe wytłumaczenie ich podbojów, w końcu Izrael po prostu odzyskiwał te tereny, które ponad tysiąc lat wcześniej zdobył Jozue i jego następcy, stąd bez wątpienia przykłady tek heroicznych walk o podbój Kanaanu, które z historyczną rzeczywistością nie miały nic (albo niewiele) wspólnego.




To wyjaśniwszy, można przejść dalej. Uznając więc iż wejście Hebrajczyków do Kanaanu miało miejsce ok. 1170 r. p.n.e. to do pierwszego konfliktu Filistynów i ludu Habiru prowadzonego przez sędziego Szamgara, dojść musiało ok. 1150 r. p.n.e., zaś kolejny bunt sześciu plemion Izraela pod przywództwem sędzi Debory i Baraka, musiał mieć miejsce w kolejnym pokoleniu, czyli ok. 1120 r. p.n.e. (z tym zastrzeżeniem, że sędziowie wymienieni w Starym Testamencie nie władali wszystkimi plemionami, a jedynie jednym lub kilkoma z nich i z pewnością każde plemię Izraela miało swojego odrębnego sędziego). Tak to umiejscowiłem chronologicznie, ponieważ ok. 1050 r. p.n.e. miało miejsce uprowadzenie przez Filistynów Arki Przymierza z Sychem, a było to za czasów ostatniego sędziego, czyli Samuela (Szemuela), co spowodowało iż rządy poszczególnych sędziów okazały się nieskuteczne i plemiona Izraela postanowiły obrać sobie pierwszego króla (ok. 1040 r. p.n.e.) w osobie Saula (celem było odzyskanie Arki Przymierza). Dlatego też okres rządów sędziego Samsona - o którym zamierzam napisać - należy umieścić w latach 1120-1050 p.n.e. Zresztą sprawa z Samsonem nie jest wcale prosta, gdyż jego postać znów wydaje się być wymyślona. Tak, nie ma pewności czy rzeczywiście istniał taki sędzia, jak Samson i czy jego osoba nie została po prostu skopiowana przez późniejszych żydowskich autorów Starego Testamentu z wcześniejszych legend i opowiadań... filistyńskich. Należy bowiem stwierdzić, że opowieść o Samsonie ma miejsce albo na terenach należących do Filistei, albo też na ziemiach Danitów (Samson miał być właśnie Danitą). Natomiast lud Danuna był jednym z tych, które przybyły do Kanaanu wraz z inwazją "Ludów Morza" ok. 1200 r. p.n.e. i choć oficjalnie nie wchodził w skład Filistei, to jednak był albo zależny, albo też bardzo bliski kulturowo władcom Kraju Nadmorskiego. Dziś oczywiście nie da się tego stuprocentowo udowodnić, ale Samson wydaje się być ludowym bohaterem nie Izraela, a właśnie Filistynów/Kananejczyków, który przez późniejszych dziejopisów został implementowany jako bohater i wybawca ludu Izraela. Wiele faktów z jego życia wskazuje na to, że bliżej mu było do Filistynów niż do Żydów (nie będę ich tutaj wymieniał, gdyż nie ma sensu teraz zastanawiać się czy Samson był bohaterem tej, czy innej grupy narodowościowej), ale pomińmy to i idźmy dalej.

Najpierw należy wyjaśnić kolejną niezgodność, która pojawia się w Starym Testamencie, a mianowicie to, iż po rządach Debory i Baraka, Izraelici na 7 lat mieli popaść w niewolę Midianitów (co też świadczy o tym, iż powstanie Debory wcale nie zakończyło się takim zwycięstwem, jak zostało to opisane), a potem władzę miał sprawować sędzia Gedeon (od 1357-1317 r. p.n.e.) i sędzia Abimael (1317-1314 p.n.e.). Oczywiście ową oficjalną chronologię należy odrzucić, gdyż jest zupełnie niewiarygodna. Warto jednak skupić się nad wydarzeniami, które poprzedzały czasy sędziego Samsona (i które w jakiś sposób mogły tłumaczyć jego żydowskie jednak pochodzenie). Jeśli krótki okres niezależności sześciu plemion Izraela po śmierci Debory i Baraka dobiegł końca, to stało się to za sprawą owych Midianitów, a zatem warto sobie powiedzieć kim był ten lud i jakie miał on związki z Filistynami? Otóż Midianici zamieszkiwali kraj na południe od Edomu i za linią dawnych egipskich fortec granicznych z czasów XVIII i XIX Dynastii, leżących na wschód od doliny Araba (za Synajem). Ich siedziby znajdowały się po wschodniej części Zatoki Akaba (część Morza Czerwonego), naprzeciw Synaju. Midianici nie byli spokrewnieni z Filistynami, gdyż ich związki sytuują ich raczej po stronie pierwotnych Kananejczyków (według Biblii wywodzili się oni od Midiana - jednego z synów Abrahama, czyli mieli bliskie związki z Hebrajczykami. np. Midianitą był teść Mojżesza, kapłan Jetra, u którego Mojżesz pasł owce po swej ucieczce z Egiptu). Ich bliskimi sojusznikami byli: Amalekici, Sydończycy i Maonici (szczególnie ci pierwsi przybywali i osiedlali się również w Midianie). Zatem bez wątpienia Midianici nie byli zależni od Filistynów, a ich "podbój" ziem należących do plemion Izraela nie był tym, czym się wydaje, a raczej polegał po prostu na nieustannych, corocznych najazdach ziem Izraelitów (według Biblii najazdy te trwały siedem lat), organizowanych zawsze w pełni lata. Ich najazdy spowodowały, iż Izraelici uciśnieni głodem, opuścili doliny i przenieśli się na wzgórza i w góry wokół Morza Araby (Morza Słonego).




W późniejszych latach Izraelici coraz częściej wtapiali się w ówczesny krajobraz polityczno-kulturowy Kanaanu. Bowiem podstawą religii mojżeszowej, było przymierze z Jahwe (Arkę Przymierza miano umieścić w sanktuarium w Sychem, gdzie - przynajmniej oficjalnie - miały się zbierać wszystkie plemiona Izraela aby odnawiać przymierze, jednak o ile istnienie ośrodka kultowego w Sychem jest prawdopodobne, o tyle zjeżdżanie tam przedstawicieli wszystkich 12 plemion jest ponownym wymysłem późniejszych biblijnych dziejopisów), obowiązek obrzezania niemowląt płci męskiej (praktyka obrzezania była znana na Wschodzie już od III tysiąclecia p.n.e., choć w większości przypadków dotyczyła dorosłych mężczyzn lub chłopców i dopiero Żydzi wprowadzili obowiązek obrzezania niemowląt), aby podkreślić ścisły związek ich ludu z bogiem Jahwe. Była też koncepcja "Ludu Wybranego" (swoją drogą ciekawe kim była istota która na pytanie Mojżesza jakie jest jego imię, odrzekła: "Ehyeh aser ehyeh" - czyli "Jestem, który jestem". Czy mogła być to istota pochodzenia TJehooba? Trudno powiedzieć, choć ja sądzę że raczej były to zupełnie inne istoty), oraz obowiązku oddawania czci tylko temu bogu, tak, jakby zazdrośnie strzegł swojej boskości i domagał się całkowitej wierności swoich wyznawców - tu podobnie rzecz się ma do istotnej kwestii jaką jest tzw.: "Boża sprawiedliwość". Często bowiem słyszę głosy ludzi, którzy widząc zło tego świata, widząc gwałty i śmierć niewinnych - jak to się obecnie dzieje choćby na Ukrainie - wielu ludzi twierdzi że albo "Boga nie ma wcale", albo też nie jest tak miłosierny jak się o Nim mówi, gdyż pozwala na śmierć i cierpienie ludzi dobrych i niewinnych, którzy szybko odchodzą z tego świata, zaś przestępcy, zbrodniarze i niegodziwcy często żyją długie lata i uchodzą bez kary za swoje winy. Odrzucając emocje, które są najgorszym w tym przypadku doradcą, należy na chłodno się zastanowić, po co właściwie Bóg miałby pragnąć szybkiej śmierci niegodziwców, zbrodniarzy i ludzi po prostu złych? Po co? W jakim celu? 

My, ludzie posługujemy się myśleniem takim, które jest naturalne dla nas, gdyż po prostu pragniemy sprawiedliwości i chcielibyśmy aby ta sprawiedliwość i kara dla winnych nastąpiła szybko - co jest zrozumiałe, gdyż nasze życie trwa bardzo krótko, a młodość i zdrowie szybko przemijają. Pytanie tylko czy Bóg chce tego samego, będąc nieograniczony czasem, przestrzenią, a także wszystkim tym, o czym my pojęcia nie mamy. Po co więc miałby krwawo mścić się na zbrodniarzach, skoro i tak oni nigdzie nie uciekną i gdy przyjdzie ich czas, poznają czego w życiu dokonali. Pośpiech w tym przypadku nie ma sensu, gdyż czas dla Boga nie istnieje, natomiast zostawiając tym niegodziwcom długie życie, zostawia się im również czas na zmianę, zmianę ich życia, żal i zadośćuczynienie za popełnione przestępstwa. Wielu z tego nie korzysta, ale każdy ma czas naprawić swoje winy, gdyż Bóg nie jest od karania nas - w końcu my jesteśmy Jego częścią - ale okoliczności życia czasem sprawiają, że zachowujemy się tak, a nie inaczej - i po to jest czas na naukę i naprawę tego co w naszym życiu poszło nie tak. Pięknie opisał to już w końcu I wieku naszej ery Plutarch w swym dziele: "O odwlekaniu kary przez Bogów". I tak samo jak Bóg nie jest od karania nas za grzechy, nie wymaga również bezwzględnego posłuszeństwa i oddania. Nie musimy więc składać Bogu ofiar, nie musimy oddawać Mu specjalnej czci - nie ma to bowiem żadnego znaczenia, musimy tylko nauczyć się żyć w świecie, które nie jest dla nas odpowiednie i często sprowadza nas na złą ścieżkę. Ale jeśli uświadomimy sobie że życie jest tylko krótką lecz niezbędną chwilką przeznaczoną na naukę i że nigdy nie jesteśmy sami, choćby się wszyscy od nas odwrócili - to wtedy naprawdę zbliżymy się do Boga i zrozumiemy że świat ten ma sens, choćby wokół nas było mnóstwo zła i cierpienia a my sami bylibyśmy głęboko rozczarowani naszym życiem. Bóg nie wymaga ani uwielbienia, ani też nie karze nas za nasze grzechy. Każdy z nas ma swoją drogę i swój czas na naprawę życia, a jeśli z tego nie skorzysta - trudno, tak czy owak przyjdzie czas na naprawę naszego życia, w tym, lub kolejnym życiu, Bóg więc nie musi nas ani mordować ani też wymuszać bezwzględnego posłuszeństwa. Człowiek ma Wolną Wolę dzięki której kształtuje swój los, choć to też nie znaczy że Bóg się nami nie interesuje. Wręcz przeciwnie, każdy ma bowiem swój "telefon" który może użyć, z prośbą o wsparcie w życiu. Wierzcie mi albo nie, ale jeśli o mnie chodzi, taki telefon nigdy jeszcze nie pozostał bez odpowiedzi.

Hebrajczycy jednak w tym czasie ulegali silnej kulturze kananejsko-filistyńskiej, która wówczas była kulturą panującą (stąd tak mocne podkreślanie inności Żydów: silny monoteizm - "Nie będziesz miał obcych bogów obok mnie", obrzezanie chłopców i zakaz kultu idoli). Sędziowie i kapłani - będący przywódcami plemion Izraela, doskonale bowiem wiedzieli, że jeśli pozwoli się ludziom na wyznawanie innych kultów i mieszane małżeństwa, to zbieranina pasterzy która pod przywództwem Mojżesza wyszła z Egiptu, może się po prostu rozpłynąć w kananejskim kotle, dlatego też walka z fałszywymi bogami (druga sprawa że byli to bogowie okrutni, domagający się ofiar i uwielbienia, czyli realnie niczym nie różnili się od Jahwe, który to był do tego samolubem. W ogóle uważam że przed przyjściem na świat Jezusa Chrystusa, cały religijny politeizm poświęcony był... szatanowi pod wieloma jego postaciami, lub też istotom pochodzącym z obcych światów, tutaj zaś widzących doskonałe pole do zagospodarowania wśród prymitywnych ludzkich istot, nie znających ani swej pozaziemskiej przeszłości, ani też swej duchowej wartości. Stąd też chrześcijaństwo było prawdziwym wyłomem w dziejach ludzkiej duchowości i pokrzyżowało plany wielu wyznawcom "prawdziwej religii" która triumfowała tutaj od wieków - czyli kultów szatana), rozpoczęła się już po opuszczeniu Synaju, w Baal Peor - mieście Moabitów, gdzie tamtejsze kobiety namawiały wielu Hebrajczyków do wzięcia udziału w święcie ku czci ich bogów. 

        

 
  Utrzymanie jedności religijnej było więc ważne z punktu widzenia przetrwania społeczności, tym bardziej że Kanaanejczycy również mieli swego wielkiego boga imieniem El - "Stwórcę wszelkich stworzeń" ("bny bnwt"), różnica jednak polegała na tym, że prócz niego był jeszcze cały panteon różnych innych bogów i bogiń. Zresztą El nie było imieniem boga, a nazwą, znaczyło po prostu tyle co "Bóg", zatem można powiedzieć że El również nie posiadał swego imienia, podobnie jak Jahwe. El był przedstawiany jako "boski byk" - potężny w swej sile, którego nie mogą dosięgnąć żadne złe moce. Bóg wszechmocny, mądry, łaskawy i miłosierny (któremu jednak należało składać krwawe ofiary). Synem Ela był bóg piorunów i gór - Baal Potężny - "Najpotężniejszy Książę, Pan Niebios, Jeździec Chmur". Jego imię również było nazwą własną i oznaczało po prostu "Pana". Podobnie jak jego ojciec, mający swe najważniejsze świątynie w Hebronie, w Mamre, w Betel, w Beer-Szewie, w Kadesz-Barnea (razem z Jahwe) i w Jebuz (dawnej nazwie Jerozolimy), tak Baal swą największą świątynię miał w Chacor. Małżonką Ela była bogini Aszera (Aszirat, Asztarte) patronka płodności, przedstawiana najczęściej w postaci drzewa i stąd zwana "Prostą". Była matką siedemdziesięciu synów, ale jeśli ktoś uważał iż była to dobroduszna bogini odradzającej się roślinności i płodności kobiet, ten byłby w błędzie, gdyż Aszera była również krwawą boginią wojny, domagającą się nieustannych ofiar (również ofiar z ludzi, choć te praktyki zostały z czasem zaprzestane i składano jej jedynie ofiary zwierzęce). Główną świątynię miała w Taanach w okolicy Megiddo. Jej córką zaś, a siostrą i kochanką Baala, była bogini Anat - "Strażniczka sprawiedliwości i praw". Była to bogini miłości i płodności, opiekunka kobiet (w jej świątyniach istniały specjalne gildie kapłańskie kobiet i chłopców - które oddawały się wiernym podczas składania przez nich ofiar). W świątyniach w Tircie i Sychem odnaleziono szkielety niemowląt składane tej bogini w ofierze (taka starożytna forma późnej aborcji?). Byli też i inni bogowie (jak bóg słońca - Szamasz, bóg księżyca - Jarich czy bóg śmierci - Mot), nie ma jednak sensu ich wszystkich wymieniać. Ważne aby stwierdzić iż były to kulty na tyle oryginalne, że przyciągały do siebie lud Izraela, za co Jahwe miał sprowadzić na nich karę w postaci zniewolenia przez Filistynów.




I tak się właśnie stało ok. 1100 r. p.n.e. 12 plemion zostało całkowicie uzależnionych od władców Kraju Nadmorskiego (Filistei), których kolonizacja objęła wówczas również kraj zwany Szefelą (był to żyzne tereny pasterskie między Krajem Nadmorskim a ziemiami Symeona, Benjamina i Judy). I tutaj właśnie pojawia się postać zwana Samsonem, o której to więcej opowiem w kolejnej części. 
  

 
CDN.

2 komentarze:

  1. Lukasie, może znasz blog "Kryształowy Wszechświat"?

    Na tym blogu również prezentowana jest inna wersja historii, np: https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2022/05/jak-daleko-na-poudnie-siega-wpyw.html
    Pozdrawiam serdecznie, Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam tę stronę. Ciekawie opisane jest bardzo wiele szczegółów, chociaż co do pewnych kwestii bym polemizował, nie zmienia to jednak faktu że blog ten jest niezwykle ciekawy.

      Usuń