CZYLI O KONSTYTUCJI I NIE TYLKO
DOKOŃCZENIE CZĘŚCI PIERWSZEJ
Po przyjęciu Konstytucji Nihil Novi z 1505 r., już w roku następnym na polecenie nowego króla Zygmunta I Jagiellończyka (Aleksander bowiem zmarł w sierpniu 1506 r w Wilnie), kanclerz wielki koronny prymas Jan Łaski zrobił spis wszystkich istniejących dotąd unii polsko-litewskich, konstytucji sejmowych, przywilejów szlacheckich, praw miejskich, przywileju dla Żydów z 1264 r. oraz umów i traktatów międzynarodowych i zebrał to w jednym statucie, tak aby urzędnicy i historycy mieli szybszą i łatwiejszą możliwość zapoznania się z panującym prawem. Wydrukowanie Statutów Łaskiego w 1506 r. nie oznaczało jednak przyjęcia kodeksu praw, o co król znów toczył boje ze szlachtą. Szlacheckiej braci nie podobało się bowiem to, że król Zygmunt w swej polityce woli opierać się na senacie i arystokracji magnackiej i nie pali się do częstego zwoływania sejmów. W przyjętej w 1505 r. Konstytucji Nihil Novi wprowadzono ustrój demokracji szlacheckiej, lecz szlachta uważała że król tę demokrację łamie i otwarcie domagano się odeń respektowania praw Rzeczypospolitej. Podczas ostatniej wojny z Zakonem Krzyżackim w 1520 r. w obozie pod Bydgoszczą wymuszono na królu i senacie że co dwa lata będą się zbierać sejmy zwyczajne, a co cztery lata sejmy nadzwyczajne (wtedy też padło po raz pierwszy hasło egzekucji praw, które potem znacznie się nasili). W 1532 r król Zygmunt powierzył sędziemu krakowskiemu Mikołajowi Taszyckiemu misję stworzenia kodeksu prawa, zwanego Korekturą Praw (niesłusznie też nazywanego "Korekturą Taszyckiego" - niesłusznie, gdyż jest to nazwa późniejsza, nieużywana w czasach kiedy owa korektura powstawała). Jednak w grudniu 1534 r. gotową Korekturę Praw szlachta odrzuciła, w zamian domagając się egzekucji praw.
Ruch egzekucyjny szlachty domagał się opodatkowania kleru (tutaj dochodziło do konfliktu pomiędzy duchownymi a szlachtą, gdyż hierarchowie kościelni twierdzili zgodnie z prawdą, że przecież szlachta także nie płaci np. na wzmocnienie armii a wszelkie koszty przerzuca na chłopów), następnie rewindykację dóbr królewskich, nieprawnie wcześniej zajętych lub rozdanych przez monarchów, unię zupełną z Litwą, Prusami i księstwami śląskimi, uporządkowanie sądownictwa, za prowadzenie kontroli szlacheckiej nad administracją królewską i jako osobny punkt (choć nie zawsze wyliczany do ruchu egzekucji praw) - założenie kościoła narodowego. Część tych postulatów udało się wprowadzić w życie (na przykład na sejmie lubelskim 1569 r. doprowadzono do włączenia do Korony litewskich prowincji: Podlasia, Wołynia i Kijowszczyzny, którym to ziemiom nadano odrębne przywileje i zachęcano szlachtę do ich zasiedlania. Poza tym w Lublinie 4 lipca 1569 r. ostatecznie Korona i Litwa zjednoczyły się w Rzeczpospolitą Obojga Narodów na zasadzie federacyjnej. Odtąd był tylko jeden wspólnie wybierany władca, jeden wspólny sejm, wspólna polityka zagraniczna i wspólna moneta. Odrębne pozostawały urzędy, skarb, wojsko i sądownictwo, a szlachta miała możliwość swobodnego osiedlania się: zarówno polska na Litwie i Rusi jak i litewska w Koronie. Wcześniej, bo 16 marca tego roku doprowadzono do ostatecznej unifikacji Prus Królewskich (czyli Pomorza) z Polską. Na mocy królewskiego dekretu posłowie pomorscy weszli do polskiego sejmu a Prusy utrzymały własny skarb, prawo sądowe i prawo do obsadzania urzędów przez ludzi urodzonych w tej prowincji.
Kolejna istotna zmiana w polskim systemie polityczno-prawnym, nastąpiła po wygaśnięciu dynastii Jagiellonów w 1572 r. Wówczas to wprowadzono nie tylko zasadę wolnej elekcji, czyli wyboru nowego władcy przez ogół narodu (szlachty), ale również uchwalono kolejną istotną polską konstytucję, która przetrwała do końca istnienia państwa polskiego i była jedynie uzupełnieniem tej konstytucji z 1505 r. Od maja 1573 r. zaczęto spisywać postulaty, które musiał zaprzysiąc każdy kolejny władca Rzeczypospolitej. Zwały się one Artykułami Henrykowskimi (od imienia pierwszego elekcyjnego króla - francuskiego królewicza Henryka Walezego) i pactami conventami i były one zarówno spisem obowiązujących już praw stałych praw Rzeczypospolitej (Artykuły Henrykowskie) jak i jednorazowymi wymaganiami, oczekiwanymi od każdego nowego monarchy (pacta conventa). I to był również niepodważalny element panującego w Rzeczpospolitej ustroju, niezmienny i zdecydowanie egzekwowany wobec każdego kandydata do polskiej korony. Ten system polityczny trwał niezmiennie przez cały wiek XVII i większość wieku XVIII i znany był pod hasłem "Złotej Wolności" szlacheckiej. Jej obrończynią i protektorką w XVIII wieku stała się caryca Rosji Katarzyna II, szczególnie gdy jej kochanek - Stanisław August Poniatowski został wybrany w 1764 r. królem Polski.
Rządy Poniatowskiego początkowo były korzystne dla państwa, wprowadzono wiele reform w ciągu pierwszych czterech lat panowania nowego króla i co ciekawe realnie zlikwidowano wówczas liberum veto (Rafał Ziemkiewicz zastanawia się dlaczego Sejmu Wielkiego z lat 1788-1792 nie obalono przy pomocy weta poselskiego. Otóż odpowiadam - veto nie obowiązywało wówczas w Polsce już od 1764 r., ostatni sejm zerwany w ten sposób, to był sejm nadzwyczajny, który rozjechał się po zaledwie dwóch dniach obrad w kwietniu 1761 r.). A teraz pytanie-ciekawostka, dlaczego podczas 30 lat panowania króla Augusta III Wettyna (1733-1763) zerwane zostały wszystkie sejmy poza jednym, a za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego (1764-1795) nie został zerwany ani jeden sejm za pomocą liberum veto? Odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta, otóż w czasach rządów Wettynów (1697-1763) Rosja nie kontrolowała jeszcze Rzeczpospolitej w dostatecznym stopniu i instytucja veta była jej niezwykle potrzebna żeby blokować wszelkie możliwe pojawiające się plany oraz propozycje naprawy państwa. Wówczas wystarczył tylko jeden przekupiony (lub namówiony hasłem utraty Złotej Wolności) poseł, który powiedział "Nie pozwalam" i nie musiał nawet argumentować dlaczego nie pozwala, wystarczyło tylko to jedno jego słowo "weto". Z chwilą jednak wyboru na króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego, rosyjska kontrola nad Rzeczpospolitą stawała się pełniejsza i wówczas instytucja weta mogła być szkodliwa, bo wystarczyłby jeden poseł-patriota którym mógłby unieważnić wszelkie ustawy przedstawiane przez rosyjskich ambasadorów na polecenie carycy Katarzyny II. Dlatego też ochraniająca wówczas pole sejmowe armia rosyjska pilnowała, żeby nikt nie ośmielił się nie pozwolić na te propozycje, które imperatorowa sobie życzyła (ci zaś, którzy się nie podporządkowali, mogli być pewni że skończą podobnie jak owi członkowie konfederacji radomskiej, którzy w październiku 1767 r. zostali porwani podczas obrad sejmu i wywiezieni na Syberię Byli to: biskup krakowski - Kajetan Sołtyk, biskup kijowski - Józef Andrzej Załuski i hetman polny koronny - Wacław Rzewuski z synem Sewerynem. Byli to pierwsi polscy zesłańcy polityczni wysłani na Syberię. Szczególnie zabawny w tym momencie jest fakt, że Polska w tamtym czasie - przynajmniej teoretycznie - wciąż była niezależnym krajem 😔).
Niezwykle autentycznie pokazane funkcjonowanie polskiego sejmu w czasach panowania liberum veto, na przykładzie zabawnej kreskówki o Kapitanie Bombie
W październiku 1767 r. narzucony przez ambasadora Rosji Nikołaja Repnina traktat gwarancyjny, realnie uzależniał Rzeczpospolitą od Moskwy. Potem wybuchła Konfederacja Barska (czyli pierwsze polskie powstanie przeciwko Rosji z lat 1768-1772), doszło do pierwszego rozbioru ziem Polski (1772), a w kwietniu 1775 r. utworzono Radę Nieustającą, czyli pierwszy stały rząd złożony z króla i konsyliarzy (18 senatorów i 18 posłów), który był całkowicie podległy w Moskwie i głównie wykonywał polecenia imperatorowej. To był realnie funkcjonujący rząd Polski, a ustrój Rzeczpospolitej był połączeniem wcześniej wprowadzonych Konstytucji (tych od 1505 r. plus praw odnośnie mieszczan i chłopów z 1496 r., poprzez Artykuły Henrykowskie, po traktat gwarancyjny i Radę Nieustającą). To wszystko zniszczyli "zamachowcy", którzy wprowadzili bezprawną )co trzeba otwarcie powiedzieć) Konstytucję 3 Maja 1791 r. gdyż została ona uchwalona podstępem (bo w normalnej procedurze prawnej nie miałaby szansy zostać przyjęta), Tak więc targowiczanie (czyli ci wszyscy zaprzańcy polityczni XVIII wieku, którzy doprowadzili Ojczyznę naszą do upadku) to tak naprawdę byli obrońcy praworządności, a twórcy Konstytucji byli "łamaczami" prawa.
I teraz przechodzę już do sedna sprawy. Powodem, dla którego dziś to napisałem, był artykuł jaki przeczytałem w w serwisie OKO.press, a zatytułowanym: "Czy Niemcy zatrzymają łamanie praworządności w Polsce?" I przyznam się szczerze że już bardzo dawno nic tak nie podniosło mi ciśnienia, jak te krótko brzmiące słowa, zapisane w serwisie, który słynie z zajadłego atakowania wszelkich przejawów polskości, suwerenności i niezależności. Od razu też miałem przed oczyma czami tych Rzewuskich, Branickich czy Szczęsnych Potockich kołatających u bram Petersburga i wijących się u stóp carycy Katarzyny II z prośbą o ratowanie zagrożonej w Polsce praworządności Złotej Wolności. Czego jednak innego można spodziewać się po ludziach, którzy promują takie indywidua jak rasistka i szowinistka Barbara Engelking, jej kompan Grabowski, Bilewicz czy Gross. Doprawdy brak mi słów na spuentowanie ich działalności (ich antypolskiej powiedzmy to sobie otwarcie - antypolskiej działalności) i doprawdy nie jestem w stanie tego nawet wytłumaczyć faktem jakichś tam rodzinnych "faktów i mitów", przekazywanych i wpajanych z mlekiem matki na temat "demonów polskiego nacjonalizmu" - hasła wymyślonego przez michnikowszczyznę na początku lat 90-tych XX wieku (bo jeżeli wiemy o co chodzi - a rozumiem że czytelnicy tego bloga to ludzie inteligentni - to wiemy jakie w większości są konotacje rodzinne tych ludzi i jakie były przekazy w tych rodzinach, szczególnie w czasach komuny ale również i w okresie międzywojennym. A potem to wszystko podrosło, porobiło kariery w polityce w dziennikarstwie w publicystyce w biznesie no i wydało owoce.
Nabrało się tych plew, narosło przez lata zaborów a potem komunistycznego zniewolenia. Dla mnie osobiście jest to bardzo przykre, ponieważ nigdy nie chciałbym nazywać człowieka jakimiś odhumanizowującymi terminami, typu: "plewy", "robactwo" etc. daleki jestem od takich słów i takich określeń. A jednak cholera człowieka bierze i czuję się zupełnie bezsilny wobec natłoku tego kur....a, chamstwa i takiego zwykłego parszywego wręcz zaprzaństwa. Osobiście czuję się tak jakbym się dusił będąc zanurzony w jakiejś mazi z której tak naprawdę nie widać wyjścia. Ci ludzie są moimi rodakami i mam taką naiwną nadzieję, że gdyby przyszło co do czego, gdyby doszło do sytuacji wojennej albo jakiejkolwiek podobnej, to ci ludzie być może stanęliby na wysokości zadania (być może), ale to jest tylko moja naiwna nadzieja, bo jednocześnie widzę jak oni się wysławiają, kogo oni wspierają, widzę jaki mają stosunek do niepodległego bytu państwa do potrzeby odtworzenia naszej żywotnej narodowej siły i to mnie przeraża że to są moi rodacy.
Przeraża mnie ten gen zaprzaństwa i dusi, ale jednocześnie patrząc na takich ludzi jak Witold Pilecki, Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka", Danuta Siedzikówna "Inka" (ostatnio w "Wyborczej" zastanawiali się dlaczego Polacy coraz częściej nadają córkom imię Inka... jak kawa. Boże, ręce do ziemi opadają 😮💨 naprawdę jedyne ich skojarzenie z imieniem Inka wiąże się z kawą?), czy wielu im podobnych, nabieram jednak pewności że próżne ich starania. Owszem mogą jeszcze gdzieś czasowo nabruździć, kogoś upodlić, zniesławić, twierdzić że Polacy w czasie wojny za mało pomagali Żydom (choć sami byli narażeni bezpośrednio na śmierć w przypadku jakiejkolwiek pomocy - JAKIEJKOLWIEK - i to bez wyroku sądowego, no ale kogo to obchodzi prawda? przecież śmierć Polaka to jest naturalna sprawa, normalne zjawisko nic szczególnego śmierć jak śmierć jak twierdzi pani prof Engelking. Dobra, zostawmy to). Mimo wszystko jednak nie zdołają już przeszkodzić temu Odrodzeniu które już jest (ono może nie jest jeszcze widoczne, ale jest i będzie coraz silniejsze) i doprowadzi ostatecznie do odtworzenia dawnej siły, tej duchowej i moralnej ale również fizycznej politycznej militarnej i gospodarczej siły polskości która się już nie upodli. Nie pozwolimy na to żeby się ponownie upodliła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz