Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 maja 2023

GEN ZAPRZAŃSTWA I GEN WOLNOŚCI - Cz. I

 CZYLI O KONSTYTUCJI I NIE TYLKO





 Raz jeszcze postanowiłem wrócić do tematu Konstytucji 3 Maja (i związanych z nią uroczystości), ponieważ po głębszym zastanowieniu chciałbym tutaj omówić pewne kwestie, których nie zdołałem przedstawić w poprzednim wpisie (popełnionym nieco na szybko). Zacząć chciałbym od tego, że ostatnio Rafał Ziemkiewicz (na swoim kanale na YouTube) przypomniał mi pewną kwestię o której zapomniałem i którą nieco bagatelizowałem, a mianowicie fakt, że Konstytucja 3 Maja nie była przecież pierwszą polską konstytucją. Oczywiście wszystkie ustawy przyjmowane Na sejmach przez brać szlachecką, były nazywane konstytucjami, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że istniały trwałe konstytucje polskie, które powstały przed uchwaleniem Konstytucji 3 Maja.

Już od XIV wieku wykształciła się bowiem zasada uczestnictwa szlachty danej ziemi w zjazdach sejmikowych, na których decydowano o istotnych sprawach dla danej ziemi, prowincji czy województwa (znaczenie sejmików znacznie wzrosło gdy uzyskały one prawo uchwalania podatków). 11 i 12 listopada 1454 r. (Po klęsce szlacheckiego pospolitego ruszenia w bitwie z Krzyżakami pod Chojnicami z 18 września tego roku) w Nieszawie szlachta wymogła na królu Kazimierzu IV Jagiellończyku swą dalszą zgodę na prowadzenie wojny z Zakonem Krzyżackim, od potwierdzenia ich dotychczasowych przywilejów i nadania nowych. Tak więc od tej pory król nie mógł nakładać nowych podatków nadzwyczajnych, zwoływać pospolitego ruszenia i ustanawiać nowych praw bez zgody sejmików ziemskich (głównie wielkopolskiego i małopolskiego, ale w ciągu kolejnych dni aż do grudnia 1454 r. przywilej ten rozciągnięto i na inne ziemie koronne). Tak oto wprowadzona została i potwierdzona królewską zgodą pierwsza oficjalna polska konstytucja, na mocy której władza w państwie należała odtąd do szlachty skupionej na zjazdach sejmikowych. Stopniowo król Kazimierz IV zaczął zwoływać sejmiki prowincjonalne (zwane generalnymi) gdzie również obradowali przedstawiciele sejmików ziemskich. Wreszcie powstała konieczność zwołania reprezentantów sejmików generalnych na wspólne spotkania z radą królewską i tak oto z tego połączenia zrodził się sejm walny, czyli złożony z dwu izb sejmowych: izby poselskiej (reprezentantów sejmików generalnych) i senatu (rady królewskiej). Pierwszy taki sejm otworzył na zjeździe piotrkowskim (18 stycznia 1493 r.) syn i następca Kazimierza IV Jagiellończyka - Jan I Olbracht (Albrecht), panujący od 27 sierpnia 1492 r. 

W marcu 1496 r. na sejmie w Piotrkowie pozycja polityczna szlachty w polskim systemie prawnym stała się całkowicie dominująca. W tym bowiem czasie król Jan wydał tzw. statuty piotrkowskie, będące realnie drugą polską konstytucją (choć jedynie umacniały one i rozszerzały polityczną władzę szlachty, wywalczoną przez nią w przywilejach nieszawskich roku 1454). Szlachecka brać zyskiwała w niej (oczywiście poza potwierdzeniem swych wcześniejszych przywilejów) również zwolnienie od ceł dla towarów przywożonych na potrzeby folwarków. Nie to jednak było najważniejsze. Najważniejszym był fakt, że od sejmu piotrkowskiego 1496 r. mieszczanie i chłopi realnie utracili prawa polityczne a nawet podmiotowość prawną. Mieszczanie zostali pozbawieni prawa nabywania majątków ziemskich (postanowienie to cofnęła dopiero Konstytucja 3 Maja po 295 latach), pod pretekstem że mieszczanie nie pełnią służby wojskowej (i te późniejsze dywagacje szlacheckie typu: "gardła nasze za Ojczyznę nadstawiamy"), utracili również mieszczanie prawo do piastowania wyższych godności cywilnych, wojskowych i duchownych; mieszczanie mieli również odpowiadać w procesach za długi przed sądami szlacheckimi, a ceny towarów w miastach ustalane miały być przez wojewodów. Najwięcej w Konstytucji Piotrkowskiej 1496 r. tracili jednak chłopi, ograniczono im bowiem możliwość przenoszenia się z jednej do innej wsi (tylko jeden chłop w ciągu roku mógł opuścić wieś i przenieść się pod władzę innego pana), tylko jeden syn z rodziny chłopskiej mógł raz w roku opuścić wieś i udać się do miasta (do nauki rzemiosła lub do szkoły); zwiększono też kary za ucieczkę chłopów z dóbr szlacheckich, powodując, iż tym samym wolni dotąd kmiecie stawali się przymusowymi robotnikami rolnymi przywiązanymi do ziemi i pracującymi na polu należącym do latyfundystów, wielkich właścicieli ziemskich czyli magnaterii i szlachty.




Wydawało się odtąd, że pozycja polityczna szlachty w państwie jest już nienaruszalna. W Polsce pojawił się jednak włoski poeta, humanista, zwolennik coraz bardziej popularnego wówczas renesansu - Filippo Buonaccorsi (urodzony w Toskanii w 1437 r.). Musiał on w lutym 1468 r. uciekać z Rzymu, gdyż zamieszany był w spisek na życie papieża Pawła II. Po krótkim pobycie w Konstantynopolu, z końcem 1469 r. zjawił się on w Krakowie, a w marcu 1470 r. pojawił się na dworze arcybiskupa lwowskiego Grzegorza z Sanoka. Po śmierci Pawła II w lipcu 1471 r. opuścił Buonaccorsi bezpieczny dwór w Dunajowie i przyniósł się do Krakowa, gdzie udało mu się dostać na dwór królewski i tym samym szybko zaskarbił sobie względy zarówno króla Kazimierza IV Jagiellończyka jak i jego małżonki, królowej Elżbiety Rakuszanki i został wychowawcą królewskich synów: Władysława, Kazimierza, Jana Olbrachta, Aleksandra i potem Zygmunta oraz Fryderyka. Najbardziej z nich wszystkich Buonaccorsi (którego już wówczas zaczęto nazywać Filipem Kallimachem) polubił właśnie Jana Olbrachta i gdy ten został królem w 1492 r. Kallimach pozostał przy jego boku jako doradca. Kallimach udzielać miał nowemu królowi rad politycznych, które sprowadzały się do apeli aby Jan oparł się w polityce na kilku zaufanych doradcach i urzędy powierzał osobom całkowicie sobie posłusznym, najlepiej z rodzin plebejskich, mieszczańskich a być może nawet i chłopskich, w każdym razie nie szlacheckich a już na pewno nie możnowładczych. Namawiał króla do ograniczenia roli senatu, zniesienia urzędu posła i jak najrzadszego zwoływania sejmów. Postulował też zorganizowanie silnej armii i twierdził, że opór szlachty można złamać, wyprawiając ją na wojnę do Mołdawii i tam wprowadzając ją w pułapkę, która zakończyłaby się śmiercią przedstawicieli możnych rodów i realnie likwidacją (albo wyraźnym osłabieniem) stanu szlacheckiego w Polsce. Szlachta oczywiście nienawidziła Kallimacha i domagała się jego usunięcia z dworu. Z pewnością więc pod wpływem kallimachowych rad na sejmie piotrkowskim 1496 r. uchwalono właśnie takie prawa, jakie wyżej przedstawiłem. 

W 1497 r. jednak król Jan Olbracht zorganizował wyprawę zbrojną do Mołdawii, która to zakończyła się klęską armii królewskiej. Celem było odzyskanie utraconych na rzecz Osmanów w 1484 r. czarnomorskich portów: Kilii i Białogrodu (Akermana), po to aby ponownie otworzyć Polski handel na rejon Morza Czarnego (idea oparcia się na tych dwóch morzach: Bałtyckim i Czarnym, była potem tak bardzo wyśmiewana przez komunistów, jako idea "Polski od morza do morza" - pewnie że tak przecież najlepsza dla nich byłaby pewnie Polska mała wciśnięta między Moskwę a Berlin). Duża, licząca ok. 50 000 żołnierzy armia królewska, została zaskoczona w lasach pod Koźminem przez 18 000 Mołdawian, wspartych przez 5000 Turków, 5000 Tatarów i 4000 Wołochów. Co prawda zaskoczony został jedynie ostatni oddział, złożony z 15 000 ludzi pod wodzą Jana Trnki, który Mołdawianie odcięli od reszty wojsk, zwalając nań odcięte drzewa. Rycerstwo małopolskie i ruskie oraz zaciężni Krzyżacy zostali zmasakrowani w nierównym boju, nienaruszone zostało jednak rycerstwo wielkopolskie i pomorskie, a król Jan Olbracht (wydostawszy się z pułapki) szybko zebrał siły i zorganizował kontratak, idąc na odsiecz stłoczony i walczącym w nierównym boju Małopolanom oraz Rusinom. Tysiąc rycerstwa pod wodzą starosty malborskiego - Jana Tęczyńskiego (za którymi osobiście podążał sam król z mieczem w ręku) uderzyło więc na atakujące Małopolan siły mołdawskie nadwornego sędziego hospodara mołdawskiego Stefana III - Boldura. Zaskoczeni niespodziewanym uderzeniem mołdawianie zaczęli się cofać a wreszcie rzucili się do ucieczki. Boldur sądził że po wyjściu z lasu na polanę uda mu się uporządkować szyki i przystąpić do walki, ale gdy tylko Mołdawianie wydostali się z gęstwin leśnych uderzyła na nie ciężkozbrojna jazda polska rozbijając ich doszczętnie. Pogoń za uciekającymi trwała do samej rzeki Seret, gdzie podczas panicznej przeprawy potopiło się wielu Mołdawian. Poległo ich łącznie kilkanaście tysięcy a Polacy utrzymali pole bitwy czyli realnie rzecz biorąc klęska pod koźminem nie była klęską, tym bardziej że wkrótce potem wojska koronne ponownie ruszyły na Czerniowce - stolicę Mołdawii. Ale straty polskie też były duże - zginęło aż 11 000 rycerzy małopolskich i ruskich, kilka tysięcy służby (choć większość wozów i artylerię ocalono). Dla szlachty te straty były jednak przerażające i otwarcie już twierdzono, że król celowo powiódł ich do Mołdawii żeby wypełnić wolę Kallimacha, którego celem było wytracenie szlachty i wzmocnienie władzy królewskiej w Polsce. To wówczas też zrodziło się hasło: "Za króla Olbrachta wyginęła szlachta". Od tej pory szlachta będzie reagowała wręcz alergicznie na jakiekolwiek próby wzmocnienia władzy królewskiej czy powiększenia armii. Kallimach zaś zmarł 1 listopada 1496 r. w Krakowie, jeszcze przed ową wyprawą.




Dominująca pozycja szlachty w państwie nie wszystkim jednak się podobała (i nie mówię tutaj o ludziach pokroju Kallimacha). Tak silna pozycja szlacheckiej braci nie podobała się bowiem możnowładcom, magnaterii, która uważała że to ona jest predestynowana do rządów w państwie, a nie jakiś tam szlachciura z Koziej Wólki, który głos ma równy wielkiemu panu. Tak więc gdy 17 czerwca 1501 r. zmarł Jan I Olbracht, jego naturalnym następcą (ponieważ nie miał dzieci) został jego młodszy brat, wielki książę litewski - Aleksander. Tę okazję postanowiła wykorzystać magnateria do zdobycia pełni władzy w kraju i gdy 19 sierpnia 1501 r. Aleksander wybrany został królem Polski, zmuszono go do podpisania w Mielniku specjalnego przywileju, który realnie zmieniał istniejący oficjalnie od 1454 r. (a nieoficjalnie od połowy wieku XIV) ustrój polityczny, w którym to szlachta miała dominujący wpływ na politykę państwa. Od tej pory (czyli od 25 października 1501 r., kiedy nowy król podpisał przywilej mielnicki), realnie zaczęła w Polsce obowiązywać nowa konstytucja, na mocy której pełnia władzy w państwie przechodziła z sejmu na senat. Zaczęła się kształtować oligarchia magnacka (która pełną skalę swej władzy i pozycji obejmie w wieku XVIII). Senat stawał się najważniejszym organem w państwie, a król był tylko jednym z senatorów, na zasadzie primus inter pares (co prawda przewodniczył senatowi, ale utracił prawo mianowania nowych senatorów), o wszystkim teraz miał decydować senat, a senatorowie mieli osobiście być podlegli i odpowiedzialni tylko przed senatem. Przywilej mielnicki ustalał też nowe zasady unii polsko-litewskiej. Od tej pory oba te kraje miały mieć wspólnego (i wspólnie wybieranego) władcę i przychodzić sobie wzajemnie z pomocą na wypadek wojny (punkt ten był pomyślany głównie z korzyścią dla Litwinów aby wyrazili zgodę na konstytucję mielnicką, ponieważ istniała obawa że Litwini ją odrzucą, a od 1500 roku toczyła się krwawa wojna litewsko-moskiewska z którą Litwini sobie nie radzili i bardzo potrzebowali wsparcia oraz posiłków z Korony, teraz te posiłki miały stać się obligatoryjne. Dlatego mówię że sytuacja z którą mierzymy się obecnie na granicy rosyjsko-ukraińskiej jest wprost niezwykła, gdyż nie mieliśmy podobnego przypadku - aby to inni walczyli za przyszłą potęgę "Korony i Litwy" w tym również za nasze bezpieczeństwo od ponad pięciuset lat). 






Notabene wojna litewsko-moskiewska trwała pomimo faktu, że wielką księżną Litwy (a potem królową Polski) była córka moskiewskiego kniazia Iwana III (należy bowiem pamiętać że tytuł cara, po raz pierwszy wprowadzony w Rosji w 1547 r. nie był uznawany przez Rzeczpospolitą aż do 1634 r. i tak właśnie należy tytułować w tym czasie panujących kolejnych władców Moskowi) - Helena Rurykowiczanka. Helena została żoną wielkiego księcia Litwy Aleksandra w lutym 1495 r. Jej posag ofiarowany ojca był niewielki (prawdopodobnie jedyne co zabrała z Moskwy, to były jej wyszywane perłami pantofle), choć moskiewskie źródła twierdzą, że otrzymała znaczny posag, po którym jednak nie ma śladu (niektórzy historycy twierdzą, że posag ten został skonfiskowany przez jej szwagra - Zygmunta I, gdy ten został już królem w 1506 r. ale mimo wszystko nie wydaje się aby rzeczywiście był on duży tym bardziej że zachował się list Heleny pisany do ojca, w którym czytamy: "Wiesz coś mi dał i com jemu ze sobą przywiozła", "jemu" czyli swemu mężowi Aleksandrowi). W każdym razie Helena przywiozła ze sobą do Wilna z Moskwy liczą świtę, wśród której byli również agenci Iwana. Aleksander jednak bardzo szybko nakazał jej pozbyć się moskiewskich dwórek i doradców i otoczył ją litewsko-polskim orszakiem dworski (z dawnego składu pozostali przy niej tylko moskiewska niania, kucharz i dwóch bojarów). Polecił jej też by nauczyła się języka polskiego co ta uczyniła. Odesłał też do ojca wszystkie jej moskiewskie suknie i wprowadził ścisłą modę polską. Gdy Aleksander został królem Polski, najpierw sam przyjechał na Wawel gdzie został koronowany, Helena dojechała do niego dopiero w lutym 1502 r. Była pierwszą w historii i jedyną w naszych dziejach Rosjanką - królową Polski. W czasie trwającej wojny moskiewsko-litewskiej, pisała do ojca listy w których prosiła go o zakończenie tej wojny. Pisała chociażby: "Od wieków nie słyszano, żeby ojciec wojował z dziećmi (...) Od kiedy przyszłam na Litwę, wszystko źle się dzieje. Oczekiwali tu, że ze mną przyjdzie z Moskwy wszystko dobre, wieczny pokój, miłość, przyjaźń, pomoc na pogaństwo, a przyszło wszystko złe: wojna, bój, pożoga grodów i włości, rozlew krwi chrześcijańskiej, wdowieństwo żon, sieroctwo dzieci, niewola, rozpacz, płacz i jęki (...) Jak mi się pokazać na oczy teściowej mojej". Ostatecznie wojna zakończyła się w marcu 1503 r. i para królewska przybyła do Polski, objeżdżając ziemie od Krakowa po Gdańsk, gdzie, jak zapisano: "weselono się od południa do wieczora". Po tym czasie stosunki córki z ojcem uległy znacznej poprawie, a ten często pisywał do niej i prosił o radę (jak na przykład w maju 1503 r. gdy poprosił ją o pomoc w znalezieniu żony dla jej brata Wasyla).


HELENA MOSKIEWSKA



Królowa następnie przebywała na Wawelu, gdy Aleksander udał się na sejm do Radomia, gdzie szlachta już od dłuższego czasu szykowała się do podważenia zasad przyjętej w Mielniku konstytucji i powrotu do stanu sprzed 1501 r. Na trwającym od 30 marca do 31 maja 1505 r. w sejmie radomskim ponownie zmieniono ustrój Polski, uchwalając jedną z najstarszych Konstytucji, która przetrwała praktycznie do końca istnienia państwa polskiego w 1795 r. Konstytucja Nihil Novi ("Nic Nowego" - bo tak ją nazwano, jako powrót do sytuacji przyjętej po 1454 r.) stwierdzała, że odtąd wszelkie decyzje w państwie będą podejmowane WYŁĄCZNIE za zgodą szlachty i "nic nowego" bez jej zgody nie mogło już zostać przyjęte w przyszłości. Od tej pory decydować o sprawach państwa miał sejm, czyli izba poselska złożona zarówno z wybranych posłów na zjazdach sejmikowych danych ziem, jak również przedstawicieli ogółu szlachty jako takiej, która również zjeżdżała się licznie na obrady sejmowe; oraz senatu (w skład którego  również mogli wchodzić przedstawiciele wyższej hierarchii kościelnej - natomiast w izbie poselskiej nie było i nie mogło być przedstawicieli niższego kleru), ale król ponownie uzyskał prawo do mianowania członków senatu. Trzecim stanem sejmującym była również osoba panującego monarchy, który pełnił w tym systemie rolę władzy wykonawczej wprowadzając w życie podjęte przez naród ustawy. Pewną pozycję w tym systemie (wraz z reprezentacją sejmową) uzyskały również miasta, ale tylko królewskie, duże miasta, takie jak Kraków, Lwów, Wilno, Lublin, Poznań i Gdańsk, ale bez prawa decydującego głosu. 

Tę nieco upośledzoną pozycję mieszczaństwa w Polsce (którą znosiła dopiero Konstytucja 3 Maja), był fakt, iż miasta postrzegano jako całkowicie zdystansowane co do wyzwań stojących przed krajem, szlachtę odrzucała również wzajemna rywalizacja miast o intratniejsze przywileje handlowe, a także dość liczny (szczególnie w Krakowie) żywioł niemiecki (np. pierwsza drukarnia na ziemiach polskich, w Krakowie została założona w 1473 r. przez Bawarczyka - Kaspra Straube, który co prawda szybko się spolonizował (tak jak moja rodzina od strony ojca, której spolonizowanie się zajęło może kilkanaście lat (?), w każdym razie skoro mój pradziadek - syn pruskiego oficera, uciekł przed branką rosyjską w 1914 roku na zachód (bo mieszkał w tzw. Królestwie Kongresowym, gdzie się ożenił z Polką, notabene ciekawe że nie uciekł do Niemiec tylko do Francji) żeby tam potem wstąpić do Armii Hallera, tworzącej się armii polskiej - to chyba o czym świadczy) ale jednak jego korzenie były niemieckie. W tym też roku wydał on pierwszy Almanach (kalendarz ścienny) na rok 1474. Był to pierwszy druk wykonany w Polsce. Zaś w 1475 r. ukazał się pierwszy druk w języku polskim - były to Statuty Synodu Biskupstwa Wrocławskiego pisane po łacinie, uzupełnione polskimi tekstami modlitwy "Ojcze nasz", "Zdrowaś Mario" i "Wierzę w Boga"). Szybko jednak zaczęły powstawać też w Krakowie inne drukarnie i tak ok. 1491 lub 1492 r. w krakowskiej drukarni Szwaipolta Fiola wyszły pierwsze w dziejach drukowane cyrylicą ruskie księgi liturgiczne, zaś w 1503 r. założona została bodajże najsławniejsza drukarnia krakowska Kaspra Hochfedera (również Niemca), którą w 1505 r. przejął inny Niemiec (choć spojonizowany) Jan Haller. Drukarnia Hallera stała się potem znana w całej Rzeczypospolitej i w kilku krajach europejskich, drukując chociażby takie dzieła jak "Statuty Łaskiego" czy "Bogurodzicę"). Trzeba też pamiętać że od mniej więcej połowy XIII wieku (tak gdzieś może od 1257 r.) do 1537 r. w Katedrze Mariackiej w Krakowie odprawiano msze głównie w języku niemieckim. Wraz ze wzrostem idei narodowych i popularnością nauk renesansu zaczęto ograniczać ten język do kilku dni w tygodniu, a ostatecznie do jednego dnia w tygodniu w 1537 r. kiedy to język polski już całkowicie dominował w Katedrze Mariackiej w Krakowie. Było to związane nawet nie tyle ze wzrostem liczebności ludności polskiej miasta Krakowa, co z polonizacją ludności niemieckiej, która wolała mówić po polsku niż po niemiecku (tak jak mój pradziadek, który we wrześniu 1939 r. zabronił rodzinie mówienia w języku niemieckim). Stąd zapewne brała się niechęć szlachty do wzmocnienia pozycji politycznej miast w Rzeczpospolitej.







Ponieważ główna idea mojej myśli nie została tutaj do końca wyrażona, pozwolę sobie podzielić ten temat na dwie części. Druga część powstanie obligatoryjnie zaraz po pierwszej, tak aby sens mojej myśli nie został utracony, gdyż jej celem jest pokazanie iż gen zaprzaństwa i zdrady wciąż istnieje.


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz